Jak wspominałem Bóg istnieje przez działanie (Akt
działający), a my Go doświadczamy prze skutki jakie czyni. Jezu był
Człowiekiem. Miał duszę. Można stawiać pytania o Nim jako człowieku. W czasie życia płodowego był ściśle
połączone z organizmem matki. W chwili narodzin ta fizyczna łączność
rozerwała się. Jezus odłączył się od
tego organizmu Matki, z którym
współistniało. Jego dusza, która formowała całe ciało, nie znajdowała się w jakiejś jego
konkretnej części ciała, ale została przynależna do Jego ciała. Podobny akt
odłączenia nastąpi w czasie śmierci Jezusa na krzyżu. Dusza Jezusa odłączyła
się od ciała, z którym była ściśle
zespolona w sposób zupełnie odmienny i głębszy niż dziecko z organizmem matki. Jezusa „ja” wyszło poza istniejący w czasie świat, który był dla Niego jakby przejściowym
miejscem zamieszkania, jakby „organizmem”, w którym mógł wzrastać. W śmierci Jezus narodził się do istnienia
poza tą rzeczywistością, w którą było
wtopione przez materialne ciało. Z chwilą
śmierci został wywyższony do rangi Aktu działającego, czyli swego Ojca
Niebieskiego. Jezus narodził się na nowo poza czasem i przestrzenią, w
których dotąd funkcjonował. Dusza Jezusa weszła w rzeczywistość bezwymiarową.
Skoro nawet za życia człowieka trudno powiedzieć, gdzie znajduje się w nim dusza,
to nie można wyobrazić sobie, gdzie
ona się znajduje, kiedy odłącza się
od ciała, kiedy przestała się przez
nie ujawniać w formie procesów życia duchowego i biologicznego. Jak poucza wiara wstąpił do piekieł,
które nie ma miejsca w sensie przestrzennym. W ludzkim języku nie potrafimy
opisać tego zdarzenia. Spotkanie ze zmarłymi duszami nastąpiło w sensie
duchowym. Dusze ludzkie nie unicestwiają się. One nadal żyją przynależnością do
Stwórcy i jak kto woli, tam gdzie
znajduje się ich duchowa substancja,
z której są utworzone: „a dusze
sprawiedliwych są w ręku Boga” (Mdr 3,1). Dla wyobrażenia sobie miejsca
można posłużyć się obrazem słońca
(Boga). W Jego w promieniach umieszczone są dusze ludzkie w odległości
zależnej od stopnia doskonałości. Daleko od centrum znajdują się dusze najmniej
związani z Bogiem. To miejsce można nazywać umownie piekłem, w której panuje
tęsknota za Bogiem. Tam skierowała się dusza Jezusa po śmierci. Dla dusz
cierpiących z tęsknoty za Bogiem nastał dzień radosny. Rozwiane zostały
wszelkie wątpliwości. Bóg-Stwórca istnieje. To czego się raczej domyślali, nie
mając pewności, zostało im ujawnione.
Natura duchowa człowieka jest podobna do boskiej natury.
Swoją obecność zaznacza przez swoje działanie, lub jak kto woli, duchową
substancję (byt duchowy). Nie mam wiedzy jak opisać ludzkim językiem naturę
duchową dlatego pozostaję przy wierze natury dynamicznej, a nie ontologicznej. Ta substancjalna obecność bytów duchowych
zupełnie wymyka się ludzkiemu wyobrażeniu,
dlatego niewiele więcej można o niej powiedzieć jak tylko to, że jest to obecność pozaprzestrzenna.
Można postawić pytanie, co określa “ego” człowieka.
Zachowana świadomość istnienia. Brak możliwości wyobraźni bytów
transcendentnych opisane są w księdze Mądrości: “Zdało się oczom
głupich, że pomarli, zejście ich poczytano za nieszczęście i odejście od nas za
unicestwienie, a oni trwają w pokoju”
(Mdr 3,2–3) .
Wszystkie istoty duchowe łączy ten sam sposób istnienia,
przez działanie. Na ziemi dusze ludzkie ożywiają ciało. W przypadkach innych
stworzeń żywych ich istnienie ożywia sam Stwórca, który jest wszędzie: On to podtrzymuje stworzenia materialne w ich istnieniu. Przez swoje działanie Bóg
jest obecny tam, gdzie powstała
przestrzeń. Jest obecny w każdym jej
punkcie, jednak nie jest nią
ograniczony. „Ten, który otacza wszystkie byty, napełnia wszystko Swym
promiennym Światłem, lecz nie zawiera się w ich granicach” (V. Ryden, Prawdziwe Życie w Bogu,
tom 14. Katowice 2003, str. 162-163.). Przez swoją stwórczą moc Bóg jest
blisko swoich stworzeń, jest w nich, ale równocześnie je przekracza.
Autor Księgi Wyjścia z obrazował Boga przestrzennie w
krzewie gorejącym (Wj 3,14). Była to jego wizja, treść odczytana z natchnienia
ze Stanu Prawdy. Bóg nie mógł zajmować żadnej przestrzeni, bo kłóciłoby się to
z Jego duchową naturą.
Bóg towarzyszy wszystkiemu swoją obecnością, nawet wtedy
gdy powstaje zło. Nie zawsze interweniuje, bo szanuje darowaną wolność
człowieka.
Bóg jest obecny w każdym człowieku, ale można zaznaczyć,
że jest w szczególny sposób obecny w
tych ludziach, którzy Go miłują: “Jeśli Mnie kto miłuje, będzie
zachowywał moją naukę, a Ojciec mój umiłuje go, i przyjdziemy do niego, i
będziemy u niego przebywać” (J 14,3). Pan zapewnił św. Faustynę: „Córko
moja, twoje serce jest mi niebem” (Św. Faustyna, Dzienniczek,
Warszawa 1993, 238.) W
szczególny sposób Bóg może być obecny przez swoje działanie w sercu człowieka, w które wlewa łaskę, które rozpala swoją miłością i napełnia
swoim poznaniem. Bóg wtedy mieszka w
człowieku jak w świątyni (por. 1 Kor 3,16). Ta obecność nie jest jednak
przestrzenna. Jest to obecność przez
Jego działanie. Ono rozbudza Bożą
miłość w ludzkim sercu. Jeśli
człowiek przyjął ten dar, Bóg swoją
wszechmocą go podtrzymuje. Dzięki temu działaniu Nieskończona Miłość przenika
człowieka, jest obecna w nim, w jego miłości, w jego nowym Bożym życiu.
Jak pokazuje historia, w
rzeczywistości materialnej można zauważyć obecność dusz zmarłych przez ich
działanie. Wiara podpowiada mi, że może się to zdarzać tylko za zezwoleniem
Boga. Dlatego nie jest to nagminne, ale nadzwyczajne.
Bóg może uwrażliwiać dusze ludzkie
do działań nadzwyczajnych. Angażuje je do działań anielskich. Tą wiedzę znam z
autopsji. Bóg generuje dobro, a
człowiek wyraża wolę jego spełnienia. Należeć
do najemników Boga jest zaszczytem i nadzwyczajną godnością. Zapłata czeka obfita.
Darczyńcę trzeba pochwalać, a Boga
powinno się adorować i Jemu dziękować za spływające łaski i dary.