Ewangelia Mateusza c.d. 9

          W koncepcji Mateusza było udowadnianie, że Jezus był Mesjaszem ogłaszanym przez proroków ze Starego Testamentu i że był Synem Boga Najwyższego. Chętnie więc przywoływał proroctwa, które mogły o tym zaświadczyć. Mocnym argumentem boskości Jezusa była zdolność do czynienia znaków i cudów. Perykopa Uciszenie burzy przedstawia scenę, w której to Jezus z powodu trwogi swoich uczniów ucisza burzę jaka rozpętała się nad jeziorem. Perykopa jest wielowątkowa.

          W czasie pisania Ewangelii wiara w realny byt szatana była powszechna.  Odbiła się ona na narracji całego Nowego Testamentu. Przykładem jest omawiana perykopa. Nie ma, co prawda, w niej słowa „szatan”, ale jego udział wynika z kontekstu. Perykopa występuje w trzech ewangeliach (Mt 8,23–27; Mk 4,35–41; Łk 8,22–25). Mateusz pokazuje Jezusa jakby personifikował szalejącą  burzę (wzburzone morze oraz szalejący żywioł są symbolami tego, co negatywne, co sprzeciwia się życiu i istnieniu) karcąc ją, jakby była ona realną osobą – szatanem: rozkazał wichrom i jezioru, i nastała głęboka cisza  (Mt 8,26). Jezus pokazuje tu swoją władzę i moc nad złem: A ludzie pytali zdumieni: Kimże On jest, że nawet wichry i jezioro są Mu posłuszne?  (Mt 8,27).

           Dzisiaj należy inaczej odczytywać tę perykopę. Gdy relacja człowieka z Bogiem jest bliska, nie należy bać się niczego. Oczywiście nie należy odczytywać tekstu dosłownie. Losy ludzkie biegną nieubłaganym torem przypadkowości. Bóg czuwa, ale nad strefą duchową. Rzadko interweniuje fizykalnie. Owszem bywa, że przez swoją Opatrzność, kiedy może i uzna za słuszne, ratuje fizykalnie z opresji, ale nie o to tu chodzi. Bliskość Boga powinna dać człowiekowi pewien spokój duchowy. W tym sensie nic złego nie może się człowiekowi wydarzyć.

          W perykopie Dwaj opętani (Mt 8,28–34) Mateusz  kontynuuje temat złych duchów. Trzeba z góry założyć, że jest to opowiadanie pełne symboli i niewiele jest w nim rzeczywistej prawdy. Np. sformułowanie: dwaj opętani wyszli z grobu (Mt 8,28) już wzbudza zdziwienie i nieufność. Prośba opętanych jest zadziwiająca: Jeżeli nas wyrzucasz, to poślij nas w tę trzodę świń (Mt 8,31). Autor tej perykopy próbował pokazać moc Jezusa nad szatanem (którego wg filozoteizmu ontologicznie nie ma). Oczywiście jest to pobożne życzenie. Zło jest wynikiem wolnej woli człowieka danej przez Stwórcę i Jezus nic nie może uczynić bez dobrej woli i wiary człowieka. Jak zostanie to później pokazane, tam gdzie nie ma wiary Jezus nie mógł uczynić żadnego cudu: I nie mógł tam [w swojej ojczyźnie]  uczynić żadnegocudu (Mk 6,5). Bez osobistej relacji (wiary) Jezus nie czynił cudów z urzędu (mesjańskiego).

          Żydów najbardziej gorszyło odpuszczanie grzechów przez Jezusa. Trudno im było uznać, że Jezus (ich sąsiad) otrzymał od Boga-Ojca takie prerogatywy. Deklarowana wiara nie do końca jest szczera i prawdziwa. Wiele osób zadaje sobie w sumieniu pytanie: a czy na pewno? Teraz nastąpiła weryfikacja wiary. Czy można uwierzyć, że człowiek żyjący na ziemi otrzymał takie możliwości? Nie dziwię się rozterkom Żydów. To byłoby zbyt piękne. Z ostrożności woleli zachowywać dystans. Ich zachowanie byłoby jeszcze do przyjęcia, gdyby im nie towarzyszyła agresja i nienawiść.

Ewangelia Mateusza c.d. 8

          Cuda i znaki są mocnym argumentem dla tych, którzy oczekiwali mesjasza. Jezus miał swoją ekonomię objawienia. Zbyt wielki rozgłos mesjański był niezgodny z ekonomią Jezusa. Prosił więc często: “nie mów nikomu” (Mt 8,4). Trzeba przyznać, że prośba ta była dość naiwna. Czy Jezus o tym nie wiedział? Wiedział, ale tym przekazywał bardzo ważne przesłanie. Jego cuda są wyłącznie skutkiem osobistej relacji Jezusa z chorymi. Podobnie jak na spowiedzi. Rozgrzeszenie jest bardzo prywatną relacją między szafarzem a penitentem.  Uzdrowiony ma wiedzieć, że został uzdrowiony jedynie dlatego, że zawierzył Bogu. Jezus nie chciał być cudotwórcą z urzędu (mesjańskiego).

