Świat wywodzi się z doskonałości

          Fizyka mówi, że czas jest jednym z wymiarów przestrzeni. Jeżeli czas jest parametrem to dlaczego ma tylko jeden kierunek i jest nieodwracalny? Fizyka tłumaczy. Czas przesuwa się do przodu dzięki specyficznej własności Wszechświata, zwanej entropią, czyli miarą stopnia nieuporządkowania. Ta definicja czasu jest zgodna z ludzkim jej odczuciem. To co się już zdarzyło należy do historii. Z definicji wynika, że na początku Świat był uporządkowany. Można powiedzieć,  że był doskonały i z tej doskonałości się wywodzi. To przemawia za tezą, że Świat wywodzi się z doskonałości, czyli od Stwórcy doskonałego. Fizyka przychodzi z pomocą naszej wiary. To coś zupełnie nowe w naszej rzeczywistości. Fizyka na usługach wiary.

        Obecnie tajemniczymi pojęciami są ciemna energia i ciemna materia, które ponoć istnieją w przestrzeni kosmicznej. To są hipotetyczne twory tłumaczące, np. dlaczego świat nie kurczy się pomimo istnienia sił grawitacyjnych? Twory te póki co, są badawczo nieuchwytne. Z wyliczeń matematycznych bilansu energetycznego wynika, że energia i ciemna materia mogą stanowić razem nawet od 84 do 96 proc. masy Wszechświata.

        Ludzkość stoi przed nowymi wyzwaniami. Nie ma spokoju w nauce o wszechświecie. Nawet to, co przez lata wydawało się absolutne, stałe i wieczne, okazuje się nagle zmienne i niepewne. Takimi filarami stałości w nauce o świecie fizycznym były prawa natury, według badaczy obowiązujące wszędzie, stale i niezmiennie. Zaliczano do nich między innymi powszechne prawo ciążenia, prędkość światła w próżni i wielkość ujemnego ładunku elektronu. Dziś nie jest to takie pewne. Stara sentencja Heraklita obowiązuje:  “Panta rhei” (wszystko płynie, wszystko się zmienia) wyrażająca przekonanie o braku stałości w świecie.

          Analizując te ślady w promieniowaniu kwazarów, naukowcy z Australii doszli do szokującej konkluzji: oto jedna z najważniejszych cech wszechświata w rejonie, skąd pochodzi to światło, jest inna niż w naszej części kosmosu. Jest to cecha zwana stałą struktury subtelnej (w uproszczeniu nazywana alfą), o niezwykłym znaczeniu dla architektury i funkcjonowania wszechświata. Przepis matematyczny na stałą alfa brzmi tak: weź kwadrat ładunku elektronu, podziel go przez prędkość światła i stałą Plancka, a następnie pomnóż całość przez dwie liczby pi. W wyniku tych skomplikowanych działań uzyskuje się liczbę równą 1/137.

          Jeden z najwybitniejszych fizyków XX wieku, Richard Feynman, nazwał ją „liczbą magiczną”, a także „jedną z największych cholernych tajemnic fizyki”. Z obliczeń fizyków wynikało bowiem, że gdyby jej wartość była odrobinę mniejsza lub większa, cały wszechświat zmieniłby się dramatycznie. Inaczej zbudowane byłyby gwiazdy; galaktyki formowałyby się w inny sposób; atomy pierwiastków miałyby inne powłoki elektronowe wokół jąder, a zatem i inne właściwości. Prawdopodobnie i życie na Ziemi miałoby inny charakter albo nie powstałoby wcale. Zrozumienie, dlaczego nawet minimalna zmiana wartości tej liczby mogłaby zmienić całą architekturę wszechświata, dla wielu fizyków stało się pasją życia. Szwajcarski matematyk Armand Wyler w latach 1968-1969 opublikował serię prac dowodzących, że stała alfa może mieć proste wytłumaczenie geometryczne, jeśli się przyjmie, iż rzeczywisty świat ma nie trzy, ale pięć lub sześć wymiarów.       

           Gdybym dalej uczył fizyki w liceum, to bym sobie bez przerwy zaprzeczał. Fizyka jest tak fascynująca, że żal będzie umierać, gdy tyle zjawisk jest jeszcze nie zbadanych.

