Egzegeza Ewangelii wg św. Jana 5

          Idea Boga została rozmyta przez chrzest z woli rodziców. Chrzest bez świadomości tego aktu, człowiek oprawił prawem ex opere operato, to znaczy na podstawie dokonanej czynności. Tak więc chrzest dzieci jest skuteczny. Co na to Pan Bóg? Jak uczy historia, Bóg niejednokrotnie zmuszany był do przyjmowania ludzkich rozwiązań (stąd np. wielożeństwo). Dał zresztą takie plenipotencje apostołom.

          Chrzest jest więc nową jakością relacji człowieka z Bogiem. Jest to możliwe przez przybliżenie Boga do ludzi poprzez Syna – Jezusa Chrystusa. Kontynuacją Przymierza chrztu jest sakrament bierzmowania. Wobec obowiązującego prawa kanonicznego sakrament ten powinien mieć bardzo wysoką rangę duchową i powagę sytuacji. Kilkunastoletni człowiek powinien być świadomy tego wydarzenia. Oby tak było naprawdę.

         Mniej ważne jest, czy rozmowa Jezusa z Nikodemem była prawdziwa. Ważny jest przekaz ewangeliczny, bo on mówi o świadomości autora Ewangelii. Redakcja rozmowy jest nie za bardzo udana. Na szczęście egzegeza biblijna potrafiła wydobyć z niej sens teologiczny.

          Podczas badania tekstów biblijnych stosuję pewne klucze, które ułatwiają mi rozeznanie, czy cytowane słowa Jezusa są prawdziwe, czy niekoniecznie. Jednym z takich kluczy są np. słowa dotyczące przypadków i sytuacji potępienia. Według mojego oglądu wiary nie jest możliwe, aby Jezus czy Bóg kogokolwiek potępiał. Wynika to z samej definicji Stwórcy (Absolutu Dobra i Miłości). Bóg jest doskonałością kierującą się miłością i miłosierdziem. Potępienie nie licuje z Istotą i definicją Stwórcy.

          Omawiany tekst perykopy Nikodem (J 3,14–21) zawiera słowa:  Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego (J 3,18). Słowa potępienia wykluczają prawdziwość słów Jezusa. Klucz słowa jest tu pomocniczy, ale nie jedyny. Od wersetu 14 wyraźnie dostrzega się, że tekst jest opracowaniem teologicznym (apologia Jezusa) napisanym przez autora (autorów) Ewangelii.

            Autor Ewangelii czyni porównanie między Mojżeszem, który z woli Boga, w okolicy góry Hor zawiesił miedzianego węża na wysokim palu, aby uzdrawiał wszystkich ukąszonych, którzy na niego spojrzą (Lb 21,4–9), a Synem Człowieczym, który zapewnia życie wieczne. Zaraz po tym, ujawniona jest tajemnica mesjańska w pięknej oprawie literackiej: Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne (J 3,16).  Kiedy człowiek zepsuł, przez grzechy, pierwotną relację z Bogiem, On z miłości do człowieka zaplanował jej naprawienie. Ogłosił to już w Protoewangelii: “Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie i niewiastę, pomiędzy potomstwo twoje a potomstwo jej: ono zmiażdży ci głowę, a ty zmiażdżysz mu piętę” (Rdz 3,15), aby ludzie oczekiwali przyjścia Odkupiciela.

          Kolejny werset według przyjętego klucza musi być odpowiednio potraktowany: “Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony” (J 3,17). Opracowanie teologiczne autora, poza słowem potępienia, jest słuszne.

          Warto zwrócić uwagę na słowa mówiące o światłości: “światło przyszło na świat” (J 3,19); “Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła” (J 3,20), które są potwierdzeniem koncepcji (na model świetlny przestrzeni nadprzyrodzonej złożyły się przekazy św. Teresy Wielkiej  o zaślubinach mistycznych oraz wiele innych wersetów Nowego Testamentu.) autora opracowania o funkcjonowaniu modelu świetlnego przestrzeni nadprzyrodzonej. Bóg jest Światłością, a w Jego promieniach,  w różnych odległościach od Źródła, znajdują się dusze ludzkie. Odległość od Źródła zależy od czystości i doskonałości duszy. Im doskonalsza dusza, tym większy potrafi znieść żar płynący od Boga. W centrum Światła następują zaślubiny mistyczne duszy z Bogiem. Tam wola człowieka jest w pełni zjednoczona z Jego wolą.

          W perykopie “Jezus a Jan Chrzciciel” (J 3,22–36) jest poruszona ważna kwestia doktryny wiary:  “Człowiek nie może otrzymać niczego, co by mu nie było dane z nieba” (J 3,27). Można zapytać: jak to się ma do wolnej woli człowieka? Trzeba od razu odpowiedzieć, że jedno nie przeszkadza drugiemu. Bóg-Ojciec przenika najmniejszą cząstkę człowieka, a tym samym uczestniczy we wszystkim, co czyni człowiek, nawet gdy grzeszy. Należy uzmysłowić sobie, że człowiek nic nie może uczynić bez Boga, oprócz decyzji woli. Tak więc wszystko, co posiada, od Boga pochodzi. Ktoś powie, że jest to  totalna inwigilacja. Tak jest, ale inaczej być nie może. Ktoś powie, że to straszne zniewolenie człowieka. Nie do końca. Świat nie może istnieć sam, bez Stwórcy, który go ciągle podtrzymuje w istnieniu. Taka jest natura świata i nic tu nie da się zmienić. Bóg wiedząc o tym, dał człowiekowi cząstkę prywatności, cząstkę dla ludzkiego ja. Jest  to wolna wola. Jak kiedyś napisałem, Bóg nie może woli ludzkiej determinować. Jest ona całkowicie wolna i niezależna od Boga. Niektórzy oburzają się na te słowa. Mówią, że odbieram Bogu moc i ograniczam Go w działaniu. Nic bardziej mylnego. Bóg z miłości do człowieka sam zrezygnował ze swoich możliwości, aby człowiek mógł czuć się wolny. Pragnie być kochany przez człowieka całkowicie wolnego. Kiedy człowiek modli się do Boga i prosi Go o cokolwiek, to Bóg nie determinuje człowieka, a jedynie dostarcza sił do podejmowania właściwych decyzji. W gruncie rzeczy to sam człowiek musi dokonywać aktów swojej woli. Owszem, człowiek może poddać swoją wolę woli Ojca, ale to jest już zupełnie inna sprawa. Wynika ona z zawierzenia  Bogu. Wiele osób mówi: “będzie jak Bóg chce”. Nie do końca jest to prawdą. W życiu uczestniczy człowiek i to on musi podejmować decyzje. Bóg może jedynie podpowiadać rozwiązania przez uwrażliwienie sumienia.

