Monastycyzm

          Wyznawcy Chrystusa mają poczucie, że ich ciało jest świątynią Boga. W ich przekonaniu męczeństwo jest nie tylko śmiercią w Chrystusie, ale zmartwychwstaniem w Chrystusie. Ideałem męczeństwa była śmierć Polikarpa, ucznia Jana Apostoła. Jak pisał Ignacy, biskup  Antiochii, jadąc na śmierć do Rzymu: Pozwólcie mi stać się żerem dzikich zwierząt.  Idei męczeństwa towarzyszył  ideał dziewictwa. Łukasz Ewangelista łączył dziewictwo z ofiarą Chrystusa, z Jego śmiercią i zmartwychwstaniem: Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem. Kto nie nosi swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem (Łk 14,26–27). Przez dziewictwo pokazuje się doskonałą wierność Bogu. Ideały te stały się  bazą dla ruchu oderwania się od świata, ascezy i kontemplacji. Tak narodził się monastycyzm – ruch mnisi (eremitów) końca III wieku. Pierwsze ruchy mnisie powstały w Egipcie wśród egipskich chłopów i kultury koptyjskiej. Paradoksem było, że ucieczka od ówczesnej kultury stała się przyczynkiem do powstania instytucji o ogromnej doniosłości kulturotwórczej.

          Św. Antoni pustelnik (zm. 356 r.) był przedstawicielem monastycyzmu anachoreckiego (indywidualnego). Początkowy monastycyzm był uważany za bunt i ucieczkę od płacenia podatków. Św. Antoni rozumiał swoje życie jako pełną realizację ewangelii. Inspiracją do życia ubogiego były słowa Ewangelii:  Jeśli chcesz być doskonały, sprzedaj wszystko, co masz, rozdaj ubogim i choć za Mną, będziesz miał skarb w niebie (Mt 19,21).

         Czas odosobnienia odkrywa w człowieku świat konfliktów i sprzeczności. Człowiek musi pokonywać własne słabości. Katecheza obrazuje to walką z szatanem na podobieństwo walki szatana na pustyni z Jezusem.

          Gdyby zaniechać tych biblijnych porównań i obrazów ezoterycznych, wiedza na temat psychologii życia pustelniczego byłaby prosta, rzeczywista i zrozumiała. Otoczona obrazami szatana, nabiera innego wymiaru. Faktografia wydarzeń jest inna. Prawda jest zatarta mitami. Tego typu działania są bardzo popularne  w religii chrześcijańskiej.

          Postawa mnisia św. Antoniego podobała się. Wielu wspólnie decydowali się na życie w odosobnieniu. Tak narodził się monastycyzm wspólnot – cenobityzm. Jej przedstawicielem był św. Pachomiusz (zm. 346 r.). Organizował wspólnoty klasztorne (miasteczka klasztorne). Pachomiusz jest twórcą pierwszej znanej reguły zakonnej. Jako były żołnierz rzymski położył nacisk na subordynację wobec przełożonego. Posłuszeństwo stało się główną cnotą mnichów. W poł. IV w. monastycyzm stał się ruchem masowym. Przybierał on nowe kształty. Św. Bazyli z Kapadocji (koniec IV w.) reprezentował monastycyzm intelektualny. Opracował on również reguły zakonne nieco bardziej łagodne od reguły św. Pachomiusza. 

Lapsi

          W połowie III wieku w hierarchii Kościoła funkcjonowało już siedem stopni święceń (kapłani, diakoni, subdiakoni i niższe święcenia: ostariusze, lektorzy, egzorcyści, akolici). Coraz więcej było biskupów. Na synodzie w Rzymie w 251 r. zgromadziło się sześćdziesięciu biskupów. Podobnie rozwijał się Kościół afrykański. W Kartaginie pojawiła się wyjątkowa postać, Cecyliusz Cyprian (200/210–258). Był on przede wszystkim pisarzem. Jest autorem dzieła eklezjologicznego O jedności Kościoła katolickiego. W roku 248, po śmierci Donata został biskupem Kartaginy. Koncepcje teologiczne afrykańskie były bliższe azjatyckim niż tradycji rzymskiej.

