Słowa do Mateusza Kijowskiego

          Jestem entuzjastą KOD-u. Każdy przejaw aktywności społecznej jest mi bliski. Pan Mateusz stał się ikoną tego ruchu, powszechnie lubianą i szanowaną. Z przyczyn, nie ważne jakich, pojawiła się niezręczność. Spontaniczny ruch stał się miejscem zarobkowania pana Mateusza i jego żony, co całkowicie zmienia jego image w tym ruchu. Oczywiście nie zrobił nic złego, ale poniósł szwank na honorze. Teraz bardzo wiele zależy od jego przyjętej postawy. Najgorszym wyjściem jest trzymanie się kurczowo zajętej pozycji. Jego tłumaczenia są mało przekonywujące i nie na temat. Ujawnia tym, na czym najbardziej mu zależy.

           Proponuję wyjście honorowe. Samemu i jak najszybciej podać się do dymisji, pozostając nadal w tym ruchu. Sympatia jaką zdobył bardzo szybko przywróci mu utraconą pozycję. Taką postawą będzie mógł chwalić się przez resztę życia, a tak? Pozostanie dla wielu osobą żałosną.

Kościół jest nam potrzebny

          Według różnych szacunków istnieje od 4200 do 10 000 religii. Samych wyznań chrześcijańskich jest ok. 41. Jak się w tej ilości połapać?

          Aby zrozumieć, trzeba tego, przede wszystkim, chcieć. W przypadku wiary i religii jest problem. Wierni nie bardzo mają ochotę zgłębiać jej tajniki. Zakładają, że sami nie są w stanie dochodzić do Prawdy. Kościół robi to za nich. Ponieważ autoryzuje go Jezus Chrystus, to zbędny jest wysiłek wiernych. Wystarczy jedynie zaufać instytucji Kościoła.

         takim myśleniem podpisuje się cyrograf uzależnienia. Oddaje się swoją duszę w obce ręce i  idee. Takie uzależnienie jest de facto atrybutem sekty religijnej. Kościół potępia sekty, choć sam jest jej reprezentantem. Wierni tego nie dostrzegają i bronią się od tej przywary. Niestety nauczycielski charakter Kościoła nie zwalnia z wykorzystania własnego rozumu.

         Kiedy nowa wspólnota wkroczyła w historię, należało liczyć się że poddana zostanie próbie etycznej. Wszelakie zło wpuściło  swoje macki w przestrzeń religijną. Z nauki Jezusa wiadomo, że musiały przyjść zgorszenia. Kościół składający się z ludzi jej się nie oparł. 

         Posłuszeństwo wiernych z wyboru pozwoliło Kościołowi zakotwiczyć w ludzkich umysłach karkołomne idee i pojęcia. Niektóre mają wywoływać podziw, inne strach, w sumie posłuszeństwo i dyscyplinę.

         Moja ostatnia interlokutorka, po wyższych studiach teologicznych, wolała zatkać uszy i “krzyczeć”  – nie! gdy usłyszała, że można myśleć inaczej (krytycznie). Wolność myśli, która jest dla niej dostępna, jest dla niej za trudna. Nie jest w stanie myśleć samodzielnie. Podczas dyskusji najczęściej powoływała się na Kościół i Biblię. Inne opcje nie wchodziły w grę.

          Mnie smuci,  nie postawa interlokutorki, lecz świadome działanie Kościoła w bałamuceniu swoich wiernych i ich dyscyplinowaniu.

         Dostrzegam konflikt. Idea Kościoła Chrystusowego jest wyjątkowa, wręcz genialna, ale kościół instytucjonalny niesamowicie ją spartolił. Stworzył instytucję, która przez wieki pokazała jak można być również nikczemnym. Można odnieść wrażenie, że nauka Chrystusowa, jak i słowa Boże służą im za narzędzia dyscyplinowania wiernych. Ich postępowanie sugeruje chęć osiągania korzyści majątkowych. 

