Immaterializm

Immaterializm to pojęcie zdefiniowane przez biskupa filozofa irlandzkiego i misjonarza George’a Berkley (1685–1753). Mówi, ze materia jako substancja, osobny byt nie istnieje. Według immaterializmu przedmioty, które postrzegamy istnieją realnie, są jednak tylko kombinacją jakości zmysłowych a podłożem ich istnienia nie jest materia, lecz umysł (duch). Ich istnienie polega na tym, że są postrzegane (esse = percipi), w związku z czym dla immaterialisty rzeczywistość dzieli się na dwie kategorie – umysły (duchy) poznające i poznawane przez nich idee (rzeczy). Ta myśl przebijała się od dawna. Już starożytni filozofowie mówili o przygodności bytu. Jej istnienie nie jest konieczne (Tomasz z Akwinu, 1225 –1274) .

Do materii przyzwyczailiśmy się przez stały z nią kontakt. Z nauki wiemy, że składa się z cząsteczek, atomów i jeszcze mniejszych elementów (nukleony, elektrony, kwarki). Jednakże im głębiej sięga się w strukturę rzeczywistości, tym mniej jest ona poglądowa. Można powiedzieć, że tracimy jej obraz. Wśród fizyków nie ma zgodności dotyczącej definicji materii. Odkryli, że elektrony nie są materią w żadnym sensie. Mogą być równocześnie falą i cząstką, a każda z tych postaci ma inne właściwości, które powinny wykluczać istnienie tej drugiej postaci. Można powiedzieć, że właściwości cząstek zależą od przyjętej perspektywy badania (obserwatora), a nie przez to jakie one są z natury. Ciągle jeszcze nikt nie może dać jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, czym jest materia (Jostein Gaarder, Świat Zofii). Od początku XX wieku ścierają się ze sobą różne poglądy. Czy materia jest cząstką, falą, a może polem sił lub polem energii?

Do mnie przemawia pogląd, że struktura materii oparta jest na skwantowanych polach energetycznych wzajemnie na siebie oddziaływujących. Masa jest własnością cząstek nabywaną przez oddziaływanie ze sobą pól kwantowych. Teoria głosi, że cząstki występujące w przyrodzie – kwarki i leptony – posiadają masę dzięki oddziaływaniu z hipotetycznym polem Higgsa, jakby rodzajem „oporów ruchu”, którego nośnikami są bozony Higgsa (obecnie bozony te zostały odkryte w gigantycznym akceleratorze Large Hadron Collider (LHC) do badania najmniejszych cząstek materii.

Louis de Broglie (1892–1987) jak i Albert Einstein wyrażali sugestię, że masa i światło są dwiema postaciami energii. Według hipotezy pierwszego, na poziomie elementarnym, materia może zachowywać się jak cząstka lub jak fala. Clinton Joseph Davisson (1881–1958) i Lester Halbert Germer (1896–1971) wykazali, że elektrony istotnie mają dwie cechy charakterystyczne dla fal – ulegają dyfrakcji i interferencji, a długość fali odpowiada ściśle energii cząstek.

