Papieże w Awinionie

         W XIV wieku w Italii była niespokojna sytuacja. Na skutek najazdu Henryka VII na Italię, antypapieskich wystąpień w samym Rzymie, wrogiego stanowiska cesarstwa i Italii wobec papiestwa,   potrzeby francuskiego poparcia i pomocy, doszło do niedogodnego uzależnienia się papiestwa od Francji. Od roku 1309 papiestwo (Klemens V, 1305–1314) przeniosło się do Awinionu. Wraz w przeprowadzką przeniesiono hańbiący nepotyzm kolejnych papieży. Klemens V obdarzył godnością kardynalską pięciu bliskim krewnym i powołał wiele biskupów spośród członków rodziny. Sam zdobył tiarę, uciekając się do przekupstwa. Za jego pontyfikatu korupcja, handel godnościami kapłańskimi i symonia były na porządku dziennym.

          Po śmierci Klemensa V wielu kardynałów włoskich chciało powrotu do Rzymu. Przez intrygi, siły wojska Filipa V wybrano papieża Jana XXII, który postanowił zamieszkać w Awinionie. Tym samym popierał politykę króla Francji. Uprawnienia papieża poddane zostały krytyce. Rozpoczęła się kolejna dyskusja nad rozdziałem państwa od Kościoła. Jan XXII potępiał te tendencje, ale był silnie uzależniony od króla i brakowało mu argumentów.

          Następcą Jana XXII został Benedykt XII. Chciał powrócić do Rzymu, ale Filip VI stanął mu na przeszkodzie. Zmuszony do pozostania w Awinionie rozpoczął budowę pałacu. W przeciwieństwie do swych poprzedników rezydujących W Awinionie, nie zaniedbywał Rzymu, finansując prace budowlane na Lateranie i w Bazylice Świętego Piotra.

          Awinion stał się jednym z największych ośrodków finansowych Europy i wszystkie ważniejsze banki uważały za swój obowiązek mieć tam swoje przedstawicielstwo.

          Kolejny papież Klemens VI (1342–1352) był świetnym teologiem, ale jeszcze bardziej zręcznym politykiem.  Powróciły najpiękniejsze czasy nepotyzmu. Powrócił również zbytkowny styl życia. Na to potrzebne były pieniądze. Oprócz podatków, najbardziej lukratywny okazał się handel odpustami. Papież postanowił powtarzać obchody Roku Świętego co pięćdziesiąt lat, a nie co sto lat. Do dwóch bazylik, które trzeba było odwiedzić, by zyskać odpust całkowity, dołączył jeszcze bazylikę Świętego Jana, co oznaczało nowe źródło dochodów. Papież Klemens VI był niesłychanie rozrzutny. Pogrążył Kościół w tarapatach finansowych

          Nowy papież Innocenty VI położył kres nadużyciom poprzednika. Pozbawił też kardynałów przywilejów, które nabyli poprzednio. Odsunięcie ich pozwoliło mu na powrót do nepotyzmu. Papież pragnął powrotu do Rzymu i zachować władzę świecką. Zgodę na to musiał wydać Rzym, który nie palił się do tego. W powrocie papieża chciał pomóc cesarz Karol IV, ale Innocenty IV czuł się coraz słabszy. W 1362 zabrała go śmierć.

          Urban V (1362–1370) chciał wrócić do Rzymu, zwłaszcza, że gwiazda Filipa V mocno przygasła za czasów wojny stuletniej. Wyruszył do Rzymu w 1367 roku. Kiedy przybył, zobaczył  Wieczne Miasto jako zrujnowaną mieścinę, ograbione kościoły, spalone pałace i osmoloną rezydencję na Lateranie. Papież zmuszony był żyć w takiej rzeczywistości. Zajął się organizowaniem życia i odbudową kościołów i pałacu Laterańskiego. Brygida Szwedzka, która wiodła żebraczy żywot w Rzymie miała wizje. Przepowiedziała papieżowi rychłą śmierć jak opuści Rzym. Papież był głuchy na przepowiednię i groźbę i powrócił do Awinionu.  Po kilku dniach przepowiednia Brygidy spełniła się.

          Papież Grzegorz XI (1370–1378) za silną namową zakonnicy Katarzyny ze Sienny, po siedmiu latach pontyfikatu, powrócił do Rzymu. Zakończył się siedemdziesięcioletni okres wygnania. Włosi jednak nie ułatwiali mu powrotu, bo dla nich była to już obca władza, która chce sięgnąć po ich dobra. Papież wspierał się wojskiem bretońskim. Ich brutalność podsycała nienawiść do papieża. Papież miał w zamiarze powrót do Awinionu, ale śmierć przeszkodziła mu w spełnieniu tego pomysłu. Na łożu śmierci papież miał żal, że dał się nakłonić Katarzynie do powrotu do Rzymu.

