Kość niezgody

           Z Pisma Świętego odczytano (Tertulian), że Bóg jest jedną substancją wyrażającą się w trzech osobach Ojca, Syna i Ducha Świętego. Każda osoba zachowuje swoje przymioty, w tym własną wolę. Jako Trójca (łac. trinitas) ma jedną wolę – boską. Temu zawiłej interpretacji sprzeciwiał się Sabeliusz, teolog i kapłan. Głosił, że trzy Osoby są odmiennymi przejawami jednego Boga, czyli, że trzy osoby nie są rzeczywiste (pogląd modalistyczny). Uznano to za herezję.

          Za słusznością jego stanowiska może świadczyć fakt, że nigdzie w PŚ nie ma opisu rozmowy pomiędzy np. Jezusem a Duchem Świętym. Pojawia się trudność w rozumieniu woli samego Jezusa w konfrontacji z wolą Jezusa jako Boga. Jezus mówiąc, że po swoim odejściu przyśle Ducha Świętego  miał na myśli Opatrzność Boską wyrażająca się w boskim duchu (w przymiocie Boga). Modaliści właściwie troszczyli się o utrzymanie jedności Boga, a także pełnego bóstwa Chrystusa. To co się nie podobało, to sugestia że Syn jest różny od Ojca. Hipolit krytykując Sabeliusza (modalistów) tłumaczył, że imiona Ojciec, Syn i Duch Święty nie  że odnoszą do rzeczywistych różnic w Bogu, ale raczej są jedynie nazwami opisującymi działanie Boga, są jedynie przymiotnikami opisującymi sposób w jaki jedno Bóstwo działa i jest postrzegane. W ten sposób pozbawił wymienione podmioty ich własnych osobowości.

         Aby to zrozumieć można przyjąć, że jest jedna esencja Boga i ze względu na jej istnienie przejawiające się w stałym działaniu (natura)  można nazwać Aktem (działającym). Syn pozostaje osobnym Podmiotem, który ze względu na Wywyższenie i boską naturę jest również Aktem działającym. Innymi słowy każda z Osób boskich ma tę samą esencję (substancję). Takie tłumaczenie pozostaje w zgodzie z doktryną wiary i wyjaśnia głoszoną  peregrynację Jezusa (istnienia od zawsze).  Duch Święty jest samą esencją Boga i wyrażać się może w słowach Boga i Syna.

          Czytający może odnieść wrażenie, że nie ma się o co kłócić. Problem w tym, że niezgoda poglądów może wywoływać dyskusje, kim naprawdę był Jezus, czy Jezus był prawdziwie człowiekiem, czy tylko wydawał się takim, jak głosi herezja Deoketyzmu. Według niego Jezus Chrystus był tylko pozornie człowiekiem. Nie miał bowiem rzeczywistego, fizycznego ciała ludzkiego, ale jedynie eteryczne ciało niebiańskie. Tym samym pozorne były również jego cierpienia i śmierć na krzyżu. W niektórych nurtach uważano na przykład, że zamiast Syna Bożego cierpiał Szymon Cyrenejczyk. Dla podstawowego nurtu chrześcijaństwa doketyzm stanowił wyraźne zaprzeczenie kanonów wiary i został uznany za herezję. Jako teoria wywarł kluczowy wpływ na rozwój monofizytyzmu.

adres e-mail: p.porebski@onet.pl Prywatne konto bankowe SWIFT BPKOPLPW

13102026290000950200272633  https://zrzutka.pl/z/pawel1949

Pierwszy antypapież

          Powrót do historii Kościoła jest próbą zrozumienia całego antourage’u jaki miał miejsce w rozwoju nowej religii chrześcijańskiej. Z dotychczasowych moich wpisów można odczytać, że Kościołowi towarzyszyło ludzkie podejście do doktryny wiary. Z nadgorliwości i innych pobudek chciano osiągnąć wizje Kościoła doskonałego na wzór Kościoła Chrystusowego. Tymczasem, czego dotknie się człowiek, to profanuje i niszczy. Dlatego do dziś pokutuje pogląd, że wiara parafialna jest wręcz infantylna.