          W zasadzie, nie powinniśmy być zaskoczeni. Tak musiało być i tak się stało. Kościół jako wspólnota ludzka oparła się o sacrum i profanum. Nie jest uczciwe uwypuklanie tylko jednej, tej złej strony. Kościół robił i robi wiele dobrego. Każdy wierny powinien wynosić z niego tylko dobre strony. To jest kolejne zadanie dla ludzi Kościoła. Trzeba go krytykować, ale i chronić. Mimo wszystko, Kościół jest nam bardzo potrzebny.

Piękno wzoru matematycznego

          Miałem taki okres w życiu, w którym zachwycałem się algorytmicznym ujęciem rzeczywistości. Piękno dostrzegałem w harmonii funkcyjnej. Za pomocą wzorów można opisać zdarzenia fizykalne. Uważałem, dziś wiem, że niesłusznie, że ze wzoru można odczytać prawa przyrody. Owszem, ale działa to w jedną stronę, tzn. za pomocą matematyki można opisać zdarzenie fizykalne, ale w drugą stronę niekoniecznie. Mój błąd skorygowałem, gdy zająłem (43 lat temu) się konstruowaniem krzywej gradientowej z krzywej Schlumbergera (sondowanie geoelektryczne). W wyniku powstała poprawna, praktyczna paletka do ich tworzenia. Pracując nad nią zdałem sobie sprawę, że matematyczny opis krzywej grandientowej nie ma nic wspólnego z opisem rzeczywistości geoelektrycznej. To zwykła manipulacja matematyczna mająca na celu wydobyć większy kontrast w jej przebiegu. Mój ówczesny kierownik działu geofizyki traktował bardzo serio te krzywe dopatrując się w nich informacji fizykalnej. Ja byłem temu przeciwny. Być może moja paletka nie została należycie wynagrodzona, choć wiem, że była ona przez wiele lat użytkowana w zakładzie geologicznym w Kielcach. Ja sam straciłem sympatię kierownika.

          Zachwyt nad harmonią algorytmów pozostał u mnie do dziś. Świat jest matematyczny i można go opisywać za pomocą wzorów.

           Matematycy mają nawet swój wzór, który opisują jako najpiękniejszy wzór na świecie. Jest nim tożsamość Eulera:

 

                                          eπi + 1 = 0

 

Co jest takiego pięknego w nim? W powyższym równaniu wykorzystano trzy działania arytmetyczne: dodawanie, mnożenie i potęgowanie. Co więcej, zawiera ono pięć najważniejszych stałych matematycznych, użytych jednokrotnie: 0, 1, π, e, i.

 

              Trzeba przyznać, że w tym małym zapisie pokazana jest relacja i wzajemna zależność aż pięciu najważniejszych stałych matematycznych. Każda z nich ma w sobie własną tajemnicę niezwykłości. Tu wszystko połączone jest razem. Wiem, że piękno zależności w matematyce niekoniecznie opisuje zjawisko fizykalne. Matematyka sama dla siebie jest piękna i niezależna. Można postawić pytanie, kto jest tego autorem. Tu zaskoczę fanów religijnych? Bóg nie ma z tym nic wspólnego. On sam wykorzystuje matematykę w dziele stworzenia. Nie dziwię się pitagorejczykom, że matematykę podnosili do rangi ezoterycznej.

Wiedza o Bogu i nadzieja

          Człowiek umierając staje się denatem. Dla niego życie skończyło się w rzeczywistości materialnej. Człowieka nie ma. Dusza jego odchodzi w inny nadprzyrodzony świat. Tak bowiem Bóg umiłował świat, że dał swego jednorodzonego Syna, aby każdy, kto w niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne (J 3,16).

