Pomimo, że dopuszczam metafizykę w życiu człowieka,
równocześnie odrzucam: ufo, opętania, diabła, aniołów. Na temat tych dwóch
ostatnich dużo pisałem. Świat jest pełen niewyjaśnionych tajemnic, które od
wieków pobudzają wyobraźnię badaczy, poszukiwaczy skarbów, pisarzy,
dziennikarzy, podróżników i turystów. Zagadkowe są legendarne postacie,
przedmioty, zjawiska, które w dalszym ciągu są tematem spekulacji. Czy klątwa
Tutanchamona to tylko mit? Czy Dracula był wampirem? Co wywołało katastrofę
tunguską? Co kryje się za Trójkątem Bermudzkim? Wokół wielu zjawisk narosły mity i legendy.
Jestem im przeciwny.
Nawet Objawienie się Boga interpretuję jako odczytanie
Prawdy we własnym sumieniu. Biblię traktuję jako dzieło ludzkie, pisarzy
będących pod natchnieniem. Wiele modeli koncepcyjnych uważam tylko za narzędzia
tłumaczące a nie jako opis zjawisk rzeczywistych.
Sama jednak przyroda dba o to, aby mój realizm został
zaburzony. Niezgłębione tajemnice przyrody ujawniają magię Świata. Widać to
wyraźnie penetrując Świat subatomowy. Tam rządzi rachunek prawdopodobieństwa.
Max Born napisał: “Elektronem rządzi prawdopodobieństwo“. Nie wszystkie zjawiska można opierać na
zdrowych zasadach nauki. Jak zrozumieć naturalną promieniotwórczość? Prawo
połowicznego rozpadu jest dowodem tej tezy. Kto rządzi, że jeden atom się
rozpada w tej chwili, a drugi za wiele lat?
Czy zasadę nieoznaczoności można przyjąć bez pytań szczegółowych? Wielki
fizyk Planck ją nie trawił. Wśród wierzących stałe jest pytanie, czy Bóg jest
panteistyczną zapisaną kartą prawd absolutnych, czy ma osobowość na
podobieństwo ludzkie? Czy życie jest tylko zjawiskiem, jak każde inne
przyrodnicze, czy jest niezwykłym wydarzeniem szczególnie chronionym i
poważanym. Na co dzień nie jest ono tak jednoznaczne. Czy energia jest tylko
funkcją działania, czy skrywa w sobie większe treści?
Na wiele pytań próbuję odpowiedzieć, ale granica mojego poznania jest ograniczona. Geniusz ludzki rozwiązuje zagadnienia, które nie były dostępne naszym przodkom. Np. podwyższenie temperatury jest procesem łatwym, ale obniżanie jej w sposób gospodarczy zadziwiło Świat. Jednak udało się. Udało się lądowanie na księżycu i wysłanie łazików na marsa. Czy są granice ludzkiej penetracji – nie ma.
Świat ujawnia jeszcze inne walory. Świat otoczony jest
aurą metafizyczną. Zjawiska w niej występujące nie można wytłumaczyć za pomocą
praw przyrody. Od czasu do czasu pojawiają się sygnały które zaskakują,
zadziwiają i wprowadzają w niepokój poznawczy. Takim sygnałami są pojawiające
się u ludzi stygmaty, całun toruński, dziwne zachowania się ludzi, przeczucia,
przekazy prorocze i objawienia prywatne. Ich ilość jest na tyle duża, że
zasługują na badania.
W zasadzie Dowodów namacalnych,
bezpośrednich brakuje, ale są przesłanki. W dużej masie przypadków ilość
zwiększa prawdopodobieństwo realności zjawisk. Najlepszym dowodem są stworzone
przez tysiące lat pojęcia, które o nich świadczą. Tajemniczość zjawisk powoduje, że są one interpretowane według z
góry przyjętych koncepcji, co zamazuje, zniekształca prawdziwy obraz. Cudowne
zjawiska są obiektem sztuczek magicznych, które je ironizują. To sprawia, że
osoby z dużym poczuciem realności je całkowicie odrzucają. Problem jednak dalej
istnieje i warto się nim zająć.
Całun Turyński z odbiciem Jezusa jest tego
przykładem. Badania prowadzone wskazują na czas powstania XIII wiek, ale
tradycja mówi inaczej.