          Wierni przyswajają sobie głoszony depozyt wiary nie do końca prawdziwy. Podjąłem więc próbę odnalezienia odpowiedzi, co było tego przyczyną.

          Na przełomie I/II wieku na Stolicę Apostolską powołano Zefiryna (199–217). Niestety, był on niemal analfabetą. Do pomocy kierowaniem Kościołem powołał uwolnionego niewolnika Kalikstyna. Oprócz grzechów na sumieniu miał on smykałkę do interesów i był dobrym organizatorem. Zefiryn uczynił z niego diakona. Po śmierci Zefiryna na biskupa Rzymu powołano właśnie jego, Kalikstyna (217–222). Jego zdolności organizacyjne, temperament, powodowały, że dobrze radził sobie kierowaniem Kościoła. W zasięgu był uczeń Ireneusza, wykształcony, błyskotliwy Hipolit. Nie był on przyjazny nowemu papieżowi. Hipolit założył własne stronnictwo i doprowadził do wyboru jego osoby na biskupa Rzymu. Pojawił się pierwszy antypapież.  Można by sądzić, że człowiek wykształcony, znający teologie i odpowiednie morale będzie wybranemu papieżowi pomagał. Zadziałał instynkt zaborczy, wygórowane własne ego, i okazja do robienia własnej kariery. Po tragicznej śmierci Kaliksta chciano zażegnać schizmę wyborem nowego papieża Urbana (222–230). Następnie powołano Pocjana (230–235).  W  tym czasie prześladowania  chrześcijan doprowadziły do uwięzienia Hipolita i Poncjana w tej samej kopalni. Tam Hipolit pojął marność swojej pychy i abdykował. Poncjan uczynił podobnie. Wkrótce obaj zmarli.

         Gorszące wydarzenia ukazały ludzkie oblicze władzy. Hipolit pisał w języku greckim. Jego dzieła obejmują egzegezy, homilie i apologetykę. Jego dzieła zachowały się w szczątkowej formie i nie można właściwie ocenić jego dorobku literackiego. Był rygorystą w przestrzeganiu zarządzeń dyscyplinarnych. Nie chciał być zbytnio pobłażliwy dla odszczepieńców i wyłączonych którzy popełnili ciężkie grzechy. Występował przeciwko nauce o Trójcy Świętej, głoszonej przez bp. Sabeliusza z Libii i Klemensa. Sprzeciwiał się adopcjanistom przybyłych z Bizancjum. W tym czasie rozpoczęła się szeroka dyskusja na temat idei Trójcy Świętej. Nie wszyscy zgadzali się ze stwierdzenie trzech Osób (Ojciec, Syn i Duch Świety) w jednym Podmiocie Boga.  Sabeliusz, teolog i kapłan, był zwolennikiem modalizmu. Modalizm głosił że Ojciec, Syn i Duch Święty są po prostu odmiennymi przejawami Boga, a nie osobnymi osobami w Bóstwie.  Hipolit tak podsumował nauczanie modalizmu, jako takie w którym imiona “Ojciec”, “Syn” i “Duch Święty” nie odnoszą się do rzeczywistych różnic w Bogu, ale raczej są jedynie nazwami opisującymi działanie jednego Boga w różnych okresach historii. Innymi słowy, “Ojciec”, “Syn” i “Duch” są jedynie przymiotnikami opisującymi sposób w jaki jedno Bóstwo działa i jest postrzegane. Różnice interpretacyjne są niewielkie.

          Jak wielokrotnie pisałem na ten temat, całe to zamieszanie jest folklorem teologicznym. Aby opanować dyskusję wprowadziłem pojęcie Aktu działającego, które definiuje idee Boga, ujawnia Jego naturę jako Podmiot działający. Jezus w czasie Wywyższenia na krzyżu nabył uprawnienia do tej nazwy. 

          Bóg pozostawił ludzkości kość niezgody. Czemu miało to służyć? Doszukiwanie się w tym sensu może być przedmiotem dalszych poszukiwań.

    adres e-mail: p.porebski@onet.pl Prywatne konto bankowe SWIFT BPKOPLPW 13102026290000950200272633  https://zrzutka.pl/z/pawel1949

Pierwsi Apologeci

         Papież Hygin (138–142?) dzięki wykształceniu filozoficznemu dobrze sobie radził z gnostykami (Cerdon, Walentyn). Zorientował się, że chodzi im o przejęcie władzy. Po prostu wykluczył ich ze wspólnoty.

