Ewangelia wg św. Marka cz. 6

          Kto uważa, że jest po stronie drugiej, tej lepszej, sam siebie oszukuje i nie ma w nim prawdy (jak pisał liście Ewangelista Jan, 1 J 1,8). Więcej, pokazuje słabość swojej duszy przez brak skromności i pokory. Największym grzechem (ciężkim) wiernych katolickich jest uważanie się za pobożnych i jedynych, którzy Boga miłują. Najczęściej, są to osoby nietolerancyjne. One nie chcą pobrudzić się grzesznikami. O nierozumni, nie wiedzą, że sami są obrzydliwi. Ich dusza jest pełna jadu, niechęci i obrzydzenia. Ręce składają wysoko (podczas modlitwy “Ojcze Nasz”), aby ich sąsiedzi widzieli. Głośno śpiewają, aby wszyscy słyszeli jacy są gorliwi. Tacy nie dadzą biednemu pijaczkowi na papierosy czy nawet na alkohol, bo to ponoć szkodzi. Przyjmują postawę sędziów. Nie rozumieją, że wśród nas żyją ludzie słabi, dla których papieros czy kieliszek wódki jest niezbędnym pokarmem (!). Oczywiście, że wiem czym szkodzą używki, ale nie o ciało tu chodzi, lecz o stan ducha. Żal mi jest ludzi „spod Tekli”, bezrobotnych i bezdomnych małych pijaczków. Proszę z nimi porozmawiać. Większość, to ludzie wierzący, którzy są słabi, aby sprostać wymogom dzisiejszych czasów. To nieprawda, że żyje się lepiej. Człowiek zgotował sobie ułudy szczęścia. De facto, wszystko człowieka dołuje i stresuje. Aby ogarnąć to wszystko, tworzy się prawa zakazu i nakazu. Za byle co można dostać mandat lub być ukaranym. Niektórzy sobie nie mogą z tym poradzić. Nie ukrywam, że i mnie to przerasta.

          Jezus chciał być wśród zwykłych ludzi. Oni Jezusa potrzebują najbardziej. Święci za życia osiągnęli swój cel, skończyli swoją wędrówkę. Adieu.

          Perykopa Sprawa postów (Mk 2,18–22) niesie kilka ważnych informacji katechetycznych. Przede wszystkim zmusza do przemyślenia samej idei postu. Post jest to rodzaj daru od siebie. Czy on jest Bogu potrzebny? Niekoniecznie, jest natomiast potrzebny człowiekowi. Post poprawia ludzkie samopoczucie. Każdy biedny, ofiarowując coś z siebie, może czuć się bogaty.

         Perykopa jest też antycypacją przyszłych losów Jezusa. Należy odczytać, że dopóki Jezus (Pan Młody) jest wśród swego ludu, należy się cieszyć. Post nie przystoi sytuacji (wesela pana młodego). Zwiastuje również odejście (śmierć) Jezusa. Gdy nadejdzie ten Dzień, post będzie celebrą żałobną i jej widzialnym znakiem. Post będzie nie tyle pamiątką śmierci, co liturgią, czyli współuczestniczeniem w Męce Pańskiej. Szkoda, że post traci dzisiaj na swoim znaczeniu. W zawirowaniach dnia powszechnego piątkowy post był rodzajem katalizatora. Można było zatrzymać się w podróży życia, obejrzeć się w koło, zobaczyć co się przeoczyło, nabrać dystansu do spraw błahych, poukładać sobie wszystko od początku. Piątek skłaniał do przypomnienia sobie Jezusa, Jego Ofiary. To czas, w którym można było rozmiłować się w Bogu. Gdyby Jezus był tylko ideą, to nie znam piękniejszej. Bez Jezusa nie wiedzielibyśmy nawet kim naprawdę jesteśmy.

          Perykopa poucza o Ewangelii, o Nowej Dobrej Nowinie, która powinna być przyjęta bez żadnych obciążeń historii i Tradycji: “Nikt nie przyszywa łaty z surowego sukna do starego ubrania […]. Nikt też młodego wina nie wlewa do starych bukłaków” (Mk 2,21–22). Sentencje te powinny być dla Kościoła programem, wskazówką i drogowskazem. Trzeba na nowo przemyśleć i odczytać Objawienie Boga z Pisma świętego. Kosztem Tradycji (stare ubranie) należy posłużyć się owocami nauki (łaty z nowego sukna). Nie należy bać się zmian i przewrotu. Trzeba to zrobić mądrze. Bóg będzie cieszył się ludzkimi osiągnięciami. Z pewnością nastąpi większe zbliżenie do Niego, a tym samym wzrośnie uczucie i miłość.

          Dzień odpoczynku został wprowadzony w zamierzchłych czasach w plemionach jeszcze  przed semickich. Żydzi zaadaptowali zwyczaje obce (podobnie obrzezanie pochodzi z obcych kultur), nadając temu dniu uroczysty, religijny charakter (na pamiątkę tego, że dnia siódmego, po zakończeniu aktu stworzenia Bóg odpoczywał). Dzień ten obwarowali własnymi prawami (w których praca jest surowo zabroniona) wkładając je w „usta” Boga: Pan powiedział do Mojżesza (Kpł 23,1). W ten sposób autoryzowali własne pomysły i idee. Czynili tym sposobem wielkie nadużycie wobec Boga.

Ewangelia wg św. Marka cz. 5

         Dla żyjących w czasie działalności Jezusa wiara w duchy nieczyste była powszechna. Nie ma co się dziwić, że w Ewangelii Marka napisane jest: “nie pozwalał złym duchom mówić, ponieważ wiedziały, kim On jest” (Mk 1,34). Dzisiaj trzeba inaczej odczytywać treść ewangelii.

           Powoli dla wielu, a zwłaszcza dla apostołów ujawniała się prawda o Jezusie. To Ktoś wyjątkowy, mający kontakt z Bogiem. Jezus nie bardzo pragnął wczesnego rozgłosu, bo nie chciał być postrzegany ani jako zapowiadany mesjasz polityczny, ani magik, który czyni cuda i znaki. Jezusowi zależało na zaszczepieniu nowego spojrzenia religijnego. To wymagało czasu i refleksji. Można powiedzieć, że Jezus wprowadzał własną koncepcję, którą można nazwać religią refleksyjną.