          Tymczasem cesarz Decjusz (249–251) zażądał od obywateli składania ofiar „bogom nieśmiertelnym” i wyparcie się własnej wiary. Za spalenie paru ziaren kadzidła bożkom, w zamian, otrzymywali odpowiednie zaświadczenie. Wielu ulegało temu nakazowi. W Afryce zdarzyło się to nawet dwom biskupom. Kiedy po dwóch latach represje ucichły pojawił się problem „upadłych” (lapsi), którzy pod wpływem strachu i tortur wyparli się wiary. Zdania były różne. Niektórzy uważali, że lapsi mogą dostąpić pojednania po surowej pokucie. Takie stanowisko zajmował Cyprian. Tertulian wykluczał taką możliwość. Cyprian postępował podobnie jak papież Kalikst. Jak pisałem, Hipolit miał za złe papieżowi jego zbyt wielką tolerancję. Cyprian przedstawił swoje stanowisko Rzymowi. Rzym był wtedy bez papieża, gdyż Fabian został umęczony na początku prześladowań za Decjusza i nie było jeszcze następcy. Ważna postacią wśród kleru rzymskiego był Nowacjan. Do listu Cypriana podszedł ostrożnie. W zasadzie zgadzał się z Cyprianem, ale decyzję zostawił synodowi. Uważał jednak, że należy zgadzać się na pojednanie w obliczu śmierci tym, którzy w wystarczającym stopniu okazali skruchę.

          Kiedy wybrano papieża Korneliusza (251–253) Nowacjan wystąpił przeciwko niemu i kazał wyświęcić się na biskupa. Co do lapsi odsłonił wtedy własne stanowisko przeciw udzielania im przebaczenia. Pomiędzy papieżem i Nowacjanem rozgorzał spór. Korneliusz zwołał synod, na którym potępił Nowacjana. Cyprian zgodził się ze stanowiskiem Rzymu. Nie wszyscy jednak podzielali pogląd tych liberalnych.

          Na tle tych wydarzeń dorastała świadomość, że Kościół jest ludem, który łączy różnych ludzi, różnych orientacji o różnym poziomie intelektualnym, ekonomicznym itp. Jego stanowisko musi być elastyczne, wyboru najmniejszego zła i najwyższego dobra. Świat świętych, czystych idei jest poza ziemską przestrzenią. Życie doczesne jest pracownią szlifierską. Mogą powstawać szlachetne dusze, ale są to wyjątki. Kościół musi łączyć, a nie dzielić. Kościół musi mieć ludzką twarz o łagodnym obliczu, tolerancji, uśmiechu, pogody ducha. Jedynie, gdy pojawia się jednoznaczne zło, winien zajmować stosowne i jednoznaczne stanowisko. Tak z resztą się dzieje, jak w przypadku ochrony życia poczętego itp.

Manicheizm

          Założycielem manicheizmu był Manes (ur. 216 roku) z północnej Babilonii. Z racji miejsca pobytu miał okazję poznać braminów i buddystów, tradycyjną religię Iranu, mazdaizm (staroirański kult boga Ahura Mazdy  –Ormuzda). Spotkał się też z ruchami chrześcijańskimi jak np. marcjonistami (krytycy Pś). Znał judeochrześcijanizm. Jak twierdził,  otrzymał objawienie. Uważał, że był ostatnim ogniwem Objawienia się Boga. Jako odkrywca nowej religii przeciwstawiał się chrystianizmowi. U podstaw jego doktryny leży dualistyczny gnostycyzm, inspirujący się równocześnie judeochrześcijańskim gnostycyzmem i irańskim zoroastryzmem [1]. Zapożyczył również niektóre elementy z innych religii jakie znał. Forsował synkretyzm (łączenie pozornie wspólnych elementów, choć niekiedy są one wzajemnie sprzeczne i rozbieżne) religijny. Siebie uważał za dziedzica wszystkich religii. Manicheizm – wywarł piętno na wschodnich religiach – docierając aż do Chin, a także na Zachód i północą Afrykę – przejawiając się w średniowiecznym ruchu bogomiłów, katarów, a także we współczesnych kierunkach ezoterycznych, na przykład w teozofii (światopogląd religijno-filozoficzny o charakterze panteistycznym). Stanowił jedną z form, w jakich rozwija się gnoza.  Wygaśnie dopiero w głębokim średniowieczu.

          Manicheizm był dualistycznym systemem religijno – filozoficznym, głoszący kosmiczny konflikt dobra (duch, światło) i zła (materia, ciemność). Ze względu na charakter synkretyczny funkcjonowały w nim elementy religijnych tradycji irańskich, mazdeizmu, buddyzmu,  braminizmu indyjskiego i chrześcijaństwa. Manes uważa siebie za następcę Zoroastry, Buddy i Jezusa. Podkreślał wagę ascetyzmu. Potępiał materię jako zło samo w sobie.

