Pobożne uczynki

          Strzeżcie się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was widzieli; inaczej nie będziecie mieli nagrody u Ojca waszego, który jest w niebie (Mt 6,1).

                        zdj_01

         Jezus poruszył ten temat widząc postępowanie faryzeuszy i kapłanów. Przez wieki ukształtowała się kasta ludzi uważających się za lepszych i miłym Bogu. Aby inni to dostrzegli przyjmowali postawę pobożną. Jezus dostrzegał w tym obłudę. Nie ma ludzi idealnych i doskonałych. Wszyscy musimy przejść przez doświadczenia. Rzecz w tym, aby pokonywać zło. Tym samym człowiek przed Bogiem daje świadectwo swojej osobowości. Pokazywanie publiczne swej pobożności może mieć znamiona przykładu dla innych. Rzecz w tym, że należy być pobożnym, a nie pokazywać, że jest się pobożnym. Wielkość człowieka zostanie dostrzeżona, bo ona jest stosunkowo widoczna. Jeżeli nikt nie zauważa tego, to w nadziei  pozostaje Bóg, który wszystko widzi. Roztropność ludzka polega na właściwym wyborze. Trzeba wiedzieć kiedy i co można. Nawet małe przewinienia ludzkie mogą być uważane za ludzką roztropność. Ewangelie dają temu przykłady. Trzeba odrzucić myśl, że jest się wspaniałym i dobrym. To niemożliwe, a jeżeli tak się zdarza to anomalia, precedens.

          Bóg wyposażył człowieka w wszelakie narzędzia i postawił w trudnej przestrzeni życia. Do tego pada deszcz, i żarzy słońce, jest zimno i jest za gorąco. Na tym padole trzeba postarać się o wyżywienie i okrycie. Wokół człowieka kryje się wiele niebezpieczeństw. Tu nie ma miejsca dla świętego. Jego miejsce jest w niebie. Koncepcja Boga jest prosta. Człowiek ma doświadczyć i sprostać zadaniom. Doświadczenia to skarb wiedzy. Człowiek uczy się, aby mógł w przyszłości podejmować różne zadania. Jestem zwolennikiem teorii, że w życiu przyszłym bardzo przyda się nabyta wiedza. Kto głupi umrze, nie może liczyć na awans. Głupim pozostanie. Życie na ziemi jest bardzo ważnym etapem wieczności. Nie wolno zmarnować takiej okazji.

Miłość nieprzyjaciół

          Słyszeliście, że powiedziano: Będziesz miłował swego bliźniego, a nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził. A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują; tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych.  Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią? I jeśli pozdrawiacie tylko swych braci, cóż szczególnego czynicie? Czyż i poganie tego nie czynią? Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski (Mt 5,43–47).

          Kolejna perełka nauki Jezusa. Nakazuje on miłować nieprzyjaciół. Ktoś powie, że to absurd, samookaleczenie, wręcz samobójstwo. Wroga trzeba unieszkodliwić, pokonać i zniszczyć. Dlaczego Jezus forsuje tak absurdalną idee?  Walka, pragnienie zniszczenia drugiego człowieka jest obca idei człowieka, syna Bożego. Jest jedynie wytworem złych uczynków. Wielkość człowieka ukierunkowana jest w odwrotnym kierunku do dobra. Bóg ustanowił człowieka do miłowania. Miłość winna być narzędziem wszelakiego ludzkiego działania. To jest Boża recepta na zbawienie.

          Kto podejmuje agresję wymaga uzdrowienia. Walczący, niszczący to chory człowiek. Wymaga opieki i nawrotu do normalnego stanu. Jak mówi Jezus:  módlcie się za tych, którzy was prześladują (tamże). Bóg dał człowiekowi miecz miłości i tym mieczem nakazał bronić się. Miłość jest neutralizatorem zła. Kto używa tego miecza upodabnia się do swego Ojca, który jest w niebie. Bóg Ojciec jest poza zasięgiem odwetu. Wszystkich miłuje i pragnie powszechnej zgody. Jego dzieło, jakim jest człowiek jest powołane do wielkich ról, które jeszcze nie znamy. Ludzka obecność na świecie nie jest przypadkowa. Szkoda każdego istnienia ludzkiego. Nawet źli ludzie są cenni, bo mogą się nawrócić, a doświadczenie jakie zdobyli może ich umacniać w dobru.