Od woli zależy wiara

          Religia, kult religijny jest formą wyrazu tego co ma się w sercu. Można nie uznawać żadnej religii. a być osobą duchową. Dusza jest sanktuarium ludzkiej duchowości. Nawet na zaoranej glebie sumienia może wyrosnąć ziarenko wiary. Mieszkańcy Związku Radzieckiego nie zapomnieli o wierze. Po wyzwoleniu, na nowo odrodziła się u nich religijność. Ateizm rosyjski zanika.

           Wiara rodzi się w sercu, ale kult jest elementem kulturowym narzucony przez rodziców i środowisko. Każdy kult ma swoje paradygmaty i  formy wyrażania. Spotkania między kulturowe mogą mieć miejsce gdy kult ma drugorzędne znaczenie. Czy można uczestniczyć w innym kulcie wiary? Sam doświadczyłem tego w  meczecie w Hurgacie (Egipt), gdziw wspólnie modliłem się z muzułmanami. Było trochę niezręcznie, przez brak wiedzy, ale serdecznie. We Lwowie uczestniczyłem w mszy w Kościele Prawosławnym. Podobnie w Kościele koptyńskim w Egipcie. Było to zdarzenie  interesujące. W Kielcach uczestniczyłem w spotkaniach w zborze Adwentystów. Ze wspomnianym spotkań ugruntowałem wiedzę, że ludzie potrzebują wiary.

           Dzisiejszy Kościół katolicki przeżywa kryzys. Istnieje obawa, że jego wpływ się zmniejszy. Może tak, ale nie powinniśmy bać się o  wiarę. Ona przetrwa, bo nadzieja umiera ostatnia. Tą nadzieją jest pragnienie wiecznego życia. Odrzuca się myśl, że  ludzkie życie nie jest zdarzeniem zamkniętym w czasie.

          Wiara nie podsycana usypia. Człowiek duchowo umiera za życia. Coraz mniej staje się czuły, wrażliwy. Podąża za technicznym rozwojem. Powoli staje się częścią machiny cywilizacyjnej, kultowej i technicznej. To jest groźne, zwłaszcza dla młodych. Brak duchowości doprowadzić może do frustracji, lęków, depresji i ciężkich chorób psychicznych. Najlepszym lekarstwem dla duszy nie jest farmakologia,  a obecność drugiego człowieka. Tym narzędziem sprawczym jest uczucie, troska, pomoc. Człowiek przygotowany i wewnętrznie silny może wesprzeć się modlitwą, medytacją. Aby człowiek mógł sam pokochać musi być wprzód kochany. Bez tej autostrady nie pojedzie, bo nie jest do tego zdolny. Aby Bóg mógł działać w ludzkim sercu droga do niego musi być udrożniona. Trzeba pracować nie nad wiedzą religijną a wolą. Ona sama zdecyduje kiedy jest zdolna przyjąć dary wiary.

Arianizm

          Do poważnego sporu teologicznego doszło z początkiem IV wieku. Ariusz, prezbiter Kościoła w Aleksandrii odrzucił dogmat Trójcy Świętej wpisując się w nurt anty-trynitarny. Ariusz, wykształcony w szkole antiocheńskiej uznawał pochodzenie Syna od Boga Ojca na zasadzie stworzenia/zrodzenia. Był czas, że Syna Bożego Jezusa nie było. Był sam Bóg Ojciec. Uznawał, że tylko Bóg jest odwieczny. Syn jest zrodzony i zaistniał czasie. Pogląd ten sprzeciwiał się doktrynie odwiecznie istniejącej Trójcy. Poglądy Ariusza potraktowano jako herezję.

          Doktryna podporządkowania (subordynacji) poszczególnych Osób boskich w Trójcy znajdowała zwolenników wśród niektórych pisarzy chrześcijańskich przed soborem nicejskim, jak Tertulian (ok. 150–240) i Orygenes (185–254), Atanazy (295–373). Dionizy Aleksandryjski mówił o Synu jako o dziele Ojca, dla podkreślenia ich wzajemnej odrębności. Doktryna Ariusza była pójściem dalej niż koncepcja Orygenesa . Aleksandryjczyk mówił bowiem o Synu i Duchu jako o emanacjach Ojca, które mają wspólny z Ojcem byt, substancję (gr. ousia) – podobnie jak słońce oraz promienie światła słonecznego są tej samej substancji. Sam Orygenes, jak i  Tertulian, wprowadzając rozróżnienie na jedność substancji i troistość hipostaz, niezbyt adekwatnie wyrażali równość Osób w Bogu. Ariusz jednak poszedł jeszcze dalej, uznając, że jedynie Ojciec ma w pełni boską naturę, gdyż jedynie on jest niezrodzony. Doktryna średniego platonizmu mówiła, że Bogiem można prawdziwie nazwać jedynie ten byt, który jest odwieczny, który nie ma początku. Wszystko inne jest stworzone. Konsekwentnie Ariusz uznał, że jedynie Ojciec jest Bogiem, Syn jest jedynie stworzonym odbiciem jego bóstwa. Orzeczenie wyrażone w symbolu nicejskim określiło, wbrew nauce Ariusza, że Syn jest odwiecznie zrodzony przez Ojca, a więc jest poza czasem, nie ma początku w kategoriach czasowych, będąc „światłem ze światłości” i „współistotny Ojcu”.

