Zakrzywienie czasoprzestrzeni

          Jak słyszy się opinię, że teoria zakrzywienia czasoprzestrzeni, znana również jako ogólna teoria względności (OTW) Alberta Einsteina, jest jedną z najlepiej potwierdzonych teorii w fizyce, to niejedna osoba zawoła: «to nie do wiary». W oglądzie kataleptycznym (dokonanym w normalnych warunkach) nic takiego nie jest doświadczane.

          Ogólna teoria względności opisuje grawitację nie jako siłę, ale jako zakrzywienie czasoprzestrzeni wywołane przez masę i energię. Im większa masa obiektu, tym bardziej zakrzywia on czasoprzestrzeń wokół siebie.

            Rzeczywistość plata jednak figle. Nauka podaje kilka kluczowych dowodów potwierdzających poprawność teorii zakrzywienia czasoprzestrzeni:

1. Precesja peryhelium Merkurego: Orbita Merkurego wokół Słońca wykazuje niewielkie odchylenie, które nie mogło być wyjaśnione przez prawo grawitacji Newtona. OTW dokładnie przewiduje tę precesję.

2. Soczewkowanie grawitacyjne: Światło odległych gwiazd i galaktyk jest zakrzywiane przez masywne obiekty znajdujące się na linii widzenia, co tworzy zjawisko soczewkowania grawitacyjnego. OTW przewiduje to zjawisko, a obserwacje je potwierdzają.

3. Zakłócenia czasu (efekt Halla): Czas płynie wolniej w silniejszych polach grawitacyjnych. Eksperymenty z zegarami atomowymi potwierdziły ten efekt.

4. Fale grawitacyjne: OTW przewiduje istnienie fal grawitacyjnych, czyli fal w czasoprzestrzeni wywołanych przez ruch masywnych obiektów. W 2015 roku obserwatorium LIGO po raz pierwszy bezpośrednio zarejestrowało fale grawitacyjne, potwierdzając przewidywania OTW.

5. Czarne dziury: OTW przewiduje istnienie czarnych dziur, regionów czasoprzestrzeni, z których nic, nawet światło, nie może uciec. Obserwacje takich obiektów, w tym pierwszy bezpośredni obraz cienia czarnej dziury uzyskany w 2019 roku, potwierdzają przewidywania OTW.

          Te dowody wskazują, że teoria zakrzywienia czasoprzestrzeni jest nie tylko poprawna, ale również niezwykle precyzyjna w opisie zjawisk grawitacyjnych. Choć nadal mogą istnieć nieznane zjawiska lub modyfikacje tej teorii w skrajnych warunkach, obecnie OTW pozostaje jedną z podstawowych teorii w fizyce.

            Mnie nie bardzo przekonuje OTW. Nie jestem osamotniony w tym oglądzie. Jak pisałem, nawet twórcy fizyki kwantowej byli krytyczni do jej interpretacji. Na obecną chwilę, dowody słuszności najnowszych trendów w fizyce  są po stronie współczesnych środowisk naukowych. Świat może zadziwiać i zaskakiwać. 

Kot Schrödingera wyrazem niedorzeczności

          Erwin Schrödinger, austriacki fizyk, laureat Nagrody Nobla (1933 r.) za stworzenie równania falowego, tworzącego podwaliny mechaniki kwantowej.  który walnie przyczynił się do rozwoju fizyki kwantowej. Sam jednak nie wierzył w jej poprawność, dostrzegając  w niej paradoksy. Uważał, że wszystko co się zdarza jest realne, mierzalne i określone jak w fizyce klasycznej, a wynik obserwacji zależy tylko od poprawności danych i poprawnego algorytmu (tu, funkcji Schrödingera). Schrödinger wymyślił eksperyment z kotem, by pokazać kuriozalność teorii kwantowej.