          Początkowo zwolennikiem manicheizmu  był św. Augustyn (373–382. Po przejściu na chrześcijaństwo stał się zdecydowanym jego oponentem. Dla Augustyna przekonywująca była walka między dobrem i złem, która toczy się w każdym człowieku. Zraził się do manicheizmu, gdy zauważył niekonsekwencję między tym co głoszono, a czyniono.

          W kolebce manicheizmu w Iranie oficjalną religią był Zoroastryzm. Z ich inicjatywy ok. 276 r. Manes został stracony. W cesarstwie rzymskim manicheizm nie był tolerowany. Był zwalczany  przez władzę i Kościół.


[1] Zoroastryzm –  jedna z najstarszych religii monoteistycznej założonej przez Zaratusztrę pomiędzy XIII a połową VI wieku. Większość przyjmuje, że żył ok. 1000 r. w północno-wschodnim Iranie. Wywarł on wyraźny wpływ na judaizm, a poprzez niego także na chrześcijaństwo i islam, i według części religioznawców istnieją poważne przesłanki do twierdzenia, że takie podstawowe zasady tych religii jak Sąd Ostateczny, wędrówka duszy po śmierci do piekła lub nieba, wiara w istnienie diabła i nadejście mesjasza powstały pod silnym oddziaływaniem zaratusztrianizmu.

 

 

Plotyn

          Plotyn (ok. 204–269) był filozofem, twórcą systemu filozoficznego zwanego neoplatonizmem. Próbował przekształcić doktrynę Platona w emanacyjny system będący syntezą wszystkich idealistycznych prądów epoki hellenistycznej filozofii greckiej.  Był on inspirowany filozofią pitagorejczyków, stoików, a zwłaszcza Filonem z Aleksandrii. Usiłował łączyć filozofię Platona z nurtem gradualistycznym. Próbował wykazać, że nie ma różnorodności bytowej. Jest tylko jeden byt (Absolut, Prajednia), który rozwijając  się  (emanując) przyjmuje różne formy (hipostazy). Nie trwanie lecz stawianie się jest istotą bytu. Materię przyrównywał do nicości (niedostatku). Ponieważ istnienie jest dobrem, to jego przeciwieństwo – niebyt – jest złem. Zło nie istnieje realnie, ontologicznie, jest brakiem dobra. To stwierdzenie stało się podstawą Teodycei, w wersji, którą opracował św. Augustyn z Hippony. Byt jest podobny do światła. Jak światło bierze początek z jednego źródła i promieniuje, tak i byt wyłania z siebie coraz to nowe postacie bytu i proces ten nazwał emanacją. Przebiega ona w odpowiednim porządku, a mianowicie, ze źródła najpierw wyłaniały się postacie doskonałe, a w miarę tego procesu coraz mniej doskonałe. Porządek powstawania jest według nich porządkiem zmniejszającej się doskonałości. Źródłem bytu nazywali prajednią, a poszczególne formy wyłonionego bytu hipostazami. Dusza ludzka zmuszona jest przez wcielenie, to znaczy narodziny w ciele, zejść do najniższego świata, popadając w grzech, tak może ona przebyć drogę powrotną w kierunku Absolutu. Do tego celu służyły specjalne rodzaje cnoty: oczyszczające i upodabniające dusze do Boga (uświęcające). 

          Uczniem Plotyna był m.in. cesarz Galien. Przedstawicielami tego kierunku byli Ammonios Sakkas (szkoła aleksandryńska), Porfiriusz (szkoła rzymska) był zaciekłym krytykiem chrześcijaństwa, Jamblich (szkoła syryjska), Proklos (ateńska).

 

          W ujęciu filozoteistycznym uważa się, że nie Bóg ulega emanacji ontologicznej lecz jego wytwór – energia. Bóg tchnął swoją moc w postaci energii, która przekształca się w różne formy. Z energii powstaje materia, a więc wszelakie byty. Dusze ludzkie są natomiast tchnieniem natury boskiej. Każdy człowiek posiada w sobie cząstkę Boga. Nie ma innych bytów duchowych poza Stwórcą i człowiekiem.