          Kto umie sam pokonać zło jest wielki w oczach Pana. Człowiek bez doświadczeń złych jest teoretykiem i nie ma w sobie pierwiastków obronnych. Często jest nietolerancyjny. Nie potrafi rozumieć drugiego. Usprawiedliwiony narażony jest na grzech pychy.

Prawo odwetu

          Słyszeliście, że powiedziano: Oko za oko i ząb za ząb! A Ja wam powiadam: Nie stawiajcie oporu złemu. Lecz jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi! Temu, kto chce prawować się z tobą i wziąć twoją szatę, odstąp i płaszcz! Zmusza cię kto, żeby iść z nim tysiąc kroków, idź dwa tysiące!  Daj temu, kto cię prosi, i nie odwracaj się od tego, kto chce pożyczyć od ciebie (Mt 5,38–42).

          Odczyt literalny wskazuje na utopijny charakter tekstu. Każdy ma prawo do obrony, i jest to odruch naturalny. Tak widzieli to nasi przodkowie. Ustanowili w tym celu prawo talionu (odwetu). Kara równa uczynkowi, sankcja identyczna skutkom przestępstwa. Oko za oko i ząb za ząb! (tamże).

         Słowa Jezusa muszą jednak znaczyć coś więcej. Przede wszystkim Jezus wskazuje, że nie zawsze prawdą jest to, co się człowiekowi zdaje. Często prawda jest zakorzeniona głęboko i jest ukryta w wielu warstwach. Odwet jest jedynie wyrównaniem rachunku. W późniejszym oglądzie, kara niczym się nie różni od uczynku poza motywem. Kara ma w sobie również pierwiastki zła. Czyni również krzywdę, ból, stratę. Odwet nie buduje, a wręcz przyczynia się do dalsze destrukcji.

        Słowa Jezusa opierają się na idei czynienia dobra ze złych uczynków. Na tym opiera się fenomen nauki Jezusa. Dla słuchaczy było to niepojęte. Dla nich każdy zły uczynek musi kończyć się karą. Jezus odwraca prawo do góry nogami. Jak przekazuje, zły uczynek już tak wiele złego uczynił, że wystarczy. Trzeba przerwać niszczący nurt zła.

         Jezus idzie dalej. Każdy zły uczynek może być przykładem moralnego nauczania, że tak czynić nie wolno.

          Jeżeli na zło odpowiada się dobrem, zło się neutralizuje, staje się nieatrakcyjne, głupie. Jest przedmiotem wstydu. Dobry uczynek wytrąca z rąk zawinionego argumenty. Idea Jezusa jest nie tylko piękna w sobie, ale jest mocnym narzędziem zbawczym. Inaczej mówiąc, to roztropność, mądrość w działaniu, niesamowity spryt. Zamiast podejmować walkę neutralizuje się zło.

          Propagując idee Jezusa można uchronić wiele istnień ludzkich, a funkcjonał dobra jaki jest wytwarzany może wiele uczynić dobra.

          Słowa Jezusa należy odczytywać metaforycznie. Głupi ten, kto trzyma się tylko przekazu literalnego.

Chrzest pragnienia

          Będziemy dążyli do tego, by nawet przypadki ciąż bardzo trudnych, kiedy dziecko jest skazane na śmierć, mocno zdeformowane, kończyły się jednak porodem, by to dziecko mogło być ochrzczone, pochowane, miało imię – powiedział Jarosław Kaczyński.

          Takie zdanie mógł wypowiedzieć tylko człowiek o wyjątkowej bezduszności. Rozumiem motywy wypowiedzi. Pochodzą one z nauki Kościoła o skuteczności chrztu świętego. Pan J. Kaczyński nie wie, że jest coś takiego jak chrzest pragnienia, które skutkuje podobnie jak normalny chrzest. Każda osoba, w chwili zagrożenia życia dziecka może dziecko ochrzcić w dowolnym miejscu i czasie. Trzeba jedynie spełnić dwa proste warunki. Na czole chrzczonej osoby należy nakreślić znak krzyża i wypowiedzieć słowa: Magno gaudio Ecclesia Dei te excipit (Kościół Boży przyjmuje cię z wielką radością).