          Następca Pius I (142–155) nie miał wykształcenia, ale kierował się intuicją.  W decyzjach pomógł mu  Apologeta św. Justyn (100–163/167). Zaliczony został on do najstarszych pisarzy starochrześcijańskich. Najwięcej informacji o nim pochodzi z jego własnych pism. Był nawróconym poganinem. Według mojej wiedzy, jego koncepcja Objawienia była błędna, ale dla ówczesnych szafarzy (nadzorcy) wiary był autorytetem.  W swej Apologii bronił wartości chrześcijańskiego dziewictwa. Zajmował się etyką seksualną, w której narzucał wstrzemięźliwość, wypaczając jej naturalność: “Dla chrześcijaństwa cudzołóstwo zaczyna się już wtedy, kiedy się o nim myśli” (Apologia 15,5 sz. cyt s,217–217). Jego światopogląd zderzał się np. z poligamią małżeństwa Jakuba z dwiema siostrami Leą i Rachelą (Rdz 25). Aby wyjść z tej opresji   tłumaczył to zdarzenie figurą profetyczną misji Chrystusa wobec Synagogi.  Według mojego oglądu takie tłumaczenie jest naginaniem literackim. Podobna technika tłumaczenia miała miejsce u wielu Apologetów. Doktryna chrześcijańska stawała się coraz bardziej zawiła, coraz mniej jednoznaczna. Kościół obrastał mitologią. Nie była to już Piotrowa ewangelia prosta i autentyczna.

            Kościół umacniał się, ale przesłanie Prawdy było manipulowane. Pojawiło się wielu obrońców wiary narzucając własne idee. Sugestia zagrożenia istnienia Świata (paruzja) wywołała wielu obrońców zagubionych owieczek. Wszyscy oni chcieli po swojemu zbawiać Świat (Marcjon, Marcellina). Tymczasem wprowadzali chaos w doktrynie wiary.

            Aktywnym i przykładem dla dzisiejszych wiernych był Apologeta Polikarp ze Smyrny (69/82–155/156). Był on uczniem Apostoła Jana. Cieszył się wielkim szacunkiem i autorytetem. Był autorem wielu listów. Zachował się jeden skierowany do wspólnoty chrześcijańskiej w Filippi. Miał wpływ na Ireneusza z Lyonu (140–202). Polikarp nie był uczonym, dlatego doktrynalnie nie namieszał. Z jego pism tchnie pełna entuzjazmu prostota. Okazywał ludziom miłość i serce. W liście do Filippi zachęcał tamtejszych chrześcijan do trwania w wierze, jedności i łasce. Jak pisał: “naśladujcie przykład Pana. Mocno i niezachwiani w wierze, miłujcie braci, kochajcie się wzajemnie, zjednoczeni w prawdzie uprzedzajcie jedni drugich w łagodności Pana, nikim nie pogardzajcie“.

adres e-mail: p.porebski@onet.pl Prywatne konto bankowe SWIFT BPKOPLPW

13102026290000950200272633  https://zrzutka.pl/z/pawel1949

Początki Kościoła chrześcijańskiego

          Mówienie, że nadeszły ciężkie czasy jest błędne. Ciężkie czasy są od zawsze. Też tak było, gdy rodziło się chrześcijaństwo. Po śmierci Jezusa Apostołowie chcieli zagospodarować nowy ruch religijny. Od początku nie było jedności myśli. Zdawałoby się, że przesłanie Jezusa będzie skutkowało powszechną miłością i dobrem. Stało się inaczej. Sam Jezus nie ukrywał: “Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz” (Mt 10,34). I tak się działo. Uczniowie Jezusa różnie odbierali naukę Mistrza. Nie wszystko było zrozumiałe. W 49/50 na słynnym soborze jerozolimskim miały miejsce doktrynalne spory między uczniami. Apostołowie rozjechali się głosić nauki Jezusa. Tam również wystąpiły niesnaski między misjonarzami.