Żydzi

         Żydzi są narodem specyficznym. Mają swoje słabości, zwyczaje. Dla mnie najważniejsze, że są ludźmi, jak każdy z nas. Kościół chrześcijański  wziął z religii judaistycznej całą bazę objawieniową. Przez incydent faryzejski zostali Żydzi oskarżeni całościowo. Nie do końca słusznie ponieśli skutki Odkupieńcze. Początkowo byli traktowani tolerancyjnie. Mieli wielki dar przetrwania. Trudzili się przeważnie handlem. Ich religia zawisła na nieznany czas w oczekiwaniu na przyjście mesjasza. W VII wieku głównym terenem prześladowań Żydów była wizygocka Hiszpania. Było tam ich wielu zamożnych. Budziło to, jak zwykle się zdarza, zawiść i wrogość. Na kilku synodach w Toledo, gdzie większe znaczenie miały osoby świeckie (królewskie) uchwalano środki represji w celu zmuszenia Żydów do wyparcia się swej wiary i przyjęcie chrztu lub do opuszczenia kraju. Odepchnięci Żydzi byli popychani w objęcia wrogów chrześcijan jakimi  byli muzułmanie i Arabowie. Kultura i żydowski geniusz osiągnął w średniowieczu wielkie znaczenie. Pojawili się poeci, uczeni i filozofowie; wśród nich Salomon ibn Ganriol (Avicebron, 1021–1070), sto lat później Mojżesz ben Majmon Majmonides, 1135–1204), którzy to wywarli duży wpływ na chrześcijańskich filozofów i teologów XIII wieku.  Początkowo dochodziło do szykan i prześladowań, zrazu spontanicznych, później powszechnych.

          W XIII wieku wskutek przymusowego nawracania ich na chrześcijaństwo  lub wypędzenia Żydów, znikli z Lombardii i Galii. Prawo kościelne i cywilne dyskryminowało Żydów i zabraniało małżeństw między Żydami a chrześcijanami. Żydzi nie mieli praw do sprawowania urzędów publicznych, mimo, że niejednokrotnie korzystali z ich zdolności do operacji finansowych i handlowych. Ciekawe, że prześladowania Żydów były poddawane krytyce przez światłych chrześcijan. Wszystkie akty gwałtów, zabójstw i masakry były dziełem tłumów i ludu. Mimo  prześladowań,  stale rośli w liczbę i było ich wszędzie pełno. W czasie inkwizycji oskarżano Żydów o krzyżowanie dzieci, profanowanie Eucharystii. Sobór Laterański III (1179) zabronił Żydom zatrudniania chrześcijańskich służących, chrześcijanom mieszkać wśród Żydów. Sobór Laterański IV (1215) nakazał nosić Żydom wyróżniających ich znak, który przyjął formę kawałka żółtego lub czerwonego materiału czy kapelusza o określonym kolorze. Ten apartheid przyczynił się do powstania systemu gett w większych miastach europejskich.  Artyści w scenach religijnych mieli tendencje do przedstawiania Żydów sugerując ich winę w ukrzyżowanie Jezusa.

          W sumie Żydom żyło się różnie. Żydzi byli specami od lichwy. To budziło niesmak i niepokoje. Szukano ewangelicznego prawa przeciw lichwie. Rezultaty były nikłe.  Sobór nicejski zabronił duchownym w ogóle lichwy. Rozwój gospodarczy, kapitał, kredyty, pożyczki, ubezpieczenia narzucały własne prawa. Lichwa żydowska była wypierana przez lichwę świecką. Kościół w zasadzie poddał się przed prawami ekonomicznymi, które istnieją niezależnie, jak prawa przyrody.

Dwie prawdy w tym przesłanie

          Teolodzy nie chcą podejmować ze mną dyskusji. Do tej pory też nie usłyszałem żadnego merytorycznego zarzutu do moich prac. Dlaczego? Trudno jest dyskutować z faktami, którymi często posługuję się. Nie znaczy jednak, że Kościół nie ma racji. Kościół po części posługuje się prawdami historycznymi, a po części prawdami wynikającymi z legend. Czy legendy mogą przekazywać prawdy?  Co do historiografii, faktografii raczej nie, ale legendy przenoszą przesłania. One często są ideami o najwyższych wartościach humanistycznych, kulturowych i teologicznych. Kościół nie może mieć obaw, bo orężem jego są te dwie prawdy. Dziwię się więc, że Kościół nie podejmuje trudów dialogu, przecież już na wstępie, a priori jest na pozycji zwycięscy. Ja zajmuję się działką racjonalną. Nie znaczy, że nie doceniam wszelakim pięknych obrazów biblijnych, czy ewangelicznych. Dla nich pozostawiłem wszelaki kult chrześcijański. Nie rezygnuję z modlitw np. do anioła stróża, choć wiem, że anioły ontologicznie nie istnieją. Śpiewam: Bóg się rodzi, choć uznaję wywyższenie Jezusa dopiero po śmierci krzyża. Uwielbiam modlitwy Maryjne, choć wiem, że była Ona jedną z nas. Różaniec jest perłą modlitewną, nośnikiem moich uczuć do Stwórcy. Nie ważne, że opiera się obrazach teologicznych, jak np. Wniebowzięcie, Niepokalane poczęcie, Zwiastowanie itp.

          Wiara jest przeżywaniem Boga, trwaniem przed Jego majestatem, czyste uwielbienie i podziw dla doskonałości i nieskończoności. Odkryte już prawdy z wiecznymi wątpliwościami. Niemożliwość poznania pełnej prawdy, a zarazem ich ciekawość. Ciągła nadzieja, że uda się pokonać kolejny próg niewiedzy. W modlitwach wyraża się pragnienie wynikające z dwóch prawd. Znane już prawdy i przesłania są koniem pociągowym w dążeniu do Boga.