Egzegeza Ewangelii wg św. Jana 4

          Można zadać pytanie: Skąd Matka Jezusa wiedziała o możliwościach swego Syna? Trudno zgadnąć. Matki najczęściej bardzo dobrze znają swoje dzieci i wiedzą, co można się po nich spodziewać. Uczniowie zobaczyli Jezusa w nowej sytuacji. Przekonali się, że nie tylko mówi ciekawie i mądrze, ale jest zdolny do czynienia cudów (znaków). Cud nie mógł być zaaranżowany, przygotowany, bo zdarzył się całkiem przypadkowo (spontanicznie). Jezus “objawił swoją chwałę  i uwierzyli w Niego Jego uczniowie” (J 2,11). Maryja odegrała tu szczególną rolę. Można powiedzieć, że nakierowała Jezusa w stronę Ewangelii. Od tej pory będzie czynnie współpracować z Jezusem w Jego dziele Odkupienia, aż po Jego śmierć.

          Cud w Kanie Galilejskiej jest przedstawiony tylko w Ewangelii Jana. Dlaczego synoptycy nie wspomnieli o nim w swoich ewangeliach?  Trudno odpowiedzieć na to pytanie. Być może, wobec przyszłych cudów i znaków uzdrawiania ludzi (zwłaszcza z wielu ciężkich przypadków chorób), to zdarzenie zatarło się w pamięci. Autor Ewangelii Jana wydobył go z zakamarków pamięci, bo pasował do jego koncepcji narracyjnej.

          Prezentacja Jezusa ma swój dalszy ciąg. W świątyni jerozolimskiej pokazuje swoją gorliwość o dom Boży. Działa jednak świadomie i z rozmysłem. Biczem wypędza bankierów, kupców grubej zwierzyny, a do sprzedawców gołębi  kultowych odnosi się łagodniej. Każe im opuścić świątynię, pouczając, aby nie robili targowiska w domu Jego Ojca. Zdarzenie w świątyni zaskoczyło Żydów. Pytali więc, jakim prawem to czyni. Odpowiedź Jezusa jest już obróbką teologiczną autora Ewangelii. Wpasowuje w treść słowa Jezusa wypowiedziane w innych okolicznościach: “Zburzcie tę świątynię, a Ja w trzech dniach wzniosę ją na nowo” (J 2,19). Przywołane słowa Jezusa występują również  w ewangeliach synoptycznych (Mt 24,1; Mk 13,2; Łk 21,6), co zwiększa ich wiarygodność. Treść słów Jezusa była jednak niezrozumiała, aż do czasu  Jego zmartwychwstania.

          Warto odnotować pewien szczegół pod koniec omawianej perykopy. Jest napisane: “Jezus natomiast nie zwierzał się im” (J 2,24). To wtrącone stwierdzenie jest prawdą. Jezus nie opowiadał o sobie, o swoim życiorysie. Nie przekazywał nic ze swojej prywatności. Prawdopodobnie, ze względu na wielkość misji nie chciał pozostać w pamięci jako człowiek z wadami i ludzką niedoskonałością, lecz jako osoba otoczona Bożą chwałą nie ucieka od swojego człowieczeństwa, bo siłą rzeczy reprezentuje istotę ludzką, ale chodziło Mu o to, aby nie zwracano uwagi na rzeczy mniej istotne.

          Po świadectwie Jana Chrzciciela, uczniów i „autoryzacji” samego Jezusa,  natchniony autor naświetla kontakty Nauczyciela z Galilei z osobami wyższego stanu. Przywołuje do tego scenę, kiedy to faryzeusz, dostojnik żydowski o imieniu Nikodem, przychodzi do Jezusa, aby od Niego samego usłyszeć to, co głosił.

          Nikodem przychodzi nocą. Nie chce być posądzany o sprzyjanie Jezusowi. Jest ostrożny. Stawia pytanie bardzo logicznie skonstruowane: “Rabbi, wiemy, że od Boga przyszedłeś jako nauczyciel. Nikt bowiem nie mógłby czynić takich znaków, jakie Ty czynisz, gdyby Bóg nie był z Nim” (J 3,2). Jezus widzi w Nikodemie człowieka wykształconego. Odpowiada mu więc podobnie, na wysokim poziomie:  “Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi powtórnie, nie może ujrzeć królestwa Bożego” (J 3,3). Nikodem nie za bardzo rozumie Jezusa. Zbity z tropu, pyta trochę infantylnie: “Jakżeż może się człowiek narodzić będąc starcem? Czyż może powtórnie wejść do łona swej matki i narodzić się?” (J 3,4). Jezus rozwija swoją odpowiedź:  “Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do królestwa Bożego. To, co się z ciała narodziło, jest ciałem, a to, co się z Ducha narodziło, jest duchem.  Nie dziw się, że powiedziałem ci: Trzeba wam się powtórnie narodzić. Wiatr wieje tam, gdzie chce, i szum jego słyszysz, lecz nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd podąża. Tak jest z każdym, który narodził się z Ducha” (J 3,5–8). Narodzenie z wody i z Ducha jest klasyczną formą sakramentu chrztu.

          Mimo że Nikodem jest inteligentnym człowiekiem, tłumaczenie Jezusa wydało mu się trudne. Dalsza wypowiedź Jezusa nie za bardzo do Niego pasuje: “Ty jesteś nauczycielem Izraela, a tego nie wiesz?” (J 3,10). Forma ta jest niegrzeczna.  Sprowadza rozmówcę do parteru. Dalsza wypowiedź Jezusa zmienia się na formę oficjalną, jakby z urzędu:  “Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, że to mówimy, co wiemy, i o tym świadczymy, cośmy widzieli, a świadectwa naszego nie przyjmujecie” (J 3,11). Całkiem możliwe, że jest to późniejsza wstawka redakcyjna. Dalej autor wraca do liczby pojedynczej: “Jeżeli wam mówię o tym, co jest ziemskie, a nie wierzycie, to jakżeż uwierzycie temu, co wam powiem o sprawach niebieskich?” (J 3,12). Całość odpowiedzi jest zawiła i nie do końca zrozumiała. Wątpliwy jest też następny werset:  “I nikt nie wstąpił do nieba, oprócz Tego, który z nieba zstąpił – Syna Człowieczego” (J 3,13).

          Perykopa nie kończy się jeszcze, ale warto zatrzymać się, aby spróbować rozwikłać, o co tu tak naprawdę chodzi.

          Jeżeli trzeba się powtórnie narodzić, to znaczy, że dotychczasowe życie było w jakiś sposób ułomne. Nie bardzo jest to przekonywujące. Ludzkość istnieje już setki tysięcy lat. Czy można jednym zdaniem zdyskryminować ten okres?  Jak pisze w przypisie (J 3,5), chodzi tu o “sakrament chrztu i  absolutną konieczność zbawienia” (J 1,33; Tt 3,5).

          Jeżeli słowa pochodzą od samego Boga, to znaczy, że jest to nowy Jego zamysł. Pragnie On odnowić relację, z człowiekiem poprzez nowe Przymierze. Jezus przynosi Nową Ewangelię. Po ludzku jest to ogromna rewolucja dziejowa. Trzeba dobrze pojąć to zdarzenie. Ludzkość przed Jezusem Chrystusem była związana z Bogiem Przymierzem zbiorowym, poprzez akty opisane w Piśmie świętym. Teraz Jezus proponuje Przymierze indywidualne poprzez chrzest. Każdy powinien z własnej woli stanąć przed Bogiem „twarzą w twarz” i wyrazić akces przynależności do Niego.

