Układ z Bogiem

 

          Bóg stworzył człowieka dla realizacji swojego zamysłu, a nie dla spełnienia swojego widzimisię. Pomysł Jego jest poważną inicjatywą i należy podejść do niej z całkowitą powagą. Tak jak Bóg traktuje człowieka, tak człowiek powinien traktować Boga. Bóg dając człowiekowi rozum i wolną wolę obdarzył człowieka wielką godnością i szacunkiem. Stworzenie świata jednak nie zakończyło się. Resztę zostawił człowiekowi.  Bóg postawił człowieka na pozycji swojego partnera, a w dalszej kolejności dziedzica. Między partnerami powinna być zawarta uczciwa umowa. Ponieważ ontologicznie (w bycie) występuje róźnica między Stwórcą a stworzeniami, każda ze stron powinna wiedzieć na co ją stać, co może i na co może liczyć.

          Bóg z góry przebił wszelkie dary człowieka. Obiecał człowiekowi wieczność. Co my Bogu możemy zaoferować? Wiarę, że Istnieje – to za mało. Same modlitwy chwalebne – Bogu może są miłe, ale nie są one Mu potrzebne. Bóg nie jest narcyzem, nie potrzebuje pochwał. Samookaleczenia, biczowanie, wymyślne męczeństwa, publiczne ekstatacje, nabożne histerie to też nie trafiony podarunek. Bóg oczekuje naszej konkretnej pomocy w realizacji swojego zamysłu. Na czym ta pomoc powinna polegać?

          Do procesów twórczych Boga potrzebny jest funkcjonał miłości. Każde dobro generuje to coś, co jeszcze nie rozumiemy. To coś co interpoluje, tzn. dodaje się (lub osłabia przez zło). Funkcjonał miłości jest motorem funkcjonowania świata. To coś co się rozchodzi w przestrzeni. To coś co wzmacnia innych. To coś co wybawia ludzi z grzechów. To coś co zmienia ludzi, ratuje, uzdrawia, zbawia. Do rozpalania ognia miłości Bogu potrzebne są dobre ludzkie uczynki, potrzebna jest nasza miłość. Ponieważ miłość do niewidzialnego Boga jest trudna  możemy w pełni zrealizować nasz dar w miłości do innych ludzi. Człowiek powinien każdego człowieka szanować, bo Bóg go szanuje i dla Boga jest cenny. Każdy człowiek jest Bogu potrzebny. Gdyby tak nie było, Bóg nie powoływałby go do życia. Nic nie dzieje się ot tak sobie. To byłoby infantylne, niepoważne. W Świecie dostrzega się celowość. Nie wszystko rozumiemy, ale zaufajmy, że taka jest prawda.

          Darem dla Boga jest nasze zaufanie, pokładanie w Nim nadziei. Wiara nie w to, że Jest, że Istnieje, bo to wynika z logicznej konieczności, ale że wierzymy w Jego intencje i Miłość.

          Kiedy wznosimy do Boga nasze modlitwy to z intencją uwielbienia za Jego Miłość. Człowiek miłujący nie tylko siebie wzmacnia, ale generuje ogrom dobra, które Bóg wykorzystuje tam, gdzie tego dobra jest za mało lub nie ma wcale.

          Miłość nie jest towarem, ani kalkulacją. Miłość nie jest tylko pojęciem. To coś co pozostaje, istnieje, jest miarą relacji. To coś co przynależy do Boga, To coś co jest Jego cząstką, a może i całością. Miłować należy prawdziwie, z żarem, pragnieniem dobra dla innych. W imię miłości należy dzielić się z innymi, którzy są w potrzebie. Modlić się żarliwie za dusze, które błądzą. Jezus z miłości oddał swoje życie. To dar godny Ojca. Nie wolno nikogo ranić.

          Tak miłość rozumiał św. Maksymilian Kolbe. Tak miłość rozumiała bł. Teresa z Kalkuty. Wszyscy, którzy nad swoje dobro przekładają dobro innych wypełniają zamysł Boga.

        Najszlachetniejszy kamień jest ten, który wszystkie inne kraje, a siebie zarysować nie daje – najszlachetniejsze serce jest to właśnie, które da się skaleczyć, niż samo zadraśnie (Adam Asnyk).

 

Siła tradycji

 

 

          Człowiek nasiąka różnymi zwyczajami, tym silniej im bardziej w nie wierzy, czy też się w nie angażuje. Ta cecha, dobra lub zła, trudno powiedzieć, jest o tyle niebezpieczna, bo daje możliwość manipulacji.

          Mimo już zaansowanego wieku, nie mogę tak po prostu wyrzucić czerstwy chleb do śmieci. Hamulec wewnętrzny jest nieprawdopodobny. Kiedy potrzebuję wyciągnąć coś z lodówki zawsze przychodzi mi przez myśl troska, czy jak ja wezmę, to nie starczy dla domowników. Zostało mi to z domu rodzinnego, w którym nie zawsze było bogato. Za każdym razem kiedy biorę do ręki pieniądze muszę przemyć ręce. Te przykłady świadczą, że człowiek ma w sobie wyuczone odruchy.

          Mam świadomość, że kiedy czytelnicy czytają moje teologiczne nowinki następuje u nich konfrontacja nowego z nawykami. Efekt jest bardzo różny. Od niemalże złości na moje słowa do zdumienia odkrywczego. Nie jeden pyta. Kto to jest ten facet. Heretyk? Nawiedzony? A może to szatan? Bardziej mi życzliwi dostrzegają mnie normalnie i pozytywnie.