          Być może perykopa “W okolicy Kafarnaum” (Mk 1,35–39) wyjaśnia pochodzenie perykopy o kuszeniu Jezusa. Jest w niej napisane: “Nad ranem, gdy jeszcze było ciemno, wstał, wyszedł i udał się na miejsce pustynne, i tam się modlił” (Mk 1,35). Ciekawe są dalsze słowa zaniepokojonych uczniów: “Wszyscy Cię szukają” (Mk 1,37). Autor ujawnia, że Jezus wymykał się swoim uczniom, uchodził w miejsca ustronne (pustynne), aby modlić się w odosobnieniu. Niekiedy trwało to wiele dni: “Czterdzieści dni przebył na pustyni” (Mk 1,13). Jezus sam stanowił o sobie. Nie tłumaczył się nikomu. Uczniowie byli zaniepokojeni Jego «samowolą». Być może na kanwie takich wydarzeń utkała się perykopa o kuszeniu Jezusa (Mt 4,1–11; Mk 1,12–13; Łk 4,13).

          Warto zwrócić uwagę, że Jezus często korzystał z synagog. Widać, były one łatwo dostępne. W nich tętniło codzienne życie religijne. Modlitwy były czymś zwyczajnym. Żydzi żyli Bogiem przez całą dobę. Szkoda, że w końcu Boga zawiedli.

          Pomimo próśb Jezusa, sława Jego rosła w okolicy. Synagoga była już za mała, aby pomieścić wielu. Jezus wraz z uczniami zaczął organizować spotkania na peryferiach miast i miasteczek.

          Kapłani i faryzeusze obserwowali poczynania Jezusa. Początkowo byli tym zainteresowani. Jezus mówił rzeczy nowe, przez to ciekawe. Budził zdziwienie, może niekiedy zachwyt. Wszystko jakoś się układało dopóki nie nastąpiło zdarzenie z uzdrowieniem paralityka (Mk 2,1–12) z równoczesnym odpuszczeniem jego grzechów. Tu, zdaniem faryzeuszy Jezus przekroczył granicę. Według nauki żydowskiej tylko Bóg może odpuszczać grzechy. Działalność Jezusa uznano za bluźnierstwo. Pytali: “czemu On tak mówi” On bluźni. Któż może odpuszczać grzechy, jeśli nie Bóg sam jeden” (Mk 2,7). Jezus odczytując ich myśli, powiedział jednoznacznie: Otóż abyście wiedzieli, iż Syn Człowieczy ma na ziemi władzę odpuszczania grzechów..”. (Mk 2,10). Jezus odkrył «karty». Wypowiedź jest jednoznaczna, prosta, a zarazem niezwykła. Kapłani, faryzeusze i uczeni w piśmie oniemieli. Jak można mieć taki tupet? Czy to nie oby szaleniec? Może sam postradał rozum. To nie mieściło się w ich umysłach. Takiego przypadku jeszcze nie mieli. Zastanawiali się, o co chodzi Jezusowi?  Prawda była dla nich niedostępna. Wielowiekowe trwanie w nauce ojców zrobiło swoje. Byli niezdatni do przyjęcia nowego oglądu wiary (proszę porównać z dzisiejszą bojaźnią Kościoła. Każdy nowy ogląd wiary paraliżuje dogmatyków i konserwatywnych teologów). Byli zgorszeni i zniesmaczeni. Powoli wyzwalała się w nich chęć unicestwienia tego, co im przeszkadzało i zagrażało.  Ludzki odruch strachu przed nowością i innością (tak jak dziś, niektórzy boją się ustanowienia praw dla homoseksualistów.).

          Perykopy: Powołanie Lewiego (Mateusza) Sprawa postów i kolejne występują u trzech ewangelistów i są prawie identyczne. Odsyłam do Ewangelii wg Mateusza. Tekst z ewangelii Mateusza: “Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary” (Mt 9,13) uzupełnia tekst Marka: “Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników”  (Mk 2,17).  Choć myśl tę już  rozwinąłem, warto ponownie zatrzymać się chwilkę na tym problemem. Jezus w towarzystwie faryzeuszy, celników i grzeszników je, pije i rozmawia. Uczniowie są tym zgorszeni, choć wielu podąża za Jezusem: “Było bowiem wielu, którzy szli za Nim” (Mk 2,15). Dla uczniów występuje ostra granica między grzesznikiem, a nie grzesznikiem (czarne – białe). Jezus wskazuje swoją postawą, że tak nie jest. Ludzie są dobrzy, a zarazem źli. Najbliżej prawdy jest kolor szary. To dobrze, bo w tym kolorze nadzieja, że można coś zmienić, naprawić, stać się lepszym. Jezus wskazuje na konieczność bycia miłosiernym. To wyższa sprawiedliwość, wypływająca z serca i miłości do drugiego człowieka. Nad grzesznikiem należy się pochylić, wesprzeć go, podnieść, a nie potępiać. Wszyscy należymy do tej samej rodziny. Każdy jest dla nas bratem i siostrą. Każdego Bóg miłuje jednakowo.

Ewangelia wg św. Marka cz. 4

          To co jest groźne i niestety nagminne, to próby teologizowania przeróżnych zdarzeń historycznych. Może to nieuchronne, ale wypadałoby ujawnić, że mogą być różne koncepcje. Dogmatyzowanie wybranych zdarzeń, powoduje hermetyzowanie i zamykanie się na wolność wypowiedzi. Jak można to odczytać z całości Objawienia się Boga zawartego w Piśmie świętym, Bóg dopuszcza wielość i różnorodność. Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że to nie szkodzi, a pozwala na dalsze poszukiwania i radość w dochodzeniu do Prawdy. Kościół powinien szanować cudze poglądy (a nawet błędne teorie) wskazując na te, które są tego warte. Największą słabością hierarchii Kościoła jest przekonanie, że mają jedyną rację, co może prowadzić do hermetyzacji i ograniczania wolności wypowiedzi i swobodnych poszukiwań prawdy przez wiernych. Postawa partnerska Kościoła do swoich wiernych przyczyniłaby się do większego szacunku tej instytucji. Kościół winien wskazywać na Prawdę, sam pozostając w pokorze Nieznanego.

          Jezus zaczyna swoją działalność od nawoływania: “Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię” (Mk 1,15). Tym samym przywołuje chrzest nawrócenia Jana Chrzciciela, a  z drugiej strony ogłasza nową Dobrą Nowinę (Ewangelię).