          Boże, jak mądrze to uczyniłeś. Stale dajesz człowiekowi bodźce do szukania Ciebie. Ja jedynie stworzenie dostrzegam Twoją mądrość. Nawet to, że nie spełniasz wszystkich ludzkich życzeń jest mądrością stworzenia i kierowania światem. Stale jestem pod wrażeniem Twojej inteligencji, osobowości, taktu, dobra, szlachetności i miłości. Nie potrafię do końca wyrazić Tobie co czuję. Wiem, że Ty o tym wiesz.

Kim jest Duch Święty

          Niedawno postawiono mi zarzut: Nigdy nie zawołał Pan do Ducha Świętego; Dodatkowo [podczas modlitwy] poproszę, aby przelano ze mnie dar łaski wiary na Pana.

         Istotnie, gdy czyta się moje opracowania można zauważyć, że dyskretnie unikam pojęcia Ducha Świętego. Dlaczego? Prawda jest taka, że nie jestem przeciwny temu pojęciu, ale unikam jego personalizacji. Na ogół chrześcijanie przyjmują Go dosłownie, osobowo, tak jak by to była Istota istniejąca własnym istnieniem. Dla mnie jest to pojęcie dynamiczne obrazujące boskie działanie, figura literacka. Nadawanie jej osobowości jest przykładem mitologizowania. Niestety to zjawiska w kulturze chrześcijańskiej jest nagminne. Posłużę się usłyszaną wypowiedzią: Duch Święty nigdy nie rozmawiał z Jezusem.  I słusznie, chyba, że ujmie się to tak: Jezus w duchu swoim rozmawiał sam ze sobą.

          Ponieważ wiara w osobowego Ducha Świętego w społeczeństwie jest bardzo silna (wręcz fanatyczna), powoduje u mnie odruch sprzeciwu, dlatego unikam tego pojęcia.

          Bardzo podobnie jest utożsamianie Boga z cesarzem, władcą. Popularne funkcjonują zwroty: Pan Cię ukarze; Bój się Boga; Pan Bóg na to nie pozwoli itp. Tymczasem walą się kościoły od bomb, kapłani angażują się w  nieczystości, święci umierają żywcem pogrzebani, niezawinione dzieci rodzą się  kalekie, inkwizycje pochłonęły tysiące wspaniałych synów. Gdyby Bóg był naprawdę cesarzem czy władcą, takie pretensje byłyby zasadne, ale Bóg jest zupełnie inną Istotą. Wielokrotnie powtarzam, że Bóg tak stworzył zasady świata, że sam nie może bezpośrednio angażować się w sprawy fizykalne. On sam podtrzymuje świat w jego istnieniu, reszta jest dana w depozyt ewolucji, praw przyrody i człowieka. On to postawił człowieka na tronie tego świata. Nakazał, czyńcie sobie ziemię poddaną: Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną (Rdz 1,28). On sam zajął miejsce sumienia, moralności obrońcy dobra i miłości. Jego działanie ogranicza się do pomocy duchowej. Jeżeli podejmuje decyzję pomocy fizykalnej, czyni to rzadko i bardzo dyskretnie. Swoim działaniem nie może w niczym determinować innych.

          Łaska wiary, to zdolność człowieka do akceptacji istnienia Boga. Tej łaski nie posiada (lub jest zniekształcona) jedynie człowiek z chorym umysłem. Łaska ta dana jest więc każdemu. To od człowieka zależy, czy zrobi z niej użytek. Modlitwa o łaskę wiary nie zaszkodzi, ale Bóg rozdziela sprawiedliwie swoje dary (poza wyjątkami losowymi) wszystkim jednakowo (co innego z talentami).

          Aby wierzyć, trzeba wiedzieć w co się wierzy. Wiara przyjęta bez rozeznania zdroworozsądkowego narażona jest na infantylność, mitologizm, fanatyzm. Przykładem są ostatni obrońcy krzyża. Potrafią ranić innych, broniąc jedynie sakramentalia. Widać tu przegięcia ideałów, inne stawianie akcentów, a przecież Prawda jest inna. Nie o to chodzi.

 

Joachim z Fiore

          Joachim z Fiore (1130/1135–1190/1202) był heretykiem, ale zupełnie innego typu niż w ruchu ówczesnym. Około 1150 roku wysłany został przez Wiliama I do Konstantynopola, gdzie porzucił służbę królewską i udał się do Ziemi Świętej. Tu podczas wędrówek po pustyniach Palestyny miał otrzymać specjalne powołanie. Po tym przeżyciu spędził wielkopostny okres na górze Tabor wśród medytacji i modlitw, a podczas wigilii otrzymał „pełnię wiedzy”. Po powrocie do Kalabrii został wędrującym kaznodzieją, następnie cystersem, benedyktynem i ponownie cystersem, a w 1177 r. został opatem klasztoru Corazzo. W 1189 założył własny klasztor San Giovanni in Fiore koło Cosenzy, co nie zostało przyjęte przychylnie przez inne działające w Kalabrii klasztory, zwłaszcza przez pobliski klasztor prawosławny. Pozostał już w nim do końca życia.