          Zaspokoję moich czytelników odpowiadając częściowo na stawiane przez Was pytania.

 

Nie walczę z kościołem lecz o kościół, aby był godny Kościoła Chrystusowego.

 

Jestem za silnym kościołem, ale nie bogatym. Moc w słabości się doskonali.

 

Popieram tradycję i szanuję kult. Pomimo niektórych błędnych paradygmatów, infantylności, barokowych ozdóbek jest piękny.

 

Przedstawiam swoje tezy, ale można je przyjmować z porządku logicznego, a nie bezwzględnego. Prawda powinna być znana. Niekoniecznie kultywowana. Przykładowo. Odrzucam istnienie aniołów i szatana jako byty ontologiczne, ale nie wykluczam używania tych pojęć. Np. moja żona ma anielską twarz, a kolega ma szatańskie pomysły. Narodziny Jezusa jest u mnie bardzo ludzkie, bez cudowności. Zbieżność następuje na Krzyżu, na którym Jezus osiąga chwałę Ojca. Katolicki kult Maryi zaczyna się jeszcze przed Jej urodzeniem. U mnie Maryja dochodzi do tej samej świętości, ale swoją postawą i pracą. Kocham i szanuję Ją nie mniej gorąco. Uważam Ją za Konsula Niebiańskiego. Jezus jest naszym Ambasadorem.

         

W  religii katolickiej cuda mają wzmacniać i uwiarygadniać wiarę. Ja uważam, że Bóg nie musi stosować sztuczek, aby pokazać i uwiarygadniać swój majestat. Powiem więcej. Nadmiar cudownych wydarzeń Boga po trosze Go obraża.

 

Kto z życzliwością przemyśli powyższe zdania powinien dostrzec konstruktywne moje działania, a nie destrukcję wiary.

 

Powtórzę kolejny raz. Mój ogląd wiary jest równie piękny. Po mojemu piękny bo prawdziwszy. Daje wiele wspaniałych przeżyć duchowych. Człowiek naprawdę chce być lepszy. Dochodzimy do tego samego.

 

 

 

Ewangelia według Mateusza

 

 

          Dzisiejsza postać Ewangelii według św. Mateusza różni się od pierwowzoru. Nadano jej czytelniejszą redakcję.  Najstarsze dokumenty pochodzą z czasów Papiasza (I/II wiek). Mówi on  o „mowach (logia) Jezusa”, które zostały spisane w języku hebrajskim przez Mateusza, jednego z dwunastu apostołów. Według innych dokumentów Ewangelia Mateusza była pierwotnie zredagowana po aramejsku (dokumenty qumrańskie). Jak donoszą Ojcowie Kościoła już w I/II wieku powstały greckie przekłady Ewangelii.

          Ewangelia Mateusza ma swoją chrakterystykę. Jest rozpoznawalna. Napisana została przede wszystkim dla  Żydów lub chrześcijan nawróconych z judaizmu. Mateusz używa pojęcia znane Żydom i je nie wyjaśnia (dziesięcina, filakterie, raka, mamona). Przyjmuje, że znane są czytelnikom zwyczaje żydowskie jak: obmycia rytualne, zajmowanie pierwszych miejsc przez faryzeuszy na ucztach, płacenie dziesięciny i inne.

          Charakterystyczna jest myśl przewodnia Ewangelii. Mateusz pragnie udowodnić, że spełniły się wszystkie proroctwa mesjańskie Starego Testamentu. Realizując ten zamiar przeniósł szereg zdarzeń starotestamentalnych jako figury zdarzeń mesjańskich. Widać to po ilości tradycji starotestamentowych umieszczonych, zapożyczonych i wplecionych w tekst Nowego Testamentu. Chce wykazać, że historia Jezusa była uprzednio określona w Starym Testamencie. Tym samym chce udowodnić, że Jezus jest Królem i Mesjaszem. Mateusz studiował nie tylko Stary Testament, ale i materiały pozabiblijne (np. hieroglify egipskie lub ich interpretacje).            

          Mateusz upodobnił opis dzieciństwa Jezusa do opisu dzieciństwa Mojżesza (Mt 2,13; Wj 2,15; Mt 2,20–21; Wj 4,20), aby wykazać, że Chrystus jest nowym Mojżeszem. Opierał się na modelowych postaciach ze Starego Testamentu. Wprowadził w tym celu różne elementy mitologiczne, zapożyczone z innych religii (egipskiej). Faraon nakazuje zabijać nowo narodzone dzieci izraelskie. Herod zaś każe wymordować dzieci w Betlejem. Mojżesz unika zasadzki faraona; Jezus zasadzki Heroda. Powrót Mojżesza do Egiptu przypomina powrót Jezusa z Egiptu. Tak jak faraon dowiaduje się od astrologów, że ma się narodzić Mojżesz, tak Herod otrzymuje od astrologów informację o narodzeniu się Króla-Mesjasza. Stary Testament jest wzorem dla Mateusza, a Mojżesz jest typem Jezusa. Mateusz pokazał związek, jaki widzi między Mojżeszem i Mesjaszem. Jak pierwszy jest odkupicielem, tak i ostatni nim jest (midrasz). Mojżesz dawał na pustyni chleb z nieba; Chrystus daje również chleb niebieski (J 6,32–59). Wywyższony na krzyżu Chrystus ratuje ludzi, jak wąż wywyższony przez Mojżesza (J 3,14). Ciekawe, że Mateusz nic nie mówi o tym, że rodzice Jezusa wybrali Nazaret jako miejsce pobytu po powrocie z Egiptu.  Przypowieść o biednym Łazarzu jest podobna do bajki egipskiej o Setne Cha-em-wese.      

