Ewangelia wg św. Łukasza cz. 35

          Czy należy wybaczyć np. Saddamowi Husajnowi za jego władzę zbrodniczą? Kiedy schwytano Husajna powiedział: “jestem Saddam, Bóg mnie kocha”. Powiedział słusznie.  Bóg kocha wszystkie swoje dzieci, nawet te, które błędnie odczytały swoje powołanie. Wobec omawianej Ewangelii Saddam Husajn zawinił tysiąckrotnie więcej. Czy nadal należy mu wybaczyć? Tak, ale sprawiedliwość ludzką musiał ponieść. Czy należy modlić się za niego?  On szczególnie potrzebuje ludzkiej modlitwy jako zadośćuczynienia jego zbrodniom. Tak wielkie zło jakie uczynił można wymazać żarliwą modlitwą. On już nic sam nie może zrobić. Modlitwy za jego duszę będą dla niego ogniem czyśćcowym.

          W perykopie “Moc wiary(Łk 17,5–6) powraca temat wiary. Co to takiego? Wiara mocno osadzona w sercu jest generatorem mocy. Ona uzdalnia człowieka do nieprawdopodobnych czynów. W tekście jest oczywiście przenośnia: “Gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy, powiedzielibyście tej morwie: «Wyrwij się z korzeniem i przesadź się w morze!», a byłaby wam posłuszna” (Łk 17,6). Świadczy jednak o jej nieprawdopodobnych możliwościach. Światem rządzą prawa przyrody, ale w najgłębszych zakamarkach rzeczywistości rządzą relacje wzajemnej miłości (np. między kwarkami). Wiara potrafi dotrzeć do samego jej sedna i uczynić rzeczy zdawałoby się niemożliwe. Nie należy bagatelizować tej wiedzy. Trzeba raczej umieć wydobywać tę moc, która drzemie w każdym człowieku.

          Pokora naświetlona w perykopie “Służyć z pokorą(Łk 17,7–10) bez głębszego rozbudowania jest nie do skomentowania. Nie ma ona nic wspólnego z wdzięcznością.

         Perykopa “Wdzięczny Samarytanin” (Łk 17,11–19) pokazuje problem ponadczasowy. Niewielu jest, którzy potrafią być wdzięczni. Gorzej, gdy zamiast wdzięczności okazują niechęć do darczyńców. Nie lubią ich, wręcz unikają.  Tak niestety się dzieje. No cóż, pozostaje jedynie ubolewać nad ludzką naturą. Słowo „dziękuję” jest bramą zamykającą sprawę, a otwierającą na przyjaźń. Daje satysfakcję darczyńcy i ono najczęściej wystarcza.

          Osoby wierzące mają zakodowany mglisty scenariusz dalszych losów świata. Jak mówią, kiedyś nastąpi jego koniec, potem będzie nowa ziemia i nowe niebo. To prawie cała wiedza przekazana przez Jezusa.

         Wobec zapewnień o życiu wiecznym można spojrzeć na historię świata jak na coś, co ma swoją ciągłość.  Tą ciągłością jest życie. Niezmienne jest też królestwo Boże. Ewangelista Łukasz podejmuje próbę przekonania faryzeuszy, “że królestwo Boże pośród was jest” (Łk 17,21). Warto odnieść się do tych słów Łukasza. Człowiek wiecznie oczekuje czegoś, co już dawno istnieje. Wystarczy tylko rozejrzeć się wokół siebie i zgłębić w swojej duszy, że człowiek przenika królestwo Boże. Ono jest na wyciągnięcie ręki, jest blisko. Trzeba jedynie to dostrzec. Jak dostrzec? Ponieważ królestwo Boże nie jest z tego świata może być jedynie identyfikowane duchowo. Każdy ma duszę, a więc niejako klucz do królestwa Niebieskiego. Kto nie zauważa królestwa Bożego, znaczy, że jest jeszcze duchowo głuchy i ślepy. To sygnał, że nie jest jeszcze gotowy. Człowiek musi żyć świadomością o istnieniu dwóch rzeczywistości. Teraz jest bohaterem rzeczywistości realnej, ale już teraz jest jednocześnie zakotwiczony w przestrzeni nadprzyrodzonej. Świadomość ta powinna uskrzydlać człowieka do możliwości wkroczenia w świat wieczny i bycia blisko Boga.

           Perykopa “Dzień Syna Człowieczego” (Łk 17,22–37) jest antycypacją apokaliptyczną paruzji  (ponownego przyjścia) Jezusa w chwale, aby dokonać sprawiedliwości dziejowej. Ze względu na używane słowa i pojęcia, można sobie mocno zamieszać w głowach. Nie należy czytać tekstu dosłownie, lecz wydobyć z niego to, co ma znamiona Prawdy obiektywnej. Werset: “Wpierw jednak musi wiele wycierpieć i być odrzuconym przez to pokolenie” (Łk 17,25) mówi prawdę, która jest udowodniona faktami historycznymi. Autor sugeruje nagły koniec świata. Nie jest w tym konsekwentny, skoro pisze: “W owym dniu kto będzie na dachu, a jego rzeczy w mieszkaniu, niech nie schodzi, by je zabrać; a kto na polu, niech również nie wraca do siebie. Przypomnijcie sobie żonę Lota. Kto będzie się starał zachować swoje życie, straci je; a kto je straci, zachowa je. Powiadam wam: Tej nocy dwóch będzie na jednym posłaniu: jeden będzie wzięty, a drugi zostawiony. Dwie będą mleć razem: jedna będzie wzięta, a druga zostawiona” (Łk 17,31–35). Tekst jest alegorią wydarzeń. Ciekawe jest przywołanie przysłowia na końcu perykopy:  “Gdzie jest padlina, tam zgromadzą się i sępy” (Łk 17,37). Znaczy, że w miejscu gdzie jest człowiek, tam jest królestwo Boże. Nie trzeba nigdzie się wybierać. Koniec świata, to otwarcie się na rzeczywistość nadprzyrodzoną, która jest wokół człowieka.

          W gruncie rzeczy podstawowe prawdy są bardzo proste. Dwie rzeczywistości wzajemnie się przenikają. Współdziałają ze sobą za pomocą wspólnych narzędzi jakimi dysponuje natura duchowa. Bez tych narzędzi duchowość jest poza zasięgiem rozpoznania.

Ewangelia wg św. Łukasza cz. 34

          Czy przebaczenie można otrzymać w inny sposób? Na każdej Mszy świętej odbywa się tzw. spowiedź powszechna (confiteor: pierwsze słowo i nazwa modlitwy spowiedzi powszechnej) – wierni odmawiają akt pokuty, który  według nauki Kościoła katolickiego gładzi grzechy powszednie. Również modląc się słowami: “i przebacz nam nasze winy, jak i my przebaczamy tym, którzy przeciw nam zawinili” (Mt 6,12); “Panie, jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić” (Mt 35,2); “Panie, nie jestem godzien, abyś wszedł pod mój dach, ale powiedz tylko słowo, a będzie zbawiona dusza moja” (słowa liturgii), kierujemy je bezpośrednio do Boga. Jeżeli to nie skutkuje, to próżna jest nasza mowa (modlitwa).   

          Podobno Jezus powiedział do św. Bernarda takie słowa: Wiedz, że o jakąkolwiek łaskę zostanę poproszony w imię tej rany (rana na ramieniu od dźwigania krzyża), zostanie ona udzielona, a wszystkim tym, którzy przez jej miłość czcić mnie będą, odmawiając trzy razy „Ojcze nasz”, trzy razy „Zdrowaś Maryjo” i trzy razy „Chwała Ojcu” codziennie, przebaczę grzechy powszednie i nie będę pamiętać o grzechach śmiertelnych (Andrea Tornielli, Tajemnica ojca Pio i Karola Wojtyły, Wyd. Św. Pawła, Częstochowa 2008, str. 62). W Dialogu św. Katarzyny ze Sieny, Wyd. W drodze, 1987, na str. 129 można przeczytać słowa wypowiedziane przez Jezusa: Jeżeli spowiedź jest niemożliwa, wystarczy skrucha serca. W książce Pozwólcie ogarnąć się miłości (Wyd. Michalineum 2008) na str. 15 cytowane są słowa Boga: “Przebaczyłem i przebaczam wam zawsze, kiedy poprosicie o to“.