          W ujęciu filozoteistycznym słowa Plotyna są adekwatne: Nie trwanie lecz stawianie się jest istotą bytu. Byt jest podobny do światła. Jak światło bierze początek z jednego źródła i promieniuje, tak i byt wyłania z siebie coraz to nowe postacie bytu i proces ten nazwał emanacją. Z jednego bytu może powstawać wiele innych.  Tak jak Plotyn twierdził, że nie ma różnorodności bytowej, tak filozoteizm podaje, że nie ma oddzielnego istniejącego tworu zwanego materią. Wszystkie byty „materialne” mają to samo podłoże – energetyczne.

          Pomiędzy doktryną Plotyna a filozoteizmem można odnaleźć wspólne trendy myślowe. Konstrukcja świata jest u nich prostsza. Wszystko wywodzi się od Jednego. Nie ma potrzeby ciągłego stwarzania. Świat wymaga jednak ciągłego podtrzymywania jego istnienia. Tym samym Bóg stale towarzyszy stworzeniu.

           Filozoteizm nie godzi się na stwierdzenia dotyczące materii i porównania jej do rzeczywistego zła. Byty bezduszne są moralnie obojętne (adiafora). Wyzwolenie z ciała nie jest równoznaczne z wyzwoleniem się ze zła, ale z miejsca, w którym zło można popełniać. Materia (wyżej zorganizowana, np. zwierzęta) ma jedynie swoje potrzeby (fizjologiczne, metaboliczne i inne).

Orygenes

          W III w. pojawiły się prądy, które odcisnęły piętno na dalsze stulecia. Filozofia grecka odradzała się. Jej przedstawicielem był Plotyn, a w chrześcijaństwie – Orygenes. Chrześcijaństwo zachodnie zaczynało wyraźnie różnić się od wschodniego. Na wschodzie narodził się manicheizm.

          Orygenes urodził się w 185 r. w rodzinie chrześcijańskiej. Jego ojciec Leonidas padł ofiarą prześladowań Sewera. Orygenes ukształtował się w Kościele męczenników i znamię to towarzyszyło w dalszym życiu. Pracował jako  katecheta. Miał do czynienia z greckimi filozofami. Aby móc z nimi dyskutować zostawił katechetykę i podjął studia. Poznał filozofię Platona jak i inne jemu współczesne. Uczęszczał na wykłady Plotyna. Czy się spotkali? Trudno powiedzieć przy braku dokumentów.

          Orygenes podejmował rozważania mające na celu całą ludzką wiedzę podporządkować zrozumieniu Słowa Bożego (didaskalejon – pogłębienie myśli chrześcijańskiej). W 230 r. otrzymał święcenia kapłańskie z rąk biskupa Cezarei, Teoktysta. Biskup Aleksandrii potępił go za to. Orygenes został wyrzucony z Aleksandrii. Powrócił do Cezarei. Tam głosił dużo kazań. Pisał też dużo listów. Z nich można się dowiedzieć o jego poglądach. Za cesarza Decjusza został aresztowany i poddany torturom. Umarł w 252/253.

          Zdobyta wiedza, podróże pozwoliły mu na wykazanie wyższości chrześcijaństwa nad pogaństwem (greckim). Połączył gnozę judaizmu z gnozą chrześcijańską. Stworzył spójny system wiary oparty na transcendentnym Bogu. Syn Człowieczy jest Jego obrazem, co prawda niższego rodzaju, ale również niepojętym i pojmowalnym. Stworzenia duchowe (anioły, ludzie)  upadają z własnej winy. Zostają związani z ciałem, które im mniej lub więcej ciąży.  Poprzez ekonomię wychowawczą dusze zagubione wracają do stanu czystych duchów.

         Orygenes rozwijał teologię twórców doktryny chrześcijańskiej, którzy de facto są nieznani (szkoła Janowa (?)). Przyjął ją z całym dobrodziejstwem inwentarza. Uznał ją za prawdę. Obudowywał ją własnymi koncepcjami. Jego nauka o Odkupieniu opiera się na wyzwoleniu człowieka, będącego na uwięzi szatana. Uwypuklił typologię ST. Rozbudował teologię trynitarną. Biblię traktował jako wielką alegorię, w której wszystkie słowa obdarzone są tajemniczym znaczeniem.