          Apostoł Piotr będąc w Rzymie zarządzał grupką nowych wyznawców. Organizował spotkania modlitewne (agape). Niewątpliwie zarządzał nowym Kościołem (33–67). Później zostanie zaliczony w poczet papieży (nazwa pochodzi z okresu późniejszego).  Drugim “papieżem” został Linus (67–76(?)). Pozostawił po sobie dekret nakrywania głów przez uczestniczące w zgromadzeniach kobiety. Jakkolwiek to się tłumaczy była to pierwsza próba wpływu na wolność osobistą wiernych. Czasy były ponure. W 70 roku Tytus zniszczył Jerozolimę, W 76 roku wybuch Wezuwiusz zniszczył Pompeję i inne miasta. Chrześcijanie byli prześladowani przez Nerona i jego następców. Trzeci papież Anaklet (76–88?) był męczennikiem Zapowiadano koniec Świata. Wierni wobec zagrożeń byli potulni i łatwo dali się podporządkować jakiekolwiek władzy. Następny papież Klemens (88–97?) czuł się już przywódcą chrześcijan i pokazał swój instynkt władzy. Kiedy w Koryncie wybuchły zamieszki, on siłą swojej władzy i autorytetu przywrócił porządek, a winnych ukarał. Uczynił to w sposób  fachowy. Oparł się doktrynie (Starym Testamencie), naukach apostolskich, autorytecie biskupa, znajomości Apostołów (Piotra i Pawła), powiązaniach rodowych i pieniądzach. To wystarczyło, aby utrzymać swą władzę. Klemens był tym papieżem, u którego liczyła się jeszcze wiara. Broniąc jej został zamordowany przez rzymską władzę. Pozostawił po sobie jednak przykład sprawowania władzy. Ten wzór będzie kopiowany przez następców. Mało się wie o następnych papieżach, ale można przypuszczać, że Kościół rósł w siłę i bogacił się. Wierni z perspektywą rychłego końca świata oddawali Kościołowi swoje bogactwa. Za papieża Sotera (166–174? ) Kościół stał się na tyle bogaty, że wspierał finansowo ubogich.

          Na drodze rozwoju Kościoła stanęły liczne sekty  i spory doktrynalne. Słowa Jezusa o mieczu zaczęły się ziszczać. Brak zrozumienia nauki Chrystusa, fałszywe odczyty w swoich sumieniach, własne interesy powodowały, że zaczęto głosić własne przekonania religijne. Powstał pewien chaos doktrynalny. W koncepcji boskiej rozpoczęła się walka o Prawdę. Nauka Jezusa była prowokacją do wysiłku poszukiwania Boga i Prawdy. Zapewne Bóg chciał, aby wiara była wręcz wykuwana w ludzkich sumieniach. Myślę, że nie była istotna sama doktryna, ale podejmowana droga do Boga. 

adres e-mail: p.porebski@onet.pl Prywatne konto bankowe SWIFT BPKOPLPW

13102026290000950200272633  https://zrzutka.pl/z/pawel1949

Prawdę można odczytać tylko w sobie

          Prawie od 40 lat zajmuję się teologią. Zrozumiałem, że nie przekroczę poznania istoty Boga, ale poznam o co chodzi Stwórcy. Wyniki moich poszukiwań mnie samego zaskoczyły. Historia żydowsko-chrześcijańska ujawniła mi, że sens życia nie jest zapisany w świętych księgach, ale w sercu każdego człowieka. Religie są zaczynem poszukiwań, a Prawdę można odczytać tylko w sobie. Na potrzebę zrozumienia dobrze jest poznać prawa przyrody. To w przyrodzie i w rzeczywistości Bóg zapisał ślady (dowody) swoich koncepcji. W sercu zapisuje się ich świadomość. W sercu rodzi się szczególna relacja z Bogiem. Może rodzić się miłość i uwielbienie. Ważne jest przeświadczenie, że życie ma sens. Zrozumienie uczucia miłości procentuje w umiłowaniu nie tylko Boga ale wszystko co Bóg stworzył. W tym jest miejsce na miłość własną. Kochać siebie to akceptacja swego ego, swojego ciała, wyglądu, talentów. Jak ktoś napisał, nie można kochać kogoś, jak się nie kochać samego siebie. Odrzucam narcyzm i samouwielbienie. Pozostawiam akceptację siebie. W sobie można odnaleźć wielu. Tym samym można pokochać również nieudaczników. Oni też są dziećmi Bożymi. Ich życie również ma sens. Jeżeli do głowy nie przychodzi żaden pomysł na swoje życie, to pozostaje czynić dobro wokół siebie. Można czynionym dobrem wypełnić całe swoje życie. Należy pamiętać, jak życie daje życie, tak dobro czyni dobro. Ten funkcjonał rozchodzi się i jest czynnikiem twórczym. Dobro jest potrzebne do ewolucyjnej przemiany Świata. Nie należy tracić czasu na rzeczy nieistotne, w tym ubolewanie nad swoją bezradnością. Należy podążać tylko do przodu, pozostawiając za sobą niepowodzenia. One służą tylko jako element edukacyjny, do dalszej drogi. Bóg jest istotą stale działającą. Człowiek ze względu na podobieństwo do Boga musi podążać na Nim.