Egzegeza Ewangelii wg św. Jana 3

2025-03-10

          W wersecie Prologu: “W Nim było życie,  a życie było światłością ludzi, a światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła” (J 1,4–5) pokazana jest walka między światłem a ciemnością. Ów antagonizm (dychotomia) jest odbiciem walki Jezusa Chrystusa. Głosicielem o Światłości jest Jan Chrzciciel, który został posłany przez Boga, aby o tym zaświadczyć.

          Autor ewangelii sugeruje, że Bóg w postaci Jezusa zszedł na ziemię, ale przez wielu nie został rozpoznany. Ci, którzy Go przyjęli dało moc. Stali się dziećmi Bożymi. Dziećmi Bożymi są tylko ci, którzy w Boga uwierzyli. Można z tą tezą polemizować.

          Warto zatrzymać się na wersecie: “I oglądaliśmy Jego chwałę, chwałę, jaką Jednorodzony otrzymuje od Ojca, pełen łaski i prawdy” (J 1,14). Czy zdanie dotyczy już narodzonego pełnego chwały, czy jest to zapowiedź późniejszego wywyższenia Jezusa na krzyżu?

          Jan Chrzciciel zapowiada: “Ten, który po mnie idzie, przewyższył mnie godnością, gdyż był wcześniej ode mnie” (J 1,9). Autor wyraźnie sugeruje w słowach Jana preegzystencję Jezusa. Czy jest to jednak przekaz prawdziwych słów Jana Chrzciciela?  Przekazy innych ewangelistów nie dają jednoznacznej odpowiedzi.

          W słowach: “Z Jego pełności wszyscyśmy otrzymali – łaskę po łasce” (J 1,16) prześlizguje się prawda o owocach działalności Jezusa.

          Zakończenie Prologu w pewnym sensie uderza w wiarygodność przekazu: “Boga nikt nigdy nie widział” (J 1,18). Jak więc można opisywać coś, co jest za zasłoną ludzkiego oglądu? Ewangelista Jan pisze: “Podczas gdy Prawo zostało nadane przez Mojżesza” (J 1,17). Świadczy to o jego świadomości przekazów ludzkich wkładanych  w „usta” Boga”.

          Za życia Jana Chrzciciela rozpowszechniło się błędne przekonanie, jakoby to on sam był obiecanym Mesjaszem.  Autor omawianej Ewangelii, zaraz po Prologu umieszcza perykopę “Świadectwo Jana Chrzciciela” (J 1,19–34). Tym samym chce jednoznacznie pokazać postać Jana i jego rolę do spełnienia. W tekście prorok Jan mówił jednoznacznie: “Ja nie jestem Mesjaszem” (J 1,20). Na pytania kim jest, Mesjaszem czy prorokiem  odpowiada skromnie: “Jam jest głos wołającego na pustyni” (J 1,23). Trzeba przyznać, że odpowiedź jest dramatyczna. Ten, kto woła na pustyni, w miejscu pustym i pozbawionym ludzi, nie bardzo jest słyszalny. Głoszenie przez Jana Prawdy jest zatem trudne. Zaraz potem powołuje się na słowa Izajasza: “Prostujcie drogę Pańską” (J 1,23). Kto ma to czynić? Jan przedstawia się jako bezradny wobec misji, jaką przyszło mu pełnić. Umniejsza siebie, aby przekazać, że właśnie nadchodzi Ten, “któremu nie jest godzien odwiązać rzemyka u Jego sandała” (J 1,27).  Autor wyjaśnia różnicę między Janem a Jezusem.  Jan chrzcił wodą i “głosił chrzest nawrócenia na odpuszczenie grzechów” (Mk 1,4), natomiast Jezus chrzcił Duchem Świętym i gładził grzechy świata. Autor pisze, że Jan wcześniej nie znał Jezusa? Jest to dość zagadkowe wobec Ewangelii Łukasza, który opisywał zażyłość Maryi (matki Jezusa) z Elżbietą (matką Jana). Może słowa te świadczą, że Jan nie znał Jezusa od strony Jego misji. Znaczyło by to, że w latach młodości Jezus nie przejawiał późniejszego powołania, albo nie dawał po sobie poznać przyszłych planów. Według autora, Jan daje o Nim pełne świadectwo. “On jest Synem Bożym” (J 1,34). Można postawić pytanie: Czy są to faktycznie słowa Jana, czy autora redagującego Ewangelię? Jak piszą Mateusz i Łukasz, Jan Chrzciciel będąc  w więzieniu, a więc po Chrzcie Jezusa, miał wątpliwości co do Niego i aby się upewnić, posłał do Nauczyciela z Nazaretu delegację swoich dwóch uczniów, z zapytaniem: “Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać?” (Mt 11,3; Łk 7,19).  Wydaje się więc, że słowa takie nie padły z ust Jana. Owszem mógł wyczuwać niezwykłą postać Jezusa, ale nie miał, co do Niego pewności. Ewangelia Jana jawi się więc już jako opracowanie teologiczne.

          W następnej perykopie Świadectwo uczniów (J 1,35–51) autor rozszerza dane na temat Jezusa o świadectwo Jego uczniów, których powołał: Andrzeja (brata Szymona), który najpierw był uczniem Jana Chrzciciela, oraz Szymona, Filipa i Natanaela. Filip powtarza słowa Jana: “Ty jesteś Synem Bożym” (J 1,49). Sposób powoływania uczniów przez Jezusa jest zgoła inny, niż opisany u ewangelistów synoptycznych. Prawdopodobnie nie jest to najważniejsze. Tu wygląda to raczej na wymienienie uczniów, którzy mieli coś wspólnego z Janem Chrzcicielem. Autor pragnie jednoznacznie powiedzieć, że Jezus jest Synem Bożym i posiada nadzwyczajne zdolności: “Widziałem cię pod drzewem figowym… Zobaczysz jeszcze więcej niż to” (J 1,50).  Tym samym stara się na początku Ewangelii nakreślić drogę przekazu. Do tego potrzebował wiarygodnego świadectwa o Jezusie.

          Teraz przychodzi kolej na autoryzację samego Jezusa. Autor korzysta ze sceny wesela w Kanie Galilejskiej (J 2,1–12). Jezus, Jego Matka i uczniowie zostali zaproszeni na wesele. Widocznie zabawa miała się dobrze, skoro zabrakło wina. Coś takiego nie zdarza się często. Musiało zaistnieć jakieś zamieszanie i niepokój gospodarzy, który zauważyła Maryja. Przychodzi do Jezusa i przez brak śmiałości nie wyraża prośby, lecz komunikuje Synowi: “Nie mają  już wina” (J 2,3). Jezus nie jest zadowolony. “Jego godzina jeszcze nie nadeszła” (J 2,4). Maryja jest pewna,  że Syn nie zostawi sprawy swojemu biegowi. Zwraca się do sług, aby pomogli Jezusowi. Delikatny przymus sytuacyjny jest typowy w relacji matki i syna. Matka góruje nad Synem, a On jest Jej posłuszny.  Jezus, chcąc nie chcąc, wydaje rozkazy: “Napełnijcie stągwie wodą” (J 2,7). Następnie od razu każe z nich zaczerpnąć i zanieść staroście weselnemu. Ten kosztuje i dziwi się, że przy końcu wesela pan młody serwuje doskonałe wino. Świadkami cudu byli jedynie Matka Jezusa, uczniowie i słudzy weselni.