          Warto zdać sobie sprawę, że chrzest skutkuje wcieleniem ochrzczonego do Kościoła Chrystusa. Chrzest jest sakramentem, który jest widzialnym znakiem niewidzialnej Łaski. Prawdą jest też, że sakramenty zostały sformułowane przez człowieka, a nie Stwórcę. Niektóre przez samego Jezusa. Kościół forsuje nadprzyrodzone źródło sakramentów. Rzecz w tym, że 12 sakramentów, które funkcjonowały w średniowieczu sam ograniczył do 7. W Polsce króluje wielowiekowa tradycja, że chrzest warunkuje zbawienie. Trzeba odejść od tej opinii, bo ogranicza się tym Boże Miłosierdzie. Nie jest prawdą, że brak chrztu skutkuje wiecznym potępieniem. Pojęcie wiecznego potępienia należy schować jako dawną relikwie słowną.

          Nie jest dobrze uważać chrzest za swoisty folklor. Chrzest powinien wywodzić się ze świadomego wyboru do przynależności do Kościoła. To legitymacja duchowa. Nie ma fizycznego odniesienia do osoby. Przypisywanie chrztu niezwykłej roli jest nadużyciem religijno-fanatycznym i więcej przynosi szkody, niż jego brak. Bóg oczekuje na wszystkich, którzy urodzili się niezależnie od miejsca i przynależności religijnej. Tego jestem pewien.

          Zmuszanie matek do noszenia chorego płodu jest nieprawdopodobnie nieludzkie i taką opinię może wypowiadać człowiek, który przez swój statut człowieka wolnego nie ma pojęcia o prawdziwym codziennym życiu ani empatii, zwłaszcza do kobiet. Związek małżeński, tak oczekiwany przez młodych, jest miejscem doświadczeń życia wspólnotowego, o którym nie ma pojęcia człowiek nieżonaty. Małżeństwo zmaga się z trudami codzienności. Tysiące drobnych spraw, które absorbują niemal w całości życie. Nieżonatemu trudno zrozumieć, że trzeba wykonywać bez przerwy prozaiczne czynności dnia codziennego. Tak jak bogaty tak naprawdę nigdy nie zrozumie biednego, tak nieżonaty nie jest w stanie zrozumieć żonatego. Często czynności żonatego są przedmiotem ich żartów. No właśnie. Nic nie rozumieją.

Przysięganie

          Jezus omawia ósme przykazanie: Słyszeliście również, że powiedziano przodkom: Nie będziesz fałszywie przysięgał, lecz dotrzymasz Panu swej przysięgi. A Ja wam powiadam: Wcale nie przysięgajcie, ani na niebo, bo jest tronem Bożym; ani na ziemię, bo jest podnóżkiem stóp Jego; ani na Jerozolimę, bo jest miastem wielkiego Króla. Ani na swoją głowę nie przysięgaj, bo nie możesz nawet jednego włosa uczynić białym albo czarnym. Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie, A co nadto jest, od Złego pochodzi (Mt 5,33–37). Kto czyta ten tekst bez zastanowienia może błędnie odczytać egzegezę Jezusową. Głównie chodzi o to, że wypowiedzi ludzi powinny być jednoznaczne bez ukrytego drugiego dna. W przekazie słownym można ukrywać wiele innych myśli, które mogą być opatrznie zrozumiane. To powoduje niesnaski, kłótnie, pomówienia i pretensje. Fałszywa przysięga, po wykryciu, staje się przedmiotem wieloletnich kłótni. Ludzie urażeni nie potrafią sobie wybaczyć. Jak ona mogła powiedzieć, że mój synek jest niegrzeczny. Obraza może być dozgonna.

