Ewangelia wg św. Marka cz. 28

          W kolejnej perykopie Namaszczenie w Betanii (Mk 14,3–9) rozstrzygany jest problem, czy zamiast marnować olejek na obrzęd (namaszczenie Jezusa), nie lepiej go sprzedać, a  pieniądze przeznaczyć dla biednych?

          Wiele jest osób, którzy żyją, oszczędzając na wszystkim co się da. Wychodzą oni z założenia, że nic nie powinno się marnować. Poniekąd jest to słuszne. Kiedy topiono w morzu wielkie zasoby kawy, aby nie spadła jej cena rynkowa, zamiast przekazać ją biednym krajom, to żal serce ściskał. Kiedy widać ile pożywienia marnuje się, zamiast podarować nadwyżki głodującym krajom, to również robi się przykro. Tak już jest. Są biedni i bogaci. Jezus powiedział: “Bo ubogich zawsze macie u siebie i kiedy zechcecie, możecie im dobrze czynić; lecz Mnie nie zawsze macie” (Mk 14,7). Tym samym wskazuje, że czasem trzeba zachowywać się inaczej. Obecność Jezusa upoważnia do zachowań szczególnych. W życiu wiele jest uroczystości, które należy upiększyć, ozdobić. To oczywiście kosztuje, ale one są dowodem materialnym ludzkich intencji. Kiedy ofiarowuje się komuś prezent, to on nie ma mieć charakteru zapomogi, lecz jest dodatkiem, pamiątką, materialnym dowodem przekazywanych życzeń. Jestem zwolennikiem drobnych i niekosztownych prezentów. Drogie prezenty krepują i zobowiązują. Należy ich unikać. Dla mnie najcenniejszym prezentem są książki (eseje).

          Rozrzutność nie jest wskazana. “Zastaw się, a postaw się” (Konstanty Ildefons Gałczyński) jest przywarą polskiej mentalności. Skąpstwo dla siebie samego jest naganne i ma znamiona choroby. Dusigrosz, chytrus, centuś, kutwa, liczykrupa, żyła, sknera itp., to znane słowa określające ludzi, którzy dla mamony mają większy szacunek niż dla bliźnich. Warto kontrolować własne odruchy i baczyć, aby pieniądz nie zdominował życia. W gruncie rzeczy to tylko środek płatniczy i nic więcej.

          Zbliża się Ostatnia Wieczerza. Marek opisuje “Przygotowanie do Paschy” (Mk 14,12–16). Pisze o tym, jak Jezus posyła dwóch uczniów z poleceniem: “Idźcie do miasta, a spotka was człowiek, niosący dzban wody. Idźcie za nim”  (Mk 14,13); “On wskaże wam na górze salę dużą, usłaną i gotową” (Mk 14,15). Informacja jest dość nietypowa. Na Wschodzie to kobiety noszą wodę, a nie mężczyźni. Marek wiąże wieczerzę z obrzędami żydowskiego święta Paschy. Ewangelista Jan podaje odmienną chronologię  wydarzeń. Marek podkreśla, że Jezus zna przyszłość w najdrobniejszych szczegółach. Scena ta służy do pokazania możliwości nadprzyrodzonych Jezusa. Dla ówczesnych odbiorców, być może była ona potrzebna. Dzisiaj trudno uwierzyć, aby Jezus popisywał się swoją nadprzyrodzoną zdolnością. Scena ta jest historycznie wątpliwa. Jest ona zobrazowana, a nie jest faktograficznym zapisem.

          Wieczerza ma charakter odświętny. Być może Jezus wykorzystał święto Paschy, cudownego wyzwolenia z Egiptu (Wj 12,1–14). Podczas tego posiłku antycypował swoją okrutną śmierć, składając swoje życie na ofiarę w akcie czystej miłości. Wykorzystał żydowski rytuał paschalny, który przewidywał m. in. spożywanie chlebów przaśnych oraz czterokrotne napicie się wina zawartego w kielichu.  Jezus łamiąc chleb wypowiada słowa: “Bierzcie, to jest Ciało moje” (Mk 14,22). Następnie, biorąc do ręki  kielich z winem, oświadcza:  “To jest moja Krew Przymierza, która za wielu będzie wylana” (Mk 14,24).  W języku semickim:  “za wielu”,  znaczy za wszystkich. Tym znakiem Jezus odsyła do przymierza na Synaju, gdzie Mojżesz pokropił krwią zwierząt ofiarnych lud Izraela skupiony wokół niego (Wj 24). Zdarzenie to określane jest jako ustanowienie Eucharystii. Wobec tego zdarzenia, czym jest więc Eucharystia? Z samego zdarzenia można powiedzieć, że jest znakiem przymierza pomiędzy Jezusem a Jego ludem. Podobny charakter ma chrzest. Jaka jest więc między nimi różnica?  Chrzest zwiastuje przynależność do ludu Bożego. Wraz z aktem chrztu odpuszczone zostają wszystkie grzechy. Człowiek ochrzczony zaczyna nowe życie. Eucharystia jest pamiątką Wieczerzy Pańskiej. Jak napisze Łukasz: “To czyńcie na moją pamiątkę” (Łk 22,19). Później nabierze charakteru dynamicznego. Będzie generować Dobro skuteczne. Będzie się odnawiać i będzie  stałym elementem spotkań liturgicznych. Stanie się podstawą życia Kościoła-Ciała Chrystusa. Za przyzwoleniem Boga (przez dane plenipotencje) będzie włączona do najważniejszego fragmentu Mszy – Podniesienia, czyli ponownego, bezkrwawego wywyższenia Jezusa do chwały Ojca. Eucharystia nabierze szczególnego znaku. Krew Chrystusa będzie bowiem wylana na odpuszczenie grzechów (Mt 26,28; Mk 10,45). Będzie Sakramentem, czyli znakiem ciała i krwi Jezusa. Późniejsze działania Kościoła (sobór laterański IV  1215 r.) pójdą w kierunku ustanowienia w Eucharystii faktycznego ciała i krwi Jezusa (transsubstancja). Za dowód swojej słuszności wskazują cuda eucharystyczne, podczas których ukazuje się krew ludzka (grupa AB). To nadużycie.

          Kościół katolicki wskazuje realną obecność Ciała i Krwi Pańskiej w sakramencie (czyli w znaku) chleba i wina.  Uwaga «w znaku» wyjaśnia istotę zjawiska. Unika się też pewnej powszechnej magiczności sakramentu (J. Ratzinger).

Ewangelia wg św. Marka cz. 27

          Autor perykopy przestrzega przed fałszywymi mesjaszami i prorokami. Będą oni czynili również znaki i sztuczki magiczne. Należy być ostrożnym, aby nie dać się im zwieść. Być może zapis ten, i wiele mu podobnych, miał na celu przestrzeganie wiernych nowej religii przed oszustami, których było pełno w okresie totalnej zawieruchy.

          W tym samym tonie apokaliptycznym Marek zapowiada Przyjście Chrystusa:W owe dni, po tym ucisku, słońce się zaćmi i księżyc nie da swego blasku. Gwiazdy będą padać z nieba i moce na niebie zostaną wstrząśnięte. Wówczas ujrzą Syna Człowieczego, przychodzącego w obłokach z wielką mocą i chwałą. Wtedy pośle On aniołów i zbierze swoich wybranych z czterech stron świata, od krańca ziemi aż do szczytu nieba” (Mk 13,24–27).

          W okresie rodzącego się chrześcijaństwa wierzono, że koniec świata jest blisko: “W owe dni, po tym ucisku” (tamże), Zaprawdę powiadam wam: “Nie przeminie to pokolenie, aż się to wszystko stanie” (Mk 13,30). Jak widać Bóg nie został właściwie odczytany. Rozszyfrowywanie Bożych tajemnic nie jest łatwe. Można też postawić tezę, że i sam Bóg nie wie kiedy to nastąpi. Bóg może doskonale przewidywać, ale dając człowiekowi wolną wolę sam pozbawił się nad nią panowania. Matka Boska w objawieniach prywatnych przekazywała, że jeżeli ludzie nie poprawią się itp., to stanie się to i to. Świat więc stale stoi na rozdrożu ludzkich poczynań. Modlitwami, uczynkami i swoją postawą człowiek może zmieniać i modelować bieg historii. Koniec świata jest ustalony warunkowo (pomijam tu naturalny bieg życia planety Ziemi). Wszystko zależy od człowieka. W następnej perykopie: “Przykład z drzewa figowego” (Mk 13,28–32) napisane jest: “Lecz o dniu owym, lub godzinie nikt nie wie, ani aniołowi, ani Syn, tylko Ojciec” (Mk 13,32).

