O aborcji jeszcze raz

       Chcę na wstępie zadeklarować. Jestem przeciwnikiem aborcji. Po prostu żal mi nowego życia, które jest wartością najwyższą. W pierwszym odruchu wszyscy mają na ustach – aborcja jest złem. Pomińmy emocje i głos serca i spokojnie rozważmy to zdarzenie opierając się na wiedzy.

      Komórka zapłodniona nie od razu nabiera cech istoty rozumnej.  Kilkudniowy zarodek nie ma nawet wyrobionego instynktu obronnego. W stanie embrionalnym jest wartością potencjalną związaną z nadzieją. Z niego urodzi się nowy człowiek. Nie każda nadzieja kończy się spełnieniem.

     Depozyt wiary podkreśla, że od chwili poczęcia ma się do czynienia z człowiekiem, który oprócz ciała ma duszę. Ta wiedza nie jest przekazana nam w sposób jednoznaczny. Jeżeli nigdzie nie ma określonego czasu hipostazy duszy i ciała to można sugerować własny punkt widzenia. Np. integracja dwóch natur następuje w momencie opuszczenia dziecka z łona matki. 

          Przyroda jest bardzo rozrzutna. Bierze w tym udział Stwórca. Znaczy, że w Jego ekonomii są dopuszczalne różne scenariusze. Nienarodzone istoty Bóg sam zagospodaruje. Ważne, aby nie cierpiały. Nie były one świadome sytuacji, ani nie odczuwały bólu.

         Jeżeli imperatyw: Nie będziesz zabijał  (Wj 20,13) nie jest doprecyzowany, to daje możliwość wyboru. Taki wybór niech będzie miała matka. Ona wie najlepiej co jest dobre dla jej dziecka. A jeżeli popełnia błąd, to Bóg zaopiekuje się dziecięciem w sposób najlepszy z możliwych.

        Jak pisałem rok temu: Prawo ludzkie ma służyć dobru ogółu.  Dotyczy również jednostki, ale jest granica której nie powinno się przekraczać. Tą granicą jest ciało kobiety. Dopóki nie narodzi się nowy człowiek, pozostaje on pod władzą wyłącznie kobiety. Ustanawianie prawa przeciw czy za aborcją jest nieporozumieniem i nadgorliwością ustawodawstwa. Należy ten problem zostawić wyłącznie kobietom. Gorliwość władz powinna skupić się na szerokiej pomocy kobietom ciężarnym, zwłaszcza gdy pomoc ta jest nieodzowna. Przy pomocy psychologa, pedagoga, lekarzy, rodziny, pomocy społecznej, osoby kochanej itp. można zatrzymać decyzję o aborcji. Kobieta musi sama sobie odpowiedzieć, czy będzie kochała kalekie maleństwo, czy pochodzące z gwałtu. Wychowywanie dzieci bez miłości jest dla nich wielką krzywdą. Brak ustawy zamyka niekończące się spory, w których prawie wszyscy mają swoją rację.

Bogactwo nie jest grzechem

          Dawid wybrał na swojego następcę Salomona. Pomogła w tym intryga i starania jego matki Batszeby. Adoniasz był  tym zawiedziony. Po śmierci ojca i objęciu rządów przez Salomona został na polecenie tego ostatniego stracony. Nie pierwszy raz w Biblii nie ten wygrywa, któremu  się coś należy[1]. Widać inne są zamysły Boga niż poczynania i prawa ludzkie. Z tym trzeba się liczyć  w swojej roztropności. Przed swoją śmiercią Dawid przekazuje następcy instrukcje jak powinien postąpić. Salomon umacnia swą władze i wypełnia testament ojca. Salomon idzie w ślady ojca, Bez skrupułów zabija swoich przeciwników. Nie oszczędził nawet generała Dawida Joaba.

