Źródło pochodzące z wewnętrznego sanktuarium

           Tora jest księgą ukazującą wielkie pragnienie kontaktu z Bogiem. Choć  jest niewidzialny, był i jest wyczuwalny duchowo. O tym nie trzeba przekonywać. Najlepiej wiedzą sami zainteresowani. Bóg jest dla nich kimś bardzo bliskim. Niekiedy rodzi się z Nim wielka zażyłość. Gdyby można było pozostać z Bogiem w relacji  wyłącznie wewnętrznej, bez zewnętrznej egzaltacji i manifestacji byłaby to miłość platoniczna – najpiękniejsza, czysta, niczym nie skażona.

            Niestety, człowiek ma w sobie wiele skłonności. Jedna polega na potrzebie uzewnętrznianiu swoich uczuć. To co piękne wystawia się na pokaz publiczny, tym samym na ludzką ocenę. Ona powoduje, że niekiedy miłość blednie, osłabia się i traci pierwotny blask.

           Hagiografowie pisząc o miłości do Boga użyli obrazów, a więc uzewnętrznili ją, pokazali, opisali i tym samym sprofanowali. Chcąc przywrócić jej pierwotny blask użyto wszelkich środków literackich. W końcowych efekcie powstała poniekąd karykatura relacji z Bogiem (np. dialog wizualny). Wszyscy, którzy próbują odczytać prawdziwą relację z Bogiem muszą zaangażować na nowo całą swoją za Nim tęsknotę. Muszą uruchomić swoje sanktuarium duchowe, otworzyć się na sacrum. Wtedy czytanie Starego Testamentu spełni swoją rolę.

           Moim zadaniem jest pokazywanie warsztatu pisarskiego (od kuchni). Nie jestem jednak w stanie uwolnić się  od tego magnesu bożego, który powoduje, że bez przerwy wkraczam w duchowe sacrum. Kiedy piszę, do mnie, zaczyna przemawiać Bóg. Przyznaje się, że wielokrotnie zaczynałem wykład mając przygotowaną tezę, a kończyłem zupełnie inaczej (odkrywczo). Bóg mnie pociąga za sobą. Na bazie własnych skromnych doświadczeń duchowych rozumiem Jezusa Chrystusa. On poszedł za Bogiem całkowicie, duszą i ciałem. On zatracał się w Bogu. Tym sposobem sięgał po Boże tajemnice. Jezus rozumiał Istotę nadprzyrodzoną i mechanizm transcendentalności. Każdy z nas doznaje podobnie takie  przeżycia. Najczęściej są one chwilowe i zagłuszane troskami życia codziennego.

       W czasach pisania Tory hagiografowie przeżywali podobne stany. Swoje przeżycia i doświadczenia próbowali opisać. Natrafili na niesamowite trudności. Brakowało słów do opisu tego, co czują. W końcu wybrali drogę metaforyczną w oparciu o legendy, mity, przysłowia, alegoria. Poszukiwali też wzorców w innych religiach. Na bazie tych prac powstała Księga (Tora), która z jednej strony jest wyrazem ich natchnienia, ludzkiej wrażliwości, a z drugiej ludzkiej pomysłowości.

       Począwszy od Adama i Ewy do zaludnienia przez Żydów ziemi Jerozolimskiej (krainy Kanaanu) cała opisana historia jest wstecznym proroctwem o podłożu mitycznym.  Owszem występują gdzieniegdzie wzmianki historyczne, ale są one sporadyczne i mocno nieścisłe.

Krok do przodu

          Hagiografowie nie mając pełnego obrazu świata nadprzyrodzonego odczytywanego w swoim sanktuarium duchowym uzupełniali go własnymi koncepcjami religijnymi. Ich poglądy były typowo ludzkie. Opierali się na własnej inteligencji, intuicji i rozsądku. W tym duchu poszli w rozwoju intelektualnym o krok do przodu. Rozeznali, że jest tylko jeden Stwórca Świata. Jeżeli były niższe eony duchowe to jeden Duch (Stwórca) wszystkim zarządza. Tak narodziła się religia monoteistyczna. Niestety, już na wstępie popełniono błąd traktując Boga jako władcę Świata na wzór władców narodów. Przestrzeń nadprzyrodzona oraz jej przymioty były jeszcze dla nich nieosiągalne. Jeżeli nawet Bóg podpowiadał w duszy autorom natchnionym, to było to dla nich nieuchwytne i niezrozumiałe. Natomiast przymioty ludzkich władców i królów były realne i widoczne gołym okiem. Tak też podobnie opisano Boga jako władcę sprawiedliwego, ale karzącego i nagradzającego. Wokół Boga musiał znaleźć się dwór istot duchowych (aniołów). Zło kojarzono z upadłym aniołem. Tak też w Piśmie Świętym zadomowił się szatan, który przybierał różne postacie (np. węża). Zapewne Bóg dostrzegał ludzkie błędy rozpoznawcze, ale z konieczności musiał zachować milczenie. Nie mógł wykrzyczeć swoich pouczeń jak zwykły człowiek. Bóg jest innej natury i nie posługuje się organem mowy. W Jego gestii jest podtrzymywanie świata w jego istnieniu. Na ile jest to skuteczne próbuje, drogą duchową podpowiadać człowiekowi jak należy postępować i żyć. W opatrzności swojej próbuje chronić dusze przed upadkami. Pociesza strapionych i ich wzmacnia. Skutek Jego działania zależy od odbiorców. On rozdaje równo, ale dar Jego musi być przyjęty, aby był skuteczny. W swym działaniu Bóg jest bardzo dyskretny. Działa w obszarze duszy. Rzadko przejawia działalność cudotwórczą. Za każdym razem musiałby łamać ład i porządek przyrody ustanowiony przez siebie.