          Spowiedź w formie modlitwy według mnie jest bardziej szczera. Po pierwsze, nie trzeba starać się dobierać słów. Wyznanie grzechów może być myślne (bez słów). Człowiek ma świadomość, że jest przez Boga wysłuchany. Jeżeli intencja człowieka jest prawdziwa i szczera, to nie ma lepszej spowiedzi. “Ufaj, synu, odpuszczają ci się twoje grzechy” (Mt 9,2); “I otrzymacie wszystko, o co na modlitwie z wiarą prosić będziecie” (Mt 21,22). “Odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone” (Łk 6,37).

          Ponieważ w Polsce panuje głębokie przekonanie
o konieczności sakramentu spowiedzi i niemożności innego oczyszczenia się, wiele osób nie korzysta z Eucharystii. Inaczej jest w kościołach zachodnich (w Kanadzie, w Szwajcarii), gdzie samo przyjście do świątyni i dobra wola upoważniają człowieka do czynnego udziału w Komunii Świętej.

          Idąc śladem kościołów zachodnich należy rozważyć rezygnację w ogóle z formy nakazu spowiedzi (łac. de lege ferenda, in spe). Pozostawić formułę spowiedzi konfesyjnej dla tych, którzy czują taką potrzebę i ją akceptują. W KPK kan. 960 i 961 dopuszczają pojednanie w inny sposób. Niewątpliwie, tam gdzie kapłani są godni sprawowania tak poważnej funkcji, spowiedź daje „dobre owoce”. Należy jednak zastanowić się nad stworzeniem alternatywnych form wyznawania grzechów i usankcjonować to prawnie. Obecnie funkcjonuje taka możliwość w przypadku wyższej konieczności (indult) – wojny, katastrofy. Kapłan udziela rozgrzeszenia wszystkim tym, którzy w swym sumieniu wyznali swe grzechy.

         W kościołach starokatolickich (za wyjątkiem Kościoła starokatolickiego w Polsce) spowiedź święta powszechna ma charakter spowiedzi całkowitej, tzn. uczestniczący w niej wszyscy pełnoletni penitenci otrzymują odpuszczenie wszystkich grzechów. Dzieci i młodzież do lat 18 mają obowiązek przystępowania do spowiedzi konfesyjnej. Wśród kościołów starokatolickich jedynie w Kościele Mariawitów spowiedź powszechna obejmuje wszystkich wiernych niezależnie od ich wieku. Zaniechali oni spowiedź indywidualną. Większość protestantów (z wyjątkiem Luteran) odrzuca spowiedź konfesyjną, ponieważ ich zdaniem darować grzechy może tylko Bóg.

          Czy obecny Kościół katolicki przygotowany jest na zmiany? Według mnie czeka nas już wkrótce kolejny sobór. Integryzm (prąd zachowawczy, odnoszący się z niechęcią do zmian doktrynalnych i kompromisów) nie może się długo utrzymać ze względu na ogromne parcie i zapotrzebowanie społeczne oraz szybkość zmieniającego się świata.

         Łukasz powtarza po autorach synoptycznych potrzebę przebaczania. Warto zwrócić uwagę na słowa:  “I jeśliby siedem razy na dzień zawinił przeciw tobie i siedem razy zwróciłby się do ciebie, mówiąc: «Żałuję tego», przebacz mu!” (Łk 17,3). Proszę zwrócić uwagę na słowa „siedem razy”. To stosunkowo dużo razy. Co należy przez to rozumieć? Przebaczanie jest niejako obowiązkiem człowieka. Oczywiście musi być spełniony jeden warunek: siedem razy zwróciłby się do ciebie, mówiąc: „Żałuję tego”, przebacz mu!  To ważne. Sprawca musi być świadomy swoich czynów, aby dar przebaczania miał w ogóle jakiś sens. Przebaczanie mieści się w zakresie miłości do drugiego człowieka. Tak. Ludzie błądzą, bo stale są narażani na atrakcyjność zła. Poza tym są słabego ducha. Trzeba mieć świadomość, że tak jest. Jeżeli człowiek potrafi oprzeć się złu, jest już wielki. Wraz z wielkością niech będzie ofiarny, dobroduszny. Przecież zdecydowanie dawanie jest lepsze niż branie. Jest okazja pokazać swoją dobroduszność i miłość bezinteresowną. Nie należy marnować takiej okazji. Przebaczając, jest się jak Bóg – dawcą. Jeno głupi nie wykorzysta takiej sytuacji. Warto pamiętać słowa Jezusa wypowiedziane do grzesznicy: “Idź i nie grzesz więcej” (J 8,11).

Ewangelia wg św. Łukasza cz. 33

          Spowiedź występuje nie tylko w chrześcijaństwie, ale
i w bardzo wielu religiach istniejących jeszcze przed chrześcijaństwem.  Wielką  wagę  do  spowiedzi  przywiązywał Fiodor Dostojewski (1821–1881) i dlatego w jego utworach tak często występują wyznania konfesyjne.

          W 1215 Sobór Laterański IV wprowadził do dziś obowiązujące regulacje dotyczące pokuty, tj. obowiązek spowiedzi przynajmniej raz w roku w czasie wielkanocnym oraz tajemnicę spowiedzi. Obowiązek spowiedzi usznej utrwalił się na Zachodzie przed 1100 rokiem.

          Przed Soborem Trydenckim ofiara pieniężna na rzecz budowy kościoła była traktowana jak pokuta powodująca darowanie doczesnych kar za grzechy. Dopiero w XVI wieku wprowadzone zostały powszechne dziś konfesjonały. Po raz pierwszy o konfesjonale wspomina synod w Sewilli z 1512 r.

          Dzisiejsze praktyki pokutne reguluje “Ordo Poenitentiae” (1973). Katolicy mają obowiązek przystąpienia do spowiedzi przynajmniej raz w roku oraz wtedy, gdy popełnią tzw. grzech śmiertelny (przystąpienie do komunii w stanie grzechu śmiertelnego jest świętokradztwem, a więc grzechem szczególnie ciężkim).

          Według ks. prof. Daniela Olszewskiego: “Ojcowie Kościoła informują, że w Kościele starożytnym spowiedź publiczna i uszna (auricularis); publiczna była doradzana, a uszna obowiązywała wiernych. We wczesnym średniowieczu spowiedź publiczna prawie zanikła, a uszna stała się praktyką powszechną. Tak więc spowiedź uszna jest stałą praktyką w Kościele od czasów starożytnych”.

          W spowiedzi nie chodzi o to, żeby opowiedzieć grzechy albo zrobić sprawozdanie ze zła (dokładną buchalterię), jakie się uczyniło, ale o szczere przedstawienie swojej duchowej sytuacji. Ze spowiedzi należy usuwać rzeczy, co do których nie ma się pewności, że są grzechem. Należy powstrzymywać się od opisywania okoliczności grzechu (chyba, że zmienia to charakter grzechu).

          Zwykle spowiedź trwa kilka minut. Czy można w tym czasie zdać prawdziwą relację ze stanu swej duszy? Chyba nie. Często charakter i wielkość grzechu są obwarowane różnymi zdarzeniami, przypadkami i trudno wysublimować moment popełnianego grzechu. Czy tak naprawdę można podać ilość (zgodnie z KPK kan. 988 §1,2) popełnionych grzechów ciężkich? Grzechy to nie kwanty energii, które można policzyć. Grzechy mają swoje cienie i różne zabarwienia. Ten sam grzech dzisiaj, może być jutro co do wagi mniejszy lub większy. Jeżeli przy wyznawaniu grzechów istnieje prawdopodobieństwo podania błędnej ilości popełnianych czynów „na oko”, „mniej więcej”, to czy ma to sens? Nie sądzę, aby Bogu o to właśnie chodziło. Bardzo często, po pierwszych chwilach „lekkości na duchu” przychodzi refleksja, że spowiedź nie do końca była taka, jaka być powinna. Penitent jest niezadowolony, bo źle przedstawił swój grzech, przez co kapłan inaczej odczytał jego intencje. Po spowiedzi często przypominane są grzechy, które zapomniało się w trakcie spowiedzi. Pozostaje poczucie niespełnienia dobrej spowiedzi, niesmak i złość na samego siebie.