          Fizyka kwantowa zajmuje się fizyką małych obiektów w skali subatomowej. Jak wynika z doświadczeń, w przypadku pojedynczych obiektów nie można określić jednoznacznego wyniku obserwacji, ponieważ w przestrzeni kwantowej rządzi nieprzewidywalność, a wynik doświadczenia obarczony jest prawdopodobieństwem zdarzenia. Niels Bohr interpretował funkcję Schrödingera nie jako algorytm dający dokładny stan obiektu, ale jako wzór na prawdopodobieństwo zdarzenia.

          Aby wykazać błąd w rozumowaniu Nielsa Bohra, Schrödinger wymyślił eksperyment myślowy. Należało wyobrazić sobie kota zamkniętego w nieprzezroczystym pudełku z jednym atomem, który na skutek emisji energii mógłby zabić kota. Niels Bohr uważał, że do czasu otwarcia pudełka (dokonania obserwacji) nie można określić stanu, czy kot żyje, czy nie. Schrödinger nie mógł się pogodzić z faktem nieokreśloności stanu kota. Mawiał, że do czasu obserwacji kot żyje i jednocześnie nie żyje, uznając to za paradoks. Zdrowy rozsądek tu zawodzi. Kot Schrödingera zyskał sławę niedorzeczności, która okazuje się faktem doświadczalnym.

          Od tego czasu dokonano wiele eksperymentów, a wyniki wskazują, że Niels Bohr miał rację. W przypadku małych obiektów, do czasu dokonania obserwacji, ich stan jest nieokreślony.

          Można odnieść wrażenie, że fizyka kwantowa opisuje niedorzeczności, ale taka ona jest. Szkopuł w tym, że nie można tego racjonalnie wytłumaczyć.

          Przykładem nieokreśloności może być połowiczny rozpad pierwiastków promieniotwórczych. Nie wiadomo, który pojedynczy atom ulega rozpadowi, ale wiadomo, że 50% masy temu ulegnie.

          W szerszym kontekście, nieokreśloność zjawisk staje się paradygmatem świata subatomowego. Wraz z zasadą nieoznaczoności Wernera Heisenberga (1901–1976) ujawniają się tajemnice Świata stworzonego. Mówi ona, że nie sposób przewidzieć dokładnie, co się zdarzy w danych okolicznościach. Doświadczenia przeprowadzone w tych samych warunkach nie dają tych samych wyników, możemy tylko stwierdzić, jaki jest przeciętny, w sensie statystycznym (kazualizm – przypadek rządzi zdarzeniami i ich następstwami) przebieg zjawiska. Bieg historii zależy czasem od przypadku (B. Pascal). Trzeba pogodzić się z faktem, że dla człowieka istnieje bariera poznawcza. Im głębiej penetruje się rzeczywistość, tym bardziej dotyka się istoty rzeczywistości, która dla człowieka, póki co, jest nieosiągalna (Immanuel Kant).

Efekt motyla

          Wydawać by się mogło, że błahe zdarzenie nie ma żadnego znaczenia dla historii, ale jest przeciwnie. Nawet najdrobniejsza zmiana w przeszłości ma kolosalny wpływ na przyszłość. Wrażliwa zależność od warunków początkowych anegdotycznie przedstawia chaos deterministyczny. W anegdocie trzepot skrzydeł motyla, np. w Ohio, może po trzech dniach spowodować w Teksasie burzę piaskową.

          W 1960 roku Edward Lorenz przeprowadził badania nad prognozowaniem pogody. Stworzył w tym celu układ 12 równań wyrażających relacje między temperaturą, ciśnieniem i prędkością wiatru. Okazało się, że przy kolejnych symulacjach, zmieniając nieznacznie parametry (na czwartym miejscu po przecinku), na wyjściu otrzymywał zaskakujące wyniki, potwierdzające tezę, że niewielka zmiana warunków początkowych może mieć kolosalny wpływ na efekt końcowy. Ten efekt został nazwany efektem motyla.

