Ewangelia Mateusza c.d. 19

          Czytając przypowieści należy mieć na uwadze poziom ówczesnych słuchaczy. Ich wiedza religijna była skromna. Jak mówił sam Jezus do uczniów: “Wam dano poznać tajemnice królestwa niebieskiego, im zaś nie dano” (Mt 13,11). Przy tej okazji Jezus przekazuje: “Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma” (Mt 13,12). Dlaczego Jezus mówi takie przykre słowa? Gdzie Boża sprawiedliwość i miłość do ludzi? Jezus ujawnia jedynie stan faktyczny. Bóg nie jest odpowiedzialny za to, co się dzieje na świecie. “Muszą przyjść zgorszenia” (Mt 18,7). Czasami Ziemię zaleje tsunami, wybuchną wulkany, a trzęsienia ziemi zniszczą wiele domów. Ludzie przyczyniają się do rozpętania wojen, bo są wolni.  Wszystko co się wydarza jest albo przypadkiem losowym albo konsekwencją ludzkiego działania.

          Nie wszystkie przypowieści są nosicielami uniwersalnych prawd. Przypowieść o chwaście pokazuje człowieka, który chroniąc dobrego zboża, przy okazji pozwolił rosnąć chwastom aż do zbiorów. Dopiero podczas żniw gospodarz nakazał oddzielić ziarna od chwastów. Jak należy rozumieć tę przypowieść? W wyjaśnieniu, autor podaje, że gospodarzem jest Syn człowieczy. Duża niezręczność. Tu w opowieści przedstawiony jest jako szlachetny gospodarz, a przecież w życiu zdarzają się różne kataklizmy, podczas których giną dobrzy i źli. Przypowieść nie pasuje do rzeczywistości. W dalszym tłumaczeniu przywoływany jest «diabeł» oraz wątpliwe słowa Jezusa: “tam będzie płacz i zgrzytanie zębów” (Mt 13,42). Przypowieść o chwaście nie ma większych walorów poznawczych.

          Bardziej budującą i optymistyczną przypowieścią jest opowieść o ziarnku gorczycy. Małe ziarnko gorczycy ilustruje skromny początek królestwa Bożego i jego ostateczny rozwój. Historia zna wiele przypadków ludzi nikłej postury, słabych fizycznie, którzy dochodzili do wielkich zaszczytów i osiągnięć. Przypowieść ma walory zachęcające do intensywnej pracy, do parcia do przodu. Każdy wysiłek doprowadzi do nagrody, jak nie w tym, to w przyszłym życiu.

          Przypowieść o zaczynie ma ukazać witalność tkwiącą w Bożym królestwie oraz  trud związany z dziełem ewangelizacji (Mt 13,33). Jak pisze ks. Andrzej Banaszek: «Obraz wkładania zaczynu do ciasta nawiązuje do sytuacji galilejskiej wieśniaczki, która przez wkładanie kwasu do kilku miar mąki przygotowywała ciasto na chleby dla całej rodziny. „Trzy miary” (około 40 kilogramów) były maksymalną ilością mąki, z której kobieta mogła przygotować ciasto, a upieczony z niego chleb wystarczyłby do nakarmienia stu osób. Wyrobienie ciasta z tak dużej ilości mąki wymaga siły, wytrwałości i pewnej umiejętności, stąd obraz ten symbolizuje trud związany z dziełem ewangelizacji. […] Jeśli człowiek uważnie przyjrzy się codziennym rzeczom, może w nich dostrzec obecność i działanie Boga». Ta przypowieść jest wezwaniem do pokładania ufności w Bogu, którego moc jest w stanie uczynić wszystko.

          Przypowieść o skarbie i perle (Mt 13,44–46) jest wielce pouczająca. Niesie przesłanie, że w życiu nie trzeba angażować się w ilość miernoty, ale jakość wartości.  Szukanie tej jedynej perły może zająć całe życie. Ona jest warta, aby sprzedać wszystko, i kupić tę jedyną. Perła symbolizuje królestwo Boże, które powinno być dla ludzi najbardziej drogocenną wartością i przedmiotem pożądania.

          Przypowieść o sieci (Mt 13,47–50) traktuje o sprawach eschatologicznych (ostatecznych). Królestwo niebieskie jest jak sieć, która łowi różne gatunki ryb. Dobre ryby zostaną zachowane, a złe – odrzucone. Tak samo będzie w czasie sądu ostatecznego – ludzie prawi nie mają się czego obawiać. W przeciwnym razie: “tam będzie płacz i zgrzytanie zębów” (Mt 13,50). Ostatnie zdanie należy traktować jedynie jako ostrzeżenie. Nie ma ono wartości rzeczywistej.

Ewangelia Mateusza c.d. 18

          Przypowieści to krótkie, metaforyczne opowiadania o moralno-wychowawczym charakterze. Jezus posługiwał się tą formą przekazu. Niosą one w sobie wiedzę o królestwie Bożym, wymaganiach stawianych człowiekowi, sens życia. Przypowieści występują w Ewangeliach według św. Mateusza, św. Marka, św. Łukasza.

          Przypowieści mają prostą konstrukcję i historie, które mogły się stać udziałem każdego człowieka. Dzisiaj dostrzega się w nich pytania i odpowiedzi egzystencjalne, w przeciwieństwie do okresu, kiedy były rozumiane jako szereg metafor, dzięki którym ziemska scena odzwierciedlała «niebieską». Z jednej strony pokazują rzeczywistość życia codziennego, a z drugiej, jakby dla porównania, pokazuje prawdę wyższego rzędu, duchową i nadprzyrodzoną. Porównanie (parabola) obu rzeczywistości powinno skłonić do wyciągnięcia odpowiednich wniosków. 

          Mówienie wprost o królestwie Bożym nie jest łatwym zadaniem. Przypowieści miały za celu przybliżenie zagadnień etycznych i wyciągnięcie jakiejś wybranej nauki. Niekoniecznie chodziło o pełną wiedzę.

          W Przypowieści o siewcy (Mt 13,1–9; Mk 4,1–9; Łk 8,4–8) próbuje się wykazać, bazując na Księdze Izajasza, że nie wszyscy są zdolni do rozumienia celu i sensu przypowieści. Żeby zrozumieć narrację tekstu należy wiedzieć, że jest on oparty na słowach Boga skierowanych do dopiero co powołanego Izajasza: I rzekł [mi]: Idź i mów do tego ludu: Słuchajcie pilnie, lecz bez zrozumienia,  patrzcie uważnie, lecz bez rozeznania!  Zatwardź serce tego ludu,  znieczul jego uszy, zaślep jego oczy, iżby oczami nie widział  ani uszami nie słyszał, i serce jego by nie pojęło, żeby się nie nawrócił i nie był uzdrowiony (Iz 6,9–10).  Uważna lektura powyższej perykopy zdumiewa przewrotnością. Można odnieść wrażenie, że Jezus mówi w przypowieściach po to, aby celowo nauka Jego nie była zrozumiała przez słuchaczy: aby patrzyli oczami, a nie widzieli, słuchali uszami, a nie rozumieli, żeby się nie nawrócili i nie była im wydana [tajemnica].

