Czy fale same tworzą sobie środowisko nośne?

          W publikacjach naukowych czyta się, że próżnia nie jest pusta. Już Arystoteles (384–322 przed Chr.) uznawał, że próżnia nie jest możliwa.  Próżnia jest równoważna z pojęciem pustej przestrzeni.  Czy pusta przestrzeń jest możliwa? Pod koniec XIX wieku powstała hipoteza, że przestrzeń wypełniona jest eterem jako nośnika fal elektromagnetycznych. Teza ta została obalona doświadczalnie.

            W Mechanice klasycznej próżnia oznacza przestrzeń, w którym nie ma ciał. W XX wieku zmieniła się definicja przestrzeni, łącząc ją z istnieniem ciał materialnych i oddziaływaniem grawitacyjnym. Wg teorii względności absolutna próżnia nie istnieje, gdyż cała przestrzeń wypełniona jest oddziaływaniem grawitacyjnym. W ujęciu kwantowym próżnia jest stanem najniższej energii. Dlaczego więc pojawiają się w niej i znikają cząstki wirtualne.  W fizyce współczesnej (zarówno ogólnej teorii względności, jak i w modelu standardowym) pojęcie próżni absolutnej jest pozbawione jakiegokolwiek konkretnego, fizykalnego znaczenia. Próżnia absolutna jest stanem czysto abstrakcyjnym i nie tylko niemożliwym do uzyskania w praktyce, lecz nieistniejącym w sensie fizycznym. W sensie technicznym próżnia jest stanem wysokiego rozrzedzenia gazu.

            Przez okrojoną przestrzeń np. kosmiczną, przepływa wiele oddziaływań, jak oddziaływania grawitacyjne, elektrostatyczne i inne. Pomiędzy punktami przestrzeni pojawiają się napięcia, które mogą skutkować wzbudzaniem innych pól oddziaływań (np. pola Higgsa), albo wirtualnych  cząstek, które nie mając oparcia w rzeczywistości, po krótkim czasie, znikają. Powstające pole oddziaływań, które drga, cząstki wirtualne być może stanowią podłoże nośne dla np. fal elektromagnetycznych. Podobnie jak fala elektryczna biegnąca wzdłuż przewodu wzbudza ruch elektronów tworząc prąd elektryczny.

            Takie rozumowanie można poddać badaniom, bo w dalekich przestrzeniach wzbudzanie oddziaływań może słabnąć i bieg fal elektromagnetycznych może podlegać innym uwarunkowaniom słabszych. Być może informacje z dalekich obszarów kosmosu zostają zniekształcone w trakcie swej podróży przez przestrzeń międzygwiezdną.

adres e-mail: p.porebski@onet.pl Prywatne konto bankowe SWIFT BPKOPLPW 3102026290000950200272633 https://zrzutka.pl/z/pawel1949

Prysnął czar

          Szkoda, że ubywa autorytetów na świecie. Ostatnie informacje o ojcu Macieju Ziębie mną wstrząsnęły. Szanowałem go przez jego znajomość fizyki i duchowe nastawienie. Okazuje się, że był to człowiek, który cenił sobie używki tego świata i dążył do władzy. Prysnął czar. Została niechęć do kleru, braci zakonnych. Świat chrześcijański wali się na naszych oczach. Jak czytam: “Po nowicjacie w Poznaniu Zięba trafił pod skrzydła Aleksandra Hauke-Ligowskiego, znanego wychowawcy (magistra) dominikańskich kleryków. Śmiano się, że Zięba robi za wicemagistra. Dla młodych, którzy przyszli do zakonu tuż po maturze, szybko stawał się autorytetem. “Opozycyjna przeszłość, magisterium z fizyki, kontakty z Mazowieckim, wizja rozwoju zakonu – to nas oczarowywało” – wspomina jeden z braci. Zięba dbał o kontakty, wiązał duchowo młodych.”, to chciałoby się podążyć za taką osobą. Jak łatwo się pomylić.

          Myślę sobie, że tylko wymiana całej polskiej hierarchii kościelnej, kościelnej celebry  mogłoby dać asumpt do powołania nowych, młodych, o szerokich horyzontach reprezentantów Kościoła.

          Wierzę w doskonałość Kościoła Chrystusowego, ale brakuje godnych Jego przedstawicieli. Od III/IV wieku instytucja kościelna pogrążą się w mroki ciemności.

          W 2016 roku, przed udarem zapisałem się na spotkania akademickie przy Seminarium w Kielcach.  Przerwałem mój udział po kilku spotkaniach. Poziom spotkania był żałosny. Wdałem się w dyskusjez wykładowcami, całkiem niepotrzebnie. Nie miałem partnerów do rzeczowej dyskusji.

