Ewangelia Mateusza c.d. 24

          Obawa Jezusa o głoszeniu, że On jest zapowiadanym mesjaszem jest słuszna. Na to przyjdzie jeszcze czas.          

          Jezus znał swoją przyszłość. Konsekwentnie realizował swój plan. Zmierzał z uporem na krzyż. Trudno to pojąć. Dlaczego? Skąd taka myśl? Jezus myślał już logiką nadprzyrodzoną. Wiedział ze stanu Prawdy, co się godzi, a co nie. Tylko własną ofiarą mógł wybawić świat. Jego miłość nieskończona może pokonać skończony grzech. Czy był to zamysł samego Boga? Nie można odpowiedzieć ani tak, ani nie. Trzeba odpowiedzieć, że tak należało postąpić. Sytuacja tego wymagała. Bóg nie jest czarodziejem, który ruchem różki powie «niech się stanie». W świecie nadprzyrodzonym też obowiązują zasady. Zasady te wynikają z racji istnienia. Bóg nie jest autorem wszystkiego. Np. zasada lewej i prawej strony nie ma autora i to samo przez się jest zrozumiałe (pojęcie pierwotne). Podobnie jest w świecie nadprzyrodzonym. Bóg jest «skrępowany» własną naturą. Nie zdziwią mnie słowa mówiące, że Jezus «skorygował» błąd Stwórcy. Bóg zaufał bezgranicznie stworzeniu. Nie miał doświadczenia w udzielaniu wolnej woli. Wolna wola jest już przymiotem boskim. Człowiek wykorzystał ją na swój sposób, nie zawsze godziwy. Idea świata została zagrożona. Jezus wziął na siebie naprawę stanu Dobra najwyższego. Tylko miłość nieskończona była w stanie wytworzyć mechanizmy zbawcze. Oczywiście mógł tego dokonać sam Stwórca, ale kierowany miłością do stworzenia dał szansę człowiekowi współuczestniczyć w tym wielkim dziele. Jezus, Syn Człowieczy wziął na siebie ten wielki ciężar. I pomyśleć, że niektórzy zastanawiają się, za co należy Go kochać?

          Jezus po ludzku bał się śmierci. Dzielił się z uczniami wiedząc o swoim przyszłym losie (Mt 16,21). Nikt Go nie rozumiał. Piotr pocieszał Go nieudolnie. Nie o to Jezusowi chodziło. Pragnął zrozumienia i pocieszenia. Jezus był prawdziwym Człowiekiem. Czuł i przeżywał podobnie jak inni ludzie. Zwyczajność i prostota reakcji Piotra nawet zdenerwowała Jezusa. Odpowiedział mu: “Zejdź Mi z oczu, szatanie! Jesteś Mi zawadą, bo myślisz nie na sposób Boży, lecz na ludzki” (Mt 16,23). Podobnie jak w przypadku Jonasza Jezus użył pojęcia «szatana» powszechnie używanego przez Żydów. Nie jest to żadna jego autoryzacja. Bardziej można odczytać, że odpowiadał w gniewie.

          Jezus doskonale znał wartość podjętych działań. Nawet dzisiaj nie wszyscy rozumieją pojęcie funkcjonału i jego roli w funkcjonowaniu świata. Funkcjonał dobra jest konieczny do neutralizacji funkcjonału zła. Bez miłości świat się nie utrzyma. Rozpadnie się, bo nie ma żadnego powodu, ani racji, aby wszystko trzymało się ze sobą. Do podtrzymywania świata potrzebna jest moc miłości. Moc ta uaktywnia i ożywia siły przyrody.  “Kto może pojąć, niech pojmuje” (Mt 19,12).

           Jezus zachęca więc ludzi: “Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje” (Mt 16,24). Jezus był Człowiekiem i miał prawo zachęcać innych. Nie proponuje krzyża, ale zachęca do pokonywania własny trudów na sposób Chrystusowy. Im więcej będzie Jego naśladowców, tym świat będzie lepszy i cudowniejszy.

Ewangelia Mateusza c.d. 23

          Jezus mówił do Żydów ich językiem i ich znajomością rzeczy. Mimo, że wiedział, że Księga Jonasza jest legendą, powołał się na nią. Figura Jonasza i jego zdarzenie obecności w łonie wieloryba przez trzy dni bardzo dobrze pasowały do przyszłej historii Jezusa. Jezus w żaden sposób nie autoryzuje legendy. Był on znakiem sprzeciwu wobec głupoty Żydów i oczyszczał teologię z błędnych nauk ojców. Na wyjaśnienie legend, przypowieści, haggad przyjdzie czas. W czasach Jezusa były one jeszcze potrzebne. 

          W następnej perykopie  pokazane jest umartwienie uczniów o żywność na kolejne dni (Mt 16,5–12). Jezus próbuje ich przekonać, że Jego obecność jest gwarantem, że nic złego nie może się im stać, gdy On jest blisko. Uczniowie powinni całą swoją uwagę skupić na nauce Jezusa. Jezus był wielkim i zdecydowanym przeciwnikiem nauk faryzeuszy, saduceuszy i uczonych w pismach. Wielokrotnie o tym mówił. Czy nie należy wziąć pod uwagę Jego obawy i zastrzeżenia? Katecheza starotestamentalna spełniła swoją edukacyjną rolę przez pokolenia. Teraz najwyższy czas ją zrewidować. Ciekawe, że do tej pory tylko niewielu podjęło próby badawcze. Kościół zatrzymał w miejscu. Może to go przerosło. Na początku walczono o pozycję Kościoła w świecie. Na krytykę starego zabrakło czasu. Faktem jest, że Jezus już o tym wspomina. Niech Jego słowa i działalność dalej inspirują ludzi do kontynuowania badań.

          Jezus kontroluje wyniki swojej działalności. Pyta uczniów: Za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego? Piotr mu odpowiada. “Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego” (Mt 16,16). Jezus po raz pierwszy godzi się na uznanie Go za Mesjasza. Autoryzuje wypowiedź Piotra słowami: “Błogosławiony jesteś, Szymonie, synu Jony. Albowiem nie objawiły ci tego ciało i krew, lecz Ojciec mój, który jest w niebie” (Mt 16,17). Być może i Jezus pojął, że musi być wpisany w obraz przepowiadanego mesjasza, mimo że Jego misja jest zupełnie inna. Bywa tak w życiu, że zamysł rozwija się w trakcie realizacji i nabiera głębi na końcu, a nie na początku. Można uznać to za dowód, że świat ludzi nie jest do końca zdeterminowany. Bóg prowadzi z człowiekiem ciągły żywy dialog. Modlitwami można zmieniać zamiary i zamysły Boga. On jest stale otwarty na ludzkie inicjatywy i pomysły. Tym samym Bóg poważa i szanuje. Świadomość tego, powinna człowieka uskrzydlać. Kimże ja jestem przed Twoim obliczem Panie, a jednak liczysz się ze mną. “Kto może pojąć, niech pojmuje (Mt 19,12).