          Jak wykazuje obecna hermeneutyka (sposób odczytania) wiele opisanej historii jest mocno naciąganych. W wielu miejscach przywoływane są teksty ze starego Testamentu (Księga Psalmów, Izajasza, Jeremiasza, Joela, Micheasza, Zachariasza). Można odnieść wrażenie, że Mateusz portretował zdarzenia, a nie fotografował. Wyrażnie przedstawia swoją wizję (np. Zwiastowanie Maryi, przybycie mędrców, gwiazdę betlejemską) i tego, co chciał przekazać. Mateusz dokonał własnej kompozycji i dodał własny materiał (wątpliwości budzą: dzieciństwo Jezusa, 10 przypowieści, śmierć Judasza, żona Piłata, straż przy grobie). Mateusz uprawia teologię, tzn. próbuje interpretować wydarzenia z życia Jezusa. Jezusa przedstawia przede wszystkim jako Króla, Mesjasza i Nauczyciela.    

          Św. Augustyn zauważył, że częste powoływanie się Nowego Testamentu na Stary dowodzi, że nowy czas uważa się za spełnienie wcześniejszego: Nowy Testament jest ukryty w Starym, a Stary staje się zrozumiały w Nowym (św. Augustyn).   

          Mateusz (dar Boga) miał na drugie imię – Lewi. Pochodził najprawdopodobniej z Kafarnaum. Był poborcą podatkowym,  celnikiem (Mk 2,14–15; Łk 5,27). Poborcy często chcieli pozyskać większą korzyść, niż zakładał to okupant. Z tego też powodu celników nienawidzono i pogardzano nimi, stawiając ich w jednym rzędzie z grzesznikami i prostytutkami. Grecki Lukianos, żyjący w II wieku w sposób wymowny zestawił celników z najgorszym towarzystwem: Cudzołożnicy, rajfurzy, celnicy, pieczeniarze, rzucające oskarżenia i cały tego rodzaju tłum (Menippos 11). Powołanie Mateusza jest wyłącznie dziełem Chrystusa. Mateusz wszystko, co stare zostawia za sobą. To, co było pewne zostało zamienione na niepewne i nieprawdopodobne. On Jezusowi zaufał, tak jak Abraham zaufał Bogu.         

 

          Na Mateuszu zatrzymało się spojrzenie miłości Jezusa: Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają (Mt 9,12). Mateusz został Apostołem, przebywał w Etiopii, napisał Ewangelię i umarł za wierność Jezusowi, ścięty mieczem przy ołtarzu.

 

           Osobiście bardzo cenię wyczucie teologiczne Mateusza. Muszę jednak oddzielać, to co jest wizją Mateusza od prawdy historycznej. To co jest bardzo ciekawe, to to że prawdziwą wartość teologiczną mają wszystkie ewangelie razem. Każda z osobna daje poczucie niedosytu.

 

 

Jezus przekazuje swoje plenipotencje

  

          Ewangelia według św. Mateusza ma bardzo ciekawe zakończenie: Jedenastu zaś uczniów udało się do Galilei na górę, tam gdzie Jezus im polecił. A gdy Go ujrzeli, oddali Mu pokłon. Niektórzy jednak wątpili. Wtedy Jezus podszedł do nich i przemówił tymi słowami: «Dana Mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi. Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata (Mt 28,16–20).

          Proszę zwrócić uwagę na zdanie: Niektórzy jednak wątpili. Apostołowie ujrzeli Jezusa, a jednak wątpili[1]. Dlaczego? Bo Jezus jawił się im na miarę ich wiary.  Aby być rozpoznanym całkowicie, musiał dokonać dodatkowe gesty:  Jezus podszedł do nich i przemówił. Czy to wystarczyło, należy uznać, że tak. Jezus był już Jezusem wiary, a nie zmartwychpowstałą postacią. Św. Marek wspomniał, że Jezus wyrzucał im brak wiary i upór, że nie uwierzyli tym, którzy widzieli Go zmartwychwstałego (Mk 16,14).  Św. Łukasz powiedział wprost: zatrwożonym i wylękłym zdawało się, że widzą ducha (Łk 26,37. Być może Łukasz korzystał ze wspólnego nabożnego, niekoniecznie historiograficznego źródła i przytacza słowa Jezusa:  Popatrzcie na moje ręce i nogi: to Ja jestem. Dotknijcie się Mnie i przekonajcie: duch nie ma ciała ani kości, jak widzicie, że Ja mam». Przy tych słowach pokazał im swoje ręce i nogi. Lecz gdy oni z radości jeszcze nie wierzyli i pełni byli zdumienia, rzekł do nich: «Macie tu coś do jedzenia?» (Łk 24,39–43). Jeszcze nie wierzyli, byli zdumieni, ale już się radowali. Dla uwiarygodnienia zdarzenia dopisuje: Oni podali Mu kawałek pieczonej ryby. Wziął i jadł wobec nich (Łk 24,43). Przekaz jest wątpliwy. Trudno uwierzyć, aby ciało mistyczne (idealne, doskonałe) nosiło ślady cierpień i blizn. Tym bardziej ciało mistyczne (duchowe) nie mogło przyjmować pokarmów.