          15 września 2021 r. miała miejsce premiera książki “Gomora” Artura Nowaka i Stanisława Obirka. To przede wszystkim książka o hipokryzji. Autorzy opisują nieznane wcześniej skandale, tłumaczą kulturową odrębność polskiego katolicyzmu i odczarowują mit krystalicznego Jana Pawła II.

           Ubolewam, że jestem świadkiem upadku instytucji, którą miałem, od młodości w swoim sercu. Światopogląd swój zachowuję w sercu. Niektóre aspekty

ujawniam na blogach internetowych, pozostając w smutku.

adres e-mail: p.porebski@onet.pl Prywatne konto bankowe SWIFT BPKOPLPW 3102026290000950200272633 https://zrzutka.pl/z/pawel1949

Promieniotwórczość

          W XIX wieku Stwórca zezwolił, aby człowiek zapoznał się z sekretem tkwiącym głęboko w materii. W 1896 roku fizycy odkryli promieniowanie rentgenowskie (zwane X). Było to promieniowanie elektromagnetyczne generowane podczas hamowania elektronów. W widmie fal elektromagnetycznych promieniowanie rentgenowskie znajduje się za nadfioletem, pokrywając się z zakresem promieniowania gamma. Podczas badań wykryto zjawisko fluorescencji, którym zajął się Henry Becquerel (1852 –1908). Fluorescencja powstaje przez pobudzenie ciał naświetlaniem z zewnątrz. W tym czasie kryształ siarczanu uranowo-potasowego (był on zupełnie zwyczajnym minerałem). Na kliszy powstawały odbicia prześwietlanych przedmiotów. Becquerel stwierdził, że sam uran jest źródłem promieniowania. Zjawisko to, nazwane zostało promieniotwórczością naturalną, Tajemnica natury została udostępniona. Badacze postawili sobie za cel odkrycie, czym jest owa tajemnicza promieniotwórczość i jakie ma cechy. Dwa lata po odkryciu Becquerela Maria Skłodowska-Curie wraz z mężem Piotrem, odkryła substancje, które są znacznie silniejszym źródłem promieniowania niż uran. Substancje te okazały się zawierać zupełnie nowe pierwiastki. Pierwsza z nich została nazwana radem, druga polonem na cześć ojczyzny Marii.  Odkrycia te poruszyło świat naukowy. Wkrótce naukowcy badający uran, rad, polon zaobserwowali, iż promieniowanie nie ma natury jednorodnej i w przyrodzie występują trzy rodzaje promieniowania, nazwane: alfa, beta oraz gamma. Promieniowanie alfa jest najmniej przenikliwe i łatwo podlega absorpcji, mając trudności z przeniknięciem nawet przez cienką kartkę papieru. Drugi rodzaj, promieniowanie beta, z łatwością przenika nawet przez grubą gazetę lecz centymetrowej grubości płyta aluminiowa stanowi dla niego przeszkodę nie do pokonania. Najbardziej przenikliwe, promieniowanie gamma, jest zatrzymywane dopiero przez dość grube warstwy ołowiu. Przenikliwość jednakże to nie jedyna cecha rozróżniająca trzy rodzaje promieniowania. Obiekty obdarzone ładunkiem elektrycznym przechodząc przez obszar pola magnetycznego zakrzywiają tor swego ruchu, przy czym kierunek owego zakrzywienia jest różny w zależności od znaku ładunku. Otóż po przepuszczeniu promieniowania przez obszar pola magnetycznego okazało się, że promieniowanie typu alfa zakrzywiane jest w stronę, w którą zakrzywiane powinny być obiekty obdarzone ładunkiem dodatnim, promieniowanie beta w stronę przeciwną, zaś promieniowanie gamma nie jest zakrzywiane wcale. Wniosek – cząstki alfa, czymkolwiek by nie były muszą nieść dodatni ładunek elektryczny, cząstki beta muszą nieść ujemny ładunek elektryczny, zaś promieniowanie gamma nie jest obdarzone ładunkiem elektrycznym. Na przełomie wieków fizycy mieli opanowaną umiejętność pomiaru stosunku ładunku do masy dla różnych cząstek materii. Robili to wykorzystując pole magnetyczne oraz pole elektryczne, które to pola wpływają na tor poruszających się w ich zasięgu naładowanych cząstek materii. Po odpowiednim wykorzystaniu obu pól oraz prostych przekształceniach wzorów z zakresu szkoły średniej udaje się wyznaczyć ów stosunek. Po przeprowadzeniu doświadczenia, okazało się iż cząstka promieniowania alfa ma stosunek ładunku do masy dwa razy mniejszy niż cząstka zjonizowanego wodoru (zjonizowany wodór to jądro wodoru, a jądro wodoru to zwyczajny pojedynczy proton). Niedługo później w sąsiedztwie substancji promieniotwórczej odkryto cząstki helu. I wszystko ułożyło się w spójną całość. Okazuje się, że tajemnicze cząstki promieniowania alfa to nic innego jak jądra helu, które są cztery razy cięższe od jądra wodoru i obdarzone dwa razy większym ładunkiem (stąd stosunek ładunku do masy dwa razy mniejszy niż dla wodoru). Jądro substancji promieniotwórczej emituje jądro helu (cząstkę alfa). Po emisji jądro ma ładunek mniejszy o dwa ładunki protonu (dwa protony zostały wysłane wraz z jądrem helu). Jądro po emisji jest więc innego rodzaju niż przed  emisją. Podobne badania przeprowadzono dla promieniowania beta. W tym wypadku okazało się, że stosunek ładunku do masy cząstki beta jest identyczny z owym stosunkiem wyznaczonym dla elektronu (który sam został odkryty zaledwie rok przed odkryciem promieniowania). Cząstka beta jest więc elektronem emitowanym przez jądro atomowe. W wyniku emisji jądro atomowe zwiększa swój ładunek o jeden (aby zgodnie z zasadą zachowania ładunku elektrycznego ładunek całego układu nowe jądro – elektron pozostał równy ładunkowi jądra z przed rozpadu) i staje się jądrem innego rodzaju. Skąd w jądrze był elektron i w jaki sposób jądro zwiększa swój ładunek? Dziś już wiemy, że rozpad ten tak naprawdę jest przemianą jednego z neutronów siedzących w jądrze w elektron, proton. Elektron z rozpadu neutronu opuszcza jądro, zaś proton w nim zostaje zwiększając jego ładunek o jeden ładunek protonu.