          Jezus myśli już o swoim ziemskim kościele. Ks. prof Mariusz Rosik uważa, że Jezus nie chciał zakładać chrześcijaństwa i nowego Kościoła, tylko udoskonalić judaizm (z korespondencji prywatnej). Wyróżnia Piotra słowami: “Ty jesteś Piotr [czyli Skała], i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie. Wtedy surowo zabronił uczniom, aby nikomu nie mówili, że On jest Mesjaszem” (Mt 16,18–20). Niewątpliwie jest to uznanie priorytetu Piotra, a słowa: “I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie” (Mt 16,19) są formułą przyrzeczenia. Czy mają one znaczenie dosłowne i praktyczne? Bóg wielokrotnie dawał dowody, że liczy się z człowiekiem i że zaprosił go do wspólnego przedsięwzięcia, jakim jest przemienianie świata. Nie trudno jest odczytać, że za słowami przyrzeczenia kryje się prawdziwa plenipotencja. Pierwszym Człowiekiem, który uzyskał takie plenipotencje był Jezus. On teraz przekazuje je Piotrowi. Na człowieku naznaczonym ciąży wielka odpowiedzialność. Nie wszyscy potrafią jej sprostać. Historia pokazuje upadki i wzloty namiestników Bożych. Jednak naznaczenie (sakrament kapłaństwa) ma charakter ex opere operato ( skuteczność działania). Sakrament skutkuje już samym naznaczeniem. Obdarowani będą naznaczać innych. Będą udzielać sakramentów (małżeństwa, kapłaństwa,…). Jeżeli Jezus wprowadził mechanizmy pewnej władzy nadprzyrodzonej, to znaczy, że były one w zamysłach Boga. Trzeba inaczej spojrzeć np. na instytucję małżeństwa. To nie tylko związek dwojga ludzi, ale komunia święta. Ci, którzy nie biorą ślubu kościelnego nie korzystają z darów łaski Boga. Wypaczają idee związku rodzinnego. Związki niesakramentalne nie są grzechem, ale nie podlegają szczególnej Bożej Opatrzności. Człowiek jedynie odrywa się od Bożej zażyłości. Chce sam o sobie stanowić i swoim związku. Ma do tego prawo. Być może pokaże na co go stać. Niejedno dziecko wyskakuje z matczynej opieki i chce stanowić o sobie. Gdyby człowiek sprostał odpowiedzialności, nie sądzę, aby Bóg miał do niego pretensje. Dzisiaj coraz mniej jest sakramentalnych małżeństw. Trzeba jednak zachować pokorę, aby nie skończyło się jak w przypadku wieży Babel. Pycha jest sama w sobie zgubna.

Ewangelia Mateusza c.d. 22

          Mimo prostoty słów, Jezus musiał tłumaczyć uczniom kawę na ławę co czyni człowieka nieczystym. Nie pojmowali. Nowe trudno się przyswaja. Nieczystość odbierali literalnie jako brak czystości, higieny. Jezus tłumaczył: “Lecz to, co z ust wychodzi, pochodzi z serca, i to czyni człowieka nieczystym. Z serca bowiem pochodzą złe myśli, zabójstwa, cudzołóstwa, czyny nierządne, kradzieże, fałszywe świadectwa, przekleństwa. To właśnie czyni człowieka nieczystym. To zaś, że się je nie umytymi rękami, nie czyni człowieka nieczystym” (Mt 15,18–20).

          Słowa są instrumentem stworzenia i przekazem miłości, ale mogą również zabijać. Należy ostrożnie posługiwać się mową. Słowa ujawniają wnętrze człowieka i zakusy serca. Serce (sumienie) jest najtajniejszym ośrodkiem, w którym rozgrywa się całe ludzkie misterium wiary, miłości, ale i nienawiści. Bóg ma do tego bezpośredni wgląd. Nic przed Nim się nie ukryje.

          Opis spotkania Jezusa z kobietą kananejską (Syrofenicjanką) jest wyreżyserowany.  Początkowo Jezus okazuje kobiecie chłód, bo nie należy do domu Izraela (Mt 15,24), ale na usilne jej prośby podejmuje się uzdrowić jej córkę. Jezus chwali wiarę kobiety. Pokazuje też, że może służyć każdemu, jeżeli ktoś otworzy się na Niego i obdarzy Go wiarą. W perykopie pokazany jest zaczyn uniwersalizmu Jezusa. 

          Jezus czynił wiele znaków i cudów. “Tłumy zdumiewały się widząc, że niemi mówią, ułomni są zdrowi, chromi chodzą, niewidomi widzą. I wielbiły Boga Izraela” (Mt 15,31). Jezus dawał się poznać. Chciał, aby Żydzi zauważali dobro, jakie czyni. Syn pokazuje Ojca. Cuda Jezusa są widocznym znakiem boskiej mocy. Są widocznym dowodem głoszonej nauki. Jedno z drugim jest złączone w jedno misterium.

          Jezus po raz drugi czyni cud rozmnożenia chleba i ryb. Podobnie jak za pierwszym razem, odmówił dziękczynienie. Jezus nie krył tego gestu. Tym samym nie chciał być odbierany jako samodzielny Cudotwórca, Uzdrowiciel. Jezus nie krył, że za Nim stoi Bóg. Katecheza kościelna usilnie próbuje już ustawiać Jezusa na pozycji Boga. Za szybko. Na szczęście Jezus miał w sobie pokorę stworzenia. Czasem wydaje mi się, że trzeba na nowo spojrzeć na Jezusa oczami filozoteizmu. Zaprawdę można dojrzeć w Nim wiele wspaniałych przymiotów i zachwycić się Jego postawą.