          Perykopa Powołanie pierwszych uczniów (Mk 1,16–20) jest przywołaniem przyjętej wersji przekazu (por. Mt 4,12–22), która mówi o nagłym porzuceniu dotychczasowych zajęć. Trochę dziwi fakt, że Marek nie skorzystał z  przekazu naocznego świadka Piotra. Trudno uwierzyć w tak radykalne porzucenie dotychczasowego życia ludzi strudzonych walką o przetrwanie. Uczniowie Jezusa byli ludźmi ubogimi. Mieli swoje rodziny i obowiązki. Lapidarność przekazu świadczy, że Marek nie chce zatrzymywać się na rzeczach mało istotnych. Ważne jest to, że Jezus powołał swoich uczniów.

          Marek godził się z wizerunkiem Jezusa nakreślonym w źródłach: “uczył ich bowiem, jak ten, który ma władzę, a nie jak uczeni w Piśmie” (Mk 1,22). Jezus łączył postawę pełną pokory wobec Ojca z postawą pełną godności Osoby, świadomy Kim jest i co ma do powiedzenia. Żydzi odbierali Go jako tego, który jest pyszny i zarozumiały. Pewnością przekazu drażnił faryzeuszy i uczonych w piśmie. Przyzwyczajeni byli oni  do posłuchu i dyscypliny wiernych. Jezus psuł im dotychczasowy wizerunek wiernego.

          Wiadomo, że ewangeliści nie trzymali się sztywno chronologii wydarzeń. Jeżeli w co najmniej dwóch ewangeliach występują perykopy jedna po drugiej i są prawie dosłowne, to znaczy, że albo korzystali z jednego źródła, albo jeden ewangelista przepisał treść od drugiego (Dwie perykopy Uzdrowienie opętanego oraz W domu Piotra, prawie identyczne, występują w Ewangelii Marka 1,23–31 oraz w Ewangelii Łukasza 4,31–38. Trudno dociec, kto jest autorem pierwowzoru, dlatego warto skupić się jedynie na treści.

          Perykopa Uzdrowienie opętanego (Mk 1,23–28) opisuje człowieka opętanego duchem nieczystym (czytaj chorego na umyśle). Oznaką jego choroby był strach (mania prześladowcza). Z trwogą zapytał Jezusa: “Przyszedłeś nas zgubić. Wiem, kto jesteś: Święty Boży” (Mk 1,24; Łk 4,34). Jezus rozkazuje surowo: “Milcz i wyjdź z niego” (Mk 1,25). Zdarzeniu (egzorcyzmowi) towarzyszy scena pełna emocji. Nie ma się czemu dziwić. Uzdrowienie umysłu, głównego organu dowodzenia ciałem powoduje chwilową utratę świadomości. Chory upada i wije się w konwulsjach. Jego mózg nie panuje nad ruchami ciała. Po chwili chory uspakaja się. Umysł zaczyna pracować normalnie.

          Ci, którzy wierzą w duchy nieczyste, konkretnie w szatana, jako byty ontologiczne istniejące własnym istnieniem, odczytują treść dosłownie. Dziś coraz więcej osób uważa, że duchy nieczyste (chyba, że chodzi o nieczyste dusze ludzkie) jako osobne byty nie istnieją. Warto powoli przyzwyczajać się do nowego oglądu rzeczywistości nadprzyrodzonej.

          Uzdrowienie chorego umysłu wymaga nieprzeciętnej mocy i zdolności. Marek nie wyjaśnia skąd ta moc pochodzi. Wystarczy, że nazywa Jezusa Synem Bożym.

          W trzech ewangeliach umieszczona jest wzmianka o uzdrowieniu teściowej Piotra, którą trawiła wysoka gorączka. U Mateusza i Marka opisany jest ten sam szczegół: “Ujął ją za rękę, a gorączka ją opuściła. Wstała i usługiwała Mu” (Mt 8,15; Mk 1,31). Łukasz pisze, że Jezus słowem (rozkazem) uzdrowił kobietę. Różnice w opisie świadczą o rzetelności pisarzy. Nie widać tu chęci manipulowania prawdą. Każdy pisał tak, jak to sam dostrzegał.

Ewangelia wg św. Marka cz. 3

          Marek rozpoczyna swoją Ewangelię od przedstawienia Jana  Chrzciciela i jego roli. Dla uwiarygodnienie postaci podpiera się proroctwem Izajasza: “Oto Ja posyłam wysłańca mego przed Tobą” (Iz 40,3). W ten sposób informuje, że nie jest to osoba przypadkowa, lecz zapowiedziana przez Boga. W tym duchu następuje przekaz, że wszystko, co się wydarzy pochodzi od boskiej koncepcji.

          Filozoteizm dostrzega w objawieniu ewangelicznym dwie Prawdy wzajemnie ze sobą spójne: zamysł Boga oraz własną postawę Jezusa, wynikającą z Jego wolnej i nieprzymuszonej woli. Ewangelia Marka (jak i inne) bazuje na pierwszej Prawdzie – zamysłu Bożego. Warto jednak nie tracić z oczu Prawdy drugiej. Jezus natchniony duchem pobożności i miłością do Boga realizuje boży plan też według własnych koncepcji. To bardzo ważne, bo pokazuje Jezusa nie jako bezwolne narzędzie Boga, ale autonomicznie, podkreślając wielkość samego Syna Człowieczego.

          “Jan Chrzciciel […] głosił chrzest nawrócenia na odpuszczenie grzechów” (Mk 1,4). Znakiem było obmycie się wodą oraz wyznanie swych grzechów (Być może ten zapis był inspiracją do wprowadzenia spowiedzi konfesyjnej przez Kościół). Był prorokiem (ostatnim z czasów starotestamentalnych). Jan Chrzciciel był bardzo ważną postacią w doktrynie wiary chrześcijańskiej. Był ostatnim prorokiem przed Jezusem, który został przepowiedziany W Starym Testamencie: “Oto Ja wyślę anioła mego, aby przygotował drogę przede Mną” (Ml 1,3; por. Iz 4,4, Ez 34,20, Am 5,18). Jezus mówi o nim: “Zaprawdę, powiadam wam: Między narodzonymi z niewiast nie powstał większy od Jana Chrzciciela” (Mt 11,11). Tę zapowiedź potwierdził Łukasz (Łk 7,27);

          Jan był niezwykle skromnym i pokornym Żydem, który przyjął na siebie rolę zwiastuna Dobrej Nowiny.  Wspominają go wszystkie Ewangelie, co znaczy, że był postacią ważną. Głosił nadejście większego od siebie proroka – Mesjasza (wybrany przez Boga, namaszczony olejami świętymi), który przyniesie Światu niezwykły przekaz – nadejście Królestwa Syna Bożego: “I tak głosił: «Idzie za mną mocniejszy ode mnie, a ja nie jestem godzien, aby się schylić i rozwiązać rzemyk u Jego sandałów. Ja chrzciłem was wodą, On zaś chrzcić was będzie Duchem Świętym»”  (Mt 1,7–8)

Głosił nadejście mocniejszego od siebie. Można odczytać w tym proroka.