          W Koranie nie ma wyraźnego podziału na grzechy ciężkie i powszednie, ani ich systematycznego katalogu.

          Dzisiejsza mentalność ludzka jest inna niż przed wiekami. Człowiek bardziej potrzebuje poczucia wolności zwłaszcza, gdy chodzi o coś tak delikatnego jak sumienie. Jak daje się zauważyć, obecnie wierni (zwłaszcza na Zachodzie) odchodzą od sakramentu pokuty. Dlaczego? Trzeba na to pytanie odpowiedzieć otwarcie. Zwierzanie się ze swoich najbardziej intymnych dramatów Miłosiernemu Bogu, ale za pośrednictwem człowieka, jest po prostu niesmaczne. Do tego wniosku dawno już doszły kościoły protestanckie (poza luteranami). Kościelny obowiązek spowiedzi przynajmniej raz w roku w czasie wielkanocnym jest imperatywem – duchowym przymusem. Jak pogodzić potrzebę duchową przystąpienia do sakramentu pokuty z narzuconym terminarzem? Kościół rości sobie prawo ingerowania w duszę człowieka w sposób bezwzględny, totalitarny. Być może stąd biorą się nieuzasadnione zwyczaje zbierania karteczek potwierdzających odbytą spowiedź.

          Do spowiedzi konfesyjnej zniechęca dzisiejsza nieobyczajność kapłanów, demoralizacja oraz nieumiejętność spowiadania. Ich postępowanie jest powszechnie znane. Jak reagować na pytania spowiedników, które uważa się za nadużycie? Na przykład, spowiednik pyta: “Czy chodzisz do Kościoła w niedzielę?” Po pierwsze, sam fakt nie chodzenia do Kościoła nie jest grzechem (adiafora: czyn moralnie obojętny)! Uczestnictwo we Mszy świętej nie jest warunkiem przykazania – “Pamiętaj, abyś dzień święty święcił”. Przykazania nie są kodeksem, a więc nie jest to prawo. „Pamiętaj” nie jest imperatywem. Jest przypomnieniem, że nadchodzi dzień, w którym należy szczególnie czcić Boga. Boga można wielbić na różne sposoby. Msza stanowi apogeum kultu. Jest czymś fenomenalnym, ogromnym przeżyciem, jest uroczystym spotkaniem z Bogiem. Uczestnictwo we Mszy świętej powinno wynikać z pragnienia, a nie z obowiązku. Nie uczestniczenie we Mszy nie jest grzechem. Grzechem jest natomiast lenistwo. A to już inne zagadnienie. Nie ma prawa – nie ma przekroczenia, a więc nie ma grzechu. Przykazania są zaproszeniem do zbawienia.

          Takich nieprawidłowych pytań i nadużyć jest wiele. Penitenci traktowani są jak szara masa, która powinna jedynie z pokorą schylać głowę i mówić „tak jest”.

Ewangelia wg św. Łukasza cz. 32

          W zamyśle Boga było objawienie się człowiekowi w bardziej konkretny sposób (niejako zmysłowy). Trzeba było pokonać barierę natur. W myśl tej koncepcji, Bóg postanowił objawić się w istocie ludzkiej nadając jej wpierw własne parytety. Zamierzył wywyższyć człowieka do swej istoty, aby mógł się w tej istocie ukazać. Pojawiła się więc możliwość przywrócenia pierwotnej relacji z Bogiem. Jezus doskonale odczytał ze stanu Prawdy tę możliwość. Podjął się tego trudu, choć nie musiał. Jezus był Człowiekiem, a więc miał wolną wolę. Bóg zgodził się na tę Ofiarę, bo była ona sama w sobie doskonała. Uczynił ją skuteczną. Jezus, wywyższony na krzyżu otrzymał dar czynienia Dobra z poziomu Boga. Łącząc swoją wolę z wolą Ojca stał się jednym Aktem Działającym z Bogiem. Syn równy Ojcu w działaniu (nie ontologicznie). Proszę zwrócić uwagę, że mówiąc o równości Ojca i Syna w działaniu unika się politeizmu ontologicznego. Nie ma dwóch bogów. Jest Bóg-Ojciec i Syn Jezus, równy z Ojcem w działaniu.

          Przedstawiona propozycja teologiczna w niczym nie ujmuje dotychczasowej katechezie. Niewielka zmiana teologiczna pozwala na rozumowe ogarnięcie nadprzyrodzonych istot oraz zrozumienie konieczności i mechanizmu Odkupienia człowieka.

          Omawiany cytat kończy się słowami: “lecz biada temu, przez którego przychodzą” (Łk 17,1). Dotyczy on zagadnienia od strony grzesznika. Grzech jest skazą duchową (relacji) na duszy. Każdy będzie musiał indywidualnie go pokonać bazując i licząc na Akcie Odkupienia przez Jezusa Chrystusa.

          Grzech jest pojęciem, które bardzo trudno jest zdefiniować. Ten sam czyn może w ogóle nie być grzechem, a w innych okolicznościach może być grzechem ciężkim. Wszystko zależy od okoliczności jego popełnienia. Każdy grzech trzeba rozpatrywać indywidualnie w szerokim spektrum ocen. Kradzież pożywienia nie jest grzechem, gdy głodujący ginie z głodu. Natomiast kradzież pożywienia głodującemu przez nasyconego jest grzechem ciężkim. Istnieją czyny moralnie obojętne (adiafory), które są przedmiotem zgorszenia. Np. ksiądz  jedzący publicznie mięso w piątek (z przyczyn np. zdrowotnych) może gorszyć osoby nie znające powodu takiej konsumpcji. Podobnie widok księdza całującego serdecznie swoją siostrę na przywitanie. Ktoś może pomyśleć, że całuje się z kochanką, itp.

          Gniew jest zjawiskiem moralnie ambiwalentnym: może być uczynkiem dobrym albo złym, zależnie od przedmiotu i okoliczności. Jest wykroczeniem, gdy brakuje mu właściwej racji.

          Bardzo częstym, a zwykle lekceważonym jest grzech zaniechania. Mało kto dostrzega w sobie winę bierności. Niekiedy jest jednak bardzo poważnym przewinieniem. Np. brak opieki nad chorymi, starszymi rodzicami.

          Istnieją zdarzenia, które mylnie przyjmuje się za grzechy. Np. brak odmawiania codziennych modlitw porannych i wieczornych, nie uczestniczenie we mszy niedzielnej, nie przystępowanie do Komunii św., nie uczenie się religii, picie alkoholu (w sposób umiarkowany), seks osób starszych, gdy nie ma już możliwości prokreacyjnych i inne.

          Ponieważ ocena grzechu mieści się w szerokim spektrum ocen, nie wolno nikomu, oprócz osób do tego powołanych, oceniać czynów drugiego człowieka. 

         Spowiedź jest sakramentem pokuty, środkiem przebaczania (indulgencja). Bóg Ojciec i Miłosierdzia, który pojednał nas ze sobą przez śmierć i zmartwychwstanie, zesłał Ducha Świętego na odpuszczenie grzechów, “niech ci udzieli przebaczenia i pokoju przez posługę Kościoła” (liturgia spowiedzi).