          Składanie przysięgi może być bardzo niefortunne i niewykonalne. Człowiek w trakcie życia zmienia się, dojrzewa, mądrzeje, a przysięga nadal obowiązuje. Często dochodzi do zerwania przysięgi. Najczęściej to boli. Ktoś zawierzył przysięgającemu. Tymczasem nie sposób przysięgi dotrzymać. Często materia przysięgi zestarzeje się i staje się nieadekwatna do sytuacji. Jezus odradza przysięgania, bo jest to przedsięwzięcie trudne i czasem niewykonalne. Sam jednak zachęca do wierności Bogu: lecz dotrzymasz Panu swej przysięgi (tamże). Jezus przekazuje też myśl o ludzkich ograniczeniach i słabościach. Tak to już jest. Człowiek z jednej strony jest wielki, a z drugiej słaby jak osika. Ten paradoks tłumaczy dialektyka, pochodząca z Bożego planu. Przez stałe pilnowanie się, stałą czujność człowiek może uniknąć życiowych pomyłek. Trzeba ciągłego wsparcia w modlitwie i samokontroli. Resztę trzeba zostawić Bogu.

Nie cudzołóż

          Jezus kapitalnie uzupełnił szóste przykazanie: Nie cudzołóż (Wj 20,14; Pwt 5:18). Przekaz literalny jest w zasadzie banalny. Za nim podąża jednak niezwykła myśl: Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa (Mt 5,28). Nie do końca jest to prawdą, że nie może mężczyzna zerkać na kobiety. To odruch naturalny, bardzo głęboko osadzony w naturze mężczyzny. Powiem więcej, mężczyźni są skazani organicznie na ten odruch, który został im przypisany przez Stwórcę. Jezus przywołał myśl, ale bardziej mu zależało na przekazie intencji człowieka. Grzech rodzi się w sercu  i w umyśle, tam gdzie brak uporządkowania. Wszystko jest dla ludzi, ale to człowiek dozuje emocje i dane doznania. Człowiek powinien mieć hamulce i panować nad pożądliwością. Same akty płciowe to działania mechaniczne dające jedynie przyjemność fizyczną. Grzeszne są natomiast działania powodujące cierpienie innych. Poza tym, owocem może być nowy człowiek, który nabiera praw do prawowitego ojca i matki. Tak więc podejmując działania seksualne należy dostrzegać ewentualne skutki. Sama grzeszna myśl obrazuje ewentualne zagrożenia. Jezus wzmacnia wypowiedź słowami: Jeśli więc prawe twoje oko jest ci powodem do grzechu, wyłup je i odrzuć od siebie. Lepiej bowiem jest dla ciebie, gdy zginie jeden z twoich członków, niż żeby całe twoje ciało miało być wrzucone do piekła.  I jeśli prawa twoja ręka jest ci powodem do grzechu, odetnij ją i odrzuć od siebie. Lepiej bowiem jest dla ciebie, gdy zginie jeden z twoich członków, niż żeby całe twoje ciało miało iść do piekła  (Mt 5,29–30). Tym samym pokazuje, że Jego wypowiedź na temat cudzołóstwa jest gradientowa, wyostrzona, może przesadna.  Ważny jest skutek postępowania, jak np. Każdy, kto oddala swoją żonę – poza wypadkiem nierządu – naraża ją na cudzołóstwo (tamże). Mężczyzna, który oddala swoją kobietę, a ona odda się innemu mężczyźnie jest współwinny jej cudzołóstwa. Kobieta, która unika zbliżenia, bez większego powodu, ponosi winę za cudzołóstwo męża. Małżeństwo poza miłością jest kontraktem, w którym spełniane winny być wzajemne obowiązki. Dość często, z przyczyn prozaicznych, kobiety unikają zbliżeń. Np. wstydzą się swojego starzejącego ciała. Po okresie przekwitania tracą ochotę na współżycie. Mężczyźni odwrotnie, próbują zwiększoną aktywnością przedłużyć swój naturalny pociąg. Mężczyźni pozbawieni tego naturalnego instynktu łowczego niewieścieją. Kobiety oddalające seks od siebie stają się mniej sympatyczne. Przeważnie  kpią sobie z mężczyzn, traktując ich jak trutni. Do tego często przypisują im głupotę, brak empatii itp.

          Zaradzić niedoskonałości starczej  można przez “dobry dotyk”.  Ciało może i stare, ale receptory opuszek palców mogą przenosić dobre emocje, poczucie miłości, przywiązania. Trzeba być blisko siebie i to dosłownie. Okazywać współmałżonkowi/współmałżonce uczucie zjednoczenia serc jest obowiązkiem związku.

