Dynamiczna natura rzeczywistości

          Wielokrotnie używałem sformułowania: “Świat jest bardziej dynamiczny niż ontologiczny“. To znaczy, że każdy byt uważany za cząstkę materialną w swej istocie jest kłębkiem energetycznym, Moja hipoteza daje alternatywne spojrzenie na rzeczywistość.  Moją hipotezę można przedstawić na osi składającej się z rozmiaru długości (odcięta), a rzędna przedstawia energię (tu jej nie zaznaczono).

Osobliwość

              Obiekty subatomowe

                               Obiekty w skali atomu

                                                                       Promieniowanie

                                                                                 Obiekty wizualne w skali fizyki klasycznej

|_____|__________|____________|____________|________________________>

          Proponowana hipoteza DNR zakłada, że cząstki mniejsze niż pewna granica zdolności obserwacji  są zbudowane z kłębków energetycznych. Nie podaje jej budowy, ani struktury, bo to jest poza zasięgiem obserwacji i detekcji. Chcę uniknąć nominalizmu i tworzyć antyrealistyczne obrazy. Na podanej linii jest to całe spektrum cząstek różniących właściwościami. Ze względu na tę ciągłość może być ich nieskończenie dużo. Nauka wykryła już ich znaczną liczbę. Opisano je w Modelu Standardowym.Model narzucił nowe pojęcia (fermiony, handrony, kwarki róznego rodzaju, bozony, spiny, neutrina, miony, taony i wiele innych), które za jakiś czas będą nie do ogarnięcia. DNR opisuje stworzony Świat prościej i strawny. Czy ktoś zaobserwował kwarki? Są one tylko produktem tłumaczącym wyniku bombardowania protonów (nimi samymi), lub innymi subatomowymi cząstkami. Zauważono ślady rozproszenia wskazujące na wewnętrzną strukturę protonu. Stworzono, piękną teorię, która odpowiada na niektóre pytania, ale pozostała tylko sugestią. Rozproszenie można tłumaczyć nagromadzeniem energii wewnątrz protonu, która w swojej konglomeracie odbija cząstki bombardujące.

          Hipoteza DRN nie akceptuje ułamkowych wartości ładunku elektrycznego. Uważa to za pogwałcenie ich idei i stabilności.

          Negatywny wynik doświadczenia  z 1887 roku Michelsona i Morleya zainspirował A. Einsteina do opracowania szczególnej teorii względności. Jak wykazałem w poprzednich wpisach, w interpretacji wyniku popełniono błąd przypisując promieniowi przynależność do jego źródła. Wskazuje o tym publikowany schemat urządzenia z interpretacją. Błąd interpretacyjny spowodował, że powstała swoista teoria na wzór teorii Ptolomeusza. Podane tłumaczenie było tak sugestywne, że weszło do kanonu nauki jako obowiązujące.

          Ogólna teoria względności odrzuciła pojęcie siły grawitacyjnej na rzecz idei zakrzywienia przestrzeni. Nie znam osoby, która z ręką na sercu, uznałaby to za prawdę obiektywną. Publikowane filmy z przestrzenią wygiętą (uwypukloną) dobrze się sprzedają, bo zdumiewają swoją abstrakcją. Pobudzają wyobraźnię.  DNR odrzucając tę idee powraca do klasycznego ujęcia.

           Na osi, im bardziej zmierza się w stronę zera (w lewo), tym bardziej rośnie energia obiektu. Punkt zerowy jest punktem osobliwym, w którym ujawnia się nieskończona moc Stwórcza. Z rysunku można odczytać, że osobliwość ujawnia się w każdym punkcie przestrzeni. Nie ujawnia się ona tylko w chwili powstania Wszechświata, ale stale nam towarzyszy i daje o sobie znać. Proponowany dynamiczny ogląd świata domaga się opisu matematycznego. Pozostawiam to mądrzejszym.

       Teoria DNR jest na początku swojego rozwoju. Potrzeba dyskusji i przede wszystkim badań. Trzeba zrewidować pojęcie dylatacji czasu, kontrakcji długości i innych dziwolągów relatywistycznych. Nadchodzi czas odejścia od zabobonów religijnych i radosnej twórczości nominalistycznej w fizyce.

adres e-mail: p.porebski@onet.pl Prywatne konto bankowe SWIFT BPKOPLPW 13102026290000950200272633 https://zrzutka.pl/z/pawel1949