          Ważne jest zdanie: Dana Mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi (Mt 28,18). Słowo « dana » świadczy, że Jezus uzyskał władzę od Ojca i ma ją taką samą. Ten drobny niuans świadczy, że Bóg-Ojciec zawsze będzie Dawcą. Jezus pozostanie Synem o władzy równej Ojcu. To bardzo dużo. To ogromne wywyższenie. Syn równy Chwały Ojca. Bóg wywyższył Syna do swojej godności. Jezus stał się pierwszym Dziedzicem Ojca. Na tej samej drodze jest człowiek. To ogromna perspektywa. Niewyobrażalna miłość Ojca do stworzenia. Bóg chce podzielić się władzą z człowiekiem. Gdzie? Gdy stworzy nową Ziemię. Jezus zaś pozostanie Dziedzicem nowego Nieba i Ziemi.   

          Jezus przekazał swoje plenipotencje apostołom: Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego (Mt 28,19). Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody […]. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem, to znaczy  idźcie na cały świat i głoście Dobrą Nowinę (Ewangelię wszelkiemu stworzeniu Mk 16,15). To uniwersalne zadanie dla rodzącego się kościoła. Chrzest ma być znakiem (Sakramentem) przynależności do rodziny Chrystusowej.  Warunkiem musi być wiara (Mk 16,16). Kto nie uwierzy, będzie potępionym (Mk 16,16). Niepotrzebny radykalizm słowny (znaki czasu). Należy czytać, że kto nie uwierzy, sam stawia się poza rodziną chrześcijańską.

          Jezus informuje: A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata (Mt 28,16–20). Ponieważ nie może być cieleśnie, zapowiada na Ziemi obecność duchową w postaci Ducha Świętego. Marek przekazuje, że apostołowie będą czynili nadzwyczajne cuda w imię Jezusa dla uwiarygodnienia swojego posłannictwa i danego im przez Chrystusa plenipotencji.



[1] Żaden z uczniów nie odważył się zadać Mu pytania: «Kto Ty jesteś?» (J 21,12).

Pochodzenie Pisma świętego

 

          Traktowanie Pisma świętego za dzieło o pochodzeniu  nadzwyczajnym, Boskim powoduje, że co jakiś czas próbuje się dopasowywać różne kody matematyczne, filozoficzne, lingwistyczne do odczytania jeszcze innych zaszyfrowanych w nim tajemnic. Odszyfrowaniem zajmowali się (sir Isaac Newton) i zajmują również osoby o dorobku naukowym. M. innymi dokonano próby odczytania daty końca świata (jak np. rok 2060 przez I. Newtona).

 

Opracowano specjalną numerologię i podano jej znaczenie:

1. Punkt, Bóg i dary Boga, wyjątkowość, boskość

2. Linia, zdarzenia prawne (dwie tablice, apostołowie chodzili parami)

3. Płaszczyzna, cyfra boska, pełna komplementarność, jedność początku

4. Objętość, strony świata, doczesne sprawy ziemskie

5. Ponadmiarowość

6. Niedostatek

7. Połączenie 3 i 4, a więc boskie i ziemskie, pełnia i doskonałość

10. Mnogość, ale też i pełnie i doskonałość (1+2+3+4). Liczba dziesięć 

     (dziesięciokrotnie) oznacza, że coś się powtórzyło wiele razy.

12. Dopełnienie

70. Niepoliczona ilość czegoś (Rdz 4,24; Sdz 1,7) .

666. Szatan, symbol nienawiści

888. Imię Jezusa

144 000.  12x12x1000  ilość zbawionych        

 

          Duże liczby (np. lat) u Żydów mają charakter bardziej symboliczny, niż rzeczywisty, podobnie jak mówi się dzisiaj: sto lat ciebie nie widziałem, nie będę Ci tego powtarzał tysiąc razy. Znalazłszy więc szczękę oślą jeszcze świeżą, wyciągnął po nią rękę, uchwycił i zabił nią tysiąc mężów (Sdz 15,15); tysiąc tysięcy służyło Mu, a 10 tysięcy po 10 tysięcy stało przed Nim (Dn 7,10).         

 

          Zastanawiam się co jest powodem tej pseudonauki? Chyba łatwowierność odbiorców. Dziw bierze, że tak łatwo można ludźmi manipulować. To co nieznane pobudza wyobraźnię. Lęk generuje adrenalinę. Ona jak narkotyk działa rozluźniająco. Człowiek instynktownie podąża ku rozładowaniu napięć i emocji. Wszelkie sztuczne egzaltacje z gruntu są fałszywe. Pismo święte wielokrotnie wspomina o fałszywych prorokach, którzy poddawali się sztucznym uniesieniom (Dawid brał udział w takim spektaklu i też  prorokował).

 

          W kościele katolickim nie brakuje osób, które mają upodobanie do  egzaltacji. Widać to było w scenach „obrony krzyża” przed pałacem prezydenckim. Fanatyzm religijny jest groźny i nie ma nic wspólnego z prawdziwą pobożnością. Dawid był człowiekiem wiary, pobożności, ale nie był fanatykiem. W jego domu były obecne bóstwa domowe „terafim” (zniesione za czasów reformy Jozjasza). Bóg wymaga od nas rozsądku, a nie ślepej wiary (dewotyzm).

         Oczywiście każdy przeżywa wiarę na swój sposób. W ciszy najlepiej można usłyszeć głos Boga: Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie (Mt 6,6).

 

Pan(i) mkb napisał(a): Napisal Pan: «Owocem powinien być własny wizerunek Boga» …może dopracujmy: nie tyle «własny» co może – właściwy.

 

        Zgoda, ale jaki? Nikt tego nie wie. Dlatego każdy według własnych zdolności, umiejętności abstrahowania, a przede wszystkim wyczucia duchowego, to co nie da się ogarnąć zmysławi portretuje w swoim umyśle na swój własny sposób. Co innego są przymioty Boga, o których już wiele napisano na tym forum.