Komórki macierzyste

          Najnowszym osiągnięciem człowieka jest wykorzystania komórek macierzystych do regeneracji chorych tkanek. Zaczęło się niepokojąco. Źródłem ich były zapłodnione ludzkie embrionalne komórki. Powszechnie przyjęta etyka słusznie zabrania badania na żywych płodach. W Singapurze uznano jednak, że do czternastego dnia, zapłodniona komórka jest na tyle w wstępnej fazie rozwoju człowieka, że można przymknąć na to oko. Świat krytycznie ustosunkował się do singapurskich badaczy. Na szczęście odkryto (też w Singapurze), że źródłem komórek macierzyńskich są też ludzkie pępowiny, które po odegraniu swojej roli są zbędnę. Świat otrzymał ogromne narzędzie regeneracyjne. Komórki macierzyste wprowadzone do chorego organu powodują powstawanie komórek nowych – zdrowych. Chore komórki zostają wyparte.

          Aby nauka doszła do tego punktu, zginęło wiele zapłodnionych komórek. Czy słusznie? Dla niektórych odpowiedź jest prosta – dokonano zabójstwa. Dla innych to koszt postępu. Zginęło wielu, aby inni mogli żyć. Kto ma rację? Odpowiedź trzeba szukać w nauce Chrystusa. Czy On wypowiadał się na ten temat? Nie, ale Jego nauka zawiera w sobie prawdy uniwersalne. Znaczącym przykładem jest zbawienna śmierć Jezusa. Jego Ofiara krzyża pozwoliła uratować wiele istnień ludzkich. Innym przykładem są słowa Jezusa o śmierci Łazarza:  Ta choroba nie jest na śmierć, ale dla chwały Bożej, aby był uwielbiony Syn Boży przez nią (J 11,4).

          Od dawna wiadomo, że życie ludzkie nie jest cacy. Życie, jako zdarzenie jest procesem burzliwym. Widać to dobrze w świecie zwierząt. Jeden zjada drugiego, aby przeżyć. Wiele organizmów żyje po to, aby stanowić karmę dla drugich. Przyroda jest rozrzutna. Z jednego kasztanowca, który wydaje tysiące kasztanów może nie narodzić nawet ani jeden nowy kasztanowiec. Ile ginie plemników, aby narodził się jeden człowiek? Bądź co bądź, za tym stoi Stwórca. Jeżeli to od Boga pochodzi, to nie warto o tym dyskutować i się spierać. Tak jest i tak powinno być. Człowiek niech nie wychodzi przed szereg. Na niewiele to się zda. Człowiek powinien wykazać się rozsądkiem.

          Jestem przeciwnikiem aborcji, ale dostrzegam w ludzkiej komórce dopiero co zapłodnionej brak rozeznania i świadomości. Kilkudniowy zarodek nie ma nawet wyrobionego instynktu obronnego. Może naukowcy singapurscy mieli trochę racji. Trzeba rozważyć i przyjąć, że postępu nikt nie zatrzyma. Ciekawość ludzka jest bezgraniczna. Czy Bóg to przewidział? Cosik mi się zdaje, że tak. Sam pokazał w swoich projektach życiowych rozrzutność twórczą. Nienarodzone duszyczki Bóg zagospodaruje. Ważne, aby nie cierpiały. Nie były one świadome sytuacji, ani nie odczuwały bólu. We wszystkim musi być zachowany rozsądek. On jest gwarantem, że Stwórca będzie z nas zadowolony.

          Pomysł, aby karać za aborcję jest nadgorliwością parlamentarną i chwytem reklamowym rządzących. Wara, aby prawodawca zażądał ode mnie prawnie np. obowiązkową wymianę trzustki, która jest chora. Nic im do tego. To co we mnie, jest moje i tylko moje. Mam ochotę wypić piwo, to wypiję.

Dwie strony medalu

          Reżyser Andrzej Żuławski powiedział w wywiadzie: Religie są zakałą ludzkości. A ja powiem, że religie są niezwykłym fenomenem ludzkości. Jak możliwe są tak dwa skrajne opinie. Odpowiedź można znaleźć w Ewangelii Mateusza: Nie mniemajcie, żem przyszedł dawać pokój na ziemię; nie przyszedłem dawać pokoju, ale miecz (Mt 10,34). Wszystko co jest warte zachodu, co ma w sobie wartość narażone jest destrukcje. Gdyby była to rzecz błaha nie byłoby pytania.