          Hagiografowie nie znając do końca tej oczywistej prawdy wypatrywali interwencji Stwórcy niemal na każdym kroku. Nie widząc rezultatów, czynili gwałt na Bogu. Narzucili Bogu własne koncepcje z wymiaru ludzkiego. Historia tablic 10-ciu przykazań jest tego najlepszym przykładem. Własne prawo judaistyczne przedstawiono jako prawo boskie. Przypisywanie Bogu ich autorstwo jest kolejnym nieporozumieniem i nadużyciem.

          Bóg wywodzący się z natury duchowej może oddziaływać na podobną jaką jest w człowieku. Bóg nie wpłynie na żadnego zwierzęcia, nie podpowie mu jak ma czynić, co najwyższej skieruje go na inny tor. Z człowiekiem może nawiązywać relacje, ze zwierzętami  – nigdy!

          Człowiek widział wokół siebie panujące zło. Skąd się ono wzięło? Grzeszność jako skutek braku doskonałości nie była brana pod uwagę. To podejście filozoficzne. Filozofia rodziła się o wiele wieków później. Trzeba było doraźnie zatkać tę dziurę. Upadły anioł był wówczas genialnym pomysłem.  Powiązano go z Rajem. Szatan dał popis swojej aktywności. Układanka pasowała. Historia upadku Adama i Ewy na stałe zadomowiła się w umysłach wiernych.

            Ponieważ zło ludzkie obserwowane było we wszystkich pokoleniach usnuto karkołomną koncepcję grzechu pierworodnego, którego skutki przechodzą na następne pokolenia. 

Biblijne legendy i mity

          Księga Rodzaju jest kompilacją kilku tradycji pisarskich.  Najstarsza tradycja źródłowa zwana jahwistyczną (J) powstawała ok. X w. przed Chr. w Jerozolimie. W okresie IX–VIII w. przed Chr., po podziale królestwa izraelskiego opracowano tradycję elohistyczną (E), następnie deuteronomiczną (D, największy rozwój nastąpił wkrótce po reformie Jozjasza w VII–VI w. przed Chr. oraz podczas wygnania babilońskiego, ostateczne utrwalenie tej tradycji nastąpiło w czasach powygnaniowych) i kapłańską (P, początek drugiej połowy VI/V w. przed Chr.). Pięcioksiąg, który był zredagowany ok. 400 r. przed Chr zawierał kompilację ww. źródłowych tradycji.  Hagiografowie nie odrzucali różnych wcześniejszych tradycji, dlatego w Starym Testamencie zachowały się do dnia dzisiejszego różne opisy powstania człowieka. Końcowa redakcja Starego Testamentu zakończyła się z początkiem II, a końcem I wieku przed narodzinami Chrystusa.  Opisy niektórych zdarzeń dublują się. Egzegeci chwalą końcowego redaktora za jego uszanowanie wszelakich dokumentów. Prawda może być bardziej prozaiczna. W kompilacji łatwiej jest ukryć najmłodszą narrację. Większość dzieła (Tora) powstała dopiero w okresie niewoli babilońskiej. Redakcja była nastawiona na konkretne zapotrzebowanie. Chodziło o utrzymanie więzi w narodzie żydowskim. Tym cementem miała być religia. Chciano pokazać, że naród żydowski jest narodem wybranym przez Boga, i Bóg ma go w swojej szczególnej opiece. Kolejne nadużycie i wykorzystanie Boga do ludzkiej koncepcji. W tym celu opracowano haggady (legendy) opisujące żywo historię rodziny Abrahama. Z zapisków historycznych dysponowano różnymi informacjami  (np. katastrofy w  Sodomie i Gomorze), które wpleciono w narracje legend. Wykorzystano również obce legendy, które zmodyfikowane, włączono do kanonu wiary (np. ofiarowanie Bogu syna przez Abrahama).