          Tekst ten pokazuje źródło, ale nie wyjaśnia sposobu narracji. W mowie potocznej mówi się: patrzysz, a nie widzisz! Zdanie to wymawiane jest ze zdumieniem i pewną pretensją. Jak możesz patrzyć, a tego nie zauważyć. Można to ująć inaczej: Patrz, a zobaczysz.

          Marek Ewangelista dość podobnie ujął problem: A gdy był sam, pytali Go ci, którzy przy Nim byli, razem z Dwunastoma, o przypowieść.  On im odrzekł: «Wam dana jest tajemnica królestwa Bożego, dla tych zaś, którzy są poza wami, wszystko dzieje się w przypowieściach,  aby patrzyli oczami, a nie widzieli, słuchali uszami, a nie rozumieli, żeby się nie nawrócili i nie była im wydana [tajemnica]». I mówił im: “Nie rozumiecie tej przypowieści? Jakże zrozumiecie inne przypowieści?” (Mk 4,10–13).

          Słowa Izajasza można przetrasformować na formę bardziej zrozumiałą:

Patrzcie, a zobaczycie,

Słuchajcie, a dowiecie się,

Jak się nawrócicie będziecie rozumieli moją tajemnicę.

          Przyjęta narracja Jezusa jest typowo żydowska. Miała ona na celu sygnalizowanie już pewnych prawd (wiedzy), ale nie do końca. Jezus tylko stopniowo ujawniał się jako Mesjasz. Idea i rola mesjasza do dziś jest zagadką, a co dopiero dla prostego ludu. On nie był w stanie ogarnąć całej konstrukcji teologicznej królestwa Bożego, jego założenia, wartości, struktury oraz tajemnicy mesjańskiej. Zdolni do tego byli tylko nieliczni (np. uczniowie, ale i tak w różnym stopniu). Aby zrozumieć, trzeba zdobyć się na pewien wysiłek. Nagrodą będzie dochodzenie do prawdy i głębsza znajomość rzeczy.

          Mateusz obrazuje jak Jezus zwrócił się do swoich uczniów, mówiąc: “Lecz szczęśliwe oczy wasze, że widzą, i uszy wasze, że słyszą.  Bo zaprawdę, powiadam wam: Wielu proroków i sprawiedliwych pragnęło ujrzeć to, na co wy patrzycie, a nie ujrzeli; i usłyszeć to, co wy słyszycie, a nie usłyszeli” (Mt 13,16–17).

          W Przypowieści o siewcy (Mt 13,1–9) ziarno symbolizuje Słowo Boże, które nie zawsze wzrasta, bowiem potrzebny mu jest podatny grunt, czyli serce pełne miłości i wiary. Siewca zasiał ziarno, jednak nie każde trafiło na podatny teren. Wiele ziaren zostało zmarnowanych, jednakże to, które trafiło na podatny grunt, “wydało plon stukrotny” (Mt 13,8; Mk 4,8).

Ewangelia Mateusza c.d. 17

          Perykopę Nawrót do grzechu (Mt 12,43–45) trzeba oczyścić z pojęcia ducha nieczystego (tu z szatana), który był traktowany na sposób ontologiczny (bytu istniejącego własnym istnieniem). Gdy człowiek czyni zło, rozchodzi się funkcjonał zła. Początkowo jest  w bliskim zasięgu grzesznika i ma na niego  ogromny wpływ. Funkcjonał zła podlega interferencji (wzmocnieniu lub osłabieniu). Atrakcyjny, skuteczny i wzmocniony może wrócić do grzesznika: “I staje się późniejszy stan owego człowieka gorszy, niż był poprzedni” (Mt 12,45).

          Perykopa Prawdziwi krewni Jezusa (Mt 12,46–50)być może kryje odpowiedź na dręczące pytanie o ludzko-genetyczne pochodzenie Jezusa. W niej napisane jest: “Bo kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie, ten Mi jest bratem, siostrą i matką” (Mt 12,50). Pouczający jest też przypis do tego wersetu: «węzły duchowe ważniejsze są niż węzły krwi». Jezus zapytany o rodzeństwo odpowiedział: “«Któż jest moją matką i którzy są moimi braćmi?» I wyciągnąwszy rękę ku swoim uczniom, rzekł: «Oto moja matka i moi bracia»” (Mt 12,48–49). Jezus inaczej dostrzega węzy krwi niż ludzie. Dla Niego wszyscy są jedną rodziną. Jego wypowiedź  koresponduje z przykazaniem: “Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego” (Mt 22,39). Pokrewieństwo krwi ważne z punktu widzenia rodziny dla świata i Boga jest nieistotne. Dla Boga liczy się każdy narodzony, niezależnie od jego pochodzenia i reproduktora. Czyż nie jest pięknym wydarzeniem fakt, w którym ciężarna Maryja zostaje Matką przyszłego Syna Bożego? Właśnie w taki sposób Bóg pokazuje swoją moc i wielkość. Być może, że ze złego uczynił takie wielkie dobro. Czyn na miarę Króla i Nieograniczonego Majestatu. Czy takie rozumowanie nie jest piękniejsze od katechetycznego obdarowania Maryi darem niepokalanego poczęcia, darem niezasłużonym? 

         Jacek Salij pisał: “Pan Jezus nie miał ludzkiego ojca, bo Jego ojcem jest Ojciec Przedwieczny. Narodził się z Dziewicy, bo «nie był zwykłym człowiekiem»(Jacek Salij OP, Szukającym drogi, Wyd. W drodze, Poznań 1988, s. 38). Jeżeli słowa te są prawdziwe to nieuprawniona  jest koncepcja człowieczeństwa Jezusa jako reprezentanta ludzkości. Jezus nie byłby jednym z nas. Filozoteizm musiałby całkowicie przebudować teologię człowieczeństwa Jezusa. W innej książce Jacek Salij napisał: «Nie wypadałoby Bogu» urodzić się z kobiety, która choćby przez moment była dotknięta grzechem (Jacek Salij OP, Pytanie nieobojętne, Wyd. W drodze, Poznań 1988, s. 96). Wydaje się, że słowa te przypisują Bogu małostkowość.