          Bóg tak ustanowił, że oba światy są od siebie oddzielone. Wiedza o świecie nadprzyrodzonym jest nikła. Biblia niewiele o tym mówi. Cóż pomoże człowiekowi, choćby cały świat pozyskał, a na swojej duszy poniósł szkodę? (Mt 8,36; Łk 9,15). Czy łącznikiem światów ma być stan duszy ludzkiej? Czy z perspektywy  nieba świat materialny jest też niedostępny?

           Oddzielone światy nie pozwalają na syntetyczną ocenę jakości i sensu istnienia ludzkiego. Wszystko co wydarzyło się na ziemi, na niej pozostaje. Dlatego nie troszczcie się o dzień jutrzejszy, gdyż dzień jutrzejszy sam się zatroszczy o swoje [potrzeby]. Dosyć ma dzień swego utrapienia (Mt 6,34). Nawet wielka miłość do współmałżonka blednie w niebie i staje się mało istotna.  Lecz ci, którzy są [uznani za] godnych dostąpienia tamtego świata i powstania z martwych, ani się żenić nie będą, ani za mąż wychodzić (Łk 20,35). Czy znajomość języka francuskiego przyda się w wieczności? Wydaje się, że świat rzeczywisty rządzi się swoimi prawami. Życie jednak w nim kończy się. Można postawić pytanie o sens jakości bytowania na ziemi. Moje książki może ktoś, kiedyś przeglądnie, może ktoś czasem o mnie wspomni, ale tak naprawdę idzie się w zapomnienie. Czy ktoś dzisiaj wspomina kupca z ulicy Szewskiej mieszkającego w XIV wieku?

          Gdyby człowiek wiedział, że jego starania będą procentować w następnym życiu, może odnalazłby sens wielkich starań i zmagań życiowych. Niestety Bóg zablokował skutecznie znajomość theatrum przyszłego życia, obiecując nam jedynie “wieczność”. O co tu chodzi? Jak człowiek powinien zmagać się z tą niewiadomą?

          Trzeba zastanowić się, co łączy oba światy i w tym doszukiwać się odpowiedzi. Dla mnie osobiście ważną informacją jest wiedza o Bogu (nie wiara). Bóg jest logiczną koniecznością skutku, jest Przyczyną, a więc Bóg jest Stwórcą obu światów. […], a świat został przez niego stworzony, (J 1,10).  Być może już w tym, można odnaleźć wielki sens istnienia ludzkości. Bóg stworzył człowieka, dla obu światów. Dlaczego brak kontynuacji i następuje gwałtowna zmiana miejsca, pozostaje tajemnicą.

          Drugą płaszczyzną odniesienia jest nadzieja. Człowiek  ma nadzieję, że inny świat jest lepszy, doskonalszy. Nadzieja jest elementem wiary. Widać jak ważną rolę odgrywa wiara w życiu człowieka.

          Bóg pozostawił nam niewiele odnośników, siebie i nadzieję. Może to za mało, a może aż tyle.

Nie bójmy się

          Pomimo nadziei eschatologicznej musimy przeżyć na tym padole swoje życie. Zróbmy to w miarę uczciwie i dobrze. Nie musimy być całkowicie święci, ale roztropni. Jezus wyraźnie wskazywał na ludzkie wzmagania. Wiedział, że trapią nas choroby, że są nieszczęścia i losowe niesprawiedliwości. To wszystko jest kosztem danej ludziom wolności. Trudy życia mają nas zahartować. Trzeba umieć żyć z podniesioną głową. Tyko zahartowani w boju to potrafią i mają do tego prawo. Dzieci bezwiednie mówią swoim rodzicom – nie!!!. Są uczciwe w swych zamiarach. Uczmy się od nich naturalnych odruchów.