          Tą prawdą żyją obecni Ukraińcy. Giną, ale stale walczą o swoje państwo i swoją narodowość. Im bardziej ich poznaję tym bardziej ich szanuję. W przyszłości będą nazywani Wielkim, Niezłomnym Narodem. Już teraz są przykładem dla całego Świata.

adres e-mail: p.porebski@onet.pl Prywatne konto bankowe SWIFT BPKOPLPW

13102026290000950200272633  https://zrzutka.pl/z/pawel1949

Miłość Ojcowska

          Materia ożywiona to fenomen stwórczy. Życie to zdolność do reprodukcji. W materii ożywionej znajduje się mechanizm, który wg posiadanego kodu (genetycznego) realizuje koncepcję Stwórcy. Jak mówią naukowcy Ziemia jest ewenementem we Wszechświecie. Pierwotna myśl, że wg rachunku statystycznego i rachunku prawdopodobieństwa podobnych planet jak Ziemia powinno być mnóstwo we Wszechświecie okazała się błędna. Ziemia jest okazem niezwykłym. Dobór parametrów sprzyjających życiu jest unikalny. Każde ich zachwianie nieuchronnie by mu zagrażało Z jednej strony można okazać podziw, a z drugiej strony jawi się obawa, że można przyczynić się do jej zniszczenia. Ludzkość żyje  na niebezpiecznej krawędzi. Cała ludzkość powinna się troszczyć o zachowanie życia. Teraz zagraża nam nieodpowiedzialny człowiek ze Wschodu, który może przyczynić się do jej zagłady. Stwórca nie pozwoli, aby Jego dzieło zostało zniszczone przez jednego szaleńca, ale może cofnąć rozwój o tysiące lat.

           Materię nie można ożywić sztucznie. Tylko życie daje życie. Próby laboratoryjne ożywienia materii okazały się fiaskiem. Życie jest darem szczególnym i tylko Dawca może w nie ingerować.

           W myśl tego co napisałem, nie daję wiary życia we Wszechświecie poza Ziemią. Dobrze, że uczeni czynią poszukiwania. W rezultacie umocnią wiarę w tę jedyną Prawdę. Nad tą kwestią zastanawiałem się od wielu lat. Doszedłem do przekonania, że inaczej być nie może. Życie globalne we Wszechświecie rozmywało by wyjątkowość stwórczą. Cała koncepcja Boga sprowadziłaby się do statystyki. Życie i w końcówce ewolucyjnej  – człowiek jest dowodem Miłości osobowego Intelektu. Bóg chciał Objawić swoje istnienie. To jemu zależało na tym, aby dać o sobie znać. Powołał do istnienia istotę rozumną, która może to zrozumieć i potwierdzić. W podzięce Bóg obiecuje człowiekowi wieczność.  Człowiek staje się dziedzicem, współpracownikiem, członkiem Rodziny Bożej. Bóg pozostawił mu Świat do dalszej obróbki. “Czyńcie sobie Ziemię poddaną” (rdz 1,28). Jak wzniośle to brzmi. Jak wielki jest człowiek. To z Człowieka imieniem Jezus uczynił swego Syna. W ten sposób wszystkich ludzi powołał to tego szczytnego statusu. Ci, którzy nie przyjęli tej Prawdy czeka los samotnika, który sam skazuje się na los odszczepieńca. Dla nich też mam dobrą wiadomość. Oni również zakosztują Miłości Ojcowskiej.