          Pomijając anegdotę, jest w tym coś na rzeczy. Wszystko, co się zdarza, jest rejestrowane w przestrzeni zdarzeń. Informacja (w tym fotograficzna) zostaje zarejestrowana, oddala się w przestrzeń, ale i zostaje również na miejscu. Znana jest technika wykonania fotografii (w podczerwieni) zdarzenia, np. morderstwa, dokonanego wcześniej. Zarejestrowany w przestrzeni zapach zbrodniarza lub jego ubioru umożliwia jego tropienie. Wszystko zostawia ślad.

          Każde zdarzenie podlega schematowi wnioskowania (zasada sylogizmu). Każda następna przesłanka, zawierająca wspólny element, budowana jest na poprzedniej. Tak kształtuje się przyszłość. Poniekąd jest to zrozumiałe, bo nic nie dzieje się bez przyczyny. Nawet niewielkie zdarzenia, poprzez kolejne zmiany, w sumie rosną do wielkości tajfunu.

          Jak mówi Pismo Święte: “Upomnę się też u człowieka o życie człowieka i u każdego – o życie brata.” (Rdz 9,5); “przeciwko każdemu, kto się zwróci do wywołujących duchy albo do wróżbitów, aby uprawiać z nimi nierząd, zwrócę oblicze i wyłączę go spośród jego ludu.” (Kpł 20,6); “Za to będzie ci Pan, Bóg twój, błogosławił w każdej czynności i w każdej pracy twej ręki.” (Pwt 15,10). W wielu miejscach jest przypomnienie, że każdy zły uczynek będzie rozliczony, a dobry wynagrodzony.

          Kto nieroztropnie liczy na odkupienie własnych grzechów przez Chrystusa, może się przeliczyć. Bo są przewinienia wynikające ze słabości natury. I te grzechy wziął na swoje barki Odkupiciel, i takie, które wynikają ze złych pobudek. Tych trzeba się wystrzegać.

Obiekty niezidentyfikowane

          Na temat UFO napisano tak wiele, że nie sposób zliczyć. Dla mnie UFO oznacza obiekty niezidentyfikowane, ale nie w rozumieniu przybyszy z kosmosu. Jak wielokrotnie pisałem, Ziemia jest obiektem wyróżnionym przez Stwórcę. Aby udowodnić tę tezę, można skorzystać z dotychczasowych wyników badań. Jak wykazuje dotychczasowa eksploracja Księżyca, Marsa i innych obiektów w naszym Układzie Słonecznym, nic nie wskazuje, aby tam były choćby zalążki życia. Tę wiedzę można transponować na inne układy planetarne.

          Obiekty niezidentyfikowane są to zjawiska pochodzące głównie z Ziemi. Wiele rodzi się z naturalnych zjawisk pogodowych, refleksów świetlnych, odbić, paradoksów natury, zjawisk rodzących się w umysłach ludzkich, ale i z działań wojskowych, które są objęte klauzulą tajności.

          Proszę zwrócić uwagę na fakt, że już tyle lat mówi się o UFO, a nie ma żadnych postępów w ich wyjaśnieniu. Wyświetlane filmy kończą się podobną konkluzją, że badania dalej są w toku.

          Życie jest cudem, na miarę stworzenia Wszechświata i istot żyjących. Ma głęboki sens w Bożych zamysłach. Być może obiekty kosmiczne i ogromny kosmos są przygotowane do zadań eschatologicznych. Może kosmos jest przygotowywany do zasiedlenia.

          Jak dotychczas, prawdą jest, że jest jeden Stwórca, jeden Wszechświat, życie istnieje tylko na Ziemi i na nim są istoty rozumne, które mogą rozpoznawać Objawienie się Boga. Nadzieją jest życie wieczne.

Przywoływanie Boga do zaistnienia

          Od początku pojawienia się teorii kwantowej budziła ona kontrowersje, nawet u jej twórców. Paradoks EPR – eksperyment myślowy – miał na celu wykazanie niezupełności mechaniki kwantowej. Jego nazwa pochodzi od nazwisk trzech fizyków: Alberta Einsteina, Borisa Podolskiego i Nathana Rosena, którzy go zaproponowali.

