Ewangelia wg św. Łukasza cz. 16

          W perykopie Uzdrowienie opętanego (Łk 8,26–39; Mt 8,23–27; Mk 4,35–141) mowa jest o  wyrzucaniu złych duchów przez Jezusa. Jak już wielokrotnie wspominałem, szatan  ontologicznie nie istnieje. Istnieje natomiast „zła energia” wywodząca się z ludzkiego działania (funkcjonał zła, negatywna emocja). Nie ma ona ontologicznego podłoża, ale ujawnia się w skutkach działania. Ma w sobie zdolność przemieszczania się i wpływania na inne funkcjonały (może je osłabiać lub wzmacniać). Obrazem złej energii może być szatan. Należy podkreślić, że jest to tylko obraz, metafora. Ze względu na wielowiekową tradycję i katechezę kościelną, idea ta urealniła się i szatan jest traktowany jako samodzielnie istniejący byt. Gorzej, bo uważa się powszechnie, że pośrednio, przez anioły, jest istotą stworzoną przez Boga.

          Zło istnieje w działaniu, jest dynamiczne (Awerroes, 1126–1198 Cechą świata jest wieczny ruch), a nie ontologiczne. Funkcjonał zła atakuje wszystko co dobre, w tym dobrze funkcjonujące zdrowie. Człowiek choruje, gdy zakłócona zostaje równowaga energetyczna organów lub funkcji życiowych. Jezus miał do czynienia z ludźmi chorymi (często mylnie zwanymi opętanymi). Jego moc uzdrawiająca polegała na przywróceniu równowagi energetycznej. Od Jezusa wychodziła moc (funkcjonał dobra): “moc wyszła ode Mnie” (Łk 8,46), która neutralizowała szkodliwe działania złej energii. Dzisiaj próbuje się polem magnetycznym przywracać stabilność energetyczną. Z doświadczeń wynika, że uzyskuje się pewne dobre efekty, ale nie są one tak radykalne jak w przypadku mocy Jezusa.

          Na podobnej zasadzie uzdrowiona została kobieta cierpiąca na krwotok. Kiedy dotknęła się ubioru Jezusa, moc wpłynęła w ciało kobiety. Krwotok został zatrzymany. Pomogły też słowa Jezusa, który dopatrzył się w działaniu kobiety wielkiej wiary: “Córko, twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju” (Łk 8,48). Warto zauważyć, że wiele znaków i cudów jakie czynił Jezus, oparte są na zasadach funkcjonowania organizmu. «Cudem jest to, że miało to miejsce».

          Jezus budzi ze snu (a może ze śmierci klinicznej) córkę Jaira (Łk 8,40–55). Przypadek musiał być ciężki. Nie chciał większego rozgłosu, więc udał się do chorej w ścisłym gronie swoich uczniów: Piotra, Jakuba i Jana, oraz z rodzicami dziewczyny. Cud uzdrowienia zbagatelizował mówiąc, że ona tylko śpi. Mimo wszystko uczestnicy zdarzenia “osłupieli ze zdumienia” (ŁK 8,56). Autor perykopy ujawnia dziwną ekonomię objawiania możliwości Jezusa, który “przykazał im, żeby nikomu nie mówili o tym, co się stało” (Łk 8,56). Można mniemać, że uzdrowienie córki pozostało w przestrzeni osobistej relacji Jezusa z uzdrowioną. Tym samym, cuda Jezusa nie były głównym atutem i priorytetowe w Jego działalności. Ta skromność i powściągliwość Jezusa świadczy o Nim samym. Jezus pragnął wiary płynącej z serca i głębokiego przekonania, a nie zrodzonej, karmionej i podtrzymywanej przez spektakularne, widowiskowe wydarzenia. Kto chce dobrze zrozumieć Jezusa musi wydobyć z Ewangelii te niuanse zdarzeniowe. Prawda jest niejako ukryta. Jest głęboko osadzona w psychice ludzkiej. Przestrzeń wiary tam ma swoje korzenie. Wiara oparta tylko na cudownych wydarzeniach jest uboga i nie do końca prawdziwa. Wierząc Jezusowi trzeba starać się wniknąć w Jego zamysły, w Jego mentalność i w to, co chce ludziom przekazać. Wiara musi być zakorzeniona głęboko w sercu. Samo przyjęcie istnienia Boga jest tylko ciekawostką zdarzeniową, podobną do wiary, że istnieją czarne dziury, czarna materia i inne nowinki przyrodnicze.

          Jezus wspiera się uczniami. Wysyła ich na misję ewangelizacyjną (Łk 9,1–6). Wyposaża ich w moc i  zdolności leczenia chorób. Uczniowie otrzymali dwa zadania: głosić Ewangelię i uzdrawiać chorych. Ich wygląd miał być skromny, co być może miało zachęcić słuchaczy do dawania datków, karmienia i udzielania gościny. Apostoł Paweł z Nazaretu powie później: “Tak też i Pan postanowił, ażeby z Ewangelii żyli ci, którzy głoszą Ewangelię” (1 Kor 9,14).  Co prawda,  apostoł głosił Ewangelię za darmo, niemniej przedstawia taką ewentualność. Jedynie od Filipian bez wahania przyjął zasiłki pieniężne i to wielokrotnie. Był wtedy w więzieniu.

Ewangelia wg św. Łukasza cz. 15

          Czy stan Prawdy (zapis prawd Bożego pochodzenia) i stan Dobra (zapis woli Boga) najwyższego są dostępne dla każdego? Ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, że mimo woli i bez przerwy sięgają do tych stanów. Niestety, informacja jest zagłuszana ludzkimi sprawami. Człowiek, który ma złą wolę, grzeszne myśli, złe intencje, ma utrudniony odczyt. Mistycy, ludzie uduchowieni o czystych i nieskalanych sercach mają łatwiejszy dostęp do tajemnic Boga.

          Czy ze stanu Prawdy można odczytać historię wszechświata? Stan Prawdy i stan Dobra Najwyższego dotyczą spraw nadprzyrodzonych. Historia wszechświata rzeczywistego zapisywana jest w biegu światła (lub w innych nośnikach informacji). Np. Teraz można oglądać historię wszechświata sprzed wielu, wielu miliardów lat. Obrazy historii można odczytywać niemal zmysłowo, o ile dysponuje się odpowiednią aparaturą. Istnieją osoby o zdolnościach paranormalnych, które potrafią odczytywać historyczne informacje z biegu światła (informacji). 

          W tej samej perykopie Zadanie uczniów (Łk 8,16–18) autor pisze: “Bo kto ma, temu będzie dane; a kto nie ma, temu zabiorą i to, co mu się wydaje, że ma” (Łk 8,18). Słowa mówią o wielkiej niesprawiedliwości rzeczywistej. Jest faktem, że pieniądz robi pieniądz, a bieda zazwyczaj się pogłębia. Jeżeli są to jakieś reguły samoistne, to trzeba powyższe słowa odczytywać jako przestrogę. Wiedząc, o takich mechanizmach trzeba temu zaradzać. Pieniądz powinien być dobrze lokowany, aby zarabiał na siebie, a biedę trzeba pokonywać. Czym? Dobre pytanie. Oczywiście pracą. A jak jej nie ma na rynku? To ją trzeba samemu wykombinować, stworzyć (szczotka i pasta do butów pozwala stworzyć stanowisko pracy; korepetycje, sprzątanie, drobne naprawy, drobne usługi, zbieranie ziół, grzybów, owoców, pilnowanie dzieci, dostarczanie prasy, spacery ze zwierzętami, rozwożenie i dostarczanie pieczywa, nabiału, podwożenie, oprowadzanie turystów, handel bazarowy, biuro drobnych usług, opieka ludzi starszych i niepełnosprawnych, załatwianie zleconych spraw w urzędach, wyładowywanie wagonów, malowanie parkanów, ścinanie trawy, pomoc w ogrodzie, usuwanie śniegu, granie na instrumentach w alejach miejskich, pozowanie malarzom, roznoszenie ulotek handlowych). Lepiej wykonywać drobne prace, niż prosić o jałmużnę. Z takich małych interesów powstawały koncerny.  Trzeba tylko chcieć.