          Poprzednio przedstawiłem warunki końca świata. Są one niezwykłe i zaskakujące. Aby je jednak zrozumieć i zaakceptować, trzeba przemiany duchowej. Trzeba do tego dorosnąć. Wiedza o tych warunkach dzisiaj bardziej przyczynia się do odsuwania tego dnia. O nierozumni, nie wiedzą, że odsuwają od siebie Niebo, radość i szczęście.

          Marek przytacza słowa Jezusa: “Niebo i ziemia przeminą, ale słowa moje nie przeminą” (Mk 13,31). Są one bardzo interesujące. Zwiastują koniec świata (może to być lokalne, w obrębie układu słonecznego). To musi się stać, aby mógł się zrealizować kolejny zamysł Boga. Obecnie obserwuje się powstawanie wielu układów planetarnych wokół różnych gwiazd. Za jakiś czas (liczony w milionach, a nawet w miliardach lat) ziemia zostanie wchłonięta przez słońce. Człowiek będzie zdolny do przemieszczenia się na dalsze planety (lub sztuczną planetę). Granic układu słonecznego jednak nie przekroczy masowo. Przemieszczanie się w odległościach kosmicznych nie jest możliwe (odrzucam teorie nielinearne, czasoprzestrzenie, krzywe przestrzenie i inne modelowe koncepcje).

          Z dzisiejszego punktu widzenia taka perspektywa również i straszy. Człowiek będzie otoczony i skrępowany techniką, sztuczną inteligencją. Pożywienie sprowadzone będzie do tabletek i chemicznych substytutów. Brakować będzie dzisiejszych krajobrazów zieleni, lasów, pól i gór. Człowiek zmierza do unicestwienia Ziemi. Zabije go to, co sam wytworzył. Być może nastąpi przy tym większe uduchowienie. Słowa Jezusa przetrwają: “słowa moje nie przeminą” (Mk 13,31).  Może w sercu człowiek będzie pragnął wyrwać się ze świata techniki i świata absurdu. Bóg będzie mu bardziej potrzebny. Dobro, jakie będzie miało miejsce, oraz jedność w wierze pociągną świat ku Bogu. Słońce wchłonie ziemię, a promienie Boga wchłonął dusze.  Nastąpi koniec obecnej epoki.

          W wyobraźni widzę świat zaludniony przez zmartwychwstałe dusze ludzkie.  Świat jest przeogromny i potrzeba wielu gospodarzy. Ludzie będą jak aniołowie. Pełni miłości (dzieci Boże) będą czuwać nad losem nowych stworzeń. Świat będzie miał dalszą historię.

          W perykopie “Potrzeba czujności” (Mk 13,33–37) ewangelista przestrzega: “Uważajcie, czuwajcie, bo nie wiecie, kiedy czas ten nadejdzie” (Mk 13,33). To ważne. Każdy ma jedno życie, aby zasłużyć na zbawienie, i to w doborowym towarzystwie. Nie wolno tego zmarnować. Tu gra jest nie tylko o Zbawienie, zwłaszcza że wszyscy dostąpią zbawienia, ale o pozycję w świecie nadprzyrodzonym (teza dyskusyjna). Bóg przydzieli ludzkości nowe zadania, według zapracowanego statusu. Warto już dziś przysposabiać się do Dobra. Ono musi się stać ludzką naturą. Jezus pokazał do niej drogę. Każdy może naśladować Jezusa, aby w końcu osiągnąć to, co Jezus – bycie w pełni dzieckiem i dziedzicem Bożym.

Ewangelia wg św. Marka cz. 26

          Zamysł Jezusa do Ofiary Odkupieńczej pociąga za sobą współudział innych ludzi. To niezwykłe związanie spraw boskich z ludzkimi. Odkrywa się nowa tajemnica Boga. Człowiek należy do rodziny Stwórcy. Jest Bożym Dzieckiem. Na krzyżu będzie cierpiał Jezus, a poza krzyżem Jego uczniowie. Jezus nie tai przed nimi prawdy: “Wydawać was będą sądom i w synagogach będą was chłostać. Nawet przed namiestnikami  i królami stawać będziecie z mego powodu” (Mk 13,9); “Najpierw jednak musi być głoszona Ewangelia wszystkim narodom” (Mk 13,10). Nowa Ewangelia to radosna wiadomość, że Jezus otrzymał chwałę Ojca. Człowiek sięgnął po boskie atrybuty. Człowiek stał się wielki. Za to przyjdzie zapłacić również uczniom. Czy to było godziwe wobec tych, którzy mieli inną nadzieję, idąc za Jezusem? Jezus narażając swoich uczniów na straszne chwile, jednocześnie otoczył ich swoją opieką duchową: “A gdy was poprowadzą, żeby was wydać, nie martwcie się przedtem, co macie mówić; ale mówcie to, co wam w owej chwili będzie dane. Bo nie wy będziecie mówić, ale Duch Święty” (Mk 13,11).

          Ktoś powie, dziękuję za taką pomoc. Co mi przyjdzie z opieki duchowej, gdy cieleśnie poniosę szkodę. To prawda, ale stanie się rzecz niezwykła. Uczniowie z własnej woli poddadzą się losowi, aby uczestniczyć w Męce Pańskiej. Od śmierci Jezusa upłynie wiele czasu, zanim uczniowie będą prześladowani. Każdy będzie miał możliwość ucieczki. A jednak wszyscy pozostaną. To dowód, że w końcu pojmą, o co w tym wszystkim chodzi. Zrozumieją też własną w tym rolę. 

          Marek pisze: “Bo nie wy będziecie mówić, ale Duch Święty” (Mk 12,11). Kto to jest?  Przecież jeden jest tylko Bóg i nie ma innego? To jeden i ten sam Ojciec Niebieski w Akcie działającym. O, jak niezręczne jest to pojęcie (Duch Święty), które czyni zamieszanie. Sugeruje inną, samodzielną Osobę. Boże, wybacz ludzkości skłonność do adaptowania starych, jeszcze przedjudaistycznych poglądów religijnych na temat troistości bóstw, kiedy królował politeizm.  

          Uczniowie będą prześladowani nie tylko przez okupanta (Rzymian), ale doznają przykrości od narodu żydowskiego i własnych rodzin: “Brat wyda brata na śmierć i ojciec swoje dziecko; powstaną dzieci przeciw rodzicom i o śmierć ich przyprawią. I będziecie w nienawiści u wszystkich z powodu mojego imienia” (Mk 13,12–13). Autor na końcu pisze: “Lecz kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony” (Mk 13,13).

          W następnej perykopie Marek korzysta z formy apokaliptycznej: “A gdy ujrzycie ohydę spustoszenia” (Mk 13,14). Prawdopodobnie ohydą jest tu posąg bóstwa pogańskiego postawionego w świątyni żydowskiej za sprawą Antiocha IV Epifanesa. Formuła apokaliptyczna rządzi się własnymi prawami. Autor chce przekazać dramat, jaki wkrótce nastąpi (w 70 r.). Świątynia i Jerozolima zostaną zburzone. Zło, jakie zacznie się dziać, zostanie przerwane za sprawą Boga: “I gdyby Pan nie skrócił owych dni, nikt by nie ocalał” (Mk 13,20). Jest to sygnał, że Bóg, choć nie determinuje życie człowieka, to ma go w swojej Opatrzności. Jak pisze autor Ewangelii Marek: “Ale skrócił te dni z powodu wybranych, których sobie obrał” (tamże). Można postawić pytanie, czy Bóg interweniuje w życie ludzkie czy nie? Odpowiedzieć można na dwa sposoby. Nie interweniuje w życie konkretnego człowieka (poza wyjątkami), ale ma wpływ na historię. 