          Mateusz nie byłby sobą, gdyby do nauki Jezusa nie dorzucił własnych koncepcji i interpretacji: “Wielu przyjdzie ze Wschodu i Zachodu i zasiądą do stołu z Abrahamem, Izaakiem i Jakubem w królestwie niebieskim. A synowie królestwa zostaną wyrzuceni na zewnątrz – w ciemność; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów». Do setnika zaś Jezus rzekł: «Idź, niech ci się stanie, jak uwierzyłeś». I o tej godzinie jego sługa odzyskał zdrowie”  (Mt 8,11–13). Ktoś może zapytać. Dlaczego tę część perykopy uważam za wstawkę Mateusza?  Pierwsze zdanie ma charakter wykładu: “Wielu przyjdzie ze Wschodu i Zachodu i zasiądą do stołu z Abrahamem, Izaakiem i Jakubem w królestwie niebieskim”. Trudno wyobrazić sobie, że Jezus zwraca się do zbolałego zgryzotą setnika z mową akademicką. Ponadto, według filozoteizmu Jezus nie mógł nikogo straszyć: “synowie królestwa zostaną wyrzuceni na zewnątrz – w ciemność; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów.” 

          Nauka Jezusa gorszyła, ale wielu było nią zauroczeni: “Wtem przystąpił pewien uczony w Piśmie i rzekł do Niego: «Nauczycielu, pójdę za Tobą, dokądkolwiek się udasz»”  (Mt 8,19). Dalsza narracja nie jest odpowiedzią Jezusa, jak pisze Mateusz, lecz wstawką, być może z innej mowy Jezusa: “Lisy mają nory i ptaki powietrzne – gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł oprzeć” (Mt 8, 20). Odpowiedź dla uczonego jest zawarta w dalszej części po opisie innego zdarzenia:  “Ktoś inny spośród uczniów rzekł do Niego: «Panie, pozwól mi najpierw pójść i pogrzebać mojego ojca!». Lecz Jezus mu odpowiedział: Pójdź za Mną, a zostaw umarłym grzebanie ich umarłych” (Mt 8,21–22).

          Słowa Jezusa wydają się surowe. Powoli trzeba przyzwyczajać się do szokującej retoryki Jezusa. Aby ją zaakceptować trzeba odczytać ich sens. Wypowiedź ma wstrząsnąć słuchaczem, obudzić z dotychczasowego letargu i spokoju. Jezus niejednokrotnie pokazywał, że niechętny jest mowie salonowej, fałszywej pobożności, uległości. “Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie” (Mt 5,37). Każda kurtuazja słowna może mieć w sobie ukryty fałsz lub inne cele. 

          Jezus pragnie przekazać, że istnieją wartości ze świata rzeczywistego i nadprzyrodzonego. Odpowiada więc pytającemu: “Pójdź za Mną, a zostaw umarłym grzebanie ich umarłych!” (Mt 8,22). Pierwsze słowa wersetu staną się ulubionym hasłem głosicieli (w tym papieża Jana Pawła II) wiary: “Pójdź za Mną”.        

          Pójdź za Mną to zadanie wyznaczone przez Jezusa. Jak powie przy innych okazjach: “Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj, co posiadasz, i daj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź zaMną!” (Mt 19,21); “Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź zaMną” (Mk 10,21). Za tym wyzwaniem kryje się nauka i postawa Syna Człowieczego. Czy ona jest trudna dla zwykłego człowieka. I tak i nie. Kiedy do nauki Jezusa podchodzi się z całą żarliwością do Boga,  miłością do ludzi, dobrą wolą, nie jest ona trudna. Trudność pojawia się wtedy, gdy nad umysłem panują zakusy ciała w całej rozciągłości oraz inne przywary sumienia, gdy nie są one wolne od nienawiści, pychy, zazdrości. Niebezpieczne są też nałogi (uzależnienia) i miłość do posiadania. Złość, gniew są sygnałami ostrzegającymi, że coś niedobrego się dzieje i niekoniecznie muszą wynikać z własnych grzechów.

Ewangelia Mateusza c.d. 7

          W perykopie Setnik w Kafarnaum (Mt 8,5–13) ujawniona została zdolność Jezusa do czynienia znaków na odległość. Setnik prosi Jezusa: “powiedz tylko słowo” (Mt 8,8). To przykład i dowód wiary setnika. Jezus wyróżnia go mówiąc: “Zaprawdę powiadam wam: U nikogo w Izraelu nie znalazłem tak wielkiej wiary” (Mt 8,10).

          Dlaczego wiara jest tak ważna?  Bóg zakłada, że istota rozumna posiadająca wiarę będzie się nią kierować. Ona może przynieść jedynie dobro, na którym Bogu tak bardzo zależy. Dobro jest pożywką istnienia i podtrzymywania świata w jego istnieniu.