Prędkość pozorna

           Dylatacja czasu jest to zjawisko w pomiarze czasu dokonywane równolegle w dwóch różnych układach odniesienia, z którym jeden przemieszcza się względem drugiego. Pomiar dotyczy czasu trwania tego samego zjawiska.  Otóż teoria mówi, że czasy mogą być różne. Skutkuje to zjawiskami, które w układzie stałym (nieruchomym) nie powinny się zdarzyć. Na przykład. Laboratoryjnie zmierzono czas  życia cząstki (mezonu), który pozwala na przebycie ok. 600 m. Tymczasem, de facto, pędząca cząstka (układ w ruchu) przebywa wiele kilometrów. Wyjaśnienie daje obecnie obowiązująca teoria dylatacji czasu. W pędzących układzie czas wolniej płynie i dlatego cząstka może dalej polecieć. Zjawisko dylatacji czasu wykorzystuje się CPSach. Bez odpowiedniej poprawki wskazania nie byłyby dokładne. Teoria dylatacji czasu ma więc mocne argumenty doświadczalne. Tymczasem dla zwykłego zjadacza chleba zjawisko to nie jest strawne rozumowo. Jak to może być, aby czas płynął inaczej niż wskazuje zegar? Wydaje mi się, że problem tkwi nie w zjawisku różnicy upływu czasu (dylatacji czasu) lecz w procesach kwantowych (dr Kazimierz Tuszyński).

          Gdy dwa pojazdy zbliżają się do siebie i prędkościami v1 i v2 to kierowcy mają wrażenie, że zbliżają się do siebie z prędkością v1 + v2. Poprawność sumy prędkości jest sprawdzona doświadczalnie i obowiązuje w fizyce.

          Według teorii Einsteina ta poprawność nie zachodzi w przypadku sumy prędkości światła < c > i zbliżającego się do niego pojazdu. Wniosek jest sprzeczny z logiką.

          A. Einstein próbował rozwikłać zagadkę tworząc założenia relatywistyczne, ale bronił tym wprowadzoną przez siebie zasadę, że światło dla każdego obserwatora niezależnie od sytuacji jest stała < c >. Z taką sugestią można polemizować. Może należy uwzględnić inne  dynamiczne oddziaływania?

          Wydaje mi się że problem leży w tych w założeniach. Prędkość światła faktycznie jest stała, ale w układzie który sam stanowi i jest w próżni. Ta sugestia jest przeze mnie akceptowana, ale prędkość światła mierzona z innych układów jest zawsze pozorna, a nie rzeczywista. Prędkość pozorna może mieć wartość przekraczającą słynną wartość < c >.  Błąd interpretacyjny który się zrodził w XIX wieku dotyczył przywiązania promienia światła do układów odniesienia. Tymczasem promień wylatując ze źródła nie ma nic z nim wspólnego. Biegnie on swoim torem. Można by powiedzieć w układzie inercjalnym, który według fizyków we wszechświecie nie istnieje. Bieg światła przeczy tej teorii. Bieg światła jest boską strzałką, tak samo niezależną jak sam Stwórca. Dla niektórych może być pomocą w odczytywaniu boskich zamierzeń.

         Dla wprowadzonych przeliczeń i interpretacji trzeba będzie stworzyć nowe podejścia. Szczególna i ogólna teoria nie utrzyma się, bo jest niestrawna rozumowo  i mało wyobrażalna. Tłumaczenie zjawisk teoriami tylko tłumaczącymi, w których trzeba zastosować pewne triki [1] jest niewystarczające dla dzisiejszego poznania Świata.

 [1]– Feynmana wykłady z fizyki, Richard P. Feynman, Robert  B. Leighton, Matthew Sand, wyd. PWN, Warszawa 1971 , tom 1.1.

adres e-mail: p.porebski@onet.pl Prywatne konto bankowe SWIFT BPKOPLPW 13102026290000950200272633 https://zrzutka.pl/z/pawel1949

Technologia wyprzedza teorię

            Wątpliwości, które ujawniły się przy interpretacji słynnego doświadczenia M-M z interferometrem wymuszają rewizję wielu pojęć z fizyki. Czy tworzące się teorie tłumaczące nie są nadużywane? Czy nie jest to zbyt łatwy sposób na szybkie pokonanie się z problemami? Rozumiem, że w wielu przypadkach jest to przymus chwili. Wielokrotnie wykryte zjawiska (np. trioda) wchodziły do technologii, a później szukano do nich wyjaśnienia teoretycznego. 

