Barabasz

      Pracując w zaciszu domowym brakuje mi laboratoryjnych narzędzi badawczych. Pozostają mi tylko książki i rozważania rozumowe. Czy to mało. Jestem zaskoczony ile jest wiedzy w podręcznikach. Z całym szacunkiem podchodzę do wiedzy filozofów z lat minionych, a nawet starożytnych. Niektóre idee należy rozważać na bazie wiedzy współczesnej. Tak, czy siak mam jeszcze dużo materiału do przeanalizowania. Niekiedy zadziwiają mnie szczegóły znalezione nie w naukowych opracowaniach, a w artykułach pedagogicznych, w literaturze lekkiej. Samo życie dostarcza wiedzy. Bardzo sobie cenię rozmowy ze zwyczajnymi zjadaczami chleba. Ludzie prości nie są pozbawieni mądrości, a ich nieskomplikowane przekazy dla mnie są  niekiedy odkrywcze. Wiedzę zdobywam również w sposób przypadkowy.

       Ostatnio zainteresowała mnie postać Barabasza. Ewangelie o nim wyrażają się niezbyt pochlebnie (Mk 15,7; Łk 23,19), a Ewangelia Jana (J 18,40) określa go mianem “zbrodniarza”. Co prawda Ewangelia Mateusza suponuje, że mógł być jednym z przywódców powstania antyrzymskiego. W końcu Barabasz wysuwał podobne roszczenia co Jezus. Józef Ratzinger określił Barabasza jako sobowtóra Jezusa. “Lud był zmuszony wybierać pomiędzy mesjaszami” (Jezus z Nazaretu. Kraków: Wydawnictwo m, 1997, s. 47.).

          Orygenes zwracał uwagę, że w niektórych wczesnych manuskryptach Ewangelii jego imię miało postać Jezus Barabasz. Ta zbieżność imion i przydomków kazała niektórym biblistom wysunąć hipotezę, iż przed Piłatem stanął tylko jeden oskarżony – Jezus Chrystus Syn Ojca (Bar Abbas), zaś cała historia z uwalnianiem jednego z więźniów z okazji Paschy i wyborem pomiędzy Jezusem a Barabaszem powstała w procesie kształtowania się tekstów ewangelii (Robert L. Merritt, Jesus Barabbas and the Paschal Pardon, “Journal of Biblical Literature 104/1”, 1985; H.A. Rigg, Jr, Barabbas, “Journal of Biblical Literature” 64, 1945; S.L. Davies, Who is Called Bar Abbas?, “New Testament Studies” 27, 1981).

           Encyklopedia Katolicka mówi o Barabaszu wręcz: “złoczyńca” (tom II s. 2).

          Przychodzi do głowy pytanie. Jaką rolę ewangeliczną przedstawia postać Barabasza? Czy jego postać nie wpisuje się w pojęcie “błogosławionej winy” .

           Jak mówił  prof. Eugeniusz Sakowicz, teolog katolicki, profesor nauk teologicznych imię Barabasza brzmiało “syn Ojca”, więc Barabasz reprezentuje ludzkość. Był pierwszym człowiekiem uwolnionym (fizycznie)  przez śmierć Jezusa Chrystusa. Drugim uwolnionym z grzechu przez Jezusa został Judasz.

          Jeden i drugi uczestniczyli w dziele Odkupienia. Czy w imię nauki Jezusa Chrystusa te osoby nie powinny być objęte chrześcijańskim szacunkiem? 

Spory teologiczne

           Pierwszy dogmat, który odrzuciłem dotyczył aktu grzechu pierworodnego pierwszego rodzica, który był postacią mityczną.  Akt grzechu pierworodnego zamieniłem na grzeszność (produkt uboczny daru wolności), która była procesem w czasie. Wyczytałem w książce “Klasycy filozofii” (Krajowa Agencja Wydawnicza Warszawa 1988 r.)  jakby zarzut skierowany do mnie: “że gdyby natura ludzka nie została skażona żadnym grzechem  pierworodnym mitycznego rodzica, to w takim razie dzieło Chrystusa nie miało żadnego sensu. Działalność Chrystusa staje się w ten sposób przykładem życia moralnego, jakich w historii było wiele” (s. 62).