          Dzieła Orygenesa były i są  chwalone i krytykowane. Za życia  był wielokrotnie atakowany. Teoria jego o preegzystencji dusz została potępiona w VI wieku na soborze Konstantynopolskim II za rządów Justyniana. Focjusz krytykował go za twierdzenie, że Syn został stworzony przez Ojca.  Mimo, że niektóre jego teorie uznano za błędne zaliczony został do Ojców Kościoła.

          Największe niebezpieczeństwo widzę w selektywnym wyborze jego myśli. Doktryna chrześcijańska mogła się rozwijać po myśli racjonalnej, zdroworozsądkowej. Poszła w kierunku pojęć gnostycznych. Orygenes, być może, pod wpływem filozofii Platona (idei), wzmocnił teologię pojęciami mitologicznymi (anioły, szatan, wiecznie rodzący się Syn), które stwarzają atmosferę tajemnic, których nie można pojąć rozumem. 

Sztuka chrześcijańska

          Pierwsze spotkania chrześcijan odbywały się w domach wiernych. Później szukano wolnych budynków i przysposabiali je do celebry chrześcijańskiej. Obszerna bazylika w Emmaus powstała częściowo na gruzach willi rzymskiej. Najstarszy zachowany budynek (kościół) znajduje się w Dura Europos, pochodzący sprzed 256 roku.  Odkryto tam też freski, które będą  stałym ornamentem kościołów. Przy kościele budowano dom dla kapłana (biskupa). Od III wieku wprowadzano  zmiany w budowlach, które odznaczały się od budowli mieszkalnych. Równolegle z budynkami kościelnymi powstawały cmentarze chrześcijańskie, które również służyły do spotkań religijnych. Niektóre należały do znacznych rodzin (Flawiuszów, Aureliuszów). Przestrzenią cmentarzy były podziemne katakumby. Pojawiły się chrześcijańskie krypta, sarkofagi, freski, mozaiki, biblijne i ewangeliczne sceny.

          Klemens, Tertulian, Orygenes wypracowali model chrześcijanina.          Ubiór chrześcijan niczym się nie różnił od ubioru pogan. Codzienne życie upływało podobnie. Chrześcijaństwo było zmieszane ze społeczeństwem pogańskim.

          Od III wieku formułuje się obyczajowość chrześcijańska. Klemens potępiał nadmierny zbytek. Proponowany był ideał prostoty i  naturalny. Dopuszczalny był sygnet. Symbole na nim nie  powinny być pogańskie.

          Sztuka kulinarna ucierpiała w tym okresie. Klemens potępiał „szatańską sztukę kucharzy”, którzy usiłują dogadzać podniebieniu, ze szkodą dla zdrowia. Kwestia wina była sporna. Wydaje się,  że dopuszczano picie wina na przyjęciach. Złote czy srebrne kielichy świadczyły o próżności. Czas zabaw był ograniczany. Perfumy i wieńce były zabronione. Kwiaty istnieją po to, aby układać z nich bukiety i wąchać je, a nie wkładać na głowę (Klemens). Obyczaje chrześcijańskie miały być zgodne z naturą.

          Nie akceptowane były łaźnie, widowiska i  sporty. Uważano miejsca te gdzie powstaje rozprzężenie, podczas którego ucztuje się i  upija. Do łaźni przychodzili mężczyźni i kobiety. Dla młodzieży sport był rozróżniany. Inny dla dziewcząt inny dla  chłopców. Dziewczętom zabraniano zapasy i biegi.

          Dozwolone było rybołówstwo jako sport. Nikt nie zastanawiał się, że kosztem zabawy (sportu) były żywe istnienia.

          Widowiska uważano za miejsca niemoralne, które rozniecają namiętności, w teatrze sprośność, a w cyrku okrucieństwo. Teatr jest parodią tego, co godne szacunku. Jak można tak żyć, gdy nadejście Pana jest blisko (Tertulian).

          Tertulian potępiał rozwody, poligamię, sztuczne poronienia. Przestrzegał przed małżeństwami z poganami.

          Chrześcijanie nie potępiali niewolnictwa, ale wskazywali na potrzebę poszanowania godności ludzkiej.