          Joachim cieszył się charyzmą, i uchodził za proroka. Podczas obrad kapituły generalnej zakonu cysterskiego w 1192 został uznany za “uciekiniera” (fugitivus) z zakonu, jednak nadal cieszył się poparciem możnych. 21 października 1194 i 6 marca 1195 jego klasztor został obdarowany przez cesarza Henryka VI. Dwa lata później, 25 sierpnia 1196, otrzymał prawdopodobnie kolejny przywilej od papieża Celestyna III, choć autentyczność tego przywileju nie jest pewna. W styczniu 1198 Joachim i jego klasztor otrzymali kolejne przywileje od cesarzowej Konstancji, wdowy po Henryku VI.

          Pod koniec życia napisał pismo w którym zaatakował teologię trynitarną Piotra Lombarda, uważając go heretyka. Teologia Piotra Lombarda zakładała czworakie bóstwo trzech osób i ich boskość. Joachim zapewniając o swej ortodoksji  w gruncie rzeczy zaprzeczał rzeczywistej jedności trzech osób. W istocie sprowadzał je do trzech aspektów tej samej osoby Wg soboru Laterańskiego był on heretykiem.  Joachim zmarł przed soborem w opinii świętości. Wszelkie swoje prace pozostawił do opinii Kościoła. Nigdy nie został potępiony, ani nie potępiono jego dzieł.   

          Jego  dzieła ujawniają koncepcję stopniowej ewolucji od jednej epoki  do drugiej i stałego postępu w rozumieniu boskiego posłannictwa. Uznawał w tym proces historyczny. Zaproponował trójpodział dziejów świata. Jego  proroctwa były na tyle atrakcyjne, że stały się przedmiotem dyskusji wśród braci mniejszych (zakonu franciszkanów). Joachim prorokował nową epokę  zrozumienia posłannictwa Ewangelii i nowego  przywódcę podobnego do Chrystusa. Rokiem przełomowym miał być 1260. Po tym roku powrócono do proroctw Joachima. Jego nauka przyczyniła się do powstania wielu sekt w XIII wieku, a także w pewnym stopniu wpłynęła na rozłam w łonie zakonu franciszkanów. Jego zwolenników nazywano joachimitami. W nim upatrywano głoszonego przez niego nowego przywódcę. Poszczególne wątki jego systemu były potępiane na soborach i synodach XIII wieku. Wśród jego dzieł wyróżnia się trylogia, przypisano mu też wiele dzieł, których nigdy nie napisał, w tym komentarz do Księgi Jeremiasza. Zainteresowanie Joachimem ponownie wzrosło w epoce renesansu, którego przedstawiciele widzieli w nim swego prekursora.

          Trójpodział dziejów świata Joachima przyjęty został przez humanistów, którzy biorąc pod uwagę rozwój kultury i literatury w języku łacińskim wprowadzili podział na starożytność, średniowiecze i nowożytność.

           Postać i idee Joachima de Fiore są przez wielu autorów traktowane jako istotny moment w rozwoju zachodniej umysłowości i cywilizacji. Zburzył  on dualistyczny obraz świata narzucony przez Augustyna. Uznano go za myśliciela pokroju Hegla. Norman Cohn, historyk, nazwał go wynalazcą najbardziej wpływowego typu profetyzmu, jaki był w Europie do pojawienia się marksizmu. Z kolei Eric Voegelin odnajduje u Joachima de Fiore zalążki późniejszego rozkładu cywilizacji zachodniej, źródła nowoczesności i takich nurtów jak nazizm czy komunizm.

Watykan nie chce francuskiego ambasadora bo jest gejem

          Kto jak kto, ale to Kościół powinien dawać świadectwo prawdzie. Gej to człowiek, którego natura ukierunkowała upodobania seksualne do tej samej płci. Okazuje się, że o naszej płciowości decydują najpierw hormony, a potem organy. Cała wiedza i poczucie płci umiejscowione jest w ludzkim mózgu. Na bazie tej skromnej wiedzy można posiąść świadomość rzeczy. Człowieka o skłonnościach homoseksualnych nie można szufladkować jako osobnika, którego spotkało nieszczęście. Homoseksualista nie odczuwa winy. Gdyby nie presja otoczenia, czułby się jak każdy zwykły heteroseksualista. Homoseksualista funkcjonuje na co dzień, jak każdy inny. Kto potrafi wyciszyć swój pociąg seksualny może przeżyć całe życie nie dając żadnego sygnału o swojej orientacji. Trudniej jest, gdy natura dopomina się swoich potrzeb. Wszystko zależy, czy zachowanie homoseksualisty jest publiczne. Jeżeli tak, to musi się liczyć z nietolerancją jaka panuje w społeczeństwie. W tym wypadku to społeczeństwo jest chore, a skutki tego ponosi homoseksualista. On, będąc osaczony nieprzychylnością ludzką odczuwa krzywdę. Rodzi się w nim pytanie, dlaczego jest napiętnowany, skoro odczuwa podobne znaki seksualności jak każdy inny.