          Mechanika kwantowa zakłada, że przed pomiarem wielkości kwantowej, mierzona zmienna nie ma ustalonej wartości. Dopiero pomiar ją ustala, a wcześniej można mówić tylko o rozkładach prawdopodobieństwa.

          Zasadę tę można wykorzystać przy opisywaniu Boga. Przed Jego omówieniem, Bóg jest dla nas całkowicie nieokreślony. Dopiero myśl o Nim przywołuje Jego Objawienie. Proszę zauważyć, że nie piszę, że On nie istnieje sam z siebie, ale gdy jest poza naszym zainteresowaniem, to tak jakby dla nas nie istniał. Może dlatego katecheza poucza, że należy ciągle o Nim myśleć, mówić o Nim, modlić się, aby w ten sposób przywracać Go do zaistnienia. Do podobnych wniosków doszli filozofowie nurtu „idealizmu subiektywnego” (pisałem o nim trzy dni temu).

          Odnoszę wrażenie, że rozwój fizyki kwantowej od XX wieku jest na miarę Bożego zamysłu i zapotrzebowania, aby wierni lepiej rozumieli stan rzeczy. Tak jak ludzie musieli dojrzeć do rozumienia Syna Bożego, preegzystencji, zmartwychwstania, tak przyszedł moment, że Bóg ujawnia tajemnicę swojego zaistnienia.

          Proszę zwrócić uwagę, że dotychczasowa katecheza jest jakby niekompletna, uproszczona. Rzeczywistość jest bardziej złożona. Nie tylko składa się z mechaniki wydarzeń, ale zawiera w sobie mądrości egzystencjalne, pozwalając na przybliżenie prawdy o sensie i celowości życia.

          Można lepiej zrozumieć konieczność losowości wydarzeń, probabilistykę w zdarzeniach (połowiczny rozpad promieniotwórczy, wydarzenia kwantowe), nieokreśloność, a więc to wszystko, co dotyka ludzkiego losu.

          Historia poucza, że odkrycia ropy naftowej były akuratne do jej potrzeby. Podobnie odkrycie energii jądrowej. Teraz rozwój współczesnej fizyki, fizyki kwantowej, jest reakcją Boga na ciągłe narzekania i obarczanie Boga swoimi niepowodzeniami.

          Rozwój nauki zmusza katechetów do przyswojenia sobie nowej wiedzy, aby ujawniona mądrość docierała do nowych pokoleń.

Nieokreśloność rzeczywistości

          Istnieją takie zjawiska, które wymagają zastosowania alternatywnych teorii. Przykładem jest energia promienista, która ma naturę korpuskularno-falową. Ciekawe, że każda metoda badawcza (optyczna, mechaniczno-dynamiczna) ujawnia inne jej paradygmaty. Traktując energię jako falę elektromagnetyczną można badać jej dyfrakcję i interferencję. Jeżeli przyjmuje się ją jako strumień cząstek, to poznaje się jej dynamikę (np. pęd). Teoria korpuskularno-falowa zagościła w nauce już wieki temu i mimo że nie bardzo ułatwia jednoznaczne określenie jej natury, to została przez naukę zaakceptowana.

          W skali makroskopowej fizyka klasyczna jakoś sobie radzi, gorzej jest, gdy bada się zjawiska w skali subatomowej (elektrony, protony). Tu zachodzą efekty, które uciekają z oglądu zdroworozsądkowego. Wyniki badań są nieprzewidywalne (nieoznaczoność Wernera Heisenberga, 1901–1976). Mimo że można wytłumaczyć zjawiska, to nie wiadomo, dlaczego tak się dzieje.

          Zjawiska kwantowe można obserwować również w dużych skalach, jak układ (np. gaz jednorodny) zamrożony do temperatury bliskiej zera (kondensaty Bosego-Einsteina: w temperaturach niższych od temperatury krytycznej część cząstek, bozonów przechodzi w zerowy stan pędowy – cząstki te mają identyczny pęd), gdzie wszystkie cząstki układu zachowują się kolektywnie jak jedna cząstka. Jak się okazało, nie można określić granicy zjawisk kwantowych.  Można prowadzić eksperymenty kwantowe nawet w skali kosmicznej.

