Księga Pieśń nad Pieśniami jest egzotykiem w Biblii. Nie ma w niej żadnej treści religijnej. Jest to poemat liryczny o tematyce miłosnej, erotycznej, pełen światła, kolorów, zapachów i namiętności. Jednak uważana jest za księgę świętą, używaną w Liturgii, stale obecną w życiu Kościoła. Bohaterami księgi jest para zakochanych: oblubieniec i oblubienica, którzy prowadzą ze sobą dialog. Bije od nich głęboka miłość i wzajemne przywiązanie. Pieśń nad Pieśniami została zredagowana w ostatnich latach niewoli babilońskiej. Autor jest nieznany. Na jej treść miały wpływ myśli teologiczne proroków: Ozeasza, Jeremiasza, Ezechiela oraz Deutero-Izajasza. Zarówno tradycja żydowska, jak i chrześcijańska odczytują ją w aspekcie duchowym. Przedstawia ona oblubieńczy stosunek Boga do narodu wybranego, a także nawrócenie i powrót narodu–oblubienicy po wielu niewiernościach do łaski. Powrót ten, dzięki bezgranicznemu miłosierdziu Obrażonego, ma w sobie całą świeżość pierwszej miłości i całą radość zaślubin. Dla zaznajomionych z nauką proroków nie trudno odczytać z tekstu kim jest Oblubieniec i Oblubienica. Wszystkie starotestamentowe obrazy, na których zbudowana jest Pieśń nad Pieśniami, mają swe przedłużenie w Nowym Testamencie – Oblubieniec i Oblubienica: por. Mt 9,15; 22,2; 25,1; J 3,29; 2Kor 11,2; Ef 5,31n; Ap 19,7nn; 21,2–9. Chrystus-Król: por. Łk 1,32n; 19,38; J 18,33-37; Dz 2,34nn; 1 Kor 15,25–28; Flp 2,9nn; Hbr 1,8; Ap 19,11–16. Chrystus-Pasterz: por. Mt 25,32; 26,31; J 10,11–16, 21,16n; Hbr 13,20; 1 P 2,25; Ap 7,17. Kościół-Winnica: por. Mt 20,1; 21,33–46.
Jak widać, Pieśń nad Pieśniami jest nieprawdopodobnie żywa w Biblii. Treść księgi przepełniona czystą miłością jest klamrą spinającą oba Testamenty w jedno misterium miłości. Tekst Pieśni nad Pieśniami inspiruje do poruszenia tematu o miłości.
Niech mnie ucałuje pocałunkami swych ust! (Pnp 1,2). Namiętny pocałunek jest uwerturą zbliżenia się dwojga zakochanych osób. Prawdziwy pocałunek upaja i odurza niczym wino. Przez zmysły człowiek wkracza we wnętrze drugiej osoby, w krainę ducha. Mówimy wtedy o miłości dwóch osób. Miłość wielka to miłość czysta, bezgraniczna, bezinteresowna, bez podtekstów. To pełne oddanie się drugiej osobie. Najczęściej jednak miłość ludzka jest tylko namiastką miłości Boga do człowieka. Ona to spełnia wszystkie atrybuty „naj”. Kochać drugiego człowieka miłością Chrystusową jest szczytem miłości, na jaką sobie może pozwolić człowiek. Nie jest to łatwe. Należy jednak po nią sięgać, aby można było „zatracić” się w miłości. Najwyższa miłość to stan bezgranicznego szczęścia, nirwana. To zaślubiny z Najwyższym Duchem, pragnienie wiecznego trwania w tym stanie. To niebo, zjednoczenie z Bogiem.
Nie rozbudzajcie miłości (ukochanej), póki nie zechce sama (Pnp 2,7). W wymiarze ludzkim miłość cielesna jest relacją, która budzi się na skutek różnych okoliczności (czasem brzydko nazywa się to chemią). Na ten temat jest wiele opracowań psychologicznych i medycznych (m.in. podświadomy dobór partnera dla najbardziej efektywnej prokreacji w podtrzymaniu gatunku). Czasami miłość cielesna opiera się na zwykłym pożądaniu. Nie można nikogo zmusić do takiej miłości. Miłość jest jednak pojęciem szerszym. Miłość „platoniczna”, miłość do słabszych, chorych, miłość do stworzenia boskiego, miłość do całego świata, miłość do Boga. Taką miłość należy w sobie rozbudzać. Należy jej poszukiwać, wychodzić jej naprzeciw. Kiedy się ją znajdzie, zwróci nam ona swoje owoce. Czasem owoce te będą gorzkie, ale rozbudzona we własnym wnętrzu miłość jest klejnotem duchowym. Człowiek posiadający w sobie miłość zdolny jest do wielkich czynów. Choć czasem słaby, ma wielką moc – moc czynienia dobra. Czy można zakochać się w Bogu? Wychodząc z podziwu stworzonego świata, dziękczynienia za dary (wola, rozum), jakie otrzymał człowiek, wdzięczności za odkupienie grzechów oraz wielu oznak opatrzności Bożej, mogę powiedzieć, że można. Chciałoby się powiedzieć, że nawet powinno się. Nic jednak nie można robić na siłę. Człowiek musi się najpierw otworzyć na Boga. Musi przejść drogę od rozumu do wiary. Miłość przyjdzie, gdy człowiek w swoim sercu dokona rozpoznania, refleksji. Miłość może ewaluować długo, może też obudzić się wielkim wybuchem, ekstazą. Znalazłam umiłowanego mej duszy, pochwyciłam go i nie puszczę (Pnp 3,3). Odnalezioną miłość należy stale pielęgnować i doglądać. Ma ona tendencję do słabnięcia i ucieczki. Biblijni nazirejczycy: Saul, Dawid, Salomon byli w bliskości z Bogiem. Wszyscy w jakiś sposób Go zawiedli. Podobnie żarliwość naszych serc z czasem słabnie. Musimy stale dźwigać się z upadku i na nowo poszukiwać Boga.
