Ewangelia Mateusza c.d. 14

          Jan Chrzciciel jest ważną postacią w działalności Jezusa, choć nie do końca  wiadomo, czy znali się osobiście przed spotkaniem. Wszyscy ewangeliści o nim wspominają, co powinno uwiarygadniać i dokumentować jego istnienie i działalność. Jan, jak inni, oczekiwał mesjasza, odnowiciela politycznego. Kiedy będąc w więzieniu dotarła do niego pogłoska o działalności Jezusa, “posłał swoich uczniów  z zapytaniem: Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać?” (Mt 11,2–3). Jezus nie odpowiedział twierdząco: Tak ja jestem mesjaszem, ale wydał dyspozycję: “Idźcie i oznajmijcie Janowi to, co słyszycie i na co patrzycie: niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci doznają oczyszczenia, głusi słyszą, umarli zmartwychwstają, ubogim głosi się Ewangelię. A błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie zwątpi” (Mt 11,4–6). Chciał w ten sposób przekazać, że jest kimś innym, niż oczekiwano. Jan z pewnością był zdumiony i zszokowany tym, co usłyszał. Czy Jezus jest tym oczekiwanym mesjaszem, “czy innego należy oczekiwać” (Mt 11,3)?

          Mateusz próbuje wykorzystać postać Jana do własnej koncepcji teologicznej. Zwiększając autorytet Jana, tym samym autoryzuje Jezusa. Perykopa Świadectwo Jezusa o Janie (Mt 11,7–15) jest prawdopodobnie samodzielną wykładnią Mateusza. Wykorzystał do tego tekst proroctwa z Księgi Malachiasza: “Oto Ja posyłam mego wysłańca przed Tobą, aby Ci przygotował drogę” (Mt 11,10).

          Warto przy tej okazji coś wyjaśnić. W Księdze Malachiasza jest napisane: “Oto Ja wyślę anioła mego, aby przygotował drogę przede Mną” (Ml 3,1). Słowo „anioła” Mateusz zamienił na wysłannika Jana. Jeżeli anioły miałyby być istotami realnymi, to Mateusz dokonał nadużycia. Jeżeli „anioł” jest pojęciem symbolicznym (konceptualnym), to Mateusz jest wolny od tego zarzutu.

          Ciekawe jest też proroctwo Malachiasza. Mówi ono o nadejściu Sprawiedliwego: “Albowiem On jest jak ogień złotnika i jak ług farbiarzy. Usiądzie więc, jakby miał przetapiać i oczyszczać srebro, i oczyści synów Lewiego, i przecedzi ich jak złoto i srebro, a wtedy będą składać Panu ofiary sprawiedliwe” (Ml 3,2–3), który będzie sądził („przecedzał”) grzeszników. Nie ma tu mowy o mesjaszu politycznym.

          Niezależnie od epoki, zawsze krytycznie ocenia się rzeczywistość. Często słyszy się, że nowe pokolenie jest gorsze od starszego. Wynika to z nowego spojrzenia na rzeczywistość. Młodzi chcą naprawiać błędy ojców. Pokolenie starsze nie nadąża za młodymi. Dzieci kwiatów (hippisi) z lat sześćdziesiątych byli zbuntowani przeciw światu dorosłych, rodzinie, Kościołowi, szkole, ale tak naprawdę przeciw hipokryzji starego pokolenia. Ruchy buntownicze często odnawiają hasła pozytywne, które straciły swą żywotność.

          Mateusz podjął tę tematykę skarżąc się: “Przyszedł bowiem Jan: nie jadł ani nie pił, a oni mówią: «Zły duch go opętał».  Przyszedł Syn Człowieczy: je i pije, a oni mówią: «Oto żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników»” (Mt 11,18–19). Jan i Jezus byli zgorszeniem dla ówczesnych dlatego, że przekraczali obowiązujące ramy społeczne i obyczajowe. Ich nobilitacja mogła nastąpić jedynie  po ocenie ich działalności (słów i czynów). Mateusz konkluduje: “A jednak mądrość usprawiedliwiona jest przez swe czyny” (Mt 11,19).

          Mateusz okazuje zniecierpliwienie i wyrzuca miastom, w których dokonało się wiele cudów, że nie uwierzyły Jezusowi (por. Mt 11,20–24). Gdyby łatwo i szybko następowała przemiana religijna nie świadczyłoby to dobrze o wiernych. Nowe musi się zakorzenić i przetrawić. Wiarę trzeba przyjąć rozumnie. Przeskakiwanie z kwiatka na kwiatek jest źle widziane. Faryzeusze, uczeni w piśmie podejrzewali Jezusa o kuglarstwo i zwykłe bałamucenie. Wielu było też fałszywych proroków, cudotwórców i magików. Jak rozpoznać, który jest prawdziwy? W sumie, wszystko działo się statystycznie normalnie. Nowa nauka, Ewangelia powoli zakorzeniała się w umysłach Żydów.

Ewangelia Mateusza c.d. 13

          Omawiana perykopa Męstwo w ucisku (Mt 10,24–33) przekazuje ważną informację: “U was zaś nawet włosy na głowie wszystkie są policzone” (Mt 10,30). W pierwszym odruchu można pomyśleć, że Bóg inwigiluje ludzi. Tak, to prawda. Wynika to z natury stworzenia. Bóg musi stale podtrzymywać życie w jego istnieniu. On ciągle „pracuje”. Należy mieć ufność, że nigdy nie  przestanie. On jest w nas, czy my w Niego wierzymy, czy nie. Bóg zapewnia nas: “Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą”  (Mt 10,28). Słowa te są gwarancją naszego życia wiecznego. On jest ciągle w nas, ale różna jest między nami relacja. Rozsądnie jest być blisko z Nim. Można wtedy obficie korzystać z Jego darów. Słaba relacja z Bogiem pozbawia człowieka zdolności czynienia dobra. Człowiek bez łaski Boga nie może być dobry. Dobroć jest czymś szczególnym i pochodzi od Stwórcy. To może trudne do zrozumienia, ale człowiek sam nie może nic uczynić dobrego oprócz egzystowania na poziomie zwierząt. Bóg wyróżnił człowieka przez to, że udzielił mu szczególnej łaski, która objawia się między innymi zdolnością do miłowania: “jesteście ważniejsi niż wiele wróbli” (Mt 10,31). I pomyśleć, że wiele osób ma rozterki za co Bogu dziękować?