          Przyznaję, że na początku drogi badań teologicznych byłem nieufny Jezusowi. Dogłębne studiowanie pozwoliło mi odkrycie o Nim prawdy. Ze sceptyka stałem się Jego gorliwym wyznawcą. On pozwolił poznać się (ze stanu Prawdy). Ofiarował mi o sobie wiedzę. Kiedy piszę, czuję Jego obecność i pomoc (w żadnym stopniu nie forsuję jakiś moich nadprzyrodzonych z Nim relacji. Jestem zwyczajnym facetem i wiem, że na moim miejscu może być każdy). Faryzeusze żądali od Jezusa znaku z nieba. Ja w modlitwie odstąpiłem od tej prośby. Znak szczególny nie jest mi potrzebny. Znakiem dla mnie jest wszystko co widzę i doświadczam. Wiara przeszła w wiedzę. Francuski entomolog Jean Henri Fabre (1823–1915) mówił: «ja w Boga nie wierzę, ja Go widzę.» Ja powtarzam słowa trochę zmienione: «ja w Boga nie wierzę, ja wiem» (Carl Gustaw Jung). Wiedza pozwala mi wierzyć: “Jeżeli nie uwierzycie, nie będziecie rozumieli” (Iz 7,5).

          Jezus skarcił faryzeuszy, że nie widzą wokół siebie dzieł Bożych, że są ślepi. Nie stać ich na uruchomienie własnego rozumu. Wszystko jest widoczne jak na dłoni. Świat jest matematyczny, logiczny. Układ Mendelejewa jest wspaniałym dowodem koncepcji wszechświata. “Kto może pojąć, niech pojmuje” (Mt 19,12).

Ewangelia Mateusza c.d. 21

          W Genezaret Jezus uzdrawiał ludzi. Wykazywał swoje zdolności paranormalne: “a wszyscy, którzy się Go dotknęli, zostali uzdrowieni” (Mt 14,36). Zdolności te uważane są za zjawiska anomalne. Ich pochodzenie może być bardzo różne. Wydaje się, że ich źródło usadawia się w drugiej połowie mózgu. Zdolności te może mieć każdy człowiek. Można też je rozwijać przez odpowiednie ćwiczenia. Czasami zjawiają się znienacka na skutek jakiś przeżyć, choroby, upadku, czy zdarzeń. Mogą też same zniknąć. Niektórzy mają je jako dary łaski od Boga. Jezus z pewnością otrzymał je od Ojca. Jezus miał świadomość swoich możliwości. Wielokrotnie najpierw podejmował czynności cudowne i w trakcie już podjętych działań prosił Boga o wsparcie. Był pewien, że Bóg Go nie zawiedzie. Okazywał Bogu pełne zaufanie. W Nazarecie oraz w innych miastach Jego zdolności na nic się nie zdały, bowiem do uzdrowienia potrzebna jest wiara chorego. Wiara uruchamia mechanizmy, które usuwają chorobę. Bez nich działanie Uzdrowiciela nie przynoszą żadnych efektów.  

          W rozdziale piętnastym Ewangelii odkryta zostaje częściowo postawa Jezusa. Jak już pisałem, Jezus był na swój sposób rewolucjonistą, znakiem sprzeciwu wobec tradycji żydowskiej. Faryzeusze i uczeni w piśmie zaniepokojeni postawą uczniów oraz głoszoną nauką Jezusa przychodzili do Niego chcąc Mu wykazać błędy doktrynalne i łamanie Tradycji. W zwyczaju było mycie rąk przed jedzeniem. Wynikało to z potrzeby usunięcia nieczystości  nabytej np. na targu. Faryzeusze zarzucali uczniom Jezusa łamanie Tradycji. W polemice Jezus z faryzeuszami był twardy, zdecydowany i bez kompleksów. Na zarzut stawiany Jego uczniom odpowiada szybką ripostą. Wykazuje im, że i oni nie trzymają się przykazania Bożego “czcij ojca i matkę swoją oraz kto złorzeczy ojcu lub matce, niech śmierć poniesie”. Faryzeusze uważali, że wystarczy złożyć w ofierze dar na rzecz rodziców i ta ofiara zwalnia ich od czci (wsparcia) ojca i matki; “[Kto to czyni] ten nie potrzebuje czcić swego ojca ni matki” (Mt 15,6). Należne rodzicom wsparcie przeznaczają jako darowiznę na rzecz świątyni i tym samym, stają się darczyńcami świątyni. Oczekują więc pochwał kosztem nie wypełniania zobowiązań względem rodziców. Syn mógł uwolnić się od zobowiązań, które miał względem starzejących się rodziców ogłaszając «korban» (ofiarowanie Bogu części majątku lub pieniędzy). Prawo korbanu jest przykładem jednego z wielu kruczków prawnych służących obejściu prawa. To, co na zewnątrz wydaje się pobożnym zachowaniem, w rzeczywistości zakrywa obłudę. Jezus poucza słowami Izajasza, że prawa Boże są ważniejsze od “zasad podanych przez ludzi” (Mt 15,9). W zasadzie oskarża faryzeuszy i uczonych w piśmie słowami Izajasza: “Ten lud czci Mnie wargami, lecz sercem swym daleko jest ode Mnie” (Mt 15,8; Iz 29,13).

          Jezus nawiązuje do obłudy faryzeuszy i wytyka im: “Nie to, co wchodzi do ust, czyni człowieka nieczystym, ale co z ust wychodzi, to go czyni nieczystym” (Mt 15,11). Tym samym, chciał im powiedzieć, że nie jest ważna nieczystość rytualna, ale moralna, bo to ona prawdziwie czyni człowieka nieczystym.  Na te słowa faryzeusze gorszyli się. Trudno im było przebić się poprzez utarte schematy myślowe.

          Podobne zdziwienia dostrzegam dzisiaj, gdy prezentuję odmienną interpretację (egzegezę) Pisma świętego, gdy przekonuję, że nie ma ontologicznych aniołów ani szatana, a Bóg nikogo nie karze. Powstaje niemal zgorszenie, gdy wskazuję, że Jezus dopiero na krzyżu doznał chwały, a w Betlejem urodził się Człowiek. Dosłowne cytaty z ewangelii, które o tym mówią wprost, nie są miarodajne, ani wiarygodne. Bluźniercą jestem, gdy mówię o okaleczeniu Maryi, a nie o jej Niepokalanym Poczęciu. To, co zostało przez lata wpojone, trudno jest wykorzenić. To “ślepi przewodnicy ślepych” (Mt 15,14).