            Podobnie jak w religii  króluje fundamentalne podejście do doktryny, tak też w fizyce zostały zaakceptowane, bez większej krytyki, teorie wydumane, nierzeczywiste i niestrawne rozumowo.  Brak zrozumienia wymusza przyjęcie głoszonych teorii za prawdę. Czy teoria o zakrzywionej przestrzeni nie jest tego najlepszym przykładem? Czy strawne są teorie dylatacji czasu i kontrakcji długości? Czy model standardowy cząstek elementarnych nie jest zbyt rozbudowany? Czy idea kwarków z niepełnymi wartościami ładunku elektrycznego nie jest fikcją?

          Od powstania szczegółowej teorii względności (1905) i ogólnej teorii względności (1915), które uczyniły głębokie przewartościowania w fizyce, co jakiś czas, pojawiają się prace krytyczne. W latach 70 ubiegłego wieku prasa donosiła o polskim uczonym prof. Tadeusz Kochmańskim (1904–1986). Przed sobą mam prace doktora Kazimierza Turzyńskiego (fizyk z poza uczelni wyższych), Książkę Jarosława Kukowskiego [1]. Interesujące są sugestie (z nie wszystkimi się zgadzam) Watera Ritza, Thomasa S, Kuhna i Artura Millera,

             Przed światem nauki jest jeszcze dużo pracy.  Nie wolno bać się krytyki i nowych idei. Nauka wypracowuje jedynie teorie przybliżone i tymczasowe (Jarosława Kukowski). Przed nami są nowe rozeznania zjawisk w opisie prostym i zrozumiałym. Może okazać się, że teorie Einsteina należy zakwalifikować do kategorii nominalistycznych i antyrealistycznych.

[1] – Jerosław Kukowski,  “Filozofia w Fizyce”, Wydawnictwo Uniwersyteckie Kardynała Wyszyńskiego, Warszawa 2010 r. s. 73.

[2]– Karol Szostek i Roman Szostek, “Szczególna teoria Eteru”, Wyd. Amelia 2015 r.:

adres e-mail: p.porebski@onet.pl Prywatne konto bankowe SWIFT BPKOPLPW 3102026290000950200272633 https://zrzutka.pl/z/pawel1949

Siłą argumentów twórczych

          W 1887 r. Albert Abraham Michelson (1852–1931) i Edward Morley (1838–1923) dokonali słynnego doświadczenia z interferometrem (doświadczenie nazwane M-M), chcąc wyznaczyć bezwzględną prędkość Ziemi względem hipotetycznego „eteru”. W literaturze fachowej publikowany jest słynny jego schemat [1], który stał się podstawą do analizy problemu.

Oczekiwano niezgodności w fazach promieni (z biegu poziomego i pionowego) wpływających do detektora. Niezgodności nie zauważono. Negatywny wynik doświadczenia intrygował fizyków przez wiele lat. Jego wyjaśnienie podał A. Einstein bazując na transformacji Lorentza.  Wnioski posłużyły fizykowi do wyciągnięcia relatywistycznych wniosków (np. kontrakcji długości, transformacji czasu).

          Na rysunku podany jest bieg promienia (linia przerywana) po trójkącie. Zakłada on, że promień świetlny jest związany z poruszającym układem odniesienia. Tym samym przyporządkowano promieniowi składową poziomą. Na tej zasadzie oparto oczekiwania wyniku, który był negatywny.

          Otóż promień świetlny gdy opuszcza swoje źródło odrywa się od układu i sam stanowi dla siebie osobny, niezależny układ (inercjalny). Z układem źródła nic go łączy.  Prędkość światła nie zależy od prędkości swego źródła. Rysunek w swej istocie jest błędny. Tłumaczenie, że do detektora wpływają dwa promienie światła jest nieuprawnione. Wynik był negatywny, bo drugiego promienia wpływającego do detektora w ogóle nie było (!). Promień pionowy po odbiciu gubił się w aparaturze.

          Dreszcze emocji przeszywają mnie, że mogę mieć racje. Posługuję się tylko siłą argumentów twórczych (wynikających z samej pracy umysłu), bo nie mam dostępu do narzędzi poznawczych.. Pierwsze sprzeciwy które się pojawiły zaraz po interpretacji doświadczenia dotyczyły tezy kontrakcji przyrządu. Uważano, że założenia były zbyt sztuczne. Jak pisano: “idea skrócenia Lorentza była hipotezą ratunkową w obliczu nieoczekiwanych wyników doświadczenia Michelsona -Morleya” [2].