Religia Zachodu

          Apologeci II/III wieku wyznaczali kierunek rozwoju chrześcijańskiego. Dzieła Klemensa Aleksandryjskiego, Tertuliana, Orygenesa, Hipolita, Justyna stanowią źródło wiedzy. Każdy jednak był inny, inaczej odczytywał prawdę religijną i forsował własne spojrzenie na wiarę. Chrześcijaństwo praktycznie jest więc wytworem zamysłów i upodobań ludzkich. Prawda chrześcijańska ukryta została w przestrzeni wątpliwości, niedomówień, lub błędnego odczytania przekazu Jezusa Chrystusa. Wypaczenia jakie pojawiły się w doktrynie wiary najczęściej pochodziły z fanatyzmu religijnego. Np. Orygenes proponował inwigilację nowo  wstępujących do Kościoła. Hipolit podał wykaz zawodów, których kandydat na chrześcijanina  powinien się wyrzec, np. żołnierza lub nauczyciela literatury (!). Okres katechumenatu trwał 3 lata, o ile nie został skrócony. Na tym etapie widać, jak uciążliwa była droga do Kościoła.  Człowiek tak przeorany religijnie stawał się zdyscyplinowany i posłuszny[1].

          Uwarunkowania historyczne sprzyjały głoszonym poglądom. Błędne odczytanie słów Chrystusa o Jego rychłym powrocie (millenaryzm), krwawe prześladowania, przyczyniły się do ascezy. Najpierw była ona z własnej woli (na wzór umęczonego Chrystusa), a później została asceza narzucona przez jurysdykcję kościelną. Jurystyka religijna inaczej ujmowała czyny człowieka. Stosowano, jak w prawie, zakazy i nakazy. Religia Wschodu pozostawała na niwie duchowym. Niestety Zachód był silniejszy i wypierał ideały Wschodu.

          Sakrament chrztu jest najstarszą celebrą Kościoła. Stanowi on o przynależności do Kościoła, do wspólnoty chrześcijańskiej. Jest znakiem niewidzialnej łaski Boga. Wśród sakramentów ma najwyższą pozycję. Jak uczy katecheza, jest warunkiem zbawienia. Nie do końca jest to prawdą. Bóg nie jest małostkowy, lecz miłosierny. Pokazał to Łukasz w scenie z łotrami na krzyżu. Wystarczy słowo, aby się zbawić niezależnie od prowadzącego życia. Niebo należy do wszystkich ludzkich stworzeń.

          W III wieku grzech osobisty (ciężki) trzeba było wyznać kapłanowi. Były to zalążki spowiedzi konfesyjnej. W tym czasie  toczono spory o ciężar grzechu. Tertulian, Hipolit i Orygenes uważali, że grzesznika do pokuty można dopuszczać tylko raz. Większość biskupów uważała inaczej.  

         Rygoryzm religijny pozornie dyscyplinuje wiernych i przynosi korzyści. W rezultacie osłabia ducha wiary, zniechęca. Orygenes twierdził, że co prawda, zwiększa się ilość chrześcijan, ale poziom ich się obniżył. Podczas celebracji zauważano, że wierni byli pochłonięci ziemskimi sprawami. 


[1] Dzisiaj taki rygoryzm kościelny widać przy przygotowaniach do bierzmowania młodych, który zniechęca do wiary i do instytucji kościoła. Bierzmowanie zatraciło swoje powołanie pragnienia oświecenia. Stało się dla młodych upierdliwym obowiązkiem.

Tertulian

          Od połowy II wieku chrześcijanie rzymscy zaczynali mówić po łacinie. Powoli tłumaczono poszczególne listy apostolskie i części Biblii (List do Koryntian Klemensa Rzymskiego). W Afryce Północnej propagatorem łaciny był Tertulian (ok. 150–240). Kartagina stała się jej kolebką. Kultura grecka była jeszcze ciągle żywa.

          Tertulian urodził się w rodzinie pogańskiej. Przyjął chrzest jako człowiek dorosły. Był żonaty[1]

         Tertulian żywo angażował się w sprawy wiary. Stał się najgorliwszym apologetą. Był zwolennikiem chrześcijaństwa wojującego. Nie godził się na żadne układy z poganami. Jego opracowania są cennym źródłem teologii dogmatycznej.

          Tymczasem Kościół Rzymski (też w Kartaginie) był pełen troski o cały lud, nad którym miał pieczę. Tertuliam będąc w sporze z hierarchią Kościoła skierował  się w stronę montanistów, uważając, że reprezentują oni prawdziwe chrześcijaństwo. W 207 r. zerwał z Kościołem i w końcu do nich wstąpił. Od tej pory był zwolennikiem rygoryzmu moralnego. Kobietom zalecał chodzić z zasłoniętą twarzą. Uważał, że istnieją grzechy niewybaczalne (cudzołóstwo, zabójstwo i apostazje).