             Początkowo nie zdawano sobie sprawy z rewolucyjnego charakteru tych odkryć. Jak przekazuje historia niektórzy wykorzystali nową wiedzę dla swoich szkodliwych zamiarów.

adres e-mail: p.porebski@onet.pl Prywatne konto bankowe SWIFT BPKOPLPW 3102026290000950200272633 https://zrzutka.pl/z/pawel1949

Promieniowanie

          W XIX wieku uczeni zajmowali się promieniowanie ciał stałych. Słynne są badania nad ciałem doskonale czarnym. Dlaczego czarnym? Aby wyeliminować wszelakie zakłócenia (odbicia). Ciało doskonale czarne jest ciałem wyidealizowanym, dobrym modelem. Nazwa taka wydaje się bardzo odpowiednia, ponieważ ciała te nie odbijają światła i wobec tego można je uznać za czarne (nie należy mylić z ciałami o kolorze czarnym). Nauka klasyczna ujmowała to zagadnieniem w sposób mechaniczny. Im więcej ogrzeje się ciało czarne, tym więcej światła (w sensie natężenia) on wypromieniowuje. Eksperymenty wskazywały co innego.  Rozkład natężenia w zależności od częstotliwości emitowanego promieniowania zależą tylko od temperatury ciała Widmo, które jest emitowane przez ciało stałe jest widmem ciągłym. Charakterystyczne jest to, że w dużym stopniu zależy od temperatury. Większa część tego emitowanego promieniowania przypada na zakres podczerwieni i dlatego przedmioty takie są niewidoczne jeśli nie zostaną oświetlone. Widmo promieniowania ciała doskonale czarnego jest widmem ciągłym. Dopiero ciała o bardzo wysokich temperaturach emitują fale z zakresu widzialnego i są widoczne w ciemności. Przy wysokich temperaturach nie wzrasta natężenie, ale energia. Nie ma ona rozkładu ciągłego, ale jest skwantowana.

         Próby wyjaśnienia rozkładu promieniowania ciała doskonale czarnego na gruncie termodynamiki klasycznej doprowadziły do sformułowania przez Rayleigha i Jeansa prawa  że zdolność emisyjna ciała doskonale czarnego powinna być proporcjonalna do kwadratu częstości promieniowania, a to oznaczało, że w każdej temperaturze ciało powinno promieniować najwięcej energii w paśmie ultrafioletu, a znikomo w zakresie światła widzialnego.

adres e-mail: p.porebski@onet.pl Prywatne konto bankowe SWIFT BPKOPLPW 3102026290000950200272633 https://zrzutka.pl/z/pawel1949

Słupki mnie zadziwiają

          Gdy przeglądam publikowane słupki popularności polskich polityków (wrzesień 2021) to nie mogę pozbyć się zadziwienia. Staram się zachować obiektywizm w oglądzie wydarzeń. Nie potrafię pojąć kto zajmuje pierwsze miejsce? Ten człowiek każdym gestem, słowem ujawnia kim jest naprawdę. Dla mnie to aktor ze spalonego teatru. Jest w tym dobry, bo wywołuje emocje widza i słuchacza, ale nie tego oczekuję.  