           Wnioski wyciągnięte przez Einsteina stały się dogmatami w fizyce. Obawiam się, że nie na zawsze. Wnioski tłumaczące zjawisko może wydają się piękne i sensowne, ale wypaczają ich rzeczywisty obraz

            Teorie A. Einsteina są traktowane jako niepodważalne, dlatego nie spodziewam się szerszej reakcji na moje dywagacje naukowe. Jak piszą doktorzy z Politechniki Rzeszowskiej R. K. Szostakowie w swojej książce [3]:  “Okazuje się że STW (szczególna teoria względności jest teorią wewnętrznie sprzeczną. Jest ona tak skomplikowana, że analizujący ją fizycy nie są w stanie zrozumieć jej faktycznego znaczenia oraz tego, że założenia przyjęte u jej podstaw są błędne“.

[1]– Feynmana wykłady z fizyki, Richard P. Feynman, Robert  B. Leighton, Matthew Sand, wyd. PWN, Warszawa 1971 , tom I s. 231.

[2] – Jerosław Kukowski,  “Filozofia w Fizyce”, Wydawnictwo Uniwersyteckie Kardynała Wyszyńskiego, Warszawa 2010 r. s. 73.

[3]– Karol Szostek i Roman Szostek, “Szczególna teoria Eteru”, Wyd. Amelia 2015 r.: s. 4.

adres e-mail: p.porebski@onet.pl Prywatne konto bankowe SWIFT BPKOPLPW 3102026290000950200272633 https://zrzutka.pl/z/pawel1949

Jak chcesz zrozumieć ucz innych

            Przyznaję się do wielkiej porażki w mojej pracy dydaktycznej. Kiedy uczyłem w liceum fizyki przyszła do mnie matka ucznia prosząc mnie o dodatkowe korepetycje dla syna. Zapytałem, czy syn chce prawdziwej wiedzy, czy tylko odbębnić ze mną zadania?  Matka zapewniała mnie o jego prawdziwych intencjach. Odpowiedziałem jej.

– “Jak syn chce nauczyć się fizyki to niech daje lekcje innym. Ucząc, zmusi się do wysiłku intelektualnego. Powtarzając zagadnienia wielokrotnie sam je zrozumie. Przekazałem tymi słowami matce moje własne doświadczenia.

            W I klasie liceum groziła mi na półrocze dwója z chemii. Z tym wiązała się utrata pomocy finansowej ze strony szkoły, która była dla mnie bardzo istotna. Na ostatecznym spotkaniu z nauczycielką poprosiłem ją o życzliwość, zapewniając ją, że się poprawię. Nauczycielka (wspominam ją jako anioła) zaufała mi. Wpisała mi awansem ocenę dostateczną. Pamiętam jak podszedłem do poprawy. Wziąłem do ręki książkę i przyszła refleksja. W książce są zdania oznajmujące. Wystarczy je przeczytać i przyswoić. Proste, ale dla mnie odkrywcze. Jak pomyślałem tak zrobiłem. W trzecim kwartale zgłosiłem się na korepetytora chemii dla kolegów i koleżanek, którzy nie odkryli jeszcze tak prostego klucza zdobywania wiedzy. Wychowawca sam zarządził, że każdy korzystający z mojej pomocy będzie mi płacił 5 zł. za godzinę. Do korepetycji musiałem się przygotowywać. Powtarzając  zdobytą wiedzę w czasie korepetycji utrwalałem ją i, przede wszystkim, sam pojmowałem istotę zagadnień. Na zadawane pytania musiałem dedukować i szukać rozwiązań. Nabierałem zdolności dedukcji i wyciągania wniosków.

            Podobnie uczyniłem z fizyką. Wziąłem do ręki grubą, jakąś starą książkę od fizyki i zacząłem ją czytać od samego początku. Pamiętam, jak przeprawiałem się przez rachunek wektorowy, zanim rozpoczęła się ciekawsza statyka. Wkrótce zakochałem się w poznawaniu prawd, reguł rządzących światem. Ta miłość pozostała mi do dzisiaj.

            Od wiosny tamtego roku zacząłem udzielać lekcji na zewnątrz szkoły za 15 zł. za godzinę. Uczyłem, chemii, fizyki a nawet języka francuskiego. Potem było to dla mnie stałe źródło zarobkowe, do tego stopnia, że w czasie studiów wraz ze stypendium miałem więcej pieniędzy niż będąc na stażu po studiach.

           To życiowe doświadczenie chciałem przekazać matce ucznia. Wielokrotnie powtarzałem innym wspomnianą zasadę. W efekcie nikt mnie nie posłuchał. Ja miałem za to możność uczciwego zarobku.

