Człowiek jest tylko wyobrażeniem.

          Nadal pozostała u mnie potrzeba sięgania do zarania dziejów. Jak rozwijał się  człowiek, jaka jest geneza jego religijności? Z przeprowadzonych studiów powtarza się reguła, że impulsem pierwotnym był lęk przed zjawiskami atmosferycznymi, klimatycznymi, katastrofami pogodowymi. W umysłach pierwotnych, którzy obserwowali, że za skutkiem ich niedoli stoi istota mająca wolę (np. drugi człowiek) przenieśli winowajców ludzkich w przestrzeń mitów. Tak powstała wizja, że za każdym żywiołem stoi ktoś podobny do istoty żywej przypominający postać ludzką (bożek),  obarczony wolą, najczęściej złą. Jego postać była modelowama w zależności od skutków, których był autorem. Pierwotni, którzy żyli w pieczarach, w nich szukali bezpieczeństwa. Jak umieli zwracali się do wyimaginowanych bożków. Pojawiła się forma modlitwy. Dla osiągnięcie skuteczności życzliwości bogów palono swoje wytworzone produkty,  zwierzęta, a niekiedy i ludzi.  Okres ten rozpoczął się blisko pojawienia się istoty zwanej homo sapiens, a może jeszcze wcześniej. Odkryto ślady kultu u neandertalczyków (odrębnego gatunku człowieka), którzy wymarli ok. 30 tys. lat temu. To sugeruje, że umysł kształtował się od zarania dziejów. Intrygujące jest pytanie, kiedy pojawił się ten pierwszy homo sapiens, o którym wspomina w wstecznym proroctwie Księga Rodzaju. Pisałem wielokrotnie o tym, że  nie powinno się  szukać tego pierwszego człowieka, a populacje, plemię, w którym wszyscy osobniki zasługują na to określenie. To co pisze Biblia jest tylko obrazem słownym. W Adamie i Ewie każdy może  dopatrywać się podobieństwa do swojej nacji i koloru skóry (Chińczyków, murzynów, Eskimosów).

          Pozostaje kwestia duchowej natury, tzw. duszy ludzkiej. Czym ona jest? Jak pisałem, dla mnie ona jest przynależnością do natury Stwórcy, a jej obrazem jest astralna postać człowieka. To się mieści w mojej dynamicznym opisie istnienia. Inaczej mówiąc, dusza jako byt nie istnieje, ale ma znaczenie w relacjach z Stwórcą. Ludzka jaźń, natura energetyczna wpisana jest w naturę całego Wszechświata. Wszystko jest jednością.  Jak podkreślam wielokrotnie, że jesteśmy w Bogu, a Bóg w nas.

           Zdawałoby się, że dynamiczny obraz Wszechświata pomimo, że ma wiele racji (w tym naukowych) jest nierzeczywisty i nie obrazowy. Dlatego Arthur Schopenhauer (1788–1860), wielki filozof pisał, że człowiek jest tylko wyobrażeniem. Nikt jednak nie zaprzecza istnienia Świata. Jest on dla człowieka realnością i jest odczuwany jako rzeczywistość. Świat musi mieć swoją Przyczynę. Ponieważ należymy do tej realności Świata, Skutek musi mieć swoją Przyczynę. Jej natury nie można zgłębić, bo jest usadowiona ponad Wszechświat stworzony.

adres e-mail: p.porebski@onet.pl Prywatne konto bankowe SWIFT BPKOPLPW

13102026290000950200272633  https://zrzutka.pl/z/pawel1949

Klasyka dogmatyczna

          Moim zdaniem w XX wieku zakończyła się era dominacji doktryny chrześcijańskiej zapoczątkowanej dwa tysiące lat temu. Jego ostatnim wielkim reprezentantem był Karol Wojtyła – papież Jan Paweł II (1978–2005).  Wydobył on z tej doktryny wszystko, co było do odczytania. Pomijając jego pasywne stanowisko do pedofilii i innych zboczeń, które miały miejsce w Kościele za jego pontyfikatu, to był on wielkim teologiem.  Niejednokrotnie przekraczał skostnienia kościelne, ale nie na tyle, aby przebić się przez nie i stać się nowatorem odnowy Kościoła.

          Karola Wojtyłę zaliczam do klasyków, bo odpowiada jej definicji. Jego dzieła są bardzo interesujące, ale dla współczesnych czytelników już trącają myszką. Świat zmienia się w podstępie  geometrycznym. Nowe odkrycia wywołują konieczność poszukiwanie następnych wyzwań. 

