Taoizm

W literaturze spotkałem zdanie: “kto myśli po chińsku, bez większego trudu widzi, że przedmioty są zarazem zdarzeniami, a nasz świat jest raczej zbiorem procesów niż bytów“[1] (s.15). Dalej przeczytałem: “W świecie cała mnogość rzeczy rodzi się z bytu, a byt rodzi się z niebytu” (tamże s. 32). Słowa te idealnie pasują do propagowanej przeze mnie dynamicznej teorii budowy Świata. Przypomnijmy.

Byt materialny jest wytworem energetycznym. W swojej najgłębszej strukturze jest próżnią wypełnioną energią.

Niebyt to funkcjonał, czyli istniejący, bez podłoża przymiot, czyli to co określa treść bytu.

Co wspólnego ma “taoizm” z zachodnią filozofią? Okazuje się, że te dwa obszary kulturowe spotykają się na poziomie podstawowym i fundamentalnym. Dotykają tej samej rzeczywistości. Z racji prawdy obiektywnej muszą odnosić się do tych samych zjawisk.

Taoizm to chińska doktryna filozoficzna oparta na prostym spostrzeganiu zjawisk naturalnych. W swej skromności uważa, że brakuje odpowiednich słów do opisu wszechświata. Świat ciągle się zmienia i każdy opis może być jedynie przybliżeniem rzeczywistości. Mniemam, że z chwilą narodzin taoizmu poziom wiedzy nie wystarczał na używanie pojęć dynamicznej interpretacji. Jak głosił Zhuangzi świat można opisywać za pomocą paradoksów. Ciekawe, jak dzisiaj rodziłby się nowy-taoizm?

Jak dalej pisze autor “Tao jest puste […] Wszystkie rzeczy rodzą się, rozwijają ku podstawie, co z kolei oznacza powrót do stanu braku rzeczy, pustki, nieistnienia. ” (s. 33). To co stanowi sedno rzeczywistości samo w sobie jest wieczne, niezmienne i stałe. Nie trudno dostrzec tu pierwiastek boski. Nie zmysły poznają rzeczywistość, a kontemplacja. Tylko siłą naturalnej mądrości można ją zgłębiać. Mimo, że Tao forsuje myśl istnienia bezosobowego absolutu, to sam się potyka o istotę rzeczy, która sama wskazuje na myśl osobową. W pigułce świata jest zawarty holograficzny obraz Boga. W niej można odczytać wszystko, dla każdego jest ono dostępne. Trzeba tylko pochylić się i uzbroić się w wolę odkrywcy. Tao propagujące nieokreśloność, wyidealizowany obraz jest wyrazem spostrzegania idealnego, duchowego.

Świat substancjalny jest złudzeniem. Tak naprawdę wszystko ma wymiar duchowy i energetyczny. Żyjemy w Bogu. Jak napisano: „w Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy” (Dz 17,28).

[1] Taoizm, Biblioteka Pisma Literacko- Artystycznego, Kraków 1985 r.

Bliżej sacrum

To co mnie niepokoi, to klany dobrych, nabożnych ludzi. Łączą się oni w przekonaniu, że są Bogu bliskie. Nie to jest złem że się łączą, że wspólnie się modlą, albo podejmują jakąś działalność charytatywną, ale często związane są hipokryzją. Na studiach teologicznych wykładowca opowiedział pouczającą anegdotkę.

Żył sobie pewien mnich, który całe swoje życie poświęcił Bogu. Był przekonany, że jest Bogu miły, a jego modlitwy i umartwienia są kluczem do Nieba. Odwiedził go Anioł, który przekazał mu, że inny człowiek jest Bogu bliższy. Zdumiał się mnich, bo nie wyobrażał obie bardziej gorliwego od siebie. Zapytał anioła, gdzie mieszka ów zacny człowiek? Anioł wskazał mu miejscowość. Mnich udał się w drogę, bo nurtował go ten człowiek. Pod wieczór zaszedł do gospody. Przysiadł się do rozbawionego towarzystwa i rozpytywał o tak znacznego jegomościa. Rozbawiona biesiada wskazała na rozbawionego, wesołego, czupurnego człowieka, który z kielichem w ręku bawił towarzystwo, używając przy tym nieparlamentarnego języka. Mnich spojrzał na niego ze zgorszeniem.