          Mateusz w perykopie Dobra lub zła budowa (Mt 7,24–29) pokazuje prawdziwą naukę Jezusa. Jezus używa tu dwóch przeciwstawnych określeń: roztropność i nieroztropność. Proszę zauważyć, że nie ma w tej perykopie straszenia piekłem. Łagodne określenia pokazują stosunek Jezusa do braci i sióstr. Jak prawdziwy Ojciec poucza i upomina swoje dziecko dobrym słowem. Człowiek roztropny to ten, który wsłuchuje się w głos Boga. Nierozsądny to ten, który słuchając Jego słów nie wypełnia ich treści. Kto prawdziwie wierzy, nie jest podatny na zawirowania, fałszywe nauki. Trzeba jednak zastanowić się w co się wierzy. Trudność polega na tym, że trudno zorientować się co jest ziarnem, a co plewem w przekazie wiary. Przekaz katechetyczny nastawiony jest na owoce etyczne. Prawda historiograficzna jest dla niego mało znacząca. Może wielu to wystarcza. Ci, którzy potrzebują prawdy muszą wejść na drogę ciągłego poszukiwania. Bóg może nie ukrywa swych tajemnic, ale one są trudne do rozszyfrowania. Trzeba się z tym pogodzić i z pogodą ducha ich szukać i rozwiązywać. Ważne jest, aby ci, którzy szukają byli traktowani zwyczajnie, a może i z podziwem. Historia pokazuje, że dociekliwi mieli pod górkę. Patrzono na nich podejrzliwie, wyrzucano na banicję, a nawet spalano.

          Znajoma opowiadała mi, że kiedyś w luźnej rozmowie powiedziała do koleżanki, że szatan nie istnieje własnym życiem,  i że jest tylko obrazem zła. Koleżanka odniosła się do niej z pełną nieufnością i podejrzliwością. Niesłusznie. Na tematy religijne należy rozmawiać, dyskutować w sposób spokojny, bez egzaltacji. Prawda na tym nie straci. Ona czeka jedynie na jej odkrycie.

         Słuchacze byli zdumieni nauką Jezusa. On był inny niż kapłani: “Uczył ich bowiem jak ten, który ma władzę, a nie jak ich uczeni w Piśmie” (Mt 7,28).

          Mateusz gorąco pragnął wykazać boskość Jezusa. Kolejne perykopy są opisem jego znaków i cudów. Proszę zwrócić uwagę, że znakom cudownym towarzyszy oczyszczenie duszy. Każdy więc znak czy cud jest wyrazem niepojętej mocy Jezusa. Takim Cudotwórcą, jak suponuje Mateusz, może być tylko Syn Boży. Filozoteizm podpowiada, że takie znaki i cuda może czynić Syn Człowieczy (człowiek), który obdarowany jest mocą Boga. Świadczą o tym modlitwy Jezusa do Ojca o dar czynienia cudów.

Ewangelia Mateusza c.d. 6

          W Ewangelii Mateusza można rozszyfrować co pochodzi z jego własnych koncepcji teologicznych, a co z nauk Jezusa Chrystusa. Nauki Jezusa są niezwyczajne. Przede wszystkim są znakiem sprzeciwu wobec słabości ludzkich. Poznawanie nauki Jezusa zawsze wywołuje konsternację i potrzebę oceny własnego postępowania. Wywołuje niejednokrotnie poczucie winy, bo porusza ludzkie sumienia. Poprzeczka jest postawiona wysoko (ciasna brama). Nigdy się nie obniża. Czy łatwo jest żyć mając tak wygórowane wzorce? Niełatwo.  Mateusz próbuje zachęcić prostą i złotą zasadą: “Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie! Albowiem na tym polega Prawo i Prorocy(Mt 7,12). Recepta nie jest trudna. Każdy ma w sobie własne przekonania i normy etyczne. Wystarczy je tylko wdrażać w życie. Wielki filozof Emmanuel Kant (1724–1804) powie, że ludzie powinni zachowywać się tak, jakby ich zachowanie miało stać się prawem powszechnym. Wypowiedział to w słynnej regule: “Postępuj tylko wedle takiej maksymy, co do której możesz zarazem chcieć żeby stała się powszechnym prawem(imperatyw kategoryczny).

          Wybierając drogę wyznaczoną nauką Jezusa trzeba przechodzić przez ciasną bramę. Dlaczego? Bo życie ludzkie ma w sobie zadania do wykonania i przeszkody do pokonania. Kto lekko chce iść przez świat nie rozumie zamysłów Boga. Oczywiście ma prawo żyć jak chce, bo Bóg dał mu wolną wolę, ale trzeba wziąć pod uwagę to, że na człowieka mają wpływ siły przyrody. Człowiek jest bardzo wrażliwy na zmiany temperatury, ciśnienia, aury, promieniowania kosmicznego, wybuchy na słońcu, a nawet anomalie w ruchu Ziemi wokół słońca (Orbita ziemi wokół Słońca zmienia się w czasie na eliptyczną lub kołową, ma to wpływ na zlodowacenia.), czy całego układu planetarnego w galaktyce.

          W pierwszym wieku n.e. pojawiło się bardzo wielu fałszywych proroków. Trudno się dziwić. Czasy były niespokojne. Dla cwaniaków były to żniwa. Na różnych przepowiedniach, mamidłach można zbijać fortuny.  Ludzie spragnieni pokoju nie szczędzili na przeróżne ofiary, pobożne inicjatywy, które były zwykłym naciąganiem. Mateusz poucza, jak rozpoznać fałszywych proroków: “Poznacie ich po ich owocach” (Mt 7,15).