          Jedną z tajemnic porządku ludzkiego i sposobu życia jest nieustanna walka przeciwieństw. Na ten temat pisał już grecki filozof Heraklit. Wierzył w jedność przeciwieństw, twierdząc, że „droga w dół i w górę jest jedna”. Każdej rzeczy można przypisać przeciwne właściwości: ciepło, zimno, jasność, ciemność. Był on prekursorem heglowskiej dialektyki. Teorie te ujawniają prawdę o dynamice życia. Wnioski są proste. W życiu muszą występować znaki sprzeciwu. Kłótnie, awantury, sprzeczki są w komponowane w ludzkie działanie. Dlaczego? Aby człowiek zmagając się z nimi tworzył dobro. Trzeba przyznać, że wniosek jest paranoidalny. Nie lepiej to spokojnie rozwiązywać ludzkie problemy? W tym rzecz, że taki pogląd jest utopią i marzeniem sennym. Życie jest ciągłą walką. Po cholerę? Bo tylko z jej dynamiki może urodzić się coś dobrego. Spokojne działania zostaną niezauważone, mdłe w swym oglądzie, natomiast wokół walki jest szum, ekspresja, reklama, podniety ducha – krew się gotuje. Jest głośno, sensacja. Tego potrzebuje człowiek, tego potrzebuje życie. Człowiek musi się napędzać, zdobywać góry, pokonywać przeszkody. W tym wszystkim osąd Boży będzie dotyczył formy działania. Dla Niego liczy się sposób osiągania celów oraz użyte narzędzia etyczne. Człowiek wobec wyzwań musi podejmować decyzje. W tym rzecz, jaką podejmie.

          Andrzej Żuławski miał rację, że religia jest zakałą ludzkości. Historia to udowodniła. Na sumieniu ma miliony ofiar. Z drugiej strony, ile to owieczek zasłużyło na chwałę? Regułą jest, że tam gdzie występuje wielkie zło, rodzi się wielkie dobro o podobnym natężeniu i odwrotnie. Wszelkie wielkie inicjatywy religijne wywołują odruchy niechęci, agresję. Przykład z ewangelii: Ukrzyżuj Go, ukrzyżuj!

         Wypowiedź Andrzeja ma też drugą stronę. Jak mówił: Bóg wie, czy Chrystus w ogóle istniał, ale gdy czyta się to, co rzekomo miał powiedzieć podczas kazania na górze, to są to wspaniałe słowa. Wszędzie powinno się je wyklejać.

Postawa ortodoksyjna

          Ortodoksyjna postawa wierzących jest źródłem wielu nieporozumień. Najczęściej osoby te stają w obronie wiary i przyjmują postawę agresywną. Brak słownych argumentów merytorycznych czyni, że są zdolni do rękoczynów i przepychanek. Telewizja wielokrotnie pokazuje agresję wiernych np. pod siedzibą Radia Maryji, pod Pałacem prezydenckim i z wielu innych miejsc. Wierni są przekonani o swojej racji, a kult religijny traktują jako najwyższą powinność.

          Czy działania obrońców wiary podobają się Bogu? Nie sądzę. Brakuje w tym podstawowego przykazania miłości bliźniego. W ślad za tym idzie brak tolerancji.

          Naukę Jezusa należy nie tyle znać, co rozumieć i wdrażać. Niejednokrotnie w niej zawarte są głębsze myśli. Dobro z nich wynikające od samego Boga pochodzi. Dla przykładu, warto zapoznać się z tłumaczeniem przez Jezusa piątego przykazania: Słyszeliście, że powiedziano przodkom: Nie zabijaj!; a kto by się dopuścił zabójstwa, podlega sądowi. A Ja wam powiadam: Każdy, kto się gniewa na swego brata, podlega sądowi. A kto by rzekł swemu bratu: Raka, podlega Wysokiej Radzie. A kto by mu rzekł: “Bezbożniku”, podlega karze piekła ognistego. Jeśli więc przyniesiesz dar swój przed ołtarz i tam wspomnisz, że brat twój ma coś przeciw tobie, zostaw tam dar swój przez ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim! Potem przyjdź i dar swój ofiaruj! Pogódź się ze swoim przeciwnikiem szybko, dopóki jesteś z nim w drodze, by cię przeciwnik nie podał sędziemu, a sędzia dozorcy, i aby nie wtrącono cię do więzienia. Zaprawdę, powiadam ci: nie wyjdziesz stamtąd, aż zwrócisz ostatni grosz (Mt 5,21–26).

