Istoty duchowe anioły cz. 3

          W tekstach deuteronomicznych, jak i w Nowym Testamencie anioły są zapożyczeniem wtórnym. Biorą one udział w różnych scenach literackich, jak np.: “Balaam uderzył ją [oślicę], chcąc zawrócić na właściwą drogę. Wtedy stanął anioł Pański na ciasnej drodze między winnicami, a mur był z jednej i z drugiej strony. Gdy oślica zobaczyła anioła Pańskiego, przyparła do muru i przytarła nogę Balaama do tego muru, a on ponownie zaczął bić oślicę. Anioł Pański posunął się dalej i stanął w miejscu tak ciasnym, że nie było można go wyminąć ani z prawej, ani też z lewej strony” (Lb 22,23–26); Albowiem Syn “Człowieczy przyjdzie w chwale Ojca swego razem z aniołami swoimi” (Mt 16,27).

          Źródła Objawienia nie wypowiadają się bliżej kiedy i jak anioły zostały powołane do istnienia. Jedni ojcowie Kościoła utrzymują, że anioły zostały stworzone przed światem materialnym, a inni, że równocześnie z nim (św. Augustyn). Niejasne jest też, kiedy anioły zostały poddane próbie. Czy było to zdarzenie historyczne? Nie wiadomo kiedy anioły miały wolną wolę, aby mogły dokonać wyboru, a kiedy ich wola została zlana z wolą Stwórcy. Wielu teologów pyta: “czy Bogu były potrzebne byty duchowe? Czy Bóg potrzebuje pomocy?”. Paweł, w Liście do Galatów, pisze: “Pośrednika jednak nie potrzeba, gdy chodzi o jedną osobę, a Bóg właśnie jest sam jeden” (Ga 3,20). Ciekawe jest też pytanie, co do roli aniołów w czasach eschatologicznych (ostatecznych). Liczba aniołów jest ponoć ogromna (miliardy). Św. Brygida Szwedzka wierzyła, że jest ich 10 razy więcej niż wszystkich pokoleń ludzkich. Do ilości aniołów należy jeszcze dodać mnogość aniołów upadłych. Wśród aniołów jest określona hierarchia, co do stopnia chwały, mierzona odległością do Boga. Ciekawe, w jaki sposób uzyskiwały swoją godność? Czy był to dar, czy musiały czymś sobie na tę godność zasłużyć?

          Hierarchia aniołów składa się z aniołów, archaniołów, książąt, tronów, cherubinów, serafinów i jeszcze  innych podziałów (chóry anielskie, mocarstwa, potęgi). Niektórzy ojcowie (św. Jan Chryzostom, św. Dionizy, św. Tomasz) starali się odpowiadać na powyższe pytania. “Uznajemy wiele aniołów i mistrzów, których Stwórca świata, Bóg, przez słowo uszeregował” (Atenagoras z Aten 133–190); “Chociaż nie widzimy objawień aniołów, to przecież, że są aniołowie, wiemy z wiary i czytamy, że wielu ludziom się ukazali” (św. Augustyn). W dzisiejszej dobie odpowiedzi te stają się coraz mniej wiarygodne. W innym miejscu św. Augustyn napisał: Anioł oznacza funkcję, nie naturę.Katechizm Kościoła Katolickiego, Wyd. Pallottinum, Poznań 1994, s. 86; Św. Augustyn, Enaratio in Psalmos, 103, 1, 15; PL 37, 1348–1349.

          Z czasem aniołowie zostali zaakceptowani i przyjęci jako pośrednicy duchowi: “Gdy powziął tę myśl, oto anioł Pański ukazał mu się we śnie i rzekł «Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło” (Mt 1,20). Józef otrzymuje wiadomość od Boga za pośrednictwem anioła.

          Od 360 r. wprowadzono zwyczaj czczenia aniołów. Z racji funkcji jakie pełnią oraz nałożonej na nich treści teologicznej są figurami (obrazami)czystych duchów, nieskażonych grzechem, przebywających blisko Boga. “Nawet gdybyśmnie zatrzymał, nie będę spożywał twojego chleba. Natomiast jeśli chcesz przygotować całopalenia, złóż je dla Pana” (Sdz 13,16). Apostoł Paweł wykorzystuje literacką figurę anioła, pisząc w Liście do Galatów: “mnie przyjęliście jak anioła Bożego, jak samego Chrystusa Jezusa” (Ga 4,14). Ponieważ Bóg, jak i aniołowie są rozpoznawani jedynie przez swoje działanie, a działają według jednej woli, to w sumie wiadomo kto działa. Wydaje się, że wspólna wola duchów czystych jest kluczem zrozumienia i akceptacji aniołów. Anioły stały się stałymi mieszkańcami niebios. Wykreowane figury nabrały cech realnego istnienia.  Przeświadczenie o ich realnym istnieniu jest bardzo mocno osadzone w umyśle człowieka.  Teologia prymitywna i ludowa zrobiła z nich „anioły papierowe i choinkowe” (Czesław Stanisław Bartnik, “Dogmatyka katolicka”, tom I, Wyd. KUL, Lublin 1999, s. 459).

         Aniołem (posłańcem) został nazwany też Jan Chrzciciel: “Oto Ja wyślę anioła mego, aby przygotował drogę przede Mną” (Mk 1,1; Ml 3,1; Mt 11,10; Łk 2,27).       

Istoty duchowe anioły cz. 2

          W opisie „Świat stworzony przez Boga” (Rdz 1) brak jakichkolwiek wzmianki o stworzeniu aniołów. Dopiero w rozdziale 16  wspomniano o  «Aniele Pańskim» (Rdz 16,7; 16,9; 16,10) w którym można odczytać, że chodzi o samego Boga.

          Przy opisie zniszczenia Sodomy i Gomory użyto słowo «Aniołowie”: “Owi dwaj aniołowie przybyli do Sodomy wieczorem” (Rdz 19,1), które było potrzebne do “wytłumaczenia faktu zagłady miast leżących w południowej części doliny Jordanu, co nastąpiło wskutek wstrząsu tektonicznego” (przypis). Sama Biblia sugeruje o potrzebie narracyjnej istot konceptualnych.

          Opis “ofiary Izaaka (Rdz 22,11) w którym użyto słowo «Anioł» jest podobny do opowieści o bogach starożytnego Bliskiego Wschodu, którzy wymagali ofiar z ludzi. Sami teologowie i niektórzy badacze  potwierdzają, że na treść Stare Testamentu miała wpływ obca literatura. Treść Księgi Rodzaju była szczególnie pod wpływem literatury okolicznych istniejących religii.

          W Księdze Rodzaju jest napisane: ” i wtedy anioł Boga wołał na mnie we śnie: Jakubie…” (Rdz 31, 11), po czym dwa zdania później:  “Ja jestem Bóg z Betel, gdzie namaściłeś stelę i gdzie złożyłeś mi ślub” (Rdz 31,13). Można postawić pytanie, czy z Jakubem rozmawiał Anioł, czy Bóg?

          Urząd Nauczycielski Kościoła ogranicza się do stwierdzenia istnienia aniołów, natomiast nie zajmuje stanowiska odnośnie racji ich istnienia, faktycznej funkcji i roli. Brak jest ustalenia ich pojęcia teologicznego. Wiarę w istnienie aniołów Urząd Nauczycielski Kościoła ujął w dogmat:  “Jeden jest Bóg, jeden początek wszystkich rzeczy, jeden Stwórca wszystkiego, co widzialne i niewidzialne; On na początku wieków wszechmocną potęgą swoją wywiódł razem z nicestwa twory duchowe i  z ciała złożone, anioły i świat” (IV Sobór Laterański). To samo powtórzył późniejszy Sobór Watykański I. Bogatą ikonografię aniołów Kościół wykorzystuje do pobudzania większej wiary i pobożności. Pierwotnie przyjmowano wyższość natury aniołów w stosunku do natury człowieka. Obecnie taki pogląd jest nie do przyjęcia w interpretacji teologiczno-biblijnej, która rozpatruje anioły w perspektywie eschatologicznej.