Erwin Schrödinger (1887–1961) uważał, że elektron to fala stojąca, istniejąca w otoczeniu jądra atomowego. Różne fale stojące odpowiadają różnym poziomom energetycznym. Max Born (1882–1970) uważał, że elektron nie jest ani cząstką, której położenie w przestrzeni wyznaczają trzy współrzędne, ani też falą trójwymiarową, podobną do fali morskiej. Wysunął hipotezę, że fala elektronu jest tylko miarą prawdopodobieństwa pojawienia się elektronu w danym punkcie. Stwierdzono, że elektrony nie mogą być uważane za obiekty materialne. Sposób, w jaki przechodzą przez kryształy, wykazuje, że posiadają naturę falową. Cząstka elementarna nie ma nic wspólnego z potocznym wyobrażeniem małej grudki materii. Jest ona raczej podobna do kłębka fal (Michał Heller, ur. 1936). Być może należy oprzeć się na kwantowej teorii grawitacji (J. Hartle i S.W Haking, model H-H) w wyjaśnieniu struktury materii? Na bazie zdobytej wiedzy i intuicji przychylam się do stwierdzenia: pole grawitacyjne, które jest, realnie istnieje, może być rodzajem pola elektromagnetycznego o charakterystycznych dla siebie właściwościach. Być może trzeba szukać powiązania tych pól na bazie ich kwantowej struktury oraz kwantowych oddziaływań jądrowych (oddziaływania elektrosłabe). Do dalszego rozwoju teorii kwantowych przyczyniły się prace Paula Adrien Maurice Diraca (1902–1984), którego dziełem jest m.in. stworzenie podstaw elektrodynamiki kwantowej (1927 r.) oraz skonstruowanie relatywistycznego (czyli zgodnego z zasadami szczególnej teorii względności Einsteina) równania falowego dla elektronu, zwanego równaniem P.A. Diraca (1928 r.). Równanie to wyjaśnia m.in. istnienie wewnętrznego momentu pędu (czyli spinu) elektronu. Enrico Fermi (1901–1954) wykazał, że nuetrina są cząstkami pozbawionymi masy (dzisiaj ścieraja się rózne poglądy). Podczas zderzenia materii z antymaterią, np. elektronu z pozytonem (odkryty przez C.D. Andersona w 1931 r.) uwalnia się energia w postaci kwantów – promieniowanie gamma. Jak potwierdzają doświadczenia, następuje anihilacja (znikanie) materii (teoretycznie anihilację opisał Paul Adrien Maurice Dirac). Materia znika, dematerializuje się. Podczas przechodzenia podobnych kwantów w pobliżu ciężkich jąder atomowych następuje proces odwrotny – kreacja materii. W fizyce znane są cząstki wirtualne, które pojawiają się i natychmiast znikają dzięki fluktuacjom kwantowym (efekt Casimira – zjawisko fizyczne przyciągania pomiędzy dwiema pozbawionymi ładunku elektrycznego płytami wykonanymi z przewodnika spowodowane różnicą ciśnienia oddziałujących na nie cząstek wirtualnych). Struktura kwantowa lub falowa materii w gruncie rzeczy mówi o tym samym. Materia nie ma substratu materialnego – idealizm energetyczny. Materia jest tylko formą energii. Wilhelm Ostwald (1853–1932), niemiecki fizyk i chemik, głosił pogląd filozoficzny zwany „energetyzmem”, przez który tłumaczył wszelkie zjawiska przyrody jako przemiany energii pozbawionej właściwości materialnych, następnie zaś (pod wpływem atomizmu) jako przemiany materii w energię i na odwrót. E. Mach (1838–1916) zanegował całkowicie istnienie materii, jako obiektywnej rzeczywistości. Robert Grosseteste (średniowieczny filozof, teolog, profesor Uniwersytetu Oksfordzkiego, biskup Lincolnu (1175 – 1253). w Stradbroke, uważał światło za pierwotną postać energii, a prawa jego rozchodzenia się za prawa tworzenia się świata materialnego. Ciekawym elementem filozofii Roberta Grosseteste jest jego pogląd na stworzenie świata – według niego świat powstał z jednego punktu, który następnie rozszerzał się we wszystkie strony. Współcześni badacze dostrzegają w tej koncepcji preintuicję teorii Wielkiego Wybuchu.         „Cząstki elementarne nazywane są «materialnymi» jedynie «przez grzeczność»” (Willard Van Quine 1908–2000). Struktura energetyczna materii daje nam złudzenie substratu. Skupiona energia przyjmuje właściwości materii, jakie my powszechnie znamy (masa, pęd, kolor, grawitacja). Zgodnie z teorią względności – jak twierdził Einstein – masa ciała jest miarą jego energii. Na gruncie fizyki – na obecnym etapie jej rozwoju – termin «materia» właściwie już nie występuje […] Coraz częściej termin «materia» zastępowany jest przez «masę» (L. Wciórka, Filozofia przyrody 1993, nr 7, Papieski Wydział Teologiczny, Poznań).

Współczesna fizyka w pełni potwierdziła opinię Emmanuela Kanta, wykazując, że rzeczywistość znajduje się w stanie ustawicznej ucieczki, że jedne cząstki wyprzedzają drugie i w końcu istnieje tylko tajemniczy przepływ energii (André Frossard).