          Hagiografowie mieli wizję. Czy uzasadnioną? Nie mnie o tym decydować. Liczy się ich przekaz. Salomon otrzymał dar mądrości i roztropności. Jej pochwała powinna być dla czytelników zachętą. Warto być roztropnym. Na końcu czwartej perykopy czytamy: Jedli, pili i weselili się (1 Krl 3,30). Znaczy, uczty i rozgrywki Biblia nie zabrania, wręcz zachęca. Ewangelia Jana to potwierdza: Ja przyszedłem po to, aby [owce] miały życie i miały je w obfitości (J 10,10). Bogactwo nie jest grzechem. To dar, które rozsądnie trzeba zagospodarować. Bóg daje tym, w których ma zaufanie, że go nie roztrwonią. Bogaty powinien był pośrednikiem pomiędzy Bogiem a biednym.  Tylko głupi uznaje, że mu się to należy. Nie chodzi o owoce ciężkiej pracy, ale o zysk. Ten element ekonomiczny jest nadwyżką. Spełnia istotną rolę w inwestowaniu i poszerzaniu dobra. Niech tym dobrem będzie i dar serca. Dając biednemu spłacasz dług Chrystusowi. Sam stajesz się szafarzem i namiestnikiem Stwórcy.

          Salomon był bogaty, ale chciał mieć to dla siebie. Wykorzystał i przymuszał lud do ciężkiej pracy: Salomon miał też cztery tysiące stajni dla koni do swoich powozów i dwanaście tysięcy wierzchowców (1 Krl 5,6). Postanowił spełnić nakaz Boży i zbudował Panu Świątynie. Nie myślał, że Bóg pomieści się w dowolnym w schludnym miejscu. Pomyślał po ludzku i po pańsku. Świątynia błyszczała złotem. Przy okazji zbudował sobie też atrakcyjny pałac. Sposób myślenia przeniósł się na teren obecny. Przy kościołach buduje się przepiękne biskupie pałace. Wszystko w imię dobra Pańskiego. Hagiograf sam zadaje pytanie: Czy jednak naprawdę zamieszka Bóg na ziemi? Przecież niebo i niebiosa najwyższe nie mogą Cię objąć, a tym mniej ta świątynia, którą zbudowałem (1 Krl 8,27). Na pytanie sam odpowiada: Tam będzie moje Imię (1 Krl 8,29). I wszystko jest jasne. Świątynia służy do gromadzenia wiernych, w której osobiście albo chóralnie chwali i wielbi się Boga.  Przepych służy wiernym, nie Bogu, bo w przepychu czują się lepiej.


[1]  Np. Jakub zdobywa należne pierworództwo Ezawa.

Dwubiegunowoć Boga

     Wg zasad pisowni Bóg jest rodzaju męskiego. Michał Anioł Buonarotti (1475-1564) przedstawił Stwórcę jako mężczyznę na sklepieniu Kaplicy Sykstyńskiej, w głównej siedzibie Kościoła katolickiego.

          Kobieta była również stworzona na podobieństwo Stwórcy (por. Rdz 1, 27). Rzeczywistość Boża jest “dwubiegunowa”, łączy w sobie aspekty męskie i żeńskie. Czy jednak kiedy czytamy Biblię, nachodzi nas uczucie, że w odniesieniu do Boga mamy do czynienia raczej z “mężczyzną”?

          W historycznych zawirowaniach wokół surowego ongiś zakazu “obrazowania” Boga w Kościołach przedstawiano Go niezmiennie jako mężczyznę. To ujęcie stało się dzisiaj dyskusyjne. Jak za tym ma wyglądać Bóg, który jest jednocześnie Ojcem i Matką? Bóg nie mieści się we wszelkich ramach, choćby Go pojmować nie wiem jak szeroko. 