          Wydaje mi się, że słowa autora narzucają fałszywą interpretację. Zło, które pojawiło się na świecie było integralnie związane z człowiekiem. “każdy samodzielny krok człowieka musi wieść do zła” (s. 62). Za tym szła koncepcja konfrontacji dobra ze złem, aby uwypuklić dobro. Dobro pochodzi od Boga, ale zło było przewidziane przez Stwórcę. Zło jako funkcjonał rozpanoszyło się po świecie. Człowiek jako istota podatna na zło uczestniczy w nim. To nie natura człowieka została skażona złem ale u człowieka ujawniła się słabość i niedoskonałość woli. Ofiara Chrystusa była potrzebna nie tylko ludziom, ale też Bogu. Człowiek osiągnął zdolność unikania grzechu, został duchowo wzmocniony. Ofiara Chrystusa pokazała, że dobro może przezwyciężać zło.

         Tomasz z Akwinu toczył spór pomiędzy awerroistami, którzy na bazie myśli Arystotelesa uprawiali filozofię podwójnej prawdy metodologicznej (filozoficznej i teologicznej). Tomasz był przeciwny tej zasadzie. Jak głosił, nie sprzeczności pomiędzy prawdą naturalną a prawdą teologiczną. Obie prawdy pochodzą z tego samego źródła.

Główne założenia awerroistów:

świat  jest wieczny

dusza jest podzielona na dwie części, jedną indywidualną (osobową), a drugą boską

indywidualna część duszy nie jest wieczna

wszyscy ludzie dzielą jedną, i tę samą duszę (monofizm)

wskrzeszenie zmarłych nie jest możliwe (Boecjusz z Dacji).

     Tomasz zajął stanowisko, z którym się utożsamiam: “Rozumem można poznać nie tylko świat, ale także Boga, chociaż istnieją prawdy, które są dla umysłu niedostępne“. Tomasz akcentował Objawienie, które ja ujmuję jako Odczytanie ze Stanu prawdy za pomocą zdolności danej człowiekowi przez Boga.

Katechizacja od nowa

         Świat tak znacznie posunął się do przodu w nauce, że nie miałbym odwagi uczyć dzisiaj fizyki w szkole. Klasyczne wnioskowanie nie prowadzi do prawdy. Dzisiaj króluje podejście kwantowe do wiedzy podstawowej. Szkoła powinna zapewnić nowoczesną edukację na poziomie percepcji uczniów. Nie jest to łatwe, bo potrzebna jest do opisu matematyka, która sama w sobie jest trudna. Niezależnie od trudności trzeba o tym pomyśleć. Fizyka kwantowa zbliża do istoty rzeczywistości, a więc do prawdy o którą nam chodzi. Nauka posiada już bogatą wiedzę na ten temat i czas, aby inne nauki i dziedziny z niej korzystały. Mam na myśli również katechezę, która zatrzymała się w dalekiej historii. Od wielu lat prowadzę współczesną katechezę na dwóch blogach. Napisałem 9 książek filozoficzno-teologicznych. Tym samym spełniam obietnicę dane ks. prof.  zwycz. KUL, dr. hab. Józef Kudasiewiczowi o napisaniu katechezy. Z klasycznego podręcznika wycofałem się, bo znam swoje możliwości. Podejmowałem zresztą kilka razy próby, ale sam nie byłem z nich zadowolony. Jednak zdałem sobie sprawę, że swoimi wpisami na blogach częściowo spełniam daną obietnicę. Poruszam wiele dziedzin teologicznych z dogmatyki, historii, Pisma świętego. Brakuje mi jednak wsparcia ze strony Kościoła. Kilka lat temu proponowałem rektorowi Seminarium w Kielcach darmowe wykłady z pogranicza fizyki i teologii dla młodych adeptów. Nie skorzystano wtedy z moich propozycji. Kilka lat temu uczestniczyłem w Seminarium w spotkaniach, które miały być wyrazem współczesnych myśli teologicznych. Opuściłem to towarzystwo gdy wykryłem religijny fundamentalizm i niechęć do świeckiego teologa.   