          Tertulian był prawnikiem i wprowadził do swojej literatury słownictwo jurystyczne. Będzie ono wyróżniać teologię zachodnią od wschodniej. Między tymi orientacjami stworzyła się przepaść. Bóg zachodni jest prawodawcą, sędzią. Grzech jest pogwałceniem prawa. Dobry uczynek zasługuje na nagrodę. W teologii wschodniej Bóg jest ukochanym Ojcem.

          Literatura łacińska zmieniała się, ożywiała. Powstała łacina kościelna, natomiast greka krzepła w naśladownictwie wzorów klasycznych.  Tertulian uważał, że dostęp do prawdy chrześcijańskiej osiągalny jest przez wiarę, a nie rozum. Twierdził, że zdarzenia takie jak śmierć Syna Boga, Jego zmartwychwstanie są pewne – bo niemożliwe. Być może dlatego przypisywano jemu niesłusznie słowa: wierzę, ponieważ to absurd (credo, quia absurdum).

           Tertulian, na podobieństwo wizji Pawła: Bo jeżeli będziecie żyli według ciała, czeka was śmierć. Jeżeli zaś przy pomocy Ducha uśmiercać będziecie popędy ciała – będziecie żyli (Rz 8,14)  uważał, że chrześcijanie są prowadzeni przez Ducha  Świętego, przez co mają wyższą naturę. Wyznawał poglądy millenarystyczne, zwalczał sektę walentynian.

           Poglądy Tertuliana były wzorem dla przyszłych fanatycznych wyznawców wiary. Im większy fanatyk, tym bardziej odbiega od prawdziwej nauki Chrystusa.


[1] Napisał bardzo osobisty traktat „Do żony” (Ad uxorem)

Ulotna nauka Jezusa

          Warto zdać sobie sprawę, że nie wszyscy biskupi Rzymu (papieże) byli teologami. Chcąc bronić doktryny wiary musieli wspierać się poglądami innych, apologetów, teologów, ale nie tylko. W III wieku było wiele głoszonych koncepcji ujęcia wiary jak walentynizm, montanizm, monarchianizm i inne. Papieże Zefiryn i Kalikst nie byli teologami. Szukając prawdy, narażali się na potępienia i podejrzenia heretyckie. Takim krytykiem papieży był Hipolit.

          Konflikty „na górze”, krytyka z zewnątrz pokazują, jak trudno było zbudować doktrynę wiary Kościoła Chrystusowego, bądź co bądź, pochodzenia boskiego, w wymiarze kościoła powszechnego. Dlaczego?

          Dostrzegam tu tajemnicę Jezusa i Jego zamysł. Jezus nie spisał swojej nauki, choć z pewnością był piśmienny. Działał słowem, które jest ulotne. Po czasie, słowa są podmieniane i zastępowane innymi. Z biegiem czasu wypacza się pierwotny sens wypowiedzi. Jezus z pewnością wiedział o takich procesach, a jednak zdecydował się na taki sposób ewangelizacji. Dlaczego?

          Wydaje się, że Jezus przewidział bardzo długi czas rozpoznania Jego nauki. Nauka Jego jest ciągłym procesem przemyśleń. Gdyby wszystko stało się od razu jasne, zatraciłby się kontemplacyjny charakter wiary. O ironio. Niepewność i wątpliwości  stały się motorem ciągłego poszukiwania. Widać Bogu nie zależy, aby człowiek przychodził do Niego bardzo dobrze wyszkolony, oświecony, z bogatą wiedzą i zasługami naukowymi. Bóg pochwala tych stale poszukujących, zagubionych, niepewnych, błądzących. Dlaczego? Bo tacy ludzie nabierają szlifu wiary, są przeorani, doświadczeni przez los, mają za sobą upadki i wzloty. Prawdziwa mądrość, to nie rozpoznanie wszystkich prawd przyrody, których Stwórcą jest Bóg, ale poznanie Miłości. Kto potrafi kochać ten zasługuje na miano Ecce homo (J 19,5). Tak został przedstawiony Jezus ludowi żydowskiemu przez Poncjusza Piłata. Pośród wielu, wyróżnił tego Jedynego, który pokazał nam na czym polega miłowanie.