Wierzący katolicy wierzą, że
Całun Turyński to płótno, na którym potwierdzają się w sposób dosłowny słowa
zapisane na kartach Pisma Świętego. Ten
długi na około 4 metry materiał miałby przedstawiać autentyczne odbicie
wizerunku samego Jezusa Chrystusa, bo to nim miałby być owinięty Syn Boży po
swojej śmierci na krzyżu.W roku 1898 Secondo Pia otrzymał zgodę na
zrobienie zdjęcia słynnego płótna. W ciemni zanurzył szklaną kliszę w
wywoływaczu. Kilka minut potem pojawiła się… twarz Chrystusa. Na obu stronach
i na całej długości Całunu widać odbicie nagiego mężczyzny. Na tle płótna
rysuje się twarz z tajemniczymi oczami o zagadkowym obliczu. Po dziś dzień
trwają badania nad autentycznością Całunu. Powstała nawet odrębna nauka,
syndonologia, zajmująca się wyłącznie analizą tej relikwii.
Jeśli chodzi o sekrety świataz motywem
religijnym, to jest ich całkiem sporo. Do najciekawszych należą stygmaty,
czyli niewytłumaczalne nadnaturalne znaki, pojawiające się na ciele
“wybrańców”. Te tajemnicze rany miałyby świadczyć i przypominać
o męce Chrystusa na krzyżu. Stygmaty pojawiają się najczęściej w tych miejscach
ciała, które np. przybijano gwoździami do krzyża. Pojawiają się również
krwawienia z głowy, przypominające o cierpieniu zadawanemu przez koronę
cierniową. Takie rany mogą się samoistnie otwierać się i zamykać. Nie ropieją i
nie wywołują infekcji, za to wydobywa się z nich piękna woń kwiatów.
Stygmatykami było wielu świętych, m.in. Ojciec Pio. Ale wśród przykładów
trafiają się fałszerstwa, które osłabiają wiarę w ich realność.
Bóg odpowiada na czyjeś modlitwy
rękami wybrańców. Dla wybrańców to
święte zatrudnienie, to posłanie (anielskie). Ujawniają zamysł powołania
aniołów, nie tych biblijnych, ale rzeczywistych.
Nie broniłbym świętych znaków, gdyby sam nie doznawał zdarzeń niewytłumaczalnych. Niestety, są one dla mnie bardzo ważne, przekonywujące i dlatego nie mogę o nich mówić i ujawniać. Naraziłbym własne sacrum na ewentualną krytykę i profanację. Cudowne znaki pozostawiają realne ślady. Do nich zaliczam sytuacje, relacje które mają miejsca. Jak sądzę nie tylko ja mam takie odczucia i doświadczenia.
W przyrodzie mają miejsce przemiany, które
podporządkowane są regule ciągu
matematycznego, zwanego ciągiem Fibonacciego. Ciąg ten powstaje jako suma dwóch
poprzednich, czyli 1 + 1= 2; 1 + 2 = 3; 2 +3 = 5 itd, a więc ciąg składa się z
liczb: 1,1,2,3,5,6,13,21,34,55,89,144,233,610,987 itd. Przykładów wykorzystania
ciągu jest wiele: w przyrodzie, w architekturze, inżynierii, sztuce, fizyce, a
nawet w anatomii ludzkiego ciała.
Leonardo Fibonacci żył w latach
1175-1250, był włoskim matematykiem pochodzącym z Pizy.
Jeżeli podzielimy
przez siebie dowolne, kolejne dwa wyrazy ciągu Fibonacciego, np. 987 : 610; 89
: 55 to stosunek tych liczb będzie równy zawsze tej samej liczbie, równej w
przybliżeniu 1.618 (liczba fi). Im większe wyrazy ciągu podzielimy, tym
dokładniejsze przybliżenie tej liczby uzyskamy. Liczbę tę nazywa się
“złotą liczbą” i oznacza grecką literą φ. Stosunek tego podziału
określa się również mianem “złotego podziału” lub “Boskiej
proporcji”.
Można spytać o pochodzenie tej liczby? Przyroda sama
reguluje swój rozwój w myśl zasady wykorzystania jak najmniejszej energii, przy
osiąganiu pożądanych sukcesów. W przyrodzie zapisane są algorytmy, które nas
zachwycają.
Warto również wspomnieć o spirali Fibonacciego,
szczególnym przypadku tzw. złotej spirali, której szerokość zwiększa się (lub
zmniejsza) o 90° dokładnie φ razy (czyli o “złotą liczbę”). W
przyrodzie rozwinięty kwiat bez mutacji i deformacji, zawsze ma liczbę płatków będącą liczbą Fibonacciego (np. 1 płatek
– lilia calla, 2 – wiloczmlecz, 3 – irys, 5 – dzika róża, 8 – ostróżka, 13 –
nagietek, 21 – stokrotki, 34 – złocień). Według zasad złotej proporcji odbywa
się także cały proces wzrostu rośliny. Bez większego problemu złotą spiralę
odnajdziemy w zdecydowanej większości roślin: w słonecznikach, w szyszkach,
stokrotkach, ananasach, brokułach, kalafiorach, kapuście itd. Zjawisko zwane
spiralną filotaksją (ulistnieniem) cechuje bardzo wiele gatunków drzew. Myślimy
tutaj o strukturze gałęzi układających się spiralnie wokół pnia. Gdybyśmy
ponumerowali gałęzie zgodnie z wysokością, na jakiej wyrastały to okaże się, że
liczba gałęzi sąsiadujących pionowo jest liczbą Fibonacciego, a ponadto liczba
gałęzi pomiędzy gałęziami sąsiadującymi pionowo również jest tą liczbą. Zasada
spiralnej filotaksji ma również swoje miejsce w świecie roślin, gdzie
wyrastające liście wzajemnie się nie przysłaniają. Co to daje? W ten sposób
rośliny mogą maksymalnie wykorzystywać posiadane miejsce, energię słoneczną
oraz zebrać jak największą ilość deszczu.