          W fizyce kwantowej ruch pojedynczego fotonu jest fundamentalnie nieprzewidywalny – nie da się przewidzieć wyniku pojedynczego eksperymentu. Na przykład dlaczego jeden foton przechodzi przez płytkę szklaną, a inny się od niej odbija? Na wynik ma wpływ prawdopodobieństwo zdarzeń, które nie było akceptowane nawet przez twórców teorii fizyki kwantowej. Albert Einstein oburzał się, mówiąc, że “Bóg nie gra w kości“, a inni uczeni, jak Planck, Schrödinger i de Broglie, mieli zastrzeżenia do interpretacji zdarzeń kwantowych (interpretacja kopenhaska). Nie dopuszczali myśli, że świat jest niedeterministyczny. Dzisiaj słowa Einsteina są podważane.

          Tak, rzeczywistość nie jest w pełni określona i można powiedzieć, że jest złudzeniem. Tę myśl przekazał już filozof niemiecki Arthur Schopenhauer (1788–1860), mówiąc, że “Świat jest naszym wyobrażeniem“.

          Nauka sugeruje, że rzeczywistość nie do końca jest do ogarnięcia rozumem. Jak to się ma do przekazu religijnego?

          Wydaje się, że nieokreśloność rzeczywistości jest zamiarem celowym, aby ludzkość była w stanie ciągłego poszukiwania prawdy. Podobnie jest z nieokreślonością Boga. On również jest tajemniczy i nieuchwytny rozumem.         

          Wydawać się może, że nie jest istotne, jak Świat jest zbudowany, ale sposób życia.

Idealizm subiektywny

          Idealizm subiektywny to filozoficzny pogląd, który zakłada, że rzeczywistość istnieje w umyśle obserwatora i że nie ma pewności co do istnienia świata materialnego poza percepcją jednostki. George Berkeley (1685–1753), jeden z głównych przedstawicieli tego nurtu, argumentował, że to, co nie jest postrzegane, nie istnieje.

           Koncepcja idealizmu subiektywnego może również oferować perspektywę na rozumienie istnienia Boga i świata nadprzyrodzonego. Przykład z patrzeniem na księżyc ilustruje, że nasze postrzeganie rzeczywistości jest zależne od naszej świadomości. Gdy przestajemy na coś patrzeć, pozostaje to jedynie w naszej pamięci, co może prowadzić do wniosku, że to nasze myśli i umysł nadają rzeczywistości jej formę.

          Analogicznie, idealizm subiektywny sugeruje, że nasze refleksje i modlitwy mogą przywracać obecność Boga w naszej świadomości. Choć Bóg istnieje niezależnie od naszych myśli, nasza percepcja Jego istnienia jest wzmacniana poprzez akty duchowe, jak modlitwa czy kult religijny. Ta zależność między myślą a istnieniem znajduje odzwierciedlenie w przekonaniu, że Bóg pragnie być nieustannie przywoływany i uwielbiany przez swoje stworzenia.

          W kontekście religijnym, idealizm subiektywny może prowadzić do głębszego zrozumienia relacji między człowiekiem a Bogiem, podkreślając, że akt wiary i duchowej refleksji jest integralny do doświadczania obecności Boga. Takie podejście podkreśla, że Bóg stworzył świat nie tylko po to, by był obserwowany, ale by w tej obserwacji i refleksji ludzie mogli odnaleźć radość istnienia i duchowego współistnienia ze Stwórcą.

Człowiek nic nie może sam powyżej otrzymanych darów

          Przepraszam za trywialne porównanie życia do używania samochodu, ale jest ono całkiem praktyczne i łatwe do zrozumienia. Porównuję życie do używania samochodu, aby zilustrować, jak należy mądrze i odpowiedzialnie korzystać z darów, które otrzymaliśmy od Stwórcy.