          Zburzenie Jerozolimy w 70 r. w  wojnie (w latach 66–73) oraz po drugim powstaniu żydowskim (w 132–135 r.) państwo żydowskie przestało istnieć.   Za Antoniusza (w 197 r. i 351–352 r.) w Palestynie wybuchły kolejne powstania żydowskie. Zostały one szybko stłumione. Od tego czasu nie ma już państwa żydowskiego. Na jego terenach  osiedlały się inne narody (palestyńskie, arabskie).  Można postawić pytanie, czy dzisiejszy Żyd posiadający np. paszport amerykański, lub innego kraju, ma prawo upominać się o dawne ziemie przodków? Jak uczy historia, raczej nie. A jednak mocarstwa światowe po II wojnie światowej uczyniły precedens. Bez zgody autochtonów  (tubylców rdzennych mieszkańców) powołały w 1947 r. państwo izraelskie do istnienia. Skutki tego są żałosne do dnia dzisiejszego.

          Czy naród żydowski nie ponosi wielkiej kary za swoje uczynki? Przyglądając się historii można powiedzieć, że tak. Czy faktycznie Żydzi zasłużyli na tak wielowiekowe cierpienia? Bóg nikogo nie karze, ale osłabiona została relacja z Bogiem. Żydzi muszą sami martwić się o swój los. Łaski Boga jest jak na lekarstwo. Zamysłem Boga jest jedna owczarnia. Uwypuklanie szczególnie narodu żydowskiego, jak to miało miejsce w historii, nie jest już potrzebne. Być może chodzi tu o zamysł wymieszania ludzkości na świecie. Utrzymywanie konklaw narodowych (Żydzi, islam) nie przyspieszy ogólnego zjednoczenia.

Ewangelia wg św. Marka cz. 25

          Tytuł “Mesjasz Synem Bożym” jest do zaakceptowania ponieważ wszyscy jesteśmy synami lub córkami Boga.

          Jezus doskonale wiedział, że ambicje uczonych sięgają ponad prawdę historyczną, że ponosi ich fantazja i głód spektakularnych odkryć naukowych. Trzeba być ostrożnym przed wielkimi autorytetami naukowymi. Oni też się mylą. Najczęściej znani, wielcy uczeni dokonują tylko kilku odkryć (lub jedno) w swoim życiu. Reszta to korzystanie z osiągniętego dorobku lub przelewanie próżnego w próżne. No, może trochę przesadziłem. Albert Einstein wszystko, co odkrył, uczynił przed trzydziestką. Potem odcinał już tylko kupony swojej popularności. Wobec nowych nauk (fizyki kwantowej) był już bezradny.

          Jezus w perykopie “Ostrzeżenie przed uczonymi w Piśmie” (Mk 12,38–40) mówił: “Strzeżcie się uczonych w Piśmie” (Mk 12,38). Podane są przywary i słabości uczonych. Autor zmierza do wniosku, że nie można im ufać bezgranicznie. Czy Jezus nie lubił uczonych? Nic podobnego. W ekonomii Bożej odkrywanie tajemnic zostało rozłożone na tysiące lat.                    

          “Grosz wdowi” (Mk 12,41–44) to perykopa iście Chrystusowa. W niej zawarta jest praktyczna prawda o prawdziwej miłości do bliźniego. Nie liczy się ciężar gatunkowy daru, ale intencja: “Zaprawdę, powiadam wam: Ta uboga wdowa wrzuciła najwięcej ze wszystkich, którzy kładli do skarbony” (Mk 12,43). Gdy ma się mało, należy dawać mało. Gdy ma się więcej, nie należy skąpić. Tak jest świat urządzony, że do niektórych pieniądz spływa jak rzeka. Inni żebrzą o grosze. Bogaci zobowiązani są dzielić się z biednymi. Dlaczego? Bo tak naprawdę nic nie należy do człowieka, a to, co posiada, jedynie dzierżawi od Boga. W końcu nic nie zabiera ze sobą. I ta myśl powinna towarzyszyć każdemu.

          Jezus wychodząc ze świątyni mówi: “Widzisz te potężne budowle? Nie zostanie tu kamień na kamieniu, który by nie był zwalony” (Mk 13,2). Oprócz przekazu teologicznego informuje On, że świątynia jest „materią”, a więc jest czymś niedoskonałym i żywot jej jest skończony. Podobnie niszczone były kościoły w czasie wojen. Niejedna osoba pyta, dlaczego Bóg nie uchronił swoich przybytków? Nie uchronił właśnie z powodu marności „materii”. Nie należy więc przejmować  się zbytnio rzeczami mniej ważnymi. Ważne jest, kto zamieszkuje świątynię (imię Boga). Jak mówi Kohelet: “bo wszystko jest marnością” (Koh 3,19). Podobne nauki należy przyjmować rozsądnie, ale, jak się mówi, jeno w sercu żal.

          W perykopie “Początek boleści” (Mk 13,5–8) Jezus nawiązuje do poprzedniej perykopy “Zniszczenie świątyni” (Mk 13,1–4). Zaznacza: “To się musi stać” (Mk 13,7). Czyżby świat był zdeterminowany? Nie, to tylko wielka umiejętność antycypacji (wyprzedzanie, przewidywanie). Szykuje się wielka zawierucha. Jezus przestrzega: “Strzeżcie się, żeby was kto nie zwiódł” (Mk 13,5). Jezus zapowiada jeszcze gorsze zdarzenia: “Powstanie bowiem naród przeciw narodowi i królestwo przeciw królestwu; będą miejscami trzęsienia ziemi, będą klęski głodu. To jest początek boleści” (Mk 13,8). Po co Jezus to czyni? Przecież Jego przyjście, z założenia, miało rozkwitnąć nową nauką, powszechną miłością, a tu zapowiadane jest zwycięstwo zła?! Trudno to pojąć.

          Jezus ujawnia mechanizm funkcjonowania świata. «Tam gdzie pojawia się wielkie dobro, symetrycznie powstaje wielkie zło». I odwrotnie. To jakaś dziwna symetria. Katecheza chrześcijańska zrzuciłaby winę na szatana. Nic z tego. To nie szatan rządzi światem (bo go nie ma), ale człowiek ze swoją wolną wolą. Do czego potrzebna jest symetria dobra i zła (wagi i przeciw wagi)? Czemu to ma służyć? Człowiek nie może być tylko i wyłącznie dobry lub zły.

          Wielkie dobro (Akt Zbawczy Jezusa) to nagromadzony wielki potencjał (funkcjonał) i moc. Nagromadzona energia potrzebuje ujścia i rozładowania. Wielkie dobro domaga się bliskości Boga. Paradoksalnie dobry świat zmierza do unicestwienia przez zjednoczenie się z Bogiem. Tak też się stanie, ale nie teraz. Zamysł Boga jest inny. To ludzie sami doprowadzą do eschatologicznego końca. Nie grzechem, ale właśnie miłością. Grzech zostanie pokonany na ziemi, nie w niebie. Przyjdzie moment, że ludzkość zapragnie Boga całą swoją duszą i ciałem. Wtedy przyjdzie Jezus Chrystus i będzie koniec, a zarazem początek nowego Świata, Nieba i Ziemi.

          Jeżeli Jezus mówi, że “to jest początek boleści” (Mk 13,8), to znaczy, że ludzkość ma szansę odnowy. To, co wydaje się okrutne, staje się zbawcze. Trudno zrozumieć Boga. Kto jednak rozumie, za wszystko będzie Mu dziękował.

Ewangelia wg św. Marka cz. 24

         W perykopie “Największe przykazanie” (Mk 12,28–34) Jezus przedstawia nowe przykazania.

Pierwsze przykazanie

“Pan Bóg nasz, Pan jest jeden. Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą” (Mk 12,29; Mt 22,37; Łk 10,27).

Drugie przykazanie

“Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego” (Mk 12,31; Mt 22,39; Łk 10,27).

