Świadomość – tajemnica istnienia

          Świadomość to jedno z najbardziej intrygujących i nie do końca zrozumianych zjawisk we wszechświecie. To zdolność do rozpoznawania własnych myśli, emocji i doznań, a także świadomego reagowania na bodźce zewnętrzne i wewnętrzne. Innymi słowy – to bycie świadomym siebie i otaczającego świata. Niniejszy tekst podejmuje próbę ukazania, czym jest świadomość z różnych perspektyw: biologicznej, filozoficznej, religijnej oraz spekulatywno-naukowej.

          Z naukowego punktu widzenia świadomość to stan psychiczny, który umożliwia jednostce przetwarzanie informacji, formułowanie wypowiedzi, podejmowanie decyzji i przeżywanie doświadczeń. Kluczową cechą świadomości jest samoświadomość – zdolność myślenia o sobie jako o istocie posiadającej myśli, emocje i wspomnienia.

          Mimo postępów w badaniach, nie istnieje jednoznaczna, obiektywna miara świadomości – ma ona charakter subiektywny, co czyni jej badanie niezwykle trudnym.

          Współczesna nauka najczęściej utożsamia świadomość z aktywnością mózgu – jako produktem skomplikowanych procesów neurobiologicznych, zachodzących w sieciach neuronowych. Według tego podejścia świadomość zanika wraz ze śmiercią mózgu, a więc jest zjawiskiem ściśle związanym z funkcjonowaniem ciała.

          Z drugiej strony, nie brakuje koncepcji zakładających, że świadomość może istnieć niezależnie od materii. Filozofowie, tacy jak Platon, Kartezjusz czy współcześnie David Chalmers, rozważają świadomość jako fundamentalny aspekt rzeczywistości – być może niepodlegający redukcji do zjawisk fizycznych (dualizm, panpsychizm).

          Chociaż niniejsze opracowanie koncentruje się na ludzkiej świadomości, nie oznacza to, że jest ona zarezerwowana wyłącznie dla człowieka. Trwają intensywne badania nad samoświadomością u zwierząt – takich jak delfiny, szympansy czy słonie – a także nad możliwością zaistnienia świadomości w sztucznej inteligencji.

          W wielu religiach świadomość utożsamiana jest z duszą – niematerialną, nieśmiertelną esencją człowieka. W hinduizmie mówi się o atmanie, w chrześcijaństwie o duszy, a w buddyzmie o ciągłości jaźni. Wspólnym mianownikiem tych tradycji jest przekonanie, że świadomość przekracza życie cielesne i może istnieć niezależnie od ciała.

          Z religijnej perspektywy świadomość nie jest tylko produktem życia biologicznego, lecz jego pierwotnym źródłem lub celem. Ujęcie to zakłada istnienie nadprzyrodzonego wymiaru bytu.

          Ciekawy wątek religijny dotyczy osoby Jezusa. Według niektórych interpretacji, Jezus – jako człowiek – nie posiadał w chwili narodzin pełnej wiedzy o swojej boskiej tożsamości. Musiał stopniowo ją odkrywać i dojrzewać do niej. Proces ten można interpretować jako drogę do osiągnięcia pełnej świadomości swojego „Ja” w kontekście boskości.

          Niektórzy naukowcy próbują wyjść poza tradycyjne ujęcia świadomości. Według teorii kwantowej świadomości, opracowanej przez Rogera Penrose’a i Stuarta Hameroffa (tzw. teoria Orch-OR), świadomość może być związana z procesami kwantowymi zachodzącymi w mikrotubulach neuronów. W skrajnych interpretacjach sugeruje się, że świadomość może być trwałym elementem wszechświata.

          Choć te koncepcje budzą kontrowersje, stanowią inspirujący przykład prób łączenia fizyki i neurologii w poszukiwaniu odpowiedzi na pytania o istotę świadomości.

          Największą zagadką pozostaje pytanie o wieczność świadomości: czy jest ona tylko chwilowym błyskiem biologicznej aktywności, czy może stanowi część większego, niepoznanego porządku rzeczywistości? Czy da się wskazać kryterium prawdy dla naszych przeżyć świadomych? A może zawsze pozostanie coś, co wymyka się poznaniu?