          Samochód został zaprojektowany przez projektanta z myślą, że będzie służył poprawnie przez pewien czas. Podobnie każdy człowiek otrzymał od Stwórcy potencjały życiowe, takie jak: „vis vitalis” (zdrowie), talenty, rozeznanie moralne, potrzeby duchowe, nadzieje i pragnienia.

          Niewłaściwe użytkowanie samochodu prowadzi do jego awarii, a nieprzemyślane decyzje w życiu mogą prowadzić do katastrof osobistych.  Można też z auta wyciskać całą jego moc, nie zważając, że szybciej zużywają się opony, silnik itp. Podobnie człowiek może żyć umiarkowanie, albo od początku dawać do wiwatu. Przez podejmowanie ryzykownych i nieprzemyślanych działań można ulec wypadkowi, a nawet stracić życie.

          Jak można udoskonalać samochód (malować, ozdabiać, modernizować), tak człowiek może rozwijać swoje talenty, zdobywać wiedzę, uprawiać sport, tworzyć dzieła, co prowadzi do samodoskonalenia, prestiżu i uznania.

          Samochód może służyć innym, podobnie jak człowiek powinien pomagać społeczności. Zazwyczaj życie toczy się we wspólnotach i człowiek ma obowiązek uczestniczyć w życiu społecznym: pomagać ubogim, troszczyć się o chorych, wspierać tych, którzy wsparcia oczekują. Życie nie polega tylko na realizacji własnych pragnień, ale także na wspieraniu innych.

          Człowiek wielokrotnie stawia pytania, dlaczego nie dzieje się tak, jakie są oczekiwania? Często obwinia się Boga za nieudane życie. Otóż, z konieczności urozmaicenia rzeczywistości, aby świat nie był nudny w swym wyglądzie (w kolorach i bogactwie przyrody) i poczynaniach ludzkich, ludzie są różni, mają różne zdolności, własne prerogatywy. Różnorodność ludzi i zdarzeń jest zamierzona przez Stwórcę. Stwórca posługuje się losowością zdarzeń, ale każdego obejmuje swoją Opatrznością. To tak jak kupowanie różnych marek samochodów. Każda ma inne walory. Użytkowanie auta należy dostosować do jego wymogów, ale  i możliwości. W życiu należy rozsądnie wybierać i mierzyć siły na zamiary. Nie podejmuje się pilotażu samolotów, jeśli ma się lęk wysokości. Jeśli nie ma się głosu wokalnego, trudno zostać śpiewakiem itp.

          Życie można porównać do kierowania samochodu. Bez przerwy trzeba hamować, przyspieszać, skręcać i podejmować decyzje. Trzeba mieć skupioną uwagę na zagrożenia i nieplanowane zdarzenia.

          Czasami Stwórca nakłada na człowieka obciążenia: „ale [stało się tak], aby się na nim objawiły sprawy Boże” (J 9,3); „Błogosławiony jesteś, Szymonie, synu Jony. Albowiem nie objawiły ci tego ciało i krew, lecz Ojciec mój, który jest w niebie.” (Mt 16,17), ale trzeba je przyjmować jako wyróżnienie, ponieważ są one dowodem zaufania Stwórcy do naszych zdolności. Z miliardów ludzi wybiera akurat ciebie, bo wie, że masz potencjał do wykonania narzuconego zadania. W każdej chwili można Bogu odmówić i żyć po swojemu, ale kojarzy mi się to z nierozsądkiem, bo człowiek nic nie może sam, powyżej otrzymanych darów.

Doktryna wiary na cenzurowanym

          Od samego początku pojawienia się doktryny wiary chrześcijańskiej, która jeszcze dobrze nie okrzepła, była narażona na doktrynalną krytykę. Liczne świadectwa sporu między wyznawcami Jezusa a Żydami znajdują się już w Nowym Testamencie. Spór dotyczył Jezusa jako Mesjasza zapowiadanego przez proroków. Ci, którzy uwierzyli Jezusowi i stali się chrześcijanami, uważali, że Żydzi, którzy Go zapowiadali, nie dali temu wiary. Młody Kościół chrześcijański uważali za groźną sektę, natomiast chrześcijanie patrzyli na Żydów jako tych, którzy odrzucili Mesjasza, a więc nie rozpoznali daru Bożego zapowiadanego w ich własnych Pismach.