– On może być bliższy Bogu?

Zaciekawiony zaczął rozpytywać o niego. Towarzystwo przekazało mu, że niegdyś piraci mieli napaść na miasto i mieli zgwałcić siostry zakonne z miejskiego zakonu dla zabawy. Ów gospodarz przebrał zakonnice za prostytutki i tym sposobem uchronił je od zniewolenia. Czyn godny boskiej aprobaty. Dla Boga liczy się intencja działania, dobry uczynek wynikający z miłości bliźniego, pomoc samarytańska.

Obojętność jest gorsza od pychy. Najszlachetniejszy kamień jest ten, który wszystkie inne kraje, a siebie zarysować nie daje – najszlachetniejsze serce jest to właśnie, które da się skaleczyć, niż samo zadraśnie (Adam Asnyk).

Mimo, że moje słowa czasem bulwersują, to jestem bliżej sacrum, jak to się niektórym wydaje. Czuję Opatrzność Bożą. Otaczają mnie ludzie (anioły), których Bóg powołuje na swoich posłańców. Oni przynoszą mi swój dar serca i praktyczną pomoc. Kolejny miesiąc mogę zaliczyć do spełnionych.

Niewiara

Znamienne jest, że jestem bardziej niedowiarkiem, niż wierzącym. Z wiarą łączę proste reguły. Wszystko ogarniam rozumem. a zakotwiczam w sercu.

Na moją niewiarę mają wpływ informacje, które pochodzą od populacji ludzkiej. Uważam, że to ludzie zepsuli Boże Objawienie swoją nadgorliwością i chęcią usilnego przekonania o racji religijnych. Do dnia dzisiejszego Kościół zwraca się do wiernych w sposób taktujących ich jakby byli nierozumni, albo ustawieni na negację. Powtarzane slogany, infantylne słowa tylko mnie denerwują, a nie zachęcają.

Pismo święte uważam za dzieło ludzkie, redagowane pod natchnieniem (już tłumaczyłem co to takiego) wypływające z daru wlanego. Każdy człowiek rodzi się z zasobem pozwalającym na szukanie Boga.

Pismo Święte miało też znaczenie polityczne, stąd jego tysiącletnia redakcja. Dostarczało ono środków do cementowania narodu żydowskiego.

Ewangelie są opracowaniami, w których autorzy wprowadzili własne koncepcje teologiczne. Treść ich wykorzystywana była i jest do dyscyplinowania wiernych. One to zamieszały i zniekształciły faktografię wydarzeń. Słowa Jezusa zostały dopasowane do przyjętej narracji. Najbardziej ubolewam, że nie ma możliwości konfrontacji słów Jezusa z innymi źródłami. Teraz trzeba bardzo dużo czasu poświęcić na ich odczytanie. Przekaz o Niepokalanym poczęciu Maryi jest zamysłem autora ewangelii. Będzie on kiedyś bombą do osłabienia wiary . Przyszłe pokolenie nie zaakceptują tej bajki. Maryja była normalną żyjącą kobietą. Urodziła Jezusa jak każda inna matka. Jej zasługi wynikają zupełnie z innych powodów. Z ewangelii odrzucam wszystkie ozdobniki. Piękno widzę jedynie w Prawdzie Osoby nieprzeciętnej. Wierzę w Jezusa i Jego roli w współistnieniu Świata.

Historia daje dowody, że Bóg nie przywiązuje wagi do materii. Na świecie walą się i upadają kościoły, kaplice.