          Świadomość jest zarazem oczywista i niepojęta. Doświadczamy jej codziennie, a jednak nie potrafimy w pełni zdefiniować jej natury. Czy jest ona jedynie efektem pracy mózgu, czy może stanowi głębszy, metafizyczny wymiar istnienia? Odpowiedź na to pytanie wciąż pozostaje otwarta – i być może to właśnie w tej tajemnicy tkwi jej najgłębszy sens.

Budowle megalityczne

          Z powodu braku jednoznacznych artefaktów i rzetelnych źródeł informacji, jesteśmy zmuszeni opierać się jedynie na dostępnych danych i hipotezach. Na formułowanie ostatecznych wniosków jest jeszcze zbyt wcześnie.

          Na całym świecie — od Europy, przez Azję i Afrykę, po obie Ameryki — odkrywane są monumentalne budowle megalityczne, wzniesione z ogromnych bloków kamiennych. Do najbardziej znanych należą Stonehenge (ok. 3100 p.n.e.) w Anglii, Göbekli Tepe (ok. 9600 p.n.e) w Turcji, piramidy w Gizie (trzecie tysiąclecie p. n.e.) czy megalityczne kompleksy w Peru. Ich wiek często sięga tysięcy lat przed naszą erą. W Polsce (Wietrzychowice) – grobowce kujawskie (tzw. „polskie piramidy”) – ok. 3500–2500 p.n.e.

          Tradycyjna archeologia przypisuje budowę megalitów prastarym społecznościom rolniczo-myśliwskim. Wydaje się jednak zaskakujące, że ludzie żyjący bez zaawansowanej technologii byli w stanie transportować i precyzyjnie ustawiać głazy ważące często dziesiątki, a nawet setki ton. Niektórzy badacze alternatywni wysuwają hipotezy o istnieniu nieznanych, wysoko rozwiniętych kultur prehistorycznych, a nawet o ingerencji cywilizacji pozaziemskich — jednak nie znajdują one potwierdzenia w nauce i w moim oglądzie Świata.

          Technika budowy megalitów pozostaje przedmiotem debat. W większości przypadków nie zachowały się żadne narzędzia, które jednoznacznie mogłyby wyjaśnić sposób obróbki twardych skał, takich jak granit czy bazalt. Istnieją jednak teorie o używaniu prostych narzędzi kamiennych, drewnianych dźwigni, systemów lin i ramp. Współcześnie podejmowane eksperymenty archeologiczne pokazują, że zgrana grupa ludzi mogła w ciągu wielu miesięcy przetransportować ogromne głazy — choć nadal niektóre przypadki budzą zdumienie swoją skalą i precyzją wykonania.

          Cele budowy megalitów również są przedmiotem spekulacji. W wielu przypadkach uważa się je za miejsca kultu religijnego, grobowce lub obserwatoria astronomiczne. Stonehenge np. wykazuje zgodność z cyklami słonecznymi i księżycowymi, co sugeruje jego funkcję kalendarza. Inne budowle, takie jak piramidy w Egipcie czy sanktuaria andyjskie, pełniły funkcje rytualne i symboliczne, związane z wiarą w życie pozagrobowe czy bóstwa nieba.

          Megalityczne budowle są świadectwem niezwykłych umiejętności dawnych cywilizacji. Choć wiele aspektów ich powstania pozostaje zagadką, jedno jest pewne: skrywają w sobie wiedzę i doświadczenie, które wciąż inspirują archeologów, historyków i poszukiwaczy tajemnic z całego świata. Być może z biegiem czasu nowe odkrycia rzucą światło na te fascynujące relikty przeszłości.

          W wielu miejscach megalitycznych notowano nadzwyczajne właściwości akustyczne, geomagnetyczne i energetyczne. Niektóre osoby twierdzą, że można tam doświadczyć zmian świadomości, odczuć mistycznych lub uzdrowienia.

Kamienie często pochodzą z dalekich, specyficznych geologicznie miejsc, co może sugerować, że wybierano je nieprzypadkowo – np. ze względu na ich “energetyczne” właściwości.