Nic gorszego nie może mnie już spotkać.

 

          Moje ostatnie posty zdumiały swoją goryczą. Niektórzy podejrzewają u mnie przykre osobiste doświadczenia, które wpłynęły na nastrój moich tekstów. Tak nie mylą się. Kiedy jestem świadkiem krzywd, które dosięgają moich najbliższych, biednych i tych, którzy sobie w niczym nie zasłużyli wchodzi we mnie lew. Zło należy nazywać złem. Trzeba czasem zaryczeć. Oczywiście, że jestem pogodnego usposobienia, ale nawet Jezus miał chwile, w których puszczały mu nerwy. Faryzeuszy i uczonych w piśmie obrzucał pikantnymi inwektywami. Kupcom rozwalał ich kramy, zbeształ Piotra i przyrównał go do szatana. Cóż ja wobec Jezusa. Jestem tylko człowiekiem. Czasami przelewa się kielich goryczy. Mój krzyk ma służyć do opamiętania się. W jakim kierunku zmierza świat? Moja pozycja przypomina mi proroka Jeremiasza. On też krzyczał, napominał i cierpiał z powodu nieczulicy. Traktowano go jak wariata. Nikt go słuchał.

          Wiem, że świata nie zdobędę, ale chciałem wyrazić mój prostest wobec zła jakie się panoszy wokół. Przeraża mnie beztroska tych, w których rękach jest dobro innych. Nie chiałbym, aby przy okazji cierpieli niewinni. Jak Abraham przekomarzał się z Bogiem o uratowanie niewinnych Somory tak ja modlę się do Pana – oświeć elitę władzy, ochroń kościół od pychy, wzbudź  u bogatym poczucie solidarności. Niech miłość wzajemna zatryumfuje na ziemi. Jedną mamy ziemie i jedno życie. Zróbmy coś z tym dobrego.

          Okres postu to czas refleksji. Zanim będziemy cieszyć się Wielkanocą zróbmy rachunek sumienia.

 

         Panie Krzysztofie. Udało się panu. Część pańskiego tekstu odebrałem osobiście. Zarozumiałość i pycha ludzka chciały zmieniać, amputować, przemieniać w Kościele. Jest to winą niezaprzeczalną. Ta pycha podobna jest do pychy szatana. Ożywia ona duszę pseudo-teologów oraz liczne dusze Bogu poświęconych, którzy przypisują sobie dziwne prawo wykładania Słowa Bożego według swego rozumowania Słowa Bożego, oraz dostosowywania Go do wymogów czasu. Tak, że co było wczoraj aktualne, dziś nie może już być z powodu zmian ludzkich pojęć. Herezja ta nie jest nowa i ma wielu zwolenników, zwłaszcza protestantów z ich kontrreformacją. Może Pan ma rację? Może błądzę? Ale może mam trochę racji? Zależy mi, aby zapanowała powszechna miłość. Może jestem Don Kichotem, ale mam odwagę narażać własne imię na zniewagi. Nie ukrywam się pod pseudonimami. Jeżeli widzi Pan we mnie szatana, to chcę powiedzieć, że szatan ten oddaje się w posługę Bogu. Jak łatwo kogość obrzucać błotem. Kiedyś uważano mnie za członka SB. Wyrzucono mnie z kościelnej działalności charytatywnej.  Nic gorszego nie może mnie już spotkać.

 

Dzikość polityczna

 

          Kiedy po 1984 roku Polska odzyskała wolność wydawało się, że nadeszły czasy normalne. Oczekiwałem, że kapitał moralny Papieża Jana Pawła II zaowocuje w społeczeństwie. Spodziewałem się, że nastąpi eldorado na polskiej ziemi, a demokracja przywróci ład, wzajemny szacunek i godność. Niestety, po minionych latach, spoglądam z przerażeniem na rozwój wypadków i wpadam ponownie w nastrój przygnębienia. Gdzie nasze marzenia i ideały? Zapomniałem lekcji Ewangelii:  Przetoż patrzcie, jako słuchacie: albowiem kto ma, temu będzie dane, a kto nie ma, i to, co mniema, że ma, będzie odjęte od niego (Łk 8,18). Właśnie ten porządek rzeczy

dzieje się w Polsce. Nowi oligarchowie finansowi mnożą się jak grzyby po deszczu. Biedni nadal nimi zostają. Najgorsza jest świadomość bogaczy. Dla nich to wszystko jest normalne. Odbiegają od rzeczywistości. Stwarzają sobie własny iluzoryczny świat. Niewiele ich obchodzą słabsi, prości i biedniejsi.  Za bogatymi podążają oligarchowie kościelni. Dobrze czują się wśród swoich.

           Nastąpiła całkowita utrata proporcji zarobkowej i przyzwoitości. Kominowe pensje, wielomiesięczne odprawy, wysokie premie często niezasłużone wzbudzają poczucie społecznej niesprawiedliwości. Wraz z uposażeniem rośnie pycha, pogarda dla słabszych. Stosunek szefów do podwładnych jest skandaliczny. Za psi grosz nowo przyjęci młodzi pracownicy wykonują polecenia, nawet z życia pozasłużbowego. Młodych traktuje się jak śmieci. Na żale i skargi często słyszą od przełożonych: zawsze możesz się zwolnić. Bezrobocie kształtuje dzikie obyczaje. Człowiek dla człowieka staje się wilkiem.