          Jak sam powiedział Jezus: “Nie ma innego przykazania większego od tych” (tamże).Wszyscy chrześcijanie powinni przyjąć te dwa przykazania, jako nadrzędne do 10 przykazań Bożych ze Starego Testamentu, które były dane narodowi żydowskiemu przez natchnionego hagiografa. Tu, przykazania zostały wygłoszone przez samego Jezusa Chrystusa przy świadkach. Uczony w Piśmie, który rozmawiał z Jezusem słusznie dopowiedział: Miłować Go całym sercem, całym umysłem i całą mocą i miłować bliźniego jak siebie samego daleko więcej znaczy niż wszystkie całopalenia i ofiary” (Mk 12,33).

          Dwa przykazania miłości spinają w sobie wszystkie prawa etyczne. Niosą najważniejsze uniwersalne przesłania. Powszechna miłość do Ojca, który jest Stwórcą Nieba i Ziemi i miłość do bliźniego swego. Dwa krótkie przykazania nie zajmują się detalami ani drobiazgami. Jeżeli króluje miłość można pokonać największe trudności i przeciwności losu.

          Ktoś może zapytać o motywy drugiego przykazania. Dlaczego tak ważne jest miłowanie drugiego człowieka, który żyje własnym życiem i może nawet nie odwzajemniać uczuć? Bóg stworzył człowieka nie tylko dla siebie, ale i dla drugiego człowieka. Człowiek jest istotą społeczną. Jedna zależy od drugiej. Dzieje się to już na poziomie prokreacji (kobieta i mężczyzna). Jak mówi piosenka: “Do tanga trzeba dwojga”. W tym jest koncepcja Boga. Każdy człowiek bezpośrednio od Boga pochodzi, a więc jest ważny. Kochać drugiego winniśmy z racji, że jest tak samo dziełem Bożym i osobiście powołanym przez Stwórcę, jak my. Każdy człowiek ma w sobie godność nadaną przez Boga. Każdy jest bytem niemal doskonałym. Miłość pomiędzy ludźmi jest motorem napędowym do dalszej egzystencji. Gdy jej brak, człowiek tonie.

          Perykopa “Mesjasz Synem Bożym” (Mk 12,35–37) jest próbą rozwikłania pochodzenia Jezusa i powiązania Go z oczekiwanym mesjaszem.

          Mesjasz to pojęcie mówiące, że ktoś jest szczególnie wybrany przez Boga (namaszczony). To osoba nietuzinkowa. Pierwotnie takimi osobami byli królowie, kapłani, prorocy. Z czasem pojęcie to ulegało przemianom. Żydzi widzieli w nim osobę, która przywróci państwowość żydowską. Chrześcijanie widzieli Osobę, która ma przynieść ostateczne rozwiązanie zła, grzechu i śmierci w świecie.

          Kiedy urodził się Jezus dominowała mowa polityczna o mesjaszu, jako wodzu i wyzwolicielu narodu. Nikt jeszcze nie doszukiwał się w Starym Testamencie przesłanek mesjasza chrześcijańskiego. Dopiero podczas działalności misyjnej Jezusa, a głównie  po Jego śmierci zaczęto szukać w Pismach jakichś informacji, które by świadczyły, że jest On tym oczekiwanym Mesjaszem. Robiono to z różnym skutkiem. Czasem lepiej, czasem gorzej. Z tych prac powstało niemałe zamieszanie. Trudno jest rzeczywistość dopasowywać do idei. Najczęściej to się nie udaje (Proroctwo Izajasza Iz 7,14 posiada odrębne żydowskie wytłumaczenie i bliższe jest prawdy niż interpretacja chrześcijańska). Georg Friedrich Eduard William Wrede (1859–1906, teolog luterański) twierdził, że Jezus miał zostać uznany za Mesjasza dopiero po swojej śmierci. Z tego właśnie powodu Marek miałby wprowadzić do swojej Ewangelii wielokrotne napominanie Jezusa, by nie rozpowiadać, że On jest Mesjaszem. Ta teza raczej upadła.

          Omawiana perykopa próbuje udowadniać, że Mesjasz jest Synem Bożym. “Nauczając w świątyni, Jezus zapytał: «Jak mogą twierdzić uczeni w Piśmie, że Mesjasz jest Synem Dawida?»” (Mk 12,35). Już w tym pytaniu Jezus okazuje wątpliwość. Zaprzecza więc niejako genealogii sfabrykowanej przez Mateusza i Łukasza (Ewangeliści Mateusz i Łukasz napiszą różne genealogie Jezusa. Znaczy to, że historyczna wartość obu genealogii Jezusa jest wątpliwa).  Jezus nie identyfikuje się z Dawidem. W zdaniu: Sam Dawid nazywa Go Panem, skądże więc jest [tylko] jego synem? (Mk 12,37) wprowadzono w nawiasie [tylko] zmieniając sens zdania. Widać wyraźnie próbę naginania historii na potrzeby własnych idei.

          Jezus dokonał osobistego wyboru. Jeżeli stało się to na skutek woli Boga, to Jezus w swoim sercu (ze stanu Dobra Najwyższego) odczytał Jego zamysły.  Początkowo bronił się przed tytułem mesjasza. W końcu po rozmowie z Piotrem, uległ i zgodził się (z rozsądku) na ten tytuł. Trzeba jednak podkreślić, że mesjasz żydowski to ktoś, kto jest nadal oczekiwany w narodzie żydowskim. Jezus został Mesjaszem, ale jest zupełnie kimś innym od oczekiwanego. Czy Stary Testament mówi o jednym i drugim? Być może. Jak pokazuje historia, Żydzi interpretują Torę na swój sposób, a chrześcijanie na swój. I niech tak zostanie.

Ewangelia wg św. Marka cz. 23

«Prozelici» to poganie, którzy przeszli na judaizm. Nawrócenie wiązało się u nich z obrzezaniem mężczyzn, kąpielą w mykwie [1] mężczyzn i kobiet oraz zmianą imienia (u mężczyzn najczęściej na Abraham, u kobiet na Rut lub Sara). Zazwyczaj byli to gorliwi wyznawcy judaizmu.

«Esseńczycy» byli jednym z żydowskich stronnictw religijnych (obok faryzeuszy i saduceuszy i ewentualnie jeszcze zelotów), a w szerszym rozumieniu był to ruch religijno-społeczny, działający w drugiej połowie tzw. okresu Drugiej Świątyni, czyli w latach ok. 152 przed Chr.–70 po Chr. Nie do końca wyjaśniona jest kwestia etymologii nazwy „esseńczycy”. Bezpośrednio określenie to pochodzi z języka greckiego: essenoi (albo essaioi), co jest najprawdopodobniej odpowiednikiem aramejskich rzeczowników: hasen i hasayya, które odpowiednio oznaczają „milczący” i „pobożni”, albo według innych badaczy: aseya (lub asayyahassayya) – „uzdrowiciele”. Esseńczykiem prawdopodobnie był Józef z Arymatei.

«Gmina qumrańska» była osadą zamieszkałą przez wspólnotę religijną (niekoniecznie tożsama z esseńczykami). W 1947 roku znaleziono w niej ponad 800 rękopisów. Większość z nich sporządzona była w języku hebrajskim (pismem kwadratowym lub alfabetem starohebrajskim), część w języku aramejskim, a nieliczne w greckim. Odnaleziono doskonale zachowaną kompletną Księgę Izajasza, peszery (swoiste komentarze) – z najbardziej znanym do Księgi Habakuka, gdzie występują postacie Nauczyciela Sprawiedliwości (założyciela gminy qumrańskiej) oraz jego przeciwników: Niegodziwego Kapłana i Męża Kłamstwa. Oprócz tych dzieł, odnaleziono zwoje tekstów starotestamentowych, w tym: Regułę zrzeszenia, Dokument damasceński, Regułę wojny (opisującą wojnę między Synami Światłości a Synami Ciemności u kresu czasów),Zwój świątyni, List o sposobie wypełniania Tory, Hymny (których autorem był prawdopodobnie Nauczyciel Sprawiedliwości), Pieśń ofiary szabatowej, Zwój miedziany, na którym utrwalono spis skarbów ukrytych przez jego twórców.

«Ruchy chrzcielne» służyły do masowych chrztów. W Qumran w 1947 r. odkryto wielkie misy chrzcielne.