O jak piękna jesteś, przyjaciółko moja (Pnp 4,1). Miłość cielesna opiera się na pięknie ciała (ruchu ciała w tańcu, walorach intelektualnych). Jest to w pełni zrozumiałe. Ważnym czynnikiem są tu zmysły. Dla miłości dojrzałej liczy się piękno duszy. Zmienia się punkt widzenia. Dla mnie twarz ukochanej ozdobionej rysami czasu, jest bogactwem wspólnie przeżytych chwil. Dotyk ręki powoduje dreszcz nie mniejszy niż za młodych lat. Miłość się nie starzeje.
Jak piękna jest miłość twoja (Pnp 4,10). Czy może być coś piękniejszego od miłości. Przez miłość (Boga) istniejemy, żyjemy, miłości doznajemy, miłości pragniemy i z miłości Boga będziemy zbawieni. Człowiek bez miłości jest nieszczęśliwy, zagubiony. Jeżeli nie znalazł w życiu towarzysza, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby w życiu zrealizował się w miłości. Ile ludzi czeka, aby ktoś podał im rękę, obdarzył życzliwością – miłością (robiła to m.in. Matka Teresa). Jeżeli jesteś nieszczęśliwy z poczucia braku miłości, to znaczy, że na miłość nie zasługujesz. Jesteś ślepcem, który nie dostrzega tego, czego szuka.
Ja śpię, lecz serce me czuwa (5,2). Człowiek zakochany jest czujny, nawet gdy śpi. Budzi się w stanie wyższego metabolizmu. Ciało ludzkie dostosowuje się do nowych okoliczności. Człowiek nie chodzi, lecz „unosi się”. Przepojony jest szczęściem. Twarz ma pogodną. Jest życzliwy dla wszystkich. Utrata miłości powoduje ruinę tego stanu. Cierpi dusza, ale i ciało. Wszystko staje się marnością. Dominuje uczucie pustki i strachu. Ile trzeba czasem czasu, aby uporządkować w sobie stan ducha. Dźwignąć się na poprzedni poziom. Łatwiej jest dźwignąć się ludziom religijnym niż niewierzącym (Aleksander Sołżenicyn, Archipelag GUŁAG).
Chora jestem z miłości (Pnp 5,8). Jak bardzo człowiek cierpi, gdy wyczekuje ukochanej osoby. Gdy czeka na jej życzliwy znak, wiadomość, liścik. Ile łez wylewa, gdy brak znaku. Podobnie jest u Boga. Złożył On nam swoją ofertę (zbawienia) i czeka. Czeka czasem przez całe życie człowieka. Człowiek nie wie nawet, jak Bóg zabiega o jego miłość. Gdyby miał taką wiedzę, to rzuciłby się w „Jego ramiona” wołając: „Abba, ja Ciebie miłuję!”.
Sześćdziesiąt jest królowych i nałożnic osiemdziesiąt, a dziewcząt bez liczby, [lecz] jedyna jest moja gołąbka, moja nieskalana (Pnp 6,8–9). Czy można kochać miłością cielesną więcej niż jedną osobę? Życie pokazuje, że można. Miłość cielesna jest miłością usadowioną na niższej płaszczyźnie „miłości”. Jej pobudki są podyktowane zmysłami. Czasem młodzi stają przed wielkim dramatem wyboru. Szczęśliwy, kto w miłości skupia się na jednej oblubienicy. Można kochać całe życie współmałżonka, który umarł, a zarazem pokochać nową osobę. Jak mówią znawcy przedmiotu: każda miłość jest inna. Problemu wyboru nie ma w przypadku jedynego Boga – Stwórcy.
Jeśliby kto oddał za miłość całe bogactwo swego domu, pogardzą nim tylko (Pnp 8,7). No cóż, miłości nie można kupić. Powiem więcej, nie można wyprosić ani wybłagać. Jeżeli widzimy brak pozytywnej odpowiedzi ze strony partnera, lepiej jest jak najszybciej odejść. Zaoszczędzamy sobie wielu cierpień. Postąpimy po prostu roztropniej.