          Już w szkole Janowej, która była związana z autorem Ewangelii według Jana oraz Listów Jana, można dostrzec różnorodne tendencje wiary. Jej pisma różnią się od innych tekstów Nowego Testamentu. Szkoła Janowa kładła nacisk na Boskość Jezusa Chrystusa (J 1,1–4) w sensie metafizycznym i kosmologicznym, w porównaniu do podejścia historycznego Mateusza, Marka i Łukasza.

          Paweł Apostoł w roku 60 przestrzegał Kolosan przed: “przesadną czcią aniołów” (Kol 2,18).

          Ebionici i Nikalaici uważali Chrystusa za zwykłego człowieka. Według Elkazaitów Chrystus był tylko prorokiem. Grupy gnostyczne uważały, że świat został stworzony przez demiurga.

          Spory toczyły się na temat Boskości Chrystusa. Już w drugiej połowie III wieku naszej ery Paweł z Samosaty uważał, że Jezus został Synem Bożym dopiero po swoich narodzinach. Arianie odrzucali doktrynę o Trójcy Świętej, uznając ją za niebiblijną. Ariusz twierdził, że Jezus Chrystus jako Syn Boży jest poddany Bogu (powołując się na fragmenty J 10,29–30; 1 Kor 15,27), że został stworzony przez Ojca, co oznaczało, że „był czas, kiedy nie było Syna”.

          Dogmatyczne spory toczyły się w sprawach drobnych, np. kiedy należy chrzcić dzieci, i fundamentalnych  (monofizytyzm), np. w rozróżnianiu dwóch natur w Chrystusie. Dyskutowano nad naturą duszy. Pelagianie postulowali za usunięcie pojęcia grzechu pierworodnego. Św. Augustyn początkowo był  zwolennikiem tego poglądu.

          Spory teologiczne dowodzą, że człowiek jako istota rozumna doszukuje się w wyznawanej wierze prawdy obiektywnej. Ona dotyczy rzeczywistości nadprzyrodzonej, która jest trudna do weryfikacji. Zdarzają się takie fenomeny, które rozumem trudno ogarnąć. One to implikują własne koncepcje doktrynalne. Można je odkryć w Ewangeliach Łukasza czy Mateusza.

          Samo Zmartwychwstanie  Jezusa było fenomenem poza ludzką percepcją, a jednak wyznawcy uwierzyli w prawdziwość wydarzenia.

          Człowiek ma nadzieję, przy wielu niewyjaśnionych zdarzeniach, że coś jest na rzeczy i dostąpi zapowiadanego cudu wieczności. Do nich i ja należę.

Papiestwo i Kościół na cenzurowanym

         Tak już jest. Co dobre – narażone jest na zepsucie, a co złe oczekuje poprawy. Wydawać by się mogło, że papiestwo powinno być siłą napędową chrześcijaństwa. I tak było na początku. Pierwsi papieże starali się utrzymać kręgosłup chrześcijaństwa i zwiększać jego rolę. Do tego potrzebne były środki finansowe. Wierni byli hojni i łożyli na swój kościół. Pierwsi papieże, jak i wyznawcy, nie mieli lekko – byli wystawiani na pożarcie zwierząt, byli ukrzyżowani, w różny sposób karani (Piotr i kolejni). W tym trudnym okresie byli gorliwymi obrońcami wiary. Od II wieku do papiestwa dołączali różni głosiciele wiary (Cerdon, Walentyn, Marcjon, Marcelina), wnosząc swoje udziały finansowe. Finansowali różne akcje charytatywne i budowali kościoły oraz zakony. Już za czasów papieża Sotera (166–174(?)) źródła historyczne wspominają, że stanął on na czele już bogatego Kościoła. Choć papież Klemens (88–97(?)) mówił, że “władza od Boga pochodzi“, to sam uznany jest za człowieka o silnym instynkcie władzy, co jest bardzo niebezpieczna cnotą, bo zmienia początkowe priorytety, a doktryna wiary zajmuje miejsce drugorzędne. Liczyła się władza.