          Po soborze nicejskim zwolennicy nauczania Ariusza, zwani seminarianami, w przeciwieństwie do radykalnego odłamu arian, zwanych anomejczykami, próbowali zamienić słowo współistotny, ομοουσιος (gr. homo-uzjos), dosłownie tej samej substancji użyte w niecejskim wyznaniu wiary, na inne, zbliżone w brzmieniu słowo ομοιουσιος (homoj-uzios), czyli podobnej substancji. Debatę nad tym toczono na synodach w Rimini i Seleucji (359 r.).

          Nauczanie Ariusza zostało potępione przez miejscowy synod w Aleksandrii w 319 r., a następnie odrzucone jako sprzeczne na soborze nicejskim (325 r.). Potępienie arianizmu potwierdził następny sobór powszechny – konstantynopolitański I (381).

         Wydawało się, że poglądy Ariusza w dobie rodzącego się monoteizmu są rozsądne i logiczne. Co było tak przekonywującego w doktrynie Ewangelii Jana, która nakreśliła dogmat Trójcy Świętej uznający, że Bóg jest Bogiem Trójjedynym, istniejącym jako trzy Osoby, pozostając jednocześnie jednym Bytem? Na to spojrzenie miały wpływ pozostałości po starszej religii politeistycznej, która wciąć była zakorzeniona w ludzkich sercach i ontologiczne pojmowanie Boga jako bytu o duchowej naturze w powłoce astralnej. Nie bez znaczenia miała wpływ popularna w tym czasie szerząca się gnoza. Bóg dla wielu kojarzył się z ucielestnieniem, z kimś kogo można doświadczyć zmysłowo. Stary Testament pełen jest przykładów bezpośrednich kontaktów z Bogiem. Taki obraz Boga był bliższy sercu, niż rozumu. O dynamicznym obrazie Boga nie było wówczas mowy. Pogląd autora o Akcie działającym jest zbliżeniem się do poglądów Ariusza, który mówił o emanacji Boga (jednej natury) w trzech Osobach. Akt działającym to podobne paradygmaty boskie.

         Czytelnicy oczekują jednoznacznej wykładni, która by mówiła jaka jest Prawda. Ona jest zaszyfrowana w teologicznych obrazach, i każdy może wierzyć w ten obraz, który najbardziej do niego przemawia. Dla mnie troistość Boga jest koncepcją przeintelektualizowaną. Pozostanę przy swojej wierze jednego Boga Ojca Stwórcy, wyróżnionego Człowieka Syna Boga Jezusa Chrystusa wywyższonego na krzyżu i Ducha świętego jako Boga działającego w Akcie działającym. Przez takie same paradygmaty Aktu działającego Chrystus jest ucieleśnieniem dynamicznej natury Boga.

Proroctwa wsteczne

          Interlokutor napisał: “Jak się wydaje to św. Piotr nigdy nie był biskupem Rzymu i najprawdopodobniej nigdy w nim nie był […] Historia z tym rzymskim papiestwem wydaje się być mocno naciągana.”