          Problem Bóg mężczyzna – kobieta ma swoją prehistorię. W Starym Testamencie, i po części w Nowym, Bóg jawi się jako wszechmogący Ojciec, Pan zastępów, Król i Sędzia, Wojownik i Pasterz, Władca wszelkich potęg i mocy. Tradycje ludowe wyposażają Boga jeszcze we wspomnianą już wcześniej długą, białą brodę. Przypisywanie Bogu cech męskich łatwo historycznie wyjaśnić: w Biblii to głównie mężczyźni uwiecznili swe religijne doświadczenia i wydarzenia. Odbijają się w nich z jednej strony zdominowane przez mężczyzn stosunki społeczne, z drugiej – dążenia religii żydowskiej do przeciwstawienia się pogańskim kultom płodności Kanaanu, a więc religiom kobiecym. Barwne i różnorodne wyobrażenia Boga mają swą rację bytu, dopóki nie obciąża ich nadmierną interpretacją. Jak inaczej rozumieć można passus z Księgi Ozeasza, gdzie Bóg odzywa się do dwu zwaśnionych narodów: Stanę się jak mól dla Efraima, jak próchnica dla domu Judy (Oz 5, 12), albo nieco dalej: Ja bowiem jestem lwem dla Efraima, młodym lwem -dla domu judzkiego; Ja, Ja rozszarpię, a potem odejdę, uniosę [zdobycz], a nikt nie ocali (Oz 5,14). Są to bardzo mocne obrazy i chyba nic więcej. Dokładnie w tym sensie wolno rozumieć Boga jako kobietę. Należałoby sobie nawet życzyć, aby kobiecym rysom Boga poświęcać więcej uwagi. Także w Biblii jest wiele kobiecych skojarzeń: “rozgniewany Bóg rzuci się jak niedźwiedzica przeciwko wszystkim, którzy nastają na jej młode” (por. Oz 13, 8), “Bóg krzyczy jak rodząca niewiasta” (por. Iz 42, 14), jest jak położna, która wspomaga nowe życie w przyjściu na świat: Ty mnie zaiste wydobyłeś z matczynego łona (Ps 22, 10). Czysto kobiece wyobrażenie Boga jest tak samo fałszywe, jak czysto męskie. W tradycji elohimskiej (VIII w. przed Chr) Boga wyraża się w liczbie mnogiej. Problem złagodzono.

         Skoro Bóg jest postacią dynamiczną. Rodzaj męski lub żeński nie mają tu znaczenia.

Bliżej prawdy jest mówienie o Bogu, że zachowuje (postępuje) się jak mężczyzna i jako kobieta.

 

Król się do niej nie zbliżył

       Dawid umiał przyznać się do grzechu.  Dawid rzekł do Natana: «Zgrzeszyłem wobec Pana» (2 Sm 12,13). Przyznanie się do błędów jest Bogu miłe. Nie zwalnia jednak Dawida od konsekwencji: syn, który ci się urodzi, na pewno umrze (s Sm 12,14). To nie zemsta Boga na niewinnym dziecku. Bóg powołuje go do Raju i wiecznej szczęśliwości[1]

     Na przykładzie związku Dawida z Batszebą ukazany jest dramat ludzkiej pożądliwości, która prowadzi może nawet do morderstwa. Seks działa jak narkotyk. Zniewala umysł. Szczęśliwy ten, który może się temu oprzeć. Myślę teraz o stanie kapłański i zakonnym. Jak ci wybrańcy muszą cierpień! Aby opanować słabości ciała trzeba  stworzyć sobie mocne argumenty. Jedne z nich to ofiara przeznaczona na szczytny cel. Trzeba zważyć, ze nie wszystkich na to stać. Powinna ona wypływać z woli, a nie z nakazu. Jak wiele jest nakazów wprowadzonych przez ludzi przeciw ludziom!

         Księga Samuela pokazuje jak syn Dawida Ammon nie może się oprzeć urodzie własnej siostry Tamar: Nie, mój bracie! Nie gwałć mię, bo tak się w Izraelu nie postępuje. Zaniechaj tego bezeceństwa! (2 Sm 13,12). Brat Absalom zemści się za siostrę. Podstępem ściągnął Amnona i kazał go zabić. Dawid rozpaczał z utraty syna, mimo że znał jego winę. Ułaskawił również sprawcę Absaloma. Nie chciał powiększać swojego bólu.

        Dawid doznał wielkiego upokorzenia. Musiał uciekać przed własnym synem Absalomem. Scena zwiastująca zgryzoty rodziców. Dzieci mogą być okrutne dla matki i ojca. Góruje ich interes i ich punkt widzenia Świata. Dawid rozpaczał po śmierci Absaloma. Pokazał swoją czułość i miłość

       Jak prawdziwe są słowa: Darzysz miłością tych, którzy cię mają w nienawiści, a nienawidzisz tych, którzy cię kochają (2 Sm 19,7).

       Dawid był postacią niezwykłą. Morderca o gołębim sercu. Miał w sobie litość i okrucieństwo. Był przyjacielem Boga i Bóg go wyróżniał przez natchnionych hagiografów. Dla nas może być częściowo przykładem. Co dobre odczujcie sami, co złe odrzućcie. Według teologii Dawid jest typem Jezusa.