Egzegeza Ewangelii wg św. Jana 2

          Ewangelia Jana różni się od ewangelii synoptycznych. Odnosi się wrażenie, że cała działalność Jezusa odbywa się w Jerozolimie,  w przeciwieństwie do tekstów synoptycznych, w których pobyt w Jerozolimie traktuje się dość pobieżnie. Okres Ewangelii obejmuje trzy święta Paschy (J 2,13; 6,4; 11,55). Jak ewangelie synoptyczne są pełne opowiadań, tak Ewangelia Jana jest surowsza. Słownictwo jest ubogie i obfituje w liczne powtórzenia. Jezus Ewangelii mówi głównie o sobie, w przeciwieństwie do Jezusa ewangelii synoptycznych, który głosi królestwo Boże. Ewangelia Jana z jednej strony wydaje się najprostsza z czterech ewangelii, ale z drugiej strony jest najtrudniejsza do zrozumienia. Dla biblistów jest ciągłą zagadką. Wiele kwestii jest nierozstrzygniętych, co do autorstwa i warstw kompozycyjnych.

           Ewangelia ma dwa zakończenia w rozdziałach 20 i 21, co świadczy o dość skomplikowanym procesie redakcyjnym. Prawdopodobnie pierwsza część została napisana w języku aramejskim. Myśląc o nowej grupie odbiorców, pierwsza część została przetłumaczona na język grecki i dodatkowo uzupełniona. Być może wtedy został dopisany hymn do Logosu, który stał się prologiem Ewangelii.

          Bohaterami Ewangelii są często postacie symboliczne (Gianfranco Ravasi, Biblia dla każdego, Nowy Testament, Wyd. Jedność, Kielce 2007, s. 293). Można je dowolnie konfigurować, co daje zamierzony efekt przylgnięcia do Jezusa  lub odrzucenia.

          Ewangelia Jana zaczyna się Prologiem (J 1,1–18), który ma charakter hymnu. Podobnie jak Księga Rodzaju, zaczyna się słowami: “Na początkuBóg..” (Rdz 1,1), tak i Prolog otwierają słowa: “Na początku było Słowo” (J 1,1). Jak widać słowo „Bóg” zastąpiono wyrażeniem „Słowo”.  Po grecku „słowo” brzmi „Logos”. Termin ten w Grecji ma swoje specjalne znaczenie. Spotyka się go  przede wszystkim u stoickich filozofów, dla których logos oznaczał zasadę stwórczą. Żydzi, podobnie jak Grecy przyjęli to określenie jako „Bóg”. Jednocześnie logos jest terminem określającym przekaz, a więc Logos-Słowo to przemawiający Bóg. Egzegeci dopatrują się kontekstu mądrości Logosu (mądrość Pana) w księgach mądrościowych Starego Testamentu, jak np.: “Pan mnie stworzył, swe arcydzieło, jako początek swej mocy, od dawna,  od wieków jestem stworzona,  od początku, nim ziemia powstała” (Prz 8,22–23); “Mądrość wychwala sama siebie, chlubi się pośród swego ludu. Otwiera swe usta na zgromadzeniu Najwyższego i niby mgła okryłam ziemię. Zamieszkałam na wysokościach” (Syr 24,1–4).

          Jan Ewangelista w pojęciu Logosu osadził Jezusa. Temat wcielenia zajmuje centralną część w pismach Janowych, jak i w całym Nowym Testamencie. Jan narzucił myśl teologiczną. Umiejscowił Jezusa na samym początku świata. Tym samym sprzeciwił się doktrynie gnostyckiej, która chciała zachować absolutną czystość transcendencji Bożego Logosu-Słowa i negowała, że Słowo stało się ciałem.

          Kiedy czyta się Prolog, trzeba mieć świadomość, co chciał przekazać autor. Inne odczytywanie, może literalnie słuszne, będzie nieporozumieniem. Jan Ewangelista narzucił chrystologiczną interpretację zdarzeń. Kościół  to zaakceptował i przyjął jako prawdę pochodzącą z natchnienia Bożego. Czy można więc sprzeciwić się Ewangelii?

          Teza, że pod pojęciem Logosu jest osadzony Jezus narzuca chrystologiczną interpretację tekstu. Tak więc trzeci werset: “Wszystko przez Nie się stało” (J 1,3) sugeruje, że Jezus w łączności z Bogiem jest Stwórcą świata. W czternastym tym wersecie:A Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas. I oglądaliśmy Jego chwałę” (J 1,14) jest niczym innym, jak narodzeniem się Boga w ciele ludzkim.

          Pomimo pięknej konstrukcji wiary pojawia się wątpliwość. Czy Jan przekazał prawdę rzeczywistą, czy wprowadził jedynie obraz teologiczny? Chłodno podchodząc do tematu trzeba powiedzieć, że przestrzeń nadprzyrodzona jest poza zasięgiem rozumu i poza oglądem człowieka. Obrazowanie jest czymś, co zastępuje ludzką niemoc. Tradycja wytworzyła wiele pojęć, które zakorzeniły się w sercach pokoleń i w mentalności semickiej. Obraz namalowany przez Jana nie jest rzeczywistym opisem nadprzyrodzonej rzeczywistości. Jest kompilacją wierzeń sprzed tysięcy lat. Jan przypieczętował i autoryzował wierzenia przodków. Jezus Chrystus jest Wcielonym Słowem Boga.  Jan nadał świeży bieg teologii. Pogłębił ją w kierunku Trójcy Świętej, kolejnego obrazu Boga. Teologia poszerzyła się o nowe aspekty wiary. W konsekwencji powstała religia chrześcijańska taka, jaka jest obecnie. Filozoteizm dostrzega w niej wiele sprzeczności i to z lektury tylko samego Pisma świętego. Np. “Przemienienie Pańskie” (Łk 9,28–36; Mt 17,1–8; Mk 9,2–8) jest antycypacją (to, co przyszłe, a nie co już jest) chwały Jezusa. “Wygląd Jego twarzy się odmienił, a Jego odzienie stało się lśniąco białe” (Łk 9,29).  To znak, że w ciele uwielbionym oblicza ludzkie zmienią się. Na twarzy pojawi się nadprzyrodzona radość. Lśniąco białe odzienie będzie świadczyło o czystości i nieskazitelności duszy. Z obłoku Bóg poświadczył, że Jezus był Wybrańcem Boga: “To jest Syn mój, Wybrany, Jego słuchajcie” (Łk 9,35).