          Zadziwia mnie jego pierwsze miejsce w sondażach. Czy moje spostrzeżenia są takie nietrafne? Czy nie jestem zdolny dostrzec pozytywnych walorów “męża stanu”? Czy brak mi obiektywizmu? Jeżeli to ja mam racje, to powinien innych uznać za niepoważnych. Czuję się jakbym żył w świecie mnie niesprzyjającym, obcym. Może ja się mylę? Jeżeli tak, to tracę własną twarz i szacunek do siebie samego. Przez całe życie szukam prawdy. Czy racje ma głos ludu (vox populi). Historia wielokrotnie podważyła tę maksymę.

          Drugie miejsce także mnie przeraża. Czy tak trudno odczytać prawdę z gestów i wypowiadanych słów? Czy tylko nieliczni mają tę zdolność? Bronię się od pychy, ale tak odbieram rzeczywistość.

           Z tych powodów odczuwam wielkie rozczarowanie do własnego narodu. Do jakiego punktu trzeba dojść, aby naród zrozumiał, że idziemy w nie-byt polityczny? Czy marne darowizny rządowe zadziałały jak narkotyk i skrzywiły zdolność obiektywnego rozumowania? Boże, może to ja na starość okazałem się głupcem?

           Nie wiem, i bardzo mnie to boli. Pozostaję przy swoim i odcinam się od motłochu politycznego. Wybieram samotność.

adres e-mail: p.porebski@onet.pl Prywatne konto bankowe SWIFT BPKOPLPW

13102026290000950200272633 https://zrzutka.pl/z/pawel1949

Ludzki rozum nie ogarnie

          W połowie lat dwudziestych XIX wieku wielu fizyków zajmowało się obrazowym przedstawieniem atomu.  Ich wysiłki okazały się mało skuteczne.  Model atomu zaproponowany przez Ernesta Rutheforda i Nielsa Bohra, według którego elektrony krążą wokół jądra na orbitach  okazał się niewystarczający. Nie tłumaczył wiele towarzyszących zjawisk. Werner Hiesenberg (1901–1976) po ogłoszenie zasady nieoznaczoności wyraźnie wskazywał, że na skutek ograniczonej ludzkiej percepcji, normalny język nie nadaje się do opisu atomu.  Atom można opisać wyłącznie pojęciami matematycznymi. Zmieniono proste w odbiorze orbity elektronów na orbitale  (funkcję falową będącą rozwiązaniem równania Schrodingera).  Pojęcie orbitala jest często utożsamiane z kształtem chmury elektronowej. Matematycznie jest to gęstość prawdopodobieństwa napotkania elektronu i jest bliskie 1 (0.9). Heisenberg udowodnił, że człowiek ma ograniczone poznanie. Są prawdy, które człowiek nie zgłębi.

           Podobnie jest z trzema największymi cudami Stwórcy. Akt stworzenia Świata, ożywienie materii martwej i powstanie istoty rozumnej stały się na  skutek boskiego tchnienia. Wszystkie te akty zostały opisane w Piśmie świętym: “wtedy to Pan Bóg ulepił człowieka z prochu ziemi i tchnął w jego nozdrza tchnienie życia” (Rdz 2,7). Wymienione boskie akty są również poza zasięgiem ludzkiego rozpoznania. Problem w tym, że nawet obszerny opis tych aktów, wprowadzenie nowych pojęć językowych nie pozwolą ogarnąć je ludzkim umysłem.

            Mam świadomość, że propagowana przeze mnie teoria dynamiczna Świata nie jest strawna dla przeciętnego czytelnika, mimo, że wiele tłumaczy (w tym istnienie wieloświatów). Prawda, że nasz Świat jest ułudą nie daje jej walorów sprzyjających, ale nie znaczy to, że on nie istnieje. Jest tylko taką formą istnienia (energetyczną).

            W przypadku wątpliwości pozostaje człowiekowi odbierać Świat sercem, metafizycznie.

adres e-mail: p.porebski@onet.pl Prywatne konto bankowe SWIFT BPKOPLPW

13102026290000950200272633 https://zrzutka.pl/z/pawel1949

Realista, niekoniecznie

          Pomimo, że dopuszczam metafizykę w życiu człowieka, równocześnie odrzucam: ufo, opętania, diabła, aniołów. Na temat tych dwóch ostatnich  dużo pisałem. Świat jest pełen niewyjaśnionych tajemnic, które od wieków pobudzają wyobraźnię badaczy, poszukiwaczy skarbów, pisarzy, dziennikarzy, podróżników i turystów. Zagadkowe są legendarne postacie, przedmioty, zjawiska, które w dalszym ciągu są tematem spekulacji. Czy klątwa Tutanchamona to tylko mit? Czy Dracula był wampirem? Co wywołało katastrofę tunguską? Co kryje się za Trójkątem Bermudzkim?  Wokół wielu zjawisk narosły mity i legendy. Jestem im przeciwny.