          W Piśmie świętym wielokrotnie poruszane są sprawy związane z wyznawaniem grzechów: “Wtedy stojąc wyznawali swoje grzechy i wykroczenia swych ojców. Stali więc na swoim miejscu, a lewici czytali z księgi Prawa Pana, Boga swojego, przez ćwierć dnia, przez drugą ćwierć wyznawali swe grzechy klęcząc przed Panem, Bogiem swoim” (Ne 9,2). “Klęcząc przed domem Bożym, modlił się i wyznawał grzechy” (Ezd 10,1); “Jeżeli wyznajemy nasze grzechy, Bóg jako wierny i sprawiedliwy odpuści je nam i oczyści nas z wszelkiej nieprawości” (1 J 1,9); “Wystąpił Jan Chrzciciel na pustyni i głosił chrzest nawrócenia na odpuszczenie grzechów” (Mk 1,4); “Przyjmowano od niego chrzest w rzecze Jordanie, wyznając przy tym swe grzechy” (Mt 3,6); “Wyznawajcie zatem sobie nawzajem grzechy” (Jk 5,16).

          Jezus nadaje uczniom władzę odpuszczania (absolucja) i zatrzymywania grzechów: “Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane” (J 20, 22b–23).

          Choć najważniejszą częścią spowiedzi jest wyznanie grzechów i otrzymanie rozgrzeszenia (absolucja), to stanowi ona także pewne przewodnictwo w sprawach sumienia, o ile trafi się na odpowiedniego spowiednika. Św. Teresa z Ávila takiego, który by ją zrozumiał, szukała przez całe dwadzieścia lat. Jak pisała: “niemałą duszy mojej szkodę wyrządzili spowiednicy niedouczeni. […] Co było grzechem powszednim, w tym upewniali mię, że żadnego nie ma grzechu. Co było bardzo ciężkim grzechem, to mi podawali za powszedni. […] Od spowiedników małą pomoc miałam” (Księga Życia).

Ewangelia wg św. Łukasza cz. 31

          W perykopie “Faryzejska świętość” (Łk 16,14–15) Łukasz napisał: “To bowiem, co za wielkie uchodzi między ludźmi, obrzydliwością jest w oczach Bożych” (Łk 16,15). I znów trzeba trochę wyprostować słownictwo („obrzydliwością”) Łukasza. Człowiek tworzy wzniosłe idee i jest z tego dumny. Niektóre określa się, że są bardziej papieskie niż sam papież. Wiele osób uważa się za bardziej etycznych niż sam Stwórca (np. gdyby od niego zależało, to nie pozwoliłby na wzajemne zjadanie się, jak to się dzieje w świecie przyrody). Religie bazują na bardzo prostych i infantylnych założeniach, pochodzących z mroków historii. Poglądy ludzkie obarczone są niedoskonałością stworzenia. Parafrazując, Bóg „pęka ze śmiechu” poznając ludzkie pomysły.

          Perykopa “Początek królestwa Bożego (Łk 16,16–17) prezentuje ówczesny stan bazy teologicznej: “Lecz łatwiej niebo i ziemia przeminą, niż żeby jedna kreska miała odpaść z Prawa” (Łk 16,17). Z perspektywy 2 tys. lat trudno zgodzić się z tym zdaniem, nawet gdyby dotyczyło tylko prawa moralnego. Jezus był rewolucjonistą w prawach moralnych. Ustawił zupełnie inaczej wartości zachowań w stosunku do Boga miłującego i miłosiernego. Stara etyka bazowała na Bogu jako Istoty rządzącej (który wynagradzał i karał).

          Perykopa “Nierozerwalność małżeństwa” (Łk 16,18) jest synoptyczna i powiela perykopy z Ewangelii wg Mateusza i z Ewangelii wg Marka (Mt 5,32; Mk 10,11). De facto jest definicją cudzołóstwa: “Każdy, kto oddala swoją żonę, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo; i kto oddaloną przez męża bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo”  (tamże).

          Perykopa “Bogacz i ubogi Łazarz” (Łk 16,19–21) wzorowana jest na staro-egipskiej bajce o Setne-Cha-em-wese odsłania tajemnicę królestwa Bożego. Między światem rzeczywistym a nadprzyrodzonym istnieje przepaść ze względu na różną naturę. Mimo, że te dwie rzeczywistości wzajemnie się przenikają, to brak jest instrumentów, które by pozwoliły na płaszczyznę współdziałania. Przypadek przywołania Samuela ze świata umarłych i rozmowa z Saulem to skutek nadzwyczajnej ingerencji samego Stwórcy. On na to zezwolił. Być może, wszystko odbyło się w widzeniu neurotycznym. Świat nadprzyrodzony jest hermetyczny. Trudno się dziwić. Świat rzeczywisty jest wytworem i siłą rzeczy musi zajmować miejsce niższe. Trudno połączyć wieczność z doczesnością. Za życia ludzkość narażona jest na grzeszność, w wieczności nie ma takiego niebezpieczeństwa. Perykopa pokazuje przy okazji cechę ludzkiego umysłu i ludzkiej natury. Pojęcia, teorie, wiara raz wbite w umysł, tak niekiedy mocno się osadzają, że nawet jednoznaczne dowody nie potrafią ich zmienić: “Jeśli Mojżesza i Proroków nie słuchają, to choćby kto z umarłych powstał, nie uwierzą”  (Łk 16,31). W przypisie napisano: “Saul nie nawrócił się, chociaż widział Samuela w Endor” (1 Sm 28,14); “Faryzeusze widzieli Łazarza, gdy wyszedł z grobu” (J 11,44–50; J 12,1); “Także zmartwychwstanie Jezusa usiłowano wytłumaczyć oszustwem” (Mt 28,12–15). Przyznaję, że nie bardzo potrafię wytłumaczyć tę ludzką niedoskonałość. Faktem jest, że mam okazję spotykać się z tą przypadłością, zwłaszcza gdy sam prezentuję trochę innych ogląd wiary. Ludzie boją się zmian. Zmiany wywołują w nich lęki. Tracą pewność siebie i grunt pod nogami. Zmiany zmuszają do nowego uporządkowania sobie światopoglądu. Być może, to jest hamulcem do zmian w rozumowaniu świata i rzeczywistości nadprzyrodzonej.

        Z moich doświadczeń wynika, że bardzo trudno przychodzi zrozumieć słowa Jezusa: “Niepodobna, żeby nie przyszły zgorszenia” (Łk 17,1). Jak to jest możliwe, że sam Jezus przyznaje, że świat musi być grzeszny? Przecież ten świat stworzył Bóg. Dlaczego nie zadbał o to, aby świat był bezgrzeszny?! Na takie pytanie trzeba odpowiedzieć, że nie można stworzyć takiego świata. Dlaczego? Grzeszność jest skutkiem danej wolności. Logicznie nie da się tego rozwiązać. Albo świat będzie bezgrzeszny, ale będzie musiał być zdeterminowany, albo wolny, z możliwością działań swobodnych. Wobec tej logiki grzech pierworodny (czyli grzeszność) był nieunikniony i był tylko kwestią czasu. Spowodował osłabienie relacji z Bogiem, który jest Doskonałością. Doskonałość nie może iść w parze z grzesznością. Konflikt był więc nieunikniony, stąd: “Niepodobna, żeby nie przyszły zgorszenia” (tamże). Pierwsza doskonała relacja z Bogiem (tuż po stworzeniu ludzi) została zerwana. Człowiek nie jest w stanie jej przywrócić. Stało się. Grzech ją zepsuł. Aby ją przywrócić trzeba kogoś z natury równej Bogu. Bóg miał przed sobą dylemat. Oczywiście mógł być sam Gwarantem i Odkupicielem istoty grzesznej. W końcu to Jego dzieło i Jego dzieci.