Materia jako pojęcie zdematerializowała się. Tym aksjomatem (stwierdzeniem bez udowodnienia) mogę odrzucić jednoznacznie „materializm” i całą dyskusję na temat wieczności materii. Problemu nie ma, bo nie ma materii. Jednym założeniem odcinam połowę „tortu” światopoglądowego. Wobec przyjętego stanowiska, w dalszej części opracowania, praktycznie brakuje odniesień do materializmu. Osłabiam również niektóre poglądy na temat kreacji materii z niczego, które próbowały ratować zasadę zachowania energii (w zamkniętym układzie ciał (izolowanym) całkowita energia układu nie ulega zmianie H.L. Helmholtz 1847) przez udowadnianie, że świat nie jest układem zamkniętym, idealnie izolowanym. Brak takiego układu nie pozwala na zastosowanie zasad zachowania energii, pędu, momentu pędu, ładunku, spinu, liczby cząstek ciężkich (liczba barionowa) itd. Nie podzielam prac G.J. Noan’a (z niczego nie może powstać nic, ale nicość może zrodzić coś i anty coś) oraz Bondiego, Hoyle’a na temat powstania materii z niczego. Ex nihilo nihil – z niczego nic nie powstaje (Lukrecjusz, 99–55 p.n.e). Swoje zdanie na ten temat przedstawiam przy opisie stwarzania świata. Bliskie mojemu poglądowi są stanowiska filozofii idealistycznej.

          Gdyby „stwarzanie” przyjąć jako tchnienie mocy: moc wyszła ode Mnie (Łk 8,46), przemianowanie, transformację energii (kwantu) na byt stwarzany, wtedy można by odstąpić od niezrozumiałego poglądu stwarzania z niczego.

Cały Świat i jego istota opiera się na szeroko pojętej relacji (duchowej, fizycznej). W tym doszukuję się zrozumienia wszystkiego (istnienia bytów, sensu życia). Natura świata jest bardziej czynna (oparta na działaniu), dynamiczna, żywa sama w sobie, niż ontologiczna (bytowa).

Jeżeli nie ma materii, (bo jak napisałem jest to tylko forma energii) to jak wygląda nasz świat? Moim zdaniem świata nie można obiektywnie zobaczyć, bowiem impulsy, jakie on wysyła są odbierane przez zmysły i przetwarzane w rozumie ludzkim. Świat człowiekowi się jawi. Mimo takiej samej konstrukcji umysłu ludzkiego, każdemu człowiekowi świat jawi się trochę inaczej, bo subiektywnie. Każdy sądzi według siebie, ma własny punkt widzenia. Zmysły dostarczają tylko pozorów. Każdy ma swój punkt widzenia, ale nie każdy z niego coś widzi (Bruno Jasieński 1901–1938).    

Mikroświat protonów, neutronów, kwarków, pól Higgsa (dodatkowe pole kwantowe, w wyniku którego poprzez spontaniczne załamanie symetrii bezmasowe cząstki Modelu Standardowego nabierają masy) i funkcji falowych jest nie do ogarnięcia przez przeciętny ludzki umysł. Wiedza o nich pochodzi ze struktur matematycznych, a doświadczalne potwierdzenie tych informacji należy do największych sukcesów ludzkiej myśli (Michał Heller).

Odczuwam wielkie rozczarowanie

Moim zdaniem przemiana ustrojowa podobna jest do leczenia choroby, w której lekarstwo przynosi wprawdzie uzdrowienie (demokrację), ale samo w sobie jest też trucizną (jak każde lekarstwo). Ekipa Jaruzelskiego miała wrażenie, że wykiwała Solidarność, a ona cieszyła się, że wykiwała Jaruzelskiego. Ekipa Jaruzelskiego utrzymała apanaże i wpływ na rządzenie, a Solidarność cieszyła się z upadku systemu. Obie strony cieszyły się swoim sukcesem. Gdyby historia potoczyła się inaczej, to trudno jest dzisiaj przewidzieć jej skutek. Stało się. Polska odzyskała wolność. Część społeczeństwa cieszy się z tego. Radykalni pozostali zniesmaczeni.

Tę uzyskaną wolność chce nam odebrać nowy dyktator. Metody są inne, ale zamiary podobne. Zastanawiam się co było i jest gorsze.

Pomimo zwycięstwa nie godzi się znęcać nad umarłymi. Pośmiertne odbieranie tytułów wojskowych uważam za niegodziwe i niegodne chrześcijaństwa. Historia sama oceni Jaruzelskiego. Dla mnie pozostał on generałem PRL. Wystarczy ten przydomek, który umiejscawia go niechlubnie w historii. Wydaje mi się, że im dalej w czasie, ocena będzie surowsza. Tak jak nie można usunąć milionów dokumentów przeciw Jaruzelskiemu i jego ekipie, tak nie można usunąć dokumentów dzisiejszej degradacji państwa polskiego. Naiwna jest dzisiejsza władza wierząc, że przejdą pozytywnie do historii. Cierpieć będą ich rodziny i potomkowie.