           Dla mnie z doktryny katolickiej pozostał sam trzon wiary, że istnieje Pierwsza Przyczyna zaistnienia Świata, zwana powszechnie Bogiem. Co więcej, jego konieczność istnienia stała się przedmiotem wiedzy (z przesłanek logicznych i metafizycznych). Podmiotem wiary pozostał Jezus Chrystus, który w koncepcji religijnej jest niezwykłym Fenomenem. Ponieważ jest dla mnie Podmiotem wiary, to jestem uprawniony do obrazowania Go według moich pragnień, zdolności i mojej woli. Może kogoś zaskoczę, ale przyznaję, że obraz o Nim namalowany przez  doktrynę katolicką  w pełni mi odpowiada. Choć dostrzegam wiele ułomności w przekazie, to zasadniczo podoba mi się ta głębia i cały przekaz duchowy. Gdy piszę o czymś krytycznie, to mam na myśli i chęć udoskonalić doktrynę wiary. Cały entourage towarzyszący religii jest ozdobą kultu religijnego. I na to się zgadzam, bo wypracowany kult przez stulecia doszedł do perfekcji. Można by sądzić, że zostałem w przestrzeni klasyki Karola Wojtyły, ale nie do końca. Współczesna wiedza daje nowe możliwości rozeznania i implikuje do nowych spostrzeżeń.  Mam tu na myśli naturę rzeczywistości, dynamiczną właściwość wszelkiego bytu wraz z bytami duchowymi. Cały świat jest jednością natury. Bóg przenika wszystko, a istoty ludzkie są w Nim. Ubogacony tą wiedzą, intuicją, wiarą i przekonaniem żyje mi się lepiej. Pytania zawsze pozostaną, ale ufam, że wszystko zmierza do boskiej doskonałości. Wszystko wróci do Źródła. Może uda mi się zrozumieć ten fenomen dziejowy?

adres e-mail: p.porebski@onet.pl Prywatne konto bankowe SWIFT BPKOPLPW

13102026290000950200272633  https://zrzutka.pl/z/pawel1949

Komentarz do komentarza

          Komentarz który się pojawił do mojego wpisu “Renesans teologii XIX wieku”  z dnia 15 maja dotyczył  zmian jakie zaistniały w XIX wieku w przestrzeni Kościoła katolickiego. Ze względu na miejsce, siłą rzeczy był okrojony do wielkości formatu jednej kartki A4 (w celu zainteresowanie tematem). Natomiast komentator poruszył zupełnie inny temat, a mianowicie temat satanizmu. Moi czytelnicy, którzy śledzą od lat moje wpisy zapewne wiedzą, że jestem przeciwnikiem istnienia szatana, jak i aniołów jako bytów duchowych, i temat o satanizmie nie jest w obszarze mojego zainteresowania.  Komentarz można by przyjąć za ciekawy, ale nie spełnia on norm poprawnego dialogu. Poza tym w komentarzu znalazły się treści, które, lekko mówiąc, zaprzeczają rzetelnej wiedzy. Mniemam, że zostały bezkrytycznie skopiowane z jakiś obcych mi źródeł. Oczekuję własnych komentarzy, płynących z własnych analiz, z własnych odczuć i światopoglądów. Byłyby one ciekawe pod względem socjologii i psychologii.           Dziękuję za trud i zaangażowanie. Proponuję udostępnianie podobnych opracowań na własnym portalu społecznościowym FB . Pozdrawiam P.P.

Spekulacje naukowe

          Albert Eintein zrezygnował z klasycznego  ujęcia siły grawitacyjnej i zastąpił ją zakrzywieniem przestrzeni. Przekaz był na tyle sugestywny, że w wielu głowach zaistniały obrazy faktycznego zakrzywienia tego, co ma tylko ramy przestrzenne bez wewnętrznego wypełnienia.  Rodzi się więc pytanie, co się zatem zakrzywia? Bardziej uczciwie byłoby dopisanie, że jest to pojęcie abstrakcyjne nie mające odzwierciedlenia w rzeczywistości. Wraz z tą spekulacją rozpoczęła się era modelowania wielu pojęć, w tym nawet wzorów matematycznych.  Równanie Erwina Schrödingera (1887–1961), dodając nierelatywistyczne, opisujący ewolucję stanu układu kwantowego, nazwano równaniem prawdopodobieństwa znalezienia elektronu.  Drugim słynnym równaniem jest wzór opisujące zasadę nieoznaczoności Heinseberga, któremu przypisano interpretację niemożności jednoczesnego rozeznania pędu i położenia elektronu w atomie. Nie da się określić równocześnie toru, po jakim elektron się porusza oraz tego, gdzie się w danej chwili znajduje.