          Tajemnica budowli megalitycznych polega nie tylko na technicznej zagadce ich konstrukcji, ale przede wszystkim na tym, jak głęboko sięgała duchowość, wiedza i organizacja społeczna ludzi neolitu. Choć wiele wyjaśnia archeologia, niektóre elementy nadal wymykają się pełnemu zrozumieniu – co tylko potęguje ich magnetyzm.

Idea Syna Bożego

          Idea «Syna Bożego» jest kluczową koncepcją teologii chrześcijańskiej. Myśl, że Bóg ma „Syna” może sugerować teologię politeistyczną.  Pojawia się zatem pytanie: jak jest naprawdę i kto jest autorem tej idei?

Na pierwszy rzut oka, wyrażenie „Syn Boży” może rzeczywiście budzić wątpliwości. Jednak chrześcijańska doktryna Trójcy Świętej nie głosi wiary w trzech bogów, lecz w jednego Boga w trzech Osobach. Te Osoby nie są trzema bogami, lecz mają jedną Boską naturę. Fakt, że jest to doktryna przemawia za ludzką koncepcją. Najwcześniejsze formy tej idei pojawiają się w Biblii, szczególnie w Nowym Testamencie, choć już w Starym Testamencie można odnaleźć jej zapowiedzi.

          Autorem idei w sensie objawienia jest zatem sam Jezus Chrystus, który mówi o sobie jako o Synu, oraz Bóg Ojciec, który objawia Go jako swego Syna (np. w scenie chrztu w Jordanie). Jezus mówi: „Ja i Ojciec jedno jesteśmy” (J 10,30).  Jezus (jako Człowiek) jest autorem tej idei, a Kościół sformułował i  i rozwinął ją teologicznie. Trzeba wyraźnie powiedzieć, że doktryna Syna Bożego jest dziełem Kościoła. Ta kluczowa koncepcja stanowi fundament chrześcijańskiej wiary w Jezusa jako Boga. |

          Jak istnienie Boga można wytłumaczyć logiczną przyczynowością Przyczyny i skutku, tak postać Jezusa – Syna Bożego jest podmiotem wiary.

Cała dalsza doktryna chrześcijaństwa jest oparta na zawierzeniu, że Kościół otrzymał od Boga plenipotencje do wprowadzenia tej idei. Chrześcijańska koncepcja „Syna Bożego” to relacja Osób w Bogu, a nie biologiczne ojcostwo. Zasadność tej idei jest mocno umocowana w teologii chrześcijańskiej, na tyle wiarygodnie, że moje wcześniejsze wątpliwości się rozwiały. W Nowym Testamencie Jezus Chrystus jest wielokrotnie określany jako Syn Boży. To wyrażenie nie jest jedynie tytułem, ale świadectwem Jego Boskiej natury oraz unikalnej relacji z Bogiem Ojcem. Jego wcielenie:  „Słowo stało się ciałem” (J 1,14):  jest aktem zstąpienia Boga do świata ludzkiego. Chrzest Jezusa „To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie” (Mt 3,17). Wyznanie Piotra: „Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego” (Mt 16,16). Proces Jezusa (Mk 14,61–62): Jezus potwierdza swoją tożsamość jako Syn Boży.

W teologii chrześcijańskiej, zwłaszcza po Soborze Nicejskim (325 r.), Jezus Chrystus został uznany za współistotnego Ojcu (homoousios), czyli prawdziwego Boga z Boga prawdziwego.

          Wierzę, że za zgodą Stwórcy dokonało się Wywyższenie Człowieka do roli Aktu działającego, który odzwierciedla istotę jedynego Boga. Dzięki Synowi wierzący mogą stać się dziećmi Bożymi (por. J 1,12; Rz 8,15–17).

Wstęp do katechezy współczesnej cd. 6

          Można postawić pytanie. Czego Bóg oczekuje od człowieka? Odpowiedź może się różnić w zależności od tradycji religijnej, ale w ujęciu chrześcijańskim — a zwłaszcza biblijnym — istnieje kilka kluczowych odpowiedzi, które pojawiają się w Piśmie Świętym.