adres e-mail: p.porebski@onet.pl Prywatne konto bankowe SWIFT BPKOPLPW

13102026290000950200272633  https://zrzutka.pl/z/pawel1949

Iluzja

          Bóg jest poza zasięgiem ludzkiego umysłu, ale również tajemnicza jest energia. Bardzo adekwatne definicje wspomnianych pojęć to:

Bóg jest Przyczyną powstałego Wszechświata, a energia wg szkolnej definicji jest zdolnością to wykonania pracy. Oba te pojęcia nie opisują ich struktur, ale mówią o ich dynamizmie. Filiżanka leżąca na stole ma energię potencjalną  względem podłogi. Energia ta nie jest widoczna. Kiedy filiżanka spada na podłogę przemienia energię potencjalną na kinetyczną. Energię kinetyczną również nie można dostrzec, ale efekt jej działania. Filiżanka zostaje rozbita. W jednym jak w drugim momencie energia nie jest dostrzegalna. Mimo, że nie można jej zobaczyć to można ją mierzyć. Ten fakt mnie zadziwia. Tajemnicza energia jest narzędziem tajemniczego Stwórcy. Do tajemnic naszego Świata można zaliczyć wiele używanych pojęć. Np. siła. Obrazowo przedstawia się ją jako strzałkę przyłożoną do ciała. Siła też nie jest widoczna. Niewidoczna jest również bezładność i wiele innych. To, że jest i działa jest widoczna po skutkach. Nagle hamujący pociąg rzuca pasażerów do przodu. Człowiek operując pojęciami radzi sobie poprzez obrazowanie ich (w tym matematyczne). Umie mierzyć ich wielkości. To wszystko udowadnia, że człowiek wyposażony jest w inteligencję, która pozwala mu opisywać świat. Inteligencja również jest przymiotem niedostrzegalnym przez zmysły. Jak dodać, że Świat subatomowy jest nieuchwytny w swej strukturze i rozpływa się w postaci niewidzialnej energii to nasuwa się wspólny wniosek, że Świat jest tylko złudzeniem. Człowiek poznaje go albo siłą wyobraźni albo przez paradoksy przyrody. Przyroda oszukuje zmysły, ale daje człowiekowi informacje, które pozwalają na wyobrażenia rzeczywistości.

           Człowiek jest takim tworem, że przyzwyczaił się do danej mu rzeczywistości. Nie wnosi pretensji do Stwórcy, że taki przyjął projekt Wszechświata. Być może Stwórca przyjął zasadę nie zaśmiecania Wszechświata czymkolwiek. Wszystko opiera się na iluzji.

           Ciekaw jestem, co nam przygotował Stwórca na istnienie pośmiertne? Czy Nowy Świat będzie bardziej realistyczny? Wieczność to nie chwila. Jak będzie ten czas wypełniany. Czy będzie również ciekawy? Czy życie bez zła nie będzie nudny? Ponieważ tego nie wiemy, to cieszmy się tym, co jest nam teraz dostępne, nawet obecna iluzja.