          Sprzeciw wymaga odwagi. Nie bójmy się tego. Zło w każdym przypadku należy potępiać. Nie wolno godzić się na kompromisy, które oparte są na złych intencjach.  Życie polityczne naszego kraju pokazuje, jak wiele osób godzi się ze złem rządzących. Za marne grosze gotowi są służyć panu i złej sprawie. Wstydźcie się. Patrzcie na tych klęczących pajaców hipokrytów, którzy modlą się dla przypodobania się innym. Jakie to wstrętne i małe. Polska nie ma prezydenta, bo ten indyviduum jest elekcyjną porażką.

          Jak można dopuścić, aby mały człowiek tak szybko i skutecznie niszczył nasz kraj.  Niepojęte, jak wiele osób jest ślepych i nie widzi tego, co jasne jest jak na dłoni.

          Piękna historia polskiego Kościoła legła w gruzy. Na ile znam historię, to dla niej najgorszy okres. Tylko jednostki zasługują na uwagę (bp. Tadeusz Pieronek, dominikanin Paweł Gużyński, ks. Boniecki, ks. Jan Kaczkowski,…). Reszta to wypasione obiekty sakralne. Popieranie ich publiczne pokazuje jak daleko nam do prawdy. Jak bardzo zawiedli kościelni hierarchowie, np. Kardynał Dziwisz. Sprofanował on miejsce pochówku wielkich Polaków, osobą nie zasługującą na to wyróżnienie. Brat tej osoby jest przykładem miernoty politycznej.

          Polska jest stale doświadczana przez los. Takie już polskie przeznaczenie. Może jest coś na rzeczy. Stale musimy być czujni i bronić naszej wolności. Nie może jeden człowiek zniszczyć nasz ostatni dorobek. Nie bójmy się okazać swoje niezadowolenie.

          Jan Paweł II rozpoczął swój pontyfikat od słów: Nie bójcie się! To wielokrotny cytat z Pisma świętego, to nasze motto i nasza wizytówka.

W co wierzyć?

          Trochę zamieszałem w doktrynie chrześcijańskiej, ale jak pisałem, sam fenomen Jezusa i jego działalność wystarczy, aby doktryna chrześcijańska była piękna sama w sobie, bez zbędnych ozdóbek.

          Jezus jako urodzony Człowiek z krwi i kości reprezentuje na ziemi człowieczeństwo. Jest jednym z nas. Wszystkie Jego atrybuty mogą być atrybutami każdego człowieka. Jeżeli Jezus sięgnął Nieba, tak samo może to uczynić każdy człowiek. Jezus jest więc przykładem możności istoty ludzkiej, zwłaszcza zdolności człowieka do bezgranicznej miłości. Stać go na Miłosierdzie, jak pokazał to nam sam Bóg Ojciec.  Jezus jest ludzkim ambasadorem w Niebie.         

          Z dużym prawdopodobieństwem można przyjąć (to jest przedmiotem wiary), że Bóg przyjął Ofiarę Jezusa i uczynił ją skuteczną.

            Boga należy traktować jako Stwórcę Świata, ale też i Autora koncepcji życia wiecznego. Za tym przemawia logika, język naukowy, rzeczywistość. Należy wierzyć, że Bóg ma wobec każdego człowieka jakąś koncepcję jego zagospodarowania. Tak więc ludzkość czeka niezwykła podróż w czasie i w przestrzeni. To jednak jest okryte tajemnicą. Dlaczego? Bo dzisiaj człowiek nie jest w stanie wyobrazić sobie własnej przyszłości. To dzisiaj go przerasta.

          Zbawienie zostało ludzkości przypieczętowane i zagwarantowane przez Ofiarę krzyża. Czy męka i Ofiara Jezusa była konieczna? Nie, sam Bóg mógłby być gwarantem ludzkiego Zbawienia, ale nasza wiedza o Bogu i człowieku byłaby niepełna.

          U Boga nie ma systemu demokratycznego. To wymysł ludzki, ale istnieje system wartości, który będzie miarą przynależności hierarchicznej. Bóg pragnie, aby każdy człowiek został Jego dziedzicem, lub przynajmniej współtwórcą kolejnego Wszechświata.