          Nawet Objawienie się Boga interpretuję jako odczytanie Prawdy we własnym sumieniu. Biblię traktuję jako dzieło ludzkie, pisarzy będących pod natchnieniem. Wiele modeli koncepcyjnych uważam tylko za narzędzia tłumaczące a nie jako opis zjawisk rzeczywistych.

          Sama jednak przyroda dba o to, aby mój realizm został zaburzony. Niezgłębione tajemnice przyrody ujawniają magię Świata. Widać to wyraźnie penetrując Świat subatomowy. Tam rządzi rachunek prawdopodobieństwa. Max Born napisał: “Elektronem rządzi prawdopodobieństwo“.    Nie wszystkie zjawiska można opierać na zdrowych zasadach nauki. Jak zrozumieć naturalną promieniotwórczość? Prawo połowicznego rozpadu jest dowodem tej tezy. Kto rządzi, że jeden atom się rozpada w tej chwili, a drugi za wiele lat?  Czy zasadę nieoznaczoności można przyjąć bez pytań szczegółowych? Wielki fizyk Planck ją nie trawił. Wśród wierzących stałe jest pytanie, czy Bóg jest panteistyczną zapisaną kartą prawd absolutnych, czy ma osobowość na podobieństwo ludzkie? Czy życie jest tylko zjawiskiem, jak każde inne przyrodnicze, czy jest niezwykłym wydarzeniem szczególnie chronionym i poważanym. Na co dzień nie jest ono tak jednoznaczne. Czy energia jest tylko funkcją działania, czy skrywa w sobie większe treści?

          Na wiele pytań próbuję odpowiedzieć, ale granica mojego poznania jest ograniczona. Geniusz ludzki rozwiązuje zagadnienia, które nie były dostępne naszym przodkom. Np. podwyższenie temperatury jest procesem łatwym, ale obniżanie jej w sposób gospodarczy zadziwiło Świat. Jednak udało się.  Udało się lądowanie na księżycu i wysłanie łazików na marsa. Czy są granice ludzkiej penetracji – nie ma.

adres e-mail: p.porebski@onet.pl Prywatne konto bankowe SWIFT BPKOPLPW

13102026290000950200272633 https://zrzutka.pl/z/pawel1949

Znaki metafizyczne

         Świat ujawnia jeszcze inne walory. Świat otoczony jest aurą metafizyczną. Zjawiska w niej występujące nie można wytłumaczyć za pomocą praw przyrody. Od czasu do czasu pojawiają się sygnały które zaskakują, zadziwiają i wprowadzają w niepokój poznawczy. Takim sygnałami są pojawiające się u ludzi stygmaty, całun toruński, dziwne zachowania się ludzi, przeczucia, przekazy prorocze i objawienia prywatne. Ich ilość jest na tyle duża, że zasługują na badania.

W zasadzie Dowodów namacalnych, bezpośrednich brakuje, ale są przesłanki. W dużej masie przypadków ilość zwiększa prawdopodobieństwo realności zjawisk. Najlepszym dowodem są stworzone przez tysiące lat pojęcia, które o nich świadczą.  Tajemniczość zjawisk powoduje, że są one interpretowane według z góry przyjętych koncepcji, co zamazuje, zniekształca prawdziwy obraz. Cudowne zjawiska są obiektem sztuczek magicznych, które je ironizują. To sprawia, że osoby z dużym poczuciem realności je całkowicie odrzucają. Problem jednak dalej istnieje i warto się nim zająć.

          Całun Turyński z odbiciem Jezusa jest tego przykładem. Badania prowadzone wskazują na czas powstania XIII wiek, ale tradycja mówi inaczej.

Wierzący katolicy wierzą, że Całun Turyński to płótno, na którym potwierdzają się w sposób dosłowny słowa zapisane na kartach Pisma Świętego. Ten długi na około 4 metry materiał miałby przedstawiać autentyczne odbicie wizerunku samego Jezusa Chrystusa, bo to nim miałby być owinięty Syn Boży po swojej śmierci na krzyżu. W roku 1898 Secondo Pia otrzymał zgodę na zrobienie zdjęcia słynnego płótna. W ciemni zanurzył szklaną kliszę w wywoływaczu. Kilka minut potem pojawiła się… twarz Chrystusa. Na obu stronach i na całej długości Całunu widać odbicie nagiego mężczyzny. Na tle płótna rysuje się twarz z tajemniczymi oczami o zagadkowym obliczu. Po dziś dzień trwają badania nad autentycznością Całunu. Powstała nawet odrębna nauka, syndonologia, zajmująca się wyłącznie analizą tej relikwii.