adres e-mail: p.porebski@onet.pl Prywatne konto bankowe SWIFT BPKOPLPW

13102026290000950200272633  https://zrzutka.pl/z/pawel1949

Ważna jest wyznaczona droga

          Kto usilnie poszukuje znaków Bożej obecności i Jego aktywności powinien Mu zaufać i poddać się Jego woli. Można to uczynić w czasie modlitwy. Ważne jest nastawienie i wola. Bóg potrzebuje czasem naszego współdziałania. Nie trzeba się o to martwić. Bóg wie jak dotrzeć do proszącego i skłonić go do właściwego działania. Należy jak w urzędzie złożyć tylko swój podpis akceptacji. Piszę to na podstawie własnych doświadczeń. Próby nadużywania  albo złych intencji mogą zniweczyć oczekiwania. Kiedy człowiek własną wolę składa na ołtarzu Boskiego serca, nie zawiedzie się. Bóg jest Bogiem stale działającym. To co czyni jest dobre i na tych zdolnościach może skorzystać każdy. Posłuszeństwo woli boskiej zostanie wynagrodzone. Jest zaczynem jedności, której można się spodziewać po śmierci. Jedność z Bogiem będzie oznaką ludzkiego spełnienia. Pokorę nie należy rozumieć jako uniżenie się przed kimkolwiek. Pokora jest wyrazem współdziałania z Bogiem. Przykładem był Jezus, który wyrażał wolę Ojca, sam zachowując własną. Przykładem było okładanie kupców w Świątyni. Tam Jezus działał we własnym imieniu. Jezus nie zawsze zachowywał się jak nakazywała etyka Ojca. Był On z natury wymagającym człowiekiem, czasem wręcz niemiły (np. dla Syrofenicjanki Mt 7,26), ale zawsze kierował się wyższym dobrem. Na przykładzie życia Jezusa widać, że w życiu trudno być stale idealnym. Nie powinniśmy się martwić naszymi potknięciami. Ważna jest wyznaczona droga do doskonałości i wyznaczony cel.

adres e-mail: p.porebski@onet.pl Prywatne konto bankowe SWIFT BPKOPLPW

13102026290000950200272633  https://zrzutka.pl/z/pawel1949

Odnowa oczekiwana

          Ciężko mi o tym pisać, ale  trzymam się faktów. Pedofilia w Kościele ujawniła bolesny trend, który można przesunąć w daleko w historię. Potrzeby ludzkie nie zmieniają się radykalnie. Wszelakie blokady naturalnych ludzkich odruchów  i potrzeb wywołują patologię. To co obecnie zostało ujawnione ma miejsce od stuleci. Znajomość historii Kościoła upoważnia mnie do stwierdzenia, że kryzys tej instytucji zaczął się niemal od samego jego początku. Przełomowym okresem był IV wiek, w którym powstało Państwo Kościelne.  Organizacja życia państwowego wywołała potrzeby powołania organizmów państwowych, stanowisk, urzędników. Za nimi podążyła chęć robienia karier, zdobywania władzy i zasobów finansowych itp. Potrzeby duchowe zeszły na dalszy plan. Ucierpiał wizerunek, sacrum Kościoła. W XIX wieku zabranie Kościołowi wielkich obszarów ziemskich wydawało się, że Kościół osłabi. Stało się wprost przeciwnie, autorytet Kościoła wzrósł.  Taki wstrząs przydałby się Kościołowi obecnie. Bez takiego zamachu Kościół nie odzyska swojego pierwotnego autorytetu.

           Jak widać ostatni papieże nie stanęli na wysokości zadania, w tym nasz papież. Przybyło tylko nieuprawnionych kilku świętych. Kościół pustoszeje. Nie ma nikogo aby dokonał jego aggiornamento (odnowy). Na papieża obecnego nie ma co liczyć. Jest zachowawczy jak poprzednicy. Kościół regionalny, oddolny jest bardzo uwikłany z Watykanem i niewiele się od niego różni. Wierni potrzebują godnego pasterza. Być może będzie miała miejsce stara prawda – musi coś umrzeć, a by na nowo odrodzić się.

            Ja mimo, że skończyłem studia teologiczne, sam wyłączyłem się z kultu nie mogąc żyć hipokryzją, nie mogąc pogodzić z istniejącym stanem rzeczy. Wiąże się to z wielkim moim bólem. Od dziecka byłem blisko Kościoła, śpiewałem w chórze, współpracowałem w działalnością charytatywną (w czasie stanu wojennego rozwoziłem paczki dla potrzebujących), wspierałem Kościół ofiarami rzeczowymi (mam na myśli programy komputerowe wspierające księgowość itp.) i finansowo.   Żal na wielu płaszczyznach do tej instytucji nie pozwala mi spokojnie dalej uczestniczyć w kulcie Kościoła katolickiego. Takich jak ja jest wielu.

           Gdyby pojawiła się jaskółka dobrych zmian, mając fizyczną zdolność i zdrowie mogę być pierwszy, aby ratować to, co kochałem od dziecka.