          Niektórzy współcześni teologowie, przy interpretacji tekstów biblijnych (np.  Księgi Tobiasza), dopatrują się w aniołach jedynie konstrukcji literackich, a nie prawdziwego historycznego przekazu. Traktują anioły jako postacie legendarne albo pełniące funkcje dydaktyczne. „Chóry aniołów” Pawła Apostoła (Kol 1,16) uważane są przez niektórych teologów za motyw antyczny, nie mający podstaw w rzeczywistości niebiańskiego świata (Karl Rahner 1904–1984). Apostoł Paweł mówił: “Albowiem jeden jest Bóg, jeden też pośrednik między Bogiem a ludźmi, człowiek, Chrystus Jezus” (1 Tm 2,5). Podobnego zdania był polski franciszkanin, biblista, profesor doktor habilitowany nauk biblijnych Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II w Lublinie, doktor teologii biblijnej Papieskiego Instytutu Biblijnego w Rzymie – Hugolin Helmut Langkammer: Jezus Chrystus jest jedynym pośrednikiem pomiędzy Bogiem a ludźmi (Hugolin Helmut Langkammer, Teologia Nowego Testamentu, tom I, Wyd. Wrocławskiej Księgarni Archidiecezjalnej, Wrocław 1984, s. 12). W religii żydowskiej anioł jest manifestacją samego Boga. Adam Szostkiewicz – filolog, publicysta związany z Tygodnikiem Powszechnym pisze: “bo przecież anioł jest tym, kto go posłał” (Adam Szostkiewicz, “Święte szyfry”, Wyd. Polityka, Warszawa 2011, s. 56.). Prawda o aniołach została odrzucona przez Reformację XVI w. W czasie oświecenia oraz w drugiej połowie XX w. prawdę o aniołach zakwestionowało także wielu wybitnych teologów katolickich: P. Schoonenberg E. Schillebeeckx, H. Haag, H. Küng, Th. Schneider, F. Schupp, K. Lehmann i inni (Czesław Stanisław Bartnik, Dogmatyka katolicka, tom I, Wyd. KUL, Lublin 1999, s. 446.).

          Jakie są więc informacje o duchach (angelologia – nauka o naturze i przeznaczeniu aniołów)? Pismo święte od początku do końca przeplatane jest informacjami o aniołach (285 wersetów Pisma świętego zawiera słowo „anioł”): “Ja jestem Rafał, jeden z siedmiu aniołów, którzy stoją w pogotowiu i wchodzą przed majestat Pański” (Tb 12,15); “I został posłany Rafał, aby uleczyć” (Tb 3,17). Obok trzech imion, jakie wymienia Biblia: Gabriela  (Dn 8,16), Rafała (Tb 12,15), Michała  (Dn 10,13; 12,1), cztery kolejne wyłaniają się z apokryfów – Księgi Henocha i Czwartej Księgi Ezdrasza: Uriel, Raquel, Sarakiel (Sariel), Remeiel. Ponadto wymienia się jeszcze: Semejaza, Urakibaramela, Akibabela, Tamiela, Ramuela, Daniela, Ezechiela, Suraqiala, Azaela, Armersa, Batraala, Ananiasza, Zaqeba, Samsawella, Sartaela, Jomiaela i Arazazela.  W Ewangelii Tomasza mowa jest o poselstwie anioła Borucha do dwunastoletniego Jezusa.

          Wśród postaci aniołów wyróżnia się “Anioł Jahwe, przez którego Bóg objawia się ludziom w specjalny sposób (Rdz 16,7,9; Wj 3,2; Lb 22,22–35; Sdz 13,13). “Anioł Jahwe” przedstawia samego Boga (Rdz 16,13; Wj 3,2). Hasło: «Anioł» [w:] “Encyklopedia katolicka”, tom I, Wyd. TN KUL, Lublin 1985, kol. 606.Jak można zauważyć, imiona pochodzą z tekstów historiograficznie wątpliwych (Księga Tobiasza, Księga Daniela, Księga Hioba) oraz ksiąg apokryficznych. Imiona są wymysłem  ludzkim.  Anioł zapytany przez Samsona o imię odpowiada: “ono jest tajemnicze”(Sdz 13,18). Należy mniemać, że pod postacią anioła przemawiał sam Bóg, który nie ma imienia.

Istoty duchowe anioły cz. 1

Anioły

          Bazując na przekazach historycznych z okresu przedsemickiego (ok. 3600 lat przed Chr.) już Sumerowie wprowadzili do swojej religii zastępy aniołów, traktowanych jako orszak króla niebios. Przekonanie o istnieniu aniołów występowało we wszystkich starożytnych religiach bliskowschodnich (zob. hasło: «Angelologia» [w:] “Encyklopedia katolicka”, tom I, Wyd. TN KUL, Lublin 1985, kol. 549). Ich rozumowanie było proste: “co to za król, który nie ma swojego wojska i orszaku?” Władza królewska zawsze miała charakter sakralny (i vice versa). Poddani uważali swojego władcę za przedstawiciela bóstwa. Władca był synem boga, a jego władza i urząd pochodziły od boga. To sprzężenie zwrotne wzajemnie na siebie oddziaływało.

          Kiedy powstawała religia semicka (ok. 2000 lat przed Chr.) na wzór religijnych tradycji wielkich kultur mezopotamskich: sumeryjskich, akadyjskich, babilońskich, asyryjskich, hetyckich, zapożyczono do niej anioły jako byty duchowe. Tradycje te, jak i Stary Testament, przedstawiały Jahwe jako potężnego władcę, który posiada dwór niebieski, obejmujący różne kategorie sług anielskich, a nawet całe ich zastępy lub armie (1 Krl 22,19; Iz 6,2–3; Ps 148,2; Job 1,6–12; 2,1–6) (“Encyklopedia katolicka”, tom I, Wyd. TN KUL, Lublin 1985, kol. 549).

          W Katechizmie Kościoła Katolickiego (KKK) w paragrafie 329 (s. 86) czytamy: „Anioł” oznacza funkcję, nie naturę. Natomiast w paragrafie 330 (s. 86) KKK głosi tezę, że aniołowie są osobnymi bytami, mającymi rozum i wolę, co jest sprzeczne z definicją istnienia aniołów przez działanie. W Księdze Malachiasza czytamy: „Oto Ja wyślę anioła mego, aby przygotował drogę przede Mną” (Ml 3,1). Egzegeza odczytuje w tych słowach Jana Chrzciciela jako anioła „wysłannika” Przymierza, Mesjasza przychodzącego na sąd Boży (przypis do Ml 3,1). Można zatem wysnuć wniosek, że nie istnieje posłaniec (Anioł) jako byt sam z siebie, mający własną wolę i świadomość, czyli jako konkretna osoba.

          „Anioł stróż” to koncepcja pochodząca od Platona. Opiekuńczy «daimon» (duch) człowieka, który powstaje w momencie urodzenia i towarzyszy mu nawet po śmierci.

          Aniołem jest ten, który otrzymał funkcję posłańca. Samo słowo „posłaniec” jest ogólnym pojęciem (uniwersalia – nominalizm pojęciowy – pogląd filozoficzny sformułowany w średniowiecznym sporze o uniwersalia, który odmawia realnego (czyli poza umysłem i mową ludzką) istnienia pojęciom ogólnym, uznając je za nazwy służące jedynie do komunikacji językowej, np. «duch pesymizmu»). Nominalizm często wiąże się z empiryzmem i pozytywizmem. Przeciwstawnym poglądem jest realizm pojęciowy. Według nominalistów każdemu pojęciu odpowiadają jednostkowe, konkretne przedmioty, czyli desygnaty. Realnym posłańcem jest ten, któremu tę funkcję przypisuje się. W Piśmie Świętym można znaleźć inne perykopy, które to potwierdzają. „Anioł Pański” – nazwa Boga w odsłonie widzialnej: „znalazł Hagar na pustyni u źródła przy drodze wiodącej do Szur” (Rdz 16,7). Dosłownie „wysłannik Pana”, różny od innych aniołów występujących w Piśmie Świętym, jest określeniem objawiającego się Boga w tym urywku oraz w wielu innych tekstach. Tym aniołem jest sam Bóg. „Anioł Pana zstąpił z Gilgal do Bokim i rzekł” (Sdz 2,1). „Anioł Pana” – widziany niejako jako Jego sobowtór (Rdz 16,7) – ukazał się uprzednio Jozuemu w Gilgal (Joz 5,13–15). Takie zjawienie się anioła (wodza zastępów Pańskich, czyli samego Boga) miało charakter ostrzeżenia (por. Sdz 6,7–10). „A oto przyszedł Anioł Pana i usiadł pod terebintem w Ofra” (Sdz 6,11). Tu „Aniołem Pana” (obrazem Boga) jest Gedeon (przypis).

