Ewangelia wg Marka cz.20

          Synoptyczna perykopa Spór o pierwszeństwo (Mt 18, 1–5; Mk 9,33–37; Łk 9,46–48) przedstawia spór apostołów jaki wiedli między sobą na temat, kto jest z nich najznaczniejszy. Jedynie Mateusz nagiął ten spór w stronę królestwa niebieskiego: Kto właściwie jest największy w królestwie niebieskim (Mt 18,1). Chciał w ten sposób nadać zdarzeniu wymiar teologiczny.

         W sporze, prawdopodobnie chodziło o przyszłe stanowiska państwowe, gdy Izrael odzyska niepodległość. Prawie do końca uczniowie spostrzegali Jezusa jako wyzwoliciela narodowego.

          Odpowiedź Jezusa jest zaskakująca:  Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie się jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego (Mt 18,3). Podobnie: Kto przyjmuje jedno z tych dzieci w imię moje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, nie przyjmuje Mnie, lecz Tego, który Mnie posłał (Mk 9,37; Łk 9,48).  Jezus odcina się od zaangażowania politycznego. Całość sprowadza do dziecięcego spostrzegania rzeczywistości. Jest w tym metafora. Dziecko jest pełne bezgranicznego zawierzenia. Nie kombinuje, ani nie uprawia przetargów myślowych, jest autentyczny, szczery, prosty, nieskomplikowany i oddany. Jezus pokazuje czystą formę, ideał i bezgrzeszność. Wszystkie te własności są atrybutami boskimi. Kto przyjmuje do siebie człowieka o takich atrybutach, przyjmuje do siebie Jezusa, a w konsekwencji Boga. Gdyby przedsiębiorcy posiadaliby takich pracowników, nie potrzebny byłby żaden nadzór. Uczciwość pracowników odbijałaby się na obniżeniu kosztów prowadzenia działalności. Z pracy nie znikałyby też drobne przedmioty (długopisy, zeszyty itp.) będące przedmiotem kradzieży. Trzeba pochylić głowę przed świadkami Jehowy. Oni potrafili wypracować takie zespoły pracy. Katolikom (chrześcijanom) powinno być wstyd.

          Zdanie: Kto przyjmuje jedno z tych dzieci w imię moje,  Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, nie przyjmuje Mnie, lecz Tego, który Mnie posłał jest przykładem wnioskowania logicznego zwanym sylogizmem.

           < Jeżeli każdy M jest P oraz każdy P jest S, to każdy M jest S >.

Sylogizm (konkluzja, wniosek) jest to wnioskowanie o dwóch przesłankach, przy czym obie przesłanki zawierają wspólny element, a każdy element wniosku zawarty jest w dokładnie jednej przesłance. Sylogizm wywodzi się z prac Arystotelesa. Jego sformułowanie uważane jest za początek klasycznej logiki.

          Jezus wyraźnie przekazuje swoją przynależność, a zarazem zależność od Ojca Niebieskiego. Kto przyjmuje Jezusa przyjmuje do siebie samego Boga Ojca. W schemacie wnioskowania logicznego jest w środku. Jezus ma swoje umiejscowienie. On to rozumie najlepiej. 

Ewangelia wg Marka cz.19

          Perykopa Uzdrowienie epileptyka (Mk 9,14–29) ukazuje dziwne zachowanie Jezusa. Do Jezusa przychodzi ojciec z synem, który  ma ducha niemego (epileptyk). Ten, gdziekolwiek go chwyci, rzuca nim, a on wtedy się pieni, zgrzyta zębami i drętwieje. Powiedziałem Twoim uczniom, żeby go wyrzucili, ale nie mogli (Mk 9,18).  Jezus okazuje niezadowolenie, że uczniowie jeszcze nie pojęli czynności uzdrawiających. «O plemię niewierne i przewrotne! Jak długo jeszcze mam być z wami; jak długo mam was cierpieć? (Mt 17,17; Mk 9,19). Po tych słowach Jezus uzdrowił epileptyka ujawniając tajemnicę uzdrawiania: Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy (Mk 9,23). To krótkie zdanie zawiera w sobie tajemnicę ludzkiej egzystencji, a dla niewtajemniczonego niewiele mówi.