          Jezus wyraźnie wskazuje, że należy dawać świadectwo swojej wiary. Jej nie należy się wstydzić: “Do każdego więc, który się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie. Lecz kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie” (Mt 10,32–33). Kto czyni znak krzyża pod stołem (poza sytuacjami wyjątkowymi, np. wzbudzanie agresji u niewierzących lub powodowanie wyśmiewania i obrażania Boga.), nie jest jej godzien.  Dzisiaj zanika czynienie znaku krzyża przed posiłkami, w pociągu, w samolocie, przed kościołem, kapliczką. Szkoda.

          Mateusz ujawnia rzecz niesłychaną. Jezus jest znakiem sprzeciwu wobec całej rzeczywistości. Uważa, że taka postawa jest jak najbardziej słuszna. Dlaczego? Jezus znał aktualną rzeczywistość  oraz prawdy odczytane ze Stanu Prawdy. Jedno nie pasowało do drugiego. Człowiek jeszcze nie osiągnął mądrości Ojca. Więcej, jest daleko za Nim w tyle. Zaryzykuję, że jest śmieszny w „oczach” Boga. Przez to, że człowiek nie jest „agresywny” w poznawaniu prawdy, zadawala się starymi poglądami ojców. Najlepszym przykładem jest religia judaistyczno-chrześcijańska. Stare, utarte poglądy, jeszcze przedjudaistyczne są powielane przez pokolenia. Sam Kościół stał się betonem (dogmaty) przez pychę posiadania jedynej prawdy. Jezus bierze wszystko na siebie i głosi. “Ja jestem znakiem sprzeciwu. Bierzcie przykład ze mnie. Nie jest to łatwe, bo trzeba sprzeciwić się nawet własnym rodzicom. Bez dążenia do Prawdy będziecie zawsze niemowlakami”. Jezus jest Prawdą i dlatego mówi: “Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie [czyli Prawdę], nie jest Mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien” (Mt 10,37). Jezus nie namawia na krzyż, ale na drogę pokonywania trudności. Życie ludzkie to zadania do wykonania. Nierozumni twierdzą, że mogą przeżyć bezproblemowo. Mogą, ale ich życie niewiele ma wtedy sensu w życiu społecznym. Świat trzeba stale przeobrażać. Człowiek uczestniczy w dziele przeobrażania świata. Jest jedynym pomocnikiem Boga. Tylko życie aktywne ma sens. Nawet człowiek sparaliżowany może modlitwą (myślną) przyczyniać się do wzrostu dobra (funkcjonału) na świecie. Wszystko co się czyni, czyni się dla Ojca. Bóg zainwestował w ludzi. Teraz oczekuje z tego owoców. Dla człowieka czeka obfita zapłata. Wynika ona nie tyle ze sprawiedliwości: “Wart jest bowiem robotnik swej strawy” (Mt 10,10), co z Miłosierdzia Bożego.

          Trzeba podkreślić, że oddanie się Jezusowi znaczy tyle, co wyrażenie wiary w istnienie Boga. Nie jest to żadna idolatria. Jezus reprezentuje cieleśnie Ojca: “kto Mnie przyjmuje, przyjmuje Tego, który Mnie posłał” (Mt 10,40). Kto miał to szczęście poznać Jezusa osobiście, mógł zakochać się w Nim cieleśnie. Nam pozostaje kochać Go duchowo. Wszelkie obrazy pokazują jedynie wizje artystyczne malarzy. Jezus może mieć skórę koloru czarnego. Nie ma to znaczenia. Całun Turyński, ciągle badany, gdyby pokazywał prawdziwe oblicze Jezusa byłby fenomenem niezwykłym. Jeżeli pokazuje prawdę, to oblicze Jezusa jest  piękne. W sumie jednak nie w tym rzecz.

          Mateusz pisze ciekawie:  “Kto przyjmuje proroka, jako proroka, nagrodę proroka otrzyma. Kto przyjmuje sprawiedliwego, jako sprawiedliwego, nagrodę sprawiedliwego otrzyma” (Mt  10,40). To niezwykła ekonomia. Im więcej zainwestuje się w wiarę Jezusa, tym obfitsze będą plony. Dlaczego? Ludzkie dobre uczynki (funkcjonały) odbite  od niebios, wzmocnione darem łaski wracają i stają się nagrodą. Dziwny to mechanizm i niezwykły.

          W życiu ziemskim ciągle oczekuje się zapłaty za uczynki. Smutek ogarnia człowieka, gdy są niezauważone przez innych. U Boga nigdy: “nie utraci [się] swojej nagrody” (Mt 10,42).

Ewangelia Mateusza c.d. 12

          Jezus wyznacza program działalności apostolskiej i w niej wyraźnie zaznacza: “Nie zdobywajcie złota ani srebra, ani miedzi do swych trzosów.  Nie bierzcie na drogę torby ani dwóch sukien, ani sandałów, ani laski!” (Mt 10,9). Słowa Jezusa dziś niewiele znaczą. Liczy się kasa. Kapłaństwo powinno być służbą ofiarną, a nie etatem. Niestety Paweł z Tarsu określił apostolstwo jako zawód, choć sam postępował inaczej.  W rozdziale dziewiątym w Pierwszym Liście do Koryntian wyraźnie pisze, że posługi kapłańskie są zawodem, jak każdy inny: “Tak też i Pan postanowił, ażeby z Ewangelii żyli ci, którzy głoszą Ewangelię” (1 Kor 9,14).