Ewangelia Mateusza c.d. 20

          Jezus udał się do swego rodzinnego miasta Nazaretu. Tam został rozpoznany przez mieszkańców: “Czyż nie jest On synem cieśli? Czy Jego Matce nie jest na imię Mariam, a Jego braciom Jakub, Józef, Szymon i Juda? Także Jego siostry czy nie żyją wszystkie u nas?” (Mt 13,55–56). Sąsiedzi są zdumieni i pełni wątpliwości. Nie podejrzewali, że wśród nich urodzi się ktoś, kto będzie przedstawiał się jako wysłannik samego Boga. Jezus bez wiary słuchaczy nie mógł uczynić żadnych znaków ani cudów. Skomentował jedynie swój pobyt: “Tylko w swojej ojczyźnie i w swoim domu może być prorok lekceważony” (Mt 13,57). Być może słowa Jezusa były inspiracją do wiersza Wieś Stanisława Jachowicza: ˛«Cudze chwalicie, swego nie znacie, sami nie wiecie, co posiadacie». Faktem jest, że odkryta został pewna prawda o ludzkiej mentalności. Wszystko co obce jest wspaniałe, natomiast krajowe jest mało warte.  Łatwiej zrobić karierę na obcym gruncie niż u siebie. Wielu artystów przekonało się o tym osobiście.

          Do Jezusa dociera smutna wiadomość. Jan Chrzciciel został ścięty. Historia z tym związana pokazuje stosunki jakie panowały w domu Heroda Antypasa. Z punktu widzenia zamysłu Bożego Jan spełnił swoje zadanie. Na scenie pozostał sam Syn Człowieczy.

          Jezus dokonuje pierwszego cudownego nakarmienia pięcioma chlebami i dwoma rybami ok. 5000 mężczyzn, nie licząc kobiet i dzieci. Jezus przed cudem spojrzał w niebo i “odmówił błogosławieństwo” (Mt 14,19). Znaczy, że Jezus prosił Ojca o moc sprawczą. Ten fakt jest wsparciem tezy, że Jezus osiągnął Chwałę Ojca dopiero na krzyżu. Za życia korzystał jedynie z darów Ojca przez niespotykaną z Nim zażyłość. Po nakarmieniu takiej masy ludzi chciano obwołać Jezusa królem, ale Jezus “sam usunął się znów na górę”  (J 6,15). Jezus nie dopuścił do celebracji na proroka swojej osoby przez słuchaczy. Na niego czeka korona Ojca.  Gdy oddalił się od miejsca cudu, wyszedł sam jeden na górę, aby się modlić. Potrzebował Bogu podziękować i wyrazić dziękczynienie. Trudno wyobrazić sobie modlącego się Boga do Boga. Jezus był wtedy jednym z nas.

          Trzech ewangelistów (Mateusz, Marek i Jan) opisują scenę chodzenia Jezusa po tafli wzburzonego jeziora. Każdy z nich trochę inaczej portretuje to zdarzenie (Mt 14,22–33; Mk 6,45–52; J 6,16–21). Upływ czasu zrobił swoje. Mateusz dodaje epizod z Piotrem, który wyszedł Jezusowi na spotkanie. Prawdopodobnie na kanwie omawianego zdarzenia Mateusz chciał pokazać, że sama wiara uzdalnia człowieka do działań nadzwyczajnych. Przez jakiś czas Piotr również utrzymywał się na tafli jeziora, dopóki nie zwątpił (silny wiatr wytrącił go ze stanu pełnej ufności). Jezus uratował Piotra wyciągając go z wody.

          Chodzenie Jezusa po jeziorze w jakiś sposób przypomina panowanie Boga nad naturą: “On sam rozciąga niebiosa, kroczy po morskich głębinach” (Hi 9,8), czy opis przejścia przez Morze Czerwone (Wj 14,15–29). Jezus również ma władzę nad przyrodą.

          Perykopa pokazuje troskę Jezusa o swoich uczniów, którzy znajdowali się na jeziorze w małej łodzi wśród wzburzonych fal i w znacznej odległości od brzegu. Tym samym wzmocnił ich wiarę w Opatrzność Bożą. Kiedy Jezus jest blisko, nikomu nie może stać się żadna krzywda: “Ja jestem. Nie bójcie się” (Mt 14,27).

          Do tego zdarzenia odnosi się również Ewangelista Marek: “Widząc, jak się trudzili przy wiosłowaniu, bo wiatr był im przeciwny, około czwartej straży nocnej przyszedł do nich, krocząc po jeziorze, i chciał ich minąć (Mk 6,48).  Słowa:  “i chciał ich ominąć” (Mk 6,48) brzmią bardzo tajemniczo. Jak mówią niektórzy teolodzy, być może Jezus początkowo nie miał zamiaru pomagać uczniom, a jedynie chciał pokazać swoją moc (epifania)? Wydaje się, że wtrącenie to ma raczej charakter przypadkowy lub zaczerpnięte jest z innego motywu Boga „przychodzącego”. Zresztą, nie ma tych słów ani w wersji Mateusza, ani Jana.

           Marek pokazuje ponadto zdumienie uczniów, którzy nie pojmowali jak można rozmnożyć chleb, uciszać burzę, chodzić po jeziorze: “Oni tym bardziej byli zdumieni w duszy, że nie zrozumieli sprawy z chlebami, gdyż umysł ich był otępiały”  (Mk 6,52). Być otępiałym, to znaczy nie wszystko rozumieć. Można dostrzec tu pewną ekonomię ujawniania przez Jezusa swojego powołania i synostwa Bożego. Może należy w którymś momencie przerwać wątpliwości i zawierzyć Jezusowi całkowicie i bezdyskusyjnie?

Ewangelia Mateusza c.d. 19

          Czytając przypowieści należy mieć na uwadze poziom ówczesnych słuchaczy. Ich wiedza religijna była skromna. Jak mówił sam Jezus do uczniów: “Wam dano poznać tajemnice królestwa niebieskiego, im zaś nie dano” (Mt 13,11). Przy tej okazji Jezus przekazuje: “Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma” (Mt 13,12). Dlaczego Jezus mówi takie przykre słowa? Gdzie Boża sprawiedliwość i miłość do ludzi? Jezus ujawnia jedynie stan faktyczny. Bóg nie jest odpowiedzialny za to, co się dzieje na świecie. “Muszą przyjść zgorszenia” (Mt 18,7). Czasami Ziemię zaleje tsunami, wybuchną wulkany, a trzęsienia ziemi zniszczą wiele domów. Ludzie przyczyniają się do rozpętania wojen, bo są wolni.  Wszystko co się wydarza jest albo przypadkiem losowym albo konsekwencją ludzkiego działania.