Tak ja poprzednio, tak i dzisiaj Kościół zachowuję postawę bierną. Cieszy się z ochłapów, które spadają ze stołu bieżącego pana. Ich polityka jest niezgodna z głoszoną katechezą. Tak jak powiedziała jedna młoda mieszkanka w Jedwabnej: Kościół co roku powinien odprawiasz Mszę za dusze spalonych Żydów przez Polaków. Do Kościoła i w nim rządzących mam wielki żal. Odczuwam wielkie rozczarowanie.

Ludzkie pragnienia

Gdyby do dzisiaj nie było żadnej religii, to na pewno by się teraz pojawiła. Ona wynika z wewnętrznej potrzeby, która została człowiekowi wlana z chwilą poczęcia. Gdyby to się działo obecnie nie byłaby ona obciążona przeszłością, tradycją. Może miałaby inne przywary, ale na pewno byłaby bliższa Prawdy. Dzisiejszy człowiek jest bardziej wykształcony i posiada wiedzę. Co to jest Prawda? To poczucie, że Świat został powołany do istnienia. Materializm nie obronił się. Nauka wykazała, że materii jako takiej nie ma. Wszystko jest dynamiczną relacją. Zmysłowość jest narzędziem opisu Świata, ale on w swojej istocie jest bardziej odczuwalny niż bytowy. O takim odczuciu rzeczywistości mówili już dawni filozofowie. Arthur Schopenhaur (1788 – 1860) mówił, że Świat jest wyobrażeniem. Nie mylił się. Świat nie ma jednego wyglądu, koloru, nawet wymiarów. Każdy odczuwa Świat, swoje istnienie, istotę inaczej. Każdy ma swoje wyobrażenie Stwórcy. Można powiedzieć, że Świat jest fenomenem o skali kosmicznej. Przestrzeń jest boskim wkładem. Bóg nie potrzebował materii jako takiej. On stworzył możliwość jej ukształtowania i nadał jej przymioty, parametry (masę, kolor, wielkość, kształt). W samym centrum jądra atomowego dzieją się procesy wzajemnych zależności. Uczeni nazwali je cząstkami elementarnymi – kwarkami noszącymi znamiona materii i bozony – cząstki oddziaływania. Wszystko jest ze sobą powiązane i uzależnione. Aby to wszystko utrzymać w jakiś ramach przestrzennych Stwórca tchnął swoją moc. Tym samym Bóg wyraził swoją wolę stworzenia. Po co Bogu było to potrzebne jest Jego tajemnicą? Pytanie o ten sekret jest niedorzeczne. Człowiek pojawił się z boskiego zamysłu i w całości do Niego należy. Zamiast przepytywać Stwórcę należy pomyśleć, jak spędzić życie darowane. Życie jest przygodą i poszukiwaniem szczęścia. Każdy ma inne pragnienia. Należy przy tym pamiętać, że Bóg stworzył człowieka według boskiego zamysłu. Człowiek może przyczyniać się do rozkwitu Świata stając się współtwórcą. Zaangażowanie człowieka nadaje życiu sens. To, że życie jest ciągłą walką z przeciwnościami losu daje możliwości wykazania się, że jest godnym rozumnego stworzenia. Bóg podzielił się z człowiekiem z jego świadomością, rozumem. Człowiek może poznawać i rozumować. Bóg częściowo ujawnił swoje sekrety, i dalsze udostępni dla dalszych pokoleń. W sumie obdarował człowieka bogato. Człowiek rozumny powinien czuć się jak aktor w theatrum Świata. Może odgrywać różne rolę, może być nieszczęśnikiem, albo bogaczem. Liczy się wypełnienie swojej roli. Na kłopoty trzeba patrzeć jak na wyzwania. Każdy może zdobyć swoje K2 i tym samym może być wielki.

Czy Bóg ma upodobania?

Stan Prawdy do “rejestr” zdań logicznych określających absolutne prawdy, np. “Bóg jest jeden. niezmienny, wieczny“, “Bóg stworzył Świat“. Bóg jest sama Miłością i działa przez Miłość“, “człowiek został powołany na podobieństwo Boże“, “Kowalski zasłużył na wieczność” i podobne.     Czy Bóg może wybiórczo wybierać z tego rejestru prawdy według swojego upodobania? Czy Bóg w ogóle ma upodobania?