          Historia 12 pokoleń ma również znamiona proroctwa wstecznego. Na bazie żyjących pokoleń pochodzenia judaistycznego skomponowano ich wspólne pochodzenie. Równie wątpliwa jest postać Mojżesza. Brak jakichkolwiek informacji pozabiblijnych. Nauka pokazuje, że exodus egipski jeżeli był, to był w bardzo małej skali. Hagiografowie stworzyli ogromne narzędzie propagandowe. Doskonałość pomysłu polega na tym, że haggada egipska splata się ze zdarzeniami historycznymi, które archeologia potwierdza. Potwierdza, ale dostrzega inny wymiar – o wiele, wiele skromniejszy. Opowieści biblijne same w sobie są arcydziełami literackim. Zawierają przede wszystkim ludzkie tęsknoty, nadzieje i pragnienia. Wierni przyjęli je z pełną aprobatą. Uwierzono w prawdziwość wydarzeń.

          Przez setki (ponad dwa tysiące) lat Żydzi czekają na Mesjasza, który przywróci im państwowość i wolność. Niestety Bóg nie okazuje zbyt wielkiej estymy. Żydzi zostali mocno doświadczeni przez los. Być może rozczarowanie spowodowało, że od IX wieku jawi się judaizm rabiniczny, który odszedł od pierwotnej wiary ojców. Bardziej niż Tora liczy się ich opracowanie talmudyczne. Zawiera on reguły etyczne z tzw. objawienia naturalnego. Niestety jest w nim również polityka wyznaniowa, która zmienia charakter świętych ksiąg.

          Jeżeli u czytelnika rodzi się pretensja do Boga, to znaczy, że do religii podchodzi się według ludzkiego wymiaru. Tymczasem pozwólmy Bogu pozostać na miejscu przez siebie wybranym. Świat nadprzyrodzony jest dla człowieka niepojęty. Należy Bogu zaufać, bo kto inny mógłby stworzyć świat lepszy?

Tajemnica stworzenia

        Księga Rodzaju opisuje stworzenie świata (proroctwo wsteczne). Ze względów zrozumiałych nie podaje mechanizmów przyrodniczych, ale obrazuje dzieło Pana w sposób artystyczny. Nie chodzi tu o wiedzę fizykalną, faktograficzną, ale przeżycie nieprawdopodobnego wydarzenia – stworzenia. To poemat literacki, w którym należy szukać radości barw i muzyki literackiej. W niej, oprócz poetyki, zawarta jest też Prawda. Stwórcą świata jest Bóg. On jest. W Księdze Wyjścia autor kapitalnie ujmie odpowiedź Boga, kiedy Mojżesz zapyta Go: Lecz gdy oni mnie zapytają, jakie jest Jego imię, to cóż im mam powiedzieć? Bóg słowami autora odpowie Jestem, który Jestem (Wj 3,14). Czy ta odpowiedź zadawala? Mało powiedziane. To majstersztyk słowny. W trzech słowach ujawniona jest tajemnica Boga transcendentnego. Jego imieniem jest samo istnienie. Tego nie wymyślił zwykły człowiek. To odczytał wtajemniczony (natchniony).          

          W Księdze Rodzaju ujawniona jest wielkość człowieka. Człowiek został stworzony na podobieństwo Boże: Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz,
na obraz Boży go stworzył
  (Rdz 1,27). Jezus uzupełni tę wiedzę pokazując na sobie kim na prawdę jest człowiek.

          Kiedy w Piśmie Świętym czytamy, że Bóg pobłogosławił to czy tamto, to należy dać temu wiarę. Bo za tym kryje się relacja Stwórcy do stworzenia. Bóg pobłogosławił cały świata, a więc Świat powstał z woli Boga. To Jego pomysł i Jego inicjatywa. Wśród wyróżnionych i pobłogosławionych jest istota ludzka. Księga Rodzaju ma charakter liturgiczny. To dzieło pozwalające chwalić Boga i nieść Mu dziękczynienie. Wszelkie usterki, ludzkie wstawki, błędy nie mają większego znaczenia. Owszem, warto oczyszczać tak wspaniałe dzieło z plew, ale już w takim stanie w jakim jest, to arcydzieło, nie ma w sobie równego.

          W Księdze Rodzaju Bóg określił rolę człowieka. Odczytanie tego sprawia trochę kłopotów, bo treść została zaszyfrowana w zawiłościach literackich. Nie szkodzi. Cieszmy się ówcześni, że możemy jeszcze coś odkrywać. Księga rozpracowana do końca służyła by już tylko archiwistom.

          Raj jest zapowiedzią przyszłego, eschatologicznego szczęścia. Oczywiście jest to obraz. Tak nie będzie wyglądało życie w niebie. To metafora. Ważne, że Bóg założył, że człowiek ma być szczęśliwy.

           Na tę Prawdę Raju nałożyła się ludzka koncepcja egzystencjalna. Człowiek doznawszy bólu i cierpienia, gdy poznał zło, musiał to ująć w Idei Świata doskonałego. Spartolił piękne dzieło radości, szczęścia i pochwalił się swoją miernotą, skłonnością do złego. Człowiek postanowił pokazać Boga na tle ludzkich poczynań. Pismo święte przejęło rolę dokumentalną. Autorom chodziło o pokazanie stanowiska Boga wobec ogromu zła.