          Następna perykopa dotyczy chrztu Jezusa. Warto zauważyć, że Marek omija życiorys Jezusa. W jego Ewangelii Jezus jest już gotowy do swojej misji. W tym można dostrzec niesamowitą uczciwość Marka. On nie przedstawia swoich koncepcji i wizji, jak to czynią Mateusz i Łukasz. On nie miał wystarczającej wiedzy na ten temat. Wydaje się, że tej wiedzy nie mieli ani Piotr, ani Paweł (jego informatorzy). Jezus nie narzucał nikomu swojej osoby. Nie opowiadał o swojej młodości, rodzinie. Nie zwierzał się. Nie z osoby swojej, ale ze swojej misji uczynił przedmiot chwały. Z posłuszeństwa do Jezusa można zaniechać wszelkich dywagacji na temat Jego życiorysu (ale człowiek jest tylko człowiekiem i interesuje się też tym, co nie jest konieczne).

          Jezus przyjmuje chrzest od Jana. Temu zdarzeniu towarzyszy teofania (objawienie Boga): “Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie” (Mk 1,11; Iz 42,1). Marek nadał tej chwili charakter uroczystej liturgii (wizja apokaliptyczna). Nie należy odbierać tego tekstu literalnie. Ważny jest akt uznania Jezusa za Syna Bożego.

          “Wszyscy, którzy chcą rozumnie traktować religię muszą wiedzieć, że piękna i prawdy należy doszukiwać się w treści odczytanej w sercu, a nie w zjawiskach nadzwyczajnych czy w odczytach literalnych”. Niektórzy mogą czuć się zbulwersowani tą wiadomością, ale zapewniam, że dalsze studiowanie w tym duchu rozumnym przyniesie wspaniałe owoce Prawdy, a nie ezoterycznego amoku.  

          Perykopa1 Kuszenie Jezusa (Mk 1,12–13) zamyka się w dwóch zdaniach informacyjnych. Dostrzegam tu przywołanie obcego tekstu, który znajdzie się u trzech ewangelistów synoptycznych. Lakoniczna informacja świadczy, że Marek nie próbuje uprawiać własnej teologii. Przekazuje to, co wie. Przywołanie obcego tekstu traktuje jako obowiązek historiograficzny.

          Prawdopodobnie Jezus udał się na jakiś czas w osobne miejsce, chcąc jeszcze raz wszystko przemyśleć i uporządkować sobie swoją misję. Zdarzenie to miało ogromne znaczenie dla samego Jezusa. Były to Jego osobiste rekolekcje. Autor pierwotny (tak naprawdę nieznany) tej perykopy o Kuszeniu Jezusa chciał utkać na jej niwie własną koncepcję teologiczną.  

Ewangelia wg św. Marka cz. 3

          Marek rozpoczyna swoją Ewangelię od przedstawienia Jana  Chrzciciela i jego roli. Dla uwiarygodnienie postaci podpiera się proroctwem Izajasza: “Oto Ja posyłam wysłańca mego przed Tobą” (Iz 40,3). W ten sposób informuje, że nie jest to osoba przypadkowa, lecz zapowiedziana przez Boga. W tym duchu następuje przekaz, że wszystko, co się wydarzy pochodzi od boskiej koncepcji.

          Filozoteizm dostrzega w objawieniu ewangelicznym dwie Prawdy wzajemnie ze sobą spójne: zamysł Boga oraz własną postawę Jezusa, wynikającą z Jego wolnej i nieprzymuszonej woli. Ewangelia Marka (jak i inne) bazuje na pierwszej Prawdzie – zamysłu Bożego. Warto jednak nie tracić z oczu Prawdy drugiej. Jezus natchniony duchem pobożności i miłością do Boga realizuje boży plan też według własnych koncepcji. To bardzo ważne, bo pokazuje Jezusa nie jako bezwolne narzędzie Boga, ale autonomicznie, podkreślając wielkość samego Syna Człowieczego.

          “Jan Chrzciciel […] głosił chrzest nawrócenia na odpuszczenie grzechów” (Mk 1,4). Znakiem było obmycie się wodą oraz wyznanie swych grzechów (Być może ten zapis był inspiracją do wprowadzenia spowiedzi konfesyjnej przez Kościół). Był prorokiem (ostatnim z czasów starotestamentalnych). Jan Chrzciciel był bardzo ważną postacią w doktrynie wiary chrześcijańskiej. Był ostatnim prorokiem przed Jezusem, który został przepowiedziany W Starym Testamencie: “Oto Ja wyślę anioła mego, aby przygotował drogę przede Mną” (Ml 1,3; por. Iz 4,4, Ez 34,20, Am 5,18). Jezus mówi o nim: “Zaprawdę, powiadam wam: Między narodzonymi z niewiast nie powstał większy od Jana Chrzciciela” (Mt 11,11). Tę zapowiedź potwierdził Łukasz (Łk 7,27);

          Jan był niezwykle skromnym i pokornym Żydem, który przyjął na siebie rolę zwiastuna Dobrej Nowiny.  Wspominają go wszystkie Ewangelie, co znaczy, że był postacią ważną. Głosił nadejście większego od siebie proroka – Mesjasza (wybrany przez Boga, namaszczony olejami świętymi), który przyniesie Światu niezwykły przekaz – nadejście Królestwa Syna Bożego: “I tak głosił: «Idzie za mną mocniejszy ode mnie, a ja nie jestem godzien, aby się schylić i rozwiązać rzemyk u Jego sandałów. Ja chrzciłem was wodą, On zaś chrzcić was będzie Duchem Świętym»”  (Mt 1,7–8)

Głosił nadejście mocniejszego od siebie. Można odczytać w tym proroka.

          Następna perykopa dotyczy chrztu Jezusa. Warto zauważyć, że Marek omija życiorys Jezusa. W jego Ewangelii Jezus jest już gotowy do swojej misji. W tym można dostrzec niesamowitą uczciwość Marka. On nie przedstawia swoich koncepcji i wizji, jak to czynią Mateusz i Łukasz. On nie miał wystarczającej wiedzy na ten temat. Wydaje się, że tej wiedzy nie mieli ani Piotr, ani Paweł (jego informatorzy). Jezus nie narzucał nikomu swojej osoby. Nie opowiadał o swojej młodości, rodzinie. Nie zwierzał się. Nie z osoby swojej, ale ze swojej misji uczynił przedmiot chwały. Z posłuszeństwa do Jezusa można zaniechać wszelkich dywagacji na temat Jego życiorysu (ale człowiek jest tylko człowiekiem i interesuje się też tym, co nie jest konieczne).