          Nie wszystkie przypowieści są nosicielami uniwersalnych prawd. Przypowieść o chwaście pokazuje człowieka, który chroniąc dobrego zboża, przy okazji pozwolił rosnąć chwastom aż do zbiorów. Dopiero podczas żniw gospodarz nakazał oddzielić ziarna od chwastów. Jak należy rozumieć tę przypowieść? W wyjaśnieniu, autor podaje, że gospodarzem jest Syn człowieczy. Duża niezręczność. Tu w opowieści przedstawiony jest jako szlachetny gospodarz, a przecież w życiu zdarzają się różne kataklizmy, podczas których giną dobrzy i źli. Przypowieść nie pasuje do rzeczywistości. W dalszym tłumaczeniu przywoływany jest «diabeł» oraz wątpliwe słowa Jezusa: “tam będzie płacz i zgrzytanie zębów” (Mt 13,42). Przypowieść o chwaście nie ma większych walorów poznawczych.

          Bardziej budującą i optymistyczną przypowieścią jest opowieść o ziarnku gorczycy. Małe ziarnko gorczycy ilustruje skromny początek królestwa Bożego i jego ostateczny rozwój. Historia zna wiele przypadków ludzi nikłej postury, słabych fizycznie, którzy dochodzili do wielkich zaszczytów i osiągnięć. Przypowieść ma walory zachęcające do intensywnej pracy, do parcia do przodu. Każdy wysiłek doprowadzi do nagrody, jak nie w tym, to w przyszłym życiu.

          Przypowieść o zaczynie ma ukazać witalność tkwiącą w Bożym królestwie oraz  trud związany z dziełem ewangelizacji (Mt 13,33). Jak pisze ks. Andrzej Banaszek: «Obraz wkładania zaczynu do ciasta nawiązuje do sytuacji galilejskiej wieśniaczki, która przez wkładanie kwasu do kilku miar mąki przygotowywała ciasto na chleby dla całej rodziny. „Trzy miary” (około 40 kilogramów) były maksymalną ilością mąki, z której kobieta mogła przygotować ciasto, a upieczony z niego chleb wystarczyłby do nakarmienia stu osób. Wyrobienie ciasta z tak dużej ilości mąki wymaga siły, wytrwałości i pewnej umiejętności, stąd obraz ten symbolizuje trud związany z dziełem ewangelizacji. […] Jeśli człowiek uważnie przyjrzy się codziennym rzeczom, może w nich dostrzec obecność i działanie Boga». Ta przypowieść jest wezwaniem do pokładania ufności w Bogu, którego moc jest w stanie uczynić wszystko.

          Przypowieść o skarbie i perle (Mt 13,44–46) jest wielce pouczająca. Niesie przesłanie, że w życiu nie trzeba angażować się w ilość miernoty, ale jakość wartości.  Szukanie tej jedynej perły może zająć całe życie. Ona jest warta, aby sprzedać wszystko, i kupić tę jedyną. Perła symbolizuje królestwo Boże, które powinno być dla ludzi najbardziej drogocenną wartością i przedmiotem pożądania.

          Przypowieść o sieci (Mt 13,47–50) traktuje o sprawach eschatologicznych (ostatecznych). Królestwo niebieskie jest jak sieć, która łowi różne gatunki ryb. Dobre ryby zostaną zachowane, a złe – odrzucone. Tak samo będzie w czasie sądu ostatecznego – ludzie prawi nie mają się czego obawiać. W przeciwnym razie: “tam będzie płacz i zgrzytanie zębów” (Mt 13,50). Ostatnie zdanie należy traktować jedynie jako ostrzeżenie. Nie ma ono wartości rzeczywistej.

Ewangelia Mateusza c.d. 18

          Przypowieści to krótkie, metaforyczne opowiadania o moralno-wychowawczym charakterze. Jezus posługiwał się tą formą przekazu. Niosą one w sobie wiedzę o królestwie Bożym, wymaganiach stawianych człowiekowi, sens życia. Przypowieści występują w Ewangeliach według św. Mateusza, św. Marka, św. Łukasza.

          Przypowieści mają prostą konstrukcję i historie, które mogły się stać udziałem każdego człowieka. Dzisiaj dostrzega się w nich pytania i odpowiedzi egzystencjalne, w przeciwieństwie do okresu, kiedy były rozumiane jako szereg metafor, dzięki którym ziemska scena odzwierciedlała «niebieską». Z jednej strony pokazują rzeczywistość życia codziennego, a z drugiej, jakby dla porównania, pokazuje prawdę wyższego rzędu, duchową i nadprzyrodzoną. Porównanie (parabola) obu rzeczywistości powinno skłonić do wyciągnięcia odpowiednich wniosków. 

          Mówienie wprost o królestwie Bożym nie jest łatwym zadaniem. Przypowieści miały za celu przybliżenie zagadnień etycznych i wyciągnięcie jakiejś wybranej nauki. Niekoniecznie chodziło o pełną wiedzę.

          W Przypowieści o siewcy (Mt 13,1–9; Mk 4,1–9; Łk 8,4–8) próbuje się wykazać, bazując na Księdze Izajasza, że nie wszyscy są zdolni do rozumienia celu i sensu przypowieści. Żeby zrozumieć narrację tekstu należy wiedzieć, że jest on oparty na słowach Boga skierowanych do dopiero co powołanego Izajasza: I rzekł [mi]: Idź i mów do tego ludu: Słuchajcie pilnie, lecz bez zrozumienia,  patrzcie uważnie, lecz bez rozeznania!  Zatwardź serce tego ludu,  znieczul jego uszy, zaślep jego oczy, iżby oczami nie widział  ani uszami nie słyszał, i serce jego by nie pojęło, żeby się nie nawrócił i nie był uzdrowiony (Iz 6,9–10).  Uważna lektura powyższej perykopy zdumiewa przewrotnością. Można odnieść wrażenie, że Jezus mówi w przypowieściach po to, aby celowo nauka Jego nie była zrozumiała przez słuchaczy: aby patrzyli oczami, a nie widzieli, słuchali uszami, a nie rozumieli, żeby się nie nawrócili i nie była im wydana [tajemnica].

          Tekst ten pokazuje źródło, ale nie wyjaśnia sposobu narracji. W mowie potocznej mówi się: patrzysz, a nie widzisz! Zdanie to wymawiane jest ze zdumieniem i pewną pretensją. Jak możesz patrzyć, a tego nie zauważyć. Można to ująć inaczej: Patrz, a zobaczysz.

          Marek Ewangelista dość podobnie ujął problem: A gdy był sam, pytali Go ci, którzy przy Nim byli, razem z Dwunastoma, o przypowieść.  On im odrzekł: «Wam dana jest tajemnica królestwa Bożego, dla tych zaś, którzy są poza wami, wszystko dzieje się w przypowieściach,  aby patrzyli oczami, a nie widzieli, słuchali uszami, a nie rozumieli, żeby się nie nawrócili i nie była im wydana [tajemnica]». I mówił im: “Nie rozumiecie tej przypowieści? Jakże zrozumiecie inne przypowieści?” (Mk 4,10–13).