         Na Bogu poczyniono kolejny gwałt. Zmuszono Go to zajęcia stanowiska. Tym razem Bóg nie bardzo przystał na tę nową rolę. Mój duch nie będzie na zawsze się spierał z człowiekiem (Rdz 6,3). Z braku pewnych informacji (Bóg milczał) zaczęto konfabulować i wkładać w usta Boga ludzkie zamysły. Najwięcej nadużyć jest, gdy autorzy używają zwrotu: Pan powiedział (Rdz 2,18; 3,1; 3.14; 3,22; 6,7; 7,1; 8,21; 11,6 12,1). Cytaty: Nie wolno wam jeść ze wszystkich drzew tego ogroduPonieważ to uczyniłeś, będziesz przeklęty wśród wszelkiego bydła i wśród wszelkich zwierząt polnych  i inne są pochodzenia ludzkiego. Autor natchniony odczytał jedynie tę pół prawdę: Nie będę więcej przeklinał ziemi z powodu człowieka, bo myśl serca człowieka jest zła od jego młodości. Nie wytracę więcej wszystkiego, co żyje, jak teraz uczyniłem (Rdz 8,21);

Tajemnica zależności

         Zanim przejdę do omawiania niektórych tajemnic Pisma Świętego muszę  wyjaśnić tajemnicę, która nie jest specjalnie przez wiernych dostrzegana. Proszę wyobrazić sobie, że napisałem elaborat, który ozdobiłem klauzulą, że autorem jego jest sam Bóg. Wiadomość poszła w świat.  Wiele osób w to uwierzyło. Zakładam, że treść  elaboratu na tyle była dobra, że stała się przyczynkiem dobrych uczynków i wszelakiego dobra. Można to porównać z sektą religijną w tym dobrym znaczeniu.

          Jak już pisałem, generatorem “dobra” jako funkcjonału (dynamiczny obraz niebytu) może być tylko Bóg. “Dobro”  pochodzi od Istoty nadrzędnej, jest pochodzenia boskiego. Człowiek może jedynie, według swej woli, z tego dobra skorzystać, przywoływać go, gospodarować nim, dalej przekazywać. Rodzi się więc pytanie. Skoro elaborat jest przyczynkiem “dobra”, to kto, tak naprawdę, jest jej autorem? Z rozumowania logicznego wynika, że jest nim  Bóg, a ja byłem jedynie Jego narzędziem. To, że wpadłem na pomysł  napisania elaboratu, nie znaczy do końca, że ja byłem jego prawdziwym autorem. Wszystko zależy od wartości pomysłu. Im mądrzejszy, tym więcej w nim pierwiastka bożego.  Jedynie słowa profanum należą do autorstwa ludzkiego.

          To ukryte współdziałanie Boga i człowieka (narzędzia) stanowi jedną z tajemnic zamysłu Bożego. Na co dzień człowiek tego nie dostrzega. Czuje się panem samego siebie. Ja to wymyśliłem, ja uczyniłem dobry uczynek itd. Tymczasem człowiek jest bardzo zależny od swojego Stwórcy. Jak pisze w Ewangelii Jana: Wszystko przez nie się stało, a bez niego nic się nie stało, co się stało (J 1,3). Bóg bez przerwy uczestniczy w życiu człowieka.

          Mając świadomość tej zależności człowiek powinien pozbyć się pychy. Trzeba żyć w tej tajemnicy i realizować Boży plan.

          Powyższa tajemnica  wyjaśnia pochodzenie wszelakiego dobra na ziemi, w tym instytucje religijne. Każdy odłam religijny, który jest zarzewiem dobra, od Boga pochodzi. Kluczem rozpoznawczym jest ocena jego działalności. Proszę zauważyć jak prosty jest ten klucz. Ujawnia prawdę. Człowiek może z łatwością rozpoznawać pochodzenie danego zjawiska. Według prostego klucza płynie ogromna wiedza.

          Kiedyś pisałem, że w człowieku Bóg zainstalował narzędzia do Jego poszukiwań. Religia wywodzi się jakby od człowieka. To jest prawda. Z woli człowieka się wywodzi, ale wcześniej Bóg zainwestował w człowieku wszelakie potrzebne do tego instrumenty. Można odczytać, że Bóg chciał, aby takie zjawisko pojawiło się na świecie.

          Warto jednocześnie zauważyć, że wszelakie boskie inicjatywy kiedy przechodzą przez człowieka stają się skażone profanum (wynikająca z ludzkiej niedoskonałości).

         Kiedy wrócimy do tajemnic Pisma Świętego warto pamiętać o tej tajemnicy zależności. Będziemy musieli zmierzyć się z dobrem, ale i z profanum. Dla człowieka prawdą są obie prawdy. Jedna pochodzi z ideału boskiego, a druga z ludzkiej egzystencji. Dobro i zło idą ze sobą w parze.