          I stało się jak się stało. Kapłaństwo jest dzisiaj zawodem jak każdy inny. Według mnie to totalne nieporozumienie i wypaczenie wskazań Jezusa.  

          Działalność apostolska jest trudna. Nakazuje prostotę życia, skromność (proszę porównać z pałacami biskupów). Nie zezwala na szukanie wygód, lepszych warunków bytowania. Na podstawie tych reguł narodzi się ruch monastyczny (zakonny). On przyjmie słowa Jezusa dosłownie. Jak wykazała historia, zakony niejednokrotnie przyczyniły się do ratowania Kościoła (franciszkanie), papiestwa (w Cluny). Apostołowie narażeni byli na różne niebezpieczeństwa, dlatego Jezus zalecał:  “Oto Ja was posyłam jak owce między wilki. Bądźcie więc roztropni jak węże, a nieskazitelni jak gołębie!” (Mt 10,16). 

          Jezus nie każdego przyjmował na swojego ucznia. Jak przestrzegał: “Miejcie się na baczności przed ludźmi! Będą was wydawać sądom i w swych synagogach będą was biczować” (Mt 10,17). Ważne jest, że ci, którzy naprawdę czynią coś dobrego z cała pasją i dobrą wolą, mogą liczyć na wsparcie Boga (Ducha Ojca czyli Ducha Świętego).  Trzeba koniecznie chcieć. To daje ogromną moc. Dlaczego? Bo towarzyszy temu sam Bóg. Dary i łaski Boga są widoczne w działaniach apostołów.

          Jezus uprzedza, że apostołowie będą znakiem sprzeciwu: “Będziecie w nienawiści u wszystkich z powodu mego imienia. Lecz kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony” (Mt 10,22).

          Czy słuszne jest zdanie: “Uczeń nie przewyższa nauczyciela ani sługa swego pana” (Mt 10,24). Gdyby to była prawda, nie byłoby żadnego postępu. Owszem, słuszne jest to na pewnym etapie, gdy trwa nauka. Bardzo dobrym przykładem był Arystoteles, uczeń Platona. Szanując nauki mistrza całkowicie inaczej pojmował rzeczywistość. Stworzył podstawy filozofii, które obowiązują do dnia dzisiejszego. Bywa tak, że nauczycielem jest się przez całe życie. Nie jest dobrze, gdy pozostaje się przez długi czas uczniem jednego nauczyciela. Trzeba kiedyś dorosnąć i mieć własny ogląd na rzeczywistość.

          “Nie ma bowiem nic zakrytego, co by nie miało być wyjawione, ani nic tajemnego, o czym by się nie miano dowiedzieć. Co mówię wam w ciemności, powtarzajcie na świetle, a co słyszycie na ucho, rozgłaszajcie na dachach! Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle […] Dlatego nie bójcie się” (Mt 10,26–31). Słowa Jezusa niedosłowne, ale oddające co chciał powiedzieć. Bóg udostępnił człowiekowi cały świat rzeczywisty i nadprzyrodzony do ludzkiego poznania. Trzeba jedynie chcieć. Nie wolno się niczego bać. Zainteresowania, rozważania, poszukiwania, a nawet wątpliwości nie są Bogu niemiłe. Bać należy się jedynie utraty bliskiej zażyłości z Bogiem przez nieetyczne zachowania. Bóg jest dla człowieka Ojcem i Przyjacielem. Można zadawać Mu pytania. Odpowiedzi można odczytać w sercu.

Ewangelia Mateusza c.d. 11

          Trudno powiedzieć czy Mateusz świadomie, czy prowadzony Duchem Świętym przekazuje jak ważna jest wiara. Wiara wynikająca jedynie z przekazu innych jest niedojrzała.  Z dobrej woli można wierzyć żarliwie w różne bzdury, jak np. w istoty konceptualne (np. w szatana). Czy tego chciał Jezus? Z pewnością nie. Jezus swoimi czynami autoryzował siebie, podawał fundament wiary. Wierzyć trzeba rozumnie.

          W perykopie Uzdrowienie dwóch niewidomych  (Mt 9,27–31)przekazana jest ważna informacja: “Według wiary waszej niech wam się stanie” (Mt 9,29). Można odczytać, że wynik cudu jest funkcją wiary. Jaka wiara takie uzdrowienie. Brzmi to dziwnie, ale jest prawdziwe. Cała moc uzdrawiająca jest osadzona w samym człowieku. Poprzez wiarę oraz łaskę Boga zostaje ona wyzwolona i uaktywniona. W człowieku drzemią niezmierne pokłady dobra i możliwości. Bóg wraz z powołaniem do życia, obdarowuje każdego mocą przeżycia i wyposaża w różne możliwości. Jeżeli rodzi się dziecko słabe jest to wynikiem kompilacji ludzkich losów i ludzkich zdarzeń. Bóg w takich przypadkach „cierpi” razem z rodzicami.  Bóg zawsze uczestniczy w ludzkich cierpieniach. W Dziejach Apostolskich Łukasz pisze: “Patriarchowie sprzedali Józefa do Egiptu, przez zazdrość, ale Bóg był z nim” (Dz 7,9). Przytacza słowa Boga z krzaku gorejącego: “Długo patrzyłem na ucisk ludu mego w Egipcie i wysłuchałem jego westchnień, i zstąpiłem, aby ich wyzwolić” (Dz 7,34).

          Każdy człowiek rzucany jest w przestrzeń rzeczywistych zdarzeń. Na życie i los jednostki mają znaczenie zdarzenia społeczne. Jedno od drugiego jest zależne. W końcu wszystko zależy od samego człowieka. To człowiek może wpływać na Boga za pomocą środków takich jak modlitwa. Być może, sam Bóg oczekuje od człowieka aktów błagalnych: “Proście, a będzie wam dane” (Mt 7,7). Proszę nie podejrzewać Boga  o małostkowość oraz wyrażać opinię, że może sam się domyślać czego potrzeba człowiekowi. Nie o to chodzi.  Jak już wspominałem, do istnienia świata, do zdarzeń nadzwyczajnych jest potrzebne dobro (funkcjonał ożywiający). Generatorem dobra jest sam Bóg, ale z inicjatywy człowieka. Bez tego funkcjonału Bóg jest „bezradny”.