          Jezus przyjmuje chrzest od Jana. Temu zdarzeniu towarzyszy teofania (objawienie Boga): “Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie” (Mk 1,11; Iz 42,1). Marek nadał tej chwili charakter uroczystej liturgii (wizja apokaliptyczna). Nie należy odbierać tego tekstu literalnie. Ważny jest akt uznania Jezusa za Syna Bożego.

          “Wszyscy, którzy chcą rozumnie traktować religię muszą wiedzieć, że piękna i prawdy należy doszukiwać się w treści odczytanej w sercu, a nie w zjawiskach nadzwyczajnych czy w odczytach literalnych”. Niektórzy mogą czuć się zbulwersowani tą wiadomością, ale zapewniam, że dalsze studiowanie w tym duchu rozumnym przyniesie wspaniałe owoce Prawdy, a nie ezoterycznego amoku.  

          Perykopa1 Kuszenie Jezusa (Mk 1,12–13) zamyka się w dwóch zdaniach informacyjnych. Dostrzegam tu przywołanie obcego tekstu, który znajdzie się u trzech ewangelistów synoptycznych. Lakoniczna informacja świadczy, że Marek nie próbuje uprawiać własnej teologii. Przekazuje to, co wie. Przywołanie obcego tekstu traktuje jako obowiązek historiograficzny.

          Prawdopodobnie Jezus udał się na jakiś czas w osobne miejsce, chcąc jeszcze raz wszystko przemyśleć i uporządkować sobie swoją misję. Zdarzenie to miało ogromne znaczenie dla samego Jezusa. Były to Jego osobiste rekolekcje. Autor pierwotny (tak naprawdę nieznany) tej perykopy o Kuszeniu Jezusa chciał utkać na jej niwie własną koncepcję teologiczną.  

Ewangelia wg św. Marka cz. 2

          Centralnym tematem Ewangelii Marka jest osoba Jezusa Chrystusa. Ewangelią jest sam Jezus. Już w pierwszych słowach autor podkreśla, że Jezus jest Synem Bożym: „Początek Ewangelii o Jezusie Chrystusie, Synu Bożym” (Mk 1,1). Marek przedstawia zarys działalności Jezusa, łącząc słowa i znaki przekazane przez Tradycję z wydarzeniami historycznymi. Kolejne epizody ujmuje w prostą narrację, posługując się zwrotem „a potem” (23 razy), tworząc opowieść o działalności Jezusa w Galilei. Jezus w Ewangelii Marka to postać wyrazista, przedstawiona realistycznie. Autor nie interpretuje faktów, nie wyjaśnia ich ani nie uzasadnia. Dla Marka Jezus jest nie tylko Człowiekiem, ale także Mesjaszem – Bożym Wysłannikiem, który przewyższa wszystkich ludzi. Jest Królem, lecz zupełnie innym od ziemskich władców, należącym do świata boskiego. Marek pokazuje, że Jezus Chrystus jest Synem Bożym, przypominając Jego niezwykłe czyny i znaki, które świadczą o Jego nadludzkiej godności i wielkości.

          Tytuł Ewangelii Marka tworzy akrostych (utwór wierszowany, w którym początkowe litery lub słowa wersów tworzą wyraz lub zdanie) greckich słów IXQYS: „Jezus Chrystus, Boży Syn, Zbawiciel”, co daje rzeczownik łaciński *ichtys*, oznaczający „rybę”.

          Marek szczególnie troszczy się o przedstawienie cudów Jezusa, których opis zgromadził w dużej ilości. Cuda te są znakami królestwa Bożego, świadczącymi o mesjańskiej godności Jezusa i Jego boskiej mocy. Opisy cudów prawdopodobnie odgrywały ważną rolę w działalności misyjnej. Marek stara się ukazać Jezusa jako istotę transcendentną, pełną chwały i wielkości, pochodzącą z nieba. W jednej ze scen Najwyższy Kapłan pyta Jezusa: „Czy Ty jesteś Mesjasz, Syn Błogosławionego?”. Jezus odpowiada: „Ja jestem. Ujrzycie Syna Człowieczego, siedzącego po prawicy Wszechmocnego i nadchodzącego z obłokami niebieskimi” (Mk 14,61–62). W innej zapowiada: „Wówczas ujrzą Syna Człowieczego, przychodzącego w obłokach z wielką mocą i chwałą” (Mk 13,26). Marek nie zapomina także o ludzkiej stronie Chrystusa (Mk 1,41; 8,2; 3,5; 14,33), ukazując Jego cierpienie i upokorzenie (Mk 8,31; 10,45).

          Charakterystyczna dla Ewangelii Marka jest tzw. tajemnica mesjańska. Jezus nakazuje milczenie wszystkim, którzy rozpoznają w Nim Mesjasza – także demonom. Może wynika to z obawy, aby nie zinterpretowano Jego misji w kategoriach politycznych, czego oczekiwali Żydzi, nie rozumiejąc związku mesjanizmu z cierpieniem. Tytuł „Syn Człowieczy” pozwalał Jezusowi ukryć swoją tajemnicę, a jednocześnie stopniowo ją odkrywać. Dopiero poprzez śmierć na krzyżu tytuł ten ujawnia swoje pełne znaczenie – wyraża dwoistość funkcji Jezusa: boską, pełną mocy, i ludzką, obarczoną cierpieniem dla zbawienia ludzi. Jezus mówi: „Bo i Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie na okup za wielu” (Mk 10,45). Wyrażenie „Syn Człowieczy” jest używane wyłącznie przez samego Jezusa, i to tylko w trzeciej osobie. Poza Jezusem jedynym, który użył tego określenia, był umierający Szczepan: „Widzę niebo otwarte i Syna Człowieczego, stojącego po prawicy Boga” (Dz 7,56). W ten sposób nawiązał do słów Jezusa: „Ja jestem. Ujrzycie Syna Człowieczego, siedzącego po prawicy Wszechmocnego” (Mk 14,62). W Starym Testamencie „syn człowieczy” oznacza po prostu „człowieka”. W Nowym Testamencie, dzięki słowom Jezusa, to pospolite określenie nabiera szczególnej godności. Widoczne jest to zwłaszcza w procesie Jezusa przed Wysoką Radą: „Ujrzycie Syna Człowieczego, siedzącego po prawicy Wszechmocnego i nadchodzącego z obłokami niebieskimi” (Mk 14,62).