Bóg dokonując wybór (przez selekcje, wartościowując) naraża się na zarzut zmienności, a ona przeczy Jego definicji. Z drugiej strony Bóg nie jest komputerem dokonującym wyboru według jakiegoś zaprogramowanego klucza. Bóg jest Osobą i ma wolną wolę. Czym więc kieruje się Stwórca? Jak funkcjonuję Jego wolna wola?

Stan prawdy sugeruje działania automatyczne. Bóg wybiera według klucza wartości. Czy zawsze? Z ludzkiej obserwacji, Bóg dla niektórych jest surowym Ojcem, dla inny pobłażliwy. Dokonuje wyboru według swojej woli. W przypadku woli człowieka wybór nie zawsze jest trafny. W przypadku Stwórcy jest zawsze celny. Bóg dokonujący wybór zdradza swoją osobowość i swoje upodobania. Jaki zatem jest Stwórca?

Na to pytanie częściowo odpowiada Pismo Święte. Człowiek jest stworzony na boskie podobieństwo. Czy człowiek zdradza przymioty Boga? Jak najbardziej, z jedną uwagą. Wszystko co dobre w człowieku jest dobre w Bogu. Bóg nie ma ludzkich przywarów. Jezus złościł się czasem i pokazywał swoje niezadowolenie. W tych momentach pokazywał swoją ludzką naturę.

Dla Boga płaszczyzną odniesienia jest sama Prawda oparta na uczuciu miłości. Bóg kieruje się dobrem człowieka w ramach wieczności, a nie celom doraźnym. Z tego powodu nie zawsze jest rozumiana Jego Opatrzność. Owoce jej dostrzega się w perspektywie czasowej. Ludzka krytyka Boga jest krzywdząca. On sobie z tym radzi, ale po ludzku Jego to boli – jawna niesprawiedliwość wywodząca się z nieświadomości ludzkiej.

Bóg bardzo chce zbliżyć się do człowieka. Najlepszym dowodem jest Wcielenie, paruzja, zniżenie się do ludzkiego stworzenia, zabiega o miłość ludzką. Bóg pragnie być rozumiany. Człowiek jest stworzony na podobieństwo Stwórcy. Człowiek dostrzega u Niego podobieństwo ludzkiej empatii, ludzkich pragnień i odczuć.

W tym celu konieczna jest komunia Boga z człowiekiem, mistyczne zaślubiny, zażyłości. Bóg pragnie cieszyć się człowieczeństwem, jak my ludzie pragniemy być w Bogu.

Niemożność zrozumienia Stwórcy

Jak pisałem, Świat jest oparty na zasadzie ciągłej zmienności. Można to dostrzec nie tylko w świecie fizyki ale i w sferze biotycznej. Przykładem tej tezy jest ewolucja przyrodnicza. Prace Darwina dostarczyły dowodów ciągłej walki o przetrwania, wieczna walka o byt. Na skutek tej walki powstają nowe gatunki. Świat biotyczny rozwija się. Przeciętny człowiek jest tą zasadą zniesmaczony. Walka kojarzy mu się z zabijaniem, a to według sumienia jest grzechem. Niejeden krytykuje Stwórcę, że zaprojektował taki styl rozwoju. Czy nie można było tego uniknąć i zaprogramować rajski sposób bytowania? Człowiek w swojej pysze myśli, że on by zaprojektował rozwój Świata inaczej. Kluczem do rozwikłania tej zagadki są stosowane pojęcia i słowa. Zabijanie kojarzy się z pozbawianiem kogoś życia z powodów złych zamiarów. W przyrodzie to słowo trzeba tłumaczyć inaczej. Zwierzęta zjadają słabsze osobniki w konkretnym celu. Cel ten w globalnym ujęciu jest twórczy i dostarcza nowego, ulepszonego życia. Aby zasłużyć na wieczność trzeba zbliżać się do doskonałości, bo doskonałość jest jej atrybutem. Czy nie żal słabszych osobników? Oni spełnili swoją rolę życiową. Mają swój udział w wielkim planie stwórczym. Takie tłumaczenie nie daje człowiekowi satysfakcji. Kieruje swój bunt wobec Stwórcy. Za tym kryje się wielka Jego tajemnica, przez człowieka nie zgłębiona. Można pocieszać się, że Bóg wie lepiej i widocznie tak musi być. Bunt i krytyka na nic się tu nie zda.