          Nie jestem historykiem, choć historia mnie kręci. Nie umiem skomentować postawionej tezę, ale na podstawie wielu źródeł mogę wyciągnął wniosek, że papiestwo (jak i doktryna wiary) rodziło się za pomocą proroctwa wstecznego. To znaczy, że późniejsze wydarzenia wywoływały potrzebę dorabiania ich początków, motywów. Może było tak w przypadku rodzącego się papiestwa. Przykładem może być informacja którą przytoczyłem przy przywoływaniu św. Hipolita. Literatura mówi o nim jako pierwszym antypapieżu, choć słowo papież użyto 120 lat później i odnosiło się do Juliusza I (337–352). W Starym Testamencie, w Księdze Rodzaju, opis stworzenia świata, powołanie człowieka, są również proroctwami wstecznymi. Słowa dotyczą okresu wcześniejszego. Musimy się przyzwyczaić do tego typu narracji. Jest w niej dużo ludzkiej abstrakcji, pomysłowości, ale i intuicji, inteligencji, wyczucia historycznego. Proroctwo wsteczne można traktować jako propozycję, pokazanie ówczesnego punktu widzenia. Zrozumiałe jest, że pojęcie biskupa nie było pojęciem przygotowanym, zaproponowanym przez autorów doktryny chrześcijańskie. Wszystko rodziło się powoli i wynikało z bieżących potrzeb. Nie uznanie Piotrowi tytułu biskupa jest zaburzeniem historycznym, i odmawianie mu priorytetu ewangelicznego. Pierwszy, kto to uczynił jest Kościół Wschodni namaszczając na jego miejsce brata Piotra Andrzeja.

        Już wspominałem. Religia jest nośnikiem prawdy religijnej, a nie prawdy faktograficznej. Podobnie jest malarstwie. Liście pomalowane na czerwono nie pokazują prawdy, gdy widok dotyczy lata, ale dramat umierania. Religia przekazuje emocje, uczucia, imponderabilia duchowe, pragnienia, nadzieje. Religie się czuje. Prawda, ta z głębokiej przestrzeni, jest tak skomplikowana, że trudno ją wyrażać, zwłaszcza dzisiaj w dobie poznania zjawisk kwantowych. Kto może niech poznaje, ale ważniejsze jest jej przeżywanie.

Odpowiedź na komentarz

          Z Pańskich pytań odczytuję, że jest Pan umiejscowiony w okresie klasycznym zagadnienia. Podobne pytania zadawano na samym początku rozkwitu religii chrześcijańskiej.  One to objawiały się tzw. sporami teologicznymi. Kościół traktował inność myślenia za herezje.

Na ten temat dużo pisałem. Dzisiaj ten temat, ujmując skrótowo, można powiedzieć, że religia (każda) ma swoją wizje i obrazy religijne. Obrazy niekoniecznie muszą przedstawiać faktografię wydarzeń. Trynitarność Boga jest zbudowana na podstawie przeróżnych przesłanek historycznych, kulturowych, obcych religii, gnozy. Powstał obraz Boga, który ozdobił chrześcijańską religijność. Można powiedzieć, że tak to widzieli twórcy religii chrześcijańscy. Religia nie jest po to, aby przedstawiać prawdę tylko wizje. Religię się przeżywa. O prawdzie mówi nauka. Ja po 40 latach dociekać doszedłem do tego dualizmu. Prawdą wiary i nauki jest przekonanie, że Stwórca Świata istnieje. Nauka doszukuje się dowodów, a religia wiary. Oba skrzydła są człowiekowi potrzebne, ale do różnych celów. Aby dostrzec prawdę w religii musiałem wprowadzić nowe pojęcia, które mi pomagają pogodzić te dwa skrzydła. Pojęcie Aktu działającego jest tego przykładem. Bóg, Stwórca jest samym Aktem działania. To wynika z Jego dynamicznej struktury. Pod paradygmaty Boga Ojca, czyli Aktu działającego dołączono Syna Bożego i Ducha Świętego.

Twórcy religii ujęli to w sposób bardziej opisowy (teatralny). Dla poszukujących takie zabiegi tłumaczące są konieczne, aby przyswoić sobie odczytane przez człowieka ideały. Ważne jest meritum. Porównam to z wigilią. Ważna jest idea przy różnym zastawionym stole. Wierzący, dorośli cieszą się narodzeniem Pana, dzieci podarunkami czekającymi pod choinką. W sumie dzień ten jest dniem uroczystym należycie przeżytym.

        Trudno pisać całkowite opracowanie na wywołany temat. Nie to miejsce, ale w 3 tys. moich wykładach przekazałem myśli, które i tak muszą być przeanalizowane w umysłach czytających. Religii nie można się nauczyć, ale jest ona do przeżywania sacrum, do łączenia się z Nierozpoznanym, z Nieskończonością. Prawdę stale się odczytuje, a jak się do niej zbliżymy to poznamy, że niewiele z tego rozumiemy.