          Z jednej strony modele świadczą o inteligencji człowieka, a z drugiej wskazują niemoc człowieka w opisie świata subatomowego. Nauka musi się wspierać obrazami, spekulacją i wyobraźnią abstrakcyjną. Wszystko wskazuje na to, że człowiekowi nie dane jest obserwować Świat na sposób kataleptyczny. To czy kwarki naprawdę istnieją jest przedmiotem przesłanek i doświadczalnych wyników pobocznych i towarzyszących.

          Ucząc fizyki w liceum, w drugiej klasie sam zachwycałem się  doświadczeniem Millikana, za pomocą którego można wyznaczyć wielkość elementarnego ładunku (wielkości bardzo małej).

          Tym razem tytuł opracowania jest mylący, bo sugeruje pejoratywność, a tymczasem mówi o kunszcie ludzkiego umysłu.

           Badania de Broglie’a ujawniły i udowodniły, że materia nie istnieje własnym istnieniem. Jest wytworem energetycznym. Jest kłębkiem energetycznym, który uzyskuje parametry znane pod nazwą materii, w tym: kształt,  masę, kolor, zapach i inne. Może nauka stwierdzi, że materia składa się z zamkniętych obwodów fal elektromagnetycznych. Tę sugestię potwierdza również zjawisko anihilacji (w czasie zderzenia się materii z antymaterią, znikają obie i wyzwala się promieniowanie elektromagnetyczne, które ulatuje w przestrzeń po linii prostej.

          Nauka zbliża się do opisu jednej jaźni z której zbudowany jest Świat i świat transcendentny.

          Ja w swoich przemyśleniach dopatruję się natury dynamicznej świata. Potwierdzenie znajduję w słowach hagiografa: “Jestem, który Jestem” (Rdz 3,14).

adres e-mail: p.porebski@onet.pl Prywatne konto bankowe SWIFT BPKOPLPW

13102026290000950200272633  https://zrzutka.pl/z/pawel1949

Wadliwość w szczególnej teorii względności

          XIX wiek  rozbudził w umysłach uczonych nadzieję dalszego poznania rzeczywistości. Ostatnie odkrycia mijającej epoki zapowiadały, że nie będzie łatwo. Uczeni zdali sobie sprawę w ograniczeniach poznawczych świata subatomowego i nieogarnionego kosmosu. Poza trudnościami z rozdzielczością najmniejszych drobin materii doszły problemy ze względnością pomiarów. Mimo teoretycznego założenia istnienie inercyjnego układu w kosmosie, w którym można by łatwo badać i opisywać zjawiska, nie ma możliwości  określić jego początku, nie ma go z czym powiązać.  Wiedza na temat światła, które biegnie tak jakby należało do tego hipotetycznego układu jeszcze bardziej skomplikowała rachunki. Czyniąc obliczenia trzeba dokonywać jego transpozycji do układu w względem którego czyni się badania. Względność stała się  pojęciem powszechnym, wykorzystywana w różnych dziedzinach.

            W 1905 roku Albert Einstein opublikował swoją szczególną teorię względności. Dotyczyła ona głównie inercjalnych układów odniesienia. Ale rzeczywistość podpowiada, że najczęściej mamy do czynienia z układami nie inercjalnymi, które są trudniejsze do rozpoznania. Szczególna teoria względności opiera się na prostych założeniach, że prawa fizyki są wszędzie takie same. Prędkość światła w próżni jest stała i niezależna od prędkości źródła. Nie spotkałem się ze stwierdzeniem, że światło w układzie badanym ma zawsze prędkość pozorną na skutek konieczności jego transformacji. Zdaniem Einsteina: “prędkość światła w próżni jest taka sama dla wszystkich obserwatorów, taka sama we wszystkich kierunkach“. To stwierdzenie jest wadliwe, bo brakuje dopowiedzenia, że odnosi się tylko do jego układu odniesienia, które sam wytycza.  Ta niedoskonałość w wypowiedzi spowodowała, że rozpowszechniła się mylna przesłanka, która zaistniała np. we wzorach w sumowaniu prędkości (bliskich prędkości światła). Natomiast podzielam pogląd. że ciało materialne nie może poruszać się z prędkością większą od prędkości światła. Rację dopatruję w tym, że każde ciało w swej istocie ma naturę falową. Podany wzór E = m * c² wiążący całkowitą energię ciała z jego masa otworzył nową erę eksploatacji energii.