Najlepszym przykładem spirali Fibonacciego w
przyrodzie są muszle. Gdyby spojrzeć na muszlę łodzika (morskiego
mięczaka) w przekroju, to można zauważyć, że ułożona jest spiralnie i zbudowana
z szeregu komór, z których każda następna jest większa od poprzedniej
dokładnie o tyle, ile wynosi wielkość tej poprzedniej. Wynika to
z faktu, że im są większe, tym szybciej rosną. Ciąg Fibonacciego
odnajdziemy także np. w budowie delfina. Poszczególne części jego ciała (oczy,
płetwy, ogon) znajdują się w odległościach zgodnych z kolejnymi liczbami
zbioru. Dodatkowo średnica części ogonowej delfina znajduje się w złotej
proporcji wobec jego górnej połowy ciała. W świecie przyrody zgodnie ze złotą
proporcją formują się również huragany i galaktyki spiralne.
Najbliższe
organizmowi ludzkiemu liczby ciągu Fibonacciego to 1,2 i 5. Mamy dwie kończyny
górne i dwie dolne, pięć zmysłów, trzy wypustki głowy (dwoje uszu i nos), trzy
otwory głowy (dwoje oczu i usta) i pojedyncze organy. Złoty podział i liczbę fi
znajdziemy również w proporcjach naszego ciała. Co prawda proporcje te nie są
tak idealnie i dokładnie zachowane, ale są na pewno bardzo zbliżone. Dowód?
Weźmy na przykład stosunek wzrostu człowieka do odległości od stóp do pępka,
który wynosi fi (1,618). Te same stosunki odległości równe liczbie fi,
znajdziemy także w odległości np. od koniuszków palców do łokci – do odległości
od łokcia do nadgarstka; od ramion do czubka głowy – do odległości od brody do
czubka głowy; od pępka do czubka głowy – do odległości ramion do czubka głowy;
od kolana do pępka – do odległości od kolana do stopy.
Mało? Idźmy dalej: mamy 2 ręce, z
których każda składa się z 5 palców. 8 palców składa się z 3 paliczków, a 2
kciuki składają się z 2 paliczków. Stosunek długości środkowego palca do małego
równa się liczbie fi. Liczbę tę znajdziemy również w wyglądzie naszej twarzy.
Przykładowo ma to miejsce w stosunku szerokości dwóch przednich zębów do ich
wysokości; wysokości twarzy do jej szerokości, wysokości twarzy do odległości
od brwi do podbródka; szerokości ust do szerokości podstawy nosa.
Złote proporcje zachowują nawet spirale naszego DNA.
Cząsteczka DNA mierzy 34 jednostki długości na 21 jednostek szerokości dla
każdego odcinka podwójnej spirali. Liczby te są oczywiście elementami ciągu
Fibonacciego, a zależność między nimi jest równa liczbie fi.
Z przykładów wziętych z przyrody
ludzkość wykorzystuje ciąg Fibonacciego w architekturze, inżynierii,
sztuce.
Zasady ciągu Fibonacciego i złotej liczby możemy odnaleźć także
w świecie muzyki. Zależności pomiędzy poszczególnymi dźwiękami w muzyce
opierają się właśnie na matematycznych prawach harmonii, a dokładniej właśnie
na liczbie fi. Zakres dźwięków słyszalnych rozciąga się od 32 (największe
piszczałki w organach) do 73700 (granie cykad) drgań na sekundę. Dźwięki
zawarte w przedziale 60-33000 drgań mają charakter muzyczny. Odległości
pomiędzy dwoma dźwiękami nazywane są interwałami. Te najprzyjemniej brzmiące
dla ucha powstają na podstawie liczby fi.
Zapis nutowy znanego kanonu D-Dur Pachelbela skonstruowany
jest według liczb Fibonacciego a jego odzwierciedlenie można znaleźć w wielu
współczesnych utworach muzycznych (np. Green Day – Basket Case, U2 – With or Without You, Bob Marley – Woman No
Cry, The Beatles – Let It Be). Ponadto większość z sonat Amadeusza
Mozarta podzielona była na dwie części dokładnie z zachowaniem złotego
podziału. Z zasady tej korzystał również Antonio Stradivarius podczas
konstruowania swoich najlepszych wiolonczeli.