Instytucja kościelna ma swoją ważną rolę do odegrania, ale nie może wychodzić przez szereg. Bóg jest bogiem zazdrosnym: “Ja Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym” (Wj 20,5);” Nie będziesz oddawał pokłonu bogu obcemu, bo Pan ma na imię Zazdrosny: jest Bogiem zazdrosnym” (Wj 34,14). Paweł Apostoł powołuje się na zazdrość Pana: ” Jestem bowiem o was zazdrosny Boską zazdrością ” (2 Kor 11,2). Co raz pokazuje jaki ma stosunek do ludzkiej fałszywej nadgorliwości.

Na temat niewiary można pisać tysiące zdań. Piszę, aby prawdziwą wiarę wynieść na należny jej piedestał. Wiara jest przejawem Prawdy, od której nie podobna uciec. Wiarą się żyje. Wiara jest naszą gotowością do spotkania z Bogiem: “Twoja wiara cię ocaliła” (Mt 9,22); “Bo sercem przyjęta wiara prowadzi do usprawiedliwienia, a wyznawanie jej ustami – do zbawienia” (Rz 10,10).

Własna wiara

Wielokrotnie zastanawiałem się jak najprościej i prawdziwie ująć własną wiarą, aby się pod nią podpisać i być odpowiedzialny przed Bogiem i ludźmi. Pisać mądrości to jedno, a mieć własny stosunek do wiary to drugie. Najważniejsze, abym znalazł odpowiednie słowa do opisu własnej wiary.

Wydaje mi się, że wiedza fizykalna ukształtowała u mnie stan wiedzy. Bóg istnieje i jest Przyczyną i Stwórcą Świata. Do tego wiara nie jest mi potrzebna. Dowodów na to jest tysiące i rozkoszuję się ich treściami.

Człowiek jest tym stworzeniem, który został powołany do głoszenia Jego istnienia i rozgłaszać o Nim wieści i Jego dziele. Trudno zaprzeczyć, że w koncepcji Boga człowiek stanowi bardzo ważny element. Nie trudno dojść do Prawdy, że człowiek musi istnieć wiecznie.

Bóg chciał dać o sobie znać. Po ludzku to małostkowe, ale inne rozwiązanie nie byłoby możliwe. Człowiek bez przerwy potrzebuje Bożej Opatrzności, bo jest tylko stworzeniem. Jeżeli o tym zapomina, to z biegiem czasu staje się karykaturą bożka. Jest dla siebie panem i bogiem. Dla innych śmieszną postacią.

Aby ułatwić Objawienie się Boga, powstał zamysł Wcielenia Boga w postać ludzką. Ten zamysł doskonale zrealizował Jezus z Nazaretu. Nic nie dzieje się bez woli Boga, ale uważam, że to Jezus doskonale odczytał wolę Stwórcy i nadał temu pomysłowi realny bieg. Tym samym człowiek został dowartościowany do roli Osoby Boskiej. Jezus, sam pomysł uhonorował własnym darem odkupieńczym. Człowiek narzucił Bogu własną koncepcję. Dyskusyjne jest, że bez tego daru sam Bóg mógłby odkupić ludzkie słabości i niedoskonałości, ale liczy się dar Jezusa. Z pewnością nie miałby z tym problemu, ale Jezus nadał człowiekowi wysoką rangę. Jezus swoją śmiercią przyłożył pieczątkę i tym samym akt odkupieńczy należy się zarówno Bogu co człowiekowi.

Teraz rozumiem małostkowość Boga. Dzięki niej człowiek stał się bytem niemal doskonałym. Stał się dziedzicem Ojca Niebieskiego.