          Dusza ludzka nie ma miejsca swojego pobytu, a jedynie jest przyporządkowana przestrzeni ludzkiego ciała. Organizm ludzki jest systemem informacyjnym. Jeżeli następuje zaburzenie w nim informacji, czyli pola bioenergetycznego, organizm działa wadliwie. Uzdrowienie polega na naprawie informacji, którą trzeba przekazać z zewnątrz. Wiara ma charakter dynamiczny. Pobudza ciągłą wymianę informacji  (relację, miłowanie) między człowiekiem a Bogiem. W ten sposób powstaje autostrada, po której spływają dary łaski Boga. Informacja jako dobra energia generuje też zmiany od wewnątrz organizmu przy pomocy własnych możliwości metabolicznych. Gdy Jezus mówi, że Ten rodzaj można wyrzucić tylko modlitwą (i postem) (Mk 9,29) to znaczy, że trzeba wygenerować tę platformę duchową, po której spłynie uzdrowienie.

          Informacje przekazane przez Jezusa są bardzo konkretne. Każdy może sam uleczyć się z choroby. Trzeba jedynie stworzyć ku temu właściwe warunki bioenergetyczne. Historia zna wiele przypadków samo uzdrowienia (np. z raka). Chory powinien myśleć nie o chorobie, ale o uzdrowieniu. Trzeba w sobie wygenerować tę moc. Nie każdemu jest dana ta naturalna zdolność. Można jednak ją w sobie  wyćwiczyć. Ojciec Józef Witko OFM podpowiada, że przez przebaczanie win, można wygenerować moc uzdrawiającą (funkcjonał dobra), którą można spożytkować dla uzdrowienia innych. Wspaniałych przykładów przebaczania można przytoczyć wiele. Np. Józef syn Jakuba wybaczył swoim braciom, że sprzedali go w niewolę. W Ruandzie Immaculée Ilibagiza przebaczyła mordercy swojej rodzinie. Moc przebaczania otwiera serce na uzdrawiające działanie Boga.

          Jezus drugi raz zapowiada swoją mękę: «Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi. Oni zabiją Go, ale trzeciego dnia zmartwychwstanie» (Mt 17,22–23; Mk 9,30–32). Uczniowie nie pojmowali słów Jezusa. Jak można zabić Jezusa? To niedorzeczne.

Ewangelia wg Marka cz.18

          Perykopa Przyjście Eliasza (Mk 9,9–13) wprowadza zamieszanie. Użyte jest tu pojęcie: powstanie z martwych (Mk 9,9n), które było używane przez Żydów, ale nie odpowiada prawdzie. Jezus nie powstał z martwych (nie wrócił do swojego ciała), ale zmartwychwstał (był spostrzegany neurotycznie, podobnie jak dzieci widziały Maryję w Fatimie). Prawdopodobnie, przez wiele dziesiątek lat po zmartwychwstaniu Jezusa, toczyła się dyskusja nad fenomenem zmartwychwstania. Marek nie był świadkiem Jezusa i przekazywał wrażenia i odczucia innych. Nie ma co się dziwić. Nawet dzisiaj wiele osób uważa, że Zmartwychwstały Jezus był rzeczywisty, cielesny i widziany przez wszystkich.

          Pod postacią oczekiwanego Eliasza pojawił się Jan Chrzciciel. Był On ostatnim prorokiem zwiastującym przyjście Jezusa Chrystusa. Można uważać Jana za naocznego świadka Jezusa. Jest on więc autorytetem w sprawie. Warto zapoznać się w jaki sposób przedstawiał Jezusa. Nawróćcie się, bo bliskie jest królestwo niebieskie (Mt 3,2). Zapowiada niezwykłą rzecz, królestwo Niebieskie przybliży się do ludzi pod jednym warunkiem – nawrócenia.  Kieruje uwagę na Osobę Jezusa, ale nazywa Go mocniejszym od siebie (prorokiem). Będzie On miał szczególne prerogatywy i moc: On was chrzcić będzie Duchem Świętym i ogniem. Ma On wiejadło w ręku i oczyści swój omłot: pszenicę zbierze do spichrza, a plewy spali w ogniu nieugaszonym (Mt 3,9–11). Proszę zauważyć, że nie uprawia teologii, lecz jedynie świadczy o Jezusie jako Kimś szczególnym, który będzie miał moc nadprzyrodzoną (będzie chrzcił Duchem Świętym, będzie udzielał sakramentów).  Epifania podczas chrztu jest już autorstwa autora ewangelii. Można powiedzieć, że Jan Chrzciciel jest bardzo wiarygodnym świadkiem i nadaje Ewangelii znaczenie Prawdy historiograficznej. Słowa w Ewangelii Jana: Oto Baranek Boży, który gładzi grzechy świata (J 1,29) jest już redakcyjną obróbką tekstu. Tekst jest wsteczną antycypacją przyszłej Ofiary Jezusa i pochodzi z opracowania teologicznego. Podobnie słowa: On jest Synem Bożym (J 1,34) są już wykładnią teologiczną. Ewangelia Jana według ówczesnego spojrzenia widzi w Jezusie Mesjasza: Ja nie jestem Mesjaszem, ale zostałem przed Nim posłany (J 3,28). Może nie ma to większego znaczenia, ale utrzymuję pogląd, że Jezus początkowo nie chciał być prorokowanym mesjaszem, politycznym Obrońcą narodu żydowskiego. Skapitulował po rozmowie z Piotrem (Mk 8,29; Mt 16,20).