          Jezus ujawnia jedną z tajemnic Bożego zamysłu. Wszyscy powinniśmy być dla siebie siostrami i braćmi, bo z jednego korzenia wszyscy pochodzą i jednego mają Stwórcę. Rodziny są potrzebne dla właściwego rozwoju potomnych i należytej opieki nestorów. Dorośli powinni przysposabiać się do życia społecznego i kolektywnego, dla dobra ogółu. Rodzina powinna być bazą, z której wychodzi się do ludzi i do własnego życia. To miejsce ładowania akumulatorów i odpoczynku. Jeżeli rodzina zamyka się i tworzy klan (mafię), to tworzy komórkę „rakową”. Społeczeństwo nie ma z tego nic. Klany rodzinne to zaspakajanie egoistycznych ludzkich potrzeb. Jeżeli nawet są generatorem dobra, to wytworzone dobro jest hermetyzowane, nie wychodzi na zewnątrz i nie czyni dalszego dobra, jest więc mało użyteczne.

          Perykopa Burza na jeziorze (Łk 8,22–25) obrazuje bardzo podobne sceny z życia wzięte. Choć istnieje świadomość obecności Boga w życiu, to z chwilą jakiejkolwiek zawieruchy życiowej człowiek lęka się  i zwraca się o pomoc do Boga. Pierwszym odruchem obronnym są okrzyki: o Boże!; o Jezu!; Matko Boska! Te akty strzeliste wykrzykują również ateiści. Tak jak zwierzęta stale nadsłuchują i są czujne wobec zagrożeń, tak człowiek lęka się o swój byt. Wszystko może zrobić mu krzywdę. Każdy człowiek potrzebuje poczucia, że jest przez coś lub kogoś chroniony. Każdy potrzebuje poczucia bezpieczeństwa. Ci, którzy pozbawiają się wiary, stawiają siebie w miejscu nieoznaczonym, niepewnym. Nie pokazują lęku, aż do chwili nadejścia zagrożenia. W strachu wszyscy są równi. Ci, co mają w sobie prawdziwą wiarę, potrafią się opanować i swój problem złożyć na ręce Boga. Ateiści w strachu mają nadzieję ślepego losu. W gruncie rzeczy są bardzo samotni.

          Trzeba jednak wiedzieć, że Opatrzność Boga nie zmienia biegu wypadków (poza wyjątkami). Zdarzenia mają swoją przyczynę i pędzą nieubłaganie w losowe rozwiązanie. Tak więc giną niekiedy dzieci, burzone są kościoły itp. Gdzie jest Bóg? Jest razem z tymi, którzy Go pragną, a On wzmacnia ich duchowo w pokonywaniu trudów i strachu. Bóg daje wsparcie duchowe, a nie rzeczywiste (poza  cudownymi wyjątkami). Ciągłe pretensje do Boga, że nie interweniował są totalnym nieporozumieniem. To po co nam taki Bóg-Opiekun? Ludziom wydaje się, że obecna rzeczywistość jest dla nich czymś najważniejszym. To nie jest prawda. Stawka idzie o coś bardziej ważnego. Chodzi o życie wieczne. Ci, którzy Boga chcą sądzić i rozliczać, muszą to czynić z perspektywy wieczności. Na ten temat powinni wypowiedzieć się ci, którzy są już po tamtej stronie. Ocena sytuacji będzie klarowniejsza. Póki co, trzeba zawierzyć, że tak jest. W hospicjum dla dzieci umierają niezawinione istoty. Można zapytać dlaczego? Prawdą jest jednak, że większa tragedia jest po stronie pozostających przy życiu, a nie małych istot. One są już szczęśliwe, ciesząc się bliskością Boga. Wszystko trzeba rozpatrywać z perspektywy życia wiecznego.

Ewangelia wg św. Łukasza cz. 14

          Wiele osób przyjmuje Boga z racji istnienia świata, rozumując poprawnie, że musi być tego jakaś przyczyna. Taka wiara niepielęgnowana  (ziarno uschnięte przez brak wilgoci) wysycha z braku kontynuowania poszukiwań. Słabe zaangażowanie w wiarę powoduje, że zostaje ona zagłuszona przez codzienne trudy i obowiązki. Bóg zajmuje miejsce bohatera serialu. Kiedy się go ogląda, wraca się myślą do bohatera na czas projekcji. Potem człowiek zmierza do innych wartości i sprawy bieżące pochłaniają go. Michał Heller, profesor astrofizyki i kapłan, powiedział kiedyś na wykładzie  UJ (przy temacie „Granice kosmosu”): “Kiedy badam przyrodę, staram się niejako «zawiesić» moją wiarę. Bo przecież kiedy zajmuję się np. teorią względności Einsteina, nie muszę się zastanawiać, czy wierzę w Boga, czy nie”. Nie podzielam takiego podejścia. Nie sposób zawiesić wiarę na jakiś czas. Ja tego nie pojmuję.

          Autor Ewangelii pisze, że wśród słuchających są tacy, którzy w swoim sercu przejdą przemianę duchową. Wśród podobnych pojawią się późniejsi słudzy Boga.

          Na temat dziwnych słów Jezusa: “Wam dano poznać tajemnice królestwa Bożego, innym zaś w przypowieściach, aby patrząc nie widzieli i słuchając nie rozumieli” (Łk 8,10; Mt 13,13; Mk 4,11), które są cytatem z Księgi Izajasza (6,9n) już pisałem i tłumaczyłem przy omawianiu Ewangelii wg Mateusza oraz Ewangelii wg Marka.Niezależnie od badań hermeneutycznych (badanie celu i sposobu pisania, gatunków literackich, okoliczności powstawania tekstów, interpretacji zakrytych znaczeń) ciekawe jest pojmowanie wiedzy o królestwie Bożym. Z tekstu wynika, że tajemnice boskie są ujawniane na różnych poziomach ludzkiej świadomości. Można zapytać, komu jest dane poznanie tajemnic Nieba? Wydaje się, że zależy to od samego człowieka, na ile może otworzyć się na Prawdy. Bóg do człowieka nie przemawia głosem ludzkim, ale Jego głos można odczytywać ze stanu Prawdy. To dość ciekawe, choć zawiłe tłumaczenie. „Słowa” Boga to absolutne Prawdy. Jeżeli człowiek jest do tego predestynowany (przysposobiony) może je odczytywać. Może też odczytać je błędnie lub błędnie  przekładać na język ludzki. Niektórzy więc mają wiedzę o świecie nadprzyrodzonym, ale nie potrafią jej przekazać. Niektórzy czują „Boga” niemal namacalnie, ale nie opowiedzą o tym –, nie potrafią. Wiara jest relacją osobistą między człowiekiem a Bogiem. Relacja z Nim może być niesamowitą zażyłością (wręcz ślubem mistycznym). Przykładem jest Jezus. On posiadł tę łaskę jeszcze za życia.