     Spotkałem się z takim zapytaniem: “Zapytałem kiedyś biskupa, czy łamanie konstytucji jest grzechem ciężkim…. ODPOWIEDZIAŁ A KTO ŁAMIE KONSTYTUCJE?”

          Według mojej wiedzy nie każde nieposłuszeństwo jest grzechem. Konstytucja jest zbiorem praw i obowiązków opracowanym przez naród. Można mniemać, że są to przepisy poprawne, służące do organizowania życia w państwie. Zdarzało się w historii, że do konstytucji wkradały się idiotyzmy, np. konstytucjonalna miłość do ZSRR. Z tego wynika, że konstytucja, jako ludzkie dzieło może zawierać błędy, w tym błędy moralne.   Pytanie dotyczy łamania już opracowanej i przyjętej Konstytucji. Kto łamie konstytucję przede wszystkim łamie prawo świeckie o dużym gatunku prawniczym. Mówiąc o grzechu musi wystąpić niezgodność z boską moralnością. Boska moralność została odczytana przez hagiografów i opisana w PŚ, ale i przez każdego człowieka w sumieniu (prawo pozytywne).

        W przytoczony przypadku trudno mówić o grzechu i w dodatku ciężkim. Biskup zachował się dyplomatycznie i odpowiedział pytaniem. Każdy czyn trzeba rozpatrywać indywidualnie. Może się zdarzyć, że niektóre przewinienia będą mieć znamiona grzechu ciężkiego.

Kolejny dowód

        W Książce Ryszarda Palacza “Klasycy filozofii” (Krajowa Agencja Wydawnicza Warszawa 1988 r.) czytając o Aureliusza Augustynie wyczytałem: “zło jakie takie nie ma żadnego bytu… nie może być zasadą ontologicznego świata” (s. 60). Dla mnie to kolejne potwierdzenie nie tylko mojej tezy, że szatan, o którym tak często wspominają katoliccy kapłani nie istnieje w sensie ontologicznym (bytowym). Jak pisałem, szatan jest obrazem zła i niczym więcej. Widać, że Augustyn miał takie samo spojrzenie. Jego początkowe kontakty z manicheizmem i innymi wierzeniami dają podstawę twierdzić  że Augustyn zgłębił ten problem głęboko, a jego wypowiedź należy traktować  z całą powagą.

         Odrzucając istnienie ontologicznego szatana, ten akt wymusza inne spojrzenie na istnienie aniołów, którym też nie przyznaję ontologicznego istnienia. To pojęcie określa sługę Bożego. Każdy może się zaciągnąć do anielskiego wojska i  stać Jego pomocnikiem, orędownikiem i sługą w Jego posłaniu. Poznałem na swojej drodze wielu aniołów, którzy nieśli mi pomoc od Boga. Służba Panu nie jest etatem na czas nieokreślony. Życzę wszystkim jak najdłuższego stażu, bo czeka ich obfita zapłata.           Przy okazji czytania ww ksiązki zgłębiłem myśl Augustyna, że wątpienie jest probierzem prawdy. Dodając mądrość, że spory też prowadzą do niej otrzymamy narzędzia epistemonologiczne. Mając wątpliwości w wierze rozmawiajmy, dzielmy się swoją wiedzą, wiarą, a nawet spierajmy się. Dla Augustyna wątpienie jest przeto dowodem własnej egzystencji (por. s. 61)

Do czytelników zagranicznych

       Rok temu zwróciłem się do Was z prośbą o wsparcie finansowe. Otrzymałem jedno symboliczne z USA. Dziś zmuszony jestem ponowić prośbę. Zachęcają mnie Wasze komentarze (oprócz licznych spamów) pełne aprobaty i podziękowań za opublikowane materiały:

Hey there, You’ve performed an incredible job.