Mimo, że Fibonacci zauważył pewną
prawidłowość dopiero w XIII w. to o złotej proporcji wiedzieli już w
starożytnej Grecy. W oparciu o nią powstał ateński Partenon. Zasadę tę
wykorzystali również Egipcjanie przy tworzeniu piramid. Boczna ściana piramidy
podzielona przez połowę podstawy daje nam w przybliżeniu liczbę fi. Do tego
dochodzi mnóstwo różnych przykładów ze sztuki m.in. obrazy: Mona Lisa, Ostatnia
Wieczerza, Narodziny Wenus czy marmurowa rzeźba Wenus z Milo. Współcześnie
zależności te można odnaleźć w logach znanych marek, jak np. logo Apple,
Toyoty, Pepsi, Google, BP, czy National Geographic.
Niektórzy
doszukują się występowania ciągu Fibonacciego również w kontekstach
religijnych, chociaż wiele osób twierdzi, że są to poszukiwania wymuszone,
działania na tzw. siłę. Jednak mimo wszystko przytoczmy kilka przykładów:
· W mistycyzmie judaizmu, każdej literze w
Biblii odpowiada cyfra, zatem istnieje możliwość
· Zsumowania wartości odpowiednich wyrazów.
Słowo “Ogród Eden” (qadam) po zamianie na cyfry daje 144;
“Drzewo życia w ogrodzie Eden” (etz ha'chaim) – 233. Są to
liczbyFibonacciego, które podzielone przez siebie dają fi.
· Arka przymierza zrobiona z drzewa
akacjowego. Jej długość miała wynosić 2,5 łokcia, a wysokość i szerokość 1,5
łokcia. Te liczby podzielone przez siebie dają przybliżenie fi.
· Arka Noego – 50 łokci szerokości i 30 łokci wysokości, podzielone przez siebie również dają liczbę fi. · Pokoleń Izraela jest w Biblii 12. 12 podniesione do potęgi drugiej daje wynik 144 (liczbę Fibonacciego).
To co przeciętny umysł ludzki nie ogarnia, to dualistyczna
natura materii. Zaskakujące jest to, że w fizyce klasycznej materii nie można
jej przypisać jednej natury. Jej natura uzewnętrznia się w procesach ich
badania. W opisie dynamicznym Świata problem ten wskazuje, że materia ma jedna
naturę – energetyczną. Jej postać zmysłowa (badana przez zmysły dotyku,
wzroku), widzialna, zwana materią, jest produktem energetycznym. O tym wiedzą
już fizycy.
Ogląd dynamiczny Świata pozbawia ją realności. Przy tym
pozbawia ją walorów estetycznych. Dlatego ogląd dynamiczny nie jest popularny.
W zasadzie mówi on, że Wszechświat jest ułudą. Jest niewidzialny,
przeźroczysty. Istnieje tylko przez świadomość jego istnienia. Świat taki nie
jest obrazkowy. Taki pogląd pozwala na istnienie wiele światów wzajemnie
nachodzących na siebie. Jedne drugiemu nie przeszkadzają.
Jestem wielkim zwolennikiem teorii dynamicznego świata,
bo dostrzegam w tym Prawdę obiektywną. Teoria ta wiele tłumaczy, choć w
konsekwencji jest smutna, bezbarwna. Świat jest w zasadzie pusty.
Wiadomość o dualistycznej naturze materii w XIX wieku
zaskoczyła wielu uczonych. Stwierdzono jej dualistyczną naturę, nie wyjaśniając
obiektywnej prawdy.
Na szczęście jej
podwójna natura ujawnia się na poziomie subatomowym. Do tego poziomu człowiek
nie ma wglądu zmysłowego. I dobrze, bo smutek byłby jeszcze większy.
Dualistyczna natura materii ujawnia z jednej strony
jej pochodzenie (energetyczne), a z drugiej strony jej walory do badań za
pomocą zmysłów. Przez to Świat jest widzialny, fizyczny, namacalny i cieszy
nasze zmysły. Dla mnie to
majstersztik projektu Świata i
świadczy o Stwórcy. Nie umiem wytłumaczyć sobie, że Świat jest przypadkiem
losowym. Za nim kryje się potęga wiedzy, logiki, pomysłowości. Sam Świat jest najlepszym dowodem na
istnienie Stwórcy.
Energia sama w sobie ma tendencje do wzrostu entropii – do nieuporządkowania, a istnienie Świata (uporządkowanie) temu przeczy.