          Z biegiem czasu, jak zwiększała się rola Kościoła, zwiększał się wpływ Kościoła na laicką władzę. Władza to różne interesy, a interesy nie do końca kojarzą się z uczciwą działalnością. Wygrywa zręczniejszy i chytrzejszy. Przykładem może być papież Kalikst (217–222) – bardzo obrotny w sprawach finansowych. Konieczna była stała kontrola nad ziemiami, które weszły później w skład Państwa Kościelnego.

          Od samego początku chrześcijaństwa pojawiły się spory teologiczne. Mimo że papiestwo nie było bezpiecznym zajęciem, to stało się intratne. Zaczęła się o nie rywalizacja wśród kandydatów na to stanowisko. Już w II wieku pojawił się pierwszy antypapież Hipolit (217–235), a w III wieku Nowacjan (251–258). Według listy Mercatiego było 43 antypapieży. Pojawiały się kolejne kryzysy (afrykański), schizmy.

          Od roku 313 roku, edyktem mediolańskim Kościół otrzymał status państwa. To pozwalało na rozwój i ekspansję Kościoła. Dla doktryny wiary chrześcijańskiej był to gwóźdź do trumny. Wiara stała się pretekstem do świeckiej działalności. Papież Grzegorz I Wielki (590-604) zabiegał o zwiększenie władzy papieskiej na Zachodzie.

          Z biznesem i interesami wiąże się wywiad gospodarczy. Wszelka informacja jest wartością cenną. Spowiedź uszna była doskonałym źródłem informacji o nastrojach społecznych. Praktyka ta ewoluowała przez wieki. Osobista spowiedź przed kapłanem była praktykowana od IV wieku, a obowiązek regularnej, indywidualnej spowiedzi konfesjonalnej dla wszystkich wiernych wprowadził w 1215 roku  IV Sobór Laterański

          Wraz z bogactwem rodziła się troska o jego utrzymanie i pomnażanie, aby uchronić się od odpływu pieniędzy z procesów rozwodowych i kosztów utrzymania papieskich rodzin. Synod w Elwirze (ok. 305 r.) wprowadził celibat duchowieństwa, który stał się powszechnie obowiązującą normą dopiero po reformach papieża Grzegorza VII (1073–1085) w XI wieku. Praktyki te rozwijały się stopniowo. Wszelkie zakazy są zarzewiem przekroczeń moralnych. Spętana natura szuka zadośćuczynienia – stąd pochodziły nadużycia seksualne.              

          Papież Juliusz III (1550-1555) nie stronił od nepotyzmu i uciech życia. Był też znany ze skłonności pedofilskich. Nepotyzm w ochronie własnych rodowych korzyści stał się jawną praktyką papieży (np. Urban VIII 1623–1644).

Papież Paweł III (1534-1549) powołał Święte Oficjum Inkwizycji, mające uprawnienia do cenzurowania i zwalczania herezji. Kościół ponosi winę za śmierć tysięcy ludzi. Mając wielką władzę skazywał heretyków, innowierców i tych co prowadzili się niemoralnie i uprawiali magię na śmierć, np. Pryscylian z Avili (345–385).

          Podboje kolonialne były wspierane przez Kościół. Uczestniczył w grabieży i mordowaniu tubylców.

          Pycha papieża Piusa IX (1848–1878) doprowadziła do ogłoszenia dogmatu o nieomylności papieża w sprawach wiary (17 lipca 1870).

          Nawet pontyfikat papieża Jana Pawła II jest uważany za kontrowersyjny. Zarzuca mu się, że za mało uczynił, aby powrócić do Kościoła Chrystusowego.