Nie uprawiam idolatrii, ale dostrzegam to wszystko w koncepcji stworzenia. Czasy nadeszły takie, że prawdy i tajemnice boże stają się odczytane. Od Jezusa zaczyna się moja wiara. Nie jest dla mnie ważna faktografia wydarzeń, ale idea, która jest we mnie. Wierzę w Boskie Wcielenie bo dobrze się z nią czuję. Treść ewangeliczna zabezpiecza moje pragnienia. Dzięki pojęciu Aktu działającego, którego jestem przynajmniej współautorem, pozbyłem się niebezpieczeństwa politeizmu. Podobnie moje dynamiczne spostrzeganie świata rzeczywistego i nadprzyrodzonego w pełni zadowala mnie rozumowo. Pod względem moje wiary jestem szczęśliwy.

Dostałem reprymendę

Od lat, w niedzielę, jeździłem do chorej matki. Dzisiaj postanowiłem pojechać na cmentarz. Ze względu na mój stan zdrowia nie bardzo żona chce mnie puszczać samego. Oferuje pomoc w załatwieniu mi transportu, ale ja nie chcę nikogo angażować w moje sprawy i moją osobą. Skłamałem, że idę na spacer.

Dawno nie jeździłem autobusami. Słaby wzrok nie pozwalał mi odczytać trasy i godziny odjazdu. Wsiadłem w pierwszy lepszy udający się do przodu. Na ul. Sandomierskiej przesiadłem się na właściwy. Dojechałem. Chwiejnym krokiem udałem się na miejsce pochówku. Byłem sam na sam z moją matką. Podpierałem się parasolką, bo świat zaczął mi wirować przed oczyma. Wzrokiem namierzyłem cudzą ławeczkę. Usiadłem i oddałem się modlitwie. Pierwszy raz od pogrzebu uległem wzruszeniu. Pustka w koło pozwoliła mi na wzruszenie się. Po chwili przyszedł właściciel ławeczki. Nie odganiał mnie, ale zepsuł spokój. Postanowiłem opuścić cmentarz. Poczułem, że mam odlot (spadek poziomu cukru). Uzbroiłem się w cukierek. Przydał się bardzo, ale do autobusu doszedłem krokiem pijanego. Wsiadłem do pierwszego nadjeżdżającego autobusu. Wysiadłem 1.5 km od domu. Resztę drogi odbyłem piechotą. Doczołgałem się do domu. Na wejście nie obyło się bez reprymendy. Zmierzyłem sobie cukier. Faktycznie było poniżej normy. Zdałem sobie sprawy w jakim jestem w stanie. Pomyślałem sobie, że jest do d…y. Odtworzyłem mój blog i przeczytałem komentarz do postu: “Religia parafialna, naturalna”:

“Witam. Ten artykuł był niesamowity, szczególnie, że szukałem w tej sprawie
w zeszłym tygodniu” UltraRev Wild Raspberry Ketone.

Przyznaję, że komentarz przesłany ze świata (po angielsku) poprawił mi humor.

Jak się wzmocnię, to może sklecę parę słów na jutro.

Księga Hioba

To księga opisująca tajemnicę planów mądrości Boga. Bohaterem księgi jest człowiek niewinny. Wobec tego co go spotkało, początkowo, Bóg stał się jego przeciwnikiem. On, po ludzku, nie rozumie dlaczego spotkała go taka tragedia. Autor broni Boga od takich zarzutów, a to co nie jest zrozumiałe owija w pewną niewiadomą i tajemnicę.

W tradycji Hiob jest uznawany za typ Chrystusa cierpiącego niewinnie. Uniwersalność księgi pozwala na identyfikację się z bohaterem. Wiele osób spotyka taki sam los. Nie każdy przypadek ma podobne zakończenie.

Hiob: “Był to mąż sprawiedliwy, prawy, bogobojny i unikający zła” (Hi 1,1), był majętny i “najwybitniejszym człowiekiem spośród wszystkich ludzi Wschodu” (Hi 1,3). Dzieci Hioba nie były tak prawe jak ojciec.

