5
lat minęło jak odeszła z tego świata moja ukochana matka – Zofia z domu
Piskorz. Data jej śmierci i pogrzebu
nie są przypadkowe (26.05.2018 w Dzień
Matki), a pogrzeb (1.06.2018 w Dzień dziecka), bo była zawsze matką oddaną
dzieciom, nie tylko swoim.
Ona ukształtowała mnie duchowo pozostawiając mi swobodę wyboru. Wpoiła
we mnie zasady powszechnej miłości. Sama wierząca miała wątpliwości. Na tematy
religijne przegadaliśmy wiele godzin. Nie tak łatwo przyjmowała moje
teologiczne wywody i propozycje, ale je szanowała. Była otwarta na naukowe
przesłanki (nawet z fizyki). Była bardzo dobrym i mądrym człowiekiem. Do swojego (naszego) domu przygarniała
potrzebujących. Nasz ubogi dom był ciągle pełen ludzi. Krojony ogórek musiał
wystarczać na wiele kanapek. Wiele osób wspomina spotkania u nas z łezką.
Koleżanka mamy Basia ciągle wspominała, że u nas chleb jej zawsze smakuje,
jakby miał specyficzny smak. Okaleczona fizycznie po porodach czwórki dzieci
podjęła pracę w szkole jako
nauczycielka. Uczniowie ją uwielbiali. Była dla nich jak matka.
To
z jej ust słyszałem, że człowiek jest wielki i może zrobić wiele dobrego dla
innych. Dla mnie była osobą świętą, ale nie kandydatką na ołtarze. Była
zwyczajną, normalną osobą, która zawierzyła Bogu. W wieku 90 lat ukończyła
pisać rodzinną sagę od strony . Pozostawiła ślad po przodkach po kądzieli. Saga
została wydana i cieszy najbliższych w rodzinie.
Ona pierwsza przekazała mi wartości moralne i ukształtowała moje
podejście do życia. Udaje mi się daleko nie odstępować od tych zasad. Wiarę
miała w sobie. Nie kokietowała nią innych. Przejąłem po niej dużo paradygmatów
i dalej je rozbudowuję. Była Lwowianką
zakochaną w swoim mieście. Może z tego powodu ja równie mam sentyment do
Ukrainy i Ukraińców.
O
swojej działalności w czasie wojny w AK mimochodem wspomina w swojej sadze.
Zawsze była osobą skromną. Zawsze była dumna i pełna godności. Pięknie grała na
fortepianie. Mnie udzieliła się od niej miłość do muzyki. Uczyłem się gry na skrzypcach i innych
unstrumentach, śpiewałem w chórze.
Przypadkiem odkryliśmy mamy wiersze pisane w młodości. Do jednej “Przyjdę
do Ciebie” z datą 22 lipca 1941 roku skomponowałem muzykę.
Niech spoczywa w spokoju, ciesząc się Życiem wiecznym.
Tekst wiersza z 22 lipca 1941 roku.
(1)
Przyjdę
do Ciebie taką cichą nocą
I w
dom Twój cichy wzniosę radość swą
I
szczęście moje, wraz z miłości mocą
Oddam
ci w zamian za tę chwilę złą.
(2)
Wyciągnę
do cię ramiona spragnione
I
z ust kielichów w tę noc będziem pić
W
twe słodkie oczy, miłością zamglone
Wprzędę
uczucia mego złotą nić.
(3)
Na
czole twoim, troską pooranym
Matczyny
uścisk, całus złożę tam
Owocom
szczęścia, chociaż zakazanym I
Czas
wyzwolenia – nocą wydasz sam.
(4)
Troski,
cierpienia, godziny zwątpienia
Ja
z twego czoła zbiorę myśli złe
I
dam ci w zamian chwile zapomnienia
Radość,
nadzieję, miłość, szczęście swe.
(5)
I
mgłą owiana, jak zjawa wiosenna
Swe
małe serce złożę u twych stóp
A
moja miłość jasna i promienna
odejdzie
cicho, w własny, ciemny grób. .
(6)
I
tak jak przyszłam, odejdę samotnie
Może
w twym sercu zadrży cichy żal
Wspomnieniem
wrócisz do tych chwil ochotnie
Gdy
ja odejdę… w świata smętną dal.
(7)
Odejdę
cicho, jak marzenie senne
Tłumiąc
w mym sercu bólu straszna moc
Unosząc
z sobą wspomnienie daremne
Żem z tobą śniła w tę cudowną noc.
adres e-mail: p.porebski@onet.pl Prywatne konto bankowe SWIFT
BPKOPLPW
13102026290000950200272633 https://zrzutka.pl/z/pawel1949