          Faryzeusze chcieli widzieć w Jezusie szatana. Jezus wykazuje im ich nielogiczność. Jak może „szatan” wyrzucać szatana: “Wyrzuca złe duchy mocą ich przywódcy” (Mt 9,34).

          Za Jezusem ciągnęły się coraz większe tłumy. Nadszedł czas, aby Jezus miał pomocników. To co uczynił Ojciec dla Syna, teraz Syn przekazuje w darze swoim uczniom: “udzielił im władzy nad duchami nieczystymi, aby je wypędzali i leczyli wszystkie choroby i wszelkie słabości” (Mt 10,1). Pierwszych dwunastu posłał do innych środowisk żydowskich. Zabronił im: “Nie idźcie do pogan i nie wstępujcie do żadnego miasta samarytańskiego” (Mt 10,5). Wiedział, że nie nadszedł jeszcze czas ewangelizowania pogan. To uczyni Jego specjalny wysłannik Paweł z Tarsu. Ciekawe, że zabronił im ewangelizować Samarytan. Być może zbyt wiele ich dzieliło i nie chciał awantur. Np. Samarytanie i Saduceusze nie wierzyli w zmartwychwstanie.

          Plenipotencje jakie udzielił Jezus apostołom były ogromne: “Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych, wypędzajcie złe duchy!” (Mt 10,8). Dopowiedział jeszcze bardzo ważne zdanie: “Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie!” (tamże). Kto wczuł się w Jezusa Chrystusa ten potrafi docenić walory tych słów. Jezus przypomina, że człowiek otrzymał od Boga wszystko za darmo. Owszem, człowiek może mieć ogromne zasługi w oczach Boga przez właściwe życie, ale  korzysta darmowo z  otrzymanych darów. Niech dobro (funkcjonał dobra) czyni dobro, niech się rozchodzi po świecie. Niech ludzie będą dla siebie usłużni, wzajemnie potrzebni.

Ewangelia Mateusza c.d. 10

          Mateusz pragnął przekonać, że Jezus od pierwszych chwil życia był Bogiem. Jego koncepcja stała się powszechna do dnia dzisiejszego. Za wcześnie i za szybko. Jezus osiągnie chwałę Ojca dopiero na krzyżu. Za życia będzie korzystał z daru Ojca przez wspaniałą z Nim relację. Jezus był świadomy swojego stanu. Unikał głoszenia swojej boskości, natomiast stale powoływał się na Ojca. Przed trudnymi działaniami (cudami, znakami) modlił się gorąco o boskie wsparcie.

          W perykopie Uzdrowienie paralityka (Mt 9,1–8) Jezus dostrzegł w chorym przede wszystkim wiarę. Warunek znaku (cudu) był spełniony. Jezus uzdrowił ciało i jego duszę. Widzowie byli zgorszeni słowami Jezusa: “Ufaj, synu! Odpuszczają ci się twoje grzechy” (Mt 9,2). Jezus bardzo ryzykował. Narażał się na inwektywy, a nawet na fizyczny odwet. Niektórzy z lękiem odchodzili. To ich przerastało. Komu wierzyć? Brakowało im wsparcia pouczenia, autoryzacji. Kapłani byli tak samo w rozterce. Żydzi oczekiwali mesjasza na miarę króla i odnowiciela. Postać Jezusa zupełnie im nie pasowała.

          Ostatni werset: “Idźcie i starajcie się zrozumieć, co znaczy: Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary. Bo nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników” (Mt 9,13) jest późniejszą wstawką do tej perykopy. Warto zatrzymać się nad słowami: Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary. To ważny sygnał i z pewnością pochodzi z ust Jezusa. Słowa te przywoływane są jeszcze w innych perykopach  ewangelisty, np. w 12,7. Ofiary są widzialnym znakiem ludzkiej pobożności, ale ważniejsza jest postawa miłosierdzia. Miłosierdzie to inaczej Boska Sprawiedliwość. Jezus zachęca, aby nią się kierować już tu na ziemi. Sprawiedliwość Boska nie ma nic wspólnego ze sprawiedliwością ludzką, która opiera się na matematyce i logice (zbrodnia i kara). Miłosierdzie to pokonywanie zła miłością, a nie karą. 

          Perykopa Sprawa postów (Mt 9,14–17; Mk 2,18–22; Łk 5,33–39) występuje w trzech ewangeliach. Trudno powiedzieć kto jest jej pierwszym autorem. Widać próby redakcyjne połączenia dwóch zagadnień do przekazania, że obecność Jezusa jest świętem. Post należy zachować na okresy późniejsze, gdy Jezusa nie będzie (antycypacja Jezusa po Jego śmierci). Druga część jest bardzo ciekawa. Można odczytać, że nowa Ewangelia wymaga nowego podejścia. W pewnym sensie sprzeciwia się to słowom mówiącym, że Jezus przyszedł jedynie wypełnić Stary Testament, a nie znieść starego Prawa: “Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić …” (Mt 5,17). Jezus był radykalny w głoszeniu nowego oglądu wiary. Jedynie przez swoją kulturę osobistą używał łagodnych słów dotyczących Starego Testamentu. W omawianej perykopie: “Nikt nie przyszywa łaty z surowego sukna do starego ubrania, gdyż łata obrywa ubranie, i gorsze robi się przedarcie. Nie wlewa się też młodego wina do starych bukłaków. W przeciwnym razie bukłaki pękają, wino wycieka, a bukłaki się psują. Raczej młode wino wlewa się do nowych bukłaków, a tak jedno i drugie się zachowuje” (Mt 9,16–17) Jezus przekazał jednoznacznie swój pogląd. Nie wszyscy dostrzegają w tej perykopie sygnał, że trzeba będzie zrewidować dotychczasowy ogląd wiary judaistoczno-chrześcijański. Aby zrozumieć Boga trzeba zacząć wszystko od nowa. Za czasów Jezusa nie było to możliwe. Świat musiał rozwinąć nowe narzędzia poznawcze, jak np. fenomenologię. Prawda jest ciągle w ukryciu.