          Ewangelia Marka może być traktowana jako wprowadzenie do chrześcijaństwa – pierwszy stopień wtajemniczenia. Przeznaczona jest dla katechumenów (osób nieochrzczonych) jako zaproszenie do spotkania z Chrystusem, odrzucenia dotychczasowego życia i powierzenia Mu swojej nadziei. Uczniowie Jezusa są początkowo przedstawieni jako ludzie prości, którzy niewiele rozumieją, a Ewangelia Marka ukazuje stopniowy proces ich nawrócenia. Jest to podróż duchowa, która prowadzi na wzgórze ukrzyżowania, gdzie rzymski setnik odsłania prawdę o Jezusie. Ci, którzy nie wierzą i odrzucają Jezusa, nie otrzymują niczego – Jezus nie mógł uczynić cudu w Nazarecie z powodu braku wiary: „I nie mógł tam zdziałać żadnego cudu, jedynie na kilku chorych położył ręce i uzdrowił ich” (Mk 6,5).

          Racjonalizm grecki (Celsus, Porfiriusz) krytykował biblijne opowieści o cudach, na co apologetyka Ojców Kościoła odpowiadała ich obroną. Orygenes i św. Augustyn twierdzili, że „największym cudem jest podtrzymywanie przez Boga świata w jego istnieniu”. W okresie oświecenia próbowano tłumaczyć cuda w sposób przyrodniczy i empiryczny, argumentując, że prawa przyrody są boskimi nakazami, a cuda byłyby naruszeniem boskiego porządku. Osobiście podzielam ten pogląd, choć nie zaprzeczam możliwości istnienia takich zjawisk.

Ewangelia wg św. Marka cz. 1

          Wcześniej udostępniałem egzegezę Ewangelii według św. Mateusza, która zawiera najwięcej treści teologicznych związanych z chrześcijańską doktryną wiary. Teraz zajmę się Ewangelią według św. Marka, którą uważam za najbardziej wierną prawdzie ewangelicznej, wolną od osobistych koncepcji autora. Ewangelia Marka słynie z lakonicznego, dynamicznego stylu, skupiając się na działaniach Jezusa, a nie na Jego nauczaniu, co wyróżnia ją na tle Ewangelii Mateusza. Marek unika długich wywodów teologicznych, koncentrując się na zwięzłym i reportażowym opisie wydarzeń z życia Jezusa.

          Najstarsza Ewangelia, przypisywana św. Markowi, powstała najprawdopodobniej w latach 68–73 (lub 64–70). Istnieją spory co do dokładnego czasu jej powstania. Autorem jest Jan Marek, kuzyn Barnaby, a przypuszcza się, że została napisana w Rzymie, na podstawie relacji Apostoła Piotra. Skierowana była do odbiorców nieznających języka aramejskiego ani zwyczajów żydowskich. Marek koncentruje się na cudach i działaniach Jezusa, przez co odsłania Jego mesjańskie tajemnice. Pełnił funkcję tłumacza Piotra, którego przekaz miał charakter bieżący i misyjny, a nie historyczny ani systematyczny. Marek spisywał relacje Piotra, zapamiętane z jego głoszenia. Korzystał również z innych źródeł, m.in. od Apostoła Pawła.

          Ewangelia Marka, najkrótsza i teologicznie najuboższa, jest jednak najwierniejsza faktom, wolna od obcych interpretacji, spekulacji i koncepcji teologicznych. Brak pewnych wersetów (Mk 16,9–20) w niektórych rękopisach wskazuje, że ewangelie, w tym Marka, ewoluowały z czasem, co podważa ich absolutną autentyczność.

          Marek Ewangelista jest utożsamiany z Janem Markiem, synem Marii i krewnym Barnaby, postaci zasłużonej dla chrześcijaństwa. Jan Marek towarzyszył Pawłowi i Barnabie w wyprawach misyjnych, choć odłączył się od nich w Perge w Pamfilii, a potem ponownie stał się pomocnikiem Pawła (Kol 4,10; Flm 24). W Rzymie spotkał się z Piotrem i wtedy narodził się pomysł napisania ewangelii na podstawie nauk apostolskich. Apostoł Paweł i Piotr stanowili dla Marka kluczowe i wiarygodne źródła informacji. Według świadectwa Papiasza, biskupa z Hierapolis (teologa i męczennika żyjącego w latach 70–135/155), Marek sumiennie i wiernie spisał przekazy. Oprócz słów apostołów krążyły w obiegu różne teksty i listy katechetyczne, w tym listy Pawła. Marek jednak prawdopodobnie nie korzystał ze źródła “Q” (Quelle) – zbioru wypowiedzi Jezusa odkrytego w Nag Hammadi w 1945 roku, który powstał później. Dzięki wspólnym źródłom i podobieństwu tekstów, Marka zalicza się do autorów synoptycznych, obok Mateusza i Łukasza. Ewangelia Marka była skierowana do osób spoza Palestyny.

          Ewangelia została napisana po grecku, przy czym autor tłumaczy wiele aramejskich zwrotów, takich jak: “Talitha kum”, czyli: “Dziewczynko, mówię ci, wstań!” (Mk 5,41); “Effatha”, czyli: “Otwórz się!” (Mk 7,34); oraz “Abba”, czyli: “Ojcze” (Mk 14,36). Autor używa też pojęć pochodzenia łacińskiego, co sugeruje, że katechezy były skierowane do Rzymian. Marek unika przytaczania słów Jezusa, koncentrując się na opisywaniu Jego działań. Wydarzenia ujęte są w formie bardziej faktograficznej niż teologicznej, co uważano za bardziej wiarygodne. Początkowo sądzono, że Marek ogranicza się do świadectwa życia Jezusa, bez aspiracji teologicznych. Współcześnie jego Ewangelia zyskuje na znaczeniu, a zainteresowanie nią rośnie. Uznanie jej za najstarszą spośród ewangelii pozostaje jednak przedmiotem dyskusji.

Autosugestia

         Wszystko co zdarza się w życiu człowieka koncentruje się w ludzkim umyślę: myśli, uczucia, odczucia, wyobrażenia, obrazy rzeczywistości. Wszystko inne jest  otaczającym entouragem i staje się jedynie tłem dla tego, co najważniejsze: tego, co rozgrywa się w  umyśle człowieka.

          Znane powiedzenie „człowiek jest kowalem swego losu” przypomina, że to my sami, poprzez nasze myśli i decyzje, mamy wpływ na kierunek, w jakim podąża nasze życie.