Appreciate your sharing this greatest doc.

I certainly love reading all that is posted on your site.Keep the posts coming.

I enjoyed it!

           Od 2008 roku  publikuję posty teologiczne. Przekroczyłem już 3100 wpisów. Pierwsze 500 wpisów dokonałem na portalu katolickim:

katolickinet@googlegroups.com

          Od 2011 na blogach:

http://wiara-rozumna.5v.pl

http://swieckiteolog.blogspot.com/ oraz

Facebook.

Mam odwagę jeszcze raz poprosić. Może swoją pracą zasłużyłem na pomoc.

Pochylcie się nad moją hiobową sytuacją. Przez 1.5 roku spłaciłem połowę długów. Teraz dopadają mnie sądy i dłużnicy. Podaję adres:

Paweł Porębski

ul. Zacisze 7 B

25-027 Kielce

Poland

adres e-mail: p.porebski@onet.pl

Prywatne konto bankowe

13102026290000950200272633

Chęć poznania Boga

         Z początkiem XX wieku  ludzkość korzystała z elektryczności nie znając jej istoty, natury. Podobnie jest z Bogiem. Od początku ludzkiego życia rozumnego korzystamy z Jego dzieł. Jest ich ogromna ilość. One mogą posłużyć do Jego poznania. Bóg to nie tylko wiara, ale przedmiot epistemologiczny. Niemal każdy chce Jego poznać, opisać. zmierzyć, ocenić, sprawdzić. Nie ma w tym niczego zdrożnego. Taka jest natura człowieka. Chce wiedzieć.

        Ja od lat borykam się z pytaniem, czy postać Jezusa Chrystusa jest z koncepcji boskiej, czy ludzkiej. Wiele argumentów przemawia za tym, że religię wymyślił człowiek, bo jest jemu potrzebna. Po stronie przeciwnej liczni wierzą, że wszystko jest dziełem Stwórcy. Przedmiotem wiary chrześcijańskiej jest, że Syn Boga Logos pojawił się od samego zarania dziejów (preegzystencja).

        Uczciwie trzeba stwierdzić, że istota rzeczy jest przed człowiekiem ukryta. Pozostaje człowiekowi stworzyć platformę i bazę uznawanej doktryny wiary. Do mnie przemawia myśl, że Prawdę można odczytać ze Stanu prawdy przez dar, który każdy człowiek otrzymał w swoim sumieniu. Kłopot w tym, że każdy człowiek ma swoją prawdę. Rozsądnie nie ma co walczyć o jedyną Prawdę, ostateczną. To jest niewykonalne. Trzeba zgodzić się na kompromis. Na podstawie badań rzeczywistości i zdarzeń transcendentnych można wypracować wspólną wykładnię wiary. Tak zresztą się dzieje. Kłopot w tym, że nie mówi się o tym otwarcie, że ludzkie idee są dziełem wielu myśli i że mają charakter wypadkowy. Kto propaguje swoje idee w sposób bezdyskusyjny, bezkrytyczny jest głosicielem nie do zaakceptowania. Wszyscy tzw. “wyrywni” mogą poruszyć jedynie nielicznych naiwnych, ortodoksów i fanatyków religijnych.

          Cały czas myślę o prowadzeniu takiej katechezy, która byłaby merytoryczna, nie agresywna i jak najbliżej Prawdy.  Doktryna chrześcijańska zdobyła już wielką aprobatę społeczną. Jest na dobrej drodze. Brakuje jej jeszcze trochę pokory. 