          Jezus naocznie pokazał czym jest Miłość i na czym polega. To wartość sama w sobie, tak wielka, że sam Bóg nazywa się Miłością. Jezus pokazał istotę egzystencji i sens ludzkiego powołania. Uczył jak postępować w życiu, co jest ważne, a co ważniejsze. Fizykalnie pokazał marność materii i rzeczywistości tymczasowej. Istotą egzystencji jest samo działanie. Tym samym pokazał, że poza słusznym odpoczynkiem, człowiek powinien być stale aktywny, rozwojowy, idący do przodu. Zadaniem człowieka jest stałe doskonalenie się. Wzorem jest Stwórca. Jego należy naśladować, choć z pokorą należy przyjąć, że jest niedościgniony. To nie pycha, ale zadanie narzucone człowiekowi. Bóg chce, aby każdy z nas był doskonały.

          Największym moim odkryciem religijnym jest to, że sprawy Boże są nieprawdopodobnie proste. Być może nie są tak widoczne. Każdy człowiek może posiądź mądrość życia. Każdy może chwycić się sukmany Jezusa i Jego się trzymać. On jest blisko.

Dla przypomnienia

          Kto doraźnie czyta moje wykłady z pewnością ma problemy (wykładów na dzień dzisiejszy jest ok. 2000) z odszukaniem tematów, które są być może najbardziej interesujące. W skrócie przytoczę najciekawsze tezy filozoteizmu.

Grzech pierworodny nie był aktem jednorazowym (powstał na legendzie o grzechu Adama i Ewy w Raju) jak mówi katecheza. Zamiast pojęcia grzechu pierworodnego można mówić o grzeszności, która jest procesem w czasie. Człowiek jako stworzenie niedoskonałe ma w sobie, poprzez wolną wolę, zdolność popełniania czynów niegodnych, przeciwnych prawu naturalnemu. Jeżeli nie ma grzechu pierworodnego, nie ma też jej skazy, która jest ponoć przenoszona na kolejne pokolenia.  Jeżeli nie ma skazy, to pojęcie Niepokalanej Maryi jest złudne.

Forsowanie przez Kościół tematu grzeszności ma za zadanie dyscyplinowanie wiernych w imię bojaźni Bożej. Bardziej zasadne byłoby przekazywanie  i nagłaśnianie Miłości i Miłosierdzia Bożego.

Szatan jest uosobieniem zła, nie jest bytem, lecz koncepcją myślną, metaforą.

Cud dziewiczego poczęcia Jezusa należy między bajki włożyć, jako zdarzenie niedorzeczne i absurdalne.

Zwiastowanie sugeruje istnienie aniołów, które są niczym innym jak koncepcją myślną z rodowodem naleciałości z innych religii.

Nawiedzenie Maryi to jedynie pobożna powiastka.

Tora to obrazowanie religijne oparte na przesłankach historycznych. Więcej w niej legend niż prawd faktograficznych.

Ewangelie to dzieła Ewangelistów przyjęte do zbudowania doktryny wiary chrześcijańskiej. Zawierają w sobie indywidualne projekty doktrynalne ich autorów.

Pojęcie Trójcy Świętej jest koncepcją bezzasadną i niewiele wnosi do wiary.

Preegzystencja Jezusa jest karkołomną konstrukcją ubóstwienia Jezusa i nadanie Mu rangi wieczności. Wydaje mi się, że koncepcja Aktu działającego (jestem współautorem tej tezy) jest bardziej czytelna i bliższa prawdy.

Głoszenie, że Bóg jest Istotą, która każe jest błędna i wskazuje na całkowite niezrozumienie idei Boga.

Dogmat o nieomylności papieży to nieporozumienie. To niezrozumiała pycha, słabo uzasadniona.

Dogmat o Wniebowzięciu Maryi do Nieba z duszą i ciałem jest niedorzeczne.