          Arogancja władzy jest coraz bardziej dotkliwa. Partia PIS całkowicie się odkryła. Każdy może wyrobić sobie o nich opinie. PO gra pięknymi gadkami. Mącą w głowach frazesami, brak kompletnie skuteczności gospodarczej. Partia PSL to mistrzowie politycznego fechtunku. Socjaliści są ofiarami starych manier, które odeszły do lamusa. Liczą się zagarnięte rubieże. Zauważa się powszechną dzikość polityczną. Wzajemne obrzucanie się inwektywami to dzisiejszy styl. Wszędzie wyczuwa się jad polityczny.

          Pytam się, gdzie jest ochrona i opieka społeczeństwa? Gdzie wzajemna miłość?  Nie chcę być złym prorokiem, ale zło, które się obecnie panoszy zniszczy nasz kraj. Ja to widzę i czuję. Nienawidziłem komuny, ale w tym okresie byliśmy lepsi niż dzisiaj jesteśmy, i to mnie boli najbardziej.

Pycha

 

          Kiedy podejmuje się dyskusję nad Prawdą trzeba z pokory ludzkich możliwości nie wydać sądów ostatecznych. Prawdę zna tylko Bóg. Ludzie mogą tylko przybliżać się do Niej. Człowiek musi ciągle szukać drogi, którą ma zmierzać do Boga. Kto uważa inaczej jest w błędzie. Kościół instytucjonalny nie ma patentu na Prawdę. Jeżeli tak uważa grzeszy pychą.  Pycha zaciemnia zdrowy rozsądek. Kto się wywyższa z reguły zmierza do poniżania innych. I tak się dzieje. Kościół dyscyplinuje swoich wiernych. Wskazuje ich miejsce, naczęściej konfesjonału. Nie ma dialogu. Roma locuta causa finita.  Powoływanie się na Ducha Świętego, że oświeca i czuwa nad nieomylnością papieży jest ogromnym nadużyciem. Nic się nie zmieniło. Hagiografowie Starego Testamentu wkładali w „usta” Boga własne okrutne ludzkie prawa. Dzisiaj wykorzystuje się Ducha Świętego do podobnych zabiegów. Jeden wielki wstyd i niegodziwość.

          Jak czuje się dzisiaj zwykły wrażliwy wierny, który ma swoją ludzką godność. Osaczony jest nakazami i zakazami kościelnymi. Gdzieś gubi się prawdziwe Boże przesłanie. Miłość jest tematem dla maluczkich. Hierarchom, uczonym w piśmie wolno więcej. Sądzą, że są wybrańcami Boga. Zapomnieli, że wielu wybrańców Boga bardzo źle skończyło. Wystarczy przywołać Saula, Salomona, a nawet Mojżesza. Nawet on nie dostąpił chwały przekroczenia progu Ziemi Obiecanej. Bóg rzekł do niego: ujrzysz Mnie z tyłu, lecz oblicza mojego tobie nie ukażę (Wj 33,23). Biada wam uczeni w piśmie. Zaprawdę powiadam wam: Już siekiera do korzenia drzew jest przyłożona. Każde więc drzewo, które nie wydaje dobrego owocu, będzie wycięte i w ogień wrzucone (Mt 3,10; Łk 3,9).

          Kościół uzurpuje sobie prawo do władzy. Zapomina, że jej powołaniem jest służba. Nawet Jezus całymi nocami modlił się. Aby osiągnąć świadomość Ojca potrzebował czasu. Gdyby można było inaczej potrzebowałby chwili, i wszystko by wiedział. Niech dzisiejsi uczeni w piśmie przemyślą wszystko od nowa, bo wydaje się, że na nic ich nie stać jak tylko powtarzanie dawno skostniałych przesłanek.

          Jak dotąd usłyszałem, że się mylę. Zgoda, ale proszę mi wskazać miejsce gdzie. Proszę zasypać mnie logicznymi argumentami.  Póki co, uczeni w piśmie milczą. Jestem dla nich zawadą. Naruszam porządek tak misternie budowany przez stulecia. O nierozumni, mali i pyszni. Zapominają, że są tylko ludźmi. Hipokryzja stała się ich bronią.

          Moją bronią jest tylko zdrowy rozsądek, skromna wiedza naukowa, logika i miłość do Stwórcy. Jeżeli Bóg ze mną, nic nie zdoła tego zmienić.

 

Lękam się

   

          Panuje ogólne przekonanie, że Duch Święty czuwa nad Kościołem Chrystusowym i nic nie może Jego zniszczyć. Opinia ta na tyle uspokaja wiernych, że nie zauważają niebezpieczeństwa. W moich wykładach, czy w książkach nigdy nikogo nie straszyłem.  Mam bardzo pogodne usposobienie i życzliwość do wszystkich. Głoszę raczej radość wynikającą z życia, miłości Boga i Jego Opatrzności. Dziś pozwolę sobie na ostrzeżenie wypływające z lęku o nasz kochany i jedyny kościół instytucjonalny.

          Kościoła Chrystusowego nie można zniszczyć, bo jest Sakramentem samego Boga. Kościół instytucjonalny składa się z ludzi z całą ich niedoskonałością.  Jak pokazuje historia, Duch Święty nie ingerował w każdym przypadku profanacji Kościoła. Można więc wysunąć wniosek, że może się tak zdarzyć, że opinia publiczna sprowadzi instytucję kościoła do mało znaczącego ośrodka etycznego. Kto obserwuje życie kościoła zauważa, że ranga jego drastycznie maleje. Nieobyczajność kapłanów i niepastoralne zachowanie hierarchów zrobiła swoje. Starą katechezę nie można już obronić. Kościół Polski nigdy jeszcze nie był tak słaby jak jest dzisiaj. Jak pisał bp. Pieronek biskupi w swoich pałacach trzymają kurczowo zagarnięte rubieże. Krytyka kościoła jest powszechna zwłaszcza przez młodych.  Nie będę wymieniał całego koszyka skarg i zażaleń. Jest bardzo źle i nic nie wskazuje na to, że będzie lepiej. Lękam się, że zapaść kościoła może wyłączyć go z życia publicznego i pastoralnego na kilka pokoleń. Być może kiedyś nastąpi odrodzenie, ale kilka pokoleń będzie żyło bez kościoła.