           Z Biblijnego przekazu Bóg oczekuje od ludzi relacji opartej na Miłości – zarówno wobec Niego, jak i wobec innych ludzi (Mt 22,37-39). Miłość uosabia ontologicznie samego Stwórcę: ” Bóg jest miłością” (1 J 4,8).  Miłość jest fundamentem wszystkiego. Z jego natury dynamicznej wynika, że Miłość oznacza nie tylko uczucie, ale samego Boga. Dla chrześcijan miłość jest drogą do świętości. Miłości towarzyszy sprawiedliwość opartej na miłosierdziu. Pokora to nie uniżanie się względem Boga, ale postawa szacunku wobec Boskiego Majestatu (Mi 6,8). Zachowanie człowieka opisane jest w zasadach moralnych, które winne towarzyszyć w życiu człowieka. One są wskazówką jak autentycznie żyć moralnie zgodnie z Jego wolą.

           Ważnym elementem jest wiara (Hbr 11,6). Jest ona nie tylko intelektualnym przekonaniem, ale pełnym zawierzeniem (Mk 1,15). Bóg nie oczekuje od człowieka perfekcji, ale serca zdolnego do przebaczenia, współczucia i troski o innych — zwłaszcza o ubogich, skrzywdzonych, zapomnianych. Bóg oczekuje, aby życie człowieka przynosiło owoce (Mt 5,16), i generowało funkcjonał «Dobra». Bo «Dobro» jest twórcze i jest potrzebne do podtrzymywania świata w jego istnieniu.

            Bóg nie jest drobiazgowy. Dopuszcza błędy i pomyłki, ale oczekuje ciągłego doskonalenia moralnego i zmierzania do Boskiej doskonałości (świętości): “Bądźcie więc świętymi, bo Ja jestem święty” (1 P 1,16). Warunkiem zjednoczenia się z Bogiem jest doskonałość substratu duchowego, z którego zbudowany jest Bóg i cała rzeczywistość.

            Ta powyższa tajemnica nie jest ukryta. Niezależnie jaki los spotyka człowieka może sięgnąć po najwyższe tryumfy chwały.

Wstęp do katechezy współczesnej cd. 5

          W filozofii religii Ludwiga Feuerbacha czy Zygmunta Freuda Bóg może być rozumiany nie jako byt obiektywny, lecz jako projekcja ludzkich potrzeb psychicznych i emocjonalnych. Feuerbach twierdził, że to człowiek stworzył Boga na swoje podobieństwo, przenosząc nań własne najwyższe ideały i pragnienia – takie jak wszechmoc, dobroć czy nieśmiertelność. Podobnie Freud postrzegał religię jako formę iluzji, będącą wyrazem dziecięcych potrzeb bezpieczeństwa i opieki, które w dorosłym życiu przybierają postać wiary w Boga-Ojca.

          Według Immanuela Kanta lub niektórych nurtów religii liberalnej Bóg staje się uosobieniem dobra, sprawiedliwości czy miłości – a więc ideą motywującą do etycznego życia, niezależnie od tego, czy istnieje w sensie ontologicznym. Taka koncepcja może być akceptowalna również dla osób niereligijnych – jako forma metafory lub symbolu ludzkich aspiracji moralnych, bez konieczności przyjmowania wiary w osobowego Boga. Tego rodzaju podejście otwiera przestrzeń do dialogu między wierzącymi a niewierzącymi na gruncie wspólnych wartości, nawet jeśli różnią się oni co do źródła tych wartości.

          W ujęciu Alfreda Whiteheada Bóg nie jest statycznym bytem, lecz procesem stawania się w świecie. Niektórzy interpretatorzy jego myśli dostrzegają w niej energetyczny charakter rzeczywistości.

          Pojawia się zatem pytanie: jak jest naprawdę? Na obecnym etapie wiedzy można stwierdzić, że Bóg jawi się w koncepcji dualistycznej – to znaczy: zarówno w naturze dynamicznej (istnieje poprzez działanie), jak i w naturze ontologicznej, czyli duchowej. Natura duchowa wywodzi się z ludzkiej intuicji oraz doświadczeń duchowych i może być dostępna poprzez odwołanie się do podobnej natury obecnej w ludzkiej świadomości.