Ewangelia wg Marka cz.17

          W perykopie Wyznanie Piotra (Mk 8,27–30) wyraźnie jest pokazane jak Jezus kontroluje swoją popularność. Pyta uczniów: Za kogo uważają mnie ludzie? (Mk  8,27). Kolejne pytanie kieruje do Piotra. Odpowiedź nie jest po Jego myśli: Ty jesteś Mesjasz (Mk 8,29). Jezus surowo zabrania o tym mówić. Jak można odczytać to  z Ewangelii Mateusza Jezus godzi się z przeznaczeniem. Jezus miał własną koncepcję mesjanizmu. Chciał być Przywódcą duchowym, a nie politycznym. Nie oczekiwał tryumfu wodza lecz Ofiary śmierci. Chciał zostać Odkupicielem duchowym ludzi, a nie Wybawcą narodowym.   Następna perykopa Pierwsza zapowiedź męki (Mk 8,31–33) przedstawia jasną wypowiedź Jezusa o swojej przyszłości. O dziwo, nikt Go nie rozumie, nawet Piotr. Przygoda z Jezusem dopiero się zaczęła. Tyle wspaniałych chwil mają za sobą, wiele się nauczyli i teraz ma się to wszystko skończyć? To jest niemożliwe. Nauczyciel przesadza. Piotr wyraża swoją dezaprobatę. Jezus zdenerwował się i rzekł do Piotra: «Zejdź Mi z oczu, szatanie, bo nie myślisz o tym, co Boże, ale o tym, co ludzkie»  (Mk 8,31).

          Jezus poucza uczniów jak mają naśladować Jezusa. Marek ujął to w perykopie Warunki naśladowania Jezusa (Mk 8,34–38). Człowiek powinien zaprzeć się samego siebie. To znaczy zrezygnować ze swego ego na rzecz postawy Jezusa. To trudne, ale możliwe. Jestem jaki jestem, ale Jezus mądrzejszy jest ode mnie. Jego należy słuchać w sercu swoim.

          Wielokrotnie przytaczam tezę, że Jezus osiągnął chwałę Ojca dopiero na Krzyżu. W Betlejem urodził się Człowiek, a nie Bóg. Tezę najlepiej broni sama Biblia. W omawianej perykopie jest napisane: Syn Człowieczy wstydzić się będzie, gdy przyjdzie w chwale Ojca swojego (Mk 8,38). Słowo „przyjdzie” mówi o tym, co dopiero ma się wydarzyć.  Za tymi słowami pisze: razem z aniołami świętymi. To z kolei jest relikt wiary starotestamentalnej o istnieniu bytów anielskich, które filozoteizm odrzuca.

          Jezus ma swoją ekonomię ujawniania swojej misji. Uznał, że trzeba pokazać swoim najbardziej zaufanym uczniom rąbek tajemnicy mesjańskiej. Zaprowadził Piotra, Jakuba i Jana na górę Tabor (wg tradycji). Tam w mistycznym uniesieniu uczniowie zobaczyli Mojżesza i Eliasza. Odzienie Jezusa stało się lśniąco białe, co wskazuje na przynależność do świata niebios. Obłok okrył  wszystkich trzech i słychać było głos Boga: To jest mój Syn umiłowany, Jego słuchajcie (Mk 9,7).  Ta epifania objawia ostateczną prawdę o swoim Synu umiłowanym. Jednocześnie Jezus opuszcza zasłonę na to wydarzenie. Jeszcze nie czas na pełną Chrystofanię.

Wychowanie w duchu nadprzyrodzonym

 

          Według niektórych uczonych Jezus został ukrzyżowany prawdopodobnie 7 kwietnia 30 r. Dzień ten zbiega się z datą moich urodzin (64-te). Może to małostkowe, ale rad jestem z tej zbieżności.