          Autosugestia, czyli wpływanie na swoje myśli, uczucia i przekonania poprzez powtarzanie pozytywnych stwierdzeń lub wyobrażeń, jest potężnym narzędziem w procesie kształtowania rzeczywistości, jaką postrzegamy.

          To właśnie umysł, a nie zewnętrzne okoliczności, decyduje o tym, jak interpretujemy świat.

          Na poziomie praktycznym autosugestia pozwala kształtować wewnętrzne przekonania, które mogą zmieniać nasze postrzeganie świata i własnych możliwości. Poprzez świadome kształtowanie myśli i obrazy w umyśle, człowiek może wpływać na fakty.

           Ktoś stojący z boku inaczej odbiera i przeżywa rzeczywistość niż my, bo każdy ma swoją własną przestrzeń rzeczywistości. Moje rozterki pozostają tylko

we mnie. Nieroztropne jest więc postępowanie w życiu według obcego scenariusza. Od człowieka zależy, czy jest szczęśliwy, zakochany, itp. Jeżeli tak, to trzeba uczynić wszystko, aby  we własnym umyslę wykreować rzeczywistość która będzie dla mnie przyjazna. Autosugestia może działać jako narzędzie do tworzenia pozytywnego obrazu świata, w którym kształtujemy własne szczęście i satysfakcję.

           W praktyce można stosować różne metody psychologiczne autosugestii.          Ciekawa strategią która może pomóc w budowaniu pozytywnej postawy i wzmocnieniu osobistej siły psychicznej jest „przesiewania” bodźców, czyli selektywnego kodowania tego, co dobre, a odrzucania negatywnych aspektów rzeczywistości,

            Warto jednak pamiętać, że autosugestia, choć potężna, nie jest jedynym czynnikiem determinującym sukces i spełnienie. Równolegle do niej, ważne są działania, relacje z innymi ludźmi oraz umiejętność radzenia sobie z nieuniknionymi trudnościami.  Jako człowiek wolny, inspirując do świadomego zarządzania swoimi myślami oraz emocjami bierze za nią całkowitą odpowiedzialność.

Antidotum na stresy

           Człowieka  nie zawsze umie sobie poradzić z losem i trudami życia. Powodują one, że człowiek nie jest szczęśliwy. Odczuwa bunt, który przekłada się na relacje interpersonalne w rodzinie z otoczeniem.  Jak żyć, aby sprostać wszelakim wezwaniom?

          Mechanizmem obronnym może być przyjęcie postawy obronnej wykreowanej we własnej psychice. Mechanizmem obronnym może być przyjęcie idei, że  rzeczywistość jest teatrem, w którym ludzie odgrywają swoje role według narzuconego im scenariusza. W niewielkim stopniu można coś zmieniać w scenariuszu. Może jednak w wymowie artystycznej (sposobie życia, w postępowaniu) wyrażać siebie i swoje marzenia, nadzieje. Mniej ważne jest poznanie istoty rzeczy (które wg Kanta i tak nie można poznać), ale przeżywanie życia, emocje i własne imponderabilia. Scenariusze są różne, ale ważne jest sposób odegrania swojej roli. Czasem w życiu gra się dramaty, a czasem komedie. Dla aktora jest to bez różnicy. Liczy się wymowa artystyczna i związane z tym emocje.  Na narzucony scenariusz (los) ma się niewielki wpływ, ale wymowa artystyczna jest osobistym dziełem każdego. W tym mechanizmie zachowuje się swoją tożsamość, niezależność i wolność. Człowiek staje się panem własnego ja. Eschatologicznie nie będzie się odpowiadać za scenariusz ale z odegrania swojej roli (sposobu życia).

            W tej koncepcji psychologicznej ważne jest rozeznanie, za co się odpowiada? Nie za burzę, która zniszczyła dom, nie za niepowodzenia, które zesłał los, ale jak się odegrało swoją rolę. Można porzucić rozterki. Na los człowiek ma mały wpływ. Nie bardzo można znaleźć odpowiedź dlaczego jest taki, a nie inny. Być może tajemniczość związana z życiem jest jakiś przemyślanym projektem. Głową muru się nie przebije. Pozostaje zaufać Bogu, że dla każdego chce dobrze. On jeden wie, co dla człowieka jest najlepsze,

           Taka psychologiczna postawa obronna umożliwia zmniejszyć stresy, które los człowiekowi nie oszczędza.

Synkretyzm religijny

          Wspólnym fundamentem wielu religii jest wiara w istnienie nadprzyrodzonej mocy, Przyczyny, która stworzyła Wszechświat.  Za tę ideą odpowiadają Jej dzieła, które są widoczne w jego pięknie i w porządku natury.

          Świat nie jest wynikiem przypadku, ale świadectwem inteligentnego projektu, co prowadzi do idei, że porządek i harmonia w naturze są dowodem na istnienie wyższej siły.

          Panteistyczna koncepcja Boga opiera się na idei, że Bóg i Wszechświat są tożsame, co oznacza, że Bóg przenika wszystko, co istnieje, lub jest wszystkim. W tym kontekście Bóg nie jest oddzielną, transcendentną istotą, jak w wielu teistycznych religiach, lecz stanowi samą rzeczywistość, energię lub siłę życiową obecnej w całej przyrodzie i we wszystkich bytach. W panteizmie Bóg nie ma postaci antropomorficznej, nie przyjmuje konkretnego wyglądu, ponieważ nie jest oddzielnym bytem – jest wszechobecny i jednocześnie zawiera się w każdym aspekcie świata materialnego i duchowego. Wygląd Boga w panteizmie można zatem interpretować symbolicznie: Bóg przejawia się w naturze, w kosmosie, w każdej cząstce istnienia. Można go odnaleźć w harmonii przyrody, w strukturze galaktyk, w porządku atomowym i w skomplikowanej sieci relacji między wszystkimi elementami świata. Z tej perspektywy Bóg nie jest osobą, a raczej nieskończoną, bezosobową siłą, którą można dostrzec w pięknie świata.  Estetyczne wyobrażenie Boga panteistycznego może być zatem bardziej abstrakcyjne – można je zobaczyć w gwiazdach na niebie, w rwącej rzece, w delikatnych płatkach kwiatów, w całej różnorodności życia. W ten sposób panteistyczny Bóg jest raczej świadomością, kosmiczną jednością i esencją wszystkiego, co istnieje.