          Jezus mówi do uczniów: “Wam dano poznać tajemnicę królestwa Bożego” (Łk 8,10). Wydaje mi się, że jest to antycypacja (zdarzenie przyszłe) tego, co się stanie później. Inni pozostaną w wierze podstawowej. Ich potrzeby są mniejsze. Wystarczy, że wierzą. Choć patrzyli na Jezusa, nie dostrzegali przyszłego Aktu działającego; słuchali Jezusa, choć nie wszystko rozumieli, co mówił. Uczniowie otrzymali łaskę zrozumienia istoty rzeczy. Ujawniali tajemnice Boga na ile umieli je przełożyć na język ludzki. Na końcu dali świadectwo swojej wiary. Tym samym złożyli podpis przynależności do Jezusa.

          Łukasz pisze: “Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie miało być ujawnione, ani nic tajemnego, co by nie było poznane i na jaw nie wyszło” (Łk 8,17). Cały Świat zanurzony jest w Prawdzie. Nie ma osobnego schowka, w którym ukryte byłyby prawdy Boga. Jeżeli tak, to wszystko jest dostępne pro publico bono (dla dobra ogółu). Pozostaje jedynie odczytać Prawdy. Gdzie one są zapisane? Słowo „zapisane” sugeruje ujęcie literalne. Nie. Prawdy zapisane są świadomością duchową. Odczytywane mogą być przez instrumenty duchowe człowieka, jakim są: dusza, serce, sumienie. Człowiek, który próbuje i stara się zrozumieć, otwiera się na działanie łaski Boga i niekiedy doświadcza olśnienia. Przychodzi moment, że już wie. Trzeba tu zaznaczyć, że z czego innego pochodzi wiedza z porządku logicznego. Na podstawie zebranych informacji, za pomocą rozumu, człowiek kształtuje pogląd o danej rzeczy, czy w sprawie.  Wiedza odczytana ze stanu Prawdy jest innego rodzaju. To wiedza prosta. Np. istnieje Stwórca; Bóg oczekuje ode mnie tego czy tamtego; czuję imperatyw duchowy, teraz wiem, że muszę to zrobić; należy pomóc danej osobie; trzeba iść w danym kierunku; to jest dobre, a to złe; Bóg oczekuje ode mnie innej postawy. Jezus odczytywał ze stanu Dobra Najwyższego wolę Ojca.

Ewangelia wg św. Łukasza cz. 13

          Jan był prorokiem i znał proroctwa swoich poprzedników. Był przekonany, jak większość Żydów, że  przybył Odkupiciel jego narodu. W wyobraźni dostrzegał wielkiego męża stanu, rycerza, który siłą wypędzi okupanta. Prawdopodobnie Jan poznał Jezusa dopiero podczas chrztu. Jednak uroczysta chwila zakłóciła dokładniejsze wzajemne poznanie. Jan miał wątpliwości co do Jezusa, który nie bardzo pasował na rycerza odnowiciela. Wysłał więc do Niego swoich uczniów, z pytaniem: “Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać?” (Łk 7,19). Jezus nie odpowiada wprost. Jak już wspominałem, nie bardzo chciał być utożsamiany z mesjaszem starotestamentalnym. W końcu przyznał się do niego, ale zrobił to tylko z potrzeby strategicznej. Jezus każe odpowiedzieć Janowi opisem Jego działań, chcąc tym samym przekazać mu, że reprezentuje zupełnie kogoś innego, niż oczekiwano. Na koniec zaznacza: :A błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie zwątpi” (Łk 7,23). Tym samym przekazuje ważność swojego przesłania. Błogosławiony to ten, którego Bóg miłuje i otacza  swoją Opatrznością.  Należy więc Jezusowi zaufać i w Niego nie wątpić.

          Jezus wiedział, że Jan jest inteligentny i zrozumie Jezusa. Będzie on głosił Prawdę o Nim. Jezus z kolei wzmacnia pozycję Jana, mówiąc: “Między narodzonymi z niewiast nie ma większego od Jana” (Łk 7,28).  Zaznaczył jednak, że ci, co są już w królestwie Bożym są więksi od istoty ludzkiej, nawet jeżeli chodzi o Jana. Ci, którzy osiągnęli doskonałość ducha (przez oczyszczenie czyśćcowe) są już obywatelami nieba. Mają coś, czego żaden człowiek nie może osiągnąć na ziemi. Święci są w niebie, nie na ziemi. Tu, na ziemi każdy jest dopiero w drodze do świętości.

          Łukasz opisuje, jak Jezus podkreśla, że Jan jest narodzony z niewiasty. Nie mówi tak o Jezusie. Prawdopodobnie chce tym kontrapunktem pokazać, że  Jezus został powołany przez Boga. Być może dlatego autor nigdy nie przedstawia Jana i Jezusa razem, nawet w momencie chrztu. Łukasz rozdziela czas „obietnicy” od czasu „zbawienia”.  

          Autoryzacja Jezusa przez Jana spowodowała, że faryzeusze i uczeni w pismach nie przyjmowali chrztu Janowego.

          Jezus przyrównuje ówczesne pokolenie Żydów do dzieci, które przekomarzają się w oglądzie zdarzeń. Nie potrafią znaleźć drogi do prawdy. Uważają, że Jana Chrzciciela opętał zły duch, bo nie jadł chleba, nie pił wina i zachowywał się niezwyczajnie. Synem Człowieczym są zgorszeni przez Jego kontaktowanie się z faryzeuszami. Żydzi pragną  widzieć posłańców Boga za osoby święte, nieskazitelne. Jezus natomiast chciał przebywać wśród ludzi w pełnym tego słowa znaczeniu,  a więc dobrych i złych, bogatych i biednych. Kiedy faryzeusz, ciekawy Jezusa, zaprosił Go do siebie na posiłek, przyjął zaproszenie. Jak pisze autor: “zajął miejsce za stołem”. Tam zaistniała kłopotliwa sytuacja. Kobieta, która prowadziła życie grzeszne w mieście (jawnogrzesznica) przybyła z drogim alabastrowym olejkiem, przypadła do nóg Jezusa i zaczęła rozcierać własnymi włosami wylany olejek na jego stopy. Akt kobiety należy rozumieć jako oddanie Jezusowi pełnego uwielbienia, szacunku i pokornej wdzięczności. Z pewnością pragnęła też, aby Jezus darował jej grzechy. Ciekawe, że kobieta wiedziała o plenipotencjach Jezusa. On odpuszcza kobiecie grzechy, mówiąc: “Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju” (Łk 7,50). Jednocześnie poucza gospodarza, tłumacząc mu swoje postępowanie (odpuszczenie grzechów). Gospodarz i biesiadnicy są zaskoczeni. Byli zaszokowani kobietą, która śmiała, w ich towarzystwie, rozpuścić włosy (dla Żydów to nieprzyzwoitość). Wszystko było dla nich niepojęte. Uważali, że bezczelność Jezusa przekroczyła wszelkie ramy przyzwoitości. Jezus był gościem i nie uszanował ich zwyczajów. Na ich oczach prezentował się jako  równy Bogu. Według nich, tak postępowali tylko bluźniercy.

          Jezus wędrował przez miasta i wsie. Głosił Ewangelię. Z Nim byli Jego uczniowie oraz kilka kobiet, które im usługiwały. Autor pisze o Marii Magdalenie, którą uleczył; o Joannie, żonie Chuzy, zarządcy u Heroda oraz o Zuzannie.