          W Księdze Estery aniołem nazwano Kserksesa, króla perskiego: „Ujrzałam cię, panie, jak anioła Bożego” (Est 5,2a).

           W Nowym Testamencie – podobnie jak w Starym Testamencie – anioł jest przede wszystkim określeniem funkcji. Pismo Święte nie zawiera wyraźnego stwierdzenia, czy każdy człowiek ma swego anioła stróża. Kościół nie sprecyzował tej kwestii i nie uznał jej za dogmat wiary.

          Św. Hieronim pisał: „Wiele w Piśmie Świętym powiedziano wedle widzenia i rozumienia ludzi, którzy żyli w czasie jego powstania, a nie wedle rzeczywistego stanu rzeczy” (Migne PL 25, 888 C). Z założenia rola aniołów była służebna: „Czyż nie są oni wszyscy duchami przeznaczonymi do usług, posłanymi na pomoc tym, którzy mają posiąść zbawienie?” (Hbr 1,14).

           Łukasz w Dziejach Apostolskich tak opisuje Boga: „Po czterdziestu latach ukazał mu się na pustyni góry Synaj anioł Pański w płomieniu ognistego krzaka” (Dz 7,30, por. Wj 3,14).

          Ks. prof. Włodzimierz Sedlak pyta: „Kto w drugim nigdy nie rozpoznał anioła, którego Bóg posłał?”. Sugeruje, że aniołem może być każdy człowiek powołany przez Boga.

Ewangelia wg św. Łukasza cz. 39

          Łukasz jako jedyny opisuje w perykopie “Dobry łotr” (Łk 23,39–43)  nawrócenie się łotra na krzyżu. Prawdopodobnie jest to jego własne opracowanie teologiczne. Ujawnia, że można jednym doniosłym aktem zapracować na zbawienie. Czy jest to sprawiedliwe? Po ludzku nie, ale według sprawiedliwości Boga, które jest miłosierdziem, tak. Grzechy łotra zostały odkupione, co do winy, przez Ofiarę Jezusa. Czy nie ponosi od żadnej kary? Grzechy łotra zostały odpuszczone (co do winy, ale nie co do kary), ale jego dusza musi przejść oczyszczenie duchowe. Jak to wygląda z ludzkiej perspektywy?

          Ponieważ rzecz się dzieje w przestrzeni nadprzyrodzonej, po ludzku nie można jej opisać. Żadne słowa nie odpowiadają prawdzie i są nieodpowiednie. Aby pojąć działania oczyszczające duszę (czyściec), trzeba posłużyć się pewnym modelem konceptualnym. Bóg jest jak Słońce (świetlisty obraz Boga). Promienie światła wychodzące od Niego mają różną temperaturę, w zależności od odległości od centrum. W promienie włączone są dusze ludzkie. W zależności od czystości, doskonałości mogą wytrzymywać żar większy lub mniejszy. Ich pragnieniem są zaślubiny z Bogiem. Aby otrzymać koronę zaślubin trzeba dojść do samego Źródła. Niemożność spełnienia pragnienia jest bólem oczyszczającym.

          W dalekiej odległości czekają dusze zagubione. Zbawione zostaną wszystkie dusze (apokatastaza), bo Jezus odkupił wszystkich od winy. Pozostał im jedynie czas oczyszczenia duchowego.

          Perykopa  “Uczniowie z Emaus” (Łk 24, 13–35) znajduje się tylko w  Ewangelii Łukasza. Dwaj uczniowie (jeden z nich to Kleofas) idąc do Emaus, w drodze spotykają człowieka, którym okazał się sam Jezus Chrystus. Rozmawiają z Nim, nie wiedząc z Kim rozmawiają. Ewangeliści sugerują, że Jezus Zmartwychwstały spożywał z nimi chleb, jak zwykły człowiek:Rzekł do nich Jezus: «Chodźcie, posilcie się!» […]. A Jezus przyszedł, wziął chleb i podał im – podobnie i rybę” (J 21,12–13);  “Gdy zajął z nimi miejsce u stołu, wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał go i dawał im” (Łk 24,30); “rzekł do nich: «Macie tu coś do jedzenia?»  Oni podali Mu kawałek pieczonej ryby.  Wziął i jadł wobec nich” (Łk 24,41–42). Łukasz oczywiście, jak mu się już zdarzało, przesadza. Jezus nie mógł spożywać pokarmu, bowiem był już tylko Istotą duchową. “Nie wiedział bowiem Manoach, że to był Anioł Pana. Jednakże Anioł Pana rzekł do Manoacha: «Nawet gdybyś mnie zatrzymał, nie będę spożywał twojego chleba. Natomiast jeśli chcesz przygotować całopalenie, złóż je dla Pana». Manoach bowiem nie wiedział, że to był anioł Pana” (Sdz 13,16). Aby rozpoznać Zmartwychwstałego, nie wystarczał rozum i doświadczenie fizyczne, zmysłowe. Warunkiem zobaczenia Jezusa była wiara.

          Żaden z ewangelistów nie odtwarza już ciągłości wydarzeń. Jezus, wyjęty z przestrzeni i czasu, może być obecny wszędzie.Jeszcze chwila, a nie będziecie Mnie widzieć, i znowu chwila, a ujrzycie Mnie” (J 16,16). Zamieszanie, jakie powstało z chwilą zmartwychwstania spowodowało, że przekazy ewangelistów nie są precyzyjne. Każdy chciał co innego przekazać, zgodnie ze swoimi intencjami. Należy brać pod uwagę też odległość czasową ok. 30 lat między zmartwychwstaniem a redakcją Nowego Testamentu. Dzisiejsze rozważania idą dość daleko. Chrystofania (objawianie, pokazywanie się Chrystusa) była wydarzeniem nadprzyrodzonym, nie może być zatem przedmiotem poznania historycznego, lecz przedmiotem wiary. Niektórzy uczeni uważają, że zmartwychwstania nie można nazwać wydarzeniem historycznym (Karl Barth 1886–1968 teolog kalwiński, Rudolf Bultmann 1884–1976 teolog ewangelicki), ponieważ Zmartwychwstały nie był widoczny dla każdego. Zmartwychwstanie traktują raczej jako apel do wiary. W teologii katolickiej przez chrystofanię zawsze rozumiano zjawiska realne, o charakterze zmysłowym, a zatem historycznym, jakkolwiek traktowano to wydarzenie jako zjawisko nadprzyrodzone. Widzę tu pewną sprzeczność, choć niektórzy twierdzą, że jest ona pozorna. Jak twierdzą, od strony egzystencji Jezusa, były zjawiskami cudownymi; rozpatrywane zaś od strony uczniów, którzy doświadczyli chrystofanii, były zjawiskami realnymi. Ciekawe, że Chrystus po swym zmartwychwstaniu nie ukazał się żadnemu poganinowi, jak również żadnemu z członków Sanhedrynu,  nawet arcykapłanowi Kajfaszowi (Pinchas Lapid, uczony żydowski). Ktoś napisał, że gdyby Piłat lub Kajfasz znajdowali się w wieczerniku w chwili, kiedy Jezus objawił się uczniom, i tak by nic nie zobaczyli. “A jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, daremne jest nasze nauczanie, próżna jest także wasza wiara” (1 Kor 15,14). Chrześcijanie muszą w to wierzyć. Chrystus powstał z martwych. Jest On jednak zupełnie inny, niż dawny Jezus. Należy On już do innej rzeczywistości. Ukazywał się  tylko nielicznym i to w sposób przedziwny, niezwykły i niejednoznaczny. Raz był rozpoznawany, drugim razem komuś się wydawało, że widzi Pana. On nie był widzialny, On tylko dawał się widzieć tym, których wybrał sam na świadków. Chrystus Zmartwychwstały stał się podmiotem wiary, a nie wiedzy (doświadczeń zmysłowych).