          Jeśli chodzi o sekrety świata z motywem religijnym, to jest ich całkiem sporo. Do najciekawszych należą stygmaty, czyli niewytłumaczalne nadnaturalne znaki, pojawiające się na ciele “wybrańców”.  Te tajemnicze rany miałyby świadczyć i przypominać o męce Chrystusa na krzyżu. Stygmaty pojawiają się najczęściej w tych miejscach ciała, które np. przybijano gwoździami do krzyża. Pojawiają się również krwawienia z głowy, przypominające o cierpieniu zadawanemu przez koronę cierniową. Takie rany mogą się samoistnie otwierać się i zamykać. Nie ropieją i nie wywołują infekcji, za to wydobywa się z nich piękna woń kwiatów. Stygmatykami było wielu świętych, m.in. Ojciec Pio. Ale wśród przykładów trafiają się fałszerstwa, które osłabiają wiarę w ich realność.

         Bóg odpowiada na czyjeś modlitwy rękami wybrańców. Dla wybrańców to  święte zatrudnienie, to posłanie (anielskie). Ujawniają zamysł powołania aniołów, nie tych biblijnych, ale rzeczywistych.

         Nie broniłbym świętych znaków, gdyby sam nie doznawał zdarzeń niewytłumaczalnych. Niestety, są one dla mnie bardzo ważne, przekonywujące i dlatego nie mogę o nich mówić i ujawniać. Naraziłbym własne sacrum na ewentualną krytykę i profanację. Cudowne znaki pozostawiają realne ślady. Do nich zaliczam sytuacje, relacje które mają miejsca. Jak sądzę nie tylko ja mam takie odczucia i doświadczenia.

adres e-mail: p.porebski@onet.pl Prywatne konto bankowe SWIFT BPKOPLPW

13102026290000950200272633 https://zrzutka.pl/z/pawel1949

Ciąg Fibonacciego w przyrodzie

Informacje ściągnięte z iternetu.

https://nt.interia.pl/technauka/news-ciag-fibonacciego-i-jego-tajemnice,nId,2357625#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=chrome

          W przyrodzie mają miejsce przemiany, które podporządkowane są  regule ciągu matematycznego, zwanego ciągiem Fibonacciego. Ciąg ten powstaje jako suma dwóch poprzednich, czyli 1 + 1= 2; 1 + 2 = 3; 2 +3 = 5 itd, a więc ciąg składa się z liczb: 1,1,2,3,5,6,13,21,34,55,89,144,233,610,987 itd. Przykładów wykorzystania ciągu jest wiele: w przyrodzie, w architekturze, inżynierii, sztuce, fizyce, a nawet w anatomii ludzkiego ciała.

          Leonardo Fibonacci żył w latach 1175-1250, był włoskim matematykiem pochodzącym z Pizy.

          Jeżeli podzielimy przez siebie dowolne, kolejne dwa wyrazy ciągu Fibonacciego, np. 987 : 610; 89 : 55 to stosunek tych liczb będzie równy zawsze tej samej liczbie, równej w przybliżeniu 1.618 (liczba fi). Im większe wyrazy ciągu podzielimy, tym dokładniejsze przybliżenie tej liczby uzyskamy. Liczbę tę nazywa się “złotą liczbą” i oznacza grecką literą φ. Stosunek tego podziału określa się również mianem “złotego podziału” lub “Boskiej proporcji”.

          Można spytać o pochodzenie tej liczby? Przyroda sama reguluje swój rozwój w myśl zasady wykorzystania jak najmniejszej energii, przy osiąganiu pożądanych sukcesów. W przyrodzie zapisane są algorytmy, które nas zachwycają.

         Warto również wspomnieć o spirali Fibonacciego, szczególnym przypadku tzw. złotej spirali, której szerokość zwiększa się (lub zmniejsza) o 90° dokładnie φ razy (czyli o “złotą liczbę”).  W przyrodzie rozwinięty kwiat bez mutacji i deformacji, zawsze  ma liczbę płatków będącą liczbą Fibonacciego (np. 1 płatek – lilia calla, 2 – wiloczmlecz, 3 – irys, 5 – dzika róża, 8 – ostróżka, 13 – nagietek, 21 – stokrotki, 34 – złocień). Według zasad złotej proporcji odbywa się także cały proces wzrostu rośliny. Bez większego problemu złotą spiralę odnajdziemy w zdecydowanej większości roślin: w słonecznikach, w szyszkach, stokrotkach, ananasach, brokułach, kalafiorach, kapuście itd. Zjawisko zwane spiralną filotaksją (ulistnieniem) cechuje bardzo wiele gatunków drzew. Myślimy tutaj o strukturze gałęzi układających się spiralnie wokół pnia. Gdybyśmy ponumerowali gałęzie zgodnie z wysokością, na jakiej wyrastały to okaże się, że liczba gałęzi sąsiadujących pionowo jest liczbą Fibonacciego, a ponadto liczba gałęzi pomiędzy gałęziami sąsiadującymi pionowo również jest tą liczbą. Zasada spiralnej filotaksji ma również swoje miejsce w świecie roślin, gdzie wyrastające liście wzajemnie się nie przysłaniają. Co to daje? W ten sposób rośliny mogą maksymalnie wykorzystywać posiadane miejsce, energię słoneczną oraz zebrać jak największą ilość deszczu.