        Dawid na łożu śmierci miał przy swoim boku Szunemitkę Abiszag, która miała go ogrzewać. Dziewczyna ta była nadzwyczaj piękna. Choć miała staranie o króla i obsługiwała go, król się do niej nie zbliżył (1Krl 1,1–6). To pokazuje jak instrumentalnie traktowano kobiety. Wszystko, aby panu było dobrze. Hagiografowie uważali to za normalność.


[1] Dzieci nienarodzone, albo  umierające wcześniej poszerzają orszak Bożego wojska. Dlatego aborcję należy jeszcze raz przedyskutować w atmosferze spokoju i wiedzy teologicznej.

 

Liczy się czas obecny i przyszły

    Podróżując dalej po tekście biblijnym zdumiewa mnie wielożeństwo Dawida. Widać, że w jego czasach kwitła erotyka na potęgę. Po przybyciu z Hebronu Dawid wziął sobie jeszcze nałożnicę i żony z Jerozolimy (2 Sm 5,13). Jak widać życie seksualne było siłą napędową działania. Nikt wtedy nie myślał o grzechu. Zmysłowość męska (niekoniecznie tylko męska) ujawniała taką potrzebę, a zarazem zamysł Boży. Człowiek otrzymał dar rozładowania życiowych napięć.

Jak później powie Chrystus: lecz od początku tak nie było (Mt 19,8); Ze względu jednak na niebezpieczeństwo rozpusty niech każdy ma swoją żonę, a każda swojego męża (1 Kor 7,2). Zamysł Boga o modelu monogamicznym małżeństwa był bardzo wcześnie łamany.  Widać tę wartość poznano później. Zaskakujące jest, że taki twardziel jakim był Dawid był jednocześnie kochającym i wrażliwym ojcem. Rozpaczał nad chorobą pierwszego dziecka Batszeby. Martwił się poczynaniami Absaloma. Fenomenem jest, że do Dawida czuje się sympatię pomimo jego krwawego życiorysu. Miał on swoją moralność. Był żywiołowy i aktywny. Bóg takich lubi. Tacy potrafią dźwignąć ciężar zmian. Modlitwy starych babek stanowią podkład

nośny dużo ważniejszych spraw kierowanych do Boga. To bardzo ważny element komunikacji z Bogiem. Z ilością modlitw rośnie natężenie dobra kierowanego do Stwórcy.

        Pięknym obrazem jest jak Dawid w imię szacunku do króla Saula i jego syna traktuje chromego syna Jonatana ofiarowując mu uczestnictwo przy stole królewskim. 

         Dawid mimo swojej wielkości potrafił tańczyć, zachowywać się niepoważnie przed swoim ludem. Z tego powodu jego żona Mikal nim wzgardziła. On tańczył i upokarzał się przed Bogiem. Bogu się to podobało, bo nadal obsypywał Dawida swoimi łaskami i darami:  Dawid tłumaczył się żonie Mikal ze swego zachowania: “Przed Panem, który wybrał mnie zamiast ojca twego i całej twej rodziny i ustanowił mnie wodzem ludu Pańskiego, Izraela, przed Panem będę tańczył. I upokorzyłbym się jeszcze bardziej. Choćbym miał się poniżyć w twoich oczach, to u niewolnic, o których mówisz, sławę bym jeszcze zyskał” (2 Sm 6,21–22).

          Zachwyca mnie scena, jak Dawid zachowuje się po śmierci pierwszego syna Batszeby. Dawid podniósł się z ziemi, umył się i namaścił, zmienił swe ubranie i wszedłszy do domu Pańskiego oddał pokłon. Powróciwszy do domu zażądał, by mu podano posiłek, którym się pożywił. 21 Słudzy na to mu powiedzieli: «Co ma znaczyć twój sposób postępowania? Gdy dziecko żyło – płakałeś, lecz gdy zmarło – powstałeś i posiliłeś się». Odrzekł: «Dopóki dziecko żyło, pościłem i płakałem, gdyż mówiłem sobie: “Kto wie, może Pan nade mną się ulituje i dziecko będzie żyło?”  Tymczasem umarło. Po cóż mam pościć? Czyż zdołam je wskrzesić? (2 Sm 12,20–23).  Dawid wykazał się roztropnością, męskością i wiarą, że kiedyś się spotkają. Różne są przeciwności losu. Liczy się czas obecny i przyszły. Smutek ukrył głęboko w sercu.