Pierwszy antypapież

          Historia papieży wskazuje, że pierwszym antypapieżem był Hipolit I (217–235). Ta informacja nie jest ścisła. W okresie jego działalności o papiestwie nie było mowy. Pierwszym biskupem, którego nazywano papieżem był Juliusz I (337–352). To prawie 120 lat później. Siłą rzeczy Hipolit nie mógł byż antypapieżem. Był biskupem, który zarządzał równolegle inną gminą rzymską. Wraz z nim sprawował władzę biskup Kalikst (217–222). Hipolit przeżył dwóch kolejnych prawowitych biskupów, którzy rządzili po śmierci Kaliksta.

          Hipolit  który urodził się w Aleksandrii (inne źródła podają że w Rzymie) był uczniem Ireneusza. Był osobą wykształconą, płodnym pisarzem Kościoła chrześcijańskiego na Zachodzie. Z pewnością był bardzo dobrym kandydatem na urząd pierwszego biskupa Rzymu. Miał zdolności organizacyjne, by finansistą i umocnił finansowo gminę, którą zarządzał. To co najważniejsze, miał wiedzę teologiczną.   Nie bał się ekskomunikować Sabeliusza (prowadził antytrynitarną sektę), heretyka z Libii. Mimo jego zalet, po tragicznej  śmierci Kaliksta, nie został wybrany na pierwszego biskupa. Musiał zadowolić się rolą drugiego biskupa. Jego działania nazwano schizmą Hipolita. Kościół, po latach nie odmówił mu kanonizacji. Docenił jego wkład w doktrynę wiary i zalety osobiste. Przez całe życie był oddany Kościołowi. Gorliwy, należał do stronnictw rygorystów utrudniających pokutującym ciężkim grzesznikom powrót do jedności kościelnej. Był on troskliwym pasterzem dla swych wiernych i pisarzem kościelnym, którego pisma czytał przez wieki chrześcijański Zachód. Niestety nie zachowała się większość jego dzieł. Pisał on teksty egzegetyczne, apologetyczne i polemiki, zajmował się liturgią rzymską (w dziele Tradycja Apostolska), a nawet historią – napisał kronikę świata, z której korzystali inni pisarze. Podczas prześladowań za Septymiusza Sewera powstała rozprawa O Chrystusie i Antychrystusie, zawierająca opis końca świata.

          Pod koniec życia został pojmany za nieugięte głoszenie Chrystusowej Ewangelii i zesłany na wygnanie (Sardynię) wraz z panującym wtenczas papieżem Poncjanem (230–235), gdzie pojednał się z Namiestnikiem Chrystusa Pana i oddał życie za Wiarę.

          Historia zna wiele przypadków kanonizowania osób, które za życia nie były niezkazitelne (w tym byli zabójcy). Czasem wystarczyła jedna idea, czyn, ofiara,  aby Kościół docenił dorobek życia kandydata na ołtarze. Dzisiaj obserwuje się też działania odwrotne. Mówi się o “odkanizowaniu” naszego papieża Jana Pawła II.

          Nieżyjący już włoski kardynał Carlo Maria Martini miał wątpliwości, czy należy beatyfikować i kanonizować Jana Pawła II – ujawnia “Corriere della Sera”. Dziennik opublikował fragmenty zeznań hierarchy z procesu beatyfikacyjnego.

W konkluzji swych zeznań, złożonych przed trybunałem kanonicznym w 2007 roku, kardynał Martini stwierdził: “Nie chciałbym nazbyt podkreślać potrzeby jego kanonizacji, ponieważ wydaje mi się, że wystarczy historyczne świadectwo jego poważnego oddania Kościołowi i służbie na rzecz dusz”. Tą przykrą, dla Polaków sugestię  miał wypowiedzieć obecny papież Franciszek.        

Motor egzystencji

          “A wreszcie rzekł Bóg: «Uczyńmy człowieka na Nasz obraz, podobnego Nam. Niech panuje nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym, nad bydłem, nad ziemią i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi
Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz (Rdz 1,26–27). Tymi słowami autor księgi  potwierdził, że człowiek ma podobną naturę do Stwórcy. Oprócz widomego znaku jakim jest ciało, człowiek ma w sobie istnienie, którą nazywamy duszą, a duchem jest jego działanie. Siłą rzeczy człowiek jest istnieniem wiecznym niezależnie, jak będzie ją odczuwał. Ten boski paradygmat wieczności został opisany biblijną treścią, ale prawda pozostaje w naturze ludzkiego stworzenia.