          Najlepszym przykładem spirali Fibonacciego w przyrodzie są muszle. Gdyby spojrzeć na muszlę łodzika (morskiego mięczaka) w przekroju, to można zauważyć, że ułożona jest spiralnie i zbudowana z szeregu komór, z których każda następna jest większa od poprzedniej dokładnie o tyle, ile wynosi wielkość tej poprzedniej. Wynika to z faktu, że im są większe, tym szybciej rosną. Ciąg Fibonacciego odnajdziemy także np. w budowie delfina. Poszczególne części jego ciała (oczy, płetwy, ogon) znajdują się w odległościach zgodnych z kolejnymi liczbami zbioru. Dodatkowo średnica części ogonowej delfina znajduje się w złotej proporcji wobec jego górnej połowy ciała. W świecie przyrody zgodnie ze złotą proporcją formują się również huragany i galaktyki spiralne.

          Najbliższe organizmowi ludzkiemu liczby ciągu Fibonacciego to 1,2 i 5. Mamy dwie kończyny górne i dwie dolne, pięć zmysłów, trzy wypustki głowy (dwoje uszu i nos), trzy otwory głowy (dwoje oczu i usta) i pojedyncze organy. Złoty podział i liczbę fi znajdziemy również w proporcjach naszego ciała. Co prawda proporcje te nie są tak idealnie i dokładnie zachowane, ale są na pewno bardzo zbliżone. Dowód? Weźmy na przykład stosunek wzrostu człowieka do odległości od stóp do pępka, który wynosi fi (1,618). Te same stosunki odległości równe liczbie fi, znajdziemy także w odległości np. od koniuszków palców do łokci – do odległości od łokcia do nadgarstka; od ramion do czubka głowy – do odległości od brody do czubka głowy; od pępka do czubka głowy – do odległości ramion do czubka głowy; od kolana do pępka – do odległości od kolana do stopy.

Mało? Idźmy dalej: mamy 2 ręce, z których każda składa się z 5 palców. 8 palców składa się z 3 paliczków, a 2 kciuki składają się z 2 paliczków. Stosunek długości środkowego palca do małego równa się liczbie fi. Liczbę tę znajdziemy również w wyglądzie naszej twarzy. Przykładowo ma to miejsce w stosunku szerokości dwóch przednich zębów do ich wysokości; wysokości twarzy do jej szerokości, wysokości twarzy do odległości od brwi do podbródka; szerokości ust do szerokości podstawy nosa.

          Złote proporcje zachowują nawet spirale naszego DNA. Cząsteczka DNA mierzy 34 jednostki długości na 21 jednostek szerokości dla każdego odcinka podwójnej spirali. Liczby te są oczywiście elementami ciągu Fibonacciego, a zależność między nimi jest równa liczbie fi.

       Z przykładów wziętych z przyrody ludzkość wykorzystuje ciąg Fibonacciego w architekturze, inżynierii, sztuce.

       Zasady ciągu Fibonacciego i złotej liczby możemy odnaleźć także w świecie muzyki. Zależności pomiędzy poszczególnymi dźwiękami w muzyce opierają się właśnie na matematycznych prawach harmonii, a dokładniej właśnie na liczbie fi. Zakres dźwięków słyszalnych rozciąga się od 32 (największe piszczałki w organach) do 73700 (granie cykad) drgań na sekundę. Dźwięki zawarte w przedziale 60-33000 drgań mają charakter muzyczny. Odległości pomiędzy dwoma dźwiękami nazywane są interwałami. Te najprzyjemniej brzmiące dla ucha powstają na podstawie liczby fi.

        Zapis nutowy znanego kanonu D-Dur Pachelbela skonstruowany jest według liczb Fibonacciego a jego odzwierciedlenie można znaleźć w wielu współczesnych utworach muzycznych (np. Green Day – Basket Case, U2 – With or Without You, Bob Marley – Woman No Cry, The Beatles – Let It Be). Ponadto większość z sonat Amadeusza Mozarta podzielona była na dwie części dokładnie z zachowaniem złotego podziału. Z zasady tej korzystał również Antonio Stradivarius podczas konstruowania swoich najlepszych wiolonczeli.