          Mówiąc z głębokości serca można osiągnąć cel. Wsłuchując się w głos Boga człowiek staje się najlepszym nauczycielem. Pokora polega na tym, że wszystko co mądre od Boga pochodzi, a nie od ludzkich zdolności. Człowiek może co najwyżej tworzyć bajki, abstrakcje, wizje. Prawda jest dyskretna, cicha, mająca w sobie wartość epistemologiczną. Prawdziwy nauczyciel mówi to, co odczytał w swoim sercu. Stan prawdy, to wirtualny zapis całej rzeczywistości i wszystkich zdarzeń, które miały miejsce. W nim zapisane są nawet ludzkie myśli. W nim zawarte są również idee i koncepcje Boga.

          Jak podkreślam to wielokrotnie, istnienie Stwórcy, Przyczyny Sprawczej jest dla mnie przedmiotem wiedzy, a nie wiary. Natomiast wiara dotyczy koncepcji Syna Bożego. Jeżeli idzie o wiedzę, to cały świat jest laboratorium badawczym. Jeżeli chodzi o wiarę, to “dowody” można znaleźć w ludzkich sercach. Każdy “dowód”  rozgrywa się w osobistych przeżyciach. Takimi doświadczeniami trzeba się dzielić z innymi, odrzucając wiele. Niemal w każdej myśli jest ziarenko prawdy. Czytając je można coś odkryć dla siebie i zrozumieć.

Zmartwychwstanie

          Dzisiaj przypada główne święto Zmartwychwstania Pańskiego. Czym dla mnie jest to Święto i o czym stanowi?

           Pomijając jego teologie, tak od serca, mnie kojarzy się z nadzieją w trzech warstwach.

           Pierwsza ujawnia koncepcję Stwórcy. Stworzony świat został podarowany człowiekowi do jego jurysdykcji. Bóg okazał Miłość swojemu stworzeniu. Wywyższył go do roli dziedzica Bożego Jezusa Chrystusa i dał nadzieję wszystkim wiernym. W Chrystusie ujawnił sam siebie i swoje paradygmaty. Jezus jest przykładem i dowodem tego, co może osiągnąć każdy człowiek. Jaka moc drzemie w istocie rozumnej! Największym darem jest to, że człowiek może poznać własne poznanie za pomocą darowanemu przez Boga rozumu. Drugim darem jest dana człowiekowi wolność woli. Każdy może pokochać Boga albo się od Niego odwrócić.

            Druga warstwą nadziei zmartwychwstania  jest poznanie wspaniałego Człowieka Jezusa Chrystusa, który bezgranicznie otworzył się na Boga. Swoją wolę związał z wolą Boga pozostając dalej człowiekiem wolnym. On to pokazał najwyższe wartości etyczne. Jest dla wiernych Nauczycielem. Ogarnia swoją Miłością wszystkich, biednych i bogatych. Rozsądnie pomaga i wspiera. Jest dla wielu najlepszym Przyjacielem. Jest przykładem jak żyć i jak postępować. Z Jezusem można się zaprzyjaźnić, powierzyć Mu swoje troski, porozmawiać, zwierzyć i poprosić o różne dary. Jezus reprezentuje Ojca posiadając Jego wszystkie możliwości w Akcie działającym.

            Trzecią warstwą nadziei zmartwychwstania jest rola człowieka we Wszechświecie. Człowiek jest kimś i dlatego należy mu się godność. Napisałem na ten temat książkę  “Człowiek byt niemal doskonały” Coriolanus 2009 r.

             Te trzy warstwy nadziei sprawiają, że dzień ten jest dniem radosnym. Patrzę na moje troski z nadzieją, że kiedyś się skończą.

            To nic, że stół jest zastawiony skromnie. Liczy się pogoda ducha, nadzieja i miłość. I Wam wszystkim czytelnikom życzę tego samego.