          Mając za sobą ten krótki wywód można spróbować odpowiedzieć sobie na pytanie, kto jest autorem Pisma Świętego?

Poznawanie tajemnic wiary

          Tertulian (150–240) łaciński teolog z Afryki Północnej miał świadomość, mówiąc: jest tym samym szaleństwem, gdy przeto wierzy się, ze apostołowie wszystko wiedzieli, i nie głosili rzeczy między sobą sprzecznych. Jezus nauczał: Co mówię wam w ciemności, opowiadajcie w świetle, a co słyszycie na ucho, rozgłaszajcie na dachach (Mt 10,27). Inaczej mówił już Paweł: Lecz głosimy mądrość Boga w tajemnicy, zakrytą [mądrość], którą przed wiekami Bóg przeznaczył ku naszej chwale (1 Kor 2,7). W sukurs idzie mu Tertulian mówiąc o zachowaniu tajemnicy: Co więcej, ani nie mogliby nawracać Żydów, ani wprowadzać pogan, jeśli by nie wyjaśniali po kolei tego, w co chcieli, aby uwierzyli. Chrześcijanin powinien wchodzić w tajemnicę powoli i stopniowo. Każdym kolejnym krokiem powinien wchodzić głębiej w tajemnicę wiary. Sam proces powinien być sekretny. Ci którzy dostąpili już chrztu powinni być osobami wtajemniczonymi. Tertulian był zwolennikiem podejścia umiarkowanego do sekretu wtajemniczenia. Ani za wąsko, ani za szeroko. Przestrzegał też przed lekkomyślnym udzielanie chrztu, powołując się na słowa Ewangelii: Nie dawajcie tego, co święte psom i nie rzucajcie waszej perły wieprzom (Mt 7,6).

          Trzeba wiedzieć, że chrześcijanie starożytni byli oskarżani o haniebne praktyki w czasie swoich misteriów. Tertulian jednoznacznie nazywał to pomówieniami i plotkami. Jak twierdził nie ma żadnych świadków  tych wydarzeń.  Prawda jest natomiast, że misteria są sprawowane w ukryciu i nikt z zewnątrz nie może w nich uczestniczyć, a ich uczestnicy są zobowiązani do zachowania ścisłej tajemnicy. Tertulian powoływał się na podobieństwa innych kultów misteryjnych (Samotrackie, Eluzyjskie). Na straży zachowania tajemnicy misteriów wiary stało prawo ludzkie, wspólnotowe oraz boskie.

          Życie jest przekorne i wszelkie tajemnice budzą nieufność i rodzą plotki. Mimo, że Tertulian wskazuje, że Bóg troszczy się o swój skarbiec, to pewniejsze ukaranie zdradzających misteria jest w rękach ludzkich, np. przez wykluczenie z instytucji inicjacji.

          Tertulian poszerza zakres tajemnic do życia codziennego chrześcijan: Waszymi perłami są też zadania codziennego życia. Ta przestroga dotyczyła wierzących kobiet wychodzących za mąż za pogan. Nakłada na te kobiety obowiązek zachowywania tajemnic wiary, co jest poważnym obciążeniem w ich życiu. Innym wyjściem jest wciągnięcie małżonka na drogę wtajemniczenia i uczynienia go chrześcijaninem. Ważnym elementem wtajemniczenia jest przyjmowanie komunii św. w domu przed posiłkiem. Paradygmat Eucharystii był jednym z największych sekretów. Chrześcijanie chronili swojej tajemnicy kosztem własnego życia. To umiłowanie do Niej mocno zakorzeniło się w świadomości chrześcijan. W Polsce można zobaczyć postawy euforyczne. Można wiele poddawać krytyce. Temat Eucharystii, dla większości jest tematem  tabu. To sacrum samo w sobie. Żyje własnym życie. Nie ukrywam, że i ja (racjonalista) jestem pod wielkim wrażeniem tego sakramentu. Racjonalnie wiem, że jest to tylko znak niewidzialnej łaski, ale czuję, że posiada w sobie głęboką tajemnicę duchową. Ciało Chrystusa w znaku odczytywane dosłownie i z wielką estymą. 

Ustna forma przekazu

          To co jest napisane, nie daje się utrzymać w tajemnicy (Platon, EP. II 314b-c). Być może dlatego, tak wielką rolę w doktrynie odegrała ustna tradycja chrześcijańska. Bardzo ważny jest przekaz i jego sposób. Temperatura wiary wzrasta, gdy mówi o niej erudyta. Przy słuchaniu czytanego tekstu można zasnąć. Gdy słucha się żarliwą mowę – nigdy. Ustny przekaz mniej też podlega krytyce. W przekazie wiary liczy się sekretność,  o którą zabiegali gnostycy.  Kiedy trzech, czy wielu rozprawia na jakiś temat zazwyczaj brak wśród nich pełnej zgody. Każdy temat widzi inaczej.