Ewangelia wg św. Łukasza cz. 30

          Kto ma skłonność odczytywania tekstów biblijnych literalnie może mieć kłopot ze zrozumieniem przypowieści “Obrotny rządca (Łk 16,1–8). Bogaty człowiek ma rządcę, który trwoni jego majątek. Chce go zwolnić. Zrozpaczony rządca działa szybko. Chcąc pozyskać przyszłych przychylnych sobie ludzi, fałszuje ich zobowiązania względem swego pana darując im część długów. Rządca jest malwersantem i oszustem. Mimo to, jak pisze Łukasz: “Pan pochwalił nieuczciwego rządcę, że roztropnie postąpił” (Łk 16,8). W pierwszym odruchu trudno zrozumieć Pana. Tekst czyni zgorszenie. Jak Pan (Bóg) mógł pochwalić ewidentne zło?! To niepodobne do Pana. Oczywiście, że niepodobne. Autor nie koncentruje się na złym uczynku, ale na szybkości podejmowania decyzji. A więc, nie o uczciwość tu chodzi, a obrotność w znalezieniu wyjścia w ciężkim położeniu. Czytając tekst umyka świadomość, że jest to historyjka zmyślona przez Łukasza, który miał swój konkretny cel dydaktyczny. Trzeba więc uspokoić emocje, że Pan pochwalił zło. Nic takiego nie miało miejsca. Pozostała więc egzegeza teologiczna. Trzeba skupić się na zamyśle Łukasza, co on chciał przez tę historyjkę powiedzieć. Przede wszystkim chciał pochwalić roztropność. To coś, co pozwala unikać wiele kłopotów. To pewien kompromis między narzucającą się rzeczywistością, a jej kształtowaniem. Od człowieka zależy, czy zdarzenia życiowe będzie zaostrzał, czy minimalizował. Mądre jest powiedzenie, że “wygrywać w małym rzeczach jest głupotą”. Los narzuca czasem bardzo trudne zdarzenia. Nikt nie jest temu winien. Tornada, burze są dla dobrych i złych. Człowiek musi się bronić. Przez szybkość podejmowanych decyzji chwyta się czasem czynów niegodnych. Tego oczywiście nie można pochwalać, ale czasem chwila wymaga szybkiej decyzji. Trzeba jasno zdać sobie sprawę, że Bogu mili są ludzie czynni i aktywni. Tylko tacy mogą popychać świat do przodu. Zwykli zjadacze chleba, bierni w życiu, choć mogą być wierni Bogu, nie należą do czołówki istot ludzkich. Grzeszność została dopuszczona przez Boga, aby człowiek mógł czuć się wolnym, aby mógł podejmować decyzje. W wolności można czynić wszystko. Bogu zależy na czynach pozytywnych, ale czasami wielkie rzeczy wymagają ofiar. “Nie można nie zamoczyć nóg przechodząc przez rzekę”. Bóg pozostawił człowiekowi wybór mniejszego zła. Można się tym gorszyć, ale niektórzy to rozumieją. Życie jest walką, czasami okrutną. Trudności, jakie Bóg dopuścił  na człowieka, mają go hartować duchowo. W sytuacjach trudnych człowiek pokazuje kim jest naprawdę i na co go stać. Człowiek jest zdolny narazić życie, aby ratować swojego psa z odmętów rzecznych. Matka zdolna jest poświęcić życie dla nienarodzonego życia. Wielu poświęca się różnym sprawom. Człowiek potrafi być wielki.  Ci, którzy uważają, że wystarczy żyć bogobojnie, biernie,  narażają się często na grzechy zaniechania.

         Łukasz napisał: “Bo synowie tego świata roztropniejsi są w stosunkach z ludźmi podobnymi sobie niż synowie światłości” (Łk 16,8). „Synowie światłości” byli esseńczykami (wg dokumentów z Qumran). Słynęli oni z bardzo rygorystycznego przestrzegania przepisów religii żydowskiej. Łukasz stawia wyżej postępowanie zwykłych ludzi, narażonych na czyny grzeszne, od idealnych wzorców etyki żydowskiej. Wszelkiego rodzaju ideały mają to do siebie, że są mniej życiowe, bardziej teoretyczne, wydumane, a czasem nawet nieludzkie.

        W perykopie “Dobry użytek z pieniądza” (Łk 16,9–13) autor dalej szokuje: “Pozyskujcie sobie przyjaciół niegodziwą mamoną, aby gdy [wszystko] się skończy, przyjęto was do wiecznych przybytków” (Łk 16,9). Niegodziwa mamona, czyli pieniądz, jest symbolem pozyskiwania dóbr za wszelką cenę. Pozyskiwanie prawdziwych przyjaciół jest bezcenne. Mniej ważny jest sposób pozyskiwania od rezultatu poszukiwań. Przyjaciel jest kimś bliskim, z którym wszystko może łączyć, oprócz pożądania (mowa jest wtedy o kochankach).  Miarą dobrej przyjaźni jest wierność. Jak pisze Łukasz: “Kto w drobnej rzeczy jest wierny, ten i w wielkiej będzie wierny; a kto w drobnej rzeczy jest nieuczciwy, ten i w wielkiej nieuczciwy będzie”  (Łk 16,10).

          Trzeba przyznać, że wnioski Łukasza są o wiele lepsze niż użyty do tego materiał słowny (tezy, baza do przemyśleń). Pomysł z niegodziwą mamoną nie bardzo mi się podoba. Koncepcja Łukasza została przerysowana. Wzbudza emocje. Koncentruje umysł nie na tym, co jest ważne. Pieniądze są bardzo wygodną miarą wielu zdarzeń, niekoniecznie handlowych (obrotność w interesach). Tym samym są tylko narzędziem, a nie celem. Kto bardzo przywiązuje się do narzędzia (pieniędzy), a nie celu – błądzi. Często wykorzystuje też do złych celów. W umyśle zakorzenia się przywiązanie do dobra doczesnego. Bóg jest rugowany na dalszy plan: “Żaden sługa nie może dwom panom służyć. Gdyż albo jednego będzie nienawidził, a drugiego miłował; albo z tamtym będzie trzymał, a tym wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i Mamonie” (Łk 16,13).

Ewangelia wg św. Łukasza cz. 29

          Podobnie wielu kapłanów nie  jest w stanie utrzymać ślubu czystości. To ponad ich siły. Wobec  złożonych ślubów kapłańskich  jest to naganne, po ludzku zrozumiałe. Być może sam Kościół odejdzie od tak trudnego wyrzeczenia i zrezygnuje z celibatu. (Holenderski teolog E. Schillebeeckx (1914–2009) postulował zniesienie obowiązku celibatu (zob. Encyklopedia Katolicka, tom XVII, Wyd. TN KUL, Lublin 2012, kol. 1225). Celibat w Kościele bardziej był podyktowany sprawami spadkowymi, finansowymi, niż ofiarą wyrzeczenia. Niektórzy apostołowie (jak Piotr) byli żonaci. Celibat jest wymysłem ludzkim i niestety skierowanym przeciwko naturze człowieka.  Trzeba jednak zaznaczyć, że kto jest w stanie żyć w czystości i tego chce, niech podejmuje ten trud. Decyzja o tym, powinna wypływać z serca, a nie z narzuconych warunków kapłaństwa. Wyciszanie popędu płciowego jest bardzo trudne. Trzeba ogromnej pracy, aby dać ciału inne alternatywy wyładowania nadmiaru emocji (energii). Nie każdy ma ochotę i siły na ćwiczenia sportowe. Nie wszyscy są zdolni też do medytacji. 