          Prawdą jest, że człowiek jest niejednokrotnie istotą słabą. Gdzieś tam w środku pragnie być dobrym, ale pokusy świata i atrakcyjność zła są silniejsze od jego pragnień. Ciało góruje nad umysłem i wolą. Mateusz przestrzega: “Nie każdy, który Mi mówi: „Panie, Panie!”, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie” (Mt 7,21).

          Trzeba być uczciwym wobec siebie samego. Oszukiwanie siebie jest wielce nierozsądne.

          Sposób przekazywania nauk przez Jezusa intrygował i zdumiewał: “Uczył ich bowiem jak ten, który ma władzę, a nie jak ich uczeni w Piśmie” (Mt 7,28). Jezus był zupełnie inny niż wcześniejsi prorocy. Niektórzy uważali, że ma niezły tupet. Byli zgorszeni Jego zachowaniem. Prawdopodobnie od zarania, gdy człowiek kojarzył żywioły z siłami pochodzenia niebiańskiego, narodził się strach przed Stwórcą. Strach powodował pokorę aż do skrajnej uniżoności. Przed Bogiem (bogami, żywiołami) padano na kolana, pochylano głowy. Można postawić pytanie, czy taka postawa jest Bogu potrzebna? Przenigdy. Bóg po to wywyższył człowieka do godności dziedzica, aby człowiek nie musiał się uniżać. Jeżeli ktoś pierwszy powie drugiej osobie, że ją kocha, to czy jest to uniżenie? Nie. To przekaz uczucia. Takiego samego oczekuje Ojciec Niebieski od swoich stworzeń. Jezus zachowywał się jak Dziedzic pełen godności. Ludzi to denerwowało. On był inny od wszystkich. Inność jest niesłusznie gorsząca.

          Jezus musiał wykazać, że postępuje słusznie i że ma prawo tak się zachowywać. Głosił więc swoje Synostwo Boga-Ojca. Pojęcie Syna człowieczego (Syn człowieczy – idiom semicki na określenie człowieka, syna ludzkiego (Hi 25,6; Ps 8,5; 36,8; 90,3; Ez 2,1; 3,17. Znaczenie prorocze idiomu występuje w Księdze Daniela.) najbardziej było adekwatne do sytuacji. Jezus często mówił o sobie jako Synu Człowieczym. W tym pojęciu zawarł swoją tajemnicę pochodzenia ludzkiego i mistycznego kontaktu z Bogiem. Aby wzmocnić świadectwo o sobie, czynił znaki i cuda. Bóg uzdolnił Go do czynów nadprzyrodzonych. Wszystkie znaki i cuda czynił będąc w duchowej relacji ze swoim Ojcem. Przed wielkim cudami (wskrzeszenie Łazarza) modlił się do swojego Ojca prosząc o dar niezwykły. Jezus czyniąc znaki uzdrowieńcze oczyszczał również z grzechów. Chorzy spełniali warunek oczyszczenia – wierzyli w Jego moc.   

          Mateusz przekazuje dziwne polecenia Jezusa do uzdrowionych:  “Uważaj, nie mów nikomu, ale idź, pokaż się kapłanowi i złóż ofiarę” (Mt 8,4). Jezus nie chciał być postrzegany jako mesjasz polityczny, na którego  oczekiwano, ani na kuglarza, czy cudotwórcę, który umie czynić sztuczki czy cuda. Pragnął, aby wdzięczność pozostała w sferze duchowej. Jej materialnym znakiem miała być ofiara złożona w świątyni. Kapłani byli gwarantami (tak pragnął Jezus) właściwego odczytania znaków i cudów Jezusa.

Ewangelia Mateusza c.d. 5

          Mateusz pisze: “Nie dawajcie psom tego, co święte, i nie rzucajcie swych pereł przed świnie, by ich nie podeptały nogami, i obróciwszy się, was nie poszarpały” (Mt 7,6). Wiele jest osób, które z góry zakładają bezsensowność dyskusji wychodząc z założenia, że i tak nie jest się w stanie poznać Boga i Jego tajemnic. Często przyznają się do wiary, ale jak twierdzą, Bóg jest niepoznawalny, obcy, daleki. Każdą tezę teologiczną potrafią wyśmiać, nie dając w zamian własnych propozycji. Inni z kolei trzymają się kurczowo raz przyjętych prawd głoszonych przez Kościół i nie dopuszczają żadnego własnego oglądu wiary. Jedni i drudzy potrafią zepsuć niejedno spotkanie, czy dyskusję.

          Mówiąc o sprawach Bożych uruchamia się własne sanktuarium wiary. To powoduje, że wykład niejednokrotnie przeistacza się w modlitwę, adorację, trwanie przed Bogiem. Niejednokrotnie wykładowca otwiera się przed słuchaczami. Staje się „nagi” i bezbronny. Osoby pozbawione przede wszystkim kultury osobistej potrafią niekontrolowaną wypowiedzią zniszczyć modlitewną atmosferę.

          Wspólne przeżywanie wiary powoduje, że człowiek czuje się we wspólnocie, wśród braci i sióstr. De facto wypełnia się zamysł Boga – życia człowieka w społeczności.