Świat jest piękny w swojej tajemniczości. Wczoraj pisałem
o zdarzeniach z przyczyn niezmysłowych, niewidzialnych. Dzisiaj wspomnę o
tajemniczości procesów statystycznych. W przyrodzie mają miejsce zjawiska,
które nie można ująć precyzyjnym zapisem matematycznych. Mam na myśli ruchy
Browna jak i czas połowicznego rozpadu. Ruchy Browna (cząsteczki w
cieczy lub w gazie) można sobie uzmysłowić, ale ich ilość, wzajemne relacje
(zderzenia) już wprowadzają niepokój poznawczy. Trudno opisać ruch wybranej
cząsteczki w tłumie miliardów innych cząsteczek, bo na jej ruch (kierunek,
prędkość) wpływają setki innych cząsteczek. Ten chaos można ująć tylko opisem
statystycznym. W tym celu opracowano metody statystyczne. W statystyce
ważną rolę odgrywa rachunek prawdopodobieństwa. Te dwa instrumenty
opisowe pozwalają ocenić średnie wielkości układów (energię, prędkość, czas
połowicznego rozpadu). Nie jest ważny ruch wybranej cząsteczki, ale układ. Do
tego opisu przydaje się Prawo wielkich liczb, które opisuje
prawdopodobieństwo wystąpienia zdarzenia, którego zdarzenia te doświadczenia
dotyczą.
Narzędzia statystyczne i rachunek prawdopodobieństwa
przydają się do opisu zdarzeń jądrowych. Nie ważna jest konkretna cząstka, bo
do niej trzeba stosować zasadę nieoznaczoności Heisenberga (1927), ale zachowanie układu.
Powyższymi metodami człowiek poradził sobie z procesami, które nie można ujmować
kataleptycznie. Są one zbyt złożone dla umysłu, który nie ma takiej
rozdzielczości. To dowodzi o wielkiej inteligencji ludzkiej. Jak do tego dodać
umiejętność modelowania procesów, używania kwazi cząstek, to jest co podziwiać.
Do dzisiejszego
dnia fascynuję się doświadczeniami Roberta Millikana, w których wyznaczył w
1911 roku stałość i wartość ładunku elektronu. Prostymi metodami sięgnął tak
głęboko w głąb materii! Prowadząc lekcje z uczniami, przy tym temacie, zawsze
odczuwałem dreszczyk emocji.
Zdaje mi się, że mi to pozostanie do końca moich chwil – zachwyt nad złożonością Świata. Przyglądając się przyrodzie widzę głębiej i zadziwieniem. Stwórca, do którego mam kilka pretensji, okazuje się wielkim Architektem i Inżynierem Świata. Podziw zmusza mnie do wielkiego szacunku i estymy. Mam nadzieję, że nie raz jeszcze będę zaskoczony Jego pomysłami. Przed nami pozostaje do rozpoznania jeszcze Świat nadprzyrodzony!
Wielokrotnie powtarzałem słowa: “Stwórca tchnął
swoją moc w postaci energii powołując Świat do istnienia“. W tym
zdaniu użyłem tajemniczego, nie do końca rozumianego słowa “tchnął“.
Jak rozumieć to słowo, i co się za nim kryje? Słowo to określa działanie
Stwórcy. Czy tylko dotyczy Stwórcy?
Tchnienie wygląda na działanie niewidzialnego
mechanizmu wywołujący skutek.
Takie działania zostało udostępnione w świecie
rzeczywistym. Po rozpoznaniu go w świecie realnym można zorientować się o
mechanizmie jego działania.
W 1832 roku Michael Faraday dokonał epokowego odkrycia –
indukcję elektromagnetyczną. Poruszający się magnes powoduje wzbudzanie prądu w
przewodniku. Indukcja wygląda podobnie
do tchnienia. Niewidzialne pole magnetyczne wokół magnesu powoduje skutek –
prąd elektryczny.
Niewidzialne pole grawitacyjne skutkuje przyciąganiem
się obiektów materialnych. Pole elektrostatyczne przyciąga lub odpycha ładunki.
Uzdolnieni ludzie mają zdolność psychokinezy – wpływ na
fizyczne otoczenie z odległości za pomocą mocy
psychicznych, bez fizycznej ingerencji. Za pomocą tylko myśli można przesyłać
informację (telepatia).
Z powyższych analogii można wysunąć wniosek, że tchnienie,
indukcja, psychika mają wpływ na świat zmysłowy. Trzeba uznać, po skutkach, że jest to możliwe. Przez pryzmat
świata dynamicznego omawiane działania są łatwiej przyswajalne. Dla człowieka obracającego
się w świecie zmysłów jest to trudne do wyobrażenia. Ale czy wiatr, którego nie
widać, nie powoduje zmysłowych skutków (np. powalone drzewa przez wiatr, szum
drzew). Czy uczucie miłości, które nie jest widoczne nie skutkuję wzajemnym
przyciąganiem się kochających? Czy instynkt zwierzęcy nie jest sprawczy? Czy
ludzkie przeczucia nie zmuszają do działań?