          Oczywiście można zgłębić tajniki wiary szybciej, ale jak pokazuje praktyka, niewielu się wgłębia w jej arkana. Testy czynione na ulicy pokazują najczęściej, że ludzie, owszem, słyszeli o tym i tamtym, ale nie bardzo ich wiedza trzyma się całości. Wiedza katolików nie jest spójna, chronologicznie rozchwiana. Dlaczego? Bo podświadomie odrzucają to, co uważają za nierealne, mitologiczne. W rozumie pojawia się instynktowny mechanizm odrzucający bzdury. W konsekwencji szkoda czasu, aby się w nie wgłębiać.

          Wierni Kościoła chrześcijańskiego powinni więcej czasu poświęcać rozmyślaniu, nauce, zgłębiania wiedzy, modlitwie. Problem w tym, że nie ma do tego odpowiedniej literatury i zachęty. Ktoś powie, że księgarnie zawalone są książkami nabożnymi. Właśnie nabożnymi, pełne ezoterycznych opowieści, budzące podziw niezwykłych wydarzeń, cudów, działania szatana i karach bożych. To nie jest dobra literatura. Omamia i fałszuje prawdziwe przesłania Jezusa. Akcentuje nie to, co jest ważne w Jego nauce. Katolik czytając i rozmyślając musi się zmieniać. Życie ludzkie powinno być procesem duchowym, a nie czasem gromadzenia zasobów materialnych. Materia, jak wspominałem, jest ułudą rzeczywistości. To co się liczy dotyczy ducha.

Hipolit i Kalikst

          Hipolit i Kalikst to dwie postacie historyczne uznane przez Kościół za święte. Każdy był inną osobowością. Wzajemnie się zwalczali. Czy można uznać za święte osoby,  które były dla siebie nieżyczliwe? Widać, że można.

          Kalikst, człowiek sprytny, za młodu nie do końca uczciwy, malwersant finansowy. Swoje zdolności wykorzystał dla dobra Kościoła. Swoimi operacjami finansowymi wzbogacił Kościół. Miał swoją teologię i nią się kierował. Zwalczał Sabeliusza za jego poglądy monarchianistyczne. Jednocześnie był pobłażliwy dla zwykłych śmiertelników. Dla niego warunkiem powrotu na łono Kościoła było wyparcie się grzechów. Nie patrzył na wagę grzechów, ale na intencje i skruchę. To niezwykły dar jego wrażliwej duszy. Postępował na podobieństwo Jezusa Chrystusa. Jego cnoty nie przeszkadzały mu w operacjach finansowych. To sztuka, w której wygrywa sprytniejszy i ten kto ma odpowiednią wiedzę. Zaznaczony niewolnictwem, były więzień, znał gorycz poniżenia. Jego dusza była  szlifowana potrzebą dobra, życzliwością dla innych.  On kochał ludzi. Poznał największe przesłanie Jezusa Chrystusa – kochać bliźniego.

          Hipolit był człowiekiem wykształconym, oddany nauce Kościoła. Był rygorystą i moralistą. Zło nazywał złem. Zwalczał przeciwników Kościoła  i heretyków. Miał jednak w sobie pychę człowieka, który uważa się za lepszego od innych. Nie miał w sobie tolerancji. Nie potrafił rozeznać prawdziwej nauki Chrystusa. Człowiek bezdusznej teologii. Jego dzieła były teologicznie poprawne na owe czasy. Został Ojcem Kościoła. Zasługi miał znaczne. Kościół docenił jego prace. W końcu zwalczył własną pychę, zrzekł się nienależnego mu pontyfikatu. Pojednał się Bogiem i umarł jak męczennik.

          Dwie postacie o znacznym dorobku. Do Boga nie poszli z pustymi rękoma. Obaj byli aktywni, walczący. Tacy podobają się Bogu. Każdy czynił to, co umiał najlepiej. Czy można ich zasługi położyć na tacy i zmierzyć ich wartość? Każdy będzie ich oceniać inaczej. Każdy jest inaczej wrażliwy na różne aspekty życia. Bóg pozostawił ludziom swobodę realizacji siebie. Na to mają całe życie. Liczy się finis coronat opus (koniec wieńczy dzieło).

          Jeżeli człowiek ma świadomość grzechu, choćby najbardziej wstrętnego, to póki żyje, może go pokonać i wrócić na łono łaski. Kościół w historii swojej dał wiele przykładów tolerancji i miłosierdzia dla błądzących. Niezależnie, że sam jest grzeszny, przekazuje prawdziwą naukę Jezusa.