«Świątynia jerozolimska» zbudowana w X wieku przed Chr., zburzona w 586 r. przed Chr. Odbudowana ok. 515 r. przed Chr. (jej upiększanie zakończono dopiero w 64 r.) była centralnym punktem kultu żydowskiego. Jerozolima nigdy jednak nie była wielkim miastem. W roku 70-tym. została zrównana z ziemią przez wojska cesarza Tytusa.

          Za czasów Jezusa, najwyższymi dostojnikami kapłańskim byli arcykapłan Annasz i jego zięć Kajfasz. Annasz (jako były arcykapłan, zatrzymał swój tytuł) i Kajfasz (arcykapłan w latach 18–36 po Chr.) zostali złożeni z urzędu przez Rzymian. Cieszyli się jednak wielką powagą u ludu. W niektórych dziedzinach arcykapłani mieli władzę nie tylko nad Żydami w Palestynie, ale w obrębie całego cesarstwa. Władza judajska reprezentowana była przez Sanhedryn. Była to Rada składająca się z 71 członków z arcykapłanem na czele. Sanhedryn miał stosunkowo dużą władzę sądowniczą i cywilną. Nie wolno im tylko było skazywać na śmierć na terenie Judei.

          W Izraelu wierzono, że już od dawna wygasło proroctwo: “Już nie widać naszych znaków i nie ma proroka” (Ps 74,9), a  żywe słowo jakby zamarło. Było za to bardzo dużo kapłanów. Każdy z nich mógł tylko raz w życiu pełnić “służbę kapłańską przed Bogiem” (Łk 1,8)  i  złożyć  ofiarę, w dniu wyznaczonym przez losowanie (jak np. kapłan Zachariasz, ojciec Jana Chrzciciela).  Od czasów Ezdrasza Żydzi bardzo przestrzegali litery Prawa pisanego. Bardzo dokładnie odczytywano i badano Słowo Boże. Przestrzegano, aby nie uronić żadnej litery, żadnego nakazu i zakazu. W okresie tym, wielką rolę odgrywali uczeni w Piśmie i Nauczyciele Prawa. W ówczesnym świecie nauczyciel nie był kimś wyjątkowym. W miastach można było spotkać wielu nauczających i rozprawiających filozofów. W Judei rabini uczyli publicznie Prawa w synagogach (dom modlitwy) i szkołach. W każdym mieście było wiele synagog. Były one bliższe dla pobożnych Żydów, niż Świątynia Jerozolimska. Była ona bowiem daleko. Synagoga zaś była blisko, stanowiła miejsce regularnych spotkań i modlitw. W niej była czytana Tora, omawiana i interpretowana przez nauczycieli. Tu naród żydowski jednoczył się ze sobą i umacniał swoją tożsamość.

          Izraelici uważali, że ich niepowodzenia są próbą wierności wobec Jahwe. Surową pokutą i skruchą należało oczyścić się przed przyjściem Pana i utorować drogę nadejściu Nowego Królestwa Dawida. Popularne były słowa Izajasza: “Gotujcie drogę Panu! Prostymi czyńcie Jego ścieżki” (Iz 40,3). Podobnie będzie mówił Jan Chrzciciel (Mk 1,2n; Łk 3,3n; Mt 3,1n). Słowami “Nawróćcie się, bo bliskie jest królestwo niebieskie” (Mt 3,2) będzie nawoływał do nawrócenia się i pokuty. Warunkiem nawrócenia Żydów były słowa wyznania wiary: “Błogosławiony, który przychodzi w imię Pańskie” (Mt 23,39; por Rz 11,12). 

          Początkowo saduceusze nie interesowali się Jezusem z Nazaretu, do chwili, gdy stał się Osobą publiczną i znaną. Poczuli się zagrożeni. Wraz z faryzeuszami połączyli swoje siły i powzięli plan zabicia Jezusa. Po Jego śmierci brali czynny udział w dyskryminacji pierwszych członków Kościoła (Dz 12,1–2).

[1] – Mykwa – w judaizmie zbiornik z bieżącą wodą dla osób i naczyń, które zaciągnęły jakiegoś rodzaju nieczystość rytualną. Obmycia w mykwie dokonuje się przez całkowite zanurzenie. Puryfikowane są także nowo nabyte naczynia. Kąpiel w mykwie odbywają również neofici, jest to element obrzędu przyjęcia do synagog.

Ewangelia wg św. Marka cz. 22

«Faryzeusze» byli stronnictwem żydowskim powstałym po 160 r. przed Chr. działającym w Judei. Należeli do nich najwyżsi kapłani i uczeni w Piśmie. Wykładali i wyjaśniali prawo pisane – Torę (Pięcioksiąg Mojżesza) oraz tradycję ustną. Byli przekonani, że Bóg objawił Mojżeszowi znacznie więcej, niż zostało zapisane w Pięcioksięgu (Torze). Uważali nawet, że Tora przekazywana ustnie jest ważniejsza od Tory spisanej. Można podejrzewać, czy zabieg ten nie był/jest furtką do dokonywania ewentualnych, według bieżących potrzeb, zmian interpretacyjnych. „Starsi”, żydowscy nauczyciele, zawarli własny komentarz do Prawa Mojżeszowego w zestawie szczegółowych wskazań i pouczeń. Z czasem narodził się Talmud (hebr. studiowanie, nauka) – klasyczny podręcznik żydowskiej pobożności. Faryzeusze byli w gruncie rzeczy gorliwymi i wierzącymi w Boga ludźmi. Modlili się gorąco. Przestrzegali tradycji. Płacili regularnie dziesięcinę na rzecz świątyni, zachowywali posty. Za czasów Jezusa post prywatny zachowywano zwyczajowo w poniedziałek i czwartek, a miał on być rekompensatą za nieumyślne zaniedbania lub przekroczenie przepisów Prawa. Higiena przed i po posiłkach była u nich obowiązkowa. Przepisy regulowały np. ile wody trzeba było użyć w tym celu i które części rąk miały być umyte. Jezus nie akceptował takich przepisów i stał się ich radykalnym przeciwnikiem. Tajemnica niechęci Jezusa tkwi w postawie faryzeuszy. Oni bardziej dbali o formę zewnętrzną i tradycję, niż o samego Boga. Faryzeusze uważali się zawsze za posłusznych Bogu i Jego Prawu. Byli jednak nietolerancyjni wobec zwykłych ludzi. Gardzili niższą klasą społeczną, pospólstwem, prostaczkami i grzesznikami. Odcinali się od drugiej elitarnej sekty – Saduceuszów.Kierowali się bezwzględnie Prawem. Mieli duże wymagania, co powodowało zamykanie ludziom drogi do zbawienia. Cechował ich sztywny formalizm. Uciekali się do hipokryzji i zakłamania. Niektórzy wykorzystywali swoją pozycję i pod pozorem długich modlitw, objadali domy wdów. Uważali się za sprawiedliwych wobec Boga. To, co uważali za święte u Boga było obrzydliwością: [Jezus] “Powiedział więc do nich: «To wy właśnie wobec ludzi udajecie sprawiedliwych, ale Bóg zna wasze serca. To bowiem, co za wielkie uchodzi między ludźmi, obrzydliwością jest w oczach Bożych” (Łk 16,15). Do Jezusa byli nastawieni nieprzyjaźnie do tego stopnia, że chcieli Go nawet zgładzić: “Faryzeusze zaś wyszli i odbyli naradę przeciw Niemu, w jaki sposób Go zgładzić” (Mt 12,14). Uważali, że Jezus zadaje gwałt regułom Dawida i Prawu Mojżeszowemu. Oskarżali Go o współpracę z szatanem. W tym okresie (I wiek), prawa kapłanów były ograniczone, np. Rzymianie zastrzegali sobie w prowincjach wyłączne prawo egzekucji wyroków śmierci. Żydzi mieszkający poza Palestyną i mówiący po grecku byli bardziej liberalni w poglądach religijnych i przychylniej odnosili się do pogan, aniżeli Żydzi palestyńscy.