          Traktaty na temat formy przekazu Ojców Kościoła (Ireneusz) wiary pokazują, że problem był rozważany. Walczono z gnozą (uważano ją za godną potępienia), ale też nie mogli się od niej całkowicie uwolnić. Siła tradycji była zbyt wielka. Nawet formuła chrzcielna wskazująca Ducha Prawdy, ze względu na swoją warstwę językową miała charakter ezoteryczny. Słuszność tradycji przekazu dostrzegano w sukcesji apostolskiej. Ona była gwarantem kanoniczności kanonów wiary.

          Pomimo Objawienia Syna Człowieczego zdawano sobie sprawę, że pojęcie Boga pozostaje tajemnicą. Klemens Aleksandryński powoływał się na pogański Egipt: Dlatego też Egipcjanie przed swymi świątyniami ustawiają Sfinksy, aby dać do poznania, że wiedza o Bogu jest pełna tajemnic i trudna do pojęcia. W innym miejscu pisał: Dlatego sposób wykładania zasłaniający tajemnice jest jak najbardziej boski i niezbędny dla nas ze względu na prawdziwie świętą naukę, spoczywającą w niedostępnym przybytku prawdy. Przez przymiotnik “boski” sygnalizuje, że sposób wykładania zasłaniający tajemnice najbardziej odpowiada naturze Boga, która jest nieuchwytna poprzez poznania uprzedmiatawiające i dążące do panowania nad przedmiotem poznania. W konkluzji, tajemnice Boga winny pozostać w ukryciu. Należy więc chronić tajemnice przed próbami profanum. Powołuje się również na nauczanie Jezusa, który nie wszystkim odsłaniał tajemnice wiary. Wszelako [Pan] nie odkrył licznym rzeszom tego, co nie było dla nich przeznaczone, tylko nielicznym, o których wiedział, że przyjmą to godnie i że są w stanie pojąć i dać się ukształtować. Albowiem wszelkie tajemnice, jak nauka o Bogu, powierzane są słowu mówionemu, a nie pisanemu. I jeśli ktoś mówi, że napisano: ” Nie ma nic zakrytego […], to niech usłyszy i od nas, że Bóg obwieścił przez proroctwo, że temu, kto słucha w ukryciu, tajemnice będą odsłonięte, i kto zdolny jest pojąć, co mu podano w formie zasłoniętej, temu będzie ujawnione to, co zasłonięte jako prawda, a co dla licznych jest ukryte, to dla nielicznych będzie jawne. A dlaczego nie jest kochana sprawiedliwość, jeśli jest ona dostępna wszystkim? Bo przecież misteria przekazywane są w sposób tajemny tak, aby pozostało w ustach wypowiadającego nawet to, co się wypowiada; i raczej nie na głosie to polega, lecz rozważaniu (Stromateis I 12,2-5 – t 1, s. 10). To modlitewne podejście do poznania prawdy jest godne zastanowienia się.

Ezoteryzm gnostycki

          Ezoteryzm to dostępna wiedza dla wybranych. Podobnie definiowana jest gnoza (forma świadomości religijnej, narzędzia samozbawienia). Ezoteryzm gnostycki uprawiali Ireneusz, Hipolit czy Epifaniusz. Ireneusz mówił: Tym, których przez zwykłe pytania odwiedli od wiary i uczynili powolnymi sobie słuchaczom, opowiadają potem prywatnie swe niewypowiedziane tajemnice Pełni (Adversus Hareses III.15.2).

          Gnostycyzm był bardzo popularny w I wieku. Niezrozumiałość przesłania Jezusa, brak o Nim rzetelnej wiedzy powodowało, że uważano, że tajemnica wywodzi się z Bożej koncepcji. W Nag Hammadi odnaleziono głównie pisma gnostyckie. jak Apokryf Jana, Apokalipsa Jakuba, Apokalipsa Piotra i inne. Ewangelia Tomasza rozpoczyna się od słów: To są tajemne słowa, które Jezus żywy wypowiedział, a zapisał je Didymos Juda Tomasz. Ireneusz uważał potajemne nauczanie wybranych uczniów za normalne. Tajemne pouczenia wiązały się z godnością wybranych. Tajemnicą były nie tylko słowa Jezusa, ale i cała Jego Osoba. Ba, nawet imię Jezusa było tajemnicą. Ta atmosfera tajemniczości  miała wpływ na doktrynę wiary. Łatwiej było w tej atmosferze przyjmować niezwykłe konstrukcje teologiczne (preegzystencja Jezusa, troistość Boga, istnienie eonów, działanie aniołów i szatana). Wystarczyło zaznaczyć, że to tajemnica. W ten sposób wyrażano jakby akceptację na wprowadzenie do doktryny chrześcijańskiej pojęć o konstrukcjach niezwykłych. Do komentarzy biblijnych stosowano mistykę liczb. Panoszy się ona zresztą do dnia dzisiejszego. Wiedzę tajemną uważano za zbawczą. Gnostycy do tajemnic zbawienia nie dopuszczali nawet demiurga – według nich, Stwórcy świata.