Koniec egzegezy Ewangelii według św. Łukasza

          Aby nabrać trochę oddechu od egzegezy Ewangelii wg św. Łukasza oraz bieżących sugestii interlokutorów  przypomnę posty na temat aniołów i szatana już publikowane.

Ewangelia wg św. Łukasza cz. 38

          Jezus po raz trzeci zapowiada swój koniec. Autor ujął to w perykopie synoptycznej “Trzecia zapowiedź męki” (Łk 18,31–34; Mt 20,17–19; Mk 10,32–34): “Zostanie wydany w ręce pogan, będzie wyszydzony, zelżony i opluty; ubiczują Go i zabiją, a trzeciego dnia zmartwychwstanie»” (Łk 18,32–33). Autor pisze:  “Oni jednak nic z tego nie zrozumieli. Rzecz ta była zakryta przed nimi i nie pojmowali tego, o czym była mowa” (Łk 18,34). Dlaczego nie rozumieli? Przecież Jezus mówi wyraźnie zdaniami oznajmującymi. Co tu jest nie do nie zrozumienia? A jednak. Zdania były proste, ale treść nie do przyjęcia. Myśleli oni: “to nie może się stać”. Nie ma takiej opcji. Podobnie jak matka płacze nad umarłym swoim dzieckiem: “Nie, to niemożliwe”. Uczniowie nie dopuszczali takich myśli. Blokowali przekaz. Nie chcieli wierzyć słowom Jezusa.

          W perykopie synoptycznej “Niewidomy pod Jerychem” (Łk 18, 35–43; Mt 9,27–31; 20,29–34) autor pisze: “Jezus przystanął” (Łk 18,40). Przystanął, bo usłyszał głos wołającego: “Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną” (Łk 18,39). Tak będzie zawsze, ilekroć ktoś wezwie Jezusa o pomoc: “Każdy jednak, który wezwie imienia Pańskiego, będzie zbawiony” (Jl 3,5). Jezus jednak stawia warunek: “Przejrzyj” (Łk 18,42) i wyjaśnia skutek: “twoja wiara cię uzdrowiła” (tamże).

          Perykopa “Zacheusz” (Łk 19,1–10) występuje tylko w  Ewangelii Łukasza. Czy zdarzenie w niej opisane jest prawdziwe, czy jest to koncepcja teologiczna Łukasza? Warto zdać sobie sprawę, że na kanwie opowiadań zmyślonych, legend, mitów można budować wspaniałe konstrukcje etyczne. Natomiast ryzykowne są konstrukcje teologiczne. Dlaczego? Etyka ma wymiar uniwersalny i może być opracowywana w każdej religii. Głównym jej źródłem jest prawo naturalne zapisane w każdym człowieku (“… idea uniwersalizmu, zakładająca  istnienie prawa naturalnego wypisanego w sumieniu wszystkich ludzi,….”  – Wstęp do Księgi Abdiasza BT). Etyki różnych religii są bardzo do siebie zbliżone. Kiedy mowa jest o teologii chrześcijańskiej, temat jest zawężany do konkretnej religii. Aby opracowania konceptualne (mity, legendy, opowiadania zmyślone) mogły by być bazą dla egzegezy teologicznej, muszą być właściwie i starannie opracowane. W przeciwnym razie można tworzyć błędną teologię. Niestety, pomyłki nie ominęły religii chrześcijańskiej. Szkoda, że zamiast usuwać, próbowano je adoptować, tworząc niesamowite konstrukcje teologiczne. Błędy teologiczne ciągną się przez wieki. Przez długi czas krzepną, tworząc skorupę dogmatyczną. Sam Kościół nie poradził sobie z tym.

          Proszę zwrócić uwagę, że imiona bohaterów Pisma świętego mają znaczenia bardzo pasujące do wydarzeń, w których biorą udział (Abram – kochający Ojca; Mojżesz – wyciągać; Izaak  – śmiejący się; Salomon – Człowiek pokoju, Jan– Pan okazał miłosierdzie, Łazasz – ten, któremu Bóg pomaga). I tak np. Zacheusz jest grecką formą imienia Zakkai (sprawiedliwy, czysty). Warto zwracać uwagę na imiona, bo niejednokrotnie są one kluczem do oceny wiarygodności tekstu. Jeżeli etymologia imienia odpowiada przyszłym losom bohatera tekstu, to warto zastanowić się, czy nie zostało one nadane ex post opisywanych wydarzeń. Autor perykopy pokazuje tym razem jak Jezus  dokonuje własnego wyboru. Wybór Zacheusza zaskakuje wszystkich. Dlaczego właśnie jego wybrał, aby zagościć po trudach dnia? Może dlatego, że jest bogaty? Nie. Trudno w to uwierzyć. Szemrali: przecież to grzesznik, zwierzchnik celników. Zacheusz był grzesznikiem w oczach Żydów, a nie Jezusa. Co prawda Zacheusz sam chwali się swoją dobrocią, ale Jezus wie, że mówi prawdę. Jezus zwraca się do celnika i mówi: “Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu” (Łk 19,9). Słowa Jezusa są zapowiedzią eschatologiczną. Tam gdzie będzie, tam przyjdzie zbawienie. Tymi słowami Jezus mówi też o sobie. Ma świadomość swojej godności i swojej misji: “Albowiem Syn Człowieczy przyszedł szukać i zbawić to, co zginęło” (Łk 19,10). Autor perykopy chce pokazać Jezusa już jako w pełni świadomego swej przyszłej boskości. Łukasz forsuje swoje przekonanie. Pragnie on pokazać Syna Człowieczego jako Zbawcę wszystkich ludzi. Łukasz był piewcą łaskawości Chrystusa. Tylko on potrafił przekazać Jezusa tak pięknie w kolorach chwały i majestatu. Jezus jest dla niego przede wszystkim Zbawicielem. Uwalnia od grzechu, “zbawia to, co zginęło” (tamże).

          Perykopa “Przypowieść o minach” (Łk 19,11–28) jest podobna do perykopy z Ewangelii Mateusza “Przypowieść o talentach(Mt 25,14–30). Teksty różnią się omawianą wartością monety. Talent odpowiada 60 minom, a więc chodzi tu o sumę dużo niższą. Zapis Łukasz jest jakby kalką opowiadania z Ewangelii Mateusza. Morał jest podobny. Proszę przywołać wykład “Ewangelia wg Mateusza w tym temacie. Być może Łukasz nawiązał do wydarzeń aktualnych, do Archelaosa, który w 4 r. przed Chr. udał się do Rzymu, chcąc się utwierdzić na tronie ojca, Heroda  Wielkiego, by ten powierzył mu tylko panowanie na Judeą, czyli regionem południowym, przekazując resztę terytoriów pod rządy Heroda Antypasa. Wróciwszy do kraju mści się na swoich przeciwnikach politycznych. Kanwa opowieści z Ewangelii Mateusza staje się inspiracją dla Łukasza do własnych opracowań.

          Kolejne perykopy są bardzo podobne do opisów Mateusza i Marka. Pozostaje mi jedynie uzupełnić niektóre informacje.

          W perykopie “Zapowiedź upadku miasta” (Łk 19,41–44) Łukasz przedstawia Jezusa płaczącego nad losem Jerozolimy. Być może przekazał tym samym własne emocje i przeżycia związane z oblężeniem miasta przez Rzymian w 70 r.