          Słowa Izajasza można przetrasformować na formę bardziej zrozumiałą:

Patrzcie, a zobaczycie,

Słuchajcie, a dowiecie się,

Jak się nawrócicie będziecie rozumieli moją tajemnicę.

          Przyjęta narracja Jezusa jest typowo żydowska. Miała ona na celu sygnalizowanie już pewnych prawd (wiedzy), ale nie do końca. Jezus tylko stopniowo ujawniał się jako Mesjasz. Idea i rola mesjasza do dziś jest zagadką, a co dopiero dla prostego ludu. On nie był w stanie ogarnąć całej konstrukcji teologicznej królestwa Bożego, jego założenia, wartości, struktury oraz tajemnicy mesjańskiej. Zdolni do tego byli tylko nieliczni (np. uczniowie, ale i tak w różnym stopniu). Aby zrozumieć, trzeba zdobyć się na pewien wysiłek. Nagrodą będzie dochodzenie do prawdy i głębsza znajomość rzeczy.

          Mateusz obrazuje jak Jezus zwrócił się do swoich uczniów, mówiąc: “Lecz szczęśliwe oczy wasze, że widzą, i uszy wasze, że słyszą.  Bo zaprawdę, powiadam wam: Wielu proroków i sprawiedliwych pragnęło ujrzeć to, na co wy patrzycie, a nie ujrzeli; i usłyszeć to, co wy słyszycie, a nie usłyszeli” (Mt 13,16–17).

          W Przypowieści o siewcy (Mt 13,1–9) ziarno symbolizuje Słowo Boże, które nie zawsze wzrasta, bowiem potrzebny mu jest podatny grunt, czyli serce pełne miłości i wiary. Siewca zasiał ziarno, jednak nie każde trafiło na podatny teren. Wiele ziaren zostało zmarnowanych, jednakże to, które trafiło na podatny grunt, “wydało plon stukrotny” (Mt 13,8; Mk 4,8).

Ewangelia Mateusza c.d. 17

          Perykopę Nawrót do grzechu (Mt 12,43–45) trzeba oczyścić z pojęcia ducha nieczystego (tu z szatana), który był traktowany na sposób ontologiczny (bytu istniejącego własnym istnieniem). Gdy człowiek czyni zło, rozchodzi się funkcjonał zła. Początkowo jest  w bliskim zasięgu grzesznika i ma na niego  ogromny wpływ. Funkcjonał zła podlega interferencji (wzmocnieniu lub osłabieniu). Atrakcyjny, skuteczny i wzmocniony może wrócić do grzesznika: “I staje się późniejszy stan owego człowieka gorszy, niż był poprzedni” (Mt 12,45).

          Perykopa Prawdziwi krewni Jezusa (Mt 12,46–50)być może kryje odpowiedź na dręczące pytanie o ludzko-genetyczne pochodzenie Jezusa. W niej napisane jest: “Bo kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie, ten Mi jest bratem, siostrą i matką” (Mt 12,50). Pouczający jest też przypis do tego wersetu: «węzły duchowe ważniejsze są niż węzły krwi». Jezus zapytany o rodzeństwo odpowiedział: “«Któż jest moją matką i którzy są moimi braćmi?» I wyciągnąwszy rękę ku swoim uczniom, rzekł: «Oto moja matka i moi bracia»” (Mt 12,48–49). Jezus inaczej dostrzega węzy krwi niż ludzie. Dla Niego wszyscy są jedną rodziną. Jego wypowiedź  koresponduje z przykazaniem: “Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego” (Mt 22,39). Pokrewieństwo krwi ważne z punktu widzenia rodziny dla świata i Boga jest nieistotne. Dla Boga liczy się każdy narodzony, niezależnie od jego pochodzenia i reproduktora. Czyż nie jest pięknym wydarzeniem fakt, w którym ciężarna Maryja zostaje Matką przyszłego Syna Bożego? Właśnie w taki sposób Bóg pokazuje swoją moc i wielkość. Być może, że ze złego uczynił takie wielkie dobro. Czyn na miarę Króla i Nieograniczonego Majestatu. Czy takie rozumowanie nie jest piękniejsze od katechetycznego obdarowania Maryi darem niepokalanego poczęcia, darem niezasłużonym? 

         Jacek Salij pisał: “Pan Jezus nie miał ludzkiego ojca, bo Jego ojcem jest Ojciec Przedwieczny. Narodził się z Dziewicy, bo «nie był zwykłym człowiekiem»(Jacek Salij OP, Szukającym drogi, Wyd. W drodze, Poznań 1988, s. 38). Jeżeli słowa te są prawdziwe to nieuprawniona  jest koncepcja człowieczeństwa Jezusa jako reprezentanta ludzkości. Jezus nie byłby jednym z nas. Filozoteizm musiałby całkowicie przebudować teologię człowieczeństwa Jezusa. W innej książce Jacek Salij napisał: «Nie wypadałoby Bogu» urodzić się z kobiety, która choćby przez moment była dotknięta grzechem (Jacek Salij OP, Pytanie nieobojętne, Wyd. W drodze, Poznań 1988, s. 96). Wydaje się, że słowa te przypisują Bogu małostkowość.

          W Ewangeliach napisano: “Gdy jeszcze przemawiał do tłumów, oto Jego Matka i bracia stanęli na dworze i chcieli z Nim mówi” (Mt  12,46); “Czy nie jest to cieśla, syn Maryi, a brat Jakuba, Józefa, Judy i Szymona? Czyż nie żyją tu u nas także Jego siostry?” (Mk 6,3–4). Kościół katolicki stoi na stanowisku, że Jezus nie mógł mieć rodzeństwa z racji zachowanego dziewictwa Maryi po cudownym narodzeniu Jezusa. Być może broniąc usilnie swojej tezy tłumaczy, że słowo «bracia», z racji braku odpowiedniego,  dotyczyło krewnych Jezusa. Trudno uwierzyć, że w tak bogatym greckim języku nie ma osobnych słów określających kuzyna czy krewnego. W innych Pismach biblijnych:  “A wydawać was będą nawet rodzice i bracia (adelphon), krewni (suggenon) i przyjaciele i niektórych z was o śmierć przyprawią” (Łk 21,16);  “Pozdrawia was Arystarch, mój współwięzień, i Marek, kuzyn Barnaby” (Kol 4,10). W perykopach tych autorzy używają słowa «krewni», «kuzyn», a nie brat, bracia.