          W Ewangeliach napisano: “Gdy jeszcze przemawiał do tłumów, oto Jego Matka i bracia stanęli na dworze i chcieli z Nim mówi” (Mt  12,46); “Czy nie jest to cieśla, syn Maryi, a brat Jakuba, Józefa, Judy i Szymona? Czyż nie żyją tu u nas także Jego siostry?” (Mk 6,3–4). Kościół katolicki stoi na stanowisku, że Jezus nie mógł mieć rodzeństwa z racji zachowanego dziewictwa Maryi po cudownym narodzeniu Jezusa. Być może broniąc usilnie swojej tezy tłumaczy, że słowo «bracia», z racji braku odpowiedniego,  dotyczyło krewnych Jezusa. Trudno uwierzyć, że w tak bogatym greckim języku nie ma osobnych słów określających kuzyna czy krewnego. W innych Pismach biblijnych:  “A wydawać was będą nawet rodzice i bracia (adelphon), krewni (suggenon) i przyjaciele i niektórych z was o śmierć przyprawią” (Łk 21,16);  “Pozdrawia was Arystarch, mój współwięzień, i Marek, kuzyn Barnaby” (Kol 4,10). W perykopach tych autorzy używają słowa «krewni», «kuzyn», a nie brat, bracia.

          Ponieważ filozoteizm odrzuca dziewictwo Maryi, tym samym dopuszcza możliwość rodzeństwa Jezusa.   Informacje o rodzeństwie Jezusa pochodzą też z apokryfów oraz innych źródeł historycznych. Żydowski historyk z początków II wieku Józef Flawiusz wymienia Jakuba, brata Jezusa (Antiquities 20,9.1). Również Euzebiusz, kościelny kronikarz z IV wieku w swojej Historii Kościoła cytuje zaginione dzieło żydowskiego chrześcijanina Hegesippusa napisane około roku 180. Wspomina on o aresztowaniu wnuków Judy, brata Jezusa, za czasów cesarza Domicjana (Euzebiusz, HK, 3:20).

          Dla wiary w Jezusa-Chrystusa i Jego roli zbawczej nie ma żadnego znaczenia, czy Jezus miał rodzeństwo, czy nie.

Ewangelia Mateusza c.d. 16

         Bardzo intrygującą perykopą jest Grzech przeciwko Duchowi Świętemu (Mt 12, 31–37). Warto tu przytoczyć ją dosłownie:  “Każdy grzech i bluźnierstwo będą odpuszczone ludziom, ale bluźnierstwo przeciwko Duchowi nie będzie odpuszczone. Jeżeli  ktoś powie słowo przeciw Synowi Człowieczemu, będzie mu odpuszczone, lecz jeśli powie przeciw Duchowi Świętemu, nie będzie mu odpuszczone ani w tym wieku, ani w przyszłym” (Mt 12,31–32; por. Mk 3,28n; Łk 12,10). Temat ten opisany w trzech ewangeliach pokazuje rangę grzechu. Treść jest szokująca. Obrażanie Syna Człowieczego jest wybaczalne, a Ducha Świętego nie?! Z tym problemem próbował zmierzyć się św. Tomasz z Akwinu. Jak mówił: «grzech ten jest nieodpuszczalny z samej swojej natury, gdyż wyklucza to, czym dokonuje się odpuszczenia grzechów» (Summa Th. II-II, q 14, a 3). Jak tłumaczył to papież Jan Paweł II w encyklice “Dominum et Vivificantem”: «bluźnierstwo nie polega na słownym znieważaniu Ducha Świętego; polega natomiast na odmowie przyjęcia tego zbawienia, jakie Bóg ofiaruje człowiekowi przez Ducha Świętego działającego w mocy Chrystusowej ofiary Krzyża».  Trzeba przyznać, że jest to dość zawiłe. Duch Święty ma moc zbawczą, która  jest zanurzona i zespolona w odkupieńczej mocy Krwi Chrystusa. Krew Chrystusa oczyszcza sumienia z martwych uczynków. Można więc zapytać, kto ma moc zbawczą? Jeżeli przyjmie się Ducha Świętego i Jezusa Chrystusa, to bluźnierstwo przeciw Duchowi Świętemu jest takie samo grzeszne jak bluźnierstwo przeciw Chrystusowi.           Egzegeza św. Tomasza oraz wyjaśnienie Jana Pawła II nie bardzo są przekonywujące. Być może Jezus mówiąc o sobie, myślał o swoim człowieczeństwie, a nie boskości. Duch Święty to inaczej Duch Boga (Duch Działający). Mówiąc o Duchu Świętym mówił po prostu o Bogu. Warto też zwrócić uwagę, że Jezus wymawia te słowa w momencie sporu z faryzeuszami. Jezus był poirytowany oskarżeniami i głupotą faryzeuszy, jakoby przemawiał przez Niego «szatan». Użył wobec nich nawet inwektywy: “plemię żmijowe!” (Mt 12,34). Aby wstrząsnąć tymi niedowiarkami Jezus użył tak mocnego argumentu: “bluźnierstwo przeciwko Duchowi nie będzie odpuszczone” (Mt 12,31). Słowa Jezusa przyrównałbym do słów ludzkich, które często padają, np.: «pamiętaj, nigdy ci tego nie wybaczę». Słowa te są w pewnym sensie tylko przestrogą, a nie dozgonną deklaracją.

          Mateusz porusza zagadnienie odpowiedzialności za słowa i sądu ostatecznego. Ewangelia wyraża się dość jasno: “Z każdego bezużytecznego słowa, które wypowiedzą ludzie, zdadzą sprawę w dzień sądu” (Mt 12,36). Wypowiedziane słowa podlegają osądowi. Jak będzie przebiegał sąd Boży tego nikt nie wie. Słowa Ewangelii należy traktować jako przestrogę. Bóg ma wgląd w ludzkie serca. Faktycznie słowa, to tylko słowa. Nie należy jednak je bagatelizować. Słowa budują, ale mogą powodować i tragiczne skutki. Trzeba więc odróżnić  kiedy plecie się trzy po trzy, od słów, które odbierane są poważnie.