          Jezus wysoko cenił kobiety. Wiedział, że nie jest jeszcze czas, aby zmienić wobec nich obyczaje. Gdzie mógł, to okazywał im szacunek i uznanie.

          Perykopa “Przypowieść o siewcy” (Łk 8,4–8) jest jedną z przepięknych przypowieści, pokazującą podejście do religii. Ujawnia całą prawdę o społeczeństwie i jego różnym stopniu zaangażowania religijnego. Niektórzy nie chcą nic słyszeć o Bogu twierdząc, że szkoda na to czasu (ziarno podeptane na drodze lub wydziobane przez ptaki). Cała wiedza jest nieracjonalna, nieuchwytna i jakby z księżyca. Nie potrafią rozeznać prawdy, odróżnić skutków od przyczyny. Nie dostrzegają obecności  i działania Boga w świecie rzeczywistym. Wszelkie informacje o Bogu są bezsensowne, nierealne. Uważają, że religia jest bajką stworzoną przez człowieka.

Ewangelia wg św. Łukasza cz. 12

          Słusznie pisze Łukasz: “Po owocu bowiem poznaje się każde drzewo” (Łk 6,44). To jeden z bardzo dobrych dowodów zaistnienia i prawdziwości zjawiska. Na tej zasadzie opiera się badanie prawdziwości cudów uzdrowień za wstawiennictwem, stosowanych przy beatyfikacji i kanonizacji kandydatów.

          Nauczanie Jezusa jest wyjaśnianiem tego, co jest już u człowieka. Prawo naturalne jest łaską od Boga. Mądrość zależy też od biegłości umysłu. Jeden chwyta w lot istotę rzeczy, inni potrzebują czasu. Dużo zależy od własnego przyzwolenia woli. Trzeba być zawsze otwartym. Uparte trwanie przy swoim, w gruncie rzeczy stawia człowieka w sytuacji konserwatysty. Szanując historię, mądrość naszych przodków, trzeba stale zmierzać ku nowemu.

          Perykopa “Setnik z Kafarnaum” (Łk 7,1–10; Mt 8,24–28) zawiera opis wielkiego zaufania setnika do działań Jezusa: “powiedz słowo, a mój sługa będzie uzdrowiony” (Łk 7,7). Czy dobrze jest tak łatwo obdarzać kogoś zaufaniem?  Po ludzku, nie tak bardzo, wręcz niebezpiecznie. Ufny naraża się na herezje, wadliwość cudzych poglądów, używki itp. Jak więc zrozumieć słowa setnika. Trzeba zauważyć, że sentencja ta nie pochodzi z nauki Jezusa, lecz ze stwierdzenia setnika, który już zawierzył Jezusowi. Jezus odbiera więc już skutek zaufania. Dziwi się więc mówiąc: “Tak wielkiej wiary nie znalazłem nawet w Izraelu” (Łk 7,9). Jezus sam dziwi się jego wiarą. Skąd u niego taka wiara? On musiał zaufać własnej intuicji, własnemu sercu. Sam siebie przekonał o prawdziwości słów i czynów Jezusa. W tym wypadku zaufanie było trafione. Jezus pokazał swoim postępowaniem i czynami, że wart jest bezgranicznego zaufania.

          Scena perykopy ujawnia uniwersalizm wiary.  Setnik jest poganinem, oficerem wojsk rzymskich. Jemu wystarczy tylko jedno słowo Jezusa. Warto przeszukać w pamięci wiele podobnych epizodów biblijnych, gdzie właśnie poganie stają się bohaterami wiary (Szymon z Cyreny; Longinus z Cezarei Kapadockiej, setnik pełniący straż przy ukrzyżowanym Jezusie, który włócznią przebiwszy Mu bok, powiedział: “Prawdziwie, Ten był Synem Bożym” − Mt 27,54; por. J 19,31–37; Mk 15,39; Melchizedek − Wj 18,12, Naaman − 2 Krl 5,17nn). Wiara w jedynego Boga wykracza poza ramy różnych religii. Bóg jest ponad podziałami ludzkimi.  “Wszystkie religie zasługują na szacunek” (Asioka ok.264–227 lub 272–232). Wcześniej czy później religie skazane są na połączenie (powszechny ekumenizm). Sprawdzi się wtedy życzenie Jezusa – “A byście byli jedno” (J 17,21). Prawda musi w końcu zwyciężyć.

          Perykopa “Młodzieniec z Nain” (Łk 7,11–17) jest tylko w Ewangelii Łukasza. Można więc przeprowadzić studium badawcze biorąc pod uwagę jedynie jego autorstwo. Jezus, nazywany tutaj Panem, wskrzesza syna wdowy z Nain. Opisana historia jest „echem” cudu dokonanego niegdyś przez Eliasza (1 Krl 17,17–24) oraz Elizeusza (2 Kr 4,32–37). Charakterystyczne w perykopie jest nazywanie Jezusa „Panem”, podobnie jak w podanych perykopach starotestamentalnych. Może to świadczyć o tym, że Łukasz skorzystał z obu opisów i stworzył własny obraz wydarzenia. Czy zdarzenie było prawdziwe? Trudno powiedzieć. Niektórzy teologowie uważają, że nie jest ważna historiografia wydarzeń, ale sens teologiczny. Nie do końca się z tym zgadzam. Autor, nawet zmyślając wydarzenie, chciał przekazać za jego pomocą prawdy nadrzędne. W tym przypadku zależało mu na tym, aby pokazać Jezusa, który potrafi czynić cuda niezwykłe, w tym wskrzeszać umarłych.

          Na podstawie dotychczasowych badań można wysnuć wniosek, że  istotą wiary jest sam Bóg, natomiast wszystko, co do niej prowadzi jest mniej istotne. Przy takim założeniu, faktycznie można kultywować wiarę w sposób nieprawdopodobnie barwny (np. tańcząc, budując szopki). Wiedza o jej podstawach i genezie jest potrzebna tylko dociekliwym, rządnym wiedzy historycznej i Prawdy obiektywnej.

          Moje opracowania są przeznaczone dla tych, którzy chcą coś więcej wiedzieć o własnej religii. Nie są natomiast katechizacją wiary chrześcijańskiej. Nie przedstawiam sposobu uprawiania kultu, liturgii czy tekstów modlitewnych. Mam świadomość, że milionom wystarcza to, co oferuje Kościół. Oni zawierzyli tej instytucji, że poprowadzi ich do zbawienia. Zgadzam się z tym poglądem. Kościół nie uczy niczego złego. Jest to instytucja bardzo potrzebna. Oprócz wad z racji kierowania nią przez ludzi, przede wszystkim przechowuje depozyt wiary chrześcijańskiej i przekazuje ją kolejnym pokoleniom. Jak zorientowałem się dopiero po latach mojego życia depozyt wiary jest obrośnięty mitami, legendami i Tradycją obecną od zarania wieków. Na bazie Pisma świętego i Tradycji powstała konstrukcja wiary, która jest piękna, wewnętrznie spójna. Wadą jej jest dogmatyzacja, przesadzony ezoteryzm (trąca gnostycyzmem) i posługiwanie się nieprawdą historyczną. Wiele legend i mitów nabrało realnego znaczenia. Czas nie stoi w miejscu. Można zadać pytanie, czy dalej przekazywać przestarzały depozyt wiary, czy odbudować podstawy wiary na miarę dzisiejszych potrzeb? Oczywiście jestem za wiarą opartą na prawdzie historycznej i rozumowo słusznej. Wszystkie moje teksty należy traktować jako propozycje czy hipotezy do dyskusji. Wierzę, że kiedyś fachowcy zajmą się moimi przemyśleniami na serio. Nieskromnie powiem, że udało mi się stworzyć kompleksowy ogląd wiary, który jest również spójny, duchowo piękny i, co najważniejsze, oparty na współczesnej wiedzy naukowej.