Ludzkie życie nie jest usłane różami. Można powiedzieć, ze jest to stałe zmaganie się z przeciwnościami losu. Przyjemności jest niewiele. Jak mówi się, starość Bogu nieudała się. Za dużo jest cierpień. Niektórzy dziwią się, że Bóg nie troszczy się o swoje stworzenia. Na tej kanwie powstała idea deizmu. Cuda uzdrowień są nieliczne w swej masie. O co tu chodzi, jak to zrozumieć? Z tym problemem i ja się borykam. Moje odpowiedzi są wypracowane na kanwie katechezy kościelnej, ale one nie satysfakcjonują. Jedyna rzecz, która przychodzi mi do głowy, to niemożność zrozumienia Stwórcy. Pozostaje więc pokora i cierpliwość na uzyskanie odpowiedzi.

Tajniki rzeczywistości transcendentnej

Wiedza o mechanizmach rzeczywistości transcendentnej można odkryć podglądając przymioty i właściwości energii, która od samego Boga pochodzi. Energia to tchnienie mocy Boga. Za jej pochodzeniem świadczy jej wieczność. Nie można energii usunąć, zniszczyć. Można tylko ją przekształcać. Na jej przykładzie można wysnuć wniosek, że wszystko co od Boga pochodzi ma znamiona wieczności. To tłumaczenie odnosi się do samego Stwórcy. On jest wieczny, niezmienny, niezniszczalny. Człowiek stworzony, przez Niego również jest wieczny. Inną prawdą wynikającą z podglądania energii jest sposób jej wykorzystania. Energia jest w ciągłej przemianie. Nawet jej gromadzenie jest zmienne w zasobach. Dawna filozofia eleacka (Ksenofanes, Parmenides, Zenon) głosiła niezmienność i nieruchomość bytu. Przegrała z filozofią przeciwstawną zwaną wariabilizmem (Empedokles, Anaksagoras, Demokryt). Heraklit głosił, że nie ma nic stałego, wszystko się zmienia (pantha rhei). Zmienność jest właściwością świata. Dzisiaj tak też przyznajemy. Istnienie jest ciągłym ruchem i działaniem. Istnienie kształtuję istotę. Te mądrości pochodzą od św. Tomasza (1225–1308). Prawda ta płynęła od biblijnych źródeł (przekaz Boga z krzaku gorejącego: Jestem który jestem (wj 3,14). Duch Boży unosił się nad wodami (Rdz 1,2). Anaksagoras (500–428)) mówił, że istnieje siła rozumna (Duch), która wszystko porządkuje (gr. nous).

Za powyższą prawdą stoi logika. Ona domaga się istnienia pierwszego poruszyciela (Arystoteles). Istnienie Boga jest logiczną koniecznością. Epiktet z Hierapolis (ok. 50–130) uważał istnienie świata i człowieka za wystarczający dowód na istnienie Boga.

Za pojęciem istnienia kryją się byty realne, utworzone z energii oraz byty abstrakcyjne istniejące tylko w umysłach. Pojęcia metafizyczne (np. byty duchowe) mogą być odkryte na drodze umysłowej refleksji, a nie na drodze eksperymentów. W wierze rozumnej byty duchowe nie mogą być badane za pomocą zmysłów, ale można poznawać je przez analizę skutków ich działania. Byty metafizyczne są dla człowieka bardziej dynamiczne niż ontologiczne. Byty metafizyczne można badać tylko dlatego, że działają.

Kartezjusz (1596–1650), filozof, matematyk i fizyk. Reprezentant nowożytnego racjonalizmu mawiał: Myślę, więc jestem (łac. cogito ergo sum) Ta słynna maksyma jest sparafrazowanym zdaniem Cycerona: Żyć to myśleć (łac. Vivere est cogitare). Jeżeli istnieję, to zawdzięczam to czemuś spoza siebie. Każdy skutek ma swoją przyczynę. Istnienie wymaga uzasadnienia. Skoro Świat istnieje, musi mieć swoją przyczynę. Ze względu na brak racjonalnego wytłumaczenia fenomenu istnienia Świata, pozostaje nam przyjąć, że przyczyna była nadzwyczajna, nietypowa, transcendentna. Przyczynę tę nazwano Bogiem.

Świat transcendentny jest inną przestrzenią niż Świat realny. Jest zupełnie inny, choć mają oba światy w sobie podobieństwa. Zasady ustalone przez Stwórcę są widoczne w jednej, jak i w drugiej rzeczywistości.