          Albert Einstein wprowadził nowe pojęcie czasoprzestrzeni łączące dwa pojęcia przestrzeni i czasu. Jak się okaże, poprawność tego pojęcia zaowocuje w spekulacji  jaka zostanie uwidoczniona w jego ogólnej teorii względności.

adres e-mail: p.porebski@onet.pl Prywatne konto bankowe SWIFT BPKOPLPW

13102026290000950200272633  https://zrzutka.pl/z/pawel1949

Renesans teologii XIX wieku

          W połowie XIX wieku dokonał się renesans teologii chrześcijańskiej. Od XIII wieku uprawiana była nauka oparta na myśli Arystotelesa. Rozwój nauki, nowe odkrycia astronomiczne i zjawisk takich jak elektryczność, magnetyzm, wymusiły konieczność rewizji dotychczasowych myśli teologicznych. Z powrotem wróciły fundamentalne pytania, jak Bóg jako Osoba transcendentna kontaktuje się ze Światem, kim był Jezus, czym jest dusza, czy kosmos jest skończony i wiele innych.

          Scholastyka bazując na rozumie i logice Arystotelesa polegała w głównej mierze na lekturze Pisma Świętego, opracowaniach Ojców Kościoła. Rozważania opierały się na argumentacji za i przeciw. Wiedza odgrywała ogromną rolę. Nowa era odkryć i rozwoju wymusiła rewizję i renesans myśli teologicznych. Wydawało się, że myśli patrystyczne zostaną zarzucone. Wielu wierzących zachłyśnięci  nowymi odkryciami odrzucało wiarę.

          Scholastyczna myśl intelektualna, nie nadążała za zmianami w nauce. Scholastyka stała się dla nich balastem. Twierdzili, że Bóg nie jest im do niczego potrzebny. Tymczasem wielu apologetów wiary, przyjmując nową rzeczywistość podjęli trud zrozumienia wiary.  Uważali, że trzeba na nowo powrócić do Ojców Kościoła i na bazie posiadanej wiedzy, od nowa, odczytać ich myśli. Zachowali szacunek do ich dorobku i wrażliwości religijnej. Ojcowie Kościoła w dużej mierze kierowali się sercem i intuicją. Dobre myśli zaczerpnięte w sercu pochodzą od Boga. Odrzucanie ich byłoby wielką szkodą dla Prawdy.

          Początkowo Kościół katolicki bronił się przed nowym spojrzeniem teologicznym. Papież Leon XII (1825–1829) zakazał tłumaczenia Biblii na języki narodowe. W 1854 Pius IX ogłosił dogmat o Niepokalanym Poczęciu. Potępiał wszelkie “nowoczesne idee”. Izolował Kościół, czynił go ciałem obcym. Nic dziwnego, że wielu wiernych odeszło od Kościoła. W 1870 roku ogłoszono dogmat o nieomylności papieża, co wyraźnie obniżyło rangę Kościoła.  Papież Leon XIII zachowując poglądy tomizmu pozwolił na nowe badania i udostępnił badaczom watykańskim archiwa.  Papiestwo nareszcie uświadomiło sobie, że nie można uciekać od badań naukowych i rozwojem Świata. Ten nowy duch przyczynił się do podejmowania prac nad nowym podejściem do  teologii. Ostrożny w swoim działaniu powołał komisję do nadzorowania prac katolickich egzegetów.