Święta Trzech Króli to żart, który nabrał mocy prawnej. Legislacja nabrała się na legendarne przesłanki.

Jezus urodził się jako Człowiek. Dopiero na krzyżu został wywyższony do rangi Aktu działającego (dynamiczny obraz Boga).

Kuszenie Jezusa to bajeczka dydaktyczna.

Świat jest bardziej dynamiczny niż ontologiczny. Jestem współautorem tej koncepcji światopoglądowej.

Apokatastaza to idea pustego piekła. Jestem gorącym zwolennikiem tej idei (ks. Hryniewicz).

Pobożne książki o świętych należy czytać z dużą ostrożnością. To przede wszystkim, niestety, przemysł wydawniczy.

Objawienia prywatne, o ile są, niewiele wnoszą do doktryny chrześcijańskiej i do wiedzy ogólnej. Najczęściej powtarzane są elementy ustalonej już doktryny wiary z uwypukleniem pewnych tematów, np św. Faustyna – Miłosierdzie Boże.

W następnym wykładzie wskażę to, w co warto wierzyć.

Powołani do działania

          Dla mnie Jezus Chrystus jest absolutnym fenomenem, który swoim życiem uświadomił nam kim jest, tak naprawdę, człowiek i jakie jest jego powołanie. Objawił również atrybuty Stwórcy (Objawienie Boga). Przybliżył człowiekowi świat divinum (boski) i sacrum (święty). Postać Jezusa wymaga z naszej strony godnej czci i naszej miłości. Religię chrześcijańską naprawdę można pokochać i oddać się całkowicie posłudze słowa Bożego. Dusza pragnie śpiewać, wielbić, adorować i przeżywać duchowe ekstazy. Mimo zarzutów innych, jestem fanem religijnym.

          Fanem, nie znaczy fanatykiem i to pragnę podkreślić. Miłuję też Prawdę. Stanowi ona dla mnie motyw egzystencji. Pięknie napisał Ewangelista Jan: I poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli (J 8,32). Nie potrafię żyć w zakłamaniu. Nie potrafię również żyć na niby. Nie mogą powtarzać to, co jest głupie i infantylne. Nauka daje nam rozeznanie, Bóg dał nam rozum. Trzeba się nim posługiwać. W żaden sposób nie ubliża się Bogu, gdy mówi się prawdę. Dlaczego wierni jej się boją?

          Najbardziej boli mnie infantylizm religijny.  Wierni gotowi są wierzyć tylko dlatego, że za tym stoi autorytet Kościoła. Rzecz w tym, że kościół instytucjonalny składa się z ludzi z całą ich niedoskonałością. Nie należy mieć stu procentowego zaufania do tego, co ludzkie. Człowiek rozumny musi zostawić w sobie pewien margines zawahania, niepewności. Wszystko należy zbadać własnym rozumem i rozstrzygnąć w swoim sumieniu.

           Pani teolog (osoba świecka) napisała do mnie: Przeczytałam wszystko i nie wiem co o tym myśleć ? Mam mieszane uczucia. To było grzeczne, ale w następnej korespondencji ujawniła już irytację: Dzięki, skończmy, nie czytam Twoich blogów z wyjątkiem pierwszego, z którym jak Ci napisałam nie zgodziłam się.

           Pomimo ukończenia studiów teologicznych, podobnych do moich pozostała w przestrzeni teologii parafialnej, infantylnej, barokowej (nie akademickiej). Pozostała z “wiedzą”: Diabeł mąci i wprowadza podziały. Jest niebo, czyściec i piekło.

          No cóż straciłem okazję do rzeczowych dyskusji. Szkoda. Myślałem, że człowiek po studiach jest otwarty, przynajmniej na dyskusję. Moje przekonania wręcz z irytowały interlokutorkę. Stawiam więc pytanie. Dlaczego tak trudno jest dostrzec to, co jest w zasięgu wzroku każdego przeciętnego wierzącego. Gdybym wierzył w szatana, powiedziałbym, że to jego sztuczka.