            Już jako student V roku uczyłem w liceum w Krakowie. Potem przed obroną pracy magisterskiej w 1972 roku zaciągnąłem się do liceum dla pracujących, a w następnym roku do Liceum Ogólnokształcące im. Jana Śniadeckiego w Kielcach. Korepetycje prowadziłem potem przez wiele lat, reperując swój budżet. Na Politechnice prowadziłem kurs przygotowawczy na studiach z fizyki.

adres e-mail: p.porebski@onet.pl Prywatne konto bankowe SWIFT BPKOPLPW 13102026290000950200272633 https://zrzutka.pl/z/pawel1949

Dał mi szanse

          Już wielokrotnie tłumaczyłem się, że nie rozwijam szeroko omawianego tematu. Czynię to z założenia, że moje wpisy należy traktować jako wywołanie tematu. Czytelnikom pozostawiam dalszą drogę poszukiwania odpowiedzi. Kwintesencja Prawdy nie wymaga dużo słów. Nie lubię rozciągania tematu i bicia piany. Czynią to ci, którzy zapobiegają o obszerność wypowiedzi. Sztuką jest używanie niewielu słów do opisu tego co się chce zasugerować. Od lat uczę się tego dziennikarskiego stylu narracji.

          Kłopot jaki mam, to przekazy odczuć, emocji. Wymagają one pewnej poetyki, pewnego entourage’u. Zawsze mam uczucie, że nie przekazałem właściwie ich w sposób wystarczający i zrozumiały. Liczę jednak na inteligencję czytelników.

          Unikam mentorstwa moralistycznego. Nie piszę kazań. Nie zamierzam nikogo namawiać np. do wiary. Prawda sama się obroni. Jest to tylko kwestia czasu. Często posiłkuję się własnymi przykładami, które mogą edukować, zwłaszcza młodych.  Tak głęboko, to chciałbym, aby Prawda jak najszybciej stała się publiczna, bo ona jest potrzebna do wytyczania właściwych dróg. Mam na myśli dobro wszystkich ludzi. Wiem, że jestem przez wielu niezrozumiały, ale chcę pozostać taki jaki jestem. Chciałbym odejść w przekonaniu, że: “W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem” (2 Tm 4,7).  Dodam od siebie, że nie ma we mnie bojaźni przed Tym którego miłuję. Strach nie pozwalałby mi Go kochać. Czuję się prawdziwym dzieckiem Stwórcy. On mi dał poczucie świętej godności, człowieczeństwa. Dał mi szanse, które, być może, nie do końca wykorzystałem.

adres e-mail: p.porebski@onet.pl Prywatne konto bankowe SWIFT BPKOPLPW 13102026290000950200272633 https://zrzutka.pl/z/pawel1949

Wzruszenia

          Każda cząstka nie ma ostrej granicy. Jej oddziaływania, np. grawitacyjne, elektrostatyczne rozszerzają się do nieskończoności. Z tego powodu przez każdy punkt przestrzeni przenika każde istnienie. W niej jest zawarty holograficzny obraz świata. W niej jest skupiona cała wiedza o wszystkim. Wydobywanie z niej informacji jest kwestią detektorów, umiejętności selekcji i odczytywania danych. Taką zdolność percepcji przejawiają niektóre stworzenia, w tym ludzie. Tę zdolność ludzkość ma zakodowaną w genach, choć coraz bardziej ją traci. Szum pochodzący z ludzkich działań, rozwoju techniki, komfortu życia powoduje, że ludzkość jest coraz mniej wrażliwa na subtelne bodźce informacyjne. Pomocą są medytacje, modlitwy, ćwiczenia mistyczne. Pomaga w nich zdolność wyciszania się. Szczytem jest nirwana. W czasie takich chwil umysł nastawia się na sygnały “subtelne”, też duchowe. To w takich momentach hagiografowie, będąc w stanie natchnienia odczytywali prawdy zapisane w holograficznym obrazie świata. Z tego punktu daje się słyszeć “głos Boga”. Tylko niedoskonałość ludzka powodowała zniekształcenia w odbiorze i niewłaściwe interpretacje w przekładaniu odczytanych sygnałów na ludzki język. Wielokrotnie sygnały nie pozwalają się opisać, bo brakuje odpowiednich słów. Niezależnie od tej niedoskonałości człowiek “słyszący” czuje przekazy. Podobne odczucia ma się w chwilach, które są mało  zauważalne, ale istnieją. Np. człowiek prawdziwie zakochany jest w swoistym transie, choć jednocześnie wykonuje zwykłe codzienne rzeczy. Znane jest mi uczucie trwania przed Bogiem. Niby nic się nie dzieje, a człowiek “unosi” się nad ziemią. Człowiek doznaje uczucia szczęścia.  Szkoda, że takie chwile nie mają ciągłości i trwałości. Niekiedy takie doznania zakłóca się, albo traci się na jakiś czas. Świadomość utraty takiego stanu niepokoi, zasmuca. 