          Wiele osób wyznaje, ze zwierzęta przez to że czują dostąpią podobnej wieczności. Nie jestem tego pewien. Bóg wielokrotnie przekazywał, że liczy się koncepcja zbawcza, a historia dziejowa jest tylko drogą do niej. Po drodze przemijają miliardy istnień żywych, tak, aby na końcu pozostała tylko jedna Światłość, w której będziemy współuczestnikami Bożych wybrańców.

          Współczucie dla braci młodszych jest bardzo ludzkie i tylko ludzkie. Być może Bóg zabezpieczy ludzkie obiekty miłowania, i pozostawi nam w postaci dynamicznych ich uczucia, przywiązania. Pies odwiedzający stale grób swego pana jest dowodem, że jego miłość nie może przestać istnieć. To funkcjonał dobra, który pozostaje, i to na zawsze.

          Pozornie świat jest okrutny. Wygrywają najsilniejsi. Może do wygranych trzeba zaliczyć tych, którzy posiedli umiejętność miłowania. Miłość jest kluczem. Miłością jest Stwórca. Miłość jest nadzieją i motorem egzystencji.

         “Po czym Bóg im błogosławił” (Rdz 1,28) jest dowodem, że ludzie są dla Stwórcy ważni. To chrzest i przyjęcie istot ludzkich do grona bliskich istot, do Bożej rodziny, do Bożego dziedzictwa. Ważne są słowa: “A Bóg widział, że wszystko, co uczynił, było bardzo dobre ” (Rdz 1,31). To nie jest samouwielbienie, to stwierdzenie faktu. Świat jest owocem Miłości Stwórcy. Świat jest dobrem. Człowiek dostał zadanie troszczyć się o niego.

           Bóg dał człowiekowi czas, aby mógł się w nim rozkoszować i przeżywać

dobro stworzenia. W wieczności zmieni się tylko odczuwanie czasu, ale je to już inny temat.

           Autor księgi Rodzaju ujawnił moment stwórczy Boga: “wtedy to Pan Bóg ulepił człowieka z prochu ziemi i tchnął w jego nozdrza tchnienie życia” (Rdz 2,1). Tchnienie jest aktem stwórczym, tzn. Moc Boga została uwolniona w postaci dynamicznej. We wszechświecie ujawniła się energia główna i jedyna przyczyna zmian i przeobrażeń. Z energii powstała materia. Ona to określiła przestrzeń Wszechświata.

              Na samym początku Bóg określił zasadę akcji i reakcji, symetrii dobra i zła: ” Na rozkaz Pana Boga wyrosły z gleby wszelkie drzewa miłe z wyglądu i smaczny owoc rodzące oraz drzewo życia w środku tego ogrodu i drzewo poznania dobra i zła” (Rdz 2,9). Ta zasada będzie fundamentalnym motorem w rozwoju świata stworzonego. Jednak człowiekowi zostawił możliwość jej kierowania, wyboru: ” ale z drzewa poznania dobra i zła nie wolno ci jeść, bo gdy z niego spożyjesz, niechybnie umrzesz»” (Rdz 2,17). Bóg wiedział, że ona jest groźna w swoich możliwościach. Od człowieka zależy czy ją złamie i na którą stronę.

W poszukiwaniu dowodów postawionej tezy

          Moje rozważania teologiczne doprowadziły mnie do wniosku, że świat jest bardziej dynamiczny niż ontologiczny. Co to znaczy? Świat istnieje swoim istnieniem przez procesy i działania. Świat materialny, zmysłowy jest tylko jego obrazem, wyobrażeniem, wyglądem.

           Dobrym przykładem poglądowym i porównawczym jest pojęcie wiatru. Jest on widoczny przez skutki jakie czyni.  Można go obrazować pochylonymi gałęziami, zawirowaniami piasku, śmieci ulicznych. Samej istoty piasku nie da się zauważyć. Podobny charakter ma istota Stwórcy. On jest, działa, ale dla człowieka jest po za zasięgiem jego percepcji zmysłowych.