Mierni, ale wierni

         Ubiorę się w skórę przeciętnego, zwykłego czytelnika Pisma Świętego. Wybieram opowiadania o Dawidzie. Ta opowieść w Pismie Świętym jest jakby kompletna, opowiadająca cały życiorys bohatera. Zapominam, że jestem teologiem świeckim. Co i jak czytam.

         Od samego początku zderzam się z opisem nierealnym: Rzekł Pan do Samuela (1 Sm 16,1). Bezpośredni kontakt z Bogiem jest w tej części Biblii nagminny.  Natrafiam na mądre stwierdzenie hagiografa: nie tak bowiem człowiek widzi <jak widzi Bóg>, bo człowiek patrzy na to, co widoczne dla oczu, Pan natomiast patrzy na serce» (1 Sm 16,7). Trudno się nie zgodzić z tym stwierdzeniem. Samuel namaścił Dawida. W następnej perykopy czytamy: Saula natomiast opuścił duch Pański, a opętał go duch zły, zesłany przez Pana (1 Sm 16,14; 18,10; 19,9).  Tu zaskakuje mnie przekaz. Bóg zsyła złego ducha na Saula. Czyni to w zamyśle, aby ujawniła się choroba psychiczna Saula. Według hagiografa Bóg wchodzi w komitywę z prorokiem Samuelem. To nie bardzo mi się podoba.

        Dawid zabija Goliata. Scena jest drastyczna. Dawid podbiegł i stanął nad Filistynem, chwycił jego miecz, i dobywszy z pochwy, dobił go; odrąbał mu głowę (1 Sm 17,51 ).  Od tej chwili Dawid stanie się zabójcą wielu: Dawid uderzając na jakąś krainę, nie pozostawiał przy życiu ani mężczyzny, ani kobiety, zabierał trzodę, bydło, osły, wielbłądy, odzież (1 Sm 27,9); powstał Dawid i wyruszył ze swym wojskiem, i zabił dwustu mężczyzn spośród Filistynów. Dawid przyniósł z nich potem napletki w dokładnej liczbie królowi, aby stać się zięciem króla (1 Sm 18,27).

          Scena z posilenia się świętym chlebem przez Dawida i jego towarzyszy jest pouczająca (1 Sm 21,5). Wyższa konieczność jest usprawiedliwieniem czynów zabronionych. Przy okazji śmieszy opisany zwyczaj: zabronione   nam [Dawidowi i jego wojska] jest współżycie z kobietą jak zawsze, gdy wyruszam w drogę (1 Sm 21, 6). Hagiograf chwali rozsądek Abigail: Niech będzie błogosławiony twój rozsądek (1 Sm 25,33).

          W treści hagiograf umieścił sentencję, starożytne przysłowie: “Od złych zło pochodzi” (1 Sm 24,14). To mądrze napisane.

          Przy tych wszystkich okropnościach hagiograf pokazuje Dawida w świetle sprawiedliwego. Dzieli się łupami ze wszystkimi, nawet z tymi, którzy mieli rolę pomocniczą, logistyczną (byli przy taborach). Godna jest podziwu jego postawa względem Saula. Odczytuję tu zapowiedź Chrystusowego przykazania miłowania swoich nieprzyjaciół. Dawid miał kilka razy okazję pozbawić życia prześladowcę Saula. Nie uczynił tego, wręcz za każdym razem okazywał królowi swą miłość. Nieprawdopodobne.

         Hagiograf przy okazji wojennych wyczynów Dawida przypisuje Bogu okrucieństwo: Pan poraził Nabala tak, że umarł (1 Sm 25, 38).

      Treść opowiadania przedstawia teologiczną rację (egzegeza innym razem), ale czytana bez przygotowania teologicznego może pokazywać Boga w krzywym zwierciadle. Bóg dobiera sobie człowieka złego, ale wiernego. Dopatrzyłem się analogii towarzystwa przy Jarosławie Kaczyńskim. Są oni mierni, ale wierni.