          Życie duchowe, wewnętrzne odsłania swoje walory. To inny świat. Wydaje się piękniejszy, choć dla wielu nudny. Poczucia szczęścia sąt bardzo osobistymi przeżyciami. Niekiedy można się nimi dzielić z innymi osobami. Takie wspólne doznania mają miejsce na niektórych uroczystościach, nie tylko religijnych. Wiele osób np. wzrusza się podczas śpiewania hymnu narodowego. Pamiętam moje wzruszenie podczas składania przysięgi żołnierskiej. Takie doznania przeżyłem jako uczeń 4 klasy podczas opowiadania przez nauczycielkę poematu “Grażyna” Mickiewicza. Wzruszenia powodują zmiany w metabolizmie człowieka. Tworzą się związki chemiczne, hormony, które dają poczucie szczęścia.

           Człowiek jest istotą, która oprócz fizycznego, mechanicznego istnienia potrzebuje przeżyć duchowych. To jest w człowieku zapisane. To dar od Boga, to płaszczyzna łącząca człowieka z inną naturą. Żyjąc na ziemi można doznawać rozkoszy Nieba, choć jest to tylko preludium tego co jest oczekiwane w przyszłości.

adres e-mail: p.porebski@onet.pl Prywatne konto bankowe SWIFT BPKOPLPW 13102026290000950200272633 https://zrzutka.pl/z/pawel1949

Powstawanie życia byłoby produkcją

          Uczeni usilnie szukają dowodów życia we Wszechświecie. Ten ciągły temat jest wałkowany na wiele sposobów. Tymczasem trzeba na to zagadnienie spojrzeć z perspektywy kosmosu i wiary. W kosmosie mają miejsca zjawiska wysokoenergetyczne, które nie sprzyjają życiu, które w sumie jest kruche, delikatne. Mam wrażenie, że życie, które zrodziło się na Ziemi jest skutkiem obrony przed wszelakimi zagrożeniami. W około dzieją się zjawiska, które raczej jemu nie sprzyjają. Ziemia jest bombardowana przez zabójcze promieniowanie kosmiczne, w tym promieniowanie gamma. Od środka Ziemi wydostają się niszczące lawy i gazowe śmiercionośne opary. Co jakiś czas Ziemia jest bombardowana asteroidami lub innymi kosmicznymi obiektami, które zaburzają warunki życia i niszczą ustabilizowane środowisko. Z tych procesów powstają okresy zlodowaceń, które niszczą życiodajne środowiska, florę i faunę.  Obecnie człowiek sam niszczy ekosystem, zaburza klimatyczną stabilizację. Powstają tornada, tajfuny, powodzie i susze.

           Aby utrzymać ciągłość życia trzeba nad tym wszystkim czuwać i otaczać szczególną opieką. Dla ludzi jest to zadanie bardzo trudne. Sami nie mogą się z tym uporać. Wierzę, że Stwórca wziął pod uwagę kruchość  życia i ludzkiej natury i to On swoim istnieniem i mocą czuwa nad życiem i ludzką egzystencją.

           Gdyby istniało życie na innych obiektach kosmicznych Ziemia byłaby jednym z wielu jego ośrodków. W wielości nie ma nadzwyczajności, wyjątkowości. Powstawanie życia byłoby produkcją. Bogu chodziło o coś spektakularnego, nadzwyczajnego, jednostkowego. Co byłoby darem, Łaską, dowodem uwielbienia. Zjawisko życia jest dowodem Jego istnienia.  Gdyby było wiele zamieszkałych Światów Ofiara krzyża byłaby tylko miejscowym epizodem. Człowiek nie mógłby pochwalić się podobieństwem do Boga. Byłby tylko ewolucyjnym przypadkiem. Cała religijność runęłaby ze swojego sacrum. Dla ludzkości najważniejsza jest relacja z Bogiem. Ta więź z Stwórcą jest istotą istnienia. Dla Boga człowiek rodzi się, pracuje, uprawia ziemię, rozmnaża. Człowiek jest bohaterem theatrum rzeczywistości. Swoim życiem zmierza do zjednoczenia się z Bogiem, z Jego naturą, istotą. Rozmydlanie się w ilości istnień zaburza tę subtelną nić łączącą człowieka z Stwórcą.  Z naukowego spojrzenia życie sprzeciwia prawom przyrody. Entropia zamiast wzrastać maleje. Życie podwyższa stan energetyczny, a to jest sprzeczne z podstawowym prawem  termodynamiki. Życie jest procesem niezwykłym. Wymaga sponsora. Na nic są próby opracowania ożywienia komórki. Co najwyżej mógłbym przybliżyć się do stworzenia organizmu na poziomie wirusa.