Ewangelia wg św. Łukasza cz. 11

          Trzeba przyznać, że każdego ewangelistę można za coś krytykować, ale i pochwalić. Łukasz wprowadził wiele własnych zamysłów, ale pisze ładnie i ciepło. Odbiór Ewangelii Łukasza jest zdecydowanie przyjemniejszy. Poza tym bardziej wskazuje na najważniejsze elementy wiary, na miłość i miłosierdzie Boga. Od Mateusza pozyskuje się wiedzę (niestety skażoną własnymi pomysłami).   

          Perykopa Miłość nieprzyjaciół (Łk 6,27–36; Mt 5,38–48) występuje również u Mateusza. Oba teksty różnią się jednak narracją.  Mateusz powołuje się na polecenie sekty w Qumran: “Będziesz miłował swego bliźniego, a nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził” (Mt 5,43). Oba autorzy przytaczają jednak te same słowa Jezusa: “Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują (oczerniają)” (Łk 6,28; Mt 5,44). W różnych miejscach obu ewangelistów przywoływane są słowa: “kto by cię uderzył w prawy policzek twój, nadstaw mu i drugi” (Łk 6,29; Mt 5,39).

          Nauka Jezusa szokuje. Żydzi mają w pamięci prawo odwetu: oko za oko i  ząb za ząb (Kpł 24,19n). To prawo dla nich jest prawem sprawiedliwym. Teraz słyszą coś kuriozalnego: “miłować prześladowców i wrogów”. Nie rozumieją, że dla Boga wszyscy są Mu bliscy. Trzeba wywrócić w sobie dotychczasowe rozumowanie. Trzeba kierować się miłością (dobrem), a nie gniewem. Z racji miłości do bliźniego, trzeba otoczyć troską nieprzyjaciela. To jemu jest źle, bo musi postępować nieetycznie względem nas. Jemu trzeba pomóc. “Człowiek, który postępuje dobrze, ma twarz pogodną”, jak mówi Księga Rodzaju (4,7), a zły jest smutny, rozgoryczony, pełen negatywnych emocji. Jezus proponuje zupełnie inną perspektywę etyczną. Ona jest nastawiona na drugiego człowieka, a nie na własne ego. Przede wszystkim liczy się drugi człowiek. Ciemiężony pozostaje na pozycji darującego. To znowu szokujące. Wydawało się przed chwilą, że człowiek rezygnuje ze swej pozycji, a tu mówi się o jego wywyższeniu na pozycję ojca, patrona, dawcy, darczyńcy. Przewrotna logika. Ciemiężony i ciemięzca zostają wywyższeni do godności dzieci Bożych. Kto na tym zyskuje? Obaj. Ciemięzca jest otaczany miłością, a dawcą tej miłości jest ciemiężony.  Miłość będzie wynagradzana. W gruncie rzeczy mowa jest o atrybucie boskim. Łukasz wyjaśnia: “Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny” (Łk 6,36).

          Podobnie nie należy sądzić, ani potępiać. Tak naprawdę nikt nie zna cudzych myśli i motywów postępowania. Za niektórymi uczynkami leży ludzka rozpacz, samotność czy  kompleksy. Trzeba Bogu zostawić rozstrzyganie spraw etycznych. Przykładem jest aborcja. Ona wzbudza niechęć do matkobójczyni, ale aborcja jest na pewno jej dramatem (i oczywiście dziecka). Nie należy pochwalać czynu niegodnego, ale matce należy okazać wsparcie i miłość. Niektóre matkobójczynie nie potrafią otrząsnąć się z dramatu i podjętych decyzji do końca życia. Trzeba im uświadomić, że Jezus właśnie takie grzechy wziął na swoje barki. Bogu trzeba powierzyć swój ból i cierpienie. Bóg daje człowiekowi szanse przez całe życie.  

          Dalsze perykopy przekazują pouczenia na temat jak postępować w życiu, co jest ważne, a co nie. Napisano: “Uczeń nie przewyższa nauczyciela” (Łk 6,40) w sensie bogatego doświadczenia życiowego. Mądrości trudno jest się nauczyć. Zdobywa się ją przez doświadczenie, refleksje i zgłębienie tematu. Aby zrozumieć naprawdę, trzeba zanurzyć się w istotę zjawiska. Dotknąć najmniejszą cząstkę rzeczy, skonfrontować ją z całą rzeczywistością. Na to potrzeba czasu. Uczeń może przewyższać nauczyciela biegłością rozeznawania bodźców zmysłowych, refleksem, pomysłowością. Łukaszowi chodziło o mądrość nabytą.

          Z obserwacji wynika, że ludzie bardzo lubią pouczać innych. Każdemu wydaje się, że jego ogląd świata jest najlepszy. Tymczasem nie dostrzegają, że sami narażeni są na schematy myślowe, blokady poznawcze. Niejednokrotnie głusi są na nowe spojrzenia i fakty. Patrzą, a nie widzą, słuchają, a nie słyszą. Jeżeli Łukasz pisze: “Obłudniku, wyrzuć najpierw belkę ze swego oka” (Łk 6,42), to znaczy, że należy nie do końca ufać własnym poglądom. Świat jest jeszcze pełen tajemnic i trzeba mieć w sobie pokorę, że daleko jeszcze do poznania prawdy absolutnej (prawda jest w asymptocie). Każde zdarzenie ma różne oblicza. O każdej rzeczy można mówić z różnych perspektyw. Każdy też może przekazywać cząstkę prawdy. Podczas studiowania doktryn filozoficznych prawie każdej filozofii przyznawałem kawałek racji. Nikogo nie można odrzucać, bagatelizować. Trzeba przyjmować z założeniem, że jest to czyjaś prawda. Kiedy opowiadane są przeżycia, np. senne (neurotyczne), to często pojawiają się uśmiechy na twarzy słuchaczy. Mówi się: „nawiedzony”.  Z pobłażaniem słucha się cudzych opowiadań. Względem własnych umiejętności i  możliwości nie dowierza się, że coś podobnego mogło się komuś wydarzyć. Można nie wierzyć, ale uznawać, że jest to cudza prawda, w którą ktoś wierzy. Moja matka (95 lat w 2017 r.) po tysiąc razy opowiada z dawnych czasów niezwykłe wydarzenia z jej życia. Niektórzy nie mogą już tego słuchać. Ja przeciwnie. Przyjmuję, że są to jej prawdy. Ona w nie wierzy, ona nimi żyje, one czyniły skutki w jej życiu. One mają dla niej jakiś sens. Nikt nie jest w stanie sprawdzić wiarygodności podobnych opowieści, a więc i  z tego powodu nie można im zaprzeczać.

Ewangelia wg św. Łukasza cz. 10

          Wybór Dwunastu (Łk 6,12–15; Mt 10,1–4; Mk 3,13–19) jest  perykopą synoptyczną. Łukasz trochę inaczej opisuje wybór dwunastu. Jak pisze: przywołał swoich uczniów i wybrał spośród nich dwunastu, których nazwał apostołami. Mateusz przywołuje już wybranych uczniów, a Marek przywołał tych których chciał.