Subtelność poszukiwana

         Ojciec zwrócił uwagę synowi, który szykował do pracy kanapki z wędliną, że jest Wielki Piątek i trzeba zachować post. Otrzymał odpowiedź, że nie jest chrześcijaninem. Ojciec zareagował.

– To Twoja sprawa, ale zważ, że czynisz zgorszenie dla otaczających cię osób.

Odpowiedział.

– To ich sprawa.

          Pozornie, miał prawo tak postąpić i powiedzieć, ale zabrakło mu subtelności względem wiary swojego ojca, zdawałoby się osobie bliskiej, kochanej. Ojciec zakończył dyskusje pozostając w smutku.

          Maciej Dowbor opublikował na instagramie post dotyczący spalonej katedry Notre Dame w Paryżu. Podpisał zdjęcie kierując słowa na mamy, znanej dziennikarki, która remontuje domy: “czy nie wyremontować katedry Notre Dame“. Miało być śmiesznie, ale nie wszyscy zrozumieli jego żart. Żart nie na miejscu.

          Kiedy nauczyciele walczą o swoją godność były poseł Samoobrony  i były kandydat na prezydenta Łodzi Piotr Misztal  zapowiedział pozew przeciwko szkoły w przypadku odwołania matur. Interes partykularny pozbawił polityka subtelności i wrażliwości społecznej.

          Telewizja pokazała kapłana wjeżdżającego do kościoła na osiołku na podobieństwo Jezusa wjeżdżającego do Jerozolimy.  Co za brak wyczucia chwili i niesmacznego porównania!

          IPN chciał uczcić powstanie w getcie i wykorzystując cytat Zofii Nałkowskiej: “Ludzie ludziom zgotowali ten los” dopisał w nawiasie: “Ludzie (Niemcy) ludziom zgotowali ten los”. Czemu to miało służyć?  Jak skomentowała to jedna z prawniczek: “IPN naruszył prawa autorskie Nałkowskiej. Instytut ma przywracać pamięć, a nie ją wypaczać

           Media wywlekły przykre sprawy rodzinne polityka Roberta Biedronia.  To chwyty poniżej pasa. Taka jest polityka?

            Kobieta została potrącona przez chłopca jeżdżącego hulajnogą. Potrzebna była pomoc w szpitalu. Policja to jej wymierzyła mandat. Została ukarana podwójnie. Takie mamy beznadziejne prawo.

            Na chrzcinach jeden z gości odmówił toastu za zdrowie dziecka. Tłumaczył się złożonym przyrzeczeniem postnym. Mógł zamarkować, a nie pretensjonalnie odmawiać.

           Hejt skierowany do niewidomej Joanny Mazur, utytułowanej lekkoatletki jest przykładem bezduszności, braku empatii i braku subtelności.

           Wszyscy, którzy nie reagują na życzenia świąteczne są gburami. Wysłanie życzeń nie jest obligatoryjne, ale reakcja i podziękowanie za nie są powinnością.