         Czy nie zwraca uwagi marny los obiektów sakralnych (sakramentalia). Niszczeją dokładnie z taka samą częstotliwością i determinacją jak każdy solidnie zbudowany obiekt. Dlaczego? Bo nie o dobra materialne tu chodzi. Bóg wskazuje – nie przywiązujcie się do tego, co przemijające. Trzeba patrzeć dalej i głębiej.

 

          Wierni nie dostrzegają tego, co naprawdę chciał im przekazać Jezus. Nie dla tego świata jesteśmy powołani, ale dla wieczności: którzy są powołani według postanowienia [Boga] (Rz 8,28);  Nie oddawajcie złem za zło ani obelgą za obelgę. Przeciwnie, błogosławcie, gdyż wiecie, że do tego zostaliście powołani, abyście odziedziczyli błogosławieństwo (1 P 3,9).  Wszystko, co na ziemi rozpadnie się i skruszeje. Pozostanie jedynie kamień na kamieniu. Trzeba żyć przyszłością i to nadprzyrodzoną, bo to jest ludzki cel.

           Nie należy cieszyć się i żyć jedynie kultem religijnym. Chwalić Bozię i wzdychać. Trzeba brać w swoje ręce Jego sprawy. On pragnie naszego zbawienia i to wszystkich ludzi. Nie przesiaduj przesadnie w Kościele swojego życia, tylko gnaj i pędź. Rób coś, działaj, naprawiaj rzeczywistość, bądź twórczy. Jezus nie rozciągał w lata swej działalności. Parł do przodu zrealizować swój Zbawczy zamysł.

          Proszę pamiętać, że istotą świata nie jest materia, a działanie, dynamika. To co najciekawsze jest jeszcze przed nami. Nie należy bać się śmierci, bo ona nas przybliża do Bożych tajemnic.

Boże, widzisz, słyszysz i nie grzmisz

          Bóg stworzył Świat ujawniając jedynie swoją obecność  poprzez swoje dzieła. Człowiek odczytał Jego zamysły i opisał Świat duchowy. Tak zrodziła się religia. Jest ona wytworem czysto ludzkim, choć przekazuje relacje między sacrum (sfera boska), a określoną grupą społeczną. Relacja do sacrum koncentruje się wokół poczucia świętości, chęci zbliżenia się do Boga, ale też poczucia lęku, czci czy dystansu do Niego. Pojawił się więc paradoks. Człowiek  sam sobie zgotował dyskomfort egzystencjalny. Religią zajęli się odpowiedni  ludzie (kapłani). Z wiernych zszedł obowiązek rozumienia w czym rzecz. Człowiek sam siebie usadowił w miejscu posłusznego i zdyscyplinowanego podmiotu. Nie mając odpowiedniej wiedzy podporządkował się rygorom doktryny i całej jej buchalterii. Jak to się ładnie mówi – zawierzył.

          Dziś wiele osób wierzących mówi – wierzę Kościołowi i Biblii. Jedna z interlokutorek napisała: Odpowiada mi, bo Święty, Powszechny i Apostolski Kościół ma ponad 2000 lat i mimo grzeszności Jego członków żyje (Teresa B).

          Przyzwolenie, a raczej bierność w rozpoznaniu, w co się wierzy, spowodowało, że w zasadzie przyjmuje się wszystko, co fantazja ludzka wprowadziła do doktryny. Autorzy doktryny zadbali, aby ją uwiarygodnić poprzez różne imponderabilia. Prym wiedzie Duch Święty. W zasadzie jest On pojęciem opisującym działanie Boga (i tu zgoda, jako czynnik dynamiczny), ale przez narzucenie jego ontologicznego (bytowe) pochodzenia usamodzielnił się. Stał się niejako strażnikiem doktryny chrześcijańskiej.