          Mateusz odnosi się do bardzo brzydkiej i popularnej ludzkiej wady. Człowiek zbyt łatwo i sposób nieprzemyślany wydaje sądy i opinie o innych. Dziś wiadomo, że nie sposób jest rozszyfrować ludzki mózg. Nigdy nie pozna się do końca motywów ludzkiego działania. Każdy ma własną koncepcję życia. Na inną reaguje się krytycznie. W ten sposób czyni się przykrość drugiej osobie. Ona wie, że według niej, osąd nie jest prawdziwy. Nie zawsze może się bronić, prostować fałszywe osądy.

          Mateusz zachęca do wytrwania w modlitwie. “Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam” (Mt 7,7). Każda modlitwa zaczyna się od pragnień, które bazują na nadziei pokładanych w Stwórcy. Jak zapewnia autor, On może wszystko: “Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec wasz, który jest w niebie, da to, co dobre, tym, którzy Go proszą” (Mt 7,11). Modlący ujawnia swój stosunek do Ojca Niebieskiego. Zaczyna się niezwykłe misterium wiary. Między człowiekiem a Bogiem pojawia się klamra spinająca dwie bliskie sobie istoty. Zbliżenie się do siebie jest już zaczynem eschatologicznego spotkania z Panem. Kto lekceważy modlitwę, ten nie rozumie fundamentów  łączności Stwórcy ze swoim stworzeniem. Modlitwa jest bardzo ważnym aktem. Szczera modlitwa jest zawsze wysłuchana i przynosi obfite owoce. Przede wszystkim modlący się wprowadza siebie w stan duchowego uniesienia. Przez to  staje się silniejszy, odporniejszy i zdolny do wzniosłych czynów. Ma za sobą Ojca i Jego łaskę. Pokłady mocy drzemią w każdym człowieku. Trzeba jedynie je uruchomić. Inaczej mówiąc, modlitwa wzniesiona do Ojca odbija się od niebios, wzmocniona Jego łaską wraca do modlącego i czyni rzeczy niezwykłe.

Ewangelia Mateusza c.d. 4

          Afiszowanie się dobrymi uczynkami jest odbieraniem Bogu Jego zasług. Czyniąc dobrze powinno się głosić: Patrzcie jaki Bóg jest Dobry. Uczynił to i tamto na moją prośbę (w tym zawiera się nasza intencja, chęci). Człowiek jest wykonawcą woli Ojca. Do dobrych uczynków zalicza się też jałmużnę, modlitwę, post. Nagrodą będzie udział w Boskiej chwale.

          Człowiek sam z siebie nic nie może, jeżeli nie da mu tego Stwórca. O tym trzeba pamiętać. Wyróżnienie człowieka polega na tym, że człowiek ma wolę uczynienia czegoś, ale wykonawcą jest zawsze Stwórca. Warto zauważyć, że życie człowieka jest mocno z Nim zintegrowane. Dobre uczynki osób niewierzących mają taką sama siłę właśnie dlatego, że Wykonawcą ich jest sam Stwórca.

          Modlitwa to osobista rozmowa z Bogiem i powinna odbywać się w sanktuarium duszy. Najlepiej w zaciszu i w odosobnieniu. Modlitwy publiczne, wspólne, to rodzaj uwielbiania i adoracji Boga. Są wyrazem kultu i powinny mieć charakter publiczny.

          “Kiedy pościcie nie bądźcie posępni jak obłudnicy” (Mt 6,16). Warto uzmysłowić sobie, że dla Boga nie ma większego znaczenia żaden nasz dar, bo wszystko do Niego należy, ale to, co wychodzi z naszych serc.  Jeżeli pościmy dla Niego, to ważna jest nasza czysta intencja. Czysta w tym znaczeniu, że nie może jej towarzyszyć żaden partykularny interes, rozgłos. Liczy się tylko pragnienie uczynienia czegoś dla Stwórcy. Dasz dar w postaci małego cierpienia głodu ma być radosny. Narzekanie wypacza intencje. Post wtedy staje się farsą.

          “Nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi” (Mt 6,19). Wszystko, co jest skończone, ma wartość doczesną. Kto to pojmuje powinien być spokojniejszy, zdrowszy i szczęśliwszy. Kiedy pęknie drogocenny wazon niektórzy wyrywają sobie włosy z głowy z rozpaczy. Inni powiedzą: to tylko rzecz. Mateusz mówi o skarbach w niebie. Nie wymienia je, ale łatwo się domyśleć, że są to nasze dobre uczynki. Jeżeli czynimy je w imię miłości to nabierają one blasku funkcjonału dobra.  Takie uczynki muszą przynosić zyski. Rozmnażają się i stają się inspiracją dla innych, kolejnych dobrych uczynków.

         “Nie troszczcie się zbytnio o swoje życie, o to, co macie jeść i pić, ani o swoje ciało, czym się macie  przyodziać” (Mt 6,25). Proszę nie odczytywać tego wersetu dosłownie. Mateusz pragnie jedynie uwypuklić, że zbytnia troska o dzienne sprawy może zagłuszać rzeczy ważniejsze. Co może być takie ważne? Życie w przyjaźni z Bogiem. Każdy dzień jest nam dany. Każdy dzień powinien być święty. Nie można tracić ani jednego dnia, ani jednej minuty. Kto to pojmuje, jest już na dobrej drodze życia.