Głos krytyki, głosem oczyszczającym

Dochodzą nas słuchy nieprzychylne Kościołowi na poziomie doktrynalnym, duszpasterskim. Wiele jest w tym prawdy. Religia jest doktryną stworzoną przez ludzi. Powstała do przechowywania depozytu wiary, ale i do dyscyplinowania wiernych. Historia nie przyznała Kościołowi nienagannych zachowań, raczej ujawniła jego słabości. W tym to Kościele żyli jednak wierni całkowicie oddani sprawie. Ich trzeba wyłowić, odszukać i posłuchać. Święci nie wszyscy zasługują na miano etycznego wzorca. Byli tacy, którzy nieprzeciętną cnotą, czy nieprzeciętnymi działaniami zasłużyli na wyróżnienie. Zapewne ich życie było również naganne jak każdego z nas. Idolatria jest niewskazana. Przejawy fundamentalne, fanatyzm religijny są obce idei Boga, dlatego człowiek nie jest zwolniony od myślenia i własnego rozeznania. Do tego Bóg dał człowiekowi rozum i sumienie. W jego zakamarkach musi się rozstrzygać co jest dobre, a co złe.

Krytyka kulis powstania świętych ksiąg jest w dużej mierze zasadna. Dziś nauka umożliwia wykrycie sprzeczności, niedorzeczności, a nawet biblijnych bzdur. Nie należy tego odbierać jako działa wymierzone w Boga. On sobie z tym dobrze radzi sam. Tu chodzi o ludzkie rozeznanie. Jak żyć, jak się ciągle błądzi.

Mylą się ci, którzy myślą, że ukryją prawdy. To jest niemożliwe. Rzeczywistość jest stale fotografowana i zapisywana w chmurze (pojęcie internetowe) czyli w Stanie Prawdy. Do niej ma dostęp każdy człowiek, każda inteligentna istota. Trzeba mieć do tego tylko konieczne predyspozycje.

Zawiodłem się na rodakach. Kto nie dostrzega złych uczynków ekipy rządzącej jest ślepy. Milczenie Kościoła w sprawie żydowskiej jest grzechem zaniechania, a to grzech jest wielki.

Współczuję wszystkim którzy nie mają odwagi mówić, co jest dobre, a co złe w Kościele. Przykładem jest nędzna kreatura toruńska. To cwany lis nastawiony na korzyści majątkowe, czyli forsę. Pod płaszczykiem idei chrześcijańskiej, Kościoła zbija fortunę i ją trwoni. Kościół daje mu na to swoje przyzwolenie. Ja mówię głośno i stanowczo – Nie.

To co uczynił naczelny wódz PISu nadaje się do potępienia i publicznej kary. Jak można było dać mu taką nieograniczoną władzę? On śmieje się nam prosto w oczy. Czekam, aby nowa siła polityczna wywiozła go na taczkach.

Ujawniona rozrzutność MON jest przykładem arogancji władzy. I pomyśleć, że przed laty Antoni Macierewicz walczył o wolną Polskę. Jak władza uderza do głowy!? Znaczy, że nie jest odporny na fajerwerki i materialne dobra. On dla mnie jest żałosny i wzbudza litość. Niech mu Ziemia lekką będzie.

Jak rozpoznać Boga?

Można to czynić na różnych poziomach poznania. Na poziomie przynależności religijnej można zaufać katechezie. Przekaz ten jest mocno z obrazowany, zmitologizowany. Jest łatwy w odbiorze. Działa na wyobraźnię. Daje duchowe zadowolenie. Mimo, że jest od faktografii daleko spełnia ludzkie oczekiwania. Nauka płynąca z takiego przekazu jest, co prawda, na poziomie dziecka, ale niesie pokorę.

Poznanie teologiczne dzieli się na kilka poziomów wtajemniczenia. Tu potrzebna jest wiedza. Na tej poziomie następuje konfrontacja pomiędzy przekazem doktrynalnym, a wiedzą płynącą z różnym kierunków. Trzymanie się jednego źródła przekazu może być mylące. Z tego poziomu wywodzą się różne odłamy i sekty. Trzeba mocno współpracować z sumieniem, które rozpoznaje prawdę od fałszu.

Poznanie na poziomie mistycznym. Jest wartością samą w sobie. Odbieranie duchowe Boga jest pragnieniem wielu. Można nie wszystko rozumieć, ale odczuwać obecność Boga.

