1. Bóg Istota transcendentna

 

          Na bazie wielu tysięcy lat doświadczeń, obserwacji życia człowieka, jedynie osoba nadmiernie przekorna nie zauważa, że z człowiekiem związana jest rzeczywistość transcendentna, duchowa, immanentna (wewnętrznych przeżyć). Jeżeli choć jedna przesłanka jest prawdziwa, to należy zastanowić się i przyjąć, że rzeczywistość duchowa istnieje naprawdę. Idąc dalej, należy poznać zasady funkcjonowania tej rzeczywistości, na czele której stoi Bóg-Stwórca.         

          Bóg (Absolut, Adonaj, Jahwe, Pan) to istota transcendentna (z innej rzeczywistości). Siłą rzeczy musi być wieczny, nie wchodzi w łańcuch przyczyn jaki rozum ludzki dostrzega w przyrodzie. Posiada rację swego istnienia w sobie. Czysty Akt, czyli pełnia istnienia, Byt niezłożony, niezmienny, niezależny od materii. To przede wszystkim Intelekt osobowy (Najwyższa Wola). Można powiedzieć, że Bóg jest naczelną Ideą-Racją, bezwzględnie konieczną. Do poznania Boga nie dochodzi się dyskursywnie (rozumowym ujmowaniu rzeczywistości) wychodząc od poznania rzeczywistości, ale drogą eksplikacji (wyjaśniania, tłumaczenia) istnienia idei. Bez Boga nie sposób wytłumaczyć racji istnienia świata, jego piękna, logiczności, celowości i sensu.  Bóg stworzył i stale podtrzymuje świat w swoim istnieniu. Powołał  człowieka jako istotę rozumną i obdarzył go swoją naturą. W ten sposób, człowiek stał się też istotą wieczną. Ze względu na Jego istnienie transcendentne jest niepoznawalny według ludzkich zmysłów. Wiemy o Nim tyle, ile sam chciał o sobie powiedzieć w Objawieniu. Naprawdę, o Bogu możemy powiedzieć wszystko, co nam podpowiada nasze serce, jeżeli jest czyste, i nasz umysł, gdy zapomina sam o sobie, a nieprzenikniona przepaść, jaką sobie uświadamiamy między Nim a naszą osobą, wywołuje w nas jedynie takie zdumienie, jakie może spowodować objawienie niesłychanej miłości (André Frossard). Dla osób wierzących Bóg jest Osobą prawdziwie istniejącą, dla ateistów jedynie Ideą tłumaczącą. W każdym przypadku jest On konieczny (nawet jako założenie robocze) dla zrozumienia świata.

          Istnienia Boga nie można udowodnić. Żadne badania naukowe nie potwierdzą, że „Bóg jest miłością”.   Pozostaje nam tylko wiara albo ateizm. Ateista (atheus) nie zna prawdziwej natury rzeczywistości stworzonej. Wprowadza do niej założenia karkołomne (np. wieczność materii, przypadkowość prawd przyrody).  Do wiary możemy jednak dojść drogą pośrednią. Emmanuel Kant (1724–1804) w swojej książce Krytyka czystego rozumu argumentował o niemożności poznania Boga. Odnalazł Go w argumentach moralnych: niebo gwiaździste nade mną i prawo moralne we mnie. Jan Jakub Rousseau (1712–1778) potępiał ateizm: Wszystko jest dobre, co z rąk Stwórcy pochodzi.

          Nie jest mi trudno przyjąć prawdy o istnieniu rzeczywistości duchowej tak odmiennej od rzeczywistości, w której żyjemy, skoro dane jest nam wierzyć wielu rzeczom tak nieprawdopodobnym jak: dylatacja czasu, zakrzywienie przestrzeni, czy inne dziwolągi  nauki instrumentalnej (teorie, które są instrumentem zrozumienia,  a nie opisem rzeczy-wistości).

          Byty abstrakcyjne mogą być dostrzeżone (odkryte) na drodze umysłowej refleksji, a nie na drodze eksperymentu. W świecie duchowym nie ma rozumowania. Są stany „widzenia”, „słyszenia” wszystkiego od razu. O samym Bogu człowiek nie może uzyskać żadnej bezpośredniej wiedzy, może jedynie powiedzieć, czym Bóg nie jest. To, co jest dla człowieka wierzącego pewne, to to, że Bóg istnieje. Wszystko inne jest spekulacją. Ważne tu są słowa Chrystusa: myślisz nie na sposób Boży, lecz na ludzki (Mt 16,23).Jezus wyraźnie daje nam do zrozumienia, że istnieją różne światy i różne sposoby myślenia.