          Mateusz realizuje swój plan redakcyjny. Nie tylko pokazał, że Jezus może odpuszczać grzechy, ale wręcz przywoływać do życia. W perykopie Córka Jaira i kobieta cierpiąca na krwotok pokazana jest scena przywrócenia do życia córki zwierzchnika synagogi. Jak mówi sam Jezus: “dziewczynka nie umarła” (Mt 9,24), ale z pewnością była w letargu, który mógłby zakończyć się śmiercią. W tej perykopie pokazana jest kobieta cierpiąca, która wierząc w moc Jezusa dotknęła się Jego frędzla. Jezus od razu zauważył ten fakt i pochwalił kobietę: “Ufaj, córko; twoja wiara cię ocaliła. I od tej chwili kobieta była zdrowa” (Mt 9,22).

Ewangelia Mateusza c.d. 9

          W koncepcji Mateusza było udowadnianie, że Jezus był Mesjaszem ogłaszanym przez proroków ze Starego Testamentu i że był Synem Boga Najwyższego. Chętnie więc przywoływał proroctwa, które mogły o tym zaświadczyć. Mocnym argumentem boskości Jezusa była zdolność do czynienia znaków i cudów. Perykopa Uciszenie burzy przedstawia scenę, w której to Jezus z powodu trwogi swoich uczniów ucisza burzę jaka rozpętała się nad jeziorem. Perykopa jest wielowątkowa.

          W czasie pisania Ewangelii wiara w realny byt szatana była powszechna.  Odbiła się ona na narracji całego Nowego Testamentu. Przykładem jest omawiana perykopa. Nie ma, co prawda, w niej słowa „szatan”, ale jego udział wynika z kontekstu. Perykopa występuje w trzech ewangeliach (Mt 8,23–27; Mk 4,35–41; Łk 8,22–25). Mateusz pokazuje Jezusa jakby personifikował szalejącą  burzę (wzburzone morze oraz szalejący żywioł są symbolami tego, co negatywne, co sprzeciwia się życiu i istnieniu) karcąc ją, jakby była ona realną osobą – szatanem: rozkazał wichrom i jezioru, i nastała głęboka cisza  (Mt 8,26). Jezus pokazuje tu swoją władzę i moc nad złem: A ludzie pytali zdumieni: Kimże On jest, że nawet wichry i jezioro są Mu posłuszne?  (Mt 8,27).

           Dzisiaj należy inaczej odczytywać tę perykopę. Gdy relacja człowieka z Bogiem jest bliska, nie należy bać się niczego. Oczywiście nie należy odczytywać tekstu dosłownie. Losy ludzkie biegną nieubłaganym torem przypadkowości. Bóg czuwa, ale nad strefą duchową. Rzadko interweniuje fizykalnie. Owszem bywa, że przez swoją Opatrzność, kiedy może i uzna za słuszne, ratuje fizykalnie z opresji, ale nie o to tu chodzi. Bliskość Boga powinna dać człowiekowi pewien spokój duchowy. W tym sensie nic złego nie może się człowiekowi wydarzyć.

          W perykopie Dwaj opętani (Mt 8,28–34) Mateusz  kontynuuje temat złych duchów. Trzeba z góry założyć, że jest to opowiadanie pełne symboli i niewiele jest w nim rzeczywistej prawdy. Np. sformułowanie: dwaj opętani wyszli z grobu (Mt 8,28) już wzbudza zdziwienie i nieufność. Prośba opętanych jest zadziwiająca: Jeżeli nas wyrzucasz, to poślij nas w tę trzodę świń (Mt 8,31). Autor tej perykopy próbował pokazać moc Jezusa nad szatanem (którego wg filozoteizmu ontologicznie nie ma). Oczywiście jest to pobożne życzenie. Zło jest wynikiem wolnej woli człowieka danej przez Stwórcę i Jezus nic nie może uczynić bez dobrej woli i wiary człowieka. Jak zostanie to później pokazane, tam gdzie nie ma wiary Jezus nie mógł uczynić żadnego cudu: I nie mógł tam [w swojej ojczyźnie]  uczynić żadnegocudu (Mk 6,5). Bez osobistej relacji (wiary) Jezus nie czynił cudów z urzędu (mesjańskiego).

          Żydów najbardziej gorszyło odpuszczanie grzechów przez Jezusa. Trudno im było uznać, że Jezus (ich sąsiad) otrzymał od Boga-Ojca takie prerogatywy. Deklarowana wiara nie do końca jest szczera i prawdziwa. Wiele osób zadaje sobie w sumieniu pytanie: a czy na pewno? Teraz nastąpiła weryfikacja wiary. Czy można uwierzyć, że człowiek żyjący na ziemi otrzymał takie możliwości? Nie dziwię się rozterkom Żydów. To byłoby zbyt piękne. Z ostrożności woleli zachowywać dystans. Ich zachowanie byłoby jeszcze do przyjęcia, gdyby im nie towarzyszyła agresja i nienawiść.

Ewangelia Mateusza c.d. 8

          Cuda i znaki są mocnym argumentem dla tych, którzy oczekiwali mesjasza. Jezus miał swoją ekonomię objawienia. Zbyt wielki rozgłos mesjański był niezgodny z ekonomią Jezusa. Prosił więc często: “nie mów nikomu” (Mt 8,4). Trzeba przyznać, że prośba ta była dość naiwna. Czy Jezus o tym nie wiedział? Wiedział, ale tym przekazywał bardzo ważne przesłanie. Jego cuda są wyłącznie skutkiem osobistej relacji Jezusa z chorymi. Podobnie jak na spowiedzi. Rozgrzeszenie jest bardzo prywatną relacją między szafarzem a penitentem.  Uzdrowiony ma wiedzieć, że został uzdrowiony jedynie dlatego, że zawierzył Bogu. Jezus nie chciał być cudotwórcą z urzędu (mesjańskiego).