         Obie koncepcję są opisane w Piśmie Świętym. Każdy człowiek jest wyposażony w mechanizm poznawczy przez  sumienie. Choć należą one do zagadnień metafizycznych, to niejednokrotnie nauka pomaga w akceptacji, bo istnienie Boga wynika z porządku logicznego.

          Jeśli ktoś przyjmuje istnienie Boga, to próba „rozpracowywania” Jego przymiotów może być ograniczona lub wręcz niemożliwa. To wyraz postawy pokory – uznania, że ludzki rozum ma swoje granice. To myślenie wpisuje się w podejście apofatyczne (tzw. teologię negatywną), która mówi o Bogu raczej przez to, czym nie jest, niż czym jest.

Wstęp do katechezy współczesnej cd. 4

          Tajemnica Boga polega na tym, że poza wewnętrznymi odczuciami i intuicją nic nie jest pewne. Nawet zasada przyczynowości — czyli przekonanie, że każdy skutek ma swoją przyczynę — choć logicznie spójna, budzi wątpliwości: czy rzeczywiście zawsze obowiązuje?

          Pojawiają się pytania: dlaczego Bóg nie ujawnia całej prawdy o sobie i nie objawia się w sposób pełny i jednoznaczny? Nasuwa mi się refleksja, że nawet gdyby to uczynił, człowiek i tak nie byłby w stanie tego pojąć. Prawda o Bogu jest bowiem niezwykle złożona — tak jak złożona jest koncepcja stworzenia.

          Świat przypomina ogromną maszynerię, w której wszystkie elementy doskonale współgrają, a mimo to trudno jest zrozumieć nawet te aspekty rzeczywistości, które podlegają badaniom — na przykład komplementarność cząstek czy zjawiska kwantowe. Zgłębianie wielu procesów, które dzieją się niemal na naszych oczach, przekracza możliwości poznawcze nawet najwybitniejszych umysłów. Nawet takie autorytety jak Albert Einstein, Max Planck i inni wybitni fizycy nie byli zgodni co do wielu odkryć — nie wszyscy akceptowali probabilistyczne podejście do zdarzeń fizycznych czy doktrynę komplementarności, która dziś stanowi podstawę współczesnej fizyki. Max Planck nigdy nie pogodził się z zasadą nieoznaczoności, o której uczy się dzisiaj w szkołach średnich.

          Skoro zrozumienie tego, co jest dostępne zmysłom i badaniom, sprawia tak wiele trudności, to jak pojąć to, co istnieje, lecz pozostaje ukryte w rzeczywistości transcendentnej? Boska rzeczywistość może być jeszcze bardziej złożona i tym samym mniej uchwytna.

          Nie dziwi mnie więc, że obowiązująca katecheza pozbawiona jest odniesień naukowych. Większość wiernych to zwykli ludzie, którzy na co dzień zmagają się z trudami życia, a nie zgłębiają zawiłości teologii czy nauk przyrodniczych. Ufają Kościołowi i często bezkrytycznie przyjmują to, co jest im przekazywane.

          Na Kościele — powołanym do strzeżenia depozytu wiary — spoczywa ogromna odpowiedzialność. Nie ma nic gorszego niż przekazywanie fałszywych informacji i błędne nauczanie. Kapłani, katecheci i duchowi przewodnicy powinni być osobami wszechstronnie wykształconymi, zwłaszcza dziś, w epoce powszechnego rozwoju intelektualnego.

          Jestem zdecydowanie za instytucją, jaką jest Kościół. Jest on niezwykle potrzebny — także jako przestrzeń dla duchowego rozwoju młodych pokoleń. Jednak Kościół instytucjonalny powinien brać przykład z Kościoła sakramentalnego (Chrystusowego), który niesie ze sobą absolutną prawdę pochodzącą od Boga.