          Jak można odczytać, przykazanie nie zabijaj ma głębszy sens. Odbiór czysto literowy jest ubogi i często źle rozumiany. Omawiane przykazanie  jest jedynie hasłem wywoławczym. Prawda jest mocno zakorzeniona w przestrzeni Miłości Boga. Wszelkie działania winne być w przestrzeni tajemnicy istnienia Stwórcy. Intuicyjnie obejmuję Jego filozofię (przynajmniej tak mi się zdaje). Jest ona niezwykła i trudno do przekazania językiem ludzkim. Aby ją zrozumieć trzeba bardzo wgłębić się w istotę miłości. To co głosi Kościół jest namiastką tej tajemnicy. Przede wszystkim Prawda poznawana jest w sercu. Rzeczywistość Boska jest, póki co, odczytywana w najgłębszych zakamarkach ludzkiej świadomości, ducha, serca. Dobrym testem, czy pojmuje się idee Boga jest zrozumienie, że wszelakie dobro jakie jest udziałem człowieka od samego Boga pochodzi. To trudne, bo wydaje się, że to człowiek czyni dobro. Tymczasem jego udział jest w woli jego czynienia, natomiast esencja dobra jest pochodzenia boskiego. Czy można to zrozumieć? Proszę się postarać, a Prawda was wyzwoli (J 8,32).

Jezus rewolucjonista

          Czy słowa Jezusa: Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Przyszedłem nie po to, aby je znieść, ale wypełnić (Mt 5,17). Być może są prawdziwe, ale ich oficjalna egzegeza nie jest dokładna. W pierwszym odruchu poznawczym nasuwa się pytanie: dlaczego tylko Mateusz je zacytował?

          Znajomość warsztatu narracyjnego Mateusza tłumaczy treść. Mateusz za wszelką cenę chciał połączyć działalność Jezusa ze starotestamentowym przekazem i tradycją.  Mateusz usilnie forsował pogląd, że Jezus jest zapowiadanym przez Pisma  Mesjaszem. Ciągłość historyczna była potrzebna Mateuszowi do objawienia domniemanej koncepcji Boga. Wszystko zostało przez Niego przygotowane i wdrożone w życie. 

          Taka koncepcja determinacji umniejsza rolę Jezusa jako Człowieka. Według niej, nawet męka Jezusa została zaplanowana. Jezus miał być tylko narzędziem Boga.

           Koncepcja Mateusza może mogłaby być utrzymana, gdyby słowa cytatu Jezusa byłyby prawdziwe. Nawet niewielki wysiłek egzegetyczny daje pogląd, że Jezus był religijnym rewolucjonistą. Oczyszczał religię żydowską z ludzkich nadużyć. Tym samym bronił Ojca Niebieskiego od wizerunku Boga tyrana. Ostro, publicznie krytykował prawo żydowskie. Sam je niejednokrotnie ignorował (praca w szabat) i przekraczał. Wobec faryzeuszy zachowywał się wręcz agresywnie. Postawa faryzeuszy była przez Niego szczególnie piętnowana. Ich hipokryzja, zakłamanie, głupota była Mu szczególnie wstrętna. Faryzeuszom, kapłanom i uczonym w piśmie nie szczędził przykrych słów (plemię żmijowe). Jezus głosił nową jakość religijną.

           Jezus przewrócił etykę żydowską. Okrutne prawo starotestamentowe zastąpił swoim prawem Miłości. Pokazał inne oblicze Boga. Jego Ofiara Krzyża została przyjęta przez Boga-Ojca i stała się skuteczna. Jezus niesie swoją osobą wiedzę o człowieku i jego możliwościach. Stanowi też o człowieku i pokazuje jego wielkość. Ważna jest własna wola Jezusa, którą podporządkował woli Ojca. Być może Jezus realizował zamysł Ojca, ale uczynił to w pełnej świadomości i w wolności własnej woli. Jak mówił: Nowego ducha Ewangelii nie można wkładać w stare formy pobożności żydowskiej.