Ze Świata przyrody można wymieniać
wiele jeszcze różnych niewidocznych przyczyn, które są imperatywem działania.
Świat zmysłowy jest
obrazem (odbiciem) Świata idei, jak
przekonywał Platon. Trzeba przyznać mu dużo racji. Świat transcendentny
przenika Świat rzeczywisty, zmysłowy. Ta mądrość nakazuje nam poszerzać
horyzonty świadomości. Jesteśmy zanurzeni w Świecie bytów, ale i w Świecie
nie-bytów (funkcjonałów).
Świat począł się od tajemniczego
tchnienia. Jego poetyka. magia została światu udostępniona. Stwórca nie
uzurpuje tylko sobie działania podobne do magii.
Każde
działanie sprawcze, które jest dobrem jest nam udostępnione.
Każdy może sobie nakazać – od tej chwili będę lepszy.
Warto zapoznać się z wiedzą odczytaną z płytek
sumeryjskich.
Opisano w nich religię, panteon ich bogów, ich życie,
związki rodzinne, ich działania i rytuał związane z ich kultem. Sumerowie
wierzyli, że ich bogowie są najważniejsi we Wszechświecie, a ludzie stworzyli
do pracy niewolniczej (w kopalniach złota i do pracy na potrzeby bogów.
Najważniejszy z nich bóg An, który znajdował się w niebie. Pozostali mieli
przydzielone zadania do zrealizowania na Ziemi. Bogowie mieszkali w miastach
(13 z tych miast zostało odkopanych przez archeologów).
Matematyka rozwijała się przez zapotrzebowanie jakie
powstało przy rozwijającym się rolnictwie. Trzeba było wymierzać działki
rolnicze dla ustalania podatków. Sumerowie dodatkowo musieli umieć posługiwać
dużymi liczbami aby móc sporządzać wykresy przebiegu gwiazd, opracowywać
skomplikowany kalendarz księżycowy. Dla
ułatwienia liczenia przypisali pojedyncze symbole do grup obiektów, aby
liczenie uczynić łatwiejsze. W IV wieku przed Chr. używano glinianego stożka,
który reprezentował jedną sztukę (jedno zwierzę, chleb), czyli oznaczał on
liczbę 1. Aby przedstawić liczbę 10 używali duży glinianą kulę. Dla liczby 60 –
duży gliniany stożek. W III tys. przed Chr. stożki i kule zastąpiono znakami.
Sumeryjski system liczenia oparty był na liczbie 60 (później przeszli na system
dziesiętny). Powodem stosowania systemu sześćdziesiętnego było prawdopodobnie
duża ilość podzielników (1,2,3,4,5,6,10,12,15,20,30 i 60). Sumerowie używali
zera (prawdopodobnie przejęli od Hindusów) nieznane ani w Egipcie, Grecji czy
Rzymie. Posługiwano się ułamkami. Zazwyczaj w mianowniku były liczby 6,60,360,
a w liczniku zawsze była 1. Odnaleziono działania pierwiastkowania kwadratowego
i sześciennego. Ok. 3 tys. lat przed Chr. stosowali mnożenie, dzielenie,
tablice matematyczne, podnoszenie do kwadratu ora trzeciej potęgi. Z lat
1800–1600, czyli już po upadku Sumeru odnaleziono rozwiązania równań pierwszego
stopnia, kwadratowych a nawet sześciennych.
Znano już twierdzenie, znane później jako twierdzenie Pitagorasa.
Sumerowie stosowali geometrię do mierzenia działek. Zachowały się mapy gruntów
uprawnych i plany budowli sporządzone k. 2100 roku przed Chr. Nieregularne
kształty dzielono na prostokąty, trójkąty i trapezy, aby po zsumowaniu otrzymać
całą powierzchnię. Znane są sumeryjskie (z Nippur) podręczniki z przykładami
obliczeń.
Aby dojść do poziomu reprezentowanej wiedzy trzeba było czasu. Z tego wynikać, że rozwój kultury sumeryjskiej sięga daleko w głąb czasu liczącego w setkach , a może tysiącach lat. Od samego początku ważną rolę odgrywała religia. Jej potrzeba wychodziła z zapisanego w sumieniu śladu boskiego. Bóg stwarzając człowieka zapisał w nim ślad swojej obecności.
Wiemy, że obiekty fizyczne o masie
niezerowej, poruszające się w próżni, nie mogą przekroczyć prędkości światła.