          Kościół powinien być żywym przykładem cnót, które głosi: skromności, pokory, miłości, sprawiedliwości, miłosierdzia i prawdy. Tylko wtedy będzie autentycznym świadkiem Ewangelii i autorytetem, któremu można zaufać — nie tylko ze względu na tradycję, ale również dzięki osobistemu doświadczeniu dobra i prawdy.

Wstęp do katechezy współczesnej cd. 3

          Pisząc, że Bóg „podjął decyzję”, „chciał przekazać” i tym podobne, siłą rzeczy przypisujemy Mu ludzką osobowość i ludzkie działania. Można powiedzieć, że Go antropomorfizujemy. Czy słusznie?

          Wydaje się, że brakuje odpowiednich słów, by opisać sposób istnienia i działania Boga. Język ludzki jest ograniczony i niezdolny do pełnego oddania tajemnicy Boga. Jesteśmy więc zmuszeni przedstawiać Go w kategoriach ludzkich. Dlatego, próbując mówić o Nim, uciekamy się do ludzkich pojęć i metafor. Katecheza przypisuje Bogu osobowość, ponieważ człowiek najlepiej nawiązuje relację z Kimś, kto posiada „ja”. Wtedy możliwy jest dialog, modlitwa, relacja. To nie tylko zabieg retoryczny, ale teologiczna konieczność – Bóg w chrześcijaństwie objawia się jako Osoba (a nawet Trzy Osoby), z którą człowiek może wejść w kontakt. Już Biblia posługuje się obrazami Ojca, Pasterza czy Króla, by przybliżyć człowiekowi nieskończoną rzeczywistość boską. Nie chodzi o to, by redukować Boga do ludzkiej miary, lecz by uczynić Go choć trochę bardziej zrozumiałym i bliskim. Bóg nie jest ideą abstrakcyjną, ale kimś, kto działa, troszczy się i prowadzi.

          Przywołując myśl Kartezjusza: „Myślę, więc jestem”, można sformułować podobną sentencję: „To, co odczuwa się osobiście – istnieje.” Poza argumentami logicznymi, jak zasada przyczynowości (każdy skutek ma swoją przyczynę), mamy również osobistą możliwość zaakceptowania istnienia Boga. To ważne, ponieważ wzmacnia argumentację na rzecz nadprzyrodzonego Stwórcy świata. Wiara zamienia się w wiedzę.

          Gdybyśmy jednak mieli „wiedzę” w sensie naukowym o istnieniu Boga, nie potrzebowalibyśmy już wiary – a tym samym mogłoby zabraknąć miejsca na wolność, zaufanie, rozwój duchowy.

          Jak wynika z wielu fragmentów Biblii Bogu zależy na akcie wiary, a nie wiedzy. Dlaczego? Rozsądnym wytłumaczeniem jest to, że z wiarą wiążą się wątpliwości i niepewności, a one z kolei skłaniają do ciągłego poszukiwania Boga. Wiara, pełna pytań i niepewności, angażuje całą osobę – rozum, serce i wolę. Można więc wysnuć wniosek, że Bogu nie tyle zależy na samej akceptacji Jego istnienia, ile na uczestnictwie w procesie wiary, kulcie i przeżywaniu relacji z Nim. Wiara nie jest jedynie przyjęciem pewnych prawd, ale dynamiczną drogą osobistego zaangażowania.

          Podobnie można uznać, że zawiłości biblijne służą do ciągłego obcowania ze świętymi tekstami. To przypomina o konieczności ciągłej modlitwy i obcowania duchowego. Można to ująć jako wieczne trwanie przed Bogiem.

Wstęp do katechezy współczesnej cd. 2

          W dzisiejszych czasach, gdy dostęp do wiedzy jest łatwiejszy niż kiedykolwiek, pojawia się konflikt między nauką a wyznawcami wiary. Z założenia powinno być odwrotnie — te dwie sfery powinny się wzajemnie wspierać i uzupełniać, ponieważ prawda absolutna powinna być jedna. Tymczasem wielowiekowe przekazy katechetyczne doprowadziły do ślepej, infantylnej wiary oraz zafałszowania koncepcji Stwórcy. Bardzo tego żałuję, ponieważ głęboko zakorzenione przekonania są trudne do usunięcia. Wielu wiernych obawia się nawet prowadzenia dyskusji, by nie narazić się na konsekwencje wynikające z niesubordynacji wobec instytucji Kościoła.