          Historia nie raz pokazała, jak budzą się niezdrowe emocje do „innych”. Odczuli to i odczuwają Żydzi, innowiercy, ateiści, leworęczni, za wysocy, karły i inni. Natura czasem płata figle. Bóg przypisał ludziom losowość zdarzeń. To cena ludzkiej wolności. Opatrzność Boga jest ograniczona do sfery ducha, rzadko do sfery ciała i zdarzeń materialnych. Trzeba przyjąć z pokorą stan rzeczy, bo nie wszystko zależy od człowieka. Wszyscy ludzie są dziećmi Boga.  Kościół powinien wykazać się miłością Chrystusową. Powinien zażegnywać ogniska zapalne, dawać przykłady jak należy postępować.

          Laurent Stefanini został wydelegowany na stanowisko ambasadora już 5 stycznia, jednak Watykan nie chce zaakceptować przedstawiciela Francji. Jak piszą włoskie i francuskie media, 55-letni Stefanini ma wszelkie predyspozycje, by pełnić funkcję ambasadora w Stolicy Apostolskiej. Jest praktykującym katolikiem i doświadczonym dyplomatą, pełnił funkcję szefa protokołu rządu Francois Hollande’a. Opisywany jest jako osoba wyjątkowej kultury, ma też ponoć liczne kontakty z kościelnymi hierarchami. Jego kandydaturę na ambasadora poparł arcybiskup paryski, kardynał André Vingt-Trois. Jedynym problemem jest, zdaje się, jego orientacja seksualna.

          Watykan już od ponad trzech miesięcy nie potwierdził, że uznaje Stefaniniego za oficjalnego przedstawiciela Francji na swoim terytorium. „Vatican Insider” podał niepotwierdzoną ani przez samego zainteresowanego, ani przez Stolicę Apostolską informację, według której nuncjusz papieski we Francji, arcybiskup Luigi Ventura, miał namawiać Stefaniniego do rezygnacji ze stanowiska. Stefanini miał się nie zgodzić, twierdząc, że to rząd Francji obsadza ambasadorów i on nie ma kompetencji, żeby zmieniać jego decyzje.

          Watykanowi kilkukrotnie zdarzało się odrzucać kandydatów na ambasadorów z innych krajów. W 2009 roku odtrącono dwóch potencjalnych dyplomatów ze Stanów Zjednoczonych za popieranie prawa do aborcji, w ciągu ostatnich 10 lat z odmową spotkał się także niedoszły przedstawiciel Argentyny – rozwodnik, żyjący w związku nieformalnym oraz Francji – również otwarty gej, który zawarł związek partnerski. Jednak w tych przypadkach kandydaci byli przedstawiani Watykanowi przed oficjalnym wydelegowaniem na stanowisko.

          Sprawa Stefaniniego pokazuje po raz kolejny, że głosy o rzekomej postępowości papieża Franciszka, jakie pojawiły się po niektórych jego wypowiedziach z początku pontyfikatu, były mocno na wyrost. W 2013 r. Bergoglio w wywiadzie pytał, kim jest, aby oceniać gejów i lesbijki, co wywołało falę krytyki wśród konserwatystów, a wielu dało nadzieję na zmianę stanowiska Kościoła wobec osób nieheteroseksualnych (onet.pl).

Inkwizycja

          W Europie XI–XIII pojawiło się wiele ruchów heretyckich. Kara śmierci za głoszenie herezji pojawiła się w dekrecie Piotra Aragońskiego z 1197 r., ale już w XI wieku kilku heretyków zostało spalonych. Źle poinformowany papież Innocenty  III wyraził zgodę na masakrę albigensów.

          Ponieważ herezja nadal się szerzyła, w celu zlikwidowania tego  niebezpieczeństwa papiestwo w XIII wieku zorganizowało inkwizycję[1]. Biskupi mieli  obowiązek wykrywania i karania herezji. Zdemaskowany heretyk oddawany był władzom świeckim w celu ukarania. Podobnie jak Żydzi sami nie ukrzyżowali Jezusa, jedynie posłużyli się do zbrodni władzą rzymską.  Sobór Laterański IV, cesarz Fryderyk II w 1220 roku, a król Ludwik VIII w 1226 roku uznali obowiązek biskupów do wykrywania i sądzenia heretyków, a także zobowiązanie władzy świeckiej do wymierzania odpowiedniej kary. Rodzaj kary jak np. spalenie na stosie został określony przez cesarza w 1224 r. W praktyce stosowano ją już w wcześniej w Aragonii i Langwedocji. Papież Honoriusz III akceptował ją w cesarskiej Italii. Papież Grzegorz IX włączył prawodawstwo cesarskie do prawa kanonicznego (1231) ze wszystkim szczegółami stosowania kary. Za przykładem poszły inne miasta w innych krajach (Niemcy, Francja, Italia, Niderlandy, płn. Hiszpania). W północnej Francji dominikanin Robert le Bougre, nawrócony z kataryzmu, zdobył sobie sławę człowieka, którego imię budziło lęk i nienawiść. Inkwizycja popierana przez papieży, biskupów i dominikanów powoli wykorzeniła kataryzm. Inkwizycja stosowała nieludzkie metody w badaniach podejrzanych (tortury). Trzeba było udowadniać swoją niewinność.