          Mateusz nie byłby sobą, gdyby do nauki Jezusa nie dorzucił własnych koncepcji i interpretacji: “Wielu przyjdzie ze Wschodu i Zachodu i zasiądą do stołu z Abrahamem, Izaakiem i Jakubem w królestwie niebieskim. A synowie królestwa zostaną wyrzuceni na zewnątrz – w ciemność; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów». Do setnika zaś Jezus rzekł: «Idź, niech ci się stanie, jak uwierzyłeś». I o tej godzinie jego sługa odzyskał zdrowie”  (Mt 8,11–13). Ktoś może zapytać. Dlaczego tę część perykopy uważam za wstawkę Mateusza?  Pierwsze zdanie ma charakter wykładu: “Wielu przyjdzie ze Wschodu i Zachodu i zasiądą do stołu z Abrahamem, Izaakiem i Jakubem w królestwie niebieskim”. Trudno wyobrazić sobie, że Jezus zwraca się do zbolałego zgryzotą setnika z mową akademicką. Ponadto, według filozoteizmu Jezus nie mógł nikogo straszyć: “synowie królestwa zostaną wyrzuceni na zewnątrz – w ciemność; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów.” 

          Nauka Jezusa gorszyła, ale wielu było nią zauroczeni: “Wtem przystąpił pewien uczony w Piśmie i rzekł do Niego: «Nauczycielu, pójdę za Tobą, dokądkolwiek się udasz»”  (Mt 8,19). Dalsza narracja nie jest odpowiedzią Jezusa, jak pisze Mateusz, lecz wstawką, być może z innej mowy Jezusa: “Lisy mają nory i ptaki powietrzne – gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł oprzeć” (Mt 8, 20). Odpowiedź dla uczonego jest zawarta w dalszej części po opisie innego zdarzenia:  “Ktoś inny spośród uczniów rzekł do Niego: «Panie, pozwól mi najpierw pójść i pogrzebać mojego ojca!». Lecz Jezus mu odpowiedział: Pójdź za Mną, a zostaw umarłym grzebanie ich umarłych” (Mt 8,21–22).

          Słowa Jezusa wydają się surowe. Powoli trzeba przyzwyczajać się do szokującej retoryki Jezusa. Aby ją zaakceptować trzeba odczytać ich sens. Wypowiedź ma wstrząsnąć słuchaczem, obudzić z dotychczasowego letargu i spokoju. Jezus niejednokrotnie pokazywał, że niechętny jest mowie salonowej, fałszywej pobożności, uległości. “Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie” (Mt 5,37). Każda kurtuazja słowna może mieć w sobie ukryty fałsz lub inne cele. 

          Jezus pragnie przekazać, że istnieją wartości ze świata rzeczywistego i nadprzyrodzonego. Odpowiada więc pytającemu: “Pójdź za Mną, a zostaw umarłym grzebanie ich umarłych!” (Mt 8,22). Pierwsze słowa wersetu staną się ulubionym hasłem głosicieli (w tym papieża Jana Pawła II) wiary: “Pójdź za Mną”.        

          Pójdź za Mną to zadanie wyznaczone przez Jezusa. Jak powie przy innych okazjach: “Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj, co posiadasz, i daj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź zaMną!” (Mt 19,21); “Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź zaMną” (Mk 10,21). Za tym wyzwaniem kryje się nauka i postawa Syna Człowieczego. Czy ona jest trudna dla zwykłego człowieka. I tak i nie. Kiedy do nauki Jezusa podchodzi się z całą żarliwością do Boga,  miłością do ludzi, dobrą wolą, nie jest ona trudna. Trudność pojawia się wtedy, gdy nad umysłem panują zakusy ciała w całej rozciągłości oraz inne przywary sumienia, gdy nie są one wolne od nienawiści, pychy, zazdrości. Niebezpieczne są też nałogi (uzależnienia) i miłość do posiadania. Złość, gniew są sygnałami ostrzegającymi, że coś niedobrego się dzieje i niekoniecznie muszą wynikać z własnych grzechów.

Ewangelia Mateusza c.d. 7

          W perykopie Setnik w Kafarnaum (Mt 8,5–13) ujawniona została zdolność Jezusa do czynienia znaków na odległość. Setnik prosi Jezusa: “powiedz tylko słowo” (Mt 8,8). To przykład i dowód wiary setnika. Jezus wyróżnia go mówiąc: “Zaprawdę powiadam wam: U nikogo w Izraelu nie znalazłem tak wielkiej wiary” (Mt 8,10).

          Dlaczego wiara jest tak ważna?  Bóg zakłada, że istota rozumna posiadająca wiarę będzie się nią kierować. Ona może przynieść jedynie dobro, na którym Bogu tak bardzo zależy. Dobro jest pożywką istnienia i podtrzymywania świata w jego istnieniu.

          Mateusz w perykopie Dobra lub zła budowa (Mt 7,24–29) pokazuje prawdziwą naukę Jezusa. Jezus używa tu dwóch przeciwstawnych określeń: roztropność i nieroztropność. Proszę zauważyć, że nie ma w tej perykopie straszenia piekłem. Łagodne określenia pokazują stosunek Jezusa do braci i sióstr. Jak prawdziwy Ojciec poucza i upomina swoje dziecko dobrym słowem. Człowiek roztropny to ten, który wsłuchuje się w głos Boga. Nierozsądny to ten, który słuchając Jego słów nie wypełnia ich treści. Kto prawdziwie wierzy, nie jest podatny na zawirowania, fałszywe nauki. Trzeba jednak zastanowić się w co się wierzy. Trudność polega na tym, że trudno zorientować się co jest ziarnem, a co plewem w przekazie wiary. Przekaz katechetyczny nastawiony jest na owoce etyczne. Prawda historiograficzna jest dla niego mało znacząca. Może wielu to wystarcza. Ci, którzy potrzebują prawdy muszą wejść na drogę ciągłego poszukiwania. Bóg może nie ukrywa swych tajemnic, ale one są trudne do rozszyfrowania. Trzeba się z tym pogodzić i z pogodą ducha ich szukać i rozwiązywać. Ważne jest, aby ci, którzy szukają byli traktowani zwyczajnie, a może i z podziwem. Historia pokazuje, że dociekliwi mieli pod górkę. Patrzono na nich podejrzliwie, wyrzucano na banicję, a nawet spalano.