Jest tajemnicą, dlaczego Bóg postanowił doświadczyć tego sprawiedliwego. Może sądził, że jego dzieci mają jeszcze czas wrócić na porządną drogę. Hiob stracił wszystko. Interesująca jest jego reakcja: “Nagi wyszedłem z łona matki i nagi tam wrócę. Dał Pan i zabrał Pan” (Hi 1,20). Ponadto Boga błogosławił: “Niech będzie imię Pańskie błogosławione!” (tamże).

Dla Hioba dodatkowym cierpieniem jest, że zawiedli go najbliżsi, przyjaciele: “Bracia ode mnie uciekli, znajomi stronią ode mnie ” (Hi 19,13).

Hiob ujmuje życie filozoficznie. Człowiekowi nic się nie należy. Jedyną wartością jest to, że został powołany do istnienia. Na początku życia człowiek staje w szranki równych. W trakcie życia jeden osiąga więcej, drugi mniej, ale zawsze jest to wartość dodana. Dla człowieka ma to znaczenie, dla Boga nie. Początkowo Hiob buntuje się wobec Boga, skarży się, lamentuje, ale w końcu dorasta do problemu. Hiob przyznaje rację Bogu. Jak mówi: “Dobro przyjęliśmy z ręki Boga. Czemu zła przyjąć nie możemy?” (Hi 2,10). Postawa Hioba zdumiewa. Staje się on dla Boga partnerem. Zrzuca oręż lamentacji i staje przed Bogiem nagi. To nic, że siły są nierówne. Godność przeciw godności.

Przed Bogiem stanął godny przeciwnik. Pomimo zaznanych upokorzeń Hiob wierzy w swojego Wybawcę, wierzy w Jego sprawiedliwość. Wiara była jego orężem. Nie znał Jezusa, a postępował zgodnie z Jego nauką: “zło dobrem zwyciężaj»” (Rz 12,21). Użył nauki Chrystusa do walki z Bogiem. Walka nie mogła zakończyć się inaczej. ” I Pan przywrócił Hioba do dawnego stanu, […]. Pan oddał mu całą majętność w dwójnasób” (Hi 42,10).

Drodzy czytelnicy

Z bólem serca informuję, że jestem zmuszony sprzedać Encyklopedię Katolicką składającą się z 20 tomów, wydawanych w okresie 1985 – 2014 przez wydawnictwo KUL. Jest ona w bardzo dobry stanie. Służyła mi przy pisania książek i postów na blogach. Ze względów na swoją unikatowość jest ona bardzo cenna. Zainteresowanych proszę o proponowanie ceny.

Paweł Porębski

adres e-mail: p.porebski@onet.pl

Prywatne konto bankowe

13102026290000950200272633

 

Scenariusz Świata

Pismo Święte nie jest fizykalnym scenariuszem powołanego Świata, ale ja mimo tego, czerpię z tekstu pewną wiedzę i pewien obraz.

Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię. Ziemia zaś była bezładem i pustkowiem: ciemność była nad powierzchnią bezmiaru wód, a Duch Boży unosił się nad wodami. ” (Rdz 1,1). Można odczytać, że najpierw Bóg przygotował obie przestrzenie do egzystencji człowieka. Przestrzeń fizykalną i duchową.

Wtedy Bóg rzekł: «Niechaj się stanie światłość!» I stała się światłość.” (Rdz 1,3). Tu dopatruję się aktu tchnienia mocy Boga w formie energii, która rozpoczęła proces fizykalny. Do tego Bóg określił zasady funkcjonowania praw przyrody. Przyporządkował stałe fizyczne. Tak je dopasował, aby były akuratne do utrzymania biologicznej egzystencji.

I tak upłynął wieczór i poranek – dzień pierwszy” (Rdz 1,5). Równolegle zaczął płynąć czas. To ten parametr rzeczywistości, który pozwala odróżniać przeszłość od przyszłości. Dalszy opis uszczegóławia proces formowania się wszechświata i planety, na której Bóg powołał życie.

Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę” (Rdz 1,27). Na końcu Bóg powołał istotę żyjącą – człowieka, która by miała zdolność rozpoznania samego Stwórcę.