Ewangelia wg św. Łukasza cz. 37

Ewangelia wg św. Łukasza cz. 37

          Filozoteizm podkreśla, że istnieje przede wszystkim Bóg, a świat jest Jego zamysłem. Można powiedzieć, że królestwo Boga jest realnością (faktycznie istnieje) i bezsporną Prawdą, a świat stworzony jest ideą (koncepcją dynamiczną).

          O Bogu można mówić językiem prostym. Owszem, czasem brakuje odpowiednich słów.  Trzeba też wiedzieć, że o Bogu mówi się lepiej językiem serca. Jeżeli postęp nauk na to pozwala, należy korzystać z nowych narzędzi poznawczych, aby wiara była bardziej zrozumiała.

          Warto więc przyjrzeć się nowym propozycjom, które powinny przybliżyć wiernych do prawdy. Oto kilka z nich:

– Bóg nikogo nie karze, bo jest samą Miłością, która karać nie może.

– Bóg nie może ingerować w każde zdarzenie ludzkiego życia ze względu na  wolną wolę człowieka.

– Bóg nie może łamać praw przyrody, które sam ustanowił. 

– Bóg udziela swojej łaski wszystkim jednakowo. Skutek zależy od jej przyjęcia.

– Wszystkie Trzy Osoby boskie są takim samym Aktem działającym. Można więc powiedzieć, że Jezus jest Bogiem w sensie dynamicznym, a nie ontologicznym. Duch Święty jest emanacją duchową w Akcie działającym, pochodzącą od Ojca i Syna.

– Wiara jest łaską, a uczynki mogą być jedynie dobrem.

– Za sprawą Boga pojawił się Jezus Chrystus. Jezus sam wybrał Ofiarę krzyża, a Ojciec uczynił ją skuteczną.

– Szatan jest figurą konceptualną, nieistniejącą ontologicznie. Jest natomiast obrazem złej energii (funkcjonał).

– Jezus pokazał kim naprawdę jest człowiek. Przybliżył też oblicze Boga.

– Jezus Chrystus został wywyższony do roli Aktu działającego, jakim jest Stwórca.

– Kościół Chrystusowy jest jeden i niezmienny z racji pochodzenia. Kościołów instytucjonalnych jest wiele i wszystkie są  narażone  na grzeszność, jak każdy człowiek.

– Materia nie istnieje własnym istnieniem. Jej podłożem jest konglomerat energetyczny.

– Wszechświat jest przeźroczysty, ale nie pusty – wypełniony jest energią.

– Świat jest bardziej dynamiczny, niż ontologiczny. Choć o Bogu mówi się jako Bycie duchowym (obraz ontologiczny), to  bardziej reprezentatywne jest pojęcie Nie-bytu w sensie Aktu działającego (dynamiczny obraz Boga), który odkrywa się w skutkach Jego działania.

– Z pojęć ożywienia materii, życia wydedukowano możliwość kreowania przez człowieka substancji ożywionej, która podobnie jak wirusy może być powielana przez żywe komórki. Podobnie będzie można hodować np. ludzką skórę, implanty czy nadbudowywać utracone fragmenty tkanek.

          Na pytanie, co jest ważne w życiu, dosyć często pada odpowiedź – pieniądze. Na drugim miejscu, jak kto woli – rodzina, praca, stanowisko, kariera. Gdzieś tam przeplata się miłość. Dlaczego nie pada odpowiedź – wieczność?

          Trzeba uderzyć się w pierś i przyznać, że ogólnie wiara katolików jest słaba i niewystarczająca. Wiara sobie, Bóg sobie, ale trzeba żyć dalej – odpowie wielu. Odpowiedź bardzo ludzka, ale jaka krótkowzroczna. Jezus mówi do bogatego młodzieńca w perykopie “Bogaty młodzieniec” (Łk 18,18–23): “sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie; potem przyjdź i chodź za Mną” (Łk 18,22). Propozycja Jezusa nie bardzo mu się podoba. On tak nie chce. Owszem, chce być dobry, ale bez takiego poświęcenia. Jezus rozumie i nie potępia go. Nie stawia też innych warunków. Ujawnia jedynie prawdę rzeczywistą, że jeżeli ktoś chce być ponad przeciętność, musi liczyć się z kosztami. Może młodzieniec nie wie, że Bóg odpłaci wielokrotnie poniesiony trud. – No tak, ale w przyszłości. Teraz szkoda tej jedynej szansy życia na ziemi. Stanowisko młodzieńca nie jest odosobnione. Nie każdy potrafi być mnichem czy Matką Teresą z Kalkuty. Nie każdy potrafi pochylić się nad brudnym, bezdomnym i umierającym. Jezus nie potępia nikogo. Każdy niech żyje według własnej koncepcji. Ważne jest, aby na każdym miejscu i stanowisku był człowiekiem dobrym i dostrzegający potrzebujących. Nie wolno dopuścić, aby stracić kontakt ze zwykłymi ludźmi. Jak często bogaci, politycy, uczeni (przeważnie niższego stopnia) odbiegają w strefę blichtru, bogactwa, używek. Wydaje się im, że są mądrzy, bo umieli osiągnąć życiowy sukces. W gruncie  rzeczy powoli stają się coraz bardziej nadzy, karykaturalni, kukiełkowi i śmieszni. Dawniej noszono peruki. Pod nią były często wszy. To świetnie obrazuje stan wybitniejszych obywateli. Młodzieniec z gminy, z rozwianą czupryną jest zdrowszy. Nie musi się drapać, ani troszczyć o bogactwa. Biednemu nikt nic nie ukradnie. Szczęśliwy człowiek. Bogaty musi mieć zawsze oczy i uszy otwarte. Złodzieje są blisko.

          Kiedy zbliża się jesień życia, wielu nieszczęsnych bogaczy z zazdrością patrzy na wesołe miny rozbawionej gminy. Oni tak nie potrafią, wstyd, nie wypada. Życie przemija, a w skarbcu duchowym pustki. Dawne rozkosze zatraciły swój blask. Zdają sobie sprawę, że wszystko jest marnością, i wtedy zapytani, co jest najważniejsze w życiu, powiedzą – Bóg, wieczność.

          Bóg każdemu daje czas na odpowiedź. Bywa, że czasu może zabraknąć. Ci, co są roztropniejsi, zabezpieczają się. Dobre i to.

Ewangelia wg św. Łukasza cz. 36

Ewangelia wg św. Łukasza cz. 36

          Czym jest modlitwa i komu ona jest potrzebna?  Na to pytanie Łukasz próbuje częściowo odpowiedzieć w perykopie “Moc wytrwałej modlitwy” (Łk 18,1–8). Pisze on: “zawsze powinni się modlić i nie ustawać” (Łk 18,1). Modlitwa jednak nie jest potrzebna Bogu (dlatego brak modlitwy nie jest grzechem), lecz człowiekowi. Przestrzeń duchowa ma swoją „mechanikę”. Człowiek modlący się uruchamia w sobie nadprzyrodzone narzędzia. Dzieje się to nie przez akt rozumu, lecz woli. Człowiek nie musi tego odczuwać, ale dzieją się w nim procesy nie tylko wegetatywne. Obrazowo, modlitwa to dobro (funkcjonał, dobra energia), które unosi się ku górze. Odbija się od strefy niebieskiej, interferuje (nakłada się i wzmacnia) przez działanie łaski Boga i wraca wzmocnione do człowieka. Im większy żar modlitwy, tym silniejszy skutek. Modlitwa jest pewnym procesem dynamicznym, tym samym włącza się w istotę Boga działającego. Kto mówi, że modlitwa jest tylko klepaniem słów, ten nie  pojmuje natury nadprzyrodzonej. Tylko osoby modlące się duchem odczuwają jej moc. Bogu nie jest potrzebna ludzka modlitwa, ale w niej uczestniczy i zsyła swoje łaski. Przez modlitwę ma się do niej dostęp. Człowiek niewierzący kompletnie nie rozumie człowieka wierzącego, bo nie ma dostępu do duchowych przeżyć. To tak jakby ślepemu opowiadać o kolorach. Nijak zrozumie.