          Wracając do postawionego pytania: Czy można sprzeciwić się Ewangelii Jana? Gdyby padła odpowiedź tak, prawdopodobnie konstrukcja wiary chrześcijańskiej ległaby w gruzach (w tym sensie, że nie byłaby spójna). Reakcją łańcuchową pękałyby dogmaty chrześcijańskie. Wydaje się, że dla człowieka ważniejsze są zdarzenia eschatologiczne, niż preegzystencjalne. Wiara rozumna (filozoteizm) dochodzi do tych samych końcowych wniosków, co oficjalna nauka kościelna. Trzeba pogodzić się, że są różne oglądy wiary (jak różne są kościoły chrześcijańskie). Każdy może przyswoić sobie to, co jest mu bliższe. Niech każdy ma komfort i prawo do własnej oceny i wiary.

Egzegeza Ewangelii wg św. Jana 1

         Ewangelia według Jana przypisywana jest Apostołowi Janowi, choć są głosy, że zredagowali ją uczniowie Apostoła ze  szkoły Janowej. Jest całkowicie odmienna od ewangelii synoptycznych. Gdyby okazało  się to prawdą, to w niej zamiast myśli Apostoła Jana, umieszczono zespołowo wizję chrześcijańską.  Uważa się, że powstała najpóźniej od  pozostałych, pod koniec I wieku po Chr. Zawiera w sobie metafizyczny, duchowy wymiar doktryny wiary. To co zasadniczo odróżnia Ewangelię Jana od ewangelii synoptycznych to, że ewangelie synoptyczne mówią o jednej podróży Jezusa do Jerozolimy, a Ewangelia Jana wspomina o pięciu.

          W Ewangelii Jana można odnaleźć wpływ źródeł egipskich pochodzących ze świątyni Ptaha w Memfis. Na papirusie (z 720 r. przed Chr.)  odczytano wezwanie do wzniesienia się do jedynego Boga Ptah, który stworzył Wszechświat. Początek Ewangelii: Na początku było słowo,  słowo…. (J 1,1–3) jest podobny do traktatu z Memfis chociaż rozdziela je przepaść czasowa.

          Ewangelia Jana jest przeznaczona dla chrześcijan uświadomionych. Jest przekazem niemal metafizycznym, duchowym, dlatego nazwano ją ewangelią arcykapłańską (ks. prof. Józef Kudasiewicz).

          Częste powoływanie się Nowego Testamentu na Stary dowodzi, że Nowy uważa się za spełnienie wcześniejszego: “Nowy Testament jest ukryty w Starym, a Stary staje się zrozumiały w Nowym” (św. Augustyn). Zasadę tę przypomniał i dowartościował Sobór Watykański II.

          W ewangeliach Jezus bardzo często odwołuje się do Starego Testamentu, często mówi też jego językiem i obrazami. Czyni to jednak w sposób swoisty i niezależny. Często pozwala sobie na wielką samowolę wobec tekstu i kontekstu: “Uczył ich bowiem jak ten, który ma władzę, a nie jak ich uczeni w Piśmie” (Mt 7,29).

          Może dziwić fakt, że założyciele nowego Kościoła chrześcijańskiego nie dopilnowali rzetelnej dokumentacji źródeł doktryny wiary. Ewangelie pisane były w sposób tematyczny (według ówczesnych obowiązujących zasad i tradycji) niż chronologiczny.

          Ewangeliści którzy podjęli się napisać święte księgi mieli w tym własny udział merytoryczny. Chcieli jak najbardziej skutecznie przekonać wiernych do idei Syna Bożego i Jego Zmartwychwstania. W tej gorliwości, mając zapewne dobre intencje, uzupełniali przekaz o własne przemyślenia. Kopiści również dokładali swoje przemyślenia i koncepcje. Popełniali przy tym błędy, poprawiali poprzedników, ingerowali w teksty.  Stąd, czytając teksty Nowego Testamentu trzeba  zachować czujność, aby móc rozróżniać, co pochodzi z nauki Jezusa, a co jest pobożną wstawką lub manipulacją. Jest to bardzo trudne i żmudne. Do dnia dzisiejszego egzegeci rozpracowują i oczyszczają  teksty z naleciałości i błędów kopistów i nadgorliwych  poprawiaczy.

          Można powiedzieć językiem sztuki, że ewangeliści portretowali zdarzenia, a nie fotografowali (narzucali własną wizję opisywanych zdarzeń).

          Jeżeli czytelnik rozpocznie lekturę Nowego Testamentu to trzeba dopilnować, aby jego uwagę nie rozpraszały różnice w ewangeliach, a raczej, aby zauważał piękno i oryginalność poszczególnych ewangelii.

          Na podstawie wszystkich ksiąg Nowego Testamentu, Ewangelii, listów, opracowań teologicznych i przeróżnych badań (hermeneutycznych ->  hermeneutyka – nauka teologiczna zajmująca się odczytywanie tekstów, jak powstawały), egzegetycznych -> Egzegeza – nauka  zajmująca się  interpretacją treści tekstów), historycznych, archeologicznych i innych nauk, pomocniczych) można spróbować odtworzyć chronologiczny życiorys Jezusa i opisać Jego misję.  W łonie judaizmu wytworzyły się różne prądy, rywalizujące czasami ze sobą.

          Tradycja przypisuje autorstwo czwartej Ewangelii Janowi, synowi Zebedeusza i brata Jakuba Starszego. Początkowo Jan należał do uczniów Jana Chrzciciela, a dopiero później dołączył do Jezusa i stał się Jego uczniem. Dokładna analiza tekstu Ewangelii Jana najnowszymi środkami badawczymi i metodami hermeneutyki sugeruje, że Ewangelia ta była pisana przez jakiś zespół (być może szkołę Jana), który przedstawił opracowany tekst według zamierzonej koncepcji teologicznej. I tak na przykład opisy cudów nie są przedstawione jako fakty historyczne, lecz jako „znaki” potwierdzające autentyczność Jezusa. Mowy Jezusa nie są zbiorem przemówień literacko uporządkowanych, lecz są traktatami teologicznymi. Zamiast przypowieści, tak licznych w ewangeliach synoptycznych, są obrazy przechodzące w alegorie. Ujmując całość, Ewangelia jest jedną wielką apologią Jezusa Chrystusa. Wyczuwa się, że jest ona w pewnym sensie reakcją na ówcześnie popularną gnozę Kerynta, która zaprzeczała istnienia pierwiastka ludzkiego w Chrystusie. Akcentując człowieczeństwo Jezusa Ewangelia forsuje tezę preegzystencji Boskiego Słowa (Logos) jako drugiej Osoby Trójcy. Pojęcie Logosu jest bardzo mocno zaakceptowane w Ewangelii. Ewangelia sprawia wrażenie, że została napisana do medytacji. Wskazują na to skrupulatnie przestrzegane rytmy. Od Klemensa Aleksandryjskiego (ur. prawdopodobnie ok. 150 roku w Aleksandrii, zm. ok. 212 w Azji Mniejszej) Ewangelię Jana zwykło się nazywać mianem „Ewangelii duchowej”.