          Czy człowiek może kontaktować się ze światem duchowym? Może. Niepoznawalny dał się poznać przez różne formy Objawienia. Wielokrotnie napisane jest w Piśmie świętym o przekazach za pośrednictwem snu człowieka: dzisiaj we śnie wiele nacierpiałam się z Jego powodu (Mt 27,19); Naraz ukazał mu się anioł Pański (Łk 1,11); ukazał mu się we śnie (Mt 1,20); Bóg zaś w widzeniu nocnym tak odezwał się do Izraela (Rdz 46,2); I ukazał mu się Anioł Pana (Sdz 6,12); Pan ukazał się Salomonowi w nocy, we śnie (1 Krl 3,5); Dwukrotnie mu się ukazał (1 Krl 11,9). Bez specjalnego natchnienia Bożego, rozum ludzki nie jest w stanie odczytać woli Bożej w snach. Biblijny Józef (syn Jakuba) otrzymał ten dar od Boga. Lekarze ujmują takie zdolności jako zjawiska neurotyczne (duchowe oddziaływania na zmysły). Nie widzę konfliktu. Być może, Bóg najpierw uzdalnia człowieka neurotycznie, aby był zdolny do kontaktów nadprzy-rodzonych. Jednak każdy człowiek ma te zdolności rozwinięte w różnym stopniu. Odczytywane zjawisko nadprzyrodzone musi być przez mózg przetransponowane na myśl ludzką, która w rzeczach niepojętych jest bardzo nieporadna, zwłaszcza w wyobraźni i w opisach słownych. Przez to mogą tu zachodzić rozbieżności (stąd różne relacje zdarzeń powrotu do życia w książce Życie po życiu). Nie będzie nadużyciem, gdy powiem, że jeżeli śnią się nam zmarli, to zapewne proszą o modlitwę w ich intencji. Urząd Nauczycielski Kościoła nie wypowiedział się dotąd w tej sprawie.

Wprowadzenie

Tytułem wstępu

            Przez pojęcie „wiary rozumnej” (filozoteizm) rozumiem ogląd wszystkich aspektów religijnych pod kątem znanych prawd przyrody, logiki i podejścia filozoficznego. „Wiara rozumna” różni się od czystej filozofii tym, że dopuszcza pojęcia i zjawiska transcendentne i wiarę w istnienie Stworzyciela świata. Ważnym instrumentem  jest zdroworozsądkowe  podejście do religii. Zjawiska nadprzyrodzone (cuda, znaki) nie są  odrzucane, ale przyjmowane są z dużą ostrożnością i sceptycyzmem. „Wiara rozumna” opiera się na tezie, że Bóg nie może, zbyt często, łamać prawd, które sam ustanowił. 

         Wiara jest dobrowolnym przyjęciem pewnej wiedzy, którą się przyjmuje. Wiedza zawsze wyprzedza wiarę. Jeżeli ma się zaufanie do źródła, nabyta wiedza staje się własnością odbiorcy. Człowiek integruje się z nią. Przekonany o jej słuszności, będzie jej bronił. Naturalną tarczą obronną będzie źródło tej wiary.

          Wszystko jest dobre dopóki ktoś nie podważy źródła wiary. Jedni będą zaskoczeni, ale zdolni do zmiany optyki, a inni będą jej fanatycznie bronić.

          Z fanatyzmem nie dyskutuję, bo nie ma sensu, natomiast nowe ujęcie wiary rozumnej winno sprowokować do pytań. Aby odpowiedź była wiarygodna należy podeprzeć się wieloma źródłami (nauką, filozofią, teologią,…), i choć mogą być one poszlakowe, to jednak wraz z ich ilością nabierają wiarygodności.

           Można postawić pytanie, co jest najczęściej źródłem wiary. Na pierwszym miejscu będzie przekaz rodzinny. Na tym etapie kształtuje się w człowieku religijność. Mały człowiek poznaje, że istnieje coś dziwnego. Nie widać, a jest. Dziecko wierzy rodzicom. Przyjmuje wiarę rodziców bezkrytycznie (moralność heteronomiczna). Drugim źródłem wiary jest katecheza. Za nią stoją takie autorytety jak kapłan, katecheta i Kościół. Najczęściej autorytet nauczycieli jest wysoki. Przekaz ich jest dołączany do wiary rodzinnej. Na tym etapie dochodzi do pierwszych zgrzytów. Np. rodzice mówią dziecku, że tatusia urodziła babcia, a katecheta przekonuje, że tatę stworzył Bóg.  Dziecko dokonuje wyboru źródła. Wyraża pogląd, że jedna z informacji jest kłamstwem. Wraz z wiekiem dziecka,  dochodzą własne pytania. Rozum podpowiada, że nie wszystkie przekazy są zdroworozsądkowe. Coś tu nie gra. Komu wierzyć? Gdzie jest Prawda?