Duchowa natura

      Jak wspominałem Bóg istnieje przez działanie (Akt działający), a my Go doświadczamy prze skutki jakie czyni. Jezu był Człowiekiem. Miał duszę. Można stawiać pytania o Nim jako człowieku. W czasie życia płodowego był ściśle połączone z organizmem matki.  W chwili narodzin ta fizyczna łączność rozerwała się. Jezus odłączył się od tego organizmu Matki, z którym współistniało. Jego dusza, która formowała całe ciało, nie znajdowała się w jakiejś jego konkretnej części ciała, ale została przynależna do Jego ciała. Podobny akt odłączenia nastąpi w czasie śmierci Jezusa na krzyżu. Dusza Jezusa odłączyła się od ciała, z którym była ściśle zespolona w sposób zupełnie odmienny i głębszy niż dziecko z organizmem matki. Jezusa „ja” wyszło poza istniejący w czasie świat, który był dla Niego jakby przejściowym miejscem zamieszkania, jakby „organizmem”, w którym mógł wzrastać. W śmierci Jezus narodził się do istnienia poza tą rzeczywistością, w którą było wtopione przez materialne ciało. Z chwilą śmierci został wywyższony do rangi Aktu działającego, czyli swego Ojca Niebieskiego. Jezus narodził się na nowo poza czasem i przestrzenią, w których dotąd funkcjonował. Dusza Jezusa weszła w rzeczywistość bezwymiarową. Skoro nawet za życia człowieka trudno powiedzieć, gdzie znajduje się w nim dusza, to nie można wyobrazić sobie, gdzie ona się znajduje, kiedy odłącza się od ciała, kiedy przestała się przez nie ujawniać w formie procesów życia duchowego i biologicznego. Jak poucza wiara wstąpił do piekieł, które nie ma miejsca w sensie przestrzennym. W ludzkim języku nie potrafimy opisać tego zdarzenia. Spotkanie ze zmarłymi duszami nastąpiło w sensie duchowym. Dusze ludzkie nie unicestwiają się. One nadal żyją przynależnością do Stwórcy i jak kto woli, tam  gdzie znajduje się ich duchowa substancja, z której są utworzone: „a dusze sprawiedliwych są w ręku Boga” (Mdr 3,1). Dla wyobrażenia sobie miejsca można posłużyć się obrazem słońca  (Boga). W Jego w promieniach umieszczone są dusze ludzkie w odległości zależnej od stopnia doskonałości. Daleko od centrum znajdują się dusze najmniej związani z Bogiem. To miejsce można nazywać umownie piekłem, w której panuje tęsknota za Bogiem. Tam skierowała się dusza Jezusa po śmierci. Dla dusz cierpiących z tęsknoty za Bogiem nastał dzień radosny. Rozwiane zostały wszelkie wątpliwości. Bóg-Stwórca istnieje. To czego się raczej domyślali, nie mając pewności, zostało im ujawnione.

          Natura duchowa człowieka jest podobna do boskiej natury. Swoją obecność zaznacza przez swoje działanie, lub jak kto woli, duchową substancję (byt duchowy). Nie mam wiedzy jak opisać ludzkim językiem naturę duchową dlatego pozostaję przy wierze natury dynamicznej, a nie ontologicznej.  Ta substancjalna obecność bytów duchowych zupełnie wymyka się ludzkiemu wyobrażeniu, dlatego niewiele więcej można o niej powiedzieć jak tylko to, że jest to obecność pozaprzestrzenna.

    Można postawić pytanie, co określa “ego” człowieka. Zachowana świadomość istnienia. Brak możliwości wyobraźni bytów transcendentnych opisane są w księdze Mądrości: “Zdało się oczom głupich, że pomarli, zejście ich poczytano za nieszczęście i odejście od nas za unicestwienie, a oni trwają w pokoju” (Mdr  3,2–3) .

          Wszystkie istoty duchowe łączy ten sam sposób istnienia, przez działanie. Na ziemi dusze ludzkie ożywiają ciało. W przypadkach innych stworzeń żywych ich istnienie ożywia sam Stwórca, który jest wszędzie:  On to podtrzymuje stworzenia materialne  w ich istnieniu. Przez swoje działanie Bóg jest obecny tam, gdzie powstała przestrzeń. Jest obecny w każdym jej punkcie, jednak nie jest nią ograniczony. „Ten, który otacza wszystkie byty, napełnia wszystko Swym promiennym Światłem, lecz nie zawiera się w ich granicach” (V. Ryden, Prawdziwe Życie w Bogu, tom 14. Katowice 2003, str. 162-163.). Przez swoją stwórczą moc Bóg jest blisko swoich stworzeń, jest w nich, ale równocześnie je przekracza.