         Łukasz pisze w przypowieści o modlitwie upierdliwej. Nie ma takiej. Bóg jest cierpliwy, wysłuchuje każdego. Zsyła łaski. Przychodzi moment, że interferencja próśb i żarliwości modlitwy nabiera mocy skutecznej. Sam człowiek dokonuje aktów cudownych, niezwykłych, przy pomocy i z zezwolenia Stwórcy. Wszelkie modlitwy różańcowe są modlitwami z pomocą sakramentaliów (paciorków), które są obrazem duchowych aktów. Na fali słownej powtarzanych wersetów unoszą się ludzkie pragnienia i dziękczynienia. Modlitwy śpiewane wzmacniane są harmonią dźwięków i wrażliwością duchową. Człowiek wrażliwy jest jak ślimak bez skorupki. Ogołocony, bezdomny, jak ludzki nieskalany zarodek oddaje się modlitwie. Takiego człowieka łatwo skrzywdzić, ale on oddaje się Bogu, nie człowiekowi.

          Modlitwa ustna to dopiero pierwszy stopień drogi mistycznej. Kiedy przechodzi ona w modlitwę «myślną» wkracza na jej drugi stopień. Po osiągnięciu  siódmego stopnia wola ludzka łączy się z wolą Boską (mistyczne zaślubiny z Jezusem Chrystusem).

          W następnej perykopie Łukasz opisuje karykaturę modlitwy. “Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie, zdziercy, oszuści, cudzołożnicy, albo jak i ten celnik. Zachowuję post dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę ze wszystkiego, co nabywam” (Łk 18,11–12). Werset ten nie jest modlitwą, tylko ludzkim przekazem (przechwałką). Tu funkcjonuje rozum (myśl), nie serce. Brakuje narzędzi duchowych i miłości.

         Jeżeli ktoś mówi: jestem profesorem takim a takim, otrzymałem nagrodę Nobla, to jest to przekaz informacji i nie ma nic wspólnego z wywyższaniem się. Wywyższanie się to celowe działanie mające pokazać drugiemu człowiekowi swoją nad nim wyższość. Owszem, może tak być, ale życie składa się z szerokiego spektrum ocen. Można być profesorem, a zarazem podłym człowiekiem. Można być lepszym, ale tylko w wąskim temacie (specjalizacji). Bogu może być bliższy zupełnie ktoś inny. Łukasz kończy perykopę słowami: “Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony” (Łk 18,14). W tym sensie, że przyjdzie czas, że będzie się wstydził swojej pychy i zrozumie jak mały jest w wielu sprawach.

          “Jezus przyjmuje dzieci” (Łk 18,15–17), bo widzi w nich dusze czyste i nieskalane. One należą do królestwa Bożego. Jezus zachęca do takiej czystości i takiego spojrzenia.

           Niejedna osoba pragnie żyć w zgodzie z Panem Bogiem, ale nie wie jak postępować w życiu. Jedną z  dróg jest nastawienie się na Dobro. Nie trzeba myśleć o Bogu, bo jego majestat może krępować człowieka. Wystarczy myśleć pozytywnie z nastawieniem, że wszystko, co się czyni ma służyć jakiemuś dobru. Nie wolno dopuścić, aby ktoś czuł się urażony, skrzywdzony. Każdego trzeba otaczać swoją miłością. Kto potrafi nastawić się na Dobro, nie zbłądzi, bo to jest właśnie otwarcie się na Boga.

          Kto zawierza instytucji, cudzym poglądom, naraża się na pomyłki. W życiu trzeba być roztropnym. Trzeba też wiedzieć w którym kierunku się udać. Trzeba zaufać Duchowi Świętemu, który jest w sercu człowieka i podpowiada jaką drogę wybrać. Jak to odczytywać? Trzeba kierować się absolutnym dobrem, bez żadnych uwarunkowań. Można słuchać innych, ale w sercu rozstrzygać co dobre, a co złe. Dobro gwarantuje, że człowiek nie zbłądzi.

          Moje opracowania są jedynie propozycją intelektualną, podaną do własnych osądów.  Nie wolno jej akceptować bezkrytycznie, bez zrozumienia i własnej analizy moralnej. Każdy musi dokonać własnego osądu poprawności moich tez.

          Jeżeli coś jest przedmiotem wiary, to powinno to być przede wszystkim rzetelne w prawdzie. Przeżyłem ogromne zaskoczenie i wzruszenie, gdy dotarło do mnie stwierdzenie, że Bóg jest bardziej prawdziwy niż rzeczywistość odbierana zmysłami. To było niezwykłe odkrycie, na miarę przewrotu kopernikańskiego. Bóg jest pewny. Świat jest tylko złudzeniem.

Ewangelia wg św. Łukasza cz. 35

          Czy należy wybaczyć np. Saddamowi Husajnowi za jego władzę zbrodniczą? Kiedy schwytano Husajna powiedział: “jestem Saddam, Bóg mnie kocha”. Powiedział słusznie.  Bóg kocha wszystkie swoje dzieci, nawet te, które błędnie odczytały swoje powołanie. Wobec omawianej Ewangelii Saddam Husajn zawinił tysiąckrotnie więcej. Czy nadal należy mu wybaczyć? Tak, ale sprawiedliwość ludzką musiał ponieść. Czy należy modlić się za niego?  On szczególnie potrzebuje ludzkiej modlitwy jako zadośćuczynienia jego zbrodniom. Tak wielkie zło jakie uczynił można wymazać żarliwą modlitwą. On już nic sam nie może zrobić. Modlitwy za jego duszę będą dla niego ogniem czyśćcowym.

          W perykopie “Moc wiary(Łk 17,5–6) powraca temat wiary. Co to takiego? Wiara mocno osadzona w sercu jest generatorem mocy. Ona uzdalnia człowieka do nieprawdopodobnych czynów. W tekście jest oczywiście przenośnia: “Gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy, powiedzielibyście tej morwie: «Wyrwij się z korzeniem i przesadź się w morze!», a byłaby wam posłuszna” (Łk 17,6). Świadczy jednak o jej nieprawdopodobnych możliwościach. Światem rządzą prawa przyrody, ale w najgłębszych zakamarkach rzeczywistości rządzą relacje wzajemnej miłości (np. między kwarkami). Wiara potrafi dotrzeć do samego jej sedna i uczynić rzeczy zdawałoby się niemożliwe. Nie należy bagatelizować tej wiedzy. Trzeba raczej umieć wydobywać tę moc, która drzemie w każdym człowieku.

          Pokora naświetlona w perykopie “Służyć z pokorą(Łk 17,7–10) bez głębszego rozbudowania jest nie do skomentowania. Nie ma ona nic wspólnego z wdzięcznością.

         Perykopa “Wdzięczny Samarytanin” (Łk 17,11–19) pokazuje problem ponadczasowy. Niewielu jest, którzy potrafią być wdzięczni. Gorzej, gdy zamiast wdzięczności okazują niechęć do darczyńców. Nie lubią ich, wręcz unikają.  Tak niestety się dzieje. No cóż, pozostaje jedynie ubolewać nad ludzką naturą. Słowo „dziękuję” jest bramą zamykającą sprawę, a otwierającą na przyjaźń. Daje satysfakcję darczyńcy i ono najczęściej wystarcza.

          Osoby wierzące mają zakodowany mglisty scenariusz dalszych losów świata. Jak mówią, kiedyś nastąpi jego koniec, potem będzie nowa ziemia i nowe niebo. To prawie cała wiedza przekazana przez Jezusa.