Dwunastu apostołów:

Szymon Piotr (Kefas), syn Jonasza, rybak z Betsaidy

Andrzej, brat Piotra, rybak z Betsaidy

Jakub (zwany Większym), syn Zebedeusza i Salome

Jan Ewangelista, syn Zebedeusza, brat Jakuba

Filip z Betsaidy

Bartłomiej – Natanael z Ptolemaidy

Tomasz (zwany Didymos)

Mateusz – Lewi, były poborca podatkowy

Jakub, syn Alfeusza

Szymon Kananejczyk (zwany Gorliwym)

Juda Tadeusz (Judas), syn Jakuba

Judasz Iskariota, zdrajca Jezusa; po jego samobójstwie wybrany został Maciej.

          Niektórzy apostołowie Jezusa byli wcześniej uczniami Jana Chrzciciela. Większość pochodziła z Galilei, podobnie jak Chrystus. Pochodzili z niskiego stanu – co najmniej czterech było rybakami, jeden (Mateusz Lewi) był wcześniej poborcą podatków. Przynajmniej dwóch z nich było krewnymi Jezusa (synowie Alfeusza). Kapłani jerozolimscy pogardzali nimi z powodu braku wykształcenia rabinicznego i galilejskiej gwary. Niektórzy z apostołów, włączając Piotra (Kefasa), byli żonaci (Dz 4,13; 1 Kor 9,5). Wszyscy apostołowie byli Żydami. W gronie Dwunastu Jezus szczególnie traktował Piotra, Jakuba Większego (Starszego) i Jana (dwóch synów Zebedeusza). To tych trzech zabrał ze sobą na Górę Przemienienia i przy nich wskrzesił córkę Jaira. Największą sympatią darzył Jana, który był najprawdopodobniej najmłodszy z grona. Apostołowie stali się zaczątkiem i fundamentem nowego porządku wiecznego królestwa Bożego.

          Zadaniem apostołów było świadczenie o Jezusie oraz przekazywanie nauk ich Mistrza. Ponadto organizowali spotkania i zabezpieczali je logistycznie. Jeszcze za życia Jezusa tworzyli ramy organizacyjne nowej wspólnoty religijnej, zwanej później chrześcijańskiej. Z czasem apostołowie opuścili Jerozolimę (przed rokiem 56 n.e.) i udali się w różne strony ówczesnego świata, aby szerzyć Ewangelię.

          Po śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa apostołowie stali się też urzędnikami powstałych kościołów i wspólnot. Organizowali je pod względem formalnym i zgodnym z ówczesnym prawem.

          Fragment Napływ ludu (Łk 6,17–19; Mt 4,23nn; 12–21; Mk 3,7–12) jest  perykopą synoptyczną. Nauczanie Jezusa jest coraz bardziej głośne. Teraz ludzie sami przyjeżdżają z różnych stron, aby doznać uzdrowienia i usłyszeć nową naukę. Dla wielu Jezus jest Uzdrowicielem. Wierzono, że z Jezusa wychodzi moc, która uzdrawia. Nie wszyscy wiedzieli, że do cudu uzdrowienia potrzebna jest ich wiara.

          Błogosławieństwa (Łk 6,20–26) to perykopa podobna do fragmentu zatytułowanego Osiem błogosławieństw obecnego u Mateusza (Mt 5,3–12). Oba opisy różnią się w szczegółach. Mateusz zebrał w jednym wystąpieniu Jezusa Jego słowa, wypowiedziane w różnych sytuacjach i czasach, umieszczając całą akcję na górze (Kazanie na Górze). Łukasz opisuje zdarzenie na równinie. Koncentruje się tylko na tym, co jest szczególnie mu bliskie. Cztery błogosławieństwa przedstawia w drugiej osobie liczby mnogiej, a nie jak Mateusz w trzeciej. Ta forma jest bardziej bezpośrednia i czulsza. Mateusz  przedstawia błogosławieństwa z pozycji mądrościowej (prorockiej). Łukasz ujawnia swój ciepły stosunek do ludzi.  Jak pisze: On podniósł oczy na swoich uczniów i mówił (Łk 6,20). Narracja jest bardziej obrazowa. Wyczuwa się spojrzenie Jezusa jak przemawia do ludzi. Zwraca się do ubogich przez zwrot „wy” (w drugiej osobie liczby mnogiej). Relacja jest bliska i pełna miłości. Czytając Jego słowa odbiera się je osobiście. Jezus mówi do nas, do mnie bezpośrednio. Ubodzy, do was należy królestwo Boże. Głodni będą nasyceni, smutek zamieni się w radość. To nic, że ludzie was nienawidzą z Mego powodu. Czeka was nagroda w niebie.

          Po takich słowach radość napłynęła u tych, którym przychodzi żyć w biedzie. A więc i oni kiedyś dostąpią radości. Niebo jest nie tylko dla bogatych czy uczonych w pismach.

                      Łukasz podaje też ostrzeżenie: biada bogatym. Szkoda, że nie wyjaśnia, że chodzi o bogatych, którzy swoim postępowaniem nie zasłużyli na nagrody.

         Różnice u obu autorów świadczą o oddzielnym opracowywaniu przekazu ustnego.  Mateusz czerpał natchnienie ze Starego Testamentu pisząc w trzeciej osobie, bardziej oficjalnie (Błogosławieni, którzy płaczą). Łukasz natomiast pisze: Błogosławieni wy, którzy teraz płaczecie.

Ewangelia wg św. Łukasza cz. 9

          W perykopie Łk 5,35–39 napisane jest, że uczniowie Jezusa nie pościli. To zrozumiałe. Trudno pościć mając przy sobie Pana. Jezus zapowiada, że przyjdzie czas, gdy kiedy odejdzie, wtedy uczniowie będą pościli. Faryzeusze tego nie rozumieją. Jezus nie jest dla nich Panem, lecz bluźniercą. Ich zdziwienie jest więc zasadne. Jezus drażnił ich wrażliwość religijną. Prowokacje Jezusa powodowały, że faryzeusze i kapłani są zbulwersowani Jego postawą. Powoli rodzi się u nich gniew i chęć zabicia Jezusa.

          Jezus wyraźnie daje do zrozumienia, że przychodzi coś nowego (nowy ogląd wiary). Nowe wymaga innego spojrzenia, innej postawy życiowej: “Nikt nie przyszywa do starego ubrania jako łaty tego, co oderwie od nowego; w przeciwnym razie i nowe podrze, i łata z nowego nie nada się do starego. Nikt też młodego wina nie wlewa do starych bukłaków; w przeciwnym razie młode wino rozerwie bukłaki i samo wycieknie, i bukłaki się zepsują. Lecz młode wino należy lać do nowych bukłaków” (Łk 5,36–38). Słowa Jezusa są wymowne. Młodego wina nie wlewa się do starych bukłaków, czyli Ewangelia musi opierać się na nowej nauce. Wszelkie próby nawiązywania do Starego Testamentu, jak to czynił Mateusz, nie do końca pasują do nauki Jezusa. Podobnie Tradycja jest też skostniała. Trzeba na nowo budować wiarę. A jednak Kościół nie zadał sobie tego trudu. Może było to za trudne na owe czasy? Może trzeba było dwóch tysięcy lat, aby dojrzeć? Moje prace są próbą nowego oglądu wiary, propozycją nowych dróg poszukiwań.  Bojaźń przed naruszeniem narosłej piramidy (wiary starotestamentalnej) jest ogromna.