          Autor Księgi Wyjścia z obrazował Boga przestrzennie w krzewie gorejącym (Wj 3,14). Była to jego wizja, treść odczytana z natchnienia ze Stanu Prawdy. Bóg nie mógł zajmować żadnej przestrzeni, bo kłóciłoby się to z Jego duchową naturą.

          Bóg towarzyszy wszystkiemu swoją obecnością, nawet wtedy gdy powstaje zło. Nie zawsze interweniuje, bo szanuje darowaną wolność człowieka.

          Bóg jest obecny w każdym człowieku, ale można zaznaczyć, że jest w  szczególny sposób obecny w tych ludziach, którzy Go miłują: “Jeśli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę, a Ojciec mój umiłuje go, i przyjdziemy do niego, i będziemy u niego przebywać” (J 14,3). Pan zapewnił św. Faustynę: „Córko moja, twoje serce jest mi niebem” (Św. Faustyna, Dzienniczek, Warszawa 1993, 238.) W szczególny sposób Bóg może być obecny przez swoje działanie w sercu człowieka, w które wlewa łaskę, które rozpala swoją miłością i napełnia swoim poznaniem. Bóg wtedy mieszka w człowieku jak w świątyni (por. 1 Kor 3,16). Ta obecność nie jest jednak przestrzenna. Jest to obecność przez Jego działanie. Ono rozbudza Bożą miłość w ludzkim sercu. Jeśli człowiek przyjął ten dar, Bóg swoją wszechmocą go podtrzymuje. Dzięki temu działaniu Nieskończona Miłość przenika człowieka, jest obecna w nim, w jego miłości, w jego nowym Bożym życiu.

          Jak pokazuje historia, w rzeczywistości materialnej można zauważyć obecność dusz zmarłych przez ich działanie. Wiara podpowiada mi, że może się to zdarzać tylko za zezwoleniem Boga. Dlatego nie jest to nagminne, ale nadzwyczajne.

          Bóg może uwrażliwiać dusze ludzkie do działań nadzwyczajnych. Angażuje je do działań anielskich. Tą wiedzę znam z autopsji.  Bóg generuje dobro, a człowiek wyraża wolę jego spełnienia.  Należeć do najemników Boga jest zaszczytem i nadzwyczajną godnością. Zapłata czeka obfita.

          Darczyńcę trzeba pochwalać, a Boga powinno się adorować i Jemu dziękować za spływające łaski i dary.

Misterium dobra

          Dostałem od wielu osób dar pieniężny, który pozwolił mi przetrwać ciężkie chwile. Jednak moi niektórzy dobrodzieje nie wiedzą, że bez dobrego słowa otuchy, okazania zainteresowania, zapytania, ich dar to forma rzuconego datku żebrakowi. Niechcący sprawiali mi ból. Nie powinienem narzekać, ale pomimo biedy nie pozbawiła mnie ona osobistej dumy i godności. Spotkało mnie również dużo radości od osób zatroskanych o mój stan i tym i tamtym składał wielkie podziękowanie. Nie wypowiem ich imion, bo boję się, że niektórych pominę, a nie chciałbym nikomu sprawić przykrości.

        Udzielając pomocy trzeba zachować szczególny takt, aby nie urazić. Niekiedy osoby obdarowane są szczególnie wrażliwe na formę. 

         Strajkującym nauczycielom nie chodzi o jałmużnę, ale o godność dla swojego zawodu. Popieram ich protest z całego serca. Sam uczyłem przez kilka lat w liceum i poznałem ich trud. O wynagrodzeniu już nie pamiętam, ale pozostały mi wspomnienia wielu uczniów, którzy mi serdecznie dziękowali za pomyślną interakcję. To były piękne dni.

         Każdy dobry uczynek wymaga wsparcia dobrym słowem. Ono dopełnia uczynek i czyni z niego misterium dobra. Proszę o tym pamiętać.