          Dla ogółu chrześcijaństwa, ilość inkwizycji była informacją o istnieniu w ich gronie dysydentów, którzy aktywnie rozpowszechniali nauki i praktyki naśladujące najświętsze obrządki chrześcijańskie, a jednocześnie odrzucali wiarę chrześcijańska. Mimo nieludzkich metod, ludzie bali (ksenofobia – czyli strach przed obcymi) się innowierców i heretyków, tak więc wyrażali aprobatę na tę nikczemność Kościoła i władz świeckich.

          Wiek XII i XIII to intensywne działanie inkwizycji. Zbiegło się to z prawem rzymskim w którym nakładano najsurowsze kary dla manichejczyków. W ten sposób zanikało poczucie humanitaryzmu i naturalnej sprawiedliwości.  Człowiek nie ochrzczony nie miał żadnych praw. Dziwne, że w życiu  prywatnym najwięksi inkwizytorzy byli zarówno sprawiedliwi, jak i humanitarni. Podobnie jak najwięksi zbrodniarze hitlerowcy prowadzili bogobojne życie rodzinne.


[1] M. Dawid Knowles, Dimitri Obolensky, Historia Kościoła, PAX, Warszawa 1988, tom II, s.286

Katarzy i inni

          W Europie XI–XIII wieku pojawił się bunt przeciw bogatym, symoniackiemu kleru, arystokratycznemu episkopatu, grup monastycznych i kapitulnych. Przywódcami  byli ludzie z ludu, którzy przypisywali sobie niekiedy boskie siły. Domagali się od kleru powrotu do apostolskiego ubóstwa. W południowej Francji i północnych Włoch pojawili się katarzy głoszący i praktykującego zasadę dobrowolnego ubóstwa, nieuznający składania przysiąg, służby w wojsku, oddawania czci krzyżowi i idei czyśćca. Byli zwalczani przez papiestwo (krucjaty, inkwizycje) jako herezja, które doprowadziło do ich zniszczenia. Katarzy wywodzili się najprawdopodobniej od bogomiłów i od paulicjan – dwóch sekt typu manichejskiego. Ruch katarski w XII i XIII wieku wywierał wpływ i przyciągał do siebie ludzi wszystkich stanów. Autorytet duchowy tego ruchu wzrósł na gruncie krytyki zaangażowania papiestwa w politykę oraz braku wykształcenia wśród niższego duchowieństwa. Wierni byli przyciągani do tego ruchu dzięki postawie tak zwanych doskonałych, pełniących funkcje duchownych i nauczycieli katarskich, którzy żyli skromnie (później często w ukryciu), przestrzegając ścisłych postów i prowadząc ożywioną działalność misyjną. Szeregowi adepci nie byli zmuszani do podobnych wyrzeczeń, a mogli liczyć na duchowe pocieszenie (consolamentum), będące warunkiem zbawienia w obliczu śmierci. Do katarów przyłączali się mnisi, a nawet biskupi. Sekta katarów stawała się coraz większym rywalem katolicyzmu. Kościół katolicki uważali za zdeformowany płód.  Małżeństwo było złem, a kobietę za gorszą część stworzenia niż mężczyznę. Kataryzm dawał ludziom poczucie życia wspólnotowego i wzajemnego wsparcia, którego nie mogli znaleźć w ówczesnym społeczeństwie katolickim. Kościół katarów składał się z dwóch klas: małej i dużej. Z małej wywodziła się hierarchia czystych (doskonałych) oraz kaznodzieje. Byli oni wyświęcani przez sakrament (consolament) inicjacji po przejściu surowej próby. Sakrament ten nakładał surowy tryb życia, post, czystość. Zabronione były walki i przysięgi. Odrzucenie dóbr materialnych prowadziło  niekiedy do samobójstw np. przez głodowanie.

          Ciekawe, że surowe zasady życia nie odstraszały i nie były przeszkodą dla ówczesnych zwolenników katarów. Ważna była wspólnota wyznaniowa i wspólny cel. Tego typu zjawiska występują do dzisiaj w sektach, a nawet i w Kościele katolickim. Wspólne zaangażowanie, poczucie wspólnoty odłącza rozum. Pęd socjologiczny – wszyscy idziemy w tym samym kierunku. Dlaczego? Na to pytanie zwykle nie ma odpowiedzi. Idziemy, bo inni idą.

          Podobnych ruchów było wiele. Np. homiliaci (pokorni), waldensi, albigensi. Początkowo dyskutowano z nimi, potem perswazje zamieniono na przymus, świecki i kościelny. Na synodzie w Tours w 1163 uchwalono procedury zwalczania heretyków. Heretycy byli oddawani władzom świeckim, którzy miały wtrącać do więzienia i konfiskować ich własność.