«Pisarze i uczeni w Piśmie (skrybowie)» byli bardzo podobni do faryzeuszy. Początkowo byli to ci, którzy umiejąc pisać i czytać, pracowali na stanowiskach sekretarzy w królewskich urzędach. Z czasem, szczególnie po niewoli babilońskiej (od 586 do 538  przed Chr.) stali się duchowymi przewodnikami narodu, interpretując Prawo Mojżeszowe i Pisma oraz je wykładając. Wraz z kapłanami należeli do sanhedrynu (Wysokiej Rady). Uzyskanie tytułu rabbiego wymagało odpowiedniego i długiego przygotowania u innego znanego mistrza:Ja [Paweł] jestem Żydem mówił urodzonym w Tarsie w Cylicji. Wychowałem się jednak w tym mieście, u stóp Gamaliela otrzymałem staranne wykształcenie w Prawie ojczystym” (Dz 22,3). Stąd zaskoczeniem było kiedy Jezus przemawiał w świątyni bez naukowego przygotowania.

«Samarytanie» pochodzą ze zmieszania się osadników asyryjskich z Izraelitami pochodzącymi z królestwa północnego po upadku ich stolicy Samarii w 721/722 r. przed Chr. Uchodzili wśród Żydów za pogan. Po upadku Samarii, wystawili sobie własną świątynię na górze Garizim: “Ojcowie nasi oddawali cześć Bogu na tej górze, a wy mówicie, że w Jerozolimie jest miejsce, gdzie należy czcić Boga” (J 4,20). Jezus traktuje ich niejednoznacznie. Raz przyjaźnie (w opisie Miłosiernego Samarytanina, Łk 10,30–37; J 4,4–42), a innym razem nieprzychylnie: “Nie idźcie do pogan i nie wstępujcie do żadnego miasta samarytańskiego” (Mt 10,5).

«Zeloci» to ugrupowanie polityczno-religijne w rzymskiej Palestynie. Stawiali sobie za cel walkę z Rzymianami oraz Żydami, którzy kolaborowali z okupantem. Stronnictwo uformowało się w północnej Galilei. Na jego czele stał Ezechiasz i jego synowie. Byli zdania, że poddanie się niewoli oznacza zaparcie się Boga – jedynego Pana. Wierzyli również, że przez walkę przyspieszą przyjście Mesjasza. Zeloci pierwszy raz wystąpili w 6 roku pod przywództwem Judy Galilejczyka:  “Potem podczas spisu ludności wystąpił Judasz Galilejczyk” (Dz 5,37) przeciw rzymskiemu spisowi ludności przeprowadzanemu przez Kwiryniusza, który stłumił to powstanie.

«Sykariusze» to fanatyczny odłam zelotów. Oba ugrupowania odegrały wiodącą rolę w powstaniu w latach 66–73. Rzymianie byli gotowi krwawo tłumić wszelkie rozruchy żydowskie, walki niepodległościowe, zwłaszcza związane z mesjanizmem politycznym reprezentowanym przez Barabasza, a w późniejszym czasie przez Bar Kochba. Był on przywódcą drugiego wielkiego powstania przeciw Rzymianom (132–135). Oba te ruchy zostały stłumione przez Rzymian.

Ewangelia wg św. Marka cz. 21

          W perykopie “Pytanie o władzę” (Mk 11,27–33) pokazane jest jak Jezus nie bardzo chciał ujawniać kim jest.  Pytanie arcykapłanów i innych było w zasadzie słuszne. “Jakim prawem to czynisz? I kto Ci dał tę władzę, żeby to czynić” (Mk 11,28). Jezus odpowiada przewrotnym pytaniem o chrzest Janowy, unikając własnej odpowiedzi.  Widać przy tym, jak wielkim poważaniem cieszył się Jan w społeczeństwie. Już za życia był uznawany za proroka. Manewr Jezusa  udał się. Nie odpowiedział, bo wiedział, że byłby niezrozumiały. Jego słowa niewiele znaczyły, a dowodów na Jego zażyłość z Bogiem jeszcze nie było wiele. Cuda i znaki, jakie czynił, jedynie zwiastowały relację z Bogiem, ale nic więcej.

          W “Przypowieści o przewrotnych rolnikach” (Mk 12,1–12) ukazana jest nie tylko niewdzięczność ludzka, ale apokaliptyczna wizja Syna Bożego. Właściciel (Bóg) przygotował wszystko na właściwą egzystencję. Winnicę (Świat) oddał w dzierżawę (ludziom). Po pewnym czasie chciał zebrać plony. Spotkał się z arogancją i oziębłością. Posłał tam swojego Syna, aby sprawy uporządkował. Niestety  zabito Go. Niewdzięczność ludzka nie zna granic. Zamordowanego Syna (Bożego) autorzy perykopy synoptycznej nazywają kamieniem, który odrzucony, stanie się podporą (głowicą węgła) nowego porządku.

          Perykopa “Sprawa podatku” (Mk 12,13–17) jest moim ulubionym tekstem, bo pokazuje jaka ma być relacja między religią, a władzą państwową. Kiedy Jezus mówi: “Oddajcie więc Cezarowi to, co należy do Cezara, a Bogu to, co należy do Boga” (Mk 12,17), to widać wyraźnie, że Jezus rozdziela te dwie sfery. Jedna od drugiej ma być niezależna. Nie znaczy, że obie te sfery nie mogą się wzajemnie wspierać i wzajemnie sobie pomagać. Gdyby ten przekaz był respektowany od początku, inaczej potoczyłaby się historia i nie byłoby tyle wzajemnych niechęci. Nie trudno zgadnąć, że przyczyną konfliktu są sprawy majątkowe. Dla posiadania potrzebna jest władza i dyscyplina. Jedna i druga strona nagminnie wykorzystuje tę zależność, chcąc jak najwięcej ugrać na własną korzyść.

          Władza państwowa wykorzystuje Kościół do uspakajania nastrojów społecznych, do osiągania korzyści partii politycznych (np. partie chadeckie). Kościół traktowany jest jako narzędzie Boga do dyscyplinowania obywateli. Przez wsparcie finansowe władza świecka narzuca swoje polityczne wymogi na organizację kościelną.

          Kościół nauką religii w szkole zapewnia sobie stałe przychody. Kapłani przyjmowani są na etat. Chorym dowodem współpracy jest traktowanie religii jako przedmiotu. Kapłani zamiast przekazywać wartości wynikające z katechezy wymuszają wiedzę religijną. O nierozumni. Można nie mieć dużej wiedzy, a kochać i miłować Pana. Państwo udostępnia kościołowi obszary ziemskie, obniża podatki, nadaje przywileje. W rezultacie powstają dwory biskupie i inne bogate ośrodki, które w niczym nie przypominają służebnej roli Kościoła. Dzisiejszy obraz Kościoła jest przewrotną ikoną tego, o czym uczył założyciel Kościoła – Jezus Chrystus.

         W perykopie “Sprawa zmartwychwstania” (Mk 12,18–27) Jezus mówi do saduceuszy: “Nie rozumiecie Pisma ani mocy Bożej” (Mk 12,24). To wyraźny zarzut. Dlaczego? Kim byli saduceusze?

Saduceusze pojawili się w II wieku przed Chr. jako stronnictwo religijno-polityczne wywodzące się prawdopodobnie z rodu Sadoka, arcykapłana Świątyni Jerozolimskiej mianowanego przez Salomona: “A cela, której przednia strona skierowana jest ku północy, jest przeznaczona dla kapłanów pełniących służbę przy ołtarzu. Właśnie synowie Sadoka, spośród synów Lewiego, mają prawo zbliżać się do Pana, aby Mu służyć” (Ez 40,46). Rekrutowali się oni głównie z arystokracji oraz z najzamożniejszych elit intelektualnych i kapłańskich. W czasach Jezusa byli przeciwnikami faryzeuszy. Nie dopuszczali żadnej tradycji ustnej, tylko prawo pisane (sola scriptura). Nie uznawali koncepcji zmartwychwstania ciał: “w owym dniu przyszli do Niego saduceusze, którzy twierdzą, że nie ma zmartwychwstania” (Mt 22,23). Nie wierzyli w świat duchowy, np. w anioły i  demony:  “Saduceusze bowiem mówią, że nie ma zmartwychwstania, ani anioła, ani ducha, a faryzeusze uznają jedno i drugie” (Dz 23,8). Zaprzeczali jakoby istniało życie wieczne. Utrzymywali, że dusza po śmierci odchodzi, a przez to zaprzeczali karze lub nagrodzie w życiu po śmierci.