          Faryzeusze i uczeni w piśmie wyrażają wolę zobaczenia znaku Jezusa. Czy Jezus jest tym, za którego się podaje? Trudno się dziwić. Chcieli roztropnie podejść do nowej nauki. Jezus jednak przyjął ich prośbę jako atak i odpowiedział niegrzecznie: “Plemię przewrotne i wiarołomne żąda znaku, ale żaden znak nie będzie mu dany, prócz znaku proroka Jonasza” (Mt 12,39).  Trzeba przyznać, że Jezus wielokrotnie pokazywał swoją niechęć do faryzeuszy. Najbardziej złościła Go ich hipokryzja i głupota. Absolutnie nie zgadzał się z ich mentalnością. Był znakiem sprzeciwu wobec ich nauk, obyczajów i prawa. Tak, Jezus był poniekąd rewolucjonistą.  Po ludzku złościł się i umiał złość pokazać. W Jerozolimie podejmie działania fizyczne wyrzucając kupców ze Świątyni.   

          Ciekawe, że Jezus powołuje się na legendę o Jonaszu. Teologicznie była bardzo pomocna: “Albowiem jak Jonasz był trzy dni i trzy noce we wnętrznościach wielkiej ryby, tak Syn Człowieczy będzie trzy dni i trzy noce w łonie ziemi” (Mt 12,40). Ujawnia w ten sposób rąbek swojej tajemnicy. Oczywiście nikt tego nie zrozumiał. Jezus nie mówił do nich językiem prostym. Używał metafor, symboliki. Dlaczego? Aby zrozumieć prawdę trzeba być na nią przygotowanym. Jezus zasiewał ziarno Prawdy. Zrozumienie przyszło z chwilą Jego śmierci i zmartwychwstania.

Ewangelia Mateusza c.d. 15

          W owym czasie Jezus przemówił tymi słowami: “Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom” (Mt 11,25). Trudno powiedzieć, czy są to prawdziwe słowa Jezusa, czy przemyślenia Mateusza. Bóg nie zakrywa prawdy przed nikim. To człowiek nie jest czasem zdolny ją pojąć. Ludzie prości są bardziej wiarygodni od tych, którzy szukają zrozumienia, potwierdzenia. Normalną rzeczą jest, że kto szuka, zadaje wiele pytań i wykazuje wątpliwości. Nie znaczy to, że tacy są niezdolni do przyjęcia prawdy. Słowa: “Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie” (Mt 11,26) są wypowiedzią Jezusa skierowaną do Boga Ojca. Jezus wyraża w nich swoją pełną zgodę i zaufanie wobec Bożego planu. To wyznanie ukazuje Jego głęboką pokorę oraz wiarę, że wszystko, co się dzieje, jest zgodne z wolą Boga i wynika z Jego miłości oraz mądrości. W kontekście Ewangelii, Jezus dziękuje Ojcu za to, że objawił prawdy Królestwa Bożego prostym i pokornym ludziom, a ukrył je przed mądrymi i uczonymi. Tym samym Jezus podkreśla, że Boża wola nie zawsze jest zrozumiała dla ludzkiego rozumu, ale zawsze jest dobra i sprawiedliwa. W teologicznym sensie wypowiedź ta wyraża istotę chrześcijańskiego podejścia do życia – akceptację Bożej woli, nawet wtedy, gdy nie wszystko jest zrozumiałe czy łatwe do przyjęcia. Wzorem Chrystusa, chrześcijanie są wezwani do zaufania Bogu, wierząc, że Jego plan jest zawsze doskonały.

          W dalszej części Mateusz pisze: “Wszystko przekazał Mi Ojciec mój. Nikt też nie zna Syna, tylko Ojciec, ani Ojca nikt nie zna, tylko Syn, i ten, komu Syn zechce objawić.” (Mt 11,27). Filozoteizm ujął by to tak: Wszystko Jezus odczytał ze stanu Prawdy, bo Bóg Mu na to zezwolił. Relacja między Jezusem a Bogiem była coraz głębsza i doskonalsza.  Sam Jezus przy innej okazji mówił, że nie wszystko wie, jak np. kiedy będzie koniec świata. Słowa: “Wszystko przekazał Mi Ojciec mój…”  jest konstrukcją literacką.

          Perykopa Łuskanie kłosów w szabat(Mt 12,1–8)jest przykładem nowego podejścia etycznego. Jest znakiem sprzeciwu wobec starych praw żydowskich. Faryzeusze mówią, że nie wolno naruszać prawa szabatu. W perykopie ukryte jest pytanie Jezusa: a niby dlaczego? Prawa szabatu ustanowione są przez ludzi i do nich należy ich zmiana. Mateusz powołuje się na zdrowy rozsądek i przywołuje Dawida, który z głodu nakazał jeść chleby pokładne przeznaczone dla kapłanów. Zdrowy rozsądek powinien stanowić normę postępowania, a nie literalne prawo, które straciło na swojej aktualności.

          Kiedy słyszę, że prawo na coś nie pozwala lub nakazuje, a jest nierozsądne, to rzucam proste hasło – trzeba go zmienić i to jak najszybciej.

          Konstrukcja omawianej perykopy jest zagmatwana i trzeba dopiero odczytać ukryte w niej przesłania Jezusa. Szabat to nie sztuka dla  sztuki, ale dzień szczególnej adoracji Boga i relacji między człowiekiem a Bogiem. Ważna jest postawa religijna w tym dniu, a nie oprawa zewnętrzna. Jezus wręcz mówi: “Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary”  (Mt 12,7; por. 9,13). Nie należy potępiać tych, którzy świętują szabat (święto) na swój sposób. Niektórzy właśnie pracą wielbią i adorują Boga. Inni dobrym uczynkiem, poświęceniem, rezygnacją z mszy dla dobra własnych dzieci. Należy zadbać o własną relację z Bogiem. Jezus jest przeciwny wszystkim sztucznym, niepraktycznym, mylącym prawom. Wszystkie wywodzą się z ludzkiego pomysłu. Wiara powinna być żywa i opierać się na relacji z Bogiem. Reszta jest mniej ważna. Kult może być piękny, ale nie mający nic z ducha. Okrzyk «Jezus Maria» nic nie znaczy, gdy używa się do wyrażania emocji. Zupełnie innego znaczenia nabiera w akcie strzelistym:  «Jezus, Maryjo módl się za nami!»/

          Jezus nie był gołosłowny. W szabat uzdrawiał wbrew prawu żydowskiemu. Denerwował tym faryzeuszy i uczonych w piśmie. Jezus był prawdziwym znakiem sprzeciwu. Miał odwagę przeciwstawiać się prawu, starym, niesłusznym nawykom, wręcz głupocie.