          Mimo, że Fibonacci zauważył pewną prawidłowość dopiero w XIII w. to o złotej proporcji wiedzieli już w starożytnej Grecy. W oparciu o nią powstał ateński Partenon. Zasadę tę wykorzystali również Egipcjanie przy tworzeniu piramid. Boczna ściana piramidy podzielona przez połowę podstawy daje nam w przybliżeniu liczbę fi. Do tego dochodzi mnóstwo różnych przykładów ze sztuki m.in. obrazy: Mona Lisa, Ostatnia Wieczerza, Narodziny Wenus czy marmurowa rzeźba Wenus z Milo. Współcześnie zależności te można odnaleźć w logach znanych marek, jak np. logo Apple, Toyoty, Pepsi, Google, BP, czy National Geographic.
          Niektórzy doszukują się występowania ciągu Fibonacciego również w kontekstach religijnych, chociaż wiele osób twierdzi, że są to poszukiwania wymuszone, działania na tzw. siłę. Jednak mimo wszystko przytoczmy kilka przykładów:

·  W mistycyzmie judaizmu, każdej literze w Biblii odpowiada cyfra, zatem istnieje możliwość

·  Zsumowania wartości odpowiednich wyrazów. Słowo “Ogród Eden” (qadam) po zamianie na cyfry daje 144; “Drzewo życia w ogrodzie Eden” (etz ha'chaim) – 233. Są to liczbyFibonacciego, które podzielone przez siebie dają fi.

·   Arka przymierza zrobiona z drzewa akacjowego. Jej długość miała wynosić 2,5 łokcia, a wysokość i szerokość 1,5 łokcia. Te liczby podzielone przez siebie dają przybliżenie fi.

·   Arka Noego – 50 łokci szerokości i 30 łokci wysokości, podzielone przez siebie również dają liczbę fi. ·   Pokoleń Izraela jest w Biblii 12. 12 podniesione do potęgi drugiej daje wynik 144 (liczbę Fibonacciego).

adres e-mail: p.porebski@onet.pl Prywatne konto bankowe SWIFT BPKOPLPW

13102026290000950200272633 https://zrzutka.pl/z/pawel1949



Dualistyczna natura materii

         To co przeciętny umysł ludzki nie ogarnia, to dualistyczna natura materii. Zaskakujące jest to, że w fizyce klasycznej materii nie można jej przypisać jednej natury. Jej natura uzewnętrznia się w procesach ich badania. W opisie dynamicznym Świata problem ten wskazuje, że materia ma jedna naturę – energetyczną. Jej postać zmysłowa (badana przez zmysły dotyku, wzroku), widzialna, zwana materią, jest produktem energetycznym. O tym wiedzą już fizycy.

           Ogląd dynamiczny Świata pozbawia ją realności. Przy tym pozbawia ją walorów estetycznych. Dlatego ogląd dynamiczny nie jest popularny. W zasadzie mówi on, że Wszechświat jest ułudą. Jest niewidzialny, przeźroczysty. Istnieje tylko przez świadomość jego istnienia. Świat taki nie jest obrazkowy. Taki pogląd pozwala na istnienie wiele światów wzajemnie nachodzących na siebie. Jedne drugiemu nie przeszkadzają.

           Jestem wielkim zwolennikiem teorii dynamicznego świata, bo dostrzegam w tym Prawdę obiektywną. Teoria ta wiele tłumaczy, choć w konsekwencji jest smutna, bezbarwna. Świat jest w zasadzie pusty. 

           Wiadomość o dualistycznej naturze materii w XIX wieku zaskoczyła wielu uczonych. Stwierdzono jej dualistyczną naturę, nie wyjaśniając obiektywnej prawdy. 

           Na szczęście  jej podwójna natura ujawnia się na poziomie subatomowym. Do tego poziomu człowiek nie ma wglądu zmysłowego. I dobrze, bo smutek byłby jeszcze większy.

           Dualistyczna natura materii ujawnia z jednej strony jej pochodzenie (energetyczne), a z drugiej strony jej walory do badań za pomocą zmysłów. Przez to Świat jest widzialny, fizyczny, namacalny i cieszy nasze zmysły. Dla mnie to

majstersztik projektu Świata i świadczy o Stwórcy. Nie umiem wytłumaczyć sobie, że Świat jest przypadkiem losowym. Za nim kryje się potęga wiedzy, logiki, pomysłowości.  Sam Świat jest najlepszym dowodem na istnienie Stwórcy.

            Energia sama w sobie ma tendencje do wzrostu entropii – do nieuporządkowania, a istnienie Świata (uporządkowanie) temu przeczy.

adres e-mail: p.porebski@onet.pl Prywatne konto bankowe SWIFT BPKOPLPW

13102026290000950200272633 https://zrzutka.pl/z/pawel1949