adres e-mail: p.porebski@onet.pl Prywatne konto bankowe SWIFT BPKOPLPW

13102026290000950200272633  https://zrzutka.pl/z/pawel1949

Wielkie rzeczy przygotował Bóg

         Biblia wielokrotnie pisze o Bożej koncepcji udostępniania człowiekowi nowych tajemnic twórczych: “… jak zostało napisane, to, czego
ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują
” (2 Kor 2,9) na miarę jego zdolności umysłowych. Prąd elektryczny drzemiący w naturze to tajemnica skrywana przez tysiące lat. Dzisiaj bez prądu nie można sobie wyobrazić dalszego rozwoju. Stało się ono pierwszą potrzebą. Pierwsze sygnały tego niezwykłego zjawiska i natury materii pochodzą ze starożytności. VI   wieku przed Chrystusem Tales z Miletu opisuje zdolność elektrostatyczną niektórych lekkich ciał przez potarty bursztyn. Musiało upłynąć ponad dwa tysiące lat, aby lekarz królowej Elżbiety II William Gilbert powrócił do tych eksperymentów. Wynalazł 20 substancji o podobnych właściwościach. W 1600 roku skonstruował pierwszą maszyną elektrostatyczną, która wywoływała iskry elektryczne. Można się domyślać jak obserwatorzy reagowali na to coś niezwykłego. W 1733 odkryto 2 rodzaje elektryczności: dodatnią i ujemną. Luigi Galvani wykrył (1791) powiązanie elektryczności z biologią (słynne doświadczenie z nieżyjącą żabą ). XIX wiek rozpoczął się od opracowania pierwszego ogniwa elektrycznego. Co to było za zjawisko było wówczas tajemnicą. Ujawniono powiązanie elektryczności z magnetyzmem.  W następnych latach odkrycia następowały lawinowo, Już w 1834 skonstruowano pierwszy silnik elektryczny. Człowiek nie rozumiejąc istoty zjawiska już ją zagospodarowywał do celów użytecznych. Uczeni pragnęli zrozumieć i dociec źródła elektryczności. W 1881 roku William Crookes obmyśla rurkę do badań promieni katodowych. Heinrich Hertz (1887) zauważa wyrywanie cząstek naładowanych (elektronów) przez światło padające na próbkę.  W  1897 Joseph John Thomson na bazie promieni katodowych uznał, że z materii wyrywane są cząstki stanowiące budulec materii. Nauka stanęła przed poznaniem struktury atomu. To co może zadziwiać, to umiejętność wkraczania w głąb materii nie za pomocą precyzyjnej aparatury  ale logicznego myślenia i wyciągania wniosków z różnych przesłanek. Człowiek jako istota rozumna dała przykład zamysłu Bożego i jego podobieństwa do istoty myślącej jakim jest Stwórca. Poza Bogiem tylko człowiek jest zdolny rozumować i z przesłanek wyciągać wnioski. Pełne odkrycie struktury atomu było już dziełem przynależnym do następnego XX wieku.

adres e-mail: p.porebski@onet.pl Prywatne konto bankowe SWIFT BPKOPLPW

13102026290000950200272633  https://zrzutka.pl/z/pawel1949

Sensacja w XIX wieku

          XIX wiek był okresem również naukowych sensacji. W 1859 i 1871 roku  po publikacji przez Karola Darwina swoich prac z terenów naukowych przez niedowierzanie i zaskoczenie przeniosła się sensacyjna wiadomość, że rzekomo  człowiek pochodzi od małpy (po sarkastycznej wypowiedzi  Thomas’a Huxley’a: “wolałbym raczej pochodzić od małpy niż od człowieka o dowiedzionej inteligencji, ale wykorzystującego swój rozum do zniekształcania prawdy“). Swoimi poglądami Darwin zaburzył dotychczasowy ład,  stabilność wiedzy i przekaz religijny. Nie wszyscy dostrzegali nową, odkrywczą myśl, że cały Świat fizyczny i biologiczny podlega zmianom, ewolucji. Jego teoria początkowo budziła kontrowersje. Została zrozumiana dopiero w XX wieku. Być może jego poglądy przyczyniły się do krytyki Biblii, religii i negatywnej oceny pozytywizmu. Sam Karol Darwin stracił wiarę. Zabrakło mu głębszej refleksji nad swoimi odkryciami. Zadziałał pierwszy odruch negacji i buntu przeciw poglądom tradycyjnych. Przyjaźnił się ze słynnym geologiem Carlesem Lyellem i zdobywał wiedzę o budowie ziemi (tworzenie się raf koralowych). Duży wpływ na niego wywarł pogląd ekonomisty Tomas’a Malthusa  w temacie korelacji pomiędzy przyrostem ilości ludzi, a  produkcją żywności.  Dostrzegł w tym uniwersalny mechanizm zmian genetycznych z upływem czasu.  Stąd wziął się pomysł doboru naturalnego w zależności od zmian warunków życia. Twierdził, że tylko osobniki najlepiej dostosowujące się do warunków bytowych przeżywają.