         Wobec zapewnień o życiu wiecznym można spojrzeć na historię świata jak na coś, co ma swoją ciągłość.  Tą ciągłością jest życie. Niezmienne jest też królestwo Boże. Ewangelista Łukasz podejmuje próbę przekonania faryzeuszy, “że królestwo Boże pośród was jest” (Łk 17,21). Warto odnieść się do tych słów Łukasza. Człowiek wiecznie oczekuje czegoś, co już dawno istnieje. Wystarczy tylko rozejrzeć się wokół siebie i zgłębić w swojej duszy, że człowiek przenika królestwo Boże. Ono jest na wyciągnięcie ręki, jest blisko. Trzeba jedynie to dostrzec. Jak dostrzec? Ponieważ królestwo Boże nie jest z tego świata może być jedynie identyfikowane duchowo. Każdy ma duszę, a więc niejako klucz do królestwa Niebieskiego. Kto nie zauważa królestwa Bożego, znaczy, że jest jeszcze duchowo głuchy i ślepy. To sygnał, że nie jest jeszcze gotowy. Człowiek musi żyć świadomością o istnieniu dwóch rzeczywistości. Teraz jest bohaterem rzeczywistości realnej, ale już teraz jest jednocześnie zakotwiczony w przestrzeni nadprzyrodzonej. Świadomość ta powinna uskrzydlać człowieka do możliwości wkroczenia w świat wieczny i bycia blisko Boga.

           Perykopa “Dzień Syna Człowieczego” (Łk 17,22–37) jest antycypacją apokaliptyczną paruzji  (ponownego przyjścia) Jezusa w chwale, aby dokonać sprawiedliwości dziejowej. Ze względu na używane słowa i pojęcia, można sobie mocno zamieszać w głowach. Nie należy czytać tekstu dosłownie, lecz wydobyć z niego to, co ma znamiona Prawdy obiektywnej. Werset: “Wpierw jednak musi wiele wycierpieć i być odrzuconym przez to pokolenie” (Łk 17,25) mówi prawdę, która jest udowodniona faktami historycznymi. Autor sugeruje nagły koniec świata. Nie jest w tym konsekwentny, skoro pisze: “W owym dniu kto będzie na dachu, a jego rzeczy w mieszkaniu, niech nie schodzi, by je zabrać; a kto na polu, niech również nie wraca do siebie. Przypomnijcie sobie żonę Lota. Kto będzie się starał zachować swoje życie, straci je; a kto je straci, zachowa je. Powiadam wam: Tej nocy dwóch będzie na jednym posłaniu: jeden będzie wzięty, a drugi zostawiony. Dwie będą mleć razem: jedna będzie wzięta, a druga zostawiona” (Łk 17,31–35). Tekst jest alegorią wydarzeń. Ciekawe jest przywołanie przysłowia na końcu perykopy:  “Gdzie jest padlina, tam zgromadzą się i sępy” (Łk 17,37). Znaczy, że w miejscu gdzie jest człowiek, tam jest królestwo Boże. Nie trzeba nigdzie się wybierać. Koniec świata, to otwarcie się na rzeczywistość nadprzyrodzoną, która jest wokół człowieka.

          W gruncie rzeczy podstawowe prawdy są bardzo proste. Dwie rzeczywistości wzajemnie się przenikają. Współdziałają ze sobą za pomocą wspólnych narzędzi jakimi dysponuje natura duchowa. Bez tych narzędzi duchowość jest poza zasięgiem rozpoznania.

Ewangelia wg św. Łukasza cz. 34

          Czy przebaczenie można otrzymać w inny sposób? Na każdej Mszy świętej odbywa się tzw. spowiedź powszechna (confiteor: pierwsze słowo i nazwa modlitwy spowiedzi powszechnej) – wierni odmawiają akt pokuty, który  według nauki Kościoła katolickiego gładzi grzechy powszednie. Również modląc się słowami: “i przebacz nam nasze winy, jak i my przebaczamy tym, którzy przeciw nam zawinili” (Mt 6,12); “Panie, jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić” (Mt 35,2); “Panie, nie jestem godzien, abyś wszedł pod mój dach, ale powiedz tylko słowo, a będzie zbawiona dusza moja” (słowa liturgii), kierujemy je bezpośrednio do Boga. Jeżeli to nie skutkuje, to próżna jest nasza mowa (modlitwa).   

          Podobno Jezus powiedział do św. Bernarda takie słowa: Wiedz, że o jakąkolwiek łaskę zostanę poproszony w imię tej rany (rana na ramieniu od dźwigania krzyża), zostanie ona udzielona, a wszystkim tym, którzy przez jej miłość czcić mnie będą, odmawiając trzy razy „Ojcze nasz”, trzy razy „Zdrowaś Maryjo” i trzy razy „Chwała Ojcu” codziennie, przebaczę grzechy powszednie i nie będę pamiętać o grzechach śmiertelnych (Andrea Tornielli, Tajemnica ojca Pio i Karola Wojtyły, Wyd. Św. Pawła, Częstochowa 2008, str. 62). W Dialogu św. Katarzyny ze Sieny, Wyd. W drodze, 1987, na str. 129 można przeczytać słowa wypowiedziane przez Jezusa: Jeżeli spowiedź jest niemożliwa, wystarczy skrucha serca. W książce Pozwólcie ogarnąć się miłości (Wyd. Michalineum 2008) na str. 15 cytowane są słowa Boga: “Przebaczyłem i przebaczam wam zawsze, kiedy poprosicie o to“.

          Spowiedź w formie modlitwy według mnie jest bardziej szczera. Po pierwsze, nie trzeba starać się dobierać słów. Wyznanie grzechów może być myślne (bez słów). Człowiek ma świadomość, że jest przez Boga wysłuchany. Jeżeli intencja człowieka jest prawdziwa i szczera, to nie ma lepszej spowiedzi. “Ufaj, synu, odpuszczają ci się twoje grzechy” (Mt 9,2); “I otrzymacie wszystko, o co na modlitwie z wiarą prosić będziecie” (Mt 21,22). “Odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone” (Łk 6,37).

          Ponieważ w Polsce panuje głębokie przekonanie
o konieczności sakramentu spowiedzi i niemożności innego oczyszczenia się, wiele osób nie korzysta z Eucharystii. Inaczej jest w kościołach zachodnich (w Kanadzie, w Szwajcarii), gdzie samo przyjście do świątyni i dobra wola upoważniają człowieka do czynnego udziału w Komunii Świętej.

          Idąc śladem kościołów zachodnich należy rozważyć rezygnację w ogóle z formy nakazu spowiedzi (łac. de lege ferenda, in spe). Pozostawić formułę spowiedzi konfesyjnej dla tych, którzy czują taką potrzebę i ją akceptują. W KPK kan. 960 i 961 dopuszczają pojednanie w inny sposób. Niewątpliwie, tam gdzie kapłani są godni sprawowania tak poważnej funkcji, spowiedź daje „dobre owoce”. Należy jednak zastanowić się nad stworzeniem alternatywnych form wyznawania grzechów i usankcjonować to prawnie. Obecnie funkcjonuje taka możliwość w przypadku wyższej konieczności (indult) – wojny, katastrofy. Kapłan udziela rozgrzeszenia wszystkim tym, którzy w swym sumieniu wyznali swe grzechy.

         W kościołach starokatolickich (za wyjątkiem Kościoła starokatolickiego w Polsce) spowiedź święta powszechna ma charakter spowiedzi całkowitej, tzn. uczestniczący w niej wszyscy pełnoletni penitenci otrzymują odpuszczenie wszystkich grzechów. Dzieci i młodzież do lat 18 mają obowiązek przystępowania do spowiedzi konfesyjnej. Wśród kościołów starokatolickich jedynie w Kościele Mariawitów spowiedź powszechna obejmuje wszystkich wiernych niezależnie od ich wieku. Zaniechali oni spowiedź indywidualną. Większość protestantów (z wyjątkiem Luteran) odrzuca spowiedź konfesyjną, ponieważ ich zdaniem darować grzechy może tylko Bóg.

          Czy obecny Kościół katolicki przygotowany jest na zmiany? Według mnie czeka nas już wkrótce kolejny sobór. Integryzm (prąd zachowawczy, odnoszący się z niechęcią do zmian doktrynalnych i kompromisów) nie może się długo utrzymać ze względu na ogromne parcie i zapotrzebowanie społeczne oraz szybkość zmieniającego się świata.