          Łukasz miał wielkie wyczucie teologiczne. W swoim natchnieniu odczytywał prawdy o Bogu. W kolejnych perykopach ukazane są boskie atrybuty. W perykopie “Zaginiona owca (Łk 15,1–7) pokazuje w przypowieści Pasterza (Boga), który odnajduje zaginioną owcę i cieszy się tym ogromnie. Pasterz, mając sto innych owiec, szuka tej jednej – zaginionej. Bóg powołuje do życia miliardy ludzi. Jak widać realizuje jakiś wielki projekt, na miarę wszech-czasów. Mimo wielkiej ilości istot ludzkich, troszczy się o każdego. Troska ta ma wymiar osobistego zaangażowania. Na zaginionej owcy skupia się wielka miłość Boga. Mimo zagubienia się jest w centrum uwagi, jest bohaterem zdarzenia. Kiedy zostaje odnaleziona, staje się podmiotem wielkiej radości. Jak pisze Łukasz: “większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia” (Łk 15,7). Aby zaakceptować tę pozorną niesprawiedliwość, trzeba myśleć nie według sprawiedliwości ludzkiej, ale według Miłosierdzia Bożego. Święci w niebie zdobyli już serce Boga. Nikt im nie odbiera ich radości. Oni już osiągnęli to, co mieli do osiągnięcia. Jak widać radość z działania jest większa od radości posiadania. Miłość statyczna jest trwaniem. Miłość dynamiczna jest twórcza, generuje (funkcjonały dobra). Funkcjonały miłości są pokarmem duchowym funkcjonowania świata. Bez miłości świat nie może istnieć.

          W perykopie “Zgubiona drachma(Łk 15,8–10) podobnie pokazana jest radość płynąca z odnalezienia zagubionej drachmy (jej wartość była równa dniówce pracy robotnika lub cenie jednej owcy). Nie chodzi tu o nominał, ale sam fakt odnalezienia.

          Perykopa “Syn marnotrawny(Łk 15,11–32) stanowi apogeum myśli  autora o Miłosierdziu Boga.  W przypowieści ukazani są dwaj bracia: jeden młodszy, „syn marnotrawny”, i drugi starszy, posłuszny woli ojca. Wielkoduszny ojciec dzieli majątek i daje młodszemu synowi należną mu część. On pragnie całkowitej wolności.  Chce żyć wyłącznie dla siebie. Używa życia i traci cały swój majątek. “Nie oddawaj się nierządnicom, abyś nie stracił swego dziedzictwa” (Syr 9,6). Chciał on wycisnąć z życia wszystko, co możliwe, chciał czerpać z niego „pełnymi garściami”. Całkowicie wolny, staje się niewolnikiem – pastuchem świń, dla którego szczęściem było otrzymać coś z ich karmy. Człowiek, który rozumie wolność jako całkowitą samowolę, żyje w zakłamaniu. Syn marnotrawny zrozumiał na czym polega prawdziwa wolność. To w domu ojca był naprawdę wolny. Nawrócenie i przemiana zachodzą w jego wnętrzu. W sobie odnajduje drogę powrotu do ojca. W interpretacji biblijnej zdarzenie to jest symbolem nawrócenia. Ojciec wita go z radością. Urządza wielką, radosną ucztę. “Trzeba się weselić i cieszyć z tego, że ten brat twój był umarły, a znów ożył, zaginął, a odnalazł się” (Łk 15,32). Syn marnotrawny jest obrazem człowieka, który zbłądził, ale powrócił. Podobnie Bóg wychodzi naprzeciw tym, którzy zgrzeszyli i którzy pragną nawrócenia. W tej przypowieści bohaterem jest też kochający ojciec. To miłość ojcowska nakazuje mu oczekiwać z nadzieją, że syn kiedyś wróci do domu. W przypowieści tak właśnie się stało. “Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie” (Łk 15,18). Syn marnotrawny wrócił nie dla bogactw ojca, lecz do jego miłości. Po tym wyznaniu wszystko zostaje synowi wybaczone i zapomniane. Obaj padają sobie w objęcia i przeżywając radość nie wracają już do przeszłości. Starszy brat jest zaskoczony hojnością ojca. Widzi tu tylko niesprawiedliwość. Nie dostrzega wewnętrznej przemiany brata. Starszy brat bardzo mi przypomina te osoby, które żyją jak „Pan Bóg przykazał”, ale w swoim sercu zazdroszczą tym, którzy żyją z fantazją, nie zawsze „po Bożemu”. Swoją postawę życiową w sumie traktują jak niewolę. Tacy ludzie też potrzebują nawrócenia. Muszą uwierzyć, że nie przekraczanie nakazów Pana jest Bogu miłe. Dopiero wtedy będą prawdziwymi synami Pana. “Oto tyle lat ci służę i nigdy nie przekroczyłem twojego rozkazu” (Łk 15,29). W pierwszej mojej książce  Rzeczywistość w świetle nauki, filozofii i wiary, Wyd. Jedność, Kielce 2008 pisałem: “Człowiek «zimny» to ktoś zdający sobie sprawę ze swych ciężkich grzechów. Łatwiej jednak człowiekowi złemu stać się lepszym, niż letniemu pozbyć się beznamiętnej dwuznacznej refleksji. Człowiek «letni» to ktoś ciężko chory duchowo, uważający się za człowieka bez zarzutu. Być letnim to kochać Boga miłością, która jest Mu wstrętna, miłością byle jaką, połowiczną”.

Ewangelia wg św. Łukasza cz. 28

          Życie człowieka osądzają inni ludzie, kierując się sprawiedliwością ludzką. Wobec Boga każdy wie, jakie miejsce mu przysługuje w niebie. Po śmierci człowiek nie jest w stanie sam podwyższyć temperatury swojej duszy. Zabrakło mu czasu. Pozostaje w miejscu, które mu należy, w zależności od stopnia bliskości z Bogiem. Bóg daje każdemu szansę, ale to człowiek sam decyduje o swoim losie. Aby zapewnić sobie dobre miejsce w boskich promieniach, wystarczy za życia kierować się rozsądkiem i sercem. Wystarczy dobra wola. W odniesieniu do reszty spraw należy zaufać Bogu. Ludzkie przewinienia, z racji niedoskonałości stworzenia, wziął na siebie Jezus Chrystus. Człowiek od samego początku otoczony był miłością Boga, a później miłością Jego Syna. Z ludzkiej strony pozostało niewiele. Przewodnikami są dwa przykazania miłości, które ogłosił Jezus.

          Nie należy udawać świętych, bo tym zahacza się o hipokryzję i pychę. Nie należy uważać się za dobrych, bo nie bardzo umie się być dobrym. Nie należy pokazywać zbytnio swojej pobożni, bo może być ona jej karykaturą. Należy pamiętać słowa Jezusa: “Tak oto są ostatni, którzy będą pierwszymi, i są pierwsi, którzy będą ostatnimi” (Łk 13,30).

          Perykopa “Chytry Herod” (Łk 13,31–33) zaskakuje kilkoma aspektami. Dziwne, że to właśnie faryzeusze przychodzą i próbują ostrzec Jezusa przed Herodem Antypasem: “W tym czasie przyszli niektórzy faryzeusze i rzekli Mu: «Wyjdź i uchodź stąd, bo Herod chce Cię zabić»” (Łk 13,31). Widać, nie wszyscy faryzeusze byli wrogo nastawieni do Jezusa. Dobrze jest przy tej okazji trochę stonować negatywne mniemanie o faryzeuszach. Jezus krytykował faryzeizm, a nie personalnie faryzeuszy. Jak wspominałem, faryzeusze byli pobożnymi i gorliwymi wyznawcami Jahwe. Ich nadgorliwość przeradzała się jednak w karykaturę wiary i to było przedmiotem krytyki Jezusa. Jezus nie zląkł się Heroda Antypasa. Przeciwnie stawia sprawę jasno, że ma jeszcze to i to do zrobienia. Dziś, jutro i pojutrze to symbole czasu nieokreślonego. Trzeci dzień symbolizuje dzień śmierci Jezusa.  Koniec perykopy prawdopodobnie jest dopiskiem Łukasza: “bo rzecz niemożliwa, żeby prorok zginął poza Jerozolimą” (Łk 13,33). W owych czasach było przekonanie, że w Jerozolimie ginęli prorocy wysłani przez Boga: “Jeruzalem, Jeruzalem! Ty zabijasz proroków i kamienujesz tych, którzy do ciebie są posłani!” (Mt 23,37; Łk 13,34); w mieście świętym, a zarazem zbuntowanym i przeznaczonym na upadek (ale też mającym oglądać chwalebne przyjście Pana).