          Faryzeusze mieli serdecznie dość Jezusa. Zagrażał On porządkowi publicznemu i wypracowanej dyscyplinie wiernych. Bano się o przyszłość swoją i swojej wiary. Pojawiła się myśl zabicia Jezusa. Czy to możliwe, że religia głosząca przykazanie Boże „nie zabijaj”, sama chce użyć tego czynu do ratowania swojego interesu? Tak, tu wychodzi cała ludzka natura. Kiedy trwoga, to wszystkie chwyty dozwolone, w imię mniejszego zła. Dobrze to człowiek sobie wykalkulował. Stworzył sobie alibi przeciw prawu, nawet pochodzącego od Boga. Przykładów ludzkiej hipokryzji jest wiele w Piśmie świętym.

          Mateusz ciekawie zakończył perykopę Jezus „Sługa Pański” (Mt 12,15–21): “W Jego imieniu narody nadzieję pokładać będą” (Mt 12,21). Jest to sygnał uniwersalizmu głoszonej Ewangelii. Jezus przyszedł służyć wszystkim narodom na ziemi, nie tylko Żydom.

          Jezus stale był narażany na oskarżenia o szatańskie powiązania. Jezus bronił się argumentacją: “Jeśli szatan wyrzuca szatana, to sam ze sobą jest skłócony, jakże się więc ostoi jego królestwo?” (Mt 12,26). Mateusz dowodzi słowami Jezusa, że ma On moc czynienia cudów, i tym wskazuje, że do Żydów już przyszło królestwo Boże. Ponadto przywołuje wątpliwe słowa Jezusa: “Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie; i kto nie zbiera ze Mną, rozprasza” (Mt 12,30). Radykalizm tych słów nie bardzo pasuje do Jezusa. 

Ewangelia Mateusza c.d. 14

          Jan Chrzciciel jest ważną postacią w działalności Jezusa, choć nie do końca  wiadomo, czy znali się osobiście przed spotkaniem. Wszyscy ewangeliści o nim wspominają, co powinno uwiarygadniać i dokumentować jego istnienie i działalność. Jan, jak inni, oczekiwał mesjasza, odnowiciela politycznego. Kiedy będąc w więzieniu dotarła do niego pogłoska o działalności Jezusa, “posłał swoich uczniów  z zapytaniem: Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać?” (Mt 11,2–3). Jezus nie odpowiedział twierdząco: Tak ja jestem mesjaszem, ale wydał dyspozycję: “Idźcie i oznajmijcie Janowi to, co słyszycie i na co patrzycie: niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci doznają oczyszczenia, głusi słyszą, umarli zmartwychwstają, ubogim głosi się Ewangelię. A błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie zwątpi” (Mt 11,4–6). Chciał w ten sposób przekazać, że jest kimś innym, niż oczekiwano. Jan z pewnością był zdumiony i zszokowany tym, co usłyszał. Czy Jezus jest tym oczekiwanym mesjaszem, “czy innego należy oczekiwać” (Mt 11,3)?

          Mateusz próbuje wykorzystać postać Jana do własnej koncepcji teologicznej. Zwiększając autorytet Jana, tym samym autoryzuje Jezusa. Perykopa Świadectwo Jezusa o Janie (Mt 11,7–15) jest prawdopodobnie samodzielną wykładnią Mateusza. Wykorzystał do tego tekst proroctwa z Księgi Malachiasza: “Oto Ja posyłam mego wysłańca przed Tobą, aby Ci przygotował drogę” (Mt 11,10).

          Warto przy tej okazji coś wyjaśnić. W Księdze Malachiasza jest napisane: “Oto Ja wyślę anioła mego, aby przygotował drogę przede Mną” (Ml 3,1). Słowo „anioła” Mateusz zamienił na wysłannika Jana. Jeżeli anioły miałyby być istotami realnymi, to Mateusz dokonał nadużycia. Jeżeli „anioł” jest pojęciem symbolicznym (konceptualnym), to Mateusz jest wolny od tego zarzutu.

          Ciekawe jest też proroctwo Malachiasza. Mówi ono o nadejściu Sprawiedliwego: “Albowiem On jest jak ogień złotnika i jak ług farbiarzy. Usiądzie więc, jakby miał przetapiać i oczyszczać srebro, i oczyści synów Lewiego, i przecedzi ich jak złoto i srebro, a wtedy będą składać Panu ofiary sprawiedliwe” (Ml 3,2–3), który będzie sądził („przecedzał”) grzeszników. Nie ma tu mowy o mesjaszu politycznym.

          Niezależnie od epoki, zawsze krytycznie ocenia się rzeczywistość. Często słyszy się, że nowe pokolenie jest gorsze od starszego. Wynika to z nowego spojrzenia na rzeczywistość. Młodzi chcą naprawiać błędy ojców. Pokolenie starsze nie nadąża za młodymi. Dzieci kwiatów (hippisi) z lat sześćdziesiątych byli zbuntowani przeciw światu dorosłych, rodzinie, Kościołowi, szkole, ale tak naprawdę przeciw hipokryzji starego pokolenia. Ruchy buntownicze często odnawiają hasła pozytywne, które straciły swą żywotność.

          Mateusz podjął tę tematykę skarżąc się: “Przyszedł bowiem Jan: nie jadł ani nie pił, a oni mówią: «Zły duch go opętał».  Przyszedł Syn Człowieczy: je i pije, a oni mówią: «Oto żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników»” (Mt 11,18–19). Jan i Jezus byli zgorszeniem dla ówczesnych dlatego, że przekraczali obowiązujące ramy społeczne i obyczajowe. Ich nobilitacja mogła nastąpić jedynie  po ocenie ich działalności (słów i czynów). Mateusz konkluduje: “A jednak mądrość usprawiedliwiona jest przez swe czyny” (Mt 11,19).

          Mateusz okazuje zniecierpliwienie i wyrzuca miastom, w których dokonało się wiele cudów, że nie uwierzyły Jezusowi (por. Mt 11,20–24). Gdyby łatwo i szybko następowała przemiana religijna nie świadczyłoby to dobrze o wiernych. Nowe musi się zakorzenić i przetrawić. Wiarę trzeba przyjąć rozumnie. Przeskakiwanie z kwiatka na kwiatek jest źle widziane. Faryzeusze, uczeni w piśmie podejrzewali Jezusa o kuglarstwo i zwykłe bałamucenie. Wielu było też fałszywych proroków, cudotwórców i magików. Jak rozpoznać, który jest prawdziwy? W sumie, wszystko działo się statystycznie normalnie. Nowa nauka, Ewangelia powoli zakorzeniała się w umysłach Żydów.