         Łukasz powtarza po autorach synoptycznych potrzebę przebaczania. Warto zwrócić uwagę na słowa:  “I jeśliby siedem razy na dzień zawinił przeciw tobie i siedem razy zwróciłby się do ciebie, mówiąc: «Żałuję tego», przebacz mu!” (Łk 17,3). Proszę zwrócić uwagę na słowa „siedem razy”. To stosunkowo dużo razy. Co należy przez to rozumieć? Przebaczanie jest niejako obowiązkiem człowieka. Oczywiście musi być spełniony jeden warunek: siedem razy zwróciłby się do ciebie, mówiąc: „Żałuję tego”, przebacz mu!  To ważne. Sprawca musi być świadomy swoich czynów, aby dar przebaczania miał w ogóle jakiś sens. Przebaczanie mieści się w zakresie miłości do drugiego człowieka. Tak. Ludzie błądzą, bo stale są narażani na atrakcyjność zła. Poza tym są słabego ducha. Trzeba mieć świadomość, że tak jest. Jeżeli człowiek potrafi oprzeć się złu, jest już wielki. Wraz z wielkością niech będzie ofiarny, dobroduszny. Przecież zdecydowanie dawanie jest lepsze niż branie. Jest okazja pokazać swoją dobroduszność i miłość bezinteresowną. Nie należy marnować takiej okazji. Przebaczając, jest się jak Bóg – dawcą. Jeno głupi nie wykorzysta takiej sytuacji. Warto pamiętać słowa Jezusa wypowiedziane do grzesznicy: “Idź i nie grzesz więcej” (J 8,11).

Ewangelia wg św. Łukasza cz. 33

          Spowiedź występuje nie tylko w chrześcijaństwie, ale
i w bardzo wielu religiach istniejących jeszcze przed chrześcijaństwem.  Wielką  wagę  do  spowiedzi  przywiązywał Fiodor Dostojewski (1821–1881) i dlatego w jego utworach tak często występują wyznania konfesyjne.

          W 1215 Sobór Laterański IV wprowadził do dziś obowiązujące regulacje dotyczące pokuty, tj. obowiązek spowiedzi przynajmniej raz w roku w czasie wielkanocnym oraz tajemnicę spowiedzi. Obowiązek spowiedzi usznej utrwalił się na Zachodzie przed 1100 rokiem.

          Przed Soborem Trydenckim ofiara pieniężna na rzecz budowy kościoła była traktowana jak pokuta powodująca darowanie doczesnych kar za grzechy. Dopiero w XVI wieku wprowadzone zostały powszechne dziś konfesjonały. Po raz pierwszy o konfesjonale wspomina synod w Sewilli z 1512 r.

          Dzisiejsze praktyki pokutne reguluje “Ordo Poenitentiae” (1973). Katolicy mają obowiązek przystąpienia do spowiedzi przynajmniej raz w roku oraz wtedy, gdy popełnią tzw. grzech śmiertelny (przystąpienie do komunii w stanie grzechu śmiertelnego jest świętokradztwem, a więc grzechem szczególnie ciężkim).

          Według ks. prof. Daniela Olszewskiego: “Ojcowie Kościoła informują, że w Kościele starożytnym spowiedź publiczna i uszna (auricularis); publiczna była doradzana, a uszna obowiązywała wiernych. We wczesnym średniowieczu spowiedź publiczna prawie zanikła, a uszna stała się praktyką powszechną. Tak więc spowiedź uszna jest stałą praktyką w Kościele od czasów starożytnych”.

          W spowiedzi nie chodzi o to, żeby opowiedzieć grzechy albo zrobić sprawozdanie ze zła (dokładną buchalterię), jakie się uczyniło, ale o szczere przedstawienie swojej duchowej sytuacji. Ze spowiedzi należy usuwać rzeczy, co do których nie ma się pewności, że są grzechem. Należy powstrzymywać się od opisywania okoliczności grzechu (chyba, że zmienia to charakter grzechu).

          Zwykle spowiedź trwa kilka minut. Czy można w tym czasie zdać prawdziwą relację ze stanu swej duszy? Chyba nie. Często charakter i wielkość grzechu są obwarowane różnymi zdarzeniami, przypadkami i trudno wysublimować moment popełnianego grzechu. Czy tak naprawdę można podać ilość (zgodnie z KPK kan. 988 §1,2) popełnionych grzechów ciężkich? Grzechy to nie kwanty energii, które można policzyć. Grzechy mają swoje cienie i różne zabarwienia. Ten sam grzech dzisiaj, może być jutro co do wagi mniejszy lub większy. Jeżeli przy wyznawaniu grzechów istnieje prawdopodobieństwo podania błędnej ilości popełnianych czynów „na oko”, „mniej więcej”, to czy ma to sens? Nie sądzę, aby Bogu o to właśnie chodziło. Bardzo często, po pierwszych chwilach „lekkości na duchu” przychodzi refleksja, że spowiedź nie do końca była taka, jaka być powinna. Penitent jest niezadowolony, bo źle przedstawił swój grzech, przez co kapłan inaczej odczytał jego intencje. Po spowiedzi często przypominane są grzechy, które zapomniało się w trakcie spowiedzi. Pozostaje poczucie niespełnienia dobrej spowiedzi, niesmak i złość na samego siebie.

          W Koranie nie ma wyraźnego podziału na grzechy ciężkie i powszednie, ani ich systematycznego katalogu.

          Dzisiejsza mentalność ludzka jest inna niż przed wiekami. Człowiek bardziej potrzebuje poczucia wolności zwłaszcza, gdy chodzi o coś tak delikatnego jak sumienie. Jak daje się zauważyć, obecnie wierni (zwłaszcza na Zachodzie) odchodzą od sakramentu pokuty. Dlaczego? Trzeba na to pytanie odpowiedzieć otwarcie. Zwierzanie się ze swoich najbardziej intymnych dramatów Miłosiernemu Bogu, ale za pośrednictwem człowieka, jest po prostu niesmaczne. Do tego wniosku dawno już doszły kościoły protestanckie (poza luteranami). Kościelny obowiązek spowiedzi przynajmniej raz w roku w czasie wielkanocnym jest imperatywem – duchowym przymusem. Jak pogodzić potrzebę duchową przystąpienia do sakramentu pokuty z narzuconym terminarzem? Kościół rości sobie prawo ingerowania w duszę człowieka w sposób bezwzględny, totalitarny. Być może stąd biorą się nieuzasadnione zwyczaje zbierania karteczek potwierdzających odbytą spowiedź.

          Do spowiedzi konfesyjnej zniechęca dzisiejsza nieobyczajność kapłanów, demoralizacja oraz nieumiejętność spowiadania. Ich postępowanie jest powszechnie znane. Jak reagować na pytania spowiedników, które uważa się za nadużycie? Na przykład, spowiednik pyta: “Czy chodzisz do Kościoła w niedzielę?” Po pierwsze, sam fakt nie chodzenia do Kościoła nie jest grzechem (adiafora: czyn moralnie obojętny)! Uczestnictwo we Mszy świętej nie jest warunkiem przykazania – “Pamiętaj, abyś dzień święty święcił”. Przykazania nie są kodeksem, a więc nie jest to prawo. „Pamiętaj” nie jest imperatywem. Jest przypomnieniem, że nadchodzi dzień, w którym należy szczególnie czcić Boga. Boga można wielbić na różne sposoby. Msza stanowi apogeum kultu. Jest czymś fenomenalnym, ogromnym przeżyciem, jest uroczystym spotkaniem z Bogiem. Uczestnictwo we Mszy świętej powinno wynikać z pragnienia, a nie z obowiązku. Nie uczestniczenie we Mszy nie jest grzechem. Grzechem jest natomiast lenistwo. A to już inne zagadnienie. Nie ma prawa – nie ma przekroczenia, a więc nie ma grzechu. Przykazania są zaproszeniem do zbawienia.

          Takich nieprawidłowych pytań i nadużyć jest wiele. Penitenci traktowani są jak szara masa, która powinna jedynie z pokorą schylać głowę i mówić „tak jest”.