          Papież Jan Paweł II znał prawdę. Liczył, że swoim autorytetem utrzyma kościół. Do końca, w strasznych cierpieniach podtrzymywał ten krzyż. Niestety nie miał odwagi, ani sił, aby zwołać sobór jak to uczynił  Jan XXIII w podeszłym wieku. Jak niesie plotka, papież Benedykt XVI prędzej zrezygnuje z urzędu niż dokona przełomu. Szkoda, bo sam mógłby wiele powiedzieć na temat nowego spojrzenia religijnego. On wie, co jest na rzeczy. Niektóre myśli ujawnił. Dziwić jednak może zapis w przedmowie jego książki Jezus z Nazaratu: książka ta żadną miarą nie jest wypowiedzią Nauczycielskiego Urzędu, lecz stanowi jedynie wynik mojego osobistego szukania „oblicza Pana”. Zatem każdemu można mieć przeciwne zdanie. Czytelniczki i czytelników proszę tylko o odrobinę sympatii, bez której niemożliwe jest jakiekolwiek zrozumienie.  Ten zapis jest bardzo odważny i szczery. Sugeruje polemiczny charakter, w tym przypadku nauki zwanej chrystologią.

          Kościół bez wstrząsu może odzyskać autorytet, ale są potrzebni mądrzy duszpaterze. Trzeba koniecznie przewartościować podstawy religijne. Stara katecheza już się nie podniesie. Nie te czasy.

 

          Boże w obronie Twojego kościoła staję, ale kapłani, biskupi mnie nie rozumieją. Jest im dobrze. Zatraciłi instynkt samozachowawczy. Prędzej rzucą na mnie kamienie, nie mówiąc dlaczego. Ich wzrok nie przekracza długości salonów.  Boże ześlij nam nowego Jana XXIII.

 

Tajemnice Boga

 

          Mówiąc o Bogu używa się ludzkich słów, które powstały do opisu rzeczywistości, w której żyje człowiek. Siłą rzeczy przypisuje się Bogu cechy ludzkie. Wszystko więc co się powie o Bogu jest skażone i nie do końca prawdziwe. Z tego powodu nie można o Bogu mówić w sposób autorytatywny, bo tak naprawdę nikt nie wiem jaki On jest. Człowiek ze względu na umiejętność abstrakcyjnego myślenia i posiadania wysokiej inteligencji nie rezygnuje i o Bogu dyskutuje. Aby rozmowa o Bogu miała sens i nie była powodem do niepotrzebnych zatargów trzeba stwarzać właściwą płaszczyznę dyskusji. Należy używać takich słów i pojęć, które będą inspirować do polemiki każdą stronę. Kto wypowiada tezy w rodzaju Bóg jest taki a taki, sam siebie oszukuje.

          Dla stworzenia Stworzyciel będzie zawsze poza zasięgiem poznania. Na skutek oglądu świata człowiek doszedł do wniosku, że  Stwórca istnieje. Myśl ta narzuca pytanie: jaki On jest?

          Łatwiej o Bogu mówić kim On nie jest (przez negację). Bóg w głosie objawionym przez hagiografów ogłosił, że jest i istnieje: Jestem, który jestem (Wj 3,14). Krótkie zdanie, a niezwykle wymowne. Najważniejsze przesłanie to to, że Jest. Świat ma Stworzyciela.

          Świat rzeczywisty jest z Niego. Świat Boga pozostał na zewnątrz mimo że przenika świat rzeczywisty. Świata Boga nigdy nie można by byłoby poznać, gdyby Bóg nie obdarował człowieka cząstką swojej natury.

          Ponieważ nie ma i nie może być nikogo ponad Bogiem, po ludzku przypisuje się Jemu pojęcia z klasy nieskończonośći i wszelakiego naj… (najbardziej sprawiedliwy, największy, najlepszy,..).  Ludzkie pojęcia, te z najwyższej półki uznania implikują paradoksy, które Boga ograniczają w Jego Boskiej wszechmocy. Np. Bóg nie może być niesprawiedliwy, niedobry, mściwy, karzący. Idąc tym tokiem rozumowania obrazuje się Boga na ludzki, czasem karykaturalny sposób. Dziś tak często, zwłaszcza dzieciom nie mówi się o Bogu tylko o Bozi (ks. prof. J. Kudasiewicz).  Na końcu łatwo przychodzi stwierdzenie, że Bóg musi być miłosierny, sprawiedliwy itd. Ludzie narzucili  Bogu ludzką etykietę.

          Jaka jest prawda. Tego nie wie nikt.  Cząstkę prawdy o Bogu znamy z odczytanej treści Objawienia biblijnego. Wiele też o Bogu powiedział Jezus mając możność bezpośredniego odczytywania mądrości Boga. Pozostała wiedza pochodzi ze zdroworozsądkowej inteligencji i mądrości człowieka.

          Mając na uwadze ludzkie ograniczenie poznawcze można o Bogu powiedzieć.