          Człowiek dorosły wie, że życie człowieka składa się z rzeczywistości realnej oraz strefy nadprzyrodzonej. Dobrze jest przygotowywać dzieci do tej prawdy, aby nie przeżywały niepotrzebnych późniejszych stresów.  Błędem rodziców jest  pomijanie w pierwszym okresie edukacji spraw związanych z wiarą. Dzieci pozbawione wiedzy o trosce i opiece Boga pozostawia się w świadomości  jedynie patronatu rodziców. Kiedy dziecko wyrasta z tej bezpośredniej opieki rodzicielskiej (heteronomicznej) zaczyna odczuwać osamotnienie. Jest chwila, w której nie ma znikąd oparcia. Natura wypycha go spod opieki rodzicielskiej, a brak jeszcze wsparcia ukochanego czy ukochanej. Odczuwalna samotność jest przyczyną wielkich stresów. Młody człowiek traci orientację kim jest. Już nie dziecko, a jeszcze nie dorosły. Niektórzy nie radzą sobie z tym. Brakuje im przewodnika, więzi przyjaźni, radości. Szukając rozwiązania wpadają w uzależnienia i w inne nieszczęścia.

          Świadomość istnienia opieki Bożej, Kogoś kto kocha i jest blisko, pozwala na nawiązanie osobistej relacji, która może ustrzec dziecko od wielu problemów. Młoda osoba może dzielić się z Bogiem swoimi troskami. Ma do Kogo mówić i wysłuchiwać w swoim sercu dobrych rad.

          Można postawić pytanie jak wychowywać dzieci w dzisiejszych współczesnych czasach?

          Rodzice od narodzin powinni wpajać dziecku pewne nawyki religijne, jak znak krzyża i modlitwy. Idealnie byłoby, gdy modlitwy odbywały się wspólnie z rodzicami. W chwilach zasadnych należy powtarzać, że jest Ktoś, kto oprócz mamy i taty troszczy się o człowieka. Wielokrotne powtarzanie o Bożej opiece powoduje, że w dziecku utrwala się wiedza – Bóg jest Opiekunem, który miłuje, jest dobry itd. W pewnym momencie dziecko zapyta, gdzie On jest. Trzeba stosownie do wieku tłumaczyć, że jest, ale nie może być widzialny, bo jest Stworzycielem i ma naturę duchową. Można wesprzeć się przykładem powietrza, które istnieje, a nie jest widoczne. Elektryczność jest niewidzialna, a istnieje i poznajemy ją po skutkach (np. światło). Trzeba dziecku powtarzać, że Bóg jest odczuwalny przez skutki jakie czyni. Powietrze (wichura) może łamać drzewa. Bóg w swojej dobroci może opiekować się nami. Jezus zmartwychwstały nie jest widoczny, ale tam, gdzie jest Jezus,  ludzie się zmieniają i stają się lepsi. Tym sposobem można zaszczepić w dziecku miłość do Boga, jako Istoty w całości dobrej i stale obecnej. Rodzice powinny sami zainteresować się wiedzą o Bogu (o religii) na tyle, aby nie opowiadać dzieciom infantylnych bredni katechetycznych. Nie łudźcie się! Nauczanie katolickie, które jest przedstawiane niekompletnie, jest przeciwne samo w sobie i nie przyniesie owoców w dalszej perspektywie  czasu (Papież Benedykt XVI, Przemówienie do biskupów Austrii w dniu 5.11.2005 r.).

          Nie można dopuścić, aby dzieci miały kiedyś pretensje, że zostały oszukane. Odkrycie takie często kończy się zerwaniem z kościołem. O kapłanach należy mówić jak o zwykłych ludziach, którzy podjęli się misji służby kościelnej. Unikać oskarżeń, wyzywania itp.  Jeżeli mówi się o czynach niegodnych kapłana, trzeba to ujmować troską o niego i zachęcać do modlitwy za niego. Przy tej okazji można uczyć wielkiej lekcji przebaczania. Każdy zły uczynek powinien być przedmiotem dyskusji w rodzinie. Ocena powinna wynikać z Bożego prawa naturalnego. Rodzice powinni przekazywać dzieciom wiedzę religijną w sposób zwyczajny, bez egzaltacji. Egzaltacja może stać się powodem dewotyzmu, a nawet fanatyzmu religijnego. Religia powinna być sama w sobie radosna. Nawet cierpienie Jezusa należy ujmować jako dobry dar Jezusa dla człowieka. Nie wolno epatować męki Chrystusa, bo to wypacza sens Jego Ofiary. Religia ma stale dawać nadzieję, że można wyjść z tarapatów, jeżeli tylko się tego pragnie. Należy zrezygnować z obiegowej, nieprawdziwej formuły, że Bóg cię ukarze za twoje czyny. Bóg nikogo nie karze. Jego Miłosierdzie jest większe od  największego grzechu. To jedynie człowiek sam siebie karze. Zło samo w sobie jest niszczycielskie dla siebie samego.