Czysty pogląd wiary

          Moim badaniom stale towarzyszy zdziwienie, zachwyt, zwątpienie a nawet złość. To co mnie złości to  nagminne antropologizowanie Boga w Biblii, choć historycznie to rozumiem. Jeszcze wielu wiernych obrazuje Boga w postaci ludzkiej. W umyśle jawi się im Bóg jako dziadek z długą brodą. Trudno jest oczyścić umysł z takiego wyobrażenia. Ono siedzi głęboko w ludzkim umyślę. Jeszcze trudniej przyjąć Boga jako Istnienie, które po prostu Jest. Dynamiczny obraz Boga jest najbliższy prawdy. Istnienie samej inteligencji, mądrości, która nie potrzebuje okrycia cielesnego ani żadnego. Wiara w takiego Boga łatwiej mi się przyswaja niż zrozumieć istnienie pól grawitacyjnych (czy innych). Grawitacja to oddziaływanie w przestrzeni. Na jakiej to zasadzie działa – trudno zrozumieć. Pytanie szkolne. Jak do księżyca dochodzi informacja o istnieniu ziemi? To trudniejsze niż przyjąć istnienie samej mocy, inteligencji, woli. Dla mnie Bóg jest i być musi. Wątpię w ludzki przekaz całej otoczki wiary. Ona jest mi do niczego potrzebna. Rozumiem z kolei, żeby do tego dojść musiałem podlegać edukacji, która ma swoje metody i historię. Może zmyślone sceny biblijne, bajki i legendy rzeźbiły w moim umyśle dzisiejszy czysty pogląd wiary. Cała doktryna wiary jest wspaniałym projektem i jest się czymś zachwycać. Koncepcja Syna Bożego, w którym objawia się Ojciec jest fenomenem koncepcyjnym. Niewidoczny, bezcielesny Bóg Objawia się w Synu i w Nim przedstawia swoje atrybuty. Przez pojęcie Aktu działającego mogłem to zrozumieć. W czasie badań znalazłem jeszcze inne perełki myślowe, które pozwalają mi się podczepić pod słowa Carla Gustawa Junga: Ja w Boga nie wierzę, ja wiem. Francuski entomolog Jean Henri Fabre (1823–1915) mówił: ja w Boga nie wierzę, ja Go widzę. Wiedza sprowokowała mnie do wiary. Teraz mogą się spełniać słowa Izajasza: Jeżeli nie uwierzycie, nie będziecie rozumieli (Iz 7,5).

           Perełki egzegetyczne i hermeneutyczne rozsiane są w moich licznych wykładach (np. Bóg nie może karać). One stanowią klucz do zrozumienia koncepcji Boga, Świata i sensu istnienia. Jak wielu, mam wątpliwości  do dalszego ludzkiego istnienia. Oprócz zapewnień wiecznego szczęścia widoki są niesprecyzowane, chciałoby się powiedzieć nudne. Człowiek jest przyzwyczajony jest do działania, do prowadzenia życia dynamicznego, a stan wiecznego szczęścia jest statyczny (czas nie istnieje). Nikt się nie dzieje. Piszę tak, bo nie mam wiedzy na ten temat. Bóg nie ujawnił wszystkich swoich sekretów. 

        Jestem zasmucony, że nikt nie podjął się rzeczowej polemiki z postem Filozofia czeka na nowy powiew, w której zasygnalizowałem poglądy dynamicznego obrazu Boga i Świata. Ja osobiście jestem przywiązany do tej teorii. Ona pomaga mi wiele zrozumieć.

Anioły jako narzędzia literackie

        Pani Dorothea Gunia na Facebooku napisała: Diabeł który jest typowo tworem hellenistycznym. Żydzi nigdy w takiego nie wierzyli i nie wierzą. Natomiast szatan to słowo hebrajskie i tłumacząc na nasze znaczy przeciwnik. Szatan to negatywna moc posyłana[1] od Boga która człowiek ma przekształcić w moc pozytywną (Dorothea Gunia). Zmieniłbym ostatnie zdanie: Szatan to negatywna moc dopuszczona przez Boga, którą człowiek może przekształcić w moc pozytywną.

        Pani Dorotha ujawnia etymologię słowa diabeł, a jednocześnie suponuje, że to pojęcie jest wtórne, a nie jest proroctwem wstecznym. Tym samym diabeł nie jest bytem powołanym przez Boga. Przydziela temu pojęciu negatywną moc. Pani Dorotha swoją wypowiedzią wpisuje się w definicję funkcjonału, nie-bytu, o którym pisałem ostatnio. W diabła, czy w szatana nie należy wierzyć, bo są to tylko pojęcia konceptualne, które mają służyć do opisu złych intencji i czynów. Napisałem, że kto wierzy w szatana jest poniekąd satanistą. Nie miałem na myśli tych, którzy uprawiają kult szatana, a jedynie o tych, którzy są zwolennikami bytu szatańskiego.