Wynika to z faktu, że energia w czystej
postaci (promienistej, fotony) ma takie ograniczenie. Obiekty materialne
w swej naturze są energią. Stąd ich maksymalna prędkość podlega tych samym
ograniczeniu co energia.
Oznacza to, iż prędkość nadświetlna jest nieosiągalna nie
ze względu na brak wynalezionej technologii umożliwiającej taką podróż, a ze
względu na samą naturę wszechświata.
Jeżeli mowa jest o prędkości
nadświetlnej to dotyczy to zjawisk takich jak np. prędkość cienia.
W opisie naukowym pisze: “hipotetycznej
cząstce elementarnej, która się porusza z prędkością większą niż prędkość
światła w próżni, nadano nazwę tachion. Cząstki takie również nie
mogłyby przekraczać prędkości światła, lecz byłyby zawsze od niej
szybsze”. Uważny czytelnik wyłapie sprzeczność, która wymusza różnicę
między “prędkością” a “szybkością”. “,Prędkość” oznacza wielkość związaną z ruchem, a ,,szybkość” jest
terminem oznaczającym tempo przebiegu pewnego procesu (np. szybkość parowania, szybkość reakcji
chemicznej).
Zastosowanie powyższych pojęć można
wytłumaczyć na przykładzie. W ośrodku niepróżniowym (woda, powietrze) prędkość
światła jest mniejsza od c
hipotetycznie
można w to środowisko wprowadzić cząstkę, która będzie się poruszać szybciej
niż światło. Mówimy wtedy, że cząstka ma prędkość nadświetlną. Przykładem może
być promieniowanie Czerenkowa. Powstaje gdy naładowana cząstka (np. elektron)
porusza się w środku materialnym z prędkością większą od prędkości fazowej
światła w rym ośrodku. Promieniowanie
Czerenkowa można zaobserwować w reaktorach jądrowych. W wyniku reakcji
zachodzących w reaktorze powstają wysokoenergetyczne, przenikliwe cząstki,
które dostając się do wody będącej chłodziwem reaktora, powodują powstawanie
promieniowania Czerenkowa. W rezultacie woda dookoła rdzenia świeci na
niebiesko. W Polsce można to zjawisko obserwować w reaktorze Maria w
podwarszawskim Świerku.
Zgodnie z powyższym, istnieje
hipotetyczna sytuacja, że kosmos rozszerza
się szybciej od prędkości światła, czy też odległe galaktyki przemieszczają się
względem siebie szybciej od światła na skutek rozszerzania się wszechświata.
Hipotetycznym okresem w
historii była inflacja kosmologiczna, kiedy to cały wszechświat rozszerzył się
szybciej od światła. Niektóre rozwiązania ogólnej teorii względności,
przykładowo rozwiązania Alcubierre’a, dopuszczają prędkości większe od
prędkości światła dla obszarów o ujemnej gęstości energii.
Powyższe dywagacje hipotetyczne są
rozważane przez uczonych. Gdyby było w
tym cień prawdy, to odkrycie sposobów
na osiągnięcie prędkości nadświetlnej mogłoby być bardzo ważnym krokiem dla
rozwoju ludzkości. Póki co, praktycznie, służą fantastyce naukowej. Jak
pokazuje historia nauki wiele wielkich odkryć bierze swój początek od
fantastyki.
Jeżeli kiedyś ludzie postawią nogę na Marsie, to informacja o tym fakcie dotrze do Ziemi najwcześniej po ok. trzech minutach (odległość Ziemi do Marsa wynosi od 3 do 20 minut świetlnych). Tyle czasu potrzeba, aby fale radiowe pokonały tę drogę w jedną stronę. Opóźnienie to utrudnia prowadzenie międzyplanetarnych rozmów na żywo oraz zdalne sterowanie urządzeniami. Komunikacja z prędkością nadświetlną byłaby szansą na przełamanie tych ograniczeń.
Dobrze jest mieć świadomość, że artefakty, które zostały
spreparowane przed tysięcy lat też są źródłem informacji. Przykładem jest Tora,
która ma w sobie tysiące przekłamań i nadal jest źródeł wiedzy. Podobnie
znaczenie mają apokryfy. Źródłem informacji są również haggady, legendy. Każdy
list zawiera oprócz przekazu intencyjnego, treści zawoalowane, emocje,
sugestie, pytania itp. Każda rozmowa
zawiera w sobie dodatkowe treści. Źródłem wiedzy mogą być gesty, sposób
mówienia, narracja, sposób życia, uczynki. Kto posiada dar rozpoznania ma w
sobie mocne narzędzie badawcze. Trzeba tylko zachować rozsądek i pokorę, bo za
duża pewność swoich umiejętności może oddalać od prawdy, wprowadzając kolejne
zakłamania.
Ogromna wiedza zapisana jest w książkach. W nich zawarta
jest mądrość wielu pokoleń od tysięcy lat. Internet jest ich nośnikiem.