          Ponieważ filozoteizm odrzuca dziewictwo Maryi, tym samym dopuszcza możliwość rodzeństwa Jezusa.   Informacje o rodzeństwie Jezusa pochodzą też z apokryfów oraz innych źródeł historycznych. Żydowski historyk z początków II wieku Józef Flawiusz wymienia Jakuba, brata Jezusa (Antiquities 20,9.1). Również Euzebiusz, kościelny kronikarz z IV wieku w swojej Historii Kościoła cytuje zaginione dzieło żydowskiego chrześcijanina Hegesippusa napisane około roku 180. Wspomina on o aresztowaniu wnuków Judy, brata Jezusa, za czasów cesarza Domicjana (Euzebiusz, HK, 3:20).

          Dla wiary w Jezusa-Chrystusa i Jego roli zbawczej nie ma żadnego znaczenia, czy Jezus miał rodzeństwo, czy nie.

Ewangelia Mateusza c.d. 16

         Bardzo intrygującą perykopą jest Grzech przeciwko Duchowi Świętemu (Mt 12, 31–37). Warto tu przytoczyć ją dosłownie:  “Każdy grzech i bluźnierstwo będą odpuszczone ludziom, ale bluźnierstwo przeciwko Duchowi nie będzie odpuszczone. Jeżeli  ktoś powie słowo przeciw Synowi Człowieczemu, będzie mu odpuszczone, lecz jeśli powie przeciw Duchowi Świętemu, nie będzie mu odpuszczone ani w tym wieku, ani w przyszłym” (Mt 12,31–32; por. Mk 3,28n; Łk 12,10). Temat ten opisany w trzech ewangeliach pokazuje rangę grzechu. Treść jest szokująca. Obrażanie Syna Człowieczego jest wybaczalne, a Ducha Świętego nie?! Z tym problemem próbował zmierzyć się św. Tomasz z Akwinu. Jak mówił: «grzech ten jest nieodpuszczalny z samej swojej natury, gdyż wyklucza to, czym dokonuje się odpuszczenia grzechów» (Summa Th. II-II, q 14, a 3). Jak tłumaczył to papież Jan Paweł II w encyklice “Dominum et Vivificantem”: «bluźnierstwo nie polega na słownym znieważaniu Ducha Świętego; polega natomiast na odmowie przyjęcia tego zbawienia, jakie Bóg ofiaruje człowiekowi przez Ducha Świętego działającego w mocy Chrystusowej ofiary Krzyża».  Trzeba przyznać, że jest to dość zawiłe. Duch Święty ma moc zbawczą, która  jest zanurzona i zespolona w odkupieńczej mocy Krwi Chrystusa. Krew Chrystusa oczyszcza sumienia z martwych uczynków. Można więc zapytać, kto ma moc zbawczą? Jeżeli przyjmie się Ducha Świętego i Jezusa Chrystusa, to bluźnierstwo przeciw Duchowi Świętemu jest takie samo grzeszne jak bluźnierstwo przeciw Chrystusowi.           Egzegeza św. Tomasza oraz wyjaśnienie Jana Pawła II nie bardzo są przekonywujące. Być może Jezus mówiąc o sobie, myślał o swoim człowieczeństwie, a nie boskości. Duch Święty to inaczej Duch Boga (Duch Działający). Mówiąc o Duchu Świętym mówił po prostu o Bogu. Warto też zwrócić uwagę, że Jezus wymawia te słowa w momencie sporu z faryzeuszami. Jezus był poirytowany oskarżeniami i głupotą faryzeuszy, jakoby przemawiał przez Niego «szatan». Użył wobec nich nawet inwektywy: “plemię żmijowe!” (Mt 12,34). Aby wstrząsnąć tymi niedowiarkami Jezus użył tak mocnego argumentu: “bluźnierstwo przeciwko Duchowi nie będzie odpuszczone” (Mt 12,31). Słowa Jezusa przyrównałbym do słów ludzkich, które często padają, np.: «pamiętaj, nigdy ci tego nie wybaczę». Słowa te są w pewnym sensie tylko przestrogą, a nie dozgonną deklaracją.

          Mateusz porusza zagadnienie odpowiedzialności za słowa i sądu ostatecznego. Ewangelia wyraża się dość jasno: “Z każdego bezużytecznego słowa, które wypowiedzą ludzie, zdadzą sprawę w dzień sądu” (Mt 12,36). Wypowiedziane słowa podlegają osądowi. Jak będzie przebiegał sąd Boży tego nikt nie wie. Słowa Ewangelii należy traktować jako przestrogę. Bóg ma wgląd w ludzkie serca. Faktycznie słowa, to tylko słowa. Nie należy jednak je bagatelizować. Słowa budują, ale mogą powodować i tragiczne skutki. Trzeba więc odróżnić  kiedy plecie się trzy po trzy, od słów, które odbierane są poważnie.

          Faryzeusze i uczeni w piśmie wyrażają wolę zobaczenia znaku Jezusa. Czy Jezus jest tym, za którego się podaje? Trudno się dziwić. Chcieli roztropnie podejść do nowej nauki. Jezus jednak przyjął ich prośbę jako atak i odpowiedział niegrzecznie: “Plemię przewrotne i wiarołomne żąda znaku, ale żaden znak nie będzie mu dany, prócz znaku proroka Jonasza” (Mt 12,39).  Trzeba przyznać, że Jezus wielokrotnie pokazywał swoją niechęć do faryzeuszy. Najbardziej złościła Go ich hipokryzja i głupota. Absolutnie nie zgadzał się z ich mentalnością. Był znakiem sprzeciwu wobec ich nauk, obyczajów i prawa. Tak, Jezus był poniekąd rewolucjonistą.  Po ludzku złościł się i umiał złość pokazać. W Jerozolimie podejmie działania fizyczne wyrzucając kupców ze Świątyni.   

          Ciekawe, że Jezus powołuje się na legendę o Jonaszu. Teologicznie była bardzo pomocna: “Albowiem jak Jonasz był trzy dni i trzy noce we wnętrznościach wielkiej ryby, tak Syn Człowieczy będzie trzy dni i trzy noce w łonie ziemi” (Mt 12,40). Ujawnia w ten sposób rąbek swojej tajemnicy. Oczywiście nikt tego nie zrozumiał. Jezus nie mówił do nich językiem prostym. Używał metafor, symboliki. Dlaczego? Aby zrozumieć prawdę trzeba być na nią przygotowanym. Jezus zasiewał ziarno Prawdy. Zrozumienie przyszło z chwilą Jego śmierci i zmartwychwstania.