       Ireneusz pisał, że gnostycy (jak Szymon Mag) w przekazywaniu tajemnej wiedzy posługiwali się magią i czarami. Podejrzewał również, że biorą za to pieniądze. Nie dziwią słowa Jezusa: Darmo otrzymaliście, darmo dajcie (Mt 10,8). Walentynianie (gnostycka grupa religijna istniejąca w II i III wieku stworzona około 135 roku  roku przez Walentyna i jego uczniów: Herakleona, Ptolemeusza, Markosa i Teodora) uważali, że samo  milczenie Boga jest Jego wielką tajemnicą. Wszystkie tajemnice Boga należy objąć milczeniem, aby nie nastąpiła profanacja.

          Co by nie powiedzieć, to wpływ gnostyków na doktrynę chrześcijańską był znaczny, ale można spotkać się też z opiniami przeciwstawnymi. Ignacy Antiocheński do mistyki milczenia zaliczał trzy tematy: dziewictwo Maryi, jej macierzyństwo i śmierć Pana. Zdaniem gnostyków Apostołowie znali ukryte tajemnice, które wyłączyli i trzymali w tajemnicy nauczając je tylko wybranym (doskonałym), którzy mogli pojąć nieznanego Ojca (z zapisków Ireneusza). Gnostyckie, tajne nauczanie nie było utrwalane na piśmie.

 

             Poza  przypadkiem opisanym w Ewangelii Jana: I powtórnie nachyliwszy się pisał na ziemi” (J 8,7–8), Jezus nie napisał ani jednego słowa, choć nauczał i znał święte księgi. Dlaczego?  W czasach Jezusa przekaz ustny był nadrzędny nad pisanym. Można to dostrzec w słowach Papiasza: Zdało się bowiem, że z ksiąg nie odniosę tyle korzyści, ile z słów, drgających życiem (Eusebius , Hist, accl. III.39,4 przeł, A. Lisiecki). Czy Jezus podatny był na ten refleks historii? Czy nie widział dalej? Jak rozumiał dalsze losy swojego nauczania? To akurat jest Jego tajemnicą, ale  nie można Mu zarzucać brak rozeznania historycznego.  Jezus wiedział, że treść pisana, autoryzowana przez Niego, może stać się przedmiotem sporów i burzliwych polemik. Jezus przewidywał ciąg wypadków i zdarzeń. Można założyć, że znał  przyszłą koncepcję założycieli Kościoła? Gdyby Jezus zostawił po sobie jakichkolwiek ślad (materialny w formie pisanej) nie byłby już Bogiem wiary, ale artefaktem (historycznym, dowodem rzeczowym). To co wiemy o Jezusie-Chrystusie wiemy z przekazu innych. Mamy więc prawo do wątpliwości dokładności przekazu. Ta słuszna wątpliwość przemienia wiedzę o Jezusie w wiarę. Może na ujawnienie całej Prawdę było jeszcze za wcześnie?

Symbolika w Apokalipsie św. Jana

          Apokalipsa św. Jana jest utworem pełen symboli, metafor i tajemnic. Dla dzisiejszych odbiorców może być trudniejsza niż dla ówczesnych. Jak sam autor stwierdził, pieczęcie na księdze objawień zostały złamane (Ap 6–8), a więc jej treść stała się dostępna. W dzisiejszym spojrzeniu często podejrzewa się istnienie utajonych sensów i pseudonaukowych sensacji. Z tego wynika pogląd o tajemniczości Apokalipsy.

          Z ciekawszych symboli ujętych w Apokalipsie jest liczba 666. Jak sam autor tłumaczy: Tu jest [potrzebna] mądrość. Kto ma rozum, niech liczbę Bestii przeliczy: liczba to bowiem człowieka. A liczba jego: sześćset sześćdziesiąt sześć (Ap 13,18). Chodzi tu o jakiegoś człowieka, prawdopodobnie pochodzącego z władzy rzymskiej. W starożytności litery zastępowano cyfry. Po hebrajsku i grecku pierwsze litery alfabetu reprezentowały kolejno 1,2,3 itd., następne 10,20,30…, wreszcie 100,200,300. Jedna z aramejskich transkrypcji słów  “cesarz Neron”  (QSRNRWN0) daje wyrażenie równe 666 (100+60+200+50+200+6+50). Liczba 666 występuje w 1 Krl 10,14 (powtórzona w 2 Krn 9,13) i oznacza tam ilość talentów, jaką Salomon uzyskiwał rocznie przez podatki. Ta ogromna suma sugeruje eksploatację poddanych. W świecie starożytnym płacenie podatków to synonim podlegania władzy. Inna interpretacja tej liczby wyjaśnia, że jest to symbol niedoskonałości. Jeszcze inna interpretacja mówi o synonimie potwora, Bestii, bez jego identyfikacji.