Frapujące są istoty (kantowskie pojęcie istoty rzeczy) wspomnianych rzeczywistości. Pomimo, że są odmiennie różne, to niektóre elementy zasad wszechświata funkcjonują w obu. Nie ma się czemu dziwić. Stwórca, nie tylko boski, charakteryzuje się osobistym stylem, upodobaniem i używa podobnych narzędzi twórczych. Niebo i ziemie łączy energetyczna natura. Różnica polega na tym, że natura transcendencji opiera się na mocy duchowej, która jest miłością, a fizykalna na mocy sprawczej. Zasady logiki pozostają te same.

Ciekawą rzeczą jest stwierdzenie, że z oglądu Świata można zauważyć niedoróbki twórcze. One są jakby celowe, aby człowiek miał się włączyć do boskiego procesu twórczego. Odbieram je z radością, bo widzę tu ogromny szacunek Boga do swojego stworzenia. Tak czyni Ten, kto kocha i miłuje.

Boski “egoizm”

Jeżeli założymy, że człowiek rozumny żyje na ziemi ok. 200 tys. lat to przez ten czas Stwórca, przez swoje dzieła i działania, daje się poznać. Przynajmniej w części. Z wielu informacji można dojść do wniosku, że mamy do czynienia z Osobą. Można się do Niego zwracać indywidualnie i wprost. Nawet, jak niektórzy uważają, że Bóg jest Ideą, to Jego wymiar jest osobowy. Naturalne okrzyki: Boże! Jezu!, Maryjo!, Jezus Maria! świadczą, że zwracamy się konkretnych osób i mamy tę informację w sobie. Prawda ta jest zakodowana w człowieku i jest ona Jego darem.

Z braku innych możliwości o Bogu można mówić na sposób antropologiczny. Jest to wypaczanie Prawdy, ale jesteśmy z obligowani naturalnym ograniczeniem. Zgadzając się, w dobrej wierze, na tę fałszywkę można dokonywać Jego opis.

Wiele można podać przykładów Bożej Opatrzności. Jego opiekę wyczuwa się na każdym kroku. To dowód Jego Miłości i Miłosierdzia do człowieka. Nawet Stary Testament, pełen okrucieństwa, strachu pokazuje Jego życzliwość do ludzi, nawet do tych którzy błądzą. Bóg pragnie dla ludzi szczęścia. Problem w tym, że boska definicja szczęścia jest inna niż ludzka. Bóg bazuje na szczęściu wyidealizowanym, duchowym skierowanym do Siebie. “Egoizm” boski można wyczytać w Piśmie świętym, w który pisze, że Bóg jest bogiem zazdrosnym: “Ja Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym” (Wj 20,5);” Nie będziesz oddawał pokłonu bogu obcemu, bo Pan ma na imię Zazdrosny: jest Bogiem zazdrosnym” (Wj 34,14). Paweł Apostoł powołuje się na zazdrość Pana: ” Jestem bowiem o was zazdrosny Boską zazdrością ” (2 Kor 11,2). Jak wspominałem, używam pojęcia dotyczącego ludzkiego charakteru i w tym zapewne popełniam błąd. Egoizm boski podyktowany jest innym odbiorem przestrzeni nadprzyrodzonej. Tam liczy się tylko Bóg. On jest wykładnią wszystkiego. Wszystko ocenia się względem Niego.

Inną miarą wszelkiego działania jest dobro. W znaczeniu boskim jest to funkcjonał, coś co istnieje własnym istnieniem. Dobro jest interferencyjne, nakłada się, może się wzmacniać lub osłabiać. Dobro jest przestrzenne. W nim się żyje, egzystuje. Dobro jest ramieniem Stwórcy. Tym ramieniem Bóg dosięga człowieka i jego eksploruje. Człowiek może kierować tym ramieniem i dobro ukierunkowywać. To paradoksalne, ale człowiek może uczestniczyć w boskim programie działania. Może być pomysłodawcą i inicjatorem. Bóg idzie na współpracę, więcej, oczekuje ją i pragnie. To podpowiada, że Bóg jest przyjacielem człowieka. Bóg na każdym kroku nobilituje człowieka i pokazuje jego rangę i możliwości.