          Łuskanie kłosów w szabat (Łk 6,1–5; Mk 2,23–28; Mt 12,1–8) jest  perykopą synoptyczną. Temat szabatu jest przykładem starego rozumienia obchodzenia dnia świętego. Według Tradycji oraz Starego Testamentu dzień ten jest obłożony przepisami Prawa. Żydzi mają gotowy scenariusz, jak ten dzień świętować. Kto zapoznał się z tymi przepisami wie, jak trudny jest ten dzień. Zamiast faktycznie świętować i cieszyć się dniem Pańskim, stworzono karykaturę tego święta. Wśród przepisów są m.in.:

“W sobotni poranek udaj się pieszo do synagogi” (żadnej jazdy rowerem, samochodem czy innym pojazdem). Od tego momentu, aż do zakończenia Szabatu, powstrzymaj się od wszystkich prac zakazanych przez prawa Szabatu (pracy twórczej), w tym: wyjście na ulicę z igłą w kieszeni, obsiewanie pola zbożem, oranie, zbieranie plonów, mielenie kawy, pieprzu, piłowanie metalu, krojenie owoców lub warzyw, malowanie przedmiotów, robienie makijażu, także używanie lakieru do paznokci, używanie mydła w kostce, zdrapywanie błota z butów, używanie papieru ściernego, używanie komputera”,  itp.

          Niektóre przepisy przeszły do chrześcijańskiej niedzieli. Pamiętam, jak w niedzielę zabroniono mi używać młotka, gdy chciałem wbić gwóźdź w ścianę, aby powiesić obraz.

          Jezus kategorycznie sprzeciwia się starym praktykom szabatu. Chce pokazać, że nie oto chodzi w tym dniu. Wyjątkowość tego dnia ma polegać na radości odpoczynku po pracowitym tygodniu pracy. Radość wiąże się z miłowaniem i dziękczynieniem dla Bożej Opatrzności. Wszyscy powinni się cieszyć wszystkim, co człowieka otacza. To wszystko jest człowiekowi dane. Ludzie przemieniają świat, a wszystko z Bożego przyzwolenia. Niedziela to wspólna radość Boga i człowieka. W tym dniu radosnym trzeba sobie przekazać tę radość i nadzieję na lepsze jutro. Detale życia nie mają w tym dniu żadnego znaczenia. Jeżeli ktoś ma radość w dzierganiu koronek, niech to czyni. Inny będzie modelował okręty – niech to czyni. Ważne jest, aby mieć świadomość tego dnia. To chwila oddechu i radości naszego życia w Panu. Odpoczynek dostarcza nowych sił na kolejne dni pracy. Modlitwa wzmacnia ducha do pokonywania trudów kolejnego tygodnia.

          Uczniowie Jezusa zrywali kłosy w szabat. To oczywiście była prowokacja ze strony uczniów i demonstrowanie inności. Faryzeusze byli szczególnie wyczuleni na nieposzanowanie Prawa. Można było przez to stracić życie. Jezus próbuje wykazać, że nawet takie postacie jak Dawid łamali prawa szabatu, gdy przyszła wyższa konieczność (głód żołnierzy).

          Jezus uzdrawiał w szabat (Łk 6,6–11). To było dla faryzeuszy wielkie wykroczenie. Pewność w postępowaniu Jezusa była zgorszeniem dla wielu. Ład religijny Żydów ulegał rozkładowi. Żydzi nie mogli na to pozwolić.  

Ewangelia wg św. Łukasza cz. 8

         Wśród ciekawych Jezusa byli również faryzeusze, kapłani i uczeni w prawie. Oni inaczej patrzyli na Niego. Byli nieufni. Ich wiedza pozwalała na ocenę krytyczną. Zapewne zadawali sobie pytanie, o co tu chodzi. Wśród usłyszanych słów dochodziły mądre i ciekawe wypowiedzi Jezusa. Zdawali sobie sprawę, że Jezus nie jest prymitywnym oszołomem i przypadkowym głosicielem religijnym. Tym bardziej byli ciekawi osobowości Jezusa. Autor perykopy “Uzdrowienie paralityka” (Łk 5,17–26) ujawnia ważną informację. Aby uzdrowienia Jezusa były skuteczne, musi mieć moc Ojca. Jezus nie dysponuje jeszcze własną,  nadprzyrodzoną mocą. Jest tylko Człowiekiem. Jezus uzdrawia paralityka, ale wymawia też niezwykłe słowa: “Człowieku, odpuszczają ci się twoje grzechy” (Łk 5,20). Kiedy usłyszeli to faryzeusze, nie mogli uwierzyć. Ten „facet” uzurpuje sobie prawo naszego Ojca. Jak mówili, tylko On może bowiem  rozgrzeszać. Kim jest więc Jezus, że takie rzeczy mówi i czyni? Oburzeni krzyczeli – to zakrawa na bluźnierstwo.

          Czy faryzeusze mieli prawo zdenerwować się? Oczywiście. Mimo gorzkich słów na temat ich życia, byli to ludzie pobożni i wierni w wierze.  Respektowali Prawo, składali ofiary na rzecz Świątyni itp. Czy Jezus miał prawo denerwować faryzeuszy? No cóż, kiedyś musiała nastąpić konfrontacja między starą religią żydowską a nową Ewangelią. Jezus przekazuje oficjalnie i publicznie: “Syn Człowieczy ma na ziemi władzę odpuszczania grzechów” (Łk 5,24).

          Ludzie lubią żyć według ustalonych reguł. Każdy burzyciel, dobry czy zły, staje przed oceną społeczną. Prawie zawsze znajdują się jego zwolennicy, ale również i przeciwnicy. Siła argumentów zależy też od miejsca działania. We własnym kraju trudno być nowatorem kreatywnym poglądów. Lepiej działa się w obcych środowiskach. Inność poglądów, zwyczajów czy ubioru wzbudzają ludzką agresję. Tolerancja jest ciągle towarem deficytowym. Ludzie nie umieją godzić się  i przyjmować, że ktoś może myśleć inaczej, ubierać się po swojemu i układać sobie życie według własnych reguł. Stąd taka nietolerancja np. dla homoseksualistów. Niegdyś wyśmiewano się z leworęcznych i Murzynów. To już, na szczęście,  mamy za sobą.

          W sprawach religijnych jest większe zacietrzewienie, a nawet fanatyzm. Bądź co bądź chodzi o naszego Boga. Wielu sądzi, że to obowiązek przeciwstawiać się innowiercom. Byliśmy świadkami histerii w obronie krzyża. Ci ludzie działali, w ich mniemaniu, w dobrej wierze. Czują się nawet bohaterami wydarzeń.

          Faryzeusze nie mogli spokojnie patrzeć, jak burzy się ich religijność i narusza świętości. Nie czuli obowiązku ufania komukolwiek, niepochodzącego z ich stanu (Podobnie ja. Niezwiązany z instytucją naukową jestem dla wielu poza nawiasem).

          Powoli narastało oburzenie i niechęć. Tymczasem Jezus dalej prowokował. Uczestniczył w biesiadach z celnikami i z grzesznikami. Na oburzenie wielu, mówi: “Nie potrzebują lekarza zdrowi, ale ci, którzy się źle mają” (Łk 5,31).  Swoim zachowaniem Jezus pokazuje nowy sposób współżycia w społeczeństwie. Nie można nikogo odrzucać ani potępiać. Każdy jest miły Bogu. Słabsze istoty potrzebują więcej Jezusa niż ci, którzy dobrze się mają.