          Ktoś może powiedzieć, że to co napisałem jest to typowym praniem mózgu. Działania takie działają na podświadomość itp. Lepiej zaczekać, aż dziecko dorośnie, aż sam podejmie decyzje w sprawie swojej wiary. Tak mogą mówić osoby pozbawione wiary. Gdy rodzice wierzą, tym samym swoim dzieciom przekazują, co uważają za najlepsze. Owszem jest tu pewna manipulacja psychologiczna, ale wynika ona z dobrych intencji. W skutkach nie czyni szkód. Dziecko, gdy dorośnie może zwyczajnie odejść od wiary. Godność i wolność dziecka nie jest naruszana. Pozbawienie dziecka wychowania w duchu nadprzyrodzonym może przynieść o wiele większe szkody.

Ewangelia wg Marka cz.16

          O drugim rozmnożeniu chleba mówią tylko dwie Ewangelie: Mateusza (Mt 15,32–39) i Marka (Mk 8,1–9). Scenariusz jest podobny do pierwszego rozmnożenia. Tu również spotkanie ma charakter liturgiczny. Jezus odmówił błogosławieństwo (u Mateusza dziękczynienie). Jedna i druga ewangelia podkreśla, że słuchacze najedli się do syta. Uczucie sytości jest przeciwstawne uczuciu głodu, które jest cierpieniem. Wszyscy, którzy są w obecności Jezusa winni być spełnieni, nasyceni i szczęśliwi.

          Wiele osób deklaruje wiarę, ale chcieliby jej potwierdzenia w znakach widzialnych. Podobnie faryzeusze żądali „znaku”, chcąc, aby Jezus ukazał najgłębszą prawdę o sobie samym. Chcieli nadzwyczajnych Bożych potwierdzeń. Chodziło o dowody na autentyczność misji Jezusa.  W perykopie Nowe żądanie znaku Jezus odmawia i wyraźnie jest tym żądaniem poirytowany (westchnął głęboko). Dlaczego? Jezus nie chce być marionetką faryzeuszy. Niejeden znak czyniony przez Jezusa został zignorowany, a nawet wypaczony: Natomiast uczeni w Piśmie, którzy przyszli z Jerozolimy, mówili: «Ma Belzebuba i przez władcę złych duchów wyrzuca złe duchy» (Mk 3,22). Po za tym Jezus chciał pozostać w przestrzeni tajemnicy mesjańskiej. Od początku zabiegał, aby być i pozostać szukanym, a nie rozszyfrowanym. Choć to może wielu dziwić, ale jest w tym głęboki sens religijny. Kto może to pojąć, niech pojmuje.

          Jezus używa metafor. W perykopie Kwas faryzeuszów jest napisane: «Uważajcie, strzeżcie się kwasu faryzeuszów i kwasu Heroda!» (Mk 8,15).  O dziwo, nikt Go nie rozumie, nawet uczniowie. Myślą, że mówi o zwykłym chlebie. Jezus jest tym zniesmaczony. Reaguje z żalem: «Czemu rozprawiacie o tym, że nie macie chleba? Jeszcze nie pojmujecie i nie rozumiecie, tak otępiały macie umysł?  Macie oczy, a nie widzicie; macie uszy, a nie słyszycie? Nie pamiętacie, ile zebraliście koszów pełnych ułomków, kiedy połamałem pięć chlebów dla pięciu tysięcy?» (Mk 8,17–20). Kwas często jest stosowany w znaczeniu negatywnym. Jezus chce tu wykazać faryzejski sposób myślenia w prezentowaniu koncepcji religijnych. Faryzeusze są nieprzychylni Jezusowi.

         Perykopa Uzdrowienie niewidomego (Mk 8,22–26) jest podobna do perykopa Uzdrowienie głuchoniemego (Mk 7,31–37). Tu również pokazany jest wysiłek Jezusa w uzdrawianiu ciężkiego przypadku schorzenia. Jak podobne, kończy się wezwaniem do zachowania tajemnicy cudownego uzdrowienia. Trzeba przyznać, że Ewangelia Marka nacechowana jest wezwaniami do zachowania tajemnicy mesjańskiej. Jezus bardziej dba o indywidualny wymiar Jego misji niż globalny. W  tym można odczytać, że relacja z Jezusem ma charakter prywatny, osobowy, intymny.