Egzegeza Ewangelii wg św. Jana 1

Czy nowe Objawienie jest możliwe?

          Jeżeli wierzy się w istniejącego osobowego Boga, to można przyjąć, że Bóg może odnowić swoje Objawienie, aby Prawda była bardziej czytelna dla współczesnych wiernych. Chrześcijaństwo, które podpięło się pod przekaz  Objawienia judaistycznego naraziło się na cały bagaż niedoskonałości, błędów wynikających z nie do końca czytelnego odczytania Objawienia Boga. Objawienie Boga w Starym Testamencie bywa czasem trudne do zrozumienia. Czy nowe Objawienie jest możliwe, zależy od tego, jak rozumie się samo pojęcie Objawienia i relację między Bogiem a ludźmi.

          W tradycji chrześcijańskiej, w tym katolickiej, protestanckiej i prawosławnej, panuje przekonanie, że Objawienie zakończyło się w Osobie Jezusa Chrystusa i poprzez Pismo Święte. W tym sensie Objawienie, które miało miejsce w Starym Testamencie (przez proroków) i Nowym Testamencie (przez Jezusa i apostołów), jest ostateczne. Jednak w historii Kościoła istniały różne próbę rozumienia, interpretowania i “odkrywania” Prawdy w kontekście współczesnych wyzwań.

          W przypadku chrześcijaństwa, z kolei, nie tylko teologia, ale i historia Kościoła sprawiają, że pewne aspekty Objawienia pozostają niejednoznaczne lub wymagają reinterpretacji.

          Niektórzy współcześni teologowie sugerują, że Bóg może nadal «objawiać się» w sposób mniej formalny, poprzez wydarzenia, inspirację duchową, sztukę czy codzienne życie. W tym sensie moglibyśmy mówić o nowych objawieniach w sensie nieogólnym – ale niekoniecznie o nowych objawieniach w sensie dogmatycznym.

           W różnych tradycjach religijnych istnieją różne poglądy na temat objawienia. W islamie na przykład, uważa się, że Koran jest ostatecznym objawieniem, ale możliwe jest także pewne rozszerzenie interpretacji tego objawienia w kontekście różnych epok i sytuacji.

           Według mnie jest potrzeba rekonstrukcji dogmatów wiary, bo w dzisiejszej dobie jest taka epistemologiczna  konieczność, potrzeba rozwoju nowych sposobów odkrywania Prawdy, dostosowanych do współczesnych realiów. Tradycyjne objawienia zapisane w świętych tekstach, mogą już nie wystarczać, by sprostać wyzwaniom współczesnego świata.

          Przykład tej „konieczności” można dostrzec w wielu ruchach duchowych i teologicznych, które próbują reinterpretować tradycyjne nauki, szukając nowych sposobów ich komunikowania. Współczesne teologie, filozofie religii, a także tzw. teologie kontekstualne (np. teologia wyzwolenia, feministyczna teologia, …), szukają nowych ram interpretacyjnych, które byłyby bardziej zrozumiałe w kontekście dzisiejszych problemów – jak globalizacja, technologia, zmiany społeczne.

          Można również pomyśleć o „epistemologicznej konieczności” w sensie poszukiwania głębszego zrozumienia tradycyjnych objawień, poprzez rozwój nauki, filozofii, sztuki czy medytacji, które umożliwiają wgląd w te same prawdy, ale na poziomie bardziej osobistym i intymnym.

          Z drugiej strony, pytanie o epistemologiczną konieczność nowego Objawienia rodzi także dylematy. Czy nowe objawienie rzeczywiście mogłoby być czymś ostatecznym, czy tylko próbą dostosowania się do zmieniających się warunków? Może raczej powinniśmy rozważyć, czy nie lepiej wrócić do tradycji i próbować ją głębiej zrozumieć, wykorzystując współczesne narzędzia intelektualne i duchowe.

          Ciekawa jest kwestia, czy współczesny człowiek rzeczywiście potrzebuje “nowego objawienia”, czy raczej może odkrywać to, co już zostało dane, w kontekście swojej współczesnej sytuacji. Czasami “odnowienie” Objawienia może być rozumiane jako nowa perspektywa, lepsze zrozumienie tego, co już zostało przekazane.

Bo istnienie nie miałoby  żadnego sensu.

        Niezależnie od posiadający poglądów, wiedzy faktem jest, że człowiek jest istotą posiadająca własny odrębną osobowość, indywidualność i mimo że wtopiony jest w rzeczywistość boską, jego naturę, zachowuje swoją odrębność. Do otaczającego świata ma własne zdanie. Może doświadczać Świat bardzo osobiście i nie zawsze z jakimkolwiek narzucany z zewnątrz paradygmatem. Nawet Bóg jest Kimś do którego ma się własny stosunek. Może akceptować wszystko co głosi doktryna religijna, albo wszystko negować. To świadczy, że człowiek ma własną wolę. Człowiek ma własne odniesienie do rzeczywistości, jest podmiotem i partnerem do dialogu. Na tym polega cud bycia człowiekiem. Bardzo dobrym przykładem podmiotowości jest Jezus Chrystus. Niezależnie jaki był dla innych i co uczynił, stanowi odrębność całkowitą. Taką odrębność zachowuje każdy człowiek. Z tego może pochodzić w dobrej intencji pewna duma – «Ecce Homo».

       Czy Bóg nie ma za złe takie wywyższanie się człowieka, bądź co bądź istoty stworzonej (puch marny). Ja odbieram powołanie człowieka do istnienia jako wielkie wyróżnienie Bożej koncepcji. Co innego jest postawa i sposób wykorzystania tego cudu stwórczego. Ale na tym polega wielkość Boga. On stworzył Wszechświat nie tylko dla swojej chwały ale chwały bytu nie boskiego. Takie podejście daje mi wewnętrzną dumę i radość. To nic, że jesteśmy istotami bardzo kruchymi. Za człowiekiem stoi idea.

        Trudy życia, niekiedy bardzo bolesne są anturażem,  theatrum, które kończą się chwałą nadprzyrodzoną. Dlatego nieśmiertelność duszy ludzkiej jest oczekiwaniem zasadnym. Gdyby istnienie kończyło się z chwilą śmierci dawało by przykry obraz Boga, bo istnienie, czyli Jego koncepcja i zamiar, działanie stwórcze nie miałyby  żadnego sensu. Mówiąc prozaicznie «zachcianka» Istoty, która ma moc stwarzanie i kreacji rzeczywistość.

        W Objawieniu biblijnych jest wyraźnie napisane: “Bóg stworzył człowieka, na podobieństwo Boga stworzył go ” (Rdz 5,1). To potwierdza powyższy wywód, ale i zobowiązuje.