          Może jestem w mniejszości, ale od początku rozumowania religijnego głęboko jestem przekonany, że życie jest fenomenem tylko na naszej Ziemi. Dowodem mojego oglądu jest zapis w mojej pierwszej książce [1], którą kończę słowami: “Gdyby istniał inny świat, jakie znaczenie dla ewentualnych stworzeń (rozumnych) miałby fakt, który zdarzył się na Ziemi? Nie mieści mi się to w głowie. Gdyby istniał inny świat, Kościół by sobie z tym problemem poradził – ja nie (dixi)“.

[1] – Paweł Porębski  “Rzeczywistość w świetle nauki, filozofii i wiary”  Jedność Kielce 2010.

adres e-mail: p.porebski@onet.pl Prywatne konto bankowe SWIFT BPKOPLPW 3102026290000950200272633 https://zrzutka.pl/z/pawel1949

Wiedzieć w co się wierzy

          Kto zajmuje się naukowo teologią ten ma inną perspektywę religijną. Przede wszystkim dostrzega, że jest to dziedzina wiedzy, która ma swój początek, swoją historię. Nie podoba mi się stwierdzenie, że religia ewoluuje. Natomiast zmienia się jej rozumienie. Faktem bezspornym jest akceptacja Przyczyny Sprawczej. Wynika to z logicznego porządku skutku i przyczyny. Nauka potwierdza tę osobliwość powstania świata. Przyjmując od materialistów tezę istnienia wiecznej materii można by wysnuć wniosek, że materia, łącznie z wiedzą o jej energetycznym podłożu, byłaby rozmyta. Panowałby potężny chaos. Energia zeszłaby do najniższego poziomu.

          Świat, jak się go spostrzega jest uporządkowany, logicznie skonstruowany.  Wszystko jest na swoim miejscu, we wzajemnych korelacjach. Świat jest niesamowity piękny w konstrukcji i w kolorach. Za tym wszystkim przemawia istnienie jego Projektanta i Inżyniera.

          Posiadając wiedzę religijną można kojarzyć zdarzenia. Można doglądać zasady istnienia według odkrytych współzależności. Pomaga w tym nauka oraz przekaz religijny pochodzący z odczytanej w sumieniu wiedzy wlanej.    

          Im więcej zdobywa się wiedzy, tym bardziej rozszerza się horyzont poznawczy. Wiedza ma wpływa na światopogląd. Z niej rodzi się emocjonalny stosunek do Stwórcy. Miłość do Boga znajduje swoje uzasadnienie.

          Wszystko co dotyczy człowieka, a więc i wiara, może być przedmiotem dywagacji, wątpliwości, poszukiwań. Kto gorszy się dyskusją na ten temat i traktuje religię jako tabu, pozostaje w przestrzeni religii parafialnej. Od tego jest tylko jeden krok do swoistego fundamentalizmu. Znam wiele osób które, wręcz uciekają od tego tematu, uważając, że się nie godzi rozmawiać na ten temat, bo to jest temat sacrum. Ja uważam inaczej. Wolność, którą otrzymuje człowiek od Boga musi być bezkompromisowa i zawsze uczciwa. Nie należy bać się Boga, bo to byłoby nieporozumienie. Nawet słowa krytyki, wątpliwości są dopuszczalne bo człowiek jest istotą ułomną i nie wszystko rozumie.  Znam osobę poczciwą, która często Bogu wyrzuca wiele spraw. Większość wynika z małej wiedzy religijnej. Mnie one nie gorszą bo rozumiem ludzką niewiedzę. Nie wszyscy muszą rozbierać religię na atomy poznawcze. Wiara pochodząca tylko z przekazu katechetycznego jest skromna i niewystarczająca dla zrozumienia poczynać Stwórcy. Za teologią skrywa się ogromna wiedza z różnych dziedzin.  Wiara płynąca z głębin serca jest pożywką dla duszy, a nie dla umysłu. Ja potrzebuję tych dwóch skrzydeł poznawczych, o których wspomina nasz papież Jan Paweł II.