Nominalizm

          Według najnowszych badań w XIV i XV stuleciu w chrześcijańskiej Europie miały miejsce zarówno kryzysy, jak i reformy. Na pewno pojawił się kryzys wzrostu zachodniego chrześcijaństwa. Średniowiecze zakończyło się klęską świata feudalnego we Francji, Hiszpanii, Anglii. Szło to jednak w parze z rozwojem takich krajów, jak Niderlandy czy północne Włochy. Wielkie miasta flamandzkie podupadły, ale północnowłoskie: Wenecja, Florencja, Mediolan, Genua, nie straciły nic ze swego znaczenia. Do krajów, które ewoluowały zaliczyć można Polskę, Węgry, Czechy, które były pod wpływem Zachodu. Serbia, Bułgaria i księstwa rumuńskie znajdowały się pod wpływem Bizancjum. Obszary ruskie też były pod wpływem bizantyjskim, ale stanowiły odrębność   w XIV w. Na gruzach panowania mongolskiego uformowały się takie państwa jak: litewskie oraz moskiewskie.

          Scholastyka zaczęła słabnąć i tracić swoją żywotność. Formalność zdominowała scholastykę i stała się uciążliwa (skostniała). Słowo scholastyka zmieniła znaczenie na pejoratywną i stała się synonimem werbalizmu i abstrakcyjnego, oderwanego od życia dogmatu. Na wzrastającej krytyce kostniejącej scholastyki rodziły się nowe koncepcji teologiczne.

          Boecjusz (480–520) tłumacząc na łacinę Isagogę Porfiriusza, przekazał uczonym średniowiecznym problem uniwersaliów w sformułowaniu, które stało się klasyczne. We wstępie do Isagogi Porfiriusz sformułował 3 pytania: czy rodzaje i gatunki istnieją w rzeczywistości, czy tylko w myśli? jeśli istnieją w rzeczywistości, to czy są cielesne, czy niecielesne? jeśli są niecielesne, czy istnieją w rzeczach zmysłowych, czy oddzielnie? Porfiriusz nie odpowiedział na te pytania – stały się one wyzwaniem dla późniejszych uczonych.

 

Nominalizm pojęciowy – pogląd filozoficzny w średniowiecznym sporze o uniwersalia (powszechniki), odmawiający realnego (poza umysłem i mową ludzką) istnienia pojęć ogólnych (uniwersaliów), uznający je za nazwy, służące jedynie do komunikacji językowej. Istnieją terminy ogólne i/lub abstrakcyjne oraz predykaty (funktator zdaniotwórczy), lecz ani powszechniki, ani idealne, abstrakcyjne obiekty, które im odpowiadają, nie istnieją. Podobnie stoicy twierdzili, że pojęcia mają charakter ogólny, a ich przedmiotem nie są rzeczy materialne.

Filozofia średniowieczna głosząca, że nazwy (łac. nomina) nadawane rzeczom, chociaż bywają przydatne w ich klasyfikowaniu, nie opisują we właściwy sposób rzeczywistości. Każda substancja jest nieodwracalnie indywidualna; nie ma natur wspólnych, a tak zwane powszechniki (pojęcia uniwersalne) istnieją tylko w umyśle.

         W przeciwstawnym poglądzie (realizm pojęciowy) uważa się, że każdemu pojęciu odpowiadają jednostkowe konkretne przedmioty, tzw. desygnaty.

          Zakonnik Roscellin z Compiegne nauczał, że nie istnieje nic poza jednostkowymi rzeczami: nie ma barwy poza barwnymi ciałami ani mądrości poza mądrą duszą. Jego własne przemyślenia doprowadziły go do przekonania, że Bóg to tylko słowo, pusta abstrakcja. Za propagowanie tryteizmu został skazany na synodzie w Soisson w 1092 r.

         Nominalizm w zasadzie zaprzecza obiektywne istnienie, ale w przypadku aniołów i szatana wyraża prawdę obiektywną (wg filozoteizmu są to powszechniki konceptualne). Jak widać nominalizm nie daje oceny jednoznacznej, stąd spór o uniwersalia ciągnął się od wielu stuleci. Pojęcie wygenerowane w umyśle, choć znane, samo w sobie jest tylko znakiem i nie stanowi jeszcze o jego realnym istnieniu.

 

Oto trzy odpowiedzi na temat koloru czerwonego:

Realista: Czerwień naprawdę istnieje. Róża jest czerwona i jest czerwona naprawdę.
Konceptualizm: “Posiadam wrażenie czerwieni, choć czerwień naprawdę nie istnieje”.
Nominalizm: Kolor tej róży podpada pod termin czerwieni.

 

Przykład wg powyższej koncepcji, na temat istnienia szatana:

Realista: Szatan naprawdę istnieje. Mówią o nim święte księgi.

Konceptualizm: Szatan jest symbolem zła, nie istnieje własnym istnieniem. Nominalizm: Szatan jest pojęciem konceptualnym, które zostało wykorzystane przez samego Boga (czytaj Pś).

 

W konceptualizmie, pojęcia realnie nie istnieją, ale w umyśle są czymś więcej niż tylko nazwami.

 

Wg nominalizmu Trójca (Ojciec, Syn i Duch Święty) opracowana w tradycyjnej teologii Kościoła, jako jedność Boskiej natury jest błędna. Chyba, że przyjmie się istnienie trzech niezależnych bogów (Tryteizm).

 

Reizm (z języka łacińskiego res – “rzecz”), pogląd filozoficzny, którego twórcą był polski filozof T. Kotarbiński. Wg niego istnieją jedynie konkretne rzeczy (przedmioty, osoby), natomiast pojęcia, zdarzenia, relacje, własności, przeżycia – nie istnieją realnie.