         W perykopie “Nowe uzdrowienie w szabat” (Łk 14,1–6) powtórzone jest stanowisko Jezusa w sprawie uzdrawiania w dzień święty. Kiedy wymaga tego sytuacja, trzeba działać i w szabat.

          Perykopa “Skromność” (Łk 14,7–11) jest uniwersalnym instruktażem, jak postępować rozsądnie w życiu, aby godnie się zaprezentować oraz  doznać zaszczytu wobec innych: “Jeśli cię kto zaprosi na ucztę, nie zajmuj pierwszego miejsca, by czasem ktoś znakomitszy od ciebie nie był zaproszony przez niego. Wówczas przyjdzie ten, kto was obu zaprosił, i powie ci: „Ustąp temu miejsca!”; i musiałbyś ze wstydem zająć ostatnie miejsce. Lecz gdy będziesz zaproszony, idź i usiądź na ostatnim miejscu. Wtedy przyjdzie gospodarz i powie ci: „Przyjacielu, przesiądź się wyżej!”; i spotka cię zaszczyt wobec wszystkich współbiesiadników. Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony” (Łk 14,8–11).

          Jezus zachęca do zapraszania do stołu osoby biedne, ułomne i chore. Zapłaty nie będzie za życia, ale uczynek będzie wynagrodzony przy zmartwychwstaniu sprawiedliwych: “A będziesz szczęśliwy, ponieważ nie mają czym tobie się odwdzięczyć; odpłatę bowiem otrzymasz przy zmartwychwstaniu sprawiedliwych». ” (Łk 14,14).

          W “Przypowieści o uczcie” (Łk 14,15–24) Jezus poucza, że królestwo Boże zaprasza do ucztowania. Nie należy się temu sprzeciwiać, bo jest to zniewaga dla gospodarza. Nikt inny niezaproszony nie skosztuje strawy przygotowanej przez Boga. Na ucztę w niebie Bóg zaprasza wszystkich przez swoje sługi (kapłanów). Królestwo niebieskie jest otwarte dla każdego.

          W perykopie “Obowiązki uczniów Jezusa” (Łk 14,25–35) pojawia się ogromna niezręczność literacka. Użyto szorstkiego słowa „nienawiść”: “Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem” (Łk 14,26). Słowo to nie odzwierciedla prawdziwych myśli Jezusa. Chodzi tu o zaakcentowanie wymogów, jakie należy spełnić, aby zostać Jego uczniem. Sens zdania lepiej oddaje werset z Ewangelii Mateusza: “Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien” (Mt 10,37). Słowo „nienawiść” zostało użyte podobnie w Księdze Rodzaju: “Gdy Pan widział, że Lea została znienawidzona (odsunięta), otworzył jej łono; Rachela zaś była niepłodna”  (Rdz 29,31). Tłumaczenia tekstów często nie oddają prawdziwych myśli i intencji autora. Trzeba mieć się stale na baczności, aby nie wpaść w pułapkę translacji (tłumaczenia) językowej. Dalej napisano: “Kto nie nosi swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem” (Łk 14,27). Proszę zauważyć, że chodzi tu o własny krzyż, a nie krzyż Jezusa Chrystusa. Jeżeli ktoś nie potrafi uporać się z własnym krzyżem, tym bardziej nie weźmie na barki cudzego cierpienia. Jezus podpowiada, że trzeba zastanowić się i wszystko oszacować. Postępowanie trzeba mierzyć według własnych sił i możliwości. Niedawno ujawniono, że w zakonie krakowskim przetrzymywano chorą zakonnicę (zamiast ją leczyć) w okropnych warunkach. Pomijam brak serca współtowarzyszek, ale chodzi o to, że ona nie dała rady rygorowi zakonnemu. Wzięła na siebie zbyt wielki ciężar. Prawdopodobnie jej ciało „płonęło”, domagało się swego. Nagromadzone emocje nie miały ujścia. Jej zachowanie stawało się coraz bardziej wyzywające i w warunkach klasztornych karykaturalne (np. tańczenie nago). Skutki były tragiczne.

Ewangelia wg św. Łukasza cz. 27

          W następnej perykopie “Uzdrowienie kobiety w szabat” (Łk 13,11–17) powrócił problem uzdrawiania w dniu świątecznym. Jezus ponownie udowadnia, że szabat jest dla człowieka, a nie odwrotnie. Łukasz używa tu porównania ducha niemocy (kobieta miała skrzywiony kręgosłup) do szatana. Proszą zauważyć, że Łukasz był przekonany o istnieniu szatana i że każda choroba była jego dziełem.

          Łukasz przywołuje “Przypowieść o ziarnku gorczycy i o zaczynie” (Łk 13,18–21).  Ziarnko gorczycy jest niewspółmiernie małe (niegdyś stosowany jako lek, który poprawia krążenie i uśmierza ból. Gospodynie wiedzą, że aby pozbyć się z naczyń brzydkiego zapachu, należy włożyć do nich kilka nasion gorczycy i zalać wodą.) w stosunku do późniejszego drzewa. Łukasz porównuje go do królestwa Bożego. Nie rozwija tego tematu jak np. Mateusz. Trudno z tekstu wydobyć sens tej przypowieści. Lepiej uczynił to Mateusz: “Jeśli będziecie mieć wiarę jak ziarnko gorczycy, powiecie tej górze: «Przesuń się stąd tam!», a przesunie się. I nic niemożliwego nie będzie dla was” (Mt 17,20). Mając choćby odrobinę wiary, można dojść do wielkich rezultatów – podobnie jak duża roślina, wyrastająca z małych ziaren gorczycy. Wiara, nawet tak mała jak ziarnko gorczycy, może zmienić życie człowieka. Życie jego jest tym, co zeń uczynią jego myśli. Wiara dotyczy nie tylko Boga. W pozytywnym myśleniu wiara wydobywa z człowieka moce i siły, które w nim tkwią. Usuwa  też nagromadzone lęki i bóle (dr Joseph Murphy, w książce Terapia modlitwą). “Jak myślisz, taki będziesz” (William James – Amerykański filozof i psycholog); “Życie człowieka jest tym, co zeń uczynią jego myśli” (Marek Aureliusz).

          Wiara, w szerokim aspekcie jest motorem i środkiem do osiągnięcia celu. Udostępnia to, co człowiek ma głęboko ukryte w sobie. Otwiera też autostradę, po której spływają łaski i dary od Boga. Przez wiarę pomaga się Bogu przez swoje przyzwolenie. Człowiek ufny Bogu poddaje się Jego kierownictwu. Sprzęga swoją wolę z wolą Ojca. Nic bardziej skutecznego.

          Perykopa “Odrzucenie Żydów” (Łk 13,22–30) porusza temat zbawienia duszy. Ciekawe, jaką wiedzę posiadał na ten temat Jezus? Trudność poszukiwań Jego wiedzy polega na tym, że w ewangeliach są już opracowania autorów. Cytowane słowa Jezusa mogą być zniekształcone i nieprawdziwe.  Z tekstu trzeba dopiero wydobyć wiedzę i odpowiedzi na postawione pytania. Ewangelista Łukasz pisze, że ktoś zadał Jezusowi pytanie: “Panie, czy tylko nieliczni będą zbawieni?” (Łk 13,23). Jezus odpowiada dyplomatycznie. Dlaczego? Gdyby ujawnił eschatologiczny zamysł Boga o powszechnym zbawieniu (apokatastaza, przywrócenie pierwotnej doskonałości), nikt nie starałby się naprawić swojego życia. Zachowuje tu stanowisko pedagoga. Odpowiada więc: “Usiłujcie wejść przez ciasne drzwi, gdyż wielu, powiadam wam, będzie chciało wejść, a nie będą mogli” (Łk 13,24). Reszta tekstu jest prawdopodobnie opracowaniem autora (Łukasza), który próbuje tłumaczyć niejako słowa Jezusa.