           Wiedzę na temat natury dynamicznej świata oparłem na znajomości procesów kwantowych, praw przyrody, oglądu zdarzeń historycznych, intuicji i logicznego myślenia. Na końcu znalazłem w Piśmie Świętym (Wj 3,14) potwierdzenie swojej tezy. W poszukiwaniu dalszych dowodów zamierzam przejść cały tekst Pisma Świętego, bo to dzieło jest zapisem boskich prawd zakodowanych w umysłach ludzi, jedynych istot zdolnych do odczytania boskich koncepcji. Niezależnie od tysięcy błędów zasianych przez setki  lat w treści PŚ, zachowały się tam myśli, które mogą być przydatne.

          Już w drugim wersecie Księgi Rodzaju czytamy: “a Duch Boży unosił się nad wodami” (Rdz 1,2). Słowo “Duch” można kojarzyć z tchnieniem, siłą, zdolnością, a słowa te mówią o działaniu. Zaraz po tym jest napisane: “Wtedy Bóg rzekł: «Niechaj się stanie światłość!» I stała się światłość ” (Rdz 1,3). Światłość jest najlepszym odpowiednikiem postawione tezy. Światło jest energią, a energia jest atrybutem, przyczyną działania. Jeżeli Stwórca stworzył świat dynamiczny, to prawdopodobnie sam jest tej samej natury. Odebranie Bogu duchowej cielesności, postaci jest u niektórych może wywołać szok. Mogę poczuć się jak Darwin, które swoje opisane odkrycie ewolucji schował w szafie pod schodami. Ja nie muszę tego czynić, bo świat dojrzał do nowego spojrzenia. W końcu Darwin opublikował swoje dzieło. Jego teorie nie zaburzyły mojej wiary w istnienie boskiego Stwórcy. Przy bliższym zapoznaniu jest tłumaczeniem boskiej koncepcji. Nie widzę sprzeczności. W teorii dynamicznego świata widzę dalsze odkrywanie boskich zamysłów. Dzięki niej można lepiej zrozumieć nasz świat i ludzką egzystencję. Nowe odkrycia mogą być bolesne Prawdą którą niesie. Np. to, że forma materialna jest mało istotna od tchnienia która ją wykształciła. Śmierć jest tylko zdarzeniem transformacji.

           Człowiek jest tak przyzwyczajony do swojej materialnej postaci, że z trudem przyjmuje, że jest to cecha drugorzędna.

            Stwórca zagospodarował swoje tchnienie dając podwaliny życia materialnego: “Niechaj ziemia wyda istoty żywe różnego rodzaju: bydło, zwierzęta pełzające i dzikie zwierzęta według ich rodzajów!» I stało się tak” (Rdz 1,24). Tą ziemią była moc Boga przekazana w formie tchnienia Bożego. Energia rozlała się w przestrzeni, która sama w sobie  jest nieokreślona, definiowalna przez to, co się w niej znajduje.

            Ujęcie świata dynamicznego otwiera możliwość istnienie wielu światów, które się wzajemnie przenikają. Nie ma żadnych ograniczeń.

Postanowione ludziom raz umrzeć

          Mój zacny znajomy, katolik Stanisław S. wierzy w reinkarnację. Moją wiarę podpieram słowami Pisma Świętego: „Nie zapominaj, że nie ma powrotu” (Syr 38, 21); „Postanowione ludziom raz umrzeć, a potem sąd” (Hbr 9, 27). Czy ta argumentacja jest wystarczająca? Niektórzy adwersarze przytaczają na obronę reinkarnacji rozmowę Jezusa z Nikodemem: “«Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi powtórnie, nie może ujrzeć królestwa Bożego». Nikodem powiedział do Niego: «Jakżeż może się człowiek narodzić będąc starcem? Czyż może powtórnie wejść do łona swej matki i narodzić się? Jezus odpowiedział: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do królestwa Bożego. To, co się z ciała narodziło, jest ciałem, a to, co się z Ducha narodziło, jest duchem.  Nie dziw się, że powiedziałem ci: Trzeba wam się powtórnie narodzić. Wiatr wieje tam, gdzie chce, i szum jego słyszysz, lecz nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd podąża. Tak jest z każdym, który narodził się z Ducha». W odpowiedzi rzekł do Niego Nikodem: «Jakżeż to się może stać?» Odpowiadając na to rzekł mu Jezus: «Ty jesteś nauczycielem Izraela, a tego nie wiesz? Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, że to mówimy, co wiemy, i o tym świadczymy, cośmy widzieli, a świadectwa naszego nie przyjmujecie. Jeżeli wam mówię o tym, co jest ziemskie, a nie wierzycie, to jakżeż uwierzycie temu, co wam powiem o sprawach niebieskich?  I nikt nie wstąpił do nieba, oprócz Tego, który z nieba zstąpił – Syna Człowieczego” (J 3,3–14).