Wiedza odczytana we własnym sumieniu może być odkrywcza,
ale może być złudna.
Ostatnie lata podsunęły mi bardzo ciekawe spostrzeżenie.
Otóż sam pisałem, że wiele osób wyraziło wolę podjęcia pracy w Opatrzności
Bożej (ludzkie anioły). Doznałem wiele dobra i wzruszeń. Od pewnego czasu
stałem się jednym z nich. Sam byłem zaskoczony, że mnie to spotkało. Przykład.
Miałem okazje zarobienia sporej gotówki. Ucieszyłem się, myśląc o spłacie moich
długów. Okazało się (przez ciąg niewytłumaczalnych zdarzeń), że to dobro jest
przeznaczone dla kogoś innego. Ja byłem tylko przekaźnikiem Bożej Opatrzności.
Człowiek żyje w przestrzeni w której zapisana jest informacja. Jej
natura jest zagadkowa, ale jest. Informacja przenika ludzki mózg i może się
zdarzyć, że zostaje zapisana w umyślę. Wiele jest przykładów dzieci, którzy
mówią językiem którego się nie uczyli (glosolalia). Nawet Sokrates (469–399)
uważał, że człowiek w sobie posiada prawdziwą wiedzę. Zadaniem
nauczyciela jest udzielenie pomocy uczniowi, aby ten własnym wysiłkiem
dochodził do prawdy.
Źródłem wiedzy mogą być
przeczucia. Kobiety wykazują w tym większe zdolności od mężczyzn.
Ważne są informacje pochodzące z własnym doświadczeń. Po chorobie covid 19 zaczęły mi wypadać włosy. Córka udzieliła mi porady z własnego doświadczenia, że należy przez 2 miesiące, dwa razy dziennie pić wywar z pokrzywy. Byłem nastawiony sceptycznie, ale podjąłem ten trud. Dokładnie po dwóch miesiącach problem mój zniknął.
Mając do dyspozycji historyczny materiał piśmienny
rozpoczęto rozszyfrowywać pisma. Kamień
z Rosetty stał się podstawą odczytania hieroglifów przez Jean-Francois Champolilion
w 1822 roku. Niezwykły kamień w miejscowości
Rosetta znalazł inżynier wojsk napoleońskich Pierre-Francois
Bouchard, 15 lipca 1799, w drugim roku kampanii napoleońskiej w Egipcie.
Kamienna płyta stanowiła element starego muru średniowiecznej twierdzy
(nazwanej przez Francuzów Fort Julien). Zdobił ją tekst zapisany w trzech
rodzajach pisma: hieroglificznym, demotycznym i w dwu różnych językach. Kamień
ten stał się później kamieniem milowym
na drodze do odczytania pisma starożytnych Egipcjan, a jednocześnie zrozumienia
ich kultury i historii.
Odkrycie inskrypcji (tabliczki gliniane), dokonane przez
brytyjskiego badacza Sir H.C Rawlinsona w 1836 roku, ułatwiło odczytanie
pisma Sumerów. Inskrypcja z Behistun posiadała trójjęzyczny napis (staroperski,
nowoelamicki, babiloński), w roku 1853 odczytano pismo nowoelamickie, a w 1857
roku – pismo babilońskie.
Z tabliczek dowiedziano się, że
Sumerowie 4.5-3 tys. przed Chr. wiedzieli już, że w układzie Słonecznym jest 12
głównych obiektów. Posiadali również jednostkę miary odległości w kosmosie. Nikt
bowiem nie wie, skąd posiedli oni wiedzę o budowie Układu Słonecznego,
skomplikowanej matematyce, medycynie. Co ciekawsze. W Ich dziele Enuma
Elisz (4.5 tys. lat temu) jest opisana nieznana planeta (Sumerowie
nazwali ją Tiamat) obiegająca Słońce pomiędzy Marsem a Jowiszem. Jej
resztki mogą krążyć od milionów lat w pasie planetoid.
W Ameryce Południowej używano pismo węzełkowe (kipu).
Pismo węzełkowe używano również w Chinach, a także w Riukiu i w Korei. Wydaje się, że badaczom wciąż brakuje czegoś w
rodzaju „Kamienia z Rosetty”, który pomógłby wreszcie złamać ten jeden z
najbardziej tajemniczych szyfrów w historii.
Odczytując stare zapisy, sprzed tysięcy lat, można się dowiedzieć, jak bardzo w tych czasach była rozwinięta wiedza o świecie. To co zostaje odczytane jest już pogłosem minionej historii. Sugestie o wiedzy pochodzącej od kosmicznych cywilizacji według mnie nie są uprawnione. Tym bardziej fascynujące jest jak rodziła się ludzka wiedza?