Ewangelia Mateusza c.d. 3

          Perykopa Prawo odwetu (Mt 5,38–41) pochodzi z pewnością z nauk Jezusa. Przez wiernych nie do końca zrozumiała. Każde zdanie budzi zdziwienie, a nawet gniew:

Nie stawiajcie oporu złemu.

“Lecz jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi!

Temu, kto chce prawować się z tobą i wziąć twoją szatę, odstąp i płaszcz! Zmusza cię kto, żeby iść z nim tysiąc kroków, idź dwa tysiące!

Daj temu, kto cię prosi, i nie odwracaj się od tego, kto chce pożyczyć od ciebie” (Mt 5,39–42).

          Perykopę tę nie można odczytywać dosłownie. Jest napisana przewrotnie. W niej ukryte są bardzo ważne przesłania, które trzeba dopiero odczytać.   Nie stawiajcie oporu złemu. Należy rozumieć, że na zło nie należy reagować złem. Jezus zwalnia nas od prawa odwetu: Oko za oko i ząb za ząb! Proponuje inną moralność opartą na miłości do tych, którzy nas prześladują, nękają, wykorzystują. Jezus proponuje już tu na ziemi sprawiedliwość boską, która zwie się miłosierdziem. Jezus suponuje, że każdy, kto sięga po miecz (zło) już zasługuje na współczucie. Powodów może być wiele, ale najczęściej jest to podyktowane słabością ludzką, atrakcyjnością zła. Człowiek zły jest osobnikiem moralnie chorym. Jeżeli chory, to trzeba więc mu pomóc. Najlepszą pomocą jest pokazanie mu dobro (przeciwieństwa zła). Niejednokrotnie nasze dobro może zadziałać bardzo skutecznie  neutralizując zło.

          Perykopa Miłość nieprzyjaciół (Mt 5,43–48)jest kontynuacją perykopy poprzedniej. Jezus zwalnia nas od prawa nienawiści i proponuje miłować naszych nieprzyjaciół. Więcej. Suponuje modlić się za tych, którzy nas prześladują. Tłumaczenie jest podobne do tłumaczenia poprzedniej perykopy. Złe intencje wobec nas są chore z założenia i wykazują słabość osobnika.  Im też należy się współczucie i pomoc. Zgodnie z filozoteizmem (neologizm autora wpisu) funkcjonał zła można zniwelować funkcjonałami dobra (przez interferencje). Ważne, że może to uczynić człowiek z własnej inicjatywy. Bóg takie inicjatywy popiera i czyni je skutecznymi.

          Mateusz próbuje dowieść, że dla Boga wszyscy, ci dobrzy i ci źli są jednakowo ważni. Postawa miłosierna jest oznaką naszej doskonałości: “Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski” (Mt 5,48).

          Mateusz pisze: “Strzeżcie się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was widzieli; inaczej nie będziecie mieli nagrody u Ojca waszego, który jest w niebie” (Mt 6,1). Słowa te nie wszystkim się podobają. Uczynki pobożne są wspaniałą dydaktyką. Pouczają i zachęcają do ich czynienia. Skromność i dyskrecja powodują ich anonimowość. Mateusz nie gani jawność uczynków, ale przestrzega, że nagradzając siebie darczyńca pozbawia się nagrody niebiańskiej: “inaczej nie będziecie mieli nagrody u Ojca waszego, który jest w niebie” (tamże).

          Warto tu przypomnieć, że dobro podlega ekonomii Bożej. Każdy dobry uczynek człowieka jest de facto dziełem Boga. Człowiek jedynie inicjuje je przez intencję i wolę. Dobry uczynek jest dobrem dla biorcy, ale jednocześnie biorcą jest Stwórca: “Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25,40).

Uczynione dobro jest dziełem Boga i do Boga należy.

Ewangelia Mateusza c.d. 2

          Bardzo pouczająca jest perykopa Szóste przykazanie (Mt 5,27–32). “Słyszeliście, że powiedziano: Nie cudzołóż” (Mt 5,27). “A Ja wam powiadam.. Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa. (Mt 5,28). Nawet drobny grzech nie jest miły Bogu. Zło jest złem, niezależnie od materii grzechu. Trzeba się wystrzegać nie tylko tych wielkich, ale i małych. Autor dopuszcza się niesamowitej przenośni. Jeżeli więc prawe twoje oko jest ci powodem do grzechu, wyłup je i odrzuć od siebie (Mt 5,29).  Słowa te jednoznacznie mówią, że grzech jest grzechem, zło trzeba nazwać złem. Nie należy być dla siebie zbyt pobłażliwym. Nie należy się oszukiwać. Rachunek sumienia musi być szczery.

          Pod koniec perykopy jest zdanie: A ja wam powiadam: Każdy, kto oddala swoją żonę – poza wypadkiem nierządu – naraża ją na cudzołóstwo (Mt 5,32).  Pół wieku przed Jezusem działał w Palestynie rabbi Szammaj, który dopuszczał rozwód  w przypadku gdyby żona okazała się cudzołożnicą. Jezus potępia rozwody, gdy nie ma poważnego powodu. Potwierdzeniem są słowa Jezusa wypowiedziane do Samarytanki:  “Miałaś bowiem pięciu mężów, a ten, którego masz teraz, nie jest twoim mężem. To powiedziałaś zgodnie z prawdą».” (J 4,18).