         Bóg z definicji nie może karać tych co szukają prawdy. On sam jest Prawdą i  Jemu zależy, aby prawda wyszła na jaw i stała się powszechna.

         Pismo Święte jest dziełem niezwykłym. Zawiera w sobie wiele warstw poznawczych. Pierwsza jest literalna i przekazuje ludzki obraz Bożego objawienia. Stosuje wiele form literackich, aby zaciekawić czytających i zaprosić do lektury. Poza warstwą opisową zawiera w sobie przekazy Bożych idei i koncepcji. Ta warstwa wymaga wiedzy towarzyszącej, pomocniczej.  Zrozumie ich zależy od predyspozycji czytających. Nie wszystkie myśli są odkrywane od razu. Złożoność depozytu wiary wymaga studiów, rozeznania historycznego i wiele dziedzin naukowych, a nawet znajomość praw przyrody (w tym fizyki kwantowej). Nie wszyscy mogą zrozumieć arkana przesłania. Dlatego są potrzebni mądrzy duchowni, którzy trudne rzeczy przełożą na prosty język.

          Katecheza szkolna w większości jest nieporozumieniem. Uczący nie są przygotowani do współczesnego  przekazu depozytu wiary. Nie ma nic gorszego jak uczyć źle. Błędy uczących skutkują nawet na całe życie wyznawcy.

          Szkoda, że kościelne młyny mielą wolno. Restrukturyzacja depozytu wiary jest pilnie potrzebna i to od zaraz. Kościół traci swój autorytet w tempie przerażających. Jako instytucja niosąca przekazy moralne są nieoceniona. Młodzi ludzie powinny mieć dostęp do rozeznania najgłębszych dylematów sumienia. Powinni mieć bazę, opokę, fundament, na który zbudują swój własny kręgosłup wiary.

Wstęp do katechezy współczesnej 1

          Już około 10 tysięcy lat p.n.e. (w neolicie) ludzie posiadali rozległą wiedzę o otaczającej ich przyrodzie. Potrafili wykorzystywać ją w praktyce, co doprowadziło do rozwoju technologii – hodowli zwierząt, zakładania stałych osad oraz uprawy roślin. Udomowiono psy, owce i kozy, a narzędzia kamienne stawały się coraz bardziej zaawansowane.

          Oprócz rozwoju technologicznego i społecznego równie istotny był rozwój duchowy człowieka. Obserwując naturę i rozważając sens istnienia, ludzie dochodzili do przekonania o istnieniu wyższej Siły – Przyczyny Sprawczej wszystkiego, co istnieje. W wielu kulturach pojawiały się zaczątki religii, wyrażające przekonanie o szczególnym miejscu człowieka w porządku świata. Religie te kształtowały się niezależnie od siebie, w różnych częściach świata i w odmiennych cywilizacjach.

          Znamienne jest to, że już od najdawniejszych czasów wierzono w życie po śmierci – jakby wiara ta była odwiecznie wpisana w ludzką świadomość. Przekonanie to przynosiło ludziom ukojenie i motywację do działania. Bez poczucia sensu i celu istnienia życie istot rozumnych mogłoby wydawać się pozbawione znaczenia.

          Wiara w istnienie Przyczyny Sprawczej, pod wpływem ludzkich obaw i potrzeb, przeradzała się z czasem w politeizm, w którym bogom niższego szczebla przypisywano różnorodne role i moce. Wzorem dla tych wyobrażeń było ludzkie życie – ten proces można określić mianem antropogenezy religijnej.

          Około 2 tysięcy lat p.n.e., w Mezopotamii, Przyczyna Sprawcza objawiła swoje istnienie, przekazując plemieniu (lub plemionom) izraelskiemu, że istnieje tylko jeden Bóg. W kontekście dominującego wówczas politeizmu był to akt rewolucyjny. Po okresie przyjęcia tej idei postanowiono spisać tę radosną nowinę. Redakcja świętej księgi trwała około tysiąca lat. Wiedza objawiona – przekazana hagiografom w duchowych natchnieniach – została zobrazowana w postaci historii plemion semickich oraz działania Przyczyny Sprawczej. Opierano się przy tym na tradycji, historii i zapisach ludów tamtych czasów (stąd tak wiele obcych naleciałość w PŚ).