            Przez to, że poznałem depozyt wiary (teologię) mam obecnie duże wymagania. Kościół musi zmienić swoje paradygmaty, wrócić do nauki Chrystusa. Oczyścić treść wiary z naleciałości historycznych, nadużyć skrybów, infantylności przekazu wiary. Trzeba od nowa wczytać się  w Pismo Święte. Kościół ma być Ikoną i Sakramentem Jezusa Chrystusa (widzialny Znak niewidzialnej Łaski). Czego życzę wszystkim wiernym i sobie samemu.

adres e-mail: p.porebski@onet.pl Prywatne konto bankowe SWIFT BPKOPLPW

13102026290000950200272633  https://zrzutka.pl/z/pawel1949

Moralność pozytywna

         Autor książki “ Bóg nie istnieje i jest zawsze z tobą” Brad Warner należy do młodego pokolenia (ur. 1964). Jak sam wyznaje, niewiele wie i ten brak wiedzy ujawnia się w jego książce. Wiele zagadnień które porusza jest spłycone, niedopracowane. Swą ignorancję tuszuje młodzieżowym, pospolitym słownictwem: “Co do cholery jest epistemologia? Albo teleologia? Albo gnoseologia? (s. 114); “Czy jest możliwy jakiś sens życia, skoro istnieje takie gówno?” (s. 116). Z drugiej strony niepełna wiedza zmusza autora do wysiłku fenomenologicznego i z tego powodu może przekazywać własne przemyślenia, które mogą być twórcze, odkrywcze.

          Przyznaję, że niektóre jego myśli powodują iskrzenie mojego umysłu, wrażliwego na dysonanse logiczne. Takim nieogarnionym przez mój umysł jest rozdział 9 “Sens życia”. Autor pisze; ‘unicestwienie to sens życia” (s. 111). Razi mnie sprzeczność w meritum stwierdzenia. Unicestwienie jest antynomią życia. Takich sprzeczności jest wiele w książce. Przykładem jest sam tytuł książki: “ Bóg nie istnieje i jest zawsze z tobą“. autor próbuje szokować czytelnika. Na mnie to nie działa, wręcz odrzuca. W moich dociekaniach używam prostych stwierdzeń. 

          W dalszej części swojej książki powraca do tematu reinkarnacji. Jak sam pisze. Reinkarnacja w buddyzmie jest produktem wtórnym,: “reinkarnacja to nie-buddyjska idea” (s. 120) to ciągnie ten temat pisząc: “Powiedział też, że powinni być dobrzy dla węży, gdyż któryś z nich mógł być naszą babcią”  s. 120).

          Prawdę mówiąc, takie bzdury pozbawiają mnie chęci dalszego czytania. Czytam jednak dalej, bo nie chcę zrobić przykrości przyjacielowi, który mi tę książkę udostępnił. Mój przyjaciel interesuje się buddyzmem i wiarą Wschodu. Oczekuje ode mnie wyrażenia moich myśli na ten temat. Pisząc co myślę, pragnę pozostać uczciwy względem własnej osoby. Nie podzielam zdania na temat reinkarnacji. 

            Rażą mnie przeciwieństwa takie jak: “forma jest pustką, pustka jest formą” (s. 125).

            Autor porusza temat moralności. Z tekstu można odczytać, że buddyści nie kojarzą moralności z Istotą pozaziemską. Tu się z autorem zgadzam. Cokolwiek Bóg powołał do istnienia jest dobre. Zło pojawiło się w sposób naturalny. Natura zła ma wiele źródeł. Jest to temat rzeka. Na ten temat już pisałem. Przede wszystkim zło jawi się jako produkt uboczny zmienności. Zmienność jest atrybutem postępu, ewolucji. Bóg nie podyktował zasad moralnych, ale uwrażliwił sumienie każdego człowieka do rozpoznania dobra i zła (prawo naturalne). Życie i postęp technologiczny, zmiany społeczne narzuciło konieczność wytworzenia przez ludzkość tzw. moralności pozytywnej (prawa laickie). Bazuje ona jednak na zasadach prawa naturalnego.

adres e-mail: p.porebski@onet.pl Prywatne konto bankowe SWIFT BPKOPLPW

13102026290000950200272633  https://zrzutka.pl/z/pawel1949