Ewangelia Mateusza c.d. 13

          Omawiana perykopa Męstwo w ucisku (Mt 10,24–33) przekazuje ważną informację: “U was zaś nawet włosy na głowie wszystkie są policzone” (Mt 10,30). W pierwszym odruchu można pomyśleć, że Bóg inwigiluje ludzi. Tak, to prawda. Wynika to z natury stworzenia. Bóg musi stale podtrzymywać życie w jego istnieniu. On ciągle „pracuje”. Należy mieć ufność, że nigdy nie  przestanie. On jest w nas, czy my w Niego wierzymy, czy nie. Bóg zapewnia nas: “Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą”  (Mt 10,28). Słowa te są gwarancją naszego życia wiecznego. On jest ciągle w nas, ale różna jest między nami relacja. Rozsądnie jest być blisko z Nim. Można wtedy obficie korzystać z Jego darów. Słaba relacja z Bogiem pozbawia człowieka zdolności czynienia dobra. Człowiek bez łaski Boga nie może być dobry. Dobroć jest czymś szczególnym i pochodzi od Stwórcy. To może trudne do zrozumienia, ale człowiek sam nie może nic uczynić dobrego oprócz egzystowania na poziomie zwierząt. Bóg wyróżnił człowieka przez to, że udzielił mu szczególnej łaski, która objawia się między innymi zdolnością do miłowania: “jesteście ważniejsi niż wiele wróbli” (Mt 10,31). I pomyśleć, że wiele osób ma rozterki za co Bogu dziękować?

          Jezus wyraźnie wskazuje, że należy dawać świadectwo swojej wiary. Jej nie należy się wstydzić: “Do każdego więc, który się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie. Lecz kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie” (Mt 10,32–33). Kto czyni znak krzyża pod stołem (poza sytuacjami wyjątkowymi, np. wzbudzanie agresji u niewierzących lub powodowanie wyśmiewania i obrażania Boga.), nie jest jej godzien.  Dzisiaj zanika czynienie znaku krzyża przed posiłkami, w pociągu, w samolocie, przed kościołem, kapliczką. Szkoda.

          Mateusz ujawnia rzecz niesłychaną. Jezus jest znakiem sprzeciwu wobec całej rzeczywistości. Uważa, że taka postawa jest jak najbardziej słuszna. Dlaczego? Jezus znał aktualną rzeczywistość  oraz prawdy odczytane ze Stanu Prawdy. Jedno nie pasowało do drugiego. Człowiek jeszcze nie osiągnął mądrości Ojca. Więcej, jest daleko za Nim w tyle. Zaryzykuję, że jest śmieszny w „oczach” Boga. Przez to, że człowiek nie jest „agresywny” w poznawaniu prawdy, zadawala się starymi poglądami ojców. Najlepszym przykładem jest religia judaistyczno-chrześcijańska. Stare, utarte poglądy, jeszcze przedjudaistyczne są powielane przez pokolenia. Sam Kościół stał się betonem (dogmaty) przez pychę posiadania jedynej prawdy. Jezus bierze wszystko na siebie i głosi. “Ja jestem znakiem sprzeciwu. Bierzcie przykład ze mnie. Nie jest to łatwe, bo trzeba sprzeciwić się nawet własnym rodzicom. Bez dążenia do Prawdy będziecie zawsze niemowlakami”. Jezus jest Prawdą i dlatego mówi: “Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie [czyli Prawdę], nie jest Mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien” (Mt 10,37). Jezus nie namawia na krzyż, ale na drogę pokonywania trudności. Życie ludzkie to zadania do wykonania. Nierozumni twierdzą, że mogą przeżyć bezproblemowo. Mogą, ale ich życie niewiele ma wtedy sensu w życiu społecznym. Świat trzeba stale przeobrażać. Człowiek uczestniczy w dziele przeobrażania świata. Jest jedynym pomocnikiem Boga. Tylko życie aktywne ma sens. Nawet człowiek sparaliżowany może modlitwą (myślną) przyczyniać się do wzrostu dobra (funkcjonału) na świecie. Wszystko co się czyni, czyni się dla Ojca. Bóg zainwestował w ludzi. Teraz oczekuje z tego owoców. Dla człowieka czeka obfita zapłata. Wynika ona nie tyle ze sprawiedliwości: “Wart jest bowiem robotnik swej strawy” (Mt 10,10), co z Miłosierdzia Bożego.

          Trzeba podkreślić, że oddanie się Jezusowi znaczy tyle, co wyrażenie wiary w istnienie Boga. Nie jest to żadna idolatria. Jezus reprezentuje cieleśnie Ojca: “kto Mnie przyjmuje, przyjmuje Tego, który Mnie posłał” (Mt 10,40). Kto miał to szczęście poznać Jezusa osobiście, mógł zakochać się w Nim cieleśnie. Nam pozostaje kochać Go duchowo. Wszelkie obrazy pokazują jedynie wizje artystyczne malarzy. Jezus może mieć skórę koloru czarnego. Nie ma to znaczenia. Całun Turyński, ciągle badany, gdyby pokazywał prawdziwe oblicze Jezusa byłby fenomenem niezwykłym. Jeżeli pokazuje prawdę, to oblicze Jezusa jest  piękne. W sumie jednak nie w tym rzecz.

          Mateusz pisze ciekawie:  “Kto przyjmuje proroka, jako proroka, nagrodę proroka otrzyma. Kto przyjmuje sprawiedliwego, jako sprawiedliwego, nagrodę sprawiedliwego otrzyma” (Mt  10,40). To niezwykła ekonomia. Im więcej zainwestuje się w wiarę Jezusa, tym obfitsze będą plony. Dlaczego? Ludzkie dobre uczynki (funkcjonały) odbite  od niebios, wzmocnione darem łaski wracają i stają się nagrodą. Dziwny to mechanizm i niezwykły.

          W życiu ziemskim ciągle oczekuje się zapłaty za uczynki. Smutek ogarnia człowieka, gdy są niezauważone przez innych. U Boga nigdy: “nie utraci [się] swojej nagrody” (Mt 10,42).

Ewangelia Mateusza c.d. 12

          Jezus wyznacza program działalności apostolskiej i w niej wyraźnie zaznacza: “Nie zdobywajcie złota ani srebra, ani miedzi do swych trzosów.  Nie bierzcie na drogę torby ani dwóch sukien, ani sandałów, ani laski!” (Mt 10,9). Słowa Jezusa dziś niewiele znaczą. Liczy się kasa. Kapłaństwo powinno być służbą ofiarną, a nie etatem. Niestety Paweł z Tarsu określił apostolstwo jako zawód, choć sam postępował inaczej.  W rozdziale dziewiątym w Pierwszym Liście do Koryntian wyraźnie pisze, że posługi kapłańskie są zawodem, jak każdy inny: “Tak też i Pan postanowił, ażeby z Ewangelii żyli ci, którzy głoszą Ewangelię” (1 Kor 9,14).