Kompromis

        Z  przeprowadzonych dociekań wynika, że anioły i szatan są pojęciami konceptualnymi, to znaczy wytworzonymi przez ludzi, które mają swoje miejsce w kontekście historycznym i kulturowym, pełniąc rolę opisową dla zjawisk działania dobra i zła. Traktowanie ich jako elementów nie tylko religijnych, ale także kulturowych, ma sens, ponieważ przez wieki stanowiły one fundament wielu praktyk i rytuałów, które mogą wciąż mieć duże znaczenie emocjonalne i duchowe dla wiernych.

         Ich negacja  zaburza wielowiekową tradycję wiary judeo-chrześcijańskiej. Co zrobić z wypracowana celebracją, np. modlitw Anioł Pański, do Anioła stróża, kolędy i wiele innych czynności liturgicznych.

        Aby nie niszczyć tego co dla pokoleń jest wartością można skorzystać z wypracowanego mechanizmu celebracji wielu idei, które mają pochodzenie ludzkie. Np. święto Walentynki, Dożynki, Imieniny, Święto Pracy, Święto Polskiego Ruchu Ludowego, …. nie mają racjonalnych podstaw, a z powodzeniem umilają życie społeczne.  Podobnie można by zachować tradycyjne praktyki celebracji aniołów, szatana, bo  one mają walory kulturowe, a nawet duchowe. Są mocno osadzone w ludzkiej mentalności.

         Jednocześnie jestem za tym, aby był omawiany kompromis był świadomy. W czasie katechezy należałoby wyjaśniać rys historyczny przyjętych pojęć. Taki kompromis między tradycją religijną a współczesną wiedzą. zmniejszyłby  napięcia poznawcze i pozwolił na ewolucyjną, spokojną zmianę doktryny wiary. Nieuchronność zmian już jest widoczna. Kościół przeżywa kryzys nie tylko z powodu swej grzeszności, ale ze względu na rozwój świadomości ludzkości. Świadome uczestnictwo w modlitwach czy obrzędach, które mają głębsze korzenie kulturowe, może pomóc w utrzymaniu więzi z tradycją, jednocześnie umożliwiając rozwój intelektualny i duchowy.

          Współczesny świat, w którym wiedza i technologia rozwijają się w zawrotnym tempie, zmusza nas do przemyślenia wielu kwestii, w tym fundamentów religijnych. A jednocześnie, jak pokazuje historia, religia i duchowość są nierozerwalnie związane z rozwojem kultury i społeczeństwa.

          Kompromis nie narusza tego co uznaje się za Prawdę. Objawienie Boga pozostaje nienaruszone. Zmienia się tylko epistemologiczne poznanie. 

Istoty duchowe szatan, piekło, czyściec cz. 3

          W Drugim Liście do Koryntian Paweł pisze:  “ażeby nie uwiódł nas szatan, którego knowania dobrze są nam znane” (2 Kor 2,11). W przypisie do słowa szatan jest wyjaśnienie tej figury literackiej: “Przez brak miłosierdzia względem winnego”.             

          Jeżeli używa się określeń: “szatan to osamotnione «ja»”, persona deformata  (Antoni J. Nowak, Kapłaństwo kobiety,Wyd. KUL, Lublin 1998, przypis s. 13), to pojęcie to jest skierowane na człowieka, a nie na byt osobno istniejący.       

          N. A. Bierdiajew (1874–1948) odrzucał naukę o wieczności piekła, przyjmował natomiast ideę apokatastazy (końcowa i ostateczna odnowa całego stworzenia) (Bierdiajew M., “O przeznaczeniu człowieka. Zarys etyki paradoksalnej”, przeł. H. Paprocki, Kęty 2006, s. 280). Chrześcijaństwo uważał za religię miłości, wolności i twórczego działania. Jego zdaniem epoka rozłamu chrześcijaństwa zbliża się ku końcowi. Uważał, że pojednanie powinno zacząć się od samych wiernych.

         KKK 1260, s.  przekazuje, że “Każdy człowiek, który nie czytając Ewangelii Chrystusa i Jego Kościoła szuka prawdy i pełni wolę Bożą, na tyle, na ile ją zna, może być zbawiony”.

          Gdyby głównym winowajcą naszych grzechów był tylko szatan, to trudno byłoby zrozumieć Boga, że nie pozbawił go mocy działania. Ze swego Miłosierdzia, jednym zakazem uczyniłby wielkie dobro zdejmując tak wielki ciężar z ludzkości. Do Boga, który pozwala szatanowi na działanie, można byłoby mieć pretensje i zarzuty, że współdziała w jakiejś perfidnej grze i karkołomnej kombinacji. Czym innym jest pokusa wynikająca z atrakcyjności zła. Tu sam człowiek, mając wolną wolę, musi podejmować decyzję.

          Usunięcie „szatana” z realnego istnienia może wzbudzić u czytelników szok. Jestem przekonany, że jeszcze długo ludzie będą mówić o szatanie jako bycie istniejącym.

Pojęcia aniołów i szatana są zakodowane w umysłach ludzkich bardzo mocno przez tysiącletnie powielane przekazy.

          Szatan jako samodzielny byt nie istnieje, ale istnieje zła emocja (funkcjonał). Funkcjonał nie jest istotą bytową, lecz dynamiczną. Zło jest integralnie związany z przygodnością istnienia. Wszystko co ma wymiar skończony posiada jakieś braki i niedoskonałości.   Atrakcyjność zła ma charakter potencjalny (jest w możności). Gdy jej się ulegnie, generuje się zła energia (funkcjonał), która się rozchodzi i czyni szkody. Funkcjonał posiada w sobie moc oddziaływania. Być może dlatego mówi się, że zło panuje nad światem.

          Warto zwrócić uwagę na wersety z Pisma świętego, np.: “Niepodobna, żeby nie przyszły zgorszenia; lecz biada temu, przez którego przychodzą” (Mt 18,8; Łk 17,1); “Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz” (Mt 10,34). Trzeba zrozumieć ekonomię Bożego zamysłu. Dla szatana nie było i nie ma tam miejsca.

          Kto propaguje istnienie osobowego szatana niejako obniża rangę Boga, zarzucając Mu w zakamarkach duszy nieudolność i niemoc.

         Według KKK piekło jest stanem samowykluczenia z jedności z Bogiem i świętymi określa się słowem “piekło”. (KKK 1861, s. 252–253). Wobec idei apokatastazy piekła nie ma. Może służyć jedynie  do obiegowego opisu miary

odległości duszy grzesznika od  «serca Bożego».

        Być może dusze grzeszne przybywają wśród nas i tu cierpią (czyściec) brakiem bliskości z Bogiem.

Czyściec to stan oczekiwania i oczyszczania duszy z grzechów, które blokują pojednanie się z Bogiem. Środkiem oczyszczającym jest Ofiara krzyża i czas własnego cierpienia, które jest oczyszczające, nie przez własną wolę ale dar Łaski i ofiary przebłagalne (istot żyjących, wstawiennictwo czystych dusz). Moc modlitwy wstawienniczej (epikleza) powinna być skuteczna (KKK 1105, s. 273). Siła modlitwy jest tajemnicą. Należy mieć nadzieję, że nie jest to czas stracony, ma ona w sobie dar Łaski, Miłości i Miłosierdzia Bożego.         