     Biblia mówi o posłańcach Boga, aniołach. Aniołowie też są pojęciami konceptualnymi, którzy służą do przekazania zamysłu Boga. Sprzeciwiam się bytowości aniołów. Raczej umieszczam je w arsenale nie-bytów. To są obiekty myślowe, które się rozpoznaje po skutkach działania. Aniołowie jak i szatan do obiekty dynamiczne które wpisują się w całą egzotykę idei dynamicznej Świata.

       Bóg korzysta z tych modeli konceptualnych. W Biblii występują dobrzy i okrutni aniołowie. To świadczy, że popularny obrazek aniołka jest jednostronną informacją.  Okrutni aniołowie czynili pogrom w imieniu Boga. Druga Księga Samuela 19.35 opisuje anioła, który pozbawia życia 185 000 Asyryjczyków, gdy ci najeżdżają Izrael. Niektórzy postrzegają również opis z 12 rozdziału Drugiej Księgi Mojżeszowej, gdzie czytamy o śmierci pierworodnych Egiptu, jako dzieło anioła. Anioły zadają śmierć na rozkaz Pana. Przypisywanie Bogu takich niecnych czynów są zaprzeczeniem Jego Miłości i Miłosierdzia. O prawdziwości tekstów biblijnych innym razem. Tu jedynie chciałem podkreślić rolę aniołów. Anioły są narzędziem literackim do wyrażania zamysłów hagiografów. W Nowym Testamencie – podobnie jak w Starym Testamencie anioł jest przede wszystkim określeniem funkcji. Pismo święte nie zawiera wyraźnego stwierdzenia, czy każdy człowiek ma swego anioła stróża. Kościół nie sprecyzował tej kwestii i nie poddał tego jako dogmat wiary.

 


[1]Saula natomiast opuścił duch Pański, a opętał go duch zły, zesłany przez Pana” (1 Sm  16,14). Zesłany należy rozumieć dopuszczony przez Pana. Należy pamiętać, że Księga 1 Samuela jest dziełem deuteronomicznym (VI/VII w. przed Chr.), w którym Boga przedstawiano jako władcę, który wynagradzał i karał.

To ja mogę Go deptać?

         Pisząc swoje księgi hagiografowie wprowadzali do nich elementy pochodzenia z natchnienia i ze swej mądrości. Ubogacali tekst swoimi prawami, zwyczajami i tradycją. Biblia jest zatem  konglomeratem zamysłów Boga i ludzkich potrzeb. Nam pozostał problem ich rozdzielenia. Nad tym pracują egzegeci i  teolodzy stosując hermeneutykę biblijną i inne nauki pomocnicze.

          Sam Kościół wskazuje konieczność weryfikacji tekstów biblijnych. Nie rozumiem skąd się bierze niechęć do poprawek doktryny chrześcijańskiej. Jedno przeczy drugiemu. Obecny papież uczynił pierwszy krok. Czy starczy mu odwagi na zmianę poważniejszych elementów doktryny. Nie łudzę się. Następnym papież nie będzie tak odważny i postępowy. Oto zadbają już kardynałowie. Weryfikatorami będą sami wierni. Oni wymuszą na papieżach nowoczesne spojrzenia. Postępowi nie są przeciwni wierze, a nadbudowie religijnej. Prawda musi zwyciężyć. Bardzo na to liczę.

       Społeczeństwa coraz bardziej zdobywają wiedzę i poszerza świadomość. Widać to w młodszych pokoleniach. Ich patrzenie na świat zmienia, jest inne, jest skutkiem edukacji. Przykład. Dzisiaj niewiele ludzi przyjmuję kreacjonizm za coś pewnego. Króluje pogląd o ewolucji świata. Wszystko wskazuje, że ta teoria jest poprawna. Problem ludzi wierzących jest jak w ten pogląd osadzić kreacjonizm duszy ludzkiej. W jaki sposób istota człekokształtna zamieniła się w pełnego człowieka. Faktem jest, że najpierw były istoty człekokształtne, a później od jakiegoś momentu, ludzie. Interesujący jest ten moment i jak to się stało. W moich opracowaniach zasugerowałem rozwiązanie. Czy ono jest trafne? Sam chciałbym wiedzieć. Potrzeba dyskusji i trafnych propozycji. Jak widzę nie ma z kim dyskutować. Ludzie boją się albo ośmieszenia, albo stanowiska Kościoła. Ja wiem, że z każdego bełkotu można  oddzielić ziarenko prawdy od blefu. Nagminnie poszukuje mądrości w zwyczajnym życiu. Może mnie zafascynować usłyszana myśl, zdanie , a nawet słowo. Korzystam również z konstrukcji słownej. Niekoniecznie z wypowiedziach religijnych.  Bóg towarzyszy nam cały czas i dlatego mogę Go szukać wszędzie, nawet w wypowiedziach nieocenzurowanych.