Ewangelia wg Marka cz.15

          Opis spotkania Jezusa z kobietą kananejską (Syrofenicjanką) jest zaskakujący gdy odbiera się go dosłownie. Jezus okazuje kobiecie chłód, bo nie należy do domu Izraela. Na prośbę uzdrowienia jej córki odpowiada niegrzecznie: «Pozwól wpierw nasycić się dzieciom; bo niedobrze jest zabrać chleb dzieciom, a rzucić psom» (Mk 7,27; Mt 15,26). Aby ta ocena była słuszna trzeba by było prześledzić tłumaczenia z języka aramejskiego na grecki i z greckiego na polski. Tłumaczenia nie zawsze oddaje prawdziwy sens tekstu pierwotnego. Kobieta niezrażona Jego grubiańską uwagą mówi: Tak, Panie, lecz i szczenięta pod stołem jadają z okruszyn dzieci» (Mk 7,28). Jezusowi podobają się słowa kobiety i rzecze: «Przez wzgląd na te słowa idź, zły duch opuścił twoją córkę» (Mk 7,29).  Jak pisze Marek: Gdy wróciła do domu, zastała dziecko leżące na łóżku, a zły duch wyszedł (Mk 7,30). Jezus pokazuje swój uniwersalizm. Każdy kto otworzy się na Niego i obdarzy Go wiarą zasługuje na Jego wsparcie (łaskę).

          Czy każdy może liczyć na pomoc Jezusa? Perykopa Uzdrowienie głuchoniemego (Mk 7,31–37) ukazuje  uzdrowienie skomplikowanego przypadku dolegliwości. Jezus musiał dokonać szczególnych zabiegów, aby uzdrowić chorego: włożył palce w jego uszy i śliną dotknął mu języka; a spojrzawszy w niebo, westchnął i rzekł do niego:  «Effatha». To znaczy:  Otwórz się (Mk 7,33–34). Jak widać wspierał się modlitwą (spojrzawszy w niebo, westchnął) do Ojca. Jezus uzdrowił chorego, ale gdyby przypadek byłby jeszcze bardziej skomplikowany? Dla Stwórcy Świata nie może być nic niemożliwego. Aby jednak mógł zdarzyć się cud muszą być spełnione odpowiednie warunki. Jeżeli chodzi o uzdrowienia to konieczna jest wiara. Splot wydarzeń musi być sprzyjający z porządku logicznego i oczywiście musi być wola Ojca. Co do Jego woli to należy wierzyć, że Bóg pragnie pomóc wszystkim tym, którzy o to proszą. Muszą być jedynie spełnione odpowiednie warunki.

          Czy nie nadużywane są prośby do Boga? Oczywiście, że tak. Bóg jest proszony o wszystko, w tym błahe rzeczy. Czy to dobrze? Bs. Karol Wojtyła miał takie rozterki przez jakiś czas (gdy wykładał na KUL). Nie chciał Bogu „głowy zawracać” drobiazgami. Dość szybko zmienił zdanie. Uznał, że  proszenie jest pewną formą pokory. Z drugiej strony czyni radość wzajemnej potrzeby, relacji miłości między Ojcem a dziećmi.  Bóg pragnie, aby człowiek coś chciał od Niego. Jezus prosi, bo Sam chce dawać (św. Augustyn): Proście, a będzie wam dane, szukajcie, a znajdziecie, pukajcie, a zostanie wam otworzone (Mt 7,7).

          Dobrze jest prosząc, coś ofiarowywać od siebie. Biorca jest wtedy również dawcą. Taki ekonomiczny układ równowagi wzajemnych darów zwiększa powagę relacji. Zawsze to podnosi człowieka do godności dziedzica. Ojciec daje z miłości, człowiek tę miłość odwzajemnia.

Ewangelia wg Marka cz.14

          W perykopie Jezus chodzi po jeziorze (Mk 6 45–52) przewija się nutka organizowania spotkań Jezusa z wiernymi. Jezus przynagla swych uczniów, aby już udali się do Betsaidy, a sam chce pozostać i pogrążyć się w modlitwie. Jezusowi bardzo była potrzebna modlitwa. Warto zdać sobie z tego sprawę. Jezus był blisko Ojca, ale ciągle musiał zabiegać o Jego wsparcie i Jego moc. Po modlitwie, kiedy była już noc udał się za uczniami, krocząc po jeziorze. Jak pisze Marek, nawet chciał ich ominąć. Zauważony przez uczniów zmienił kierunek i wsiadł do łódki. Uczniowie byli w szoku: gdyż umysł ich był otępiały (Mk 6,52). Rozpamiętywali cud rozmnożenia chleba. Teraz na ich oczach Jezus pokonuje siły przyrody, idąc po tafli jeziora. Przy okazji ucisza wiatr.