          “Sprawa postów” (Łk 5,35–39; Mt 9,14–17; Mk 2,13–22) jest  perykopą synoptyczną. Napisane jest w niej, że uczniowie Jana, jak i faryzeusze dużo poszczą. Można postawić pytanie, po co to czynią? Post to dobrowolne powstrzymanie się od jedzenia w ogóle, lub od spożywania pewnych rodzajów pokarmów (np. mięsa) przez określony czas. Pościć można z przyczyn zdrowotnych lub z religijnych. W religii post jest formą pokutną i polega na odmawianiu sobie określonych przyjemności. Niekoniecznie dotyczy to mięsa. Wiele osób pości, nie jedząc mięsa, a równocześnie napycha się innymi potrawami do syta. To nieporozumienie i niezrozumienie przesłania. Akt ofiarny nie powinien być na pokaz, ale w cichości ducha. Post powinien dawać poczucie „cierpienia” i to „cierpienie” powinno być darem współuczestniczenia w Męce Pana. «Post powinien być ofiarą dedykowaną». Można go też ofiarować Bogu bezimiennie, aby mógł On dobro z niego wypływające sam rozdzielać wśród potrzebujących.

Ewangelia wg św. Łukasza cz. 7

         Wszystko, co piszę jest w rezultacie moim (choć nie tylko) poglądem. Nikt nie ma patentu na prawdę. Nie dziwię się, gdy ktoś widzi świat czy Boga inaczej. Trzeba zachować szacunek dla innych poglądów, bo one wynikają z wolności człowieka danej przez Stwórcę. Nie wolno też na siłę ich forsować, bo  jest to gwałt zadawany wolności osobistej. Poglądy można prezentować tylko na zasadzie pewnych propozycji poglądowych. Wszelkie wojny religijne to totalne nieporozumienia. Czasy, w których używano miecza do narzucania religii, na szczęście już minęły.              

          Jezus opuścił niegościnne tereny rodzinnych stron i udał się do Kafarnaum. Tam nauczał w pobliskich synagogach. Wśród słuchaczy był człowiek niespełna rozumu (Łk 4,31–37). Uważano, że tacy ludzie mają ducha nieczystego w sobie. On to zaczął urągać Jezusowi. Jezus, widząc, że krzyki pochodzą nie z serca, ale z chorego umysłu, uzdrowił „opętanego”. Tym aktem wzbudził ogromne zdumienie u świadków wydarzenia.

          Po opuszczeniu synagogi przyszedł Jezus do domu Szymona i uzdrowił jego teściową. Po chwili uzdrowiona kobieta już im posługiwała. Wieczorem uzdrowił innych cierpiących, przynoszonych do Niego. Wielu sądziło, że przyszedł do nich zapowiadany przez proroków Mesjasz (Pomazaniec Boży). Jezus jednak odcinał się od tego i nie pozwalał rozgłaszać o sobie. Zachwyceni ludzie chcieli Go zatrzymać u siebie. Jezus przekazał im treść swojego posłannictwa: “muszę głosić Dobrą Nowinę o królestwie Bożym, bo na to zostałem posłany” (Łk 4,43). Czy słowa te mówią o wszystkim, co odczytał Jezus ze stanu Prawdy? A gdzie zbawcza rola Jezusa? A może zamysł ten zrodzi się dopiero w Jego głowie i z własnej woli Jezus podejmie decyzję o swojej Ofierze? Przyjmując tę tezę za prawdę, można wyciągnąć wniosek, że Jezus jako Człowiek podjął się niezwykłego zadanie. Tym samym pokazał do czego zdolna jest istota ludzka. Granica ludzkich możliwości została przesunięta bardzo blisko doskonałości Boga. Trudno się dziwić, skoro człowiek został stworzony na podobieństwo Boże. Jezus dał temu świadectwo.

           Łukasz miał potrzebę wiedzy, która pozwoliłaby mu na uformowanie własnych koncepcji narracyjnych. Upiększanie faktów, ubogacanie treści miało na celu uwypuklanie cnót i możliwości Jezusa. Przy opisie jednego ze sposobów nauczania Jezusa z łodzi (co jest faktem historycznym) pokazany jest cudowny obfity połów (koncepcja Łukasz) i powołanie Szymona na ucznia. Cała scena “Obfity połów” (Łk 5,4–11) jest literackim obrazem, nota bene bardzo pięknym i wciągającym. Jezus zachowuje się jak magik na scenie. Każe zarzucić sieci na połów. Szymon wyjaśnia, że właśnie to uczynili przed chwilą i nic nie złowili. Wykonuje jednak polecenie Jezusa. Jak pod wpływem czarodziejskiej różdżki pojawia się wielka ławica ryb. Połów jest udany. Zdawałoby się, że taka powiastka jest nieszkodliwa. Przynosi Jezusowi chwałę, a zarazem daje przyjemny nastrój. Chciałoby się powiedzieć o Jezusie, że jest dobry, kochany, cacy –  sam miód. Ckliwość przekazu powoduje, że  z rzeczy świętych czyni się ciepłe i kolorowe karykatury (bajkę). Wiara schodzi na poziom dziecinny i infantylny. Łukasz jest nazywany piewcą Jezusa. Może obrazy Łukaszowe były potrzebne przez stulecia. Dawały radość i pocieszenie, poczucie bezpieczeństwa i przyjemność. Dzisiaj powodują uśmiech na twarzy i pobłażliwość dla autora. Obecnie liczą się fakty. W dobie podbijania kosmosu ważna jest precyzja. Dojrzałość społeczeństwa wymaga prawd naukowych. Wiara musi być rozumna i mocna w podstawach.

          “Uzdrowienie trędowatego” (Łk 5,12–16; Mt 8,1–4; Mk 1,40–45) jest perykopą synoptyczną. Trędowaty zwraca się do Jezusa: “Panie, jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić” (Łk 5,12). Jezus odpowiada: “chcę” (Łk 5,13). Tym samym deklaruje swoją chęć naprawienia ułomności. Wszystko co czyni, wychodzi z potrzeby Jego serca «chcę», a nie z musu. Nikt Jezusowi nie każe czynić dobra. Ojciec Niebieski posłał Go, aby dawał świadectwo o Nim (głosił Dobrą Nowinę), a nie żeby czynił znaki i cuda – tylko dobro (Jezus mógł np. śpiewać o Ojcu piękne ballady i mówić o Nim wiersze). Jezus z własnej woli wybrał taki sposób ujawniania spraw Bożych. Wszystko, co jest związane z Bogiem jest dobre. Przyjęta metoda okazała się skuteczna. Ludzie mało wykształceni teologicznie domagają się bodźców zmysłowych. Dla nich religia musi być zjawiskowa, podana w oprawie cudów i znaków. Dopiero ci, którzy zgłębią sprawy  Boże, wyciszają się, szukają miejsc ustronnych do kontemplacji i modlitwy: On jednak usuwał się na miejsce pustynne i modlił się (Łk 5,16).

          Jezus doskonale znał psychologię tłumu. Wiedział jak organizować spotkania, jak podnosić temperaturę i emocje, aby wzbudzić w ludziach pragnienie czegoś ponad ich codzienność. Człowiek musi zdać sobie sprawę, że życie nie polega jedynie na egzystencji (konsumpcji), ale na czymś większym, donioślejszym, wartościowszym.