          Doktryna chrześcijańska oparta została na fenomenie Jezusa Chrystusa. Gdyby zawierała jedynie Jego prawdy i nauki byłaby religią absolutnie prawdziwą i najpiękniejszą na świecie. Niestety, z nadgorliwości wprowadzono do niej mnóstwo ozdobnych zdarzeń, które faktycznie upiększyło doktrynę, ale ją zniekształciło.

         Moja wieloletnia praca polega na oczyszczaniu doktryny chrześcijańskiej z tych niepotrzebnych ozdóbek. Sam Ideał Jezusa, który został wywyższony do rangi Aktu działającego, czyli Syna Bożego działającego na równi z Nim  jest jedyną, najpiękniejszą bazą doktryny chrześcijańskiej.

        Niestety, wierni boją się mojego podejścia. Wolą przyjąć postawę posłuszną i zdyscyplinowaną.  Wierzą w to, co im  do wierzenia podano, w tym: grzech pierworodny, istnienie ontologiczne aniołów, szatana, dziewictwo Maryi, Zwiastowanie, dobry  łotr i wiele, wiele innych legend i bajek.

         Idea Jezusa Chrystusa, Jego nauka, powołanie, przesłanie są na tyle piękne, że nie potrzebują już żadnych ozdóbek. Tego wierni nie potrafią zrozumieć, albo nie chcą. Ubolewam, bo swoją pracą odnoszę tylko niewielki skutek. Dlaczego inni nie dostrzegają tego, co mnie przyszło zobaczyć i zrozumieć?

Pobożne uczynki

          Jezus nauczał: Strzeżcie się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was widzieli; inaczej nie będziecie mieli nagrody u Ojca waszego, który jest w niebie (Mt 6,1).

           W nauczaniu tym chodzi o zachowanie skromności w czynieniu dobrych uczynków. Jednak naturalnym odruchem człowieka jest pokazywanie i zamanifestowanie, że to, czy tamto się uczyniło. To sygnał w dobrej wierze, to propagowanie i zachęcanie do czynienia dobra. Moja koleżanka, też teolog świecki (teolożka) wielokrotnie pisze na facebooku: Ja już pomogłam, zachęcam Znajomych, …..  itd. Nie sądzę, aby wynikało to z pychy, ale z chęci zwrócenia uwagi na potrzebę pomagania.

            Przykładem gorszącym jest ciągłe fotografowanie się osób z obozu rządzącego i prezydenta w celebracjach kościelnych. Może ktoś zapytać, a niby dlaczego? Bo ich codzienne postawy oraz działalność publiczna niewiele mają wspólnego z nauką Chrystusa. Kto tego nie dostrzega ma bielmo na oczach, albo widzi to, co chce widzieć. Bardzo dobrze pasuje do nich polskie przysłowie: modli się pod figurą, a diabła ma za skórą. Być może słowa przysłowia są właśnie do nich skierowane. Słowa przestrogi można odczytać w wersecie: Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie (Mt  6,6).

          Intryguje mnie dlaczego wiele osób, w tym kształcone nie dostrzegają obłudy władzy. Ich działalność jest nieprawdopodobnie jawna. Oni nie kryją się ze swoimi intencjami. Władzę jaką posiedli uskrzydla ich do tego stopnia, że nie liczą się w zasadzie z nikim. W zasadzie są bezczelni i aroganccy. Ustąpienie w czymkolwiek traktują to jako porażkę i dlatego nie ustąpią. No cóż biedni zakompleksieni, mali ludzie.

          Zła ordynacja wyborcza dała im szansę. Oni jednak skłócili naród: Każde królestwo, wewnętrznie skłócone, pustoszeje. I żadne miasto ani dom, wewnętrznie skłócony, się nie ostoi  (Mt 12,25). Każdy z polityków powinien zapoznać się jeszcze z innym cytatem ewangelicznym: Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł? (Mt 16,26).