          I stało się jak się stało. Kapłaństwo jest dzisiaj zawodem jak każdy inny. Według mnie to totalne nieporozumienie i wypaczenie wskazań Jezusa.  

          Działalność apostolska jest trudna. Nakazuje prostotę życia, skromność (proszę porównać z pałacami biskupów). Nie zezwala na szukanie wygód, lepszych warunków bytowania. Na podstawie tych reguł narodzi się ruch monastyczny (zakonny). On przyjmie słowa Jezusa dosłownie. Jak wykazała historia, zakony niejednokrotnie przyczyniły się do ratowania Kościoła (franciszkanie), papiestwa (w Cluny). Apostołowie narażeni byli na różne niebezpieczeństwa, dlatego Jezus zalecał:  “Oto Ja was posyłam jak owce między wilki. Bądźcie więc roztropni jak węże, a nieskazitelni jak gołębie!” (Mt 10,16). 

          Jezus nie każdego przyjmował na swojego ucznia. Jak przestrzegał: “Miejcie się na baczności przed ludźmi! Będą was wydawać sądom i w swych synagogach będą was biczować” (Mt 10,17). Ważne jest, że ci, którzy naprawdę czynią coś dobrego z cała pasją i dobrą wolą, mogą liczyć na wsparcie Boga (Ducha Ojca czyli Ducha Świętego).  Trzeba koniecznie chcieć. To daje ogromną moc. Dlaczego? Bo towarzyszy temu sam Bóg. Dary i łaski Boga są widoczne w działaniach apostołów.

          Jezus uprzedza, że apostołowie będą znakiem sprzeciwu: “Będziecie w nienawiści u wszystkich z powodu mego imienia. Lecz kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony” (Mt 10,22).

          Czy słuszne jest zdanie: “Uczeń nie przewyższa nauczyciela ani sługa swego pana” (Mt 10,24). Gdyby to była prawda, nie byłoby żadnego postępu. Owszem, słuszne jest to na pewnym etapie, gdy trwa nauka. Bardzo dobrym przykładem był Arystoteles, uczeń Platona. Szanując nauki mistrza całkowicie inaczej pojmował rzeczywistość. Stworzył podstawy filozofii, które obowiązują do dnia dzisiejszego. Bywa tak, że nauczycielem jest się przez całe życie. Nie jest dobrze, gdy pozostaje się przez długi czas uczniem jednego nauczyciela. Trzeba kiedyś dorosnąć i mieć własny ogląd na rzeczywistość.

          “Nie ma bowiem nic zakrytego, co by nie miało być wyjawione, ani nic tajemnego, o czym by się nie miano dowiedzieć. Co mówię wam w ciemności, powtarzajcie na świetle, a co słyszycie na ucho, rozgłaszajcie na dachach! Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle […] Dlatego nie bójcie się” (Mt 10,26–31). Słowa Jezusa niedosłowne, ale oddające co chciał powiedzieć. Bóg udostępnił człowiekowi cały świat rzeczywisty i nadprzyrodzony do ludzkiego poznania. Trzeba jedynie chcieć. Nie wolno się niczego bać. Zainteresowania, rozważania, poszukiwania, a nawet wątpliwości nie są Bogu niemiłe. Bać należy się jedynie utraty bliskiej zażyłości z Bogiem przez nieetyczne zachowania. Bóg jest dla człowieka Ojcem i Przyjacielem. Można zadawać Mu pytania. Odpowiedzi można odczytać w sercu.

Ewangelia Mateusza c.d. 11

          Trudno powiedzieć czy Mateusz świadomie, czy prowadzony Duchem Świętym przekazuje jak ważna jest wiara. Wiara wynikająca jedynie z przekazu innych jest niedojrzała.  Z dobrej woli można wierzyć żarliwie w różne bzdury, jak np. w istoty konceptualne (np. w szatana). Czy tego chciał Jezus? Z pewnością nie. Jezus swoimi czynami autoryzował siebie, podawał fundament wiary. Wierzyć trzeba rozumnie.

          W perykopie Uzdrowienie dwóch niewidomych  (Mt 9,27–31)przekazana jest ważna informacja: “Według wiary waszej niech wam się stanie” (Mt 9,29). Można odczytać, że wynik cudu jest funkcją wiary. Jaka wiara takie uzdrowienie. Brzmi to dziwnie, ale jest prawdziwe. Cała moc uzdrawiająca jest osadzona w samym człowieku. Poprzez wiarę oraz łaskę Boga zostaje ona wyzwolona i uaktywniona. W człowieku drzemią niezmierne pokłady dobra i możliwości. Bóg wraz z powołaniem do życia, obdarowuje każdego mocą przeżycia i wyposaża w różne możliwości. Jeżeli rodzi się dziecko słabe jest to wynikiem kompilacji ludzkich losów i ludzkich zdarzeń. Bóg w takich przypadkach „cierpi” razem z rodzicami.  Bóg zawsze uczestniczy w ludzkich cierpieniach. W Dziejach Apostolskich Łukasz pisze: “Patriarchowie sprzedali Józefa do Egiptu, przez zazdrość, ale Bóg był z nim” (Dz 7,9). Przytacza słowa Boga z krzaku gorejącego: “Długo patrzyłem na ucisk ludu mego w Egipcie i wysłuchałem jego westchnień, i zstąpiłem, aby ich wyzwolić” (Dz 7,34).

          Każdy człowiek rzucany jest w przestrzeń rzeczywistych zdarzeń. Na życie i los jednostki mają znaczenie zdarzenia społeczne. Jedno od drugiego jest zależne. W końcu wszystko zależy od samego człowieka. To człowiek może wpływać na Boga za pomocą środków takich jak modlitwa. Być może, sam Bóg oczekuje od człowieka aktów błagalnych: “Proście, a będzie wam dane” (Mt 7,7). Proszę nie podejrzewać Boga  o małostkowość oraz wyrażać opinię, że może sam się domyślać czego potrzeba człowiekowi. Nie o to chodzi.  Jak już wspominałem, do istnienia świata, do zdarzeń nadzwyczajnych jest potrzebne dobro (funkcjonał ożywiający). Generatorem dobra jest sam Bóg, ale z inicjatywy człowieka. Bez tego funkcjonału Bóg jest „bezradny”.

          Faryzeusze chcieli widzieć w Jezusie szatana. Jezus wykazuje im ich nielogiczność. Jak może „szatan” wyrzucać szatana: “Wyrzuca złe duchy mocą ich przywódcy” (Mt 9,34).