          Początkowo Darwin musiał się mierzyć z poglądami przeciwnymi i ze stanowiskiem hierarchii kościelnych. Zresztą spory na ten temat jeszcze się nie zakończyły. Kreacjonizm teologiczny nawet dzisiaj ma swoich reprezentantów  (naukowiec prof. Maciej Giertych). “Jego poglądy stoją w opozycji do teorii biologicznej, a także oficjalnego stanowiska biskupów polskich, których zdanie: fundamentalistyczny kreacjonizm nie jest zgodny z nauką katolicką” (kuria.lomza.pl, 24,11,2996 r),

          Podobna reakcja opurtonistyczna miała miejsce po ogłoszeniu prac Mikołaja Kopernika i jego rewolucji kopernikańskiej.

          Moim zdanie teoria ewolucji ma jeszcze wiele braków i niedomówień i może wywoływać myśl, że Stwórca ingeruje w zachodzące zmiany. W rzeczywistości obserwuje się skokowe zmiany nie do końca rozumiane. Sam Darwin pod koniec życia z ateisty stał się agnostykiem.

adres e-mail: p.porebski@onet.pl Prywatne konto bankowe SWIFT BPKOPLPW

13102026290000950200272633  https://zrzutka.pl/z/pawel1949

Stwierdzenie bałamutne

          XIX wiek przyniósł wiele niespodzianek. Gwałtowny rozwój nauk powodował, że ludzie zaczęli inaczej spostrzegać Świat. Oprócz badań nad wieloma zjawiskami i odkrywaniu nowych horyzontów, które przynosiły  sukcesy wpadali w pychę, która niestety odsuwała ich od Stwórcy (okres pozytywizmu). Wielu sądziło, że Bóg nie jest im do niczego potrzebny, bo poznanie wszystkim tajemnic przyrody to tylko kwestia czasu.

         Tymczasem nowe odkrycia sugerowały, że w dotychczasowym poznaniu świata przyrody występują luki, i do poznania istoty rzeczy jest jeszcze ciągle daleko. Jak wspominałem badania nad emisją fal elektromagnetycznych zakończyły się powstaniem mechaniki kwantowej.

          W 1887 r. Albert Abraham Michelson (1852–1931) i Edward Morley (1838–1923) dokonali słynnego doświadczenia z interferometrem (doświadczenie nazwane M-M), chcąc wyznaczyć bezwzględną prędkość Ziemi względem hipotetycznego „eteru”. Wynik zaskoczył uczonych, tym że przez wiele lat nie umiano wytłumaczyć negatywnego wyniki wykonanego doświadczenia.

         Doświadczenie polegało na tym, że puszczano promienie światła w dwóch kierunkach – wzdłuż kierunku ruchu przyrządu i prostopadle do ruchu. Według fizyki klasycznej wyprowadzono dwa wzory na czas powrotu promieni odbitych. Były one różne, bo po podstawieniu wartości dawały różne wyniki. Spodziewano się więc, że w czasie doświadczenia przyrząd potwierdzi wyliczone różnice czasowe tych dwóch promieni. A tu niespodzianka. Czasy były takie same. Wynik doświadczenia M-M był bardzo zagadkowy i w najwyższym stopniu zaskakujący. Zastanawiano się, jak wytłumaczyć negatywny wynik doświadczenia. Potrzeba było aż 18 lat, aby znaleźć propozycję rozwiązania tej zagadki. Na ten temat pisałem już wielokrotnie. Dziś uważam, że negatywny wynik doświadczenia wynika z postawienia niepoprawnego pytania. Otóż Albert Einstein oparł się kontrakcji Lorentza (skróceniu odległości) i otrzymał odpowiedź, która go sankcjonowała, ale ja mam wątpliwości do całego tłumaczenia.

          Otóż prawdą jest, że światło gdy opuszcza swoje źródło ma zawsze tę samą prędkość < c > względem każdego układu inercjalnego i jest niezależny od prędkości źródła. Pozostaje w swoim układzie inercjalnym, o którym można mówić tylko teoretycznie. Dla układów w ruchu można mówić jedynie o prędkości pozornej.