           Ubolewam nad kapłanami, którzy przeszli ścieżkę studialną, ale nie zrobili z niej odpowiedniego użytku poznawczego. Może związani są nakazem Kościoła. Powtarzają utarte stereotypy, przekazy i interpretację. Parafialna formuła przekazu nie dostarcza mi tego co wymaga ode mnie mój umysł i dusza. Aby wiara była ugruntowana trzeba najpierw wiedzieć, w co się wierzy.

adres e-mail: p.porebski@onet.pl Prywatne konto bankowe SWIFT BPKOPLPW 3102026290000950200272633 https://zrzutka.pl/z/pawel1949

Nadgorliwość niepożądana

          W pierwszych wiekach chrześcijaństwa kwitła tzw. nadgorliwość w dopisywaniu do świętych ksiąg własnych koncepcji. Najczęściej czynili to skrypowie w czasie opracowywania kopii  i tłumacze. Przez ostatnie tysiąclecia Pismo Święte kopiowano i tłumaczono tak wiele razy, że błędy i przeinaczenia były przy tym po prostu nieuniknione Dziś okazuje się, że niektóre znane fragmenty Biblii to dopiski, których autorami nie byli bynajmniej apostołowie. Uczynki te, zapewne czynione w dobrej intencji ubogacania doktryny wiary spowodowały rozbieżność pomiędzy źródłowymi wydaniami z późniejszymi.

          Teolodzy doszukują się wielu takich obcych wtrąceń. Jest ich tysiące (!). Może dziwić fakt, że przez wieki nie oczyszczano z nich Biblię. Przez to, przez wieki tworzyły późniejszą tradycję i nabierały znamiona Prawdy. Przykładem może być werset z Ewangelii Marka: “Rzekł im: «Ten rodzaj można wyrzucić tylko modlitwą <i postem> ” (Mk 9,29). Jak ustalili egzegeci słowa “i postem” jest późniejszym wpisem uczynionym przez pierwsze gminy chrześcijańskie. Uważali oni, że ten dopisek wzmocni przekaz Jezusa, gdy modlitwę złączy się z praktykowaniem postu.

          Piszący w III wieku Orygenes, zaliczany do grona Ojców Kościoła, żalił się już wówczas na egzemplarze Ewangelii, które miał w posiadaniu. Jak mówił: “Tymczasem jest oczywiste, że istnieje duża różnica między rękopisami; wynika ona bądź z niedbalstwa pewnych kopistów, bądź z niegodziwej śmiałości niektórych, bądź winę za to ponoszą ci, którzy nie zwracają uwagi na poprawność tekstów, bądź ci, którzy poprawiając dodają lub usuwają co im się podoba”; “Niektórzy chrześcijanie, niczym ludzie, którzy po pijanemu działają na własną zgubę, zmienili trzy, cztery czy więcej razy oryginalny tekst Ewangelii i sfałszowali go, aby mieć odpowiedź na stawiane zarzuty“.

          We wczesnochrześcijańskim świecie nie istniały nie tylko drukarnie czy wydawnictwa, ale także coś takiego jak prawo autorskie. To wyjaśnia, dlaczego niektórzy rzucali wręcz klątwy na kopistów zmieniających ich tekst bez pozwolenia.

          Innym przykładem jest werset: “Ten [Syn], który jest odblaskiem Jego chwały i odbiciem Jego istoty, podtrzymuje wszystko słowem swej potęgi” (Hr 1,3).  W Kodeksie Watykańskim kopista zmienił na słowo “podtrzymuje” na “objawił”. Kolejny kopista przywrócił wyraz poprzedni. Po kolejnych kilku stuleciach trzeci kopista przywrócił wyraz “objawił”. Obecnie w BT przywrócono wyraz “podtrzymuje”.

          Wielu uczonych zajmujących się krytyką tekstu uważa, że należy porzucić dyskusję o oryginalnym tekście, gdyż ten jest i będzie niedostępny.

           Listy pisane przez Apostoła Pawła były kopiowane i rozsyłane do wielu kościołów, np List do Galatów był rozsyłany do całej Galacji. Przy okazji sporządzania kopii dochodziło do niewielkich zmian, Problemem jest, którą wersje listów zaliczyć do pierwowzorów. Przychodzące listy były kolejno powielane i ilość przeinaczeń się zwiększała.

         Ewangelia Jana była wielokrotnie zmieniana. Początkowo kończyła się na wersach 20,30–31. Według opinii niektórych badaczy wiele wskazuje na to, że opowieść o cudzołożnicy stanowi nieoryginalne wtrącenie. W pierwotnej wersji Ewangelii jej nie było. Większość badaczy uważa, że prawdopodobnie była to jedna z popularnych opowieści o Jezusie przekazywanych w tradycji ustnej i w jakimś momencie ktoś ją dopisał w nowej kopii.

adres e-mail: p.porebski@onet.pl Prywatne konto bankowe SWIFT BPKOPLPW 3102026290000950200272633 https://zrzutka.pl/z/pawel1949