          Znajoma opowiadała mi, że kiedyś w luźnej rozmowie powiedziała do koleżanki, że szatan nie istnieje własnym życiem,  i że jest tylko obrazem zła. Koleżanka odniosła się do niej z pełną nieufnością i podejrzliwością. Niesłusznie. Na tematy religijne należy rozmawiać, dyskutować w sposób spokojny, bez egzaltacji. Prawda na tym nie straci. Ona czeka jedynie na jej odkrycie.

         Słuchacze byli zdumieni nauką Jezusa. On był inny niż kapłani: “Uczył ich bowiem jak ten, który ma władzę, a nie jak ich uczeni w Piśmie” (Mt 7,28).

          Mateusz gorąco pragnął wykazać boskość Jezusa. Kolejne perykopy są opisem jego znaków i cudów. Proszę zwrócić uwagę, że znakom cudownym towarzyszy oczyszczenie duszy. Każdy więc znak czy cud jest wyrazem niepojętej mocy Jezusa. Takim Cudotwórcą, jak suponuje Mateusz, może być tylko Syn Boży. Filozoteizm podpowiada, że takie znaki i cuda może czynić Syn Człowieczy (człowiek), który obdarowany jest mocą Boga. Świadczą o tym modlitwy Jezusa do Ojca o dar czynienia cudów.

Ewangelia Mateusza c.d. 6

          W Ewangelii Mateusza można rozszyfrować co pochodzi z jego własnych koncepcji teologicznych, a co z nauk Jezusa Chrystusa. Nauki Jezusa są niezwyczajne. Przede wszystkim są znakiem sprzeciwu wobec słabości ludzkich. Poznawanie nauki Jezusa zawsze wywołuje konsternację i potrzebę oceny własnego postępowania. Wywołuje niejednokrotnie poczucie winy, bo porusza ludzkie sumienia. Poprzeczka jest postawiona wysoko (ciasna brama). Nigdy się nie obniża. Czy łatwo jest żyć mając tak wygórowane wzorce? Niełatwo.  Mateusz próbuje zachęcić prostą i złotą zasadą: “Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie! Albowiem na tym polega Prawo i Prorocy(Mt 7,12). Recepta nie jest trudna. Każdy ma w sobie własne przekonania i normy etyczne. Wystarczy je tylko wdrażać w życie. Wielki filozof Emmanuel Kant (1724–1804) powie, że ludzie powinni zachowywać się tak, jakby ich zachowanie miało stać się prawem powszechnym. Wypowiedział to w słynnej regule: “Postępuj tylko wedle takiej maksymy, co do której możesz zarazem chcieć żeby stała się powszechnym prawem(imperatyw kategoryczny).

          Wybierając drogę wyznaczoną nauką Jezusa trzeba przechodzić przez ciasną bramę. Dlaczego? Bo życie ludzkie ma w sobie zadania do wykonania i przeszkody do pokonania. Kto lekko chce iść przez świat nie rozumie zamysłów Boga. Oczywiście ma prawo żyć jak chce, bo Bóg dał mu wolną wolę, ale trzeba wziąć pod uwagę to, że na człowieka mają wpływ siły przyrody. Człowiek jest bardzo wrażliwy na zmiany temperatury, ciśnienia, aury, promieniowania kosmicznego, wybuchy na słońcu, a nawet anomalie w ruchu Ziemi wokół słońca (Orbita ziemi wokół Słońca zmienia się w czasie na eliptyczną lub kołową, ma to wpływ na zlodowacenia.), czy całego układu planetarnego w galaktyce.

          W pierwszym wieku n.e. pojawiło się bardzo wielu fałszywych proroków. Trudno się dziwić. Czasy były niespokojne. Dla cwaniaków były to żniwa. Na różnych przepowiedniach, mamidłach można zbijać fortuny.  Ludzie spragnieni pokoju nie szczędzili na przeróżne ofiary, pobożne inicjatywy, które były zwykłym naciąganiem. Mateusz poucza, jak rozpoznać fałszywych proroków: “Poznacie ich po ich owocach” (Mt 7,15).

          Prawdą jest, że człowiek jest niejednokrotnie istotą słabą. Gdzieś tam w środku pragnie być dobrym, ale pokusy świata i atrakcyjność zła są silniejsze od jego pragnień. Ciało góruje nad umysłem i wolą. Mateusz przestrzega: “Nie każdy, który Mi mówi: „Panie, Panie!”, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie” (Mt 7,21).

          Trzeba być uczciwym wobec siebie samego. Oszukiwanie siebie jest wielce nierozsądne.

          Sposób przekazywania nauk przez Jezusa intrygował i zdumiewał: “Uczył ich bowiem jak ten, który ma władzę, a nie jak ich uczeni w Piśmie” (Mt 7,28). Jezus był zupełnie inny niż wcześniejsi prorocy. Niektórzy uważali, że ma niezły tupet. Byli zgorszeni Jego zachowaniem. Prawdopodobnie od zarania, gdy człowiek kojarzył żywioły z siłami pochodzenia niebiańskiego, narodził się strach przed Stwórcą. Strach powodował pokorę aż do skrajnej uniżoności. Przed Bogiem (bogami, żywiołami) padano na kolana, pochylano głowy. Można postawić pytanie, czy taka postawa jest Bogu potrzebna? Przenigdy. Bóg po to wywyższył człowieka do godności dziedzica, aby człowiek nie musiał się uniżać. Jeżeli ktoś pierwszy powie drugiej osobie, że ją kocha, to czy jest to uniżenie? Nie. To przekaz uczucia. Takiego samego oczekuje Ojciec Niebieski od swoich stworzeń. Jezus zachowywał się jak Dziedzic pełen godności. Ludzi to denerwowało. On był inny od wszystkich. Inność jest niesłusznie gorsząca.