To co jest ważne, to czystość małżeńska. Wszelkie zdrady z obu stron współmałżonków są niedopuszczalne. Dlaczego? Bo prowokują do odwetu i do dalszego cudzołóstwa. Zdrada jest nasieniem złego. Małżeństwo jest czymś ważnym, scementowanym przez Boga. Małżonkowie nabierają nowych obowiązków i praw. One są ważne z punktu ekonomii Bożego zamysłu. Co Bóg złączył jest święte. W przypadku nierządu (zdrady) małżeństwo staje się fikcją i dlatego Jezus powiedział do Samarytanki: Ten, którego masz teraz, nie jest twoim mężem (J 4,18).

          Przysięga jest rodzajem autoryzacji. Wzmacnia się ją wyznając, że przysięga się na Boga, matkę, ojca, dziecko itp.  Rzecz w tym, że przysięgający wyraża tym samym swoją absolutną wiedzę w przedmiocie przysięgi. Mateusz przestrzega przed tym rodzajem pychy. Człowiek nie może do końca poznać istoty rzeczy, a więc nigdy nie będzie znał całkowitej prawdy. Jeżeli przysięga, to z założenia nie mówi prawdy. Podobnie przysięga, że coś się uczyni, również nie jest do końca pewna. Człowiek może starać się, ale ostatecznie wiele zależy od losu. Oczywiście losem można kierować, ale nie można się w pełni od niego uwolnić. Mateusz proponuje złotą zasadę: “Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie” (Mt 5,37). Chodzi tu o jasne postawienie sprawy. Człowiek inteligentny, sprytny, górujący nad innymi ma tendencje do mówienia tak jak Pytia delficka. Niezależnie od wyniku zdarzenia jego wypowiedź jest zawsze słuszna. Wystarczy posłuchać polityków. Oni są mistrzami w żonglerce słownej. Mateusz gani taki sposób mówienia. Zauważa większą uczciwość w prostocie mówienia.

Ewangelia Mateusza c.d. 1

Jezus a Prawo

          Perykopa Jezus a Prawo(Mt 5,17–20) jest wielce dyskusyjna zwłaszcza w słowach: “Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić …” (Mt 5,17). Nie bardzo to odpowiada prawdzie. Jezus był na swój sposób rewolucjonistą. Oczyszczał religię żydowską z ludzkich nadużyć teologicznych. Tym samym bronił Ojca Niebieskiego od wizerunku Boga tyrana. Jezus głosił nową jakość religijną. Nowego ducha Ewangelii nie można wkładać w stare formy pobożności żydowskiej. Postawa faryzeuszy była przez Niego szczególnie piętnowana. Ich hipokryzja, zakłamanie, głupota była Mu szczególnie wstrętna. W tej kwestii ewangelista Mateusz pokazuje swój radykalizm wymagań stawianych uczniom: “Miejcie się na baczności przed ludźmi! Będą was wydawać sądom i w swych synagogach będą was biczować. Nawet przed namiestników i królów będą was wodzić z mego powodu, na świadectwo im i poganom. […] Będziecie w nienawiści u wszystkich z powodu mego imienia. Lecz kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony” (Mt 10,17–22). “Kto chce znaleźć swe życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je” (Mt 10,39).

          Nauki Jezusa były niezwykłe. Przekraczały dotychczasową logikę postępowania. Jezus pokazywał inną optykę wiary. Nauczanie Jezusa różni się od nauczania rabinów czy żydowskich uczonych w Prawie. Jego nauka jest bezspornym autorytetem. Jezus nie poszukuje prawdy ani nie dyskutuje. Nie powołuje się na innych nauczycieli. Krytykuje Torę i chwali pozytywne walory Prawa. 

          Mateusz rozpoczyna wykład teologiczny, który wywodzi się z nauczania Jezusa.

          Prawo “Nie zabijaj” (Wj 20,13; Pwt 5,17; Mt 5,21) rozszerza na prawo nie czynienia żadnej krzywdy drugiemu człowiekowi, nawet słowem, które mogłoby urazić. Nalega, aby pojednywać się z przeciwnikiem. Akcentuje, że wypominanie komuś, że jest «bezbożnikiem» podlega karze piekła ognistego.  Dzisiaj musi budzić to zdziwienie. Taka błahostka, a zasługuje na tak wielką karę (Mt 5,22)? Warto zatrzymać się nad tą „błahostką”. Dlaczego Jezus widzi w niej wielkie zło? Każde sprzeciwianie się miłości jest wielkim złem. Miłość jest motorem życia. Gdy motor ten szwankuje, załamuje się cała koncepcja Boga. Świat potrzebuje dobrego funkcjonału, aby dalej istnieć. Dlatego tak ważne jest powszechne miłowanie – nie sztuczne i wypracowane, ale płynące z serca i zrozumienia istoty rzeczy.  