Bóg wie, że bez człowieka Jego istnienie byłoby bez znaczenia. To podpowiada, że człowiek, który Boga rozpoznaje, musi istnieć zawsze.

Wewnętrzny świat

Zmysły dostarczają informacje, które stanowią bazę dla umysłu. Zapisane, stają się integralną własnością danego człowieka, stanowią jego własny wewnętrzny świat. Nawet odcięcie zmysłów nie pozbawia człowieka jego pamięci. Na bazie zapamiętanych informacji człowiek może tworzyć nowe wrażenia, nowe przeżycia, nowe idee. W mózgu człowieka są ośrodki odpowiadające np. za dobre samopoczucie. Poniekąd wewnętrzny świat, zaspakaja podstawowe potrzeby człowieka. Wyjście na zewnątrz podyktowane jest chęcią poznawczą. Poznane nowe rzeczy są wchłaniane do wewnętrznego świata i stają się osobistą własnością. Tak jest z poznaniem Stwórcy. Raz poznany, staje się naszym Bogiem. Człowiek obrazuje Go na własny, swój sposób i ma do Niego osobisty, niepowtarzalny stosunek. Człowiek jako istota społeczna żyje w ludzkiej populacji, w społeczeństwie. Jego wewnętrzny świat wchodzi w iterację z innymi światami. Na tej bazie dochodzi do konfliktów, albo do integracji. Zawsze pozostaje możliwość schowania się w swój wewnętrzny mały świat. Bóg stworzył wielki Świat, który składa się z miliardów małych światów. Można dopuszczać innych do własnego świata, ale zawsze jest to tylko jakiś tego wycinek. Nie można do końca zgłębić drugiego człowieka. Każdy jest dla drugiego pewną tajemnicą. W tym dopatruję się ludzką godność, którą każdy człowiek otrzymuję w momencie narodzenia.

Jest jeden Stwórca, a swoje odbicie ma w każdym człowieku. Ten swoisty politeizm jest Jego zamysłem. Bóg tak ten Świat urządził. Człowiek, jako istota rozumna musi pogodzić makro koncepcję z własnym mikroświatem.

W każdym człowieku rodzą się uczucia. Mimo, że dotyczą innych, są własnością osobistą. One to powodują ogólne samopoczucie szczęścia, radości ale i smutku, czy zgryzoty. Nie ma możliwości dokładnie sklonować i przekazać swoich uczuć drugiej osobie. Każdy przeżywa swój własny dramat. Swoje własne uczucia trzeba chronić, pielęgnować, szanować.

Przekazywanie innym swoich estetycznych doznań też jest przybliżone. Na to samo każdy ma swój gust i upodobania. Człowiek jest dla siebie panem i władcą. W jego sumieniu rozgrywają się dramaty, polemiki, a nawet sprzeczki sumienia. Każdy rozmawia z Bogiem po swojemu.

Człowiek, który uruchamia wolę czynienia innym dobra angażuje swój własny potencjał swojej natury. Jego świat staje się twórczy. On na podobieństwo Boga staje się dawcą. Jego istnienie nabiera sensu.

Kto zamyka się w swoim świecie i nie daje nic z siebie jest osobnikiem zbytecznym. Świat nie ma z niego żadnego pożytku. Żyje siłą bezwładności, z rozpędu, zmierza do nikąd. To co rodzi się w jego umyśle może być wielkie, odkrywcze, ale pozostaje dla innych martwe i bezużyteczne. Takich sobków jest wielu na świecie. Mają prawo żyć, bo doznali życie w darze, ale dla innych są to zwykłe smutasy.