          Saduceusze uważali się za oświeconych i mądrzejszych od faryzeuszy. Podkreślali wolność i autonomię człowieka. W religijności byli jednak bardziej konserwatywni w temacie doktryny niż faryzeusze. Odrzucali tendencje mistyczne i mesjanizm. Praktykowali oni styl życia judaizmu oświeconego, dostosowanego do duchowo–intelektualnych standardów epoki i dlatego dążyli do ułożenia sobie stosunków z władzami rzymskimi, okupantami kraju. Po upadku świątyni w Jerozolimie i instytucji kapłaństwa w 70 r. ich działalność praktycznie straciła rację bytu.

          Bez wiary w zmartwychwstanie ciał religia saduceuszy była uboga i niespełniona. Jezus nie odtrąca ich, lecz próbuje przekazać tajemnicę świata nadprzyrodzonego mówiąc, że po zmartwychwstaniu ludzie “nie będą się ani żenić, ani za mąż wychodzić, lecz będą jak aniołowie Boży w niebie” (Mt 22,30). Jeszcze większą wartość mają słowa: “Nie jest On Bogiem umarłych, lecz żywych” (Mk 12,27). Przede wszystkim mówi o umarłych jako żywych istotach. Wieczny Bóg jest Bogiem żywych, nie umarłych. Zmartwychwstanie spójne jest z koncepcją powołania świata do istnienia. Bez daru wieczności, Świat byłby epizodem historycznym bez znaczenia, przez nikogo niedostrzeżonym i niezapamiętanym.

Ewangelia wg św. Marka cz. 20

          W omawianej perykopie napisane jest, że Jezus nie wiedział o wszystkich zamysłach Ojca: “Nie do Mnie jednak należy dać miejsce po mojej stronie prawej lub lewej, ale dostanie się ono tym, dla których zostało przygotowane” (Mk 10,40). Kolejny biblijny dowód, że Jezus nie był jeszcze równy Ojcu.

          Dalszy tekst Ewangelii wyjaśnia częściowo, na czym ma polegać zależność między uczniami. Kto piastuje wyższą godność, ten obarczony jest większą odpowiedzialnością i służbą względem pozostałych. To nowe spojrzenie szokuje. Jak pisze ewangelista: “Bo i Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć” (Mk 10,45). Do dnia dzisiejszego nie wszyscy to pojmują.

          Scena z niewidomym spod Jerycha zawiera w sobie dwuwątkowość. Jezus pyta się niewidomego: “Co chcesz, abym ci uczynił” (Mk 10,51). Odpowiedział mu niewidomy: “Rabbuni, żebym przejrzał” (tamże). Jezus odnosi się do wątku wiary, a uzdrawia fizycznie. Tym samym pokazuje korelację pomiędzy wiarą a cudem (znakiem) uzdrowienia.

          Uroczysty wjazd do Jerozolimy jest opisany przez wszystkich ewangelistów. Perykopy synoptyczne są bardzo podobne. Mają one charakter propagandowy (oficjalnej uroczystości). Jezus będąc w Betfage i Betanii na Górze Oliwnej wysyła uczniów na przedmieścia (do wsi) po osiołka, który przywiązany do drzwi z zewnątrz. Uczniowie wypożyczają go (obiecują zwrócić) ku zdumieniu właściciela. Realizowana jest scena opisana u proroka Zachariasza: “Powiedzcie Córze Syjońskiej: Oto Król twój przychodzi do ciebie łagodny, siedzący na osiołku, źrebięciu oślicy” (Za 9,9). W treści podkreślone jest, że jeszcze nikt na nim nie siedział. Znamionuje tym samym godność Jezusa i Jego świętość. Osiołek został okryty płaszczem. “Wielu zaś słało swe płaszcze na drodze” (Mk 11,8). Jezus wkroczył na nim do miasta. Wokół Jezusa zrobił się tłum. Pytano, kto to jest?  Wołano „Hosanna” (słowo wyrażające radość, uwielbienie). Przywoływano różne treści psalmu (118[117]). “Błogosławiony Ten, który przychodzi w imię Pańskie” (Mk 11,9). Niektórzy odpowiadali: “To jest prorok, Jezus z Nazaretu w Galilei” (Mt 21,11).

          Styl  perykopy u Marka przypomina styl Mateusza. Trudno powiedzieć, kto był pierwszym autorem tekstu. Jest w nim wiele elementów: opis historiograficzny zdarzenia, powołanie się na proroctwo, podkreślenie świętości i godności Jezusa, uroczysty wjazd Króla żydowskiego. Mowa jest też o tym, że  Jezus wstąpił do świątyni, aby się pomodlić. Uroczystość wjazdu została zakończona.  Jezus wraz z uczniami przenocował w Betanii.

          Perykopa Nieurodzajne drzewo figowe  (Mk 11,12–14) ma kontekst teologiczny. Drzewo pokryte pięknymi liśćmi to nie wszystko. Gdy nie rodzi owoców, nie spełnia swoich powinności. Podobnie człowiek, nie tylko ma żyć, ale winien spełniać określone zadania. Zadania jakie stoją przed człowiekiem są różne. Ważne jest, aby człowiek czuł się spełniony i mógł za Pawłem powiedzieć: “W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem”  (2 Tm 4,7).

          Dzień zdarzenia w perykopie Wypędzenie przekupniów (Mk 11,15–19) jest różnie umiejscawiany w poszczególnych ewangeliach. Ewangelista Marek nakreśla tę scenę w kolejnym dniu pobytu Jezusa w Jerozolimie. Być może nie chciał psuć tym opowiadaniem dnia uroczystego wjazdu Jezusa do Jerozolimy.

          Zastanawiający jest cel opowiadania o oburzeniu Jezusa. W zasadzie zachowanie Jezusa przeczy Jego nauce. Nie okazał On miłosierdzia grzesznikom, lecz od razu przeszedł do działania i egzekwowania prawa.  Być może gwałtownym zachowaniem chciał sprowokować faryzeuszy do szybszego realizowania swojego zamysłu? W pewnym sensie zachował się jak bożyszcze tłumu. Takie zachowania podobają się, bo są barwne. Jezus zrobił zadymę. Cały tłum był Nim zachwycony i zauroczony.

          Kolejna perykopa Wiara i modlitwa (Mk 11,20–26) zawiera w sobie zaczyn tego, co ja podciągam pod teologię ducha (teologia dynamiczna). Napisane jest: “Wszystko, o co w modlitwie prosicie, stanie się wam, tylko wierzcie, że otrzymacie” (Mk 11,24). Można postawić pytanie, co to jest modlitwa i dlaczego ona jest taka ważna? Wydaje mi się, że tak naprawdę nie wszyscy rozumieją jej sensu i działania. Ot, prośba do Boga.

          Podstawy modlitwy są o wiele głębsze i dotykają samej natury Boga. Ponieważ ontologiczny obraz natury Boga nie jest trafiony, trzeba próbować szukać innych alternatywnych sposobów wyrażania istnienia Boga oraz inaczej opisywać Jego działania. Bardzo pomocne jest sformułowanie, że Świat jest tchnieniem Boga (mocy). Tchnienie to coś, co opisuje działanie. Mówiąc o Bogu należy skoncentrować się więc na tym, co mówi prawdę o Bogu. Posiadamy dowody Jego istnienia przez skutki Jego działania oraz przez tekst natchnionego hagiografa, który przekazał słowa Boga: “Jestem, Który Jestem” (Wj 3,14). Modlitwa musi być skorelowana z dynamiczną odsłoną Boga. Musi ona mieć też charakter dynamiczny, aby mogła być skuteczna. Modlitwa nie może być tylko bełkotem słownym, ale musi zawierać w sobie narzędzia sprawcze. Ona musi czynić skutki. Jezus mówi: “Wszystko, o cokolwiek byście się modlili i prosili, tylko wierzcie, że otrzymacie, a spełni się wam” (Mk 11,24). Prawdziwa modlitwa jest skuteczna – “stanie się wam” (tamże). To jest niezwykła wiadomość, bo to  nie Bóg się modli, ale ludzie. W sercach ludzkich jest więc siła i moc. Narzędziem sprawczym modlitwy jest wiara. Jezus mówi: “tylko wierzcie, że otrzymacie” (Mk 11,24). Siłą rzeczy wiara nie może być czymś statycznym, ale dynamicznym. Można powiedzieć, że modlitwa musi być żarliwa, gorąca. W niej musi uczestniczyć serce, a nawet całe ciało. Nie bez kozery z modlitwą wiąże się złożenie rąk (podniesienie), znak krzyża i postawa klęcząca. 