          Jezus musiał wykazać, że postępuje słusznie i że ma prawo tak się zachowywać. Głosił więc swoje Synostwo Boga-Ojca. Pojęcie Syna człowieczego (Syn człowieczy – idiom semicki na określenie człowieka, syna ludzkiego (Hi 25,6; Ps 8,5; 36,8; 90,3; Ez 2,1; 3,17. Znaczenie prorocze idiomu występuje w Księdze Daniela.) najbardziej było adekwatne do sytuacji. Jezus często mówił o sobie jako Synu Człowieczym. W tym pojęciu zawarł swoją tajemnicę pochodzenia ludzkiego i mistycznego kontaktu z Bogiem. Aby wzmocnić świadectwo o sobie, czynił znaki i cuda. Bóg uzdolnił Go do czynów nadprzyrodzonych. Wszystkie znaki i cuda czynił będąc w duchowej relacji ze swoim Ojcem. Przed wielkim cudami (wskrzeszenie Łazarza) modlił się do swojego Ojca prosząc o dar niezwykły. Jezus czyniąc znaki uzdrowieńcze oczyszczał również z grzechów. Chorzy spełniali warunek oczyszczenia – wierzyli w Jego moc.   

          Mateusz przekazuje dziwne polecenia Jezusa do uzdrowionych:  “Uważaj, nie mów nikomu, ale idź, pokaż się kapłanowi i złóż ofiarę” (Mt 8,4). Jezus nie chciał być postrzegany jako mesjasz polityczny, na którego  oczekiwano, ani na kuglarza, czy cudotwórcę, który umie czynić sztuczki czy cuda. Pragnął, aby wdzięczność pozostała w sferze duchowej. Jej materialnym znakiem miała być ofiara złożona w świątyni. Kapłani byli gwarantami (tak pragnął Jezus) właściwego odczytania znaków i cudów Jezusa.

Ewangelia Mateusza c.d. 5

          Mateusz pisze: “Nie dawajcie psom tego, co święte, i nie rzucajcie swych pereł przed świnie, by ich nie podeptały nogami, i obróciwszy się, was nie poszarpały” (Mt 7,6). Wiele jest osób, które z góry zakładają bezsensowność dyskusji wychodząc z założenia, że i tak nie jest się w stanie poznać Boga i Jego tajemnic. Często przyznają się do wiary, ale jak twierdzą, Bóg jest niepoznawalny, obcy, daleki. Każdą tezę teologiczną potrafią wyśmiać, nie dając w zamian własnych propozycji. Inni z kolei trzymają się kurczowo raz przyjętych prawd głoszonych przez Kościół i nie dopuszczają żadnego własnego oglądu wiary. Jedni i drudzy potrafią zepsuć niejedno spotkanie, czy dyskusję.

          Mówiąc o sprawach Bożych uruchamia się własne sanktuarium wiary. To powoduje, że wykład niejednokrotnie przeistacza się w modlitwę, adorację, trwanie przed Bogiem. Niejednokrotnie wykładowca otwiera się przed słuchaczami. Staje się „nagi” i bezbronny. Osoby pozbawione przede wszystkim kultury osobistej potrafią niekontrolowaną wypowiedzią zniszczyć modlitewną atmosferę.

          Wspólne przeżywanie wiary powoduje, że człowiek czuje się we wspólnocie, wśród braci i sióstr. De facto wypełnia się zamysł Boga – życia człowieka w społeczności.

          Mateusz odnosi się do bardzo brzydkiej i popularnej ludzkiej wady. Człowiek zbyt łatwo i sposób nieprzemyślany wydaje sądy i opinie o innych. Dziś wiadomo, że nie sposób jest rozszyfrować ludzki mózg. Nigdy nie pozna się do końca motywów ludzkiego działania. Każdy ma własną koncepcję życia. Na inną reaguje się krytycznie. W ten sposób czyni się przykrość drugiej osobie. Ona wie, że według niej, osąd nie jest prawdziwy. Nie zawsze może się bronić, prostować fałszywe osądy.

          Mateusz zachęca do wytrwania w modlitwie. “Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam” (Mt 7,7). Każda modlitwa zaczyna się od pragnień, które bazują na nadziei pokładanych w Stwórcy. Jak zapewnia autor, On może wszystko: “Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec wasz, który jest w niebie, da to, co dobre, tym, którzy Go proszą” (Mt 7,11). Modlący ujawnia swój stosunek do Ojca Niebieskiego. Zaczyna się niezwykłe misterium wiary. Między człowiekiem a Bogiem pojawia się klamra spinająca dwie bliskie sobie istoty. Zbliżenie się do siebie jest już zaczynem eschatologicznego spotkania z Panem. Kto lekceważy modlitwę, ten nie rozumie fundamentów  łączności Stwórcy ze swoim stworzeniem. Modlitwa jest bardzo ważnym aktem. Szczera modlitwa jest zawsze wysłuchana i przynosi obfite owoce. Przede wszystkim modlący się wprowadza siebie w stan duchowego uniesienia. Przez to  staje się silniejszy, odporniejszy i zdolny do wzniosłych czynów. Ma za sobą Ojca i Jego łaskę. Pokłady mocy drzemią w każdym człowieku. Trzeba jedynie je uruchomić. Inaczej mówiąc, modlitwa wzniesiona do Ojca odbija się od niebios, wzmocniona Jego łaską wraca do modlącego i czyni rzeczy niezwykłe.