          Można zadać pytanie, jaką intencją kierował się Jezus aranżując takie zdarzenie? Częściowo odpowiadam na to pytanie przy omawianiu podobnej perykopy z Ewangelii Mateusza w dniu 5.02.2013. Cudowne zdarzenia dotyczą samego Jezusa. Może sam Jezus rozpoznaje w sobie moc Ojca? Być może po modlitwie był w takim transie, że nawet uczniów chciał ominąć i dopiero ich nawoływanie wytrąciło Go z tego stanu? Marek nic nie wspomina o Piotrze. Mateusz dopisuje do tego zdarzenia przyjście Piotra naprzeciw Jezusa i jego zwątpienie. Może przekaz Marka jest bliższy prawdy?

          W perykopie Uzdrowienie w Genezaret  (Mk 6,53–56)  Marek podkreśla, że od Jezusa emanuje ogromną moc: A wszyscy, którzy się Go dotknęli, odzyskiwali zdrowie (Mk 6,56).

          Dla Żydów Tradycja starszych i prawo ojców były najważniejszymi elementami ich religii. Wszystko przypisywali Bogu. Biblia zawsze była żywym Słowem Boga. Do dzisiaj są bardzo ortodoksyjni. Fanatyzm religijny leży u podłoża ich mentalności. Kiedy zauważyli, że uczniowie Jezusa nie respektują niektórych ich praw, byli tym zgorszeni. W perykopie Spór o tradycję (Mk 7,1–13) ukazana jest scena ich pretensji. Perykopa ta została omówiona w wykładzie

Ewangelia wg Mateusza cz.25–26  w dniach 6–7.02.2013. Warto zdać sobie sprawę gdzie leży centrum ludzkiego zła. Nie w osobie szatana, który nie istnieje ontologicznie, ale w sercu człowieka: Nic nie wchodzi z zewnątrz w człowieka, co mogłoby uczynić go nieczystym; lecz co wychodzi z człowieka, to czyni człowieka nieczystym. […] Z wnętrza bowiem, z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, nierząd, kradzieże, zabójstwa,  cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zazdrość, obelgi, pycha, głupota. Całe to zło z wnętrza pochodzi i czyni człowieka nieczystym» (Mk 7,15; 7,21–23).

Ewangelia wg Marka cz.13

          Marek pisze: Apostołowie zebrali się u Jezusa i opowiedzieli Mu wszystko, co zdziałali i czego nauczali (Mk 6,30). Tym samym pokazuje Człowieka, który nie dysponuje wiedzą z obłoków niebieskich. Jak każdy zwykły Człowiek wysłuchuje innych i zdobywa wiedzę. Jezus mówi do uczniów: Pójdźcie wy sami osobno na miejsce pustynne i wypocznijcie nieco (Mk 6,31). Nie chodzi tu tylko o odpoczynek fizyczny, ale nabranie sił duchowych. Najlepiej zbiera się je, gdy człowiek może się w samotności wyciszyć. Do stosownych rekolekcji idealnie nadaje się pustynia.

          Perykopa Pierwsze rozmnożenie chleba  (Mk 6,30–44) wersetem  jak owce nie mające pasterza (Mt 6,34) nawiązuje do Księgi Liczb: by społeczność Pana nie była jak stado bez pasterza»  (Lb 27,17) oraz Księgi Ezechiela: Rozproszyły się [owce moje], bo nie miały pasterza (Ez 34,5). Przypomina to trochę styl Mateusza, który często sięga do Starego Testamentu. Motyw rozmnożenia chleba pojawił się już w Księdze Królewskiej w obecności Elizeusza: Pewien człowiek przyszedł z Baal-Szalisza, przynosząc mężowi Bożemu chleb z pierwocin, dwadzieścia chlebów jęczmiennych i świeżego zboża w worku. On zaś rozkazał: «Podaj ludziom i niech jedzą!» Lecz sługa jego odrzekł: «Jakże to rozdzielę między stu ludzi?» A on odpowiedział: «Podaj ludziom i niech jedzą, bo tak mówi Pan: Nasycą się i pozostawią resztki». Położył więc to przed nimi, a ci jedli i pozostawili resztki – według słowa Pańskiego (2 Krl 4,42-44). Podobnie na pustyni Jahwe karmił swój lud manną.