          Za Jezusem ciągnęły się coraz większe tłumy. Nadszedł czas, aby Jezus miał pomocników. To co uczynił Ojciec dla Syna, teraz Syn przekazuje w darze swoim uczniom: “udzielił im władzy nad duchami nieczystymi, aby je wypędzali i leczyli wszystkie choroby i wszelkie słabości” (Mt 10,1). Pierwszych dwunastu posłał do innych środowisk żydowskich. Zabronił im: “Nie idźcie do pogan i nie wstępujcie do żadnego miasta samarytańskiego” (Mt 10,5). Wiedział, że nie nadszedł jeszcze czas ewangelizowania pogan. To uczyni Jego specjalny wysłannik Paweł z Tarsu. Ciekawe, że zabronił im ewangelizować Samarytan. Być może zbyt wiele ich dzieliło i nie chciał awantur. Np. Samarytanie i Saduceusze nie wierzyli w zmartwychwstanie.

          Plenipotencje jakie udzielił Jezus apostołom były ogromne: “Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych, wypędzajcie złe duchy!” (Mt 10,8). Dopowiedział jeszcze bardzo ważne zdanie: “Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie!” (tamże). Kto wczuł się w Jezusa Chrystusa ten potrafi docenić walory tych słów. Jezus przypomina, że człowiek otrzymał od Boga wszystko za darmo. Owszem, człowiek może mieć ogromne zasługi w oczach Boga przez właściwe życie, ale  korzysta darmowo z  otrzymanych darów. Niech dobro (funkcjonał dobra) czyni dobro, niech się rozchodzi po świecie. Niech ludzie będą dla siebie usłużni, wzajemnie potrzebni.

Ewangelia Mateusza c.d. 10

          Mateusz pragnął przekonać, że Jezus od pierwszych chwil życia był Bogiem. Jego koncepcja stała się powszechna do dnia dzisiejszego. Za wcześnie i za szybko. Jezus osiągnie chwałę Ojca dopiero na krzyżu. Za życia będzie korzystał z daru Ojca przez wspaniałą z Nim relację. Jezus był świadomy swojego stanu. Unikał głoszenia swojej boskości, natomiast stale powoływał się na Ojca. Przed trudnymi działaniami (cudami, znakami) modlił się gorąco o boskie wsparcie.

          W perykopie Uzdrowienie paralityka (Mt 9,1–8) Jezus dostrzegł w chorym przede wszystkim wiarę. Warunek znaku (cudu) był spełniony. Jezus uzdrowił ciało i jego duszę. Widzowie byli zgorszeni słowami Jezusa: “Ufaj, synu! Odpuszczają ci się twoje grzechy” (Mt 9,2). Jezus bardzo ryzykował. Narażał się na inwektywy, a nawet na fizyczny odwet. Niektórzy z lękiem odchodzili. To ich przerastało. Komu wierzyć? Brakowało im wsparcia pouczenia, autoryzacji. Kapłani byli tak samo w rozterce. Żydzi oczekiwali mesjasza na miarę króla i odnowiciela. Postać Jezusa zupełnie im nie pasowała.

          Ostatni werset: “Idźcie i starajcie się zrozumieć, co znaczy: Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary. Bo nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników” (Mt 9,13) jest późniejszą wstawką do tej perykopy. Warto zatrzymać się nad słowami: Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary. To ważny sygnał i z pewnością pochodzi z ust Jezusa. Słowa te przywoływane są jeszcze w innych perykopach  ewangelisty, np. w 12,7. Ofiary są widzialnym znakiem ludzkiej pobożności, ale ważniejsza jest postawa miłosierdzia. Miłosierdzie to inaczej Boska Sprawiedliwość. Jezus zachęca, aby nią się kierować już tu na ziemi. Sprawiedliwość Boska nie ma nic wspólnego ze sprawiedliwością ludzką, która opiera się na matematyce i logice (zbrodnia i kara). Miłosierdzie to pokonywanie zła miłością, a nie karą. 

          Perykopa Sprawa postów (Mt 9,14–17; Mk 2,18–22; Łk 5,33–39) występuje w trzech ewangeliach. Trudno powiedzieć kto jest jej pierwszym autorem. Widać próby redakcyjne połączenia dwóch zagadnień do przekazania, że obecność Jezusa jest świętem. Post należy zachować na okresy późniejsze, gdy Jezusa nie będzie (antycypacja Jezusa po Jego śmierci). Druga część jest bardzo ciekawa. Można odczytać, że nowa Ewangelia wymaga nowego podejścia. W pewnym sensie sprzeciwia się to słowom mówiącym, że Jezus przyszedł jedynie wypełnić Stary Testament, a nie znieść starego Prawa: “Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić …” (Mt 5,17). Jezus był radykalny w głoszeniu nowego oglądu wiary. Jedynie przez swoją kulturę osobistą używał łagodnych słów dotyczących Starego Testamentu. W omawianej perykopie: “Nikt nie przyszywa łaty z surowego sukna do starego ubrania, gdyż łata obrywa ubranie, i gorsze robi się przedarcie. Nie wlewa się też młodego wina do starych bukłaków. W przeciwnym razie bukłaki pękają, wino wycieka, a bukłaki się psują. Raczej młode wino wlewa się do nowych bukłaków, a tak jedno i drugie się zachowuje” (Mt 9,16–17) Jezus przekazał jednoznacznie swój pogląd. Nie wszyscy dostrzegają w tej perykopie sygnał, że trzeba będzie zrewidować dotychczasowy ogląd wiary judaistoczno-chrześcijański. Aby zrozumieć Boga trzeba zacząć wszystko od nowa. Za czasów Jezusa nie było to możliwe. Świat musiał rozwinąć nowe narzędzia poznawcze, jak np. fenomenologię. Prawda jest ciągle w ukryciu.

          Mateusz realizuje swój plan redakcyjny. Nie tylko pokazał, że Jezus może odpuszczać grzechy, ale wręcz przywoływać do życia. W perykopie Córka Jaira i kobieta cierpiąca na krwotok pokazana jest scena przywrócenia do życia córki zwierzchnika synagogi. Jak mówi sam Jezus: “dziewczynka nie umarła” (Mt 9,24), ale z pewnością była w letargu, który mógłby zakończyć się śmiercią. W tej perykopie pokazana jest kobieta cierpiąca, która wierząc w moc Jezusa dotknęła się Jego frędzla. Jezus od razu zauważył ten fakt i pochwalił kobietę: “Ufaj, córko; twoja wiara cię ocaliła. I od tej chwili kobieta była zdrowa” (Mt 9,22).