Ewangelia wg św. Marka cz. 19

         Warto wrócić jeszcze do perykopy “Bogaty młodzieniec” (Mk 10,17–27). Marek jako jedyny z ewangelistów ukazuje emocje Jezusa: “Wtedy Jezus spojrzał z miłością na niego” (Mk 10,21). To rzadkość w ewangeliach. Żaden z ewangelistów nie opisuje nastrojów Jezusa, np. aby Jezus się uśmiechał, radował czy tańczył. Może uważano, że to nie licuje z godnością Jezusa. Marek nie był świadkiem Jezusa i nie chodził z Nim. Prawdopodobnie Marek wczuwał się w swoją pracę. Jak pisze: “spojrzał z miłością na niego”, aby pokazać  ludzki aspekt Jezusa.

          Spotkanie z młodzieńcem poruszyło Jezusa i wzbudziło refleksje. Rzekł do swoich uczniów: “Jak trudno jest bogatym wejść do królestwa Bożego” (Mk 10,23). Dalej wyjaśnia: “tym, którzy w dostatkach pokładają ufność” (Mk 10, 24). Ufność a zawierzenie są bliskie sobie. Jeżeli zawierzać, to z ufnością. Kto stawia na Boga, tego czeka królestwo niebieskie. Kto stawia na bogactwo, gotuje sobie trudne życie. Dlaczego? Bo o bogactwo trzeba dbać i o niego zabiegać. Samo w sobie jest złudne, bo w jednej chwili można go stracić. Bojaźń o bogactwo powoduje, że człowiek stale jest nim zaabsorbowany. Kto nie musi się o nie martwić jest z kolei znudzony bezczynnością. Wyszukane rozrywki nie zrekompensują w człowieku potrzeby walki o przetrwanie. Bogactwo stwarza nienaturalną sytuację. Uszczęśliwia jedynie pozornie.

          Czy człowiek bogaty nie trafi do nieba?  Oczywiście że może osiągnąć zbawienie, ale jest to dla niego trudniejsze. Bogaty ma obowiązek troszczyć się o biednych. Taka jest kolei losu. Nie znaczy, że bogaty ma rozdawać majątek. Trzeba umieć pomagać, bo pomagając nieumiejętnie można uczynić wiele złego. Przede wszystkim nie należy osłabiać naturalnych instynktów samozachowawczych. Jałmużna też niejednokrotnie rozleniwia. Trzeba okazać dużo mądrości w pomaganiu. Najlepiej tworzyć narzędzia, uczyć i dawać pracę. Każdy grosz powinien być zapracowany.  Jałmużna jest pomocą doraźną i nie powinna być za duża. Jestem zwolennikiem dawania ich nawet tym, którzy przepiją ją lub przepalą. Nieludzką rzeczą jest osądzać innych (zwłaszcza biednych). Dla niektórych nawet kropla alkoholu jest “lekarstwem”. Liczy się intencja ofiarna. Wiele scen obrazuje (np. w filmach czy w kronikach wojennych), jak konającemu żołnierzowi wkładany jest papieros do ust. Umiera ze świadomością, że był przy nim ktoś blisko, ktoś epatyczny (jemu życzliwy). Papieros, choć szkodliwy, stanowi jedynie zmaterializowany dowód ludzkiej życzliwości.

          Kto sam porzuca bogactwo, bo chce żyć w biedzie, nie porusza mego serca. Każdy robi, co chce, według własnego „widzi mi się”. Każdemu odpowiada różna rola w theatrum życia. Dobrowolne ubóstwo musi mieć sens. Bez poważnego motywu jest zwykłą zachcianką. Ubóstwo wzbogacające czyni dobro. Porzucenie wygodniejszego życia dla misji, gdzie trzeba zaznać niewygody, chłodu i głodu jest tym ubóstwem, o którym mówi Jezus w perykopie “Nagroda za dobrowolne ubóstwo” (Mk 10,28–31). Tych czeka o wiele większa nagroda w niebie przez poniesione trudy. Jezus ujawnia dziwne koleje losu. Wielu z tych, którzy byli pierwszymi i predestynowanymi do medali okazują się na końcu miernymi biegaczami. Często bywa tak, że to, co rodzi się w bólu, pięknie rozkwita.  “Moc bowiem w słabości się doskonali” (2 Kor 12,9). Wielkie dinozaury poginęły, bo wyrosły za duże. Proszę pamiętać, że jeżeli w człowieku zamieszka Bóg, jego moc pokona wszelkie słabości.

          W ewangeliach są trzy, dosyć zagadkowe zapowiedzi męki Jezusa. Może miały znaczenie liturgiczne? Liczba trzy w  wielu religiach uważana jest za liczbę świętą. Świat składa się z trzech składników: nieba, ziemi i podziemia. Liczba trzy wyraża: uniwersalizm, doskonałość i pełnię; początek, środek i koniec (np. ojciec, matka i dziecko). W Piśmie świetym:  trzej mężowie odwiedzają Abrahama, Izajasz mówi o Bogu jako trzykrotnie Świętym (Iz 6,3). Mowa o trzech Osobach Boskich (na podstawie tej nauki późniejsi teologowie sformułowali konstrukcję Trójcy Świętej),  Piotr trzy razy zaparł się Jezusa, który po śmierci był trzy dni w grobie. Proszę pamiętać, że ewangelie mają charakter bardziej liturgiczny, teologiczny niż historiograficzny.

          Trzecia zapowiedź męki (Mk 10,32–34) jest bardzo podobna do dwóch poprzednich. Uczniowie dalej nie wierzą, że ich Nauczycielowi może stać się coś złego.

          W perykopie “Synowie Zebedeusza”  (Mk 10,35–40) pokazane są pragnienia Jakuba i Jana dotyczące ich troski o dobre stanowiska państwowe, gdy Jezus pokona przeciwników, wyswobodzi kraj z najeźdźców i stanie na czele państwa izraelskiego. Jezus odpowiada im względem prawdy rzeczywistej. Dla uczniów to niepojęte. Stale widzą w Jezusie króla, który kiedyś zwycięży. Trudno pojąć, że po trzech latach misji z Jezusem ich spojrzenie nie zmieniło się. Ich umysł był jakby na uwięzi. Może gdyby znali prawdę nie poszliby za Jezusem? Jego przesłanie nie było wcale atrakcyjne, a raczej niebezpieczne i niewdzięczne. Czy Jezus więc był uczciwy względem swoich uczniów? Dlaczego nie wyjaśnił im na początku, o jaką tu grę i stawkę chodzi?

          Pozornie tak to wygląda, ale trzeba też zauważyć, że od początku istniał pewien dystans pomiędzy Jezusem a uczniami. Nikt nie był przywiązywany do misji na siłę. Każdy musiał najpierw zachwycić się Jezusem. Od początku wszystko opierało się nie na układzie (umowie), ale na zawierzeniu. Dystans jaki był, powodował, że uczniowie nie mieli odwagi pytać Jezusa o Jego dzieciństwo, życiorys, czy nawet plany. Jezus odkąd zaczął działać, był już Mistrzem i Nauczycielem w każdym calu. Nie było między Nauczycielem a uczniami biesiady, komitywy, żartów, sielanki. Oprócz Ewangelisty Marka, który “nota bene” nie był uczniem Jezusa, nikt nie ośmielił się napisać o nastrojach Jezusa. Nikt nie napisał, czy Jezus się uśmiechał, czy żartował. Misja Jezusa od początku była poważna, bo o poważne sprawy chodziło.