 

Miłość najpełniejsza jest w Nim i On sam jest Miłością. Miłość jest cementem spinającym wszystko. Miłości trzeba się nauczyć. Miłość objawia się w relacji z Nim i z drugim człowiekiem. Bóg nie może być inny, bo sam jest Miłością. Przez to Bóg nikogo nie karze.

Miłosierdzie nieograniczone jest w Bogu. Bóg nie może działać przeciw swojemu miłosierdziu. Bóg nie może zrobić nic, co byłoby krzywdzące dla ludzi.

Mądrość świata jest mądrością Boga.

Najwyższa Inteligencja jest inteligencją Stwórcy.

Najwyższa sprawiedliwość jest sprawiedliwością Boga. Bóg nie może postępować inaczej jak sprawiedliwie. Tym samym można powiedzieć, ze Bóg sam ogranicza swoją Boską wszechmoc.

Wszystko co się dzieje jest wiedzą Boga. Bóg nie musi poznawać. On wie.

Wola Boga jest stanem Dobra Najwyższego.

Bóg jest szczytem doskonałości.

Bóg nie ma potrzeby poruszania się bo jest wszędzie.

Bóg nie ulega zmianom, jest zawsze taki sam.

 

          Na pytanie, czy może istnieć bardziej Miłujący, bardziej Sprawiedliwy czy bardziej Miłosierny – nie. Dlaczego? Bo wtedy Bóg nie byłby Bogiem.  Bóg jest Nieskończenie doskonały, Nieograniczony, Jedyny.

           Czy można Boga poinformować o czymś. Nie ma potrzeby, bo wszystko co się dzieje na świecie jest automatycznie wiedzą Boga.

          Jak wobec tego z Bogiem rozmawiać? Jak mówić do Kogoś Kto już wszystko wie? Dialog z Bogiem jest trudny. Polega on na tym, że do Boga wymawia się słowa, a zamysł Boga się odczytuje. Bardzo dobrze wiedzieli o tym Żydzi. Pismo święte jest najlepszym dowodem relacji człowieka do Boga i odwrotnie. Trzeba tylko umieć to odczytywać. Nie należy jednak kurczowo trzymać się litery Pisma. należy być rozsądnym na miarę danego nam człowieczeństwa, mądrości i rozumu.

          Między Ojcem i Synem nie było dialogu w ludzkim rozumieniu. Jezus musiał odczytać wolę Ojca jako Dobro stanu najwyższego. Nawet w czasie ekstazy nie pracują zmysły, lecz następuje oświecenie.

          Bóg nie przemawia ludzkim głosem. Gdyby było to  możliwe musiałby za każdym razem czynić nadzwyczajne sztuczki i łamać prawa natury. Wtedy nie byłby Bogiem lecz kuglarzem.  Jeżeli Bóg pragnie przekazać swoją wolę to uzdalnia człowieka do jej odczytania. To ludzie muszą dostosować się do Boga, a nie odwrotnie. Boga można poznawać przez jego działania. Bóg przemawia do nas przez głos sumienia. Tego trzeba się nauczyć lub uwrażliwić na Jego sygnały.

          W zamyśle Boga było Objawienie się, aby ludzie Go poznali. Czekał na właściwy moment. Czekał na wspaniałego Człowieka, który dźwignie ciężar Boskości.

           Tworzenie wokół Boga nieprawdopodobnych ozdób  i scenerii wypacza Jego Istotę. Anioły, demony to byty przejściowe (eony u gnostyków) do zmniejszenia dystansu między Bogiem, a człowiekiem (zabieg kultowy).  Wkładanie w Jego „usta” słów niewypowiedzianych jest nadużyciem. Traktowanie Go jak kuglarza jest profanacją. Pusty ołtarz w Świątyni Jerozolimskiej jest najlepszym sakramentem (znakiem) Boga. Nic nie jest w stanie Go przedstawić czy sportretować. Bogu należy okazywać najwyższy szacunek przez trwanie przed Nim w uwielbieniu.

 

Tyś Wszystkim we wszystkim. Świat pełen Boga. Przenikasz siebie samego. Pan mój i Bóg mój.

 

          Jezus przez naturę człowieczą jest Istota poznawalną, nie znaczy, że bliższą od Boga dla człowieka. Boga nikt nie zastąpi, bo nie ma takiej możliwości. Boga należy kochać miłością stałą, nieskalaną, pełną, czystą, a Jezusa miłością chrystusową, tzn. miłością relacji, aktywną, czynną.

          Bóg chciał Swego Syna. Jezus był Mu potrzebny do Jego ekonomii Objawienia. Jezus wypełnił swoją rolę z nadwyżką. Krzyż nie był potrzebny do zbawienia ludzi. Bóg-Ojcieć sam by sobie poradził, ale Jezus chciał. Za to oddanie, Ofiarę powinniśmy Jezusa wielbić, kochać i szanować.

          Nie róbmy z Jezusa kukiełki. Nie ubierajmy Go w cudze łaszki. Szanujmy Jego Prawdziwego taki jaki był.  

          Świat jest ukierunkowany, ale nie zdeterminowany. Gdyby było wszystko ustalone, człowiek nie musiałby być odpowiedzialny za swoje czyny. To odpowiedzialność jest instrumentem oceny moralnej. Ewentualna kara generuje się przez niewłaściwe działanie, a nie  z woli Stwórcy.   Przed człowiekiem stoi jeszcze wiele wyzwań.

           Ludzie pokornego serca przyznają się do swojej niewiedzy wobec Pana, pyszni  tego  świata uważają, że mają zawsze rację.