          Dwanaście kamieni: A warstwy fundamentu pod murem Miasta
zdobne są wszelakim drogim kamieniem. Warstwa pierwsza – jaspis, druga – szafir, trzecia – chalcedon, czwarta – szmaragd,  piąta – sardoniks, szósta – krwawnik, siódma – chryzolit, ósma – beryl, dziewiąta – topaz, dziesiąta – chryzopraz, jedenasta – hiacynt, dwunasta – ametyst
(Ap 21,19–20) szlachetnych są synonimem imion dwunastu apostołów (podobnie jak liczba plemion Izraela). Inne interpretacje podają sens chrystologiczny, skrót od zwrotu Jezus Chrystus.

          Potwory, Babilon i wielka prostytutka (Ap 13, 17–18) odnoszą się do Rzymu. W czasach politycznej dominacji Rzymu pisarz nie mógł go wskazywać palcem  wprost  i określać jako potwora oraz prostytutkę. Autor liczył, że taki język aluzyjny będzie dla odbiorców przejrzysty.

          Ojcowie Kościoła przeważnie widzieli w tym potworze (Bestii) symbol Antychrysta.

          Siedem głów smoka kojarzono z poszczególnymi cesarzami. Prostytucja jest synonimem kultu pogańskiego. Dla odbiorców pochodzenia żydowskiego było to komunikatywne.

          Rzym był uważany za Babilon na pamiątkę zniszczenia Jerozolimy przez Babilończyków w 586 roku przed Chrystusem. Rzym zniszczył Jerozolimę i Świątynię w 70 roku. W Rzymie zginęli przywódcy chrześcijańscy Piotr i Paweł, a w Jerozolimie ukrzyżowano Jezusa. Losy Babilonu przedstawione w Ap 18 to oczekiwane losy Rzymu. To Rzym jest potępiany pod nazwą Babilonu.

          Można powiedzieć, że Apokalipsa nie przemawia językiem sekretnym, lecz przeciwnie, językiem objawieniowym, zrozumiałym dla ówczesnych odbiorców.

         

Miło mi donieść, że dzisiejszy wykład jest 2000 wpisem na tym blogu!

Kerygmat wywyższenia Syna Człowieczego

          Należy mieć na uwadze, że stosowany język nie odsłania całej prawdy – lecz otwiera się na nią. Prawdę się przyjmuje, ale  też i doświadcza (sacrum). Dopiero te dwa mechanizmy dają pełniejsze rozeznanie. Apostoł Paweł mówił Choć bowiem niewprawny w słowie, to jednak nie jestem pozbawiony wiedzy (2 Kor 11,6), czyli doświadczenia religijnego (sacrum).

          Jedną z tajemnic jest kerygmat (przepowiadanie) wywyższenia Jezusa Chrystusa. W Ewangelii Jana czytamy:  A jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak musi być wywyższony Syn Człowieczy (J 3,14). Imperatyw “musi” jest wskazaniem, że tak należy uczynić. A więc wywyższenie Jezusa następuje z woli człowieka. Czy Bóg został zapytany o zgodę, czy dał przyzwolenie? Ewangelista dalej tłumaczy:  aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne (J 3,15). Imperatyw staje się warunkiem zbawienia. Jan pisze: Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony (J 3,16–17). Takie tłumaczenie zadawala gdyby nie kolejne zdania:  Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego (J 3,19). Te dwa zdania całkowicie nie wywodzące się z nauki Jezusa podważają wiedzę autorów kerygmatu.  U Boga nie ma potępienia. Co najwyżej człowiek sam się ustawia w pozycji niekomfortowej.

          Kościół uważa jednak, że za czynnością wywyższenia Syna Człowieczego stoi Bóg, Powołuje się na formę passivum divinum – żeby został wywyższony. Tę prawdę przekazuje na etapie katechumenatu, a więc podstawowym. Rozstrzygnięcie pozostawiam czytelnikom. Mnie jednak teza ta nie przekonuje. Nie otrzymuję też odpowiedzi na moje wstępne pytania: Czy Bóg został zapytany o zgodę i czy dał przyzwolenie? Zdaję sobie sprawę, że Bóg milczy i moje pytania trącają złośliwością. Nie w tym rzecz. Trzeba przyjąć to z pokorą, że transcendentny Bóg przemawia do człowieka na poziomie odczuć duchowych. Kto pragnie mnie przekonywać, wystarczy, że powie, że tak to czuje, odbiera duchem. Wolę pozostać na stanowisku odczytywania wiary niż bezpośredniego przekazu bożego. Uważam to za nadużycie wobec Boga.

          Autorzy perykopy na podstawie własnej tezy idą dalej i głoszą poemat o miłości Boga:  Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne (J 3,16). Czy to przesłanie nie powoduje odruchu buntu tych, którzy mają wątpliwości w wierze? Podobnie można odczytać epizod miedzianego węża ze ST: I jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni (J 3,14). Kto spojrzy na węża będzie uzdrowiony. Ten imperatyw również jest zaskakujący.