        Mojej wówczas maleńkiej córce Ani opowiadałem o Bogu, podkreślając, że Bóg jest wszędzie. Na to Ania spytała. Czy jest tu, wskazując na podłogę. Po mojej aprobacie powiedziała. To ja mogę Go deptać? Jej stwierdzenie wskazywało na działania rzeczywiste i symboliczne. Zawierało myśl  możliwości porzucenia Boga, Jego znieważania. O przykłady nie trudno.

Odczytanie czy Objawienie

          Dla wierzącego postać Abrahama jest przedmiotem wiary. Faktycznie każdy początek ma swojego prekursora. Z pewnością była to osoba światła i mądra. W swoim sercu odczytał fakt istnienia jednego Stwórcy, jednej Przyczyny istnienia Świata. Nie ważne jak był nazywany. Biblia podaje imię Abram i tak niech pozostanie. To co zostało odczytane w sercu przełożyło się na umysł – Tak, musi istnieć jeden Stwórca i jedna Przyczyna. Wynikało to z logiki i definicji doskonałości Boga. Inni nie mieli tej zdolności rozumowania.  Abraham był pierwszy, który posłużył się racjonalnym podejściem do wiary. Łączył w sobie duchowe odczytanie z rozumową akceptacją Boga. W umyśle jego zrodziła się myśl  peregrynacji tego wspaniałego odkrycia. Zachowanie jej dla siebie byłoby grzechem. Wykorzystał swoje kierownicze miejsce w  rodzie i przekazał swoją nowinę najbliższym. Kościół opisuje to jako Objawienie się Boga. Odczytanie Abrahama musiało wynikać z woli Boga. Tym samym  Objawienie czy odczytanie tę samą wartość epistemologiczną posiada. Dla wierzących stał się cud. Bóg objawił swoje istnienie. Wykorzystał do tego człowieka, któremu poddał tę myśl. Człowiek stał się Jego przekaźnikiem. Bóg wybrał do tego niewielkie plemię. Wiedział, że z małego ziarenka (gorczycy) może wyrosnąć duże drzewo. Sądził, że w mniejszej  populacji łatwiej wykorzenia się poglądy politeistyczne. Jak mówi historia, proces ten ciągnął się wiekami, aż do niewoli babilońskiej. Czy Bóg się pomylił? Na tym wyborze ujawniła się podstawowa Prawda. Bóg od początku nie naruszał i szanował wolność człowieka. Bóg zainicjował, a człowiek wziął na swoje barki dalsze poczynania. Czy Bóg wiedział, że tak się stanie? Wiedział. Nie sprzeciwiał się jej, ale wykorzystał do swojego zamysłu wiary kroczącej po trudach i znojach ludzkich słabości. Ktoś kto gniewa się na Boga, że mu nie pomaga niech zważy, że w ważniejszych sprawach Bóg zachowuje się identycznie.

           W Biblii opisana jest historia Abrama. Dla wierzących ważny jest fakt Objawienia. Reszta jest ubarwieniem literackim. Dzięki zabiegom redakcyjnym powstała barwna opowieść przyswajalna dla różnych społeczności. Wszelkie sceny fizycznego Objawienia się Boga jest nieporozumieniem. Tak nie mogło się stać z racji inności natury.

           Opis historii Abrahama zawiera elementy zapożyczone z innych religii. Trudno się dziwić pisarzom (hagiografom). Były one pod ręką. Trochę przemalowane akurat pasowały do przekazu tej jedynej Prawdy. Jeden Bóg jest jedynym Stwórcą i Panem Wszechświata.