          Rozważając  bieg promieni (jak na rysunku) trzeba zauważyć, że promień lecący poziomo można uznać, że należy również do układu laboratorium, ale promień pionowy z chwilą przejścia przez pryzmat należy do innego układu i nie ma nic wspólnego z doświadczeniem. Wynik był negatywny, bo nie zachodziła interferencja odbitych promieni. Do detektora trafiał tylko odbity promień poziomy.

          Transpozycja Lorentza i sposób tłumaczenia o skróceniu długości drogi (kontrakcja Lorentza  Fitzgeralda) promienia jest sztuczna i nie odpowiada prawdzie obiektywnej. Kontrakcja Lorentza  Fitzgeralda jest stwierdzeniem bałamutnym i nie odpowiadające prawdzie obiektywnej.

adres e-mail: p.porebski@onet.pl Prywatne konto bankowe SWIFT BPKOPLPW

13102026290000950200272633  https://zrzutka.pl/z/pawel1949

Przedwiośnie fizyki kwantowej

          XIX wiek to przedwiośnie wielkich zmian w nauce. Elektryczność stała się motorem rozwoju nowych dziedzin. Pobudziła umysły do zajmowania się budową wszechświata. Rozwijająca się technologia umożliwiła zbudowanie  nowych narzędzi i aparatów poznawczych (pomiarowych). Za ich pomocą odkryto, że nie wszystko co się zdarza jest dotychczas poprawnie opisane i zbadane.

           Między innymi zwrócono uwagę, że ciało podgrzane emituje energię w sposób niezgodny ze stanem wiedzy. Otóż ciepło (promieniowanie) kojarzono z drganiami drobin. Energię włożoną chciano odzyskiwać w tych samych wielkościach. Tymczasem promieniowanie emitowane ujawnia się w postaci rozkładu energii (widma). Nie wiedziano wówczas nic na temat źródeł i sposobu emisji fal (elektromagnetycznych). Do badań nad emisją założono wyidealizowany model ciała doskonale czarnego.  Reprezentował on takie obiekty jak słońce, żarówka i każde podgrzane ciało.

          Gustav Kirchhoff odkrył, że natężenie promieniowania emitowanego przez dowolne ciało zależy tylko od temperatury i długości dali, nie zaś od budowy tego ciała. Wynikało tego, że natężenie promieniowania jest określone przez pewną uniwersalną funkcję.

          John Rayleigha wraz z matematykiem Jamesem Jeansem, na bazie praw klasycznej termodynamiki  zaproponowali wzór w którym natężenie światła emitowanego jest liniowo zależny od temperatury ciała i rosło wraz z częstotliwością. Propozycja ta była niesłuszna bowiem wyniki doświadczalne wskazywały, że istnieje maksimum pewnych częstotliwości reprezentatywnych w kształcie dzwonowej.

          Rozkład natężenia promieniowania opracowali w 1879 roku bracia Józef Stefan i Ludwig Boltzmannowie (prawo nazwane prawem Stefana Boltzmanna). Energia wysyłana przez ciało czarne przez jednostkę powierzchni w jednostce czasu jest proporcjonalna do czwartej potęgi bezwzględnej temperatury w skali Kelwina. Rozkład ten pasował do ciał gorących (jak słońce) i chłodniejszych (jak włókno żarówki).

          Wien zaproponował rozkład empiryczny, który nie był zgodny z doświadczeniem w niższych częstotliwościach (czyli dłuższych fal).

           Max Planck po kilku nieudanych próbach (rozpoczętych w 1897 roku) zaproponował swój rozkład (zwany rozkładem Plancka), który również  był wzorem empirycznym (opracowany w oparciu o prawo Wiena). Jego postać była oparta na dopasowaniu wzoru Wiena do wyników doświadczalnych metodami prób i błędów.  Uczony stwierdził, że energia nie może być emitowana w postaci ciągłych ilościach, a jedynie w postaci kwantów (porcji):

                                                          E = h * v

gdzie v jest częstotliwością, h wprowadzona stała zwana stała Plancka.        

          Max Planck użył tą stałą do swojego rozkładu. W tym momencie narodziła się nowa nauka zwana fizyką kwantową. Stała h została zaakceptowana, ponieważ ku zaskoczeniu fizyków zapewniała zgodność teorii z wynikami doświadczalnymi różnych badań.

adres e-mail: p.porebski@onet.pl Prywatne konto bankowe SWIFT BPKOPLPW

13102026290000950200272633  https://zrzutka.pl/z/pawel1949