          “Pogódź się ze swoim przeciwnikiem szybko, dopóki jesteś z nim w drodze” (Mt 5,25). Jezus ponagla, aby nie zabrakło czasu na naprawienie krzywdy. Pokazuje, że ważne jest zadośćuczynienie. W przeciwnym razie trzeba będzie liczyć się z konsekwencjami: “aż zwrócisz ostatni grosz” (Mt 5,26).

          Jezus sprowadza 613 przepisów Prawa Żydowskiego (365 negatywnych i 248 pozytywnych) do dwóch przykazań biblijnych: “Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem.  To jest największe i pierwsze przykazanie. Drugie podobne jest do niego: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. Na tych dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy” (Mt 22,37–40). Czysta nauka Jezusa w niczym nie straciła na aktualności. To niesamowite, że okres 2 tys. lat, jaki minął, ani na jotę nie zaważył na Jego posłannictwie.

          Pokora Jezusa ujawnia się przede wszystkim w pełnym podporządkowaniu swojej woli, woli Ojca. Czynił to nie tylko z pełną świadomością, ale i żarliwą miłością. Modlił się do Ojca bez ustanku, jako Człowiek, nie jako Bóg; jako Osoba do Osoby. Modlitwa była Jezusowi potrzebna. Kontakt ze światem Bożym Jezusa przemieniał i przebóstwiał. Otrzymywał od Ojca dary Ducha Świętego. Nabierał mocy, która z Niego wychodziła, gdy uzdrawiał i czynił inne znaki. Jezus pokazał na co stać człowieka,  a zarazem kim jest człowiek. Wnioski są oszałamiające. Człowiek może sięgać po nadzwyczajne zdolności z pogranicza świata rzeczywistego i duchowego. Ze swej woli może czerpać dobro jakie Bóg chętnie ofiarowuje. “Bierzcie i jedźcie z tego wszyscy, to jest Ciało moje” (Mt 26,26; Mk 14,22; Łk 22,19).W tych słowach zawarta jest wiedza, że to co ma Jezus, może przynależeć do każdego człowieka. “Bierzcie i jedźcie..”. można odczytać naśladujcie mnie.

Ewangelia Mateusza

Powołanie pierwszych uczniów

          Jezus powołuje pierwszych uczniów (Mt 4,18–22). Jak pisze: “Oni natychmiast zostawili sieci i poszli za nim” (Mt 4,20,22). Jest to mało prawdopodobne. Piotr miał żonę, rodzinę. Trudno przyjąć, że wszystko rzucił i bez rozwagi i zamysłu poszedł za Jezusem. Ewangelista pisząc „natychmiast” chciał zaakcentować gorliwość uczniów. Jak już zostało to pokazane w poprzednim wykładzie, Mateusz nie ujawnia prawdy historycznej, tylko przedstawia swoją wizję. Nie był on pierwszym powołanym uczniem i być może, nie wiedział, jak odbywały się powołania Piotra (Szymona), jego brata Andrzeja, Jakuba i Jana Zebedeuszy. Więcej szczegółów podają ewangeliści Łukasz i Jan. Według przekazu Łukasza, Jezus zdobywał swoich uczniów powoli (Łk 5,1–11). Potwierdza to Jan (J 1,40–42). Najpierw nauczał, przekonywał, zdobywał ich serca. Decyzja pójścia za Jezusem na pewno nie była pochopna ani natychmiastowa. Rybacy byli najczęściej biednymi ludźmi. Tacy nie rzucają, tak szybko, jedynego źródła zarobkowania. Nie wszyscy apostołowie mieli te same motywy pójścia za Jezusem.  Np. Synowie Zebedeusza widzieli w tym własny interes i przyszłą karierę urzędniczą (Mk 10,40), gdy Mesjasz przywróci im wolność polityczną.

          Powołanie Mateusza (Mt 9,9–13) jest nakreślona przewrotnie. Najpierw Mateusz przedstawia siebie jak ochoczo poszedł za Jezusem, a dopiero później pisze jak Jezus spotykał się z celnikami i przekazywał swoje nauki i racje. Wśród słuchaczy był również Mateusz. Jak długo trwało przekonywanie Mateusza tego nie wiadomo. Na pewno trwało to jakiś czas.

Kazanie na górze

          Jak podaje Mateusz, Jezus łączył przepowiadanie z uzdrawianiem ludzi. Ujawnia strategię Jezusa i Jego marketing. Nauczanie Jezusa Mateusz przedstawił w perykopie Kazanie na górze (Mt 5,1–11) oraz w dalszych perykopach. Nie jest to opis konkretnego spotkania, lecz kompilacja wielu spotkań. Treść ośmiu błogosławieństw z kazania na górze jest kodeksem moralnym Nowego Testamentu. Trzeba przyznać, że jest niezwykły. Przepełniony jest duchem miłości. Treść kazania nie jest już wizją Mateusza. To przekaz pochodzący od samego Jezusa. Oczywiście nie należy spodziewać się dosłownego przekazu, ale myśl w nich zawarta jest z pewnością Jezusowa. Dalszy opis nauczania Jezusa jest perłą teologiczną. Zapewnia apostolstwu, w tym też swojej misji pisarskiej autorytet pochodzący od samego Jezusa: “Wy jesteście solą dla ziemi” (Mt 5,13); “Wy jesteście światłem świata” (Mt 5,14).  “Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie” (Mt 5,16).