          Pismo święte  ujawnia: “Boga, który pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tym 2,4). Przez lata (wieki) wielu teologów, jak np. Theodor Bibliander (1504–1564) w swoich pracach apologetyczno-historycznych głosił zbawienie niewierzących (Encyklopedia Katolicka tom II. KUL Lublin 1985, kol. 455). Św. Grzegorz z Nyssy IV w., Jan Szkot Eriugena IX w., Hans Urs von Balthasar XX w., ks. prof. Wacław Hryniewicz XX w. doszli do przekonania, że w zamyśle Boga jest powszechne zbawienie (apokatastaza). Do tej tezy i ja się przyłączam. Niepodobna, aby Bóg pozostawił swoje dzieci w osamotnieniu, nawet gdyby broiły. U Boga nie ma pojęcia potępienie. To słowo jest pochodzenia ludzkiego. Bóg jest samą Miłością, a więc nawet z definicji nie może działać niezgodnie z istotą swego istnienia.

          Dla zrozumienia świata nadprzyrodzonego można skorzystać z modelu konceptualnego, w którym Bóg jest Słońcem, a w Jego promieniach łączą się dusze istot stworzonych, posiadających tę samą naturę. Miejsce duszy zależy od jej temperatury. Im dalej od Źródła, tym dusze chłodniejsze. Daleko są ci, którzy uznani zostali za odrzuconych. Jezus po śmierci odwiedził otchłań, w której przebywały dusze zmarłych. Tym samym wszystkie dusze poznały (uwierzyły) w  Jezusa–Boga. To poznanie pozwala im włączyć się w promienie Ojca. Zbawieni zostaną wszyscy. W świecie nadprzyrodzonym istnieje jednak hierarchia godności.

Ewangelia wg św. Łukasza cz. 26

            Łukasz pięknie ujął słowa Jezusa: “Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął! Chrzest mam przyjąć i jakiej doznaję udręki, aż się to stanie”  (Łk 12,49). Niejednokrotnie w słowach Jezusa daje się odczytać zniecierpliwienie.  Pragnął mieć już za sobą Ofiarę krzyża (aby zapłonął ogień), ale też nie mógł się doczekać (doznaję udręki) owoców swojej Ofiary. Zaskakujące jest, że Jezus nie przyszedł, aby łagodzić napięcia religijne, a wręcz je nasilić. Wiara wymaga nowego podejścia. Trzeba zerwać ze skostniałą religią żydowską. To wymaga walki. Na skutek nauki Jezusa powstaną rozłamy w rodzinach. Jedni pójdą za Jezusem, inni będą przeciw Niemu. Jezus może gorszyć pobożnych swoją postawą. Wielu powie: jest dobrze, po co to psuć. Trzeba pochylić głowę i przyjąć to, co wypracowali ojcowie. Jezus wie, że aby coś zmienić, trzeba działać. Działanie wywołuje oportunizm. Spór przyczynia się do zmiany poglądów, pogłębiania wiedzy i szlifowania mądrości.   Gdzie toczy się walka, tam są ofiary. Można zapytać, czy działania Jezusa były etycznie poprawne, czy nie? Bądź co bądź nawoływał do walki i wzbudzał niepokój społeczny. Prawda wymaga zaangażowania. Zaangażowanie wzbudza emocje. Jezus nawołuje do słusznych działań. Prawda jest ważna w życiu.

          Mam wrażenie, że entuzjazm Jezusa był powoli niweczony przez ludzkie działania. Kościół powoli zamykał się na Jego nawoływania. Owszem powstawały spory teologiczne, ale były one wygłuszane i tłamszone. Pozostał jednak ślad nauki Jezusa, aby można było powracać i kontynuować w przyszłości Jego zamysły. Jezus był wielkim reformatorem religijnym. Przez relację z samym Stwórcą jest ogromnie cenny. Jego nauki pochodzą od samego Boga. Ktoś zapyta. Czy trzeba coś lepszego? Na czym właściwie polega reforma Jezusa? Przede wszystkim inaczej przedstawia Boga-Ojca. Bóg jest pełen miłości i jest samą Miłością. Bóg nikogo nie karze, bo nie jest sędzią w rozumieniu ludzkim. Bóg jest samym działaniem (Akt działający). Bóg otacza człowieka opieką duchową, a nie fizyczną (poza przypadkami szczególnymi). Owszem podtrzymuje fizycznie każde istnienie, ale je nie determinuje. Człowiek został dowartościowany do rangi dziedzica Bożego. Kim jest człowiek  naprawdę, pokazał dopiero Jezus. W fakcie Wcielenia oznajmił człowiekowi, że może być jego bratem. Jezus ujawnił partnerstwo Boga z człowiekiem przez możliwy z Nim dialog. Przekazał zasady współistnienia, oparte na powszechnej miłości. Zrzucił Boga z piedestału króla i magika, a pokazał Go jako Kochającego Ojca. Pouczał jak należy żyć. Wskazywał co jest ważne, a co jest tylko tłem życia.

          Niestety nauki Jezusa tylko częściowo zostały wprowadzone w życie. Widocznie nie był jeszcze na to właściwy czas. Jestem przekonany i wierzę, że kiedyś nastąpi wielki powrót do korzeni nauki Jezusa. Czy zrobi to Kościół? Być może. Religia musi zostać urealniona, pozbawiona legend i mitów. Prawda jest rzeczą najważniejszą i o Prawdę trzeba się postarać. Chrześcijanie powinni wrócić do wiary w Jezusa, a nie w religię (Ritschl Albrecht 1822–1889, protestancki teolog, EK tom 17, kol. 124). Kardynał Yves Congar (1904–1995) był wielkim zwolennikiem powrotu chrześcijaństwa do korzeni. Jego zdaniem Kościół zanurzony w czasie powinien się zmieniać.

          Gdy zdarzy się w świecie jakaś tragedia, zaraz pojawiają się pytania (pretensje), typu: A gdzie był Bóg, że na to pozwolił?  Bóg nie może ingerować bez przerwy w życie człowieka, bo życie ludzkie byłoby zdeterminowane. On nadaje wolności sens i pełny wymiar. Bóg, widząc cierpienia ludzi, „cierpi” razem z ludem. Należy zrozumieć, że Bóg nie jest wykonawcą ludzkich pragnień. On jest Kimś Większym. Nie można obrażać się na Niego, bo to niedorzeczne, lecz modlić, aby dał siłę duchową do pokonania trudności, cierpień. Na Boga trzeba spojrzeć zupełnie z innej perspektywy. Bóg też nikogo nie karze, bo kara jest rodzajem odwetu. U Boga nie ma czegoś takiego. Człowiek karze się sam, bo zło (funkcjonał) ma działania zwrotne.

          Świadomość religijna powinna ulec zmianie. Trzeba odejść od barokowej pobożności, na rzecz aktywnych działań miłych Bogu. Religia nie może krępować ludzkiej aktywności, lecz powinna ją inspirować i dynamizować. Trzeba otworzyć swoją duszę i wyjść do ludzi, do słabszych, chorych i więzionych, tak jak nauczał Jezus Chrystus. 

          Perykopa “Nieurodzajne drzewo figowe” (Łk 13,6–9) ma charakter synoptyczny. Każdy autor wprowadził własny klimat tej przypowieści. Mateusz bardziej akcentuje cudowne uschnięcie drzewa oraz wiarę, że człowiek wszystko może. Marek próbuje wydobyć sens teologiczny. Drzewo pokryte pięknymi liśćmi to nie wszystko. Gdy nie rodzi owoców, nie spełnia swoich powinności. Łukasz natomiast ukazał to w obrazie miłosiernego i cierpliwego Boga. Bóg daje szansę grzesznikowi (nieurodzajne drzewo). Dopiero gdy nie skorzysta z możliwości nawrócenia, wtedy pozostaje sąd Boży.             

          Pomimo wielu uwag do tekstów Łukasza on najlepiej wczuwa się w samego Boga i odczytuje Jego zamysły. Jego teksty są pełne żaru i miłości Boga. Mają charakter modlitewny.