          Tekst trzeba rozumieć jako mowa o narodzeniu do życia nadprzyrodzonego, wiecznego (J,15) w sensie duchowym. Słowo: “Wiatr wieje tam, gdzie chce” (J,3,8) w jęz. greckim (pneuma) wyraża również ducha. Kto ma rację? Mnie przekonuje jednorazowy akt ofiary Jezusa  i Jego jednorazowa śmierć na krzyżu. Jego przyszła paruzja dotyka innej tematyki, a mianowicie pełnię przyszłego zbawienia i ukończenia działa zbawienia.

          Żydzi często uważali, że śmierć była ostateczną granicą, po której nastąpi sąd. Rabini z końca I wieku ostrzegali uczniów, by nawrócili się najpóźniej na dzień przed śmiercią. Skazańcy mieli jeszcze przed śmiercią wypowiadać słowa: „Niech ta śmierć będzie przebłaganiem za wszystkie moje grzechy.”

Zasada trynitarna jako paliwo

          Wiara chrześcijańska głosi, że objawiający się Bóg jest Ojciec, Synem i Duchem Świętym, a przy tym jednym Bogiem. Dalej głosi ona, że Chrystus jest wcielonym Synem Bożym, że narodził się w czasie jako człowiek, a przecież przed wszystkimi czasami jest u Ojca.  Ta struktura trynitarna musiała się zderzyć z logicznym pojmowaniem ludzkiego myślenia. W III wieku prezbiter Arius z  Aleksandrii zwrócił uwagę, ze Bóg jest monadą. absolutnie jedyny, transcendentny i nieporuszony.  Ideał Boga składa się z trzech Osób boskich, które różnią się od siebie. Jeżeli Ojciec i Syn są od siebie różni, to różnica ta nie może istnieć w Absolucie, ale musi należeć do sfery stworzonej.  W teologii chrześcijańskiej trynitarna rzeczywistość przenika się wzajemnie z racji jedności Bożej natury. Ta skomplikowana struktura została objawiona w Piśmie Świętym

i obliguje do wiary wszystkich chrześcijan. Można zadać pytanie, czy taka jest Prawda, czy jest to tylko niefortunny obraz przekazany przez autorów świętych ksiąg? Dogmatyka kościelna trzyma się tej Prawdy objawionej. Jej ufa bezgranicznie. Nie dopuszcza żadnej krytyki i zmiany doktryny wiary. Można zapytać, czy Bogu zależało na tym  aby pokazać, że Bóg może działać przeciwko własnych zasad. Czy istocie stworzonej (narodzonej) jakim jest Jezus  można przypisywać boskie paradygmaty?  Czy skutek (istota stworzona) może być jednocześnie przyczyną (Istotą stwarzającą) ?

            Dla Ariusza prawdziwym Bogiem jest wyłącznie Ojciec. Sobór w Nicei w 325 roku pozostał przy prawdzie objawionej. Ariańska interpretacja została odrzucona. 17 biskupów zgłosiło sprzeciw. Kiedy cesarz Konstantyn zagroził im wygnaniem zmienili zdanie. Co nie znaczy, że znikły wątpliwości.

                  W dzisiejszym oglądzie wiary trzeba brać pod uwagę, że zasada trynitarna zakorzeniła się tak mocno w wierze, że każda próba jej reinterpretacji jest skazana na wielkie problemy. Tylko nieliczni, którzy wiarę podtrzymują rozumem wiedzą, że struktura trynitarna jest konstrukcją do stałego podsycania polemiki. Wiarę nie można zamknąć w kokonie pierwszych głosicieli. Ona stale musi inspirować, pobudzać do dyskusji, sprzeciwów. Stale na nowo trzeba odnawiać swoją wiarę. Zasada trynitarna jest paliwem dla dalszych pokoleń. To dzięki powyższej polemice, mojego sprzeciwu, a może i gniewu zadałem sobie trud powołania pojęcia Aktu działającego, który spina trzy Osoby boskie w jednego Boga. Mnie się udało. Głód prawdy został zaspokojony.