          Przyczyna Sprawcza została nazwana różnie: Jahwe, Elohim, Bóg, Pan… Pojawili się wyznawcy tej idei, którzy przyjęli na siebie odpowiedzialność za przekazywanie objawienia Bożego. Ci, którzy przyjmowali to przesłanie, byli uznawani za wierzących. Tak narodziła się judaistyczna wiara monoteistyczna. Z czasem depozytariusze tej wiary przekształcili się w instytucję religijną – Kościół. Ten moment można postrzegać jako radosny, ponieważ dawał wspólnocie strukturę, ale zarazem bolesny dla samej idei, która z biegiem czasu zaczęła tracić swoją pierwotną czystość. Instytucje ludzkie mają bowiem tendencję do skupiania się na własnych interesach. W miarę upływu czasu idea schodzi na dalszy plan, a działania pozorowane mogą jej tylko zaszkodzić. Wierni, z powodu ludzkich słabości i niedoskonałości, często bezrefleksyjnie przyjmują to, co się im przekazuje. W ten sposób instytucja zyskuje nad nimi władzę, porządkuje ich życie i prowadzi do posłuszeństwa.

Człowiek podsystemem naturalnego systemu

          Świat jest naturalnym systemem, a każdy człowiek stanowi jego podsystem — przejmując niejako właściwości systemu nadrzędnego. System jako całość potrafi reagować na zakłócenia i zmienne warunki, takie jak katastrofy naturalne czy zmiany klimatyczne. Jednak z biegiem czasu podsystemy (czyli ludzie) tracą swoje naturalne zdolności, zastępując je sztucznymi rozwiązaniami i koncepcjami, które często jedynie pozornie są skuteczniejsze.

          Współczesna medycyna, oparta głównie na chemii, bez wątpienia uratowała wiele istnień ludzkich. Nierzadko jednak okazuje się zbyt inwazyjna, a nawet szkodliwa w dłuższej perspektywie. Prawa natury stanowią pierwotny wzorzec, który warto przywrócić i wykorzystać.

          Człowiek stworzył wiele imponujących wynalazków, inspirując się przyrodą — jak choćby maszyny latające czy okręty podwodne. Od wieków stosowano naturalne metody leczenia, które dziś coraz częściej wypierane są przez agresywne terapie chemiczne. To poważny błąd. Medycyna powinna poświęcać więcej uwagi zrozumieniu naturalnych procesów i opracowywać rozwiązania w zgodzie z nimi.

          Świat przyrody w obliczu zagrożenia samodzielnie wytwarza mechanizmy obronne, takie jak antygeny — skuteczne i nieinwazyjne. Zrozumienie i wykorzystanie praw natury nie oznacza cofnięcia się w rozwoju, lecz mądre czerpanie z dorobku milionów lat ewolucji.

          Współczesna nauka powinna dążyć do harmonii między technologią a biologią, ucząc się od największego inżyniera — przyrody.

          Dobrym przykładem są procesy gastryczne, które można porównać do zaawansowanych fabryk przetwórczych. Różnica polega na tym, że w organizmach żywych procesy te zachodzą w temperaturze pokojowej, podczas gdy przemysł wymaga do tego znacznych ilości energii. Niektóre badania sugerują nawet istnienie zjawisk przypominających zimną fuzję, w których organizm potrafi odzyskać energię z wody.

          Jako cukrzyk mam nadzieję, że postęp naukowy pozwoli nie tylko lepiej kontrolować cukrzycę, ale również przywrócić naturalną funkcję insuliny w organizmie.

           Zamiast uciekać się do chirurgii. problemy z jelitami można skutecznie rozwiązać, stosując naturalne sposoby przywracające prawidłowe trawienie i metabolizm. Trzeba tylko znaleźć sposób pobudzenia jelit do pracy.