 

Wilhelm Ockham (ok. 1285-1347) był najsławniejszym przedstawicielem nominalizmu. [Autor słynnej sentencji: Nie należy tworzyć bytów ponad miarę ] Filozofia ta wywarła wpływ na teologię, zwłaszcza na naukę o Bogu, o usprawiedliwieniu i łasce. Przez Gabriela Biela (ok. 1420-1495), który był nauczycielem Marcina Lutra (1482-1546) nominalizm wpłynął także na reformację. Niektóre elementy nominalistyczne można odnaleźć we współczesnej filozofii języka oraz w egzystencjalizmie (Gerald O’Collins SJ, Edward G. Farrugia SJ – Leksykon pojęć teologicznych i kościelnych).

 

          Debata nad uniwersaliami spowodowała ogromne kontrowersje  w okresie średniowiecza. Rzecz w tym, że nie należy tworzyć idei i szukać prawdy na podstawie tylko etymologii słów i pojęć, ale w oparciu o Prawdę rzeczywistości, która nas otacza. Podobnie nie należy wydobywać prawa przyrody z rozważań jedynie teoretycznych.

Wielkie postacie średniowiecza

Św. Grzegorz VII (1020–1085) papież, reformator Kościoła.

 

Ibn Bassal (XI w.) inżynier zastosował on koło zamachowe do gromadzenia energii w pompie wodnej.

 

Św. Anzelm z Canterbury lub Anzelm z Aosty (1033–1109) duchowny katolicki, benedyktyn, filozof, twórca scholastyki. Znany jest z dowodu na istnienie Boga (doskonały Bóg musi istnieć, bo w przeciwnym razie nie byłby doskonały).

 

Piotr Abelard, Pierre Abélard (1079–1142) filozof i teolog. Wprowadził metodę scholastyczną do analizy filozoficznej.

 

Św. Bernard z Clairvaux (1090–1153) zakonnik cysterski, filozof, teolog, twórca spekulatywnej mistyki. Odgrywał dużą rolę polityczną jako propagator, intelektualista i organizator II krucjaty. Przypisuje mu się autorstwo reguły zakonu Templariuszy.

 

Awerroes (1126–1198) arabki filozof, teolog, polityk, matematyk. Wygnany za nieprawowierne poglądy filozoficzne. Uważał, że jest jedna dusza ludzkości, która jest nieśmiertelna. Twierdził, że prawdy religijne są inną (bardziej dostępną) interpretacją prawd, które odkrywa filozofia, ale nie ma między nimi sprzeczności.

 

Św. Dominik Guzman  (1170–1221) założyciel Zakonu Kaznodziejskiego (dominikanów). Był wykształcony. Głosił ewangelie, wędrując po terenach południowej Francji, prowadząc teologiczne dysputy z albigensami. Był przewodniczącym trybunału inkwizycji.

 

Św. Franciszek z Asyżu (1181–1225) założyciel zakonu franciszkanów, mistyk, stygmatyk. Swoim życiem  pokazał na czym polega Miłość Chrystusowa. Był obrazem i naśladowcą Jezusa Chrystusa.

 

Św. Albert Wielki z Kolonii (1193–1280) dominikanin, teolog, filozof. Połączył filozofię Arystotelesa z teologią katolicką. Łączył wiedzę z wiarą. Nauczyciel Tomasza z Akwinu.

 

Św. Celestyn V (1209–1296) pierwszy papież, który zrzekł się swego urzędu.

 

Roger Bacon (1214–1292) filozof, uważany za skrajnego empirystę. Inspirował się pracami islamskich naukowców.

 

Św. Bonawentura (1217–1274) scholastyk, doktor Kościoła, porównywany do Tomasza z Akwinu. Jego twórczość była przesiąknięta miłością. Jego zdaniem, prawdziwa teologia musi mieć charakter praktyczny, co oznacza, że powinna służyć człowiekowi w jego działaniu i uczyć go miłości do Boga i bliźniego.

 

Św. Tomasz z Akwinu (1225–1274) filozof, teolog, członek zakonu dominikanów. Doktor Kościoła. Pozostawił po sobie arcydzieła teologiczne. Do końca nie był pewny wyników swoich dociekań teologicznych. Sięgał do najtajniejszych zagadnień teologicznych (zagadnienie istnienia, bytu). Posługiwał się narzędziami logicznymi i rozumem. Rozum poznaje nie tylko rzeczy materialne, ale również Boga, Jego istnienie, Jego własności, Jego działanie. Istnieją jednak prawdy dla rozumu niedostępne, jak Trójca Święta, grzech pierworodny, wcielenie, stworzenie świata w czasie; są to prawdy wiary. Wiele jego poglądów nie wytrzymało próby czasu, ale na swój czas był największym myślicielem.

 

Rajmund Lull (1232–1315), franciszkanin, teolog, poeta, misjonarz, uważany za pierwotnego wynalazcę kombinatoryki zastosowanej w konstrukcji maszyny logicznej i błogosławiony Kościoła rzymskokatolickiego.

 

Katarzyna Św. Katarzyna ze Sieny (1347–1380) włoska zakonnica, mistyczka, doktor Kościoła, patronka Europy.