          Według religii judaistyczno–chrześcijańskiej Bóg zwraca się do każdego stworzenia indywidualnie, co suponuje, że jest Osobą. W teizmie Bóg jest traktowany jako istota osobowa, która ma cechy zbliżone do ludzkiej osobowości, choć w sposób doskonały. Bóg jest często opisywany jako wszechmocny, wszechwiedzący i wszechobecny, a także miłosierny, sprawiedliwy i kochający. W religiach teistycznych Bóg nawiązuje relacje z ludźmi, komunikuje się poprzez objawienia, odpowiedzi na modlitwy i moralne wskazówki. Taka koncepcja Boga zakłada, że posiada On wolną wolę, intencje oraz zdolność do emocji, takich jak miłość, gniew, współczucie.

          W deizmie Bóg jest rozumiany jako stwórca wszechświata, ale nie ingeruje bezpośrednio w jego funkcjonowanie ani w życie ludzi. W tym ujęciu Bóg może być postrzegany jako istota z osobowością w sensie twórczym i intelektualnym, ale jednocześnie Bóg nie angażuje się w indywidualne ludzkie sprawy, nie przejawia emocji ani nie odpowiada na modlitwy. Bóg stworzył prawa natury i świat, ale nie wchodzi w interakcje z nim na poziomie osobowym.

           W systemach ateistycznych, w agnostycznych, które negują istnienie Boga lub są niepewne co do jego istnienia, osobowość Boga może być traktowana jako ludzka projekcja: zazdrosny, dumny, niesprawiedliwy, nielitościwy, mściwy, żądzy krwi, sadomasochistyczny (Richard Dawkins) pochodzi z ludzkiego umysłu  i nie stanowi prawdy. Z perspektywy psychologicznej lub socjologicznej niektóre teorie twierdzą, że ludzie nadali Bogu osobowe cechy, aby łatwiej zrozumieć i wyjaśnić zjawiska przyrody czy moralność.

          Koncepcja natury dynamicznej Boga (wg autora) podobnie jak w panteizmie zaprzecza Jego antropomorficznej postaci, ale podkreśla Jego osobowość. Natura dynamiczna ujmuje istnienie Boga samym istnieniem i zdolnością sprawczą. Istnienie Boga jest akceptowalne przez widoczne skutki Jego działania. Z logicznego porządku – każdy skutek musi mieć swoją przyczynę.

          Każda religia wnosi coś swojego do obrazu Boga. To świadczy, że jest On przez nie zauważalny. Potwierdzają one, że Bóg naprawdę istnieje. Każdy może Go odczuwać po swojemu według wrażliwości duchowej. On jest Jedyny, a zarazem powszechny, który jest obecny zarówno w najmniejszych elementach materii, jak i w ogromnym kosmosie. Bóg jest siłą transcendentną i jednocześnie immanentną. Jest zarówno ponad rzeczywistością, jak i przenika całą rzeczywistość. Obecny we wszystkich rzeczach, bez względu na to, jak różne są ludzkie perspektywy i wrażliwości duchowe.

Od Historii do Wiary: Refleksje nad Istotą Religii

          Data przybycia Józefa, syna Jakuba, do Egiptu pozostaje kwestią nierozstrzygniętą. Według uczonego Alfreda Tschirschnitza, wydarzenie to miało miejsce około 1660 roku przed Chr., w czasie, gdy Egiptem rządzili cudzoziemscy władcy – Hyksosi. Inni badacze jednak sugerują, że przybycie Józefa mogło nastąpić za panowania faraona Senusereta III (1897-1849 przed Chr.) z XII dynastii Średniego Państwa. Ta rozbieżność w datowaniu wynosi około 200 lat, co wywołuje istotne wątpliwości.

          Brak jednoznacznych dowodów archeologicznych oraz różnice w datach wskazywane przez badaczy rodzą pytanie, czy opisane w Biblii wydarzenia rzeczywiście miały miejsce w sugerowanym czasie i formie, czy też mogą być teologiczną interpretacją nadaną im później, co nadało im wymiar historii sakralnej. Jest to istotne, ponieważ podważa literalną interpretację Pisma, sugerując, że narracja o Exodusie może być inspirowana różnymi wydarzeniami historycznymi, takimi jak konflikty Egiptu z ludami semickimi, wpływy Hyksosów czy Hetytów.

          Nasuwająca się refleksja jest taka, że trudność w dokładnym określeniu okresu Exodusu Izraelitów z Egiptu może wynikać nie z braku zaawansowanych technik datowania, ale z tego, że wydarzenie to mogło nie mieć miejsca w szeroko przyjętym sensie. Możliwe, że był to jedynie lokalny epizod, który dla Egiptu nie miał większego znaczenia. Taka hipoteza może wydawać się kontrowersyjna, ale wynika z uczciwej analizy złożoności przekazów religijnych i ich zgodności z faktami historycznymi.

          Zastanawiając się nad tym problemem, dochodzę do wniosku, że religie powstają przede wszystkim w odpowiedzi na potrzeby duchowe człowieka, a nie wyłącznie na bazie obiektywnych faktów historycznych. W tym kontekście można dostrzec podobieństwo do tworzenia mitów i symboli, które odpowiadają na uniwersalne ludzkie potrzeby. Religie monoteistyczne i politeistyczne różnią się formą, lecz wszystkie mają na celu zrozumienie sensu istnienia. Taka perspektywa jest bliska religioznawstwu, które traktuje religie jako systemy wierzeń ukształtowane przez kulturowe i historyczne okoliczności.

          Wierzę, że za rzeczywistością stoi metafizyczna siła – Stwórca. W obliczu historycznej niepewności i symbolizmu religii, Bóg pozostaje nie tylko tajemnicą, ale również ostatecznym celem, do którego dążą wszystkie religie. Może to być dowodem na to, że mimo różnorodności wyobrażeń o Bogu ich esencja ma wspólne źródło w ludzkiej intuicji transcendencji.

          Uważam, że teologia znajduje się dopiero na początku swojego rozwoju. To przekonanie zakłada, że ludzkość dopiero zaczyna rozumieć i zgłębiać metafizyczną naturę Boga. Takie otwarte podejście pozwala przypuszczać, że nasze pojmowanie religii może ewoluować, a zrozumienie Boga – podobnie jak nauka – może być ciągłym procesem. Zachęcam do kontemplacji nad naturą wiary i do poszukiwania sensu w religii. Religia nie powinna być postrzegana jako zamknięty system dogmatyczny, lecz jako przestrzeń inspiracji i poszukiwań, gdzie Bóg i Prawda pozostają ideałami, do których ludzkość dąży, nawet jeśli są nieosiągalne.