          Niektórzy sięgają po Pismo święte. Brak przygotowania merytorycznego powoduje, że odczytują go przeważnie literalnie, przez co opacznie. Na tym etapie można się załamać. Obraz Boga starotestamentalnego jest inny niż  Nowotestamentalnego. Rozbieżność ta powoduje, że wiara może słabnąć.

          Niektórzy zadają pytania. Ci, którzy rozumem próbują zrozumieć katechezę mają wątpliwości. W przekazie katechetycznym jest tyle trudnych do przyjęcia zdarzeń. Wiele nie mieści się w zdroworozsądkowym oglądzie rzeczywistości.

          Aby pojąć i zrozumieć, trzeba zacząć wszystko od początku (fenomenologicznie – bez obciążeń). Zawierzyć głównie swojemu rozumowi i odczuciu (intuicji). Rozum będzie ostatecznym decydentem naszej wiary.

          W moim przypadku bardzo pomogła mi znajomość praw przyrody. Narzędziem rozumowania była logika.

          To co mogę zbadać sam, to bezpośredni ogląd wszystkiego, co się wokół mnie dzieje. Świat nie tylko istnieje, ale jest piękny, logiczny i zorganizowany. Cała rzeczywistość nosi w sobie mniej lub bardziej wyraźne ślady Stwórcy. W nim dostrzega się pewną koncepcję, myśl. Zjawiska fizyczne można ująć we wzory matematyczne. Pierwszy wniosek jaki się nasuwa, to taki, że musi być tego jakaś przyczyna. Ta myśl robocza staje się podwaliną naszej wiary.

          Jeżeli Przyczyna istnieje, to jaka Ona jest? W jaki sposób sięgnąć po tę wiedzę? Pierwszy sygnał o Bogu idzie z głębokości człowieka. Każdy z nas ma wszczepioną potrzebę Boga. Tak jak odkrywamy w sobie posiadanie sumienia, praw naturalnych, tak czujemy, że jest Stwórca.

          Jeżeli istnieje Stwórca, to znaczy, że ma względem nas jakieś oczekiwania. Nierozsądnie byłoby to zlekceważyć. Z serca płynie imperatyw, że Bogu należy się szacunek. Trzeba Mu to okazać. W taki naturalny sposób zaczęła się religia. Rodził się kult.

          Stwórca zrobił pierwszy krok, bo uzdolnił nas na Siebie. Chciał skontaktować się ze swoją istotą stworzoną. Nie było to łatwo. Transcendencja nie jest zmysłowa, dla człowieka nieuchwytna. Poprzez naturę duchową człowiek otrzymał zdolność odbierania sygnałów Bożych. Jeden lepiej, inny gorzej był do tego predysponowany. Podczas snów, wizji mistycznych sygnały były odbierane, ale musiały one przejść (transponowane) przez rozum, aby mogły były odczytane i rozpoznawalne.  Każdy według swoich uzdolnień odbierał je inaczej. Ten sam przekaz mógł mieć tyle obrazów, co ilość odbiorców.

          Na samym początku drogi poznawania przymiotów Boga natrafiamy na zaporę poznawczą. Każdy widzi świat inaczej. Każdy inaczej wyobraża sobie Boga. Dopiero, gdy będziemy w mistycznym ślubie z Bogiem (po życiu lub w czasie transu mistycznego) poznamy lepiej naszego Stwórcę.

           Na samym początku rozwoju religijności pojawiły się ludzkie interesy. Pojęcie Boga kapitalnie nadawało się do utrzymania posłuszeństwa wobec władzy. Przypisywali oni Bogu władzę królewską, która nagradzała, ale i karciła. Do dnia dzisiejszego powiela się sąd, że Bóg karze. Później dopisano, że potępia itd.

            Jak Bóg, który jest doskonałą Miłością i Dobrocią może kogokolwiek karać?! Za co? Bóg dał człowiekowi wolną wolę. To znaczy, że dał przyzwolenie, aby człowiek mógł się nawet od Niego odwrócić. Nie może On za to karać. Człowiek, który odwraca się od Boga, pozostaje w obszarze bezsensu i to jest „piekło”.

             Kto raz zachwyci się Bogiem, Jezusem, religią, będzie to czynił bez końca.