Ewangelia Mateusza c.d. 15

          W owym czasie Jezus przemówił tymi słowami: “Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom” (Mt 11,25). Trudno powiedzieć, czy są to prawdziwe słowa Jezusa, czy przemyślenia Mateusza. Bóg nie zakrywa prawdy przed nikim. To człowiek nie jest czasem zdolny ją pojąć. Ludzie prości są bardziej wiarygodni od tych, którzy szukają zrozumienia, potwierdzenia. Normalną rzeczą jest, że kto szuka, zadaje wiele pytań i wykazuje wątpliwości. Nie znaczy to, że tacy są niezdolni do przyjęcia prawdy. Słowa: “Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie” (Mt 11,26) są wypowiedzią Jezusa skierowaną do Boga Ojca. Jezus wyraża w nich swoją pełną zgodę i zaufanie wobec Bożego planu. To wyznanie ukazuje Jego głęboką pokorę oraz wiarę, że wszystko, co się dzieje, jest zgodne z wolą Boga i wynika z Jego miłości oraz mądrości. W kontekście Ewangelii, Jezus dziękuje Ojcu za to, że objawił prawdy Królestwa Bożego prostym i pokornym ludziom, a ukrył je przed mądrymi i uczonymi. Tym samym Jezus podkreśla, że Boża wola nie zawsze jest zrozumiała dla ludzkiego rozumu, ale zawsze jest dobra i sprawiedliwa. W teologicznym sensie wypowiedź ta wyraża istotę chrześcijańskiego podejścia do życia – akceptację Bożej woli, nawet wtedy, gdy nie wszystko jest zrozumiałe czy łatwe do przyjęcia. Wzorem Chrystusa, chrześcijanie są wezwani do zaufania Bogu, wierząc, że Jego plan jest zawsze doskonały.

          W dalszej części Mateusz pisze: “Wszystko przekazał Mi Ojciec mój. Nikt też nie zna Syna, tylko Ojciec, ani Ojca nikt nie zna, tylko Syn, i ten, komu Syn zechce objawić.” (Mt 11,27). Filozoteizm ujął by to tak: Wszystko Jezus odczytał ze stanu Prawdy, bo Bóg Mu na to zezwolił. Relacja między Jezusem a Bogiem była coraz głębsza i doskonalsza.  Sam Jezus przy innej okazji mówił, że nie wszystko wie, jak np. kiedy będzie koniec świata. Słowa: “Wszystko przekazał Mi Ojciec mój…”  jest konstrukcją literacką.

          Perykopa Łuskanie kłosów w szabat(Mt 12,1–8)jest przykładem nowego podejścia etycznego. Jest znakiem sprzeciwu wobec starych praw żydowskich. Faryzeusze mówią, że nie wolno naruszać prawa szabatu. W perykopie ukryte jest pytanie Jezusa: a niby dlaczego? Prawa szabatu ustanowione są przez ludzi i do nich należy ich zmiana. Mateusz powołuje się na zdrowy rozsądek i przywołuje Dawida, który z głodu nakazał jeść chleby pokładne przeznaczone dla kapłanów. Zdrowy rozsądek powinien stanowić normę postępowania, a nie literalne prawo, które straciło na swojej aktualności.

          Kiedy słyszę, że prawo na coś nie pozwala lub nakazuje, a jest nierozsądne, to rzucam proste hasło – trzeba go zmienić i to jak najszybciej.

          Konstrukcja omawianej perykopy jest zagmatwana i trzeba dopiero odczytać ukryte w niej przesłania Jezusa. Szabat to nie sztuka dla  sztuki, ale dzień szczególnej adoracji Boga i relacji między człowiekiem a Bogiem. Ważna jest postawa religijna w tym dniu, a nie oprawa zewnętrzna. Jezus wręcz mówi: “Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary”  (Mt 12,7; por. 9,13). Nie należy potępiać tych, którzy świętują szabat (święto) na swój sposób. Niektórzy właśnie pracą wielbią i adorują Boga. Inni dobrym uczynkiem, poświęceniem, rezygnacją z mszy dla dobra własnych dzieci. Należy zadbać o własną relację z Bogiem. Jezus jest przeciwny wszystkim sztucznym, niepraktycznym, mylącym prawom. Wszystkie wywodzą się z ludzkiego pomysłu. Wiara powinna być żywa i opierać się na relacji z Bogiem. Reszta jest mniej ważna. Kult może być piękny, ale nie mający nic z ducha. Okrzyk «Jezus Maria» nic nie znaczy, gdy używa się do wyrażania emocji. Zupełnie innego znaczenia nabiera w akcie strzelistym:  «Jezus, Maryjo módl się za nami!»/

          Jezus nie był gołosłowny. W szabat uzdrawiał wbrew prawu żydowskiemu. Denerwował tym faryzeuszy i uczonych w piśmie. Jezus był prawdziwym znakiem sprzeciwu. Miał odwagę przeciwstawiać się prawu, starym, niesłusznym nawykom, wręcz głupocie.

          Faryzeusze mieli serdecznie dość Jezusa. Zagrażał On porządkowi publicznemu i wypracowanej dyscyplinie wiernych. Bano się o przyszłość swoją i swojej wiary. Pojawiła się myśl zabicia Jezusa. Czy to możliwe, że religia głosząca przykazanie Boże „nie zabijaj”, sama chce użyć tego czynu do ratowania swojego interesu? Tak, tu wychodzi cała ludzka natura. Kiedy trwoga, to wszystkie chwyty dozwolone, w imię mniejszego zła. Dobrze to człowiek sobie wykalkulował. Stworzył sobie alibi przeciw prawu, nawet pochodzącego od Boga. Przykładów ludzkiej hipokryzji jest wiele w Piśmie świętym.

          Mateusz ciekawie zakończył perykopę Jezus „Sługa Pański” (Mt 12,15–21): “W Jego imieniu narody nadzieję pokładać będą” (Mt 12,21). Jest to sygnał uniwersalizmu głoszonej Ewangelii. Jezus przyszedł służyć wszystkim narodom na ziemi, nie tylko Żydom.

          Jezus stale był narażany na oskarżenia o szatańskie powiązania. Jezus bronił się argumentacją: “Jeśli szatan wyrzuca szatana, to sam ze sobą jest skłócony, jakże się więc ostoi jego królestwo?” (Mt 12,26). Mateusz dowodzi słowami Jezusa, że ma On moc czynienia cudów, i tym wskazuje, że do Żydów już przyszło królestwo Boże. Ponadto przywołuje wątpliwe słowa Jezusa: “Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie; i kto nie zbiera ze Mną, rozprasza” (Mt 12,30). Radykalizm tych słów nie bardzo pasuje do Jezusa.