        Znak rozmnożenia chleba opisany jest we wszystkich ewangeliach. A wziąwszy pięć chlebów i dwie ryby, spojrzał w niebo, odmówił błogosławieństwo, połamał chleby i dawał uczniom, by kładli przed nimi (Mk 6,41). To nie jest już tylko cud uzdrowienia, które można tłumaczyć uruchomieniem sił drzemiących w ciele człowieka. Świadkami było 5000 osób. Śladem namacalnym było dwanaście koszy napełnionych odpadkami. Jak wytłumaczyć materię cudu wobec  praw natury? Czy cud rozmnożenia chleba należy umiejscowić w zdarzeniach niewytłumaczalnych? Jak na to zapatruje się filozoteizm, który zawsze szuka racjonalnego wytłumaczenia zdarzeń?

          Teologicznie, zdarzenie należy rozumieć jako uwolnienie od głodu. Fizycznie, Jezus łamał chleby i dawał uczniom. Ingerencja Boga przez błogosławieństwo sprawiła, że to, co trzymał Jezus w rękach (chleb) nabrało charakteru nieskończonego. Jezus mógł więc łamać chleb w nieskończoność. Każdy kawałek chleba otrzymywał od Boga Jego moc. Energia wynikająca z tej mocy zamieniała się w materię. Cud rozmnożenia chleba miał charakter cudu stworzenia (jak było na początku świata).

Ewangelia wg Marka cz.12

          Perykopa Uzdrowienie opętanego (Mk 5,1–20) jest podobna do perykopy Dwaj opętani  (Mt 8,28–34) oraz Uzdrowienie opętanego  (Łk 8,20–38). U Mateusza mowa jest o dwóch opętanych, natomiast u Marka i Łukasza jeden. Opowiadania różnią się w drobnych szczegółach. Rozbieżności świadczą o prawdziwości zdarzenia. Jedynie czas zatarł szczegóły. W trzech ewangeliach wspomina się o tym samym kraju Gerazeńczyków. Opętany, to człowiek chory umysłowo. Ze względu na samotne życie (zamieszkiwał w grobach) robił wrażenie dzikiego i nieokrzesanego. Niejednokrotnie był krepowany łańcuchami przez okoliczną społeczność. Siłą próbowano ujarzmić w nim jego porywczość. Zachowywał się głośno. Kiedy ujrzał Jezusa oddał mu pokłon (Mk 5,6). Sam gest świadczy, że wiedział z kim na do czynienia, albo był to rodzaj kpiny. Dla opętanego Jezus był znakiem sprzeciwu wobec jego sytuacji. Uważał, że w nim jest cały zastęp demonów – Legion. Widok Jezusa sprawiał mu ból. Bał się nowych przeżyć i rozczarowań. Jego statut był przez niego samego akceptowalny. Wyczuł, że z Jezusem mogą nastąpić jakieś zmiany, których się bał. Ratunkiem była ucieczka.  Poprosił więc Jezusa w imię złych duchów: Poślij nas w świnie, żebyśmy w nie mogli wejść (Mk 5,12). Tak też się stało. Złe duchy (choroby) opuściły opętanego. Scena z dwutysięczną armią świń, w które weszły duchy nieczyste jest obrazem dramaturgii zdarzenia. Chory umysłowo wyzdrowiał na tyle, że chciał zostać uczniem Jezusa. Nie został jednak przyjęty do grona uczniów, ale pozostał świadkiem Jezusa.

        Perykopy Kobieta cierpiąca na krwotok oraz Córka Jaira (Mk 5,21–43)  zostały omówione w wykładzie Ewangelia wg Mateusza cz.12 z dnia 23.01.2013 r. Całkiem możliwe, ze pierwotnym autorem ich był właśnie Marek. Jego tekst jest najbogatszy w szczegóły. Być może Mateusz i Łukasz przepisali tekst Markowy redagując go trochę inaczej. Marek użył w tekście aramejskiego wyrażenia «Talitha kum» – w przekładzie wolnym: Dziewczynko, mówię ci wstań (Mk 5,41). Być może wtrącone wyrażenie aramejskie jest rodzajem pieczęci autorstwa Marka.

          Perykopa Jezus w Nazarecie (Mk 6,1–6) omówiona została w wykładzie Ewangelia wg Mateusza cz.24 z dnia 5.02.2013 r.

          Marek szczegółowo opisuje okoliczności śmierci Jana Chrzciciela (Mk  6,17–29). Widać wyraźnie, że Jan Chrzciciel jest kimś bardzo ważnym dla Marka. Pokazuje związek między Janem a Jezusem. Jan bowiem przygotowywał ludzi na Jego przyjście. W swojej nauce wzywał do wierności Bożemu prawu, a w końcu poniósł śmierć za prawdę. Ewangelista przygotowuje niejako grunt pod wyznanie wiary, które uczyni Piotr (Mk 8,28n) mówiąc między innymi, że ludzie uważają Jezusa za Jana Chrzciciela.