          Podobną siłę sprawczą mają również sakramenty, bo celem sakramentów jest uświęcenie człowieka (KKK, 1123, s. 277).

Istoty duchowe szatan, piekło, czyściec cz. 2

.          Pogląd filozoteizmu, że anioły są jedynie figurami wykreowanymi w umyśle, automatycznie pozbawia szatana pochodzenia anielskiego. Być może demony (szatan) są to upadłe dusze ludzkie, które wpisują się w obraz szatana. Satanas po grecku odnosi się również do ludzi, którzy przeciwstawiają się Bogu. Jezus zwrócił się do Piotra słowami: “Zejdź Mi z oczu, szatanie!” (Mk 8,33; Mt 16,23). Zdanie to jest bardzo pouczające. Gdyby przyjąć istnienie realne szatana jako ducha nieczystego, to Jezus przyrównując Piotra do niego popełniłby błąd ontologiczny. Wykluczając Jego pomyłkę należy uznać, że Jezus użył wyrazu «szatanie» metaforycznie. Dalsze słowa są również pouczające. Jezus tłumaczy, dlaczego Piotr jest dla Niego zawadą: “bo myślisz nie na sposób Boży, lecz na ludzki” (Mt 16,23). Myślenie po ludzku wyklucza istnienie szatana. Podobnie w mowie eucharystycznej Jezus rzekł do uczniów: “Czyż nie wybrałem was dwunastu? A jeden z was jest diabłem” (J 6,70). Przyrównał Judasza, osobę ludzką do diabła.    

          Dziś coraz więcej teologów mówi, że „upadek aniołów” to czysty mit bez żadnych podstaw w rzeczywistości (E. Drewermann, F. Schupp, H. Küng, H. Vorgrimler, L. Robberechts, J. Vermeylen).

          W wiekach oświecenia, XVII i XVIII w. pojawiły się wątpliwości. Można je odczytać w pracach Balthasara Bekkera (1634–1698) pt. Die bezauberte Welt (Zaczarowany świat) i Christiana Thomasiusa (1655–1728). Obaj autorzy „na podstawie rozumu” odrzucali wpływ złych duchów.

          W XIX wieku Schleiermacher był zdania, że wyobrażenie diabła jest tak dalece „niemożliwe do utrzymania”, iż nie powinno się tego „nikomu wmawiać”. Zresztą w teologii ewangelickiej podobne poglądy były już od dawna rozprzestrzenione (Ritschl, Schlatter, Gloege). Rudolf Bultmann mówi o niemożliwości pogodzenia „światła elektrycznego, radia, licznych środków” ze światem „duchów i cudów Nowego Testamentu”. W Ewangeliach szatan przedstawiany jest jako realny byt według ówczesnej wiary. Sam Jezus wielokrotnie używał tej figury stylistycznej (szatana), bo jest ona bardziej wyrazista (zwięzła), niż zamienne mówienie o pokusie wynikającej  z atrakcyjności zła. Problemem nie jest szatan, ale grzech. Podobnie takiego wyrażanie używał o. Pio/

         Jezus uzdrowił kobietę, która od 18 lat była pochylona i w żaden sposób nie mogła się wyprostować. Do kobiety powiedział: “Niewiasto, jesteś wolna od swojej niemocy”(Łk 13,12). Pochylenie postawy kobiety można zdiagnozować porażeniem mięśni lub nerwów (Karol Herman Schelkle, “Teologia Nowego Testamentu, Stworzenie”, Wyd. WAM, Kraków 1984, s. 43.). Potem Jezus użył innego określenia: “A tej córki Abrahama, którą szatan osiemnaście lat trzymał na uwięzi…” (Łk 13,16). Widać tu wyraźnie, że słowo szatan zostało użyte jako zło wynikające z choroby. 

          Z nastaniem wieczora przyprowadzono Mu wielu opętanych. On słowem wypędził złe duchy i wszystkich chorych uzdrowił (Mt 8,16). Niektórzy uznają te słowa za potwierdzenie istnienia złych duchów. Dalszy tekst wyjaśnia jednak: Tak oto spełniło się słowo proroka Izajasza: “On wziął na siebie nasze słabości i nosił nasze choroby“(Mt 8,17; Iz 53,4).  Złe duchy, opętania to ludzkie słabości i choroby. Przeważnie tam, gdzie mowa jest o duchach nieczystych, tam mówi się równocześnie o chorobach:  Wtedy przywołał do siebie dwunastu swoich uczniów i udzielił im władzy nad duchami nieczystymi, aby je wypędzali i leczyli wszystkie choroby i wszelkie słabości (Mt 10,1).

          Podobnie zdarzyło się, gdy Jezus wyrzucał „złe duchy” z dwóch opętanych. Ich choroba psychiczna przeszła na trzodę, która w szale rzuciła się w fale (Mt 8,28–32);  “Wówczas przyprowadzono Mu opętanego, który był niewidomy i niemy. Uzdrowił go,…” (Mt 12,22); “Szymonie, Szymonie, oto szatan domagał się, żeby was przesiać jak pszenicę; ale Ja prosiłem za tobą, żeby nie ustała twoja wiara” (Łk 22,31). Gdyby istniał szatan, Jezus mógłby go odsunąć od Szymona jednym nakazem. Modlił się jedynie o dotrzymanie wiary i żeby nie ulegali pokusie. “Teraz odbywa się sąd nad tym światem. Teraz władca tego świata zostanie precz wyrzucony” (J 12,31). Odczytując literalnie te słowa, szatana już dawno nie powinno być.

          W Ewangelii Mateusza jest odwrotnie. Najpierw mówi się o chorobie:  “Panie, zlituj się nad moim synem! Jest epileptykiem i bardzo cierpi”(Mt 17,15), a następnie:  “Jezus rozkazał mu surowo, i zły duch opuścił go”  (Mt 17,18). Widać tu wyraźną identyfikację choroby (epilepsji) ze złym duchem. Zdaniem filozoteizmu popełniają błąd ci, którzy personifikują choroby jako demony  (Jacek Salij, Pytanie nieobojętne, Wyd. W drodze, Poznań 1988, s. 39.).

          Jezus w przypowieści o chwaście (Mt 13,24–30) dał zgoła odmienną lekcję. Nie posługuje się szatanem, lecz mówi o nieprzyjaznym człowieku, który zasiał chwasty. Wskazał tym samym źródło zła – jest nim człowiek, a nie szatan. Nieco dalej, w tekście dotyczącym nieprzyjaznego człowieka nazywa się już go diabłem: “Nieprzyjacielem, który posiał chwast, jest diabeł” (Mt 13,39). Podobnego porównania człowieka do szatana użył Jezus, mówiąc do Piotra: i rzekł do Piotra: “Zejdź Mi z oczu, szatanie”!   (Mt 16,23). Można odnieś wrażenie, że szatan jest tu jedynie figurą literacką.