Ja preferuję jeszcze inną formę poznania, opartą na obecnej wiedzy fizykalnej. Spojrzenie kwantowe, istotowe jest przybliżeniem zrozumienia Świata i Boga. Na tym poziomie dostrzega się korelacje warunków istnienia i relacje interpersonalne. W tym wszystkim dostrzega się rozumne działanie Stwórcy. Przez Jego dzieła rozpoznaje się Jego wielkość, mądrość, zamiary i sens stworzenia. Tym poziomem poznania zajmuję się od lat. Wielu chciałoby, abym zaniechaj tej drogi, ale nie jest to możliwe. Moja konstrukcja psychofizyczna został ukształtowana do takiego sposobu poznawania. Ja odbieram to jako dar Boży. To coś w rodzaju misji ujawnianie bożych tajemnic. Wierzę, że czynie to z Jego przyzwolenia. Wiele moich tekstów powstały z Bożego natchnienia. Ja o tym wiem. Mówiąc żartobliwie, zawarłem z Bogiem układ. Ujawniam to co mi wolno ujawniać. Wiele fenomenów zachowam dla siebie. Dopuszczam, że mogę się mylić. Wiem to z pewnością. Tajemnice boskie są nie do ogarnięcia przez ludzki rozum. My możemy tylko przybliżać się do Prawdy.

Krytyka doktryny chrześcijańskiej, kościoła ma służyć ich szlifowaniu. Kościół jest człowiekowi potrzebny. To nie tylko miejsce słowa bożego ale miejsce stałego Odkupienia. Sami kapłani nie mają pełnego rozeznania czego od nich oczekuje Bóg i wierni.

Duchowość naturalna

To co przynależy do człowieka to jego naturalna duchowość. Religia jest tylko jej zagospodarowaniem, zewnętrzną fasadą. Człowiek może zmieniać swoją religie, a w środku pozostaje wierny wewnętrznym przekonaniom. Stwórca oddziałowywuje bezpośrednio na duchowe wnętrze. Tam rodzi się prawdziwa relacja. Na tej duchowej autostradzie odbierane są sygnały od Boga i wymawiane ludzkie modlitwy. Religia zaś jest dziełem człowieka. Wykorzystuje wrodzone emocje i duchowe pragnienia. To koncepcja w której realizowane są ludzkie zamysły bazująca na ludzkich potrzebach i ludzkich interesach.

Bóg trafia do każdego z nas na swój sposób. Do tego przygotował człowieka i stworzył mechanizmy duchowego kontaktu. Nie potrzebuje do tego pośredników. To ludzkie zapotrzebowania życia wspólnotowego gromadzą wiernych. Człowiek podporządkuje się głoszonym ideałom i wymaganiom kultowym zwalniając się od odpowiedzialności osobistej. Przynależność religijna jest objawem słabości duchowej i braku własnej dojrzałości. Korzyści z życia wspólnotowego są oczywiste. Wspólne przeżycia łączą, ale w ostatecznym rozrachunku człowiek sam staje przed Bogiem. Nie chcę powiedzieć, że jestem przeciwny religii, ale trzeba mieć orientację jej funkcjonowania. Brak jej powoduje, że człowiek był i jest od niej uzależniony, psychicznie gnębiony, duchowo i życiowo skrępowany. Na gruncie religii budowana jest jej administracja, która z czasem coraz bardziej odbiega od pierwotnych idei. Pozostaje obciążeniem. Człowiek wplątuje się w jej nakazy i zakazy. Wolność ludzka jest ograniczana. Kto jest do tego zdolny i samodzielny ucieka w swoje wnętrze i szuka kontaktu z Bogiem na swój sposób. Kiedy studiowałem teologię odczuwałem, jak jestem wkręcany w tryby wypracowanej koncepcji i jej mitologii. Udało mi się z tego uciec, ale pozostały we mnie ciągoty do tej psychologicznej machiny. Religia jest swoistym narkotykiem, który wciąga i uzależnia na lata. W konsekwencji człowiek służy ludziom, a nie Bogu.

Marzy mi się nowa forma posługi duchowej opartej na zasobach które w człowieku drzemią. Bóg jest samym w sobie tajemnicą, którą trzeba bez przerwy zgłębiać. Trzeba odczuwać dotyk boskich ingerencji i oznak Jego Miłości. Najlepszą formą modlitwy jest trwanie przed Bogiem, odczuwanie, że Jest i jest przy nas. Miłość która płynie od Boga musi nas ogarniać, zmieniać, dowartościowywać, umacniać. Należy dążyć, aby być w Bogu, i żeby On był w nas. Stała komunia z Bogiem winna być stałą potrzebą.