Wzrost znaczenia papiestwa

          Przemiany średniowieczne ściśle związane były z papiestwem. Szczytem walki o inwestyturę był konkordat wormacki z XI w., który uniezależniał Kościół od władzy cesarskiej. Głównym postanowieniem konkordatu było zrzeczenie się cesarza praw do inwestytury i wpływu na konsekrację biskupów. Cesarz przestał reprezentować całe chrześcijaństwo. Apogeum swej dominacji Kościół uzyskał za papieża Innocentego III (1198–1216) na soborze Laterańskim IV (w 1215). Zgromadził on 1200 biskupów, opatów i przełożonych zakonnych. Był wymownym znakiem zewnętrznej jedności chrześcijańskiej Europy. Papież Innocenty III od początku swego pontyfikatu głosił wyższość władzy papieskiej nad cesarską. Cała Europa wierzyła wówczas w tę prawdę. M.innymi owocem soboru były  ustalenia, że świat został stworzony ex nihilo (z czym nie zgadza się m.innymi autor wykładu), uchwalono podatek (przez 3 lata) na krucjaty chrześcijańskie. Głoszono, że Chrystus jest obecny w Eucharystii realnie pod postacią chleba i wina przez przeistoczenie (transsubstancjacja, z czym nie zgadza się również autor filozoteizmu). Uściślono przepisy o inkwizycji kościelnej i zobowiązano władze świeckie do zwalczania herezji. Wierni zostali zobowiązani do spowiadania się przynajmniej raz w roku. Żydzi i muzułmanie zostali zmuszeni do noszenia specjalnych ubrań w celu odróżnienia ich od chrześcijan (kan. 68). Duchowni nie mogli zajmować się chirurgią. Z dzisiejszej perspektywy filozoteizmu sobór Laterański IV (1215) był porażką cywilizacyjną. Kościół stał się miejscem strachu, nakazu, zakazu i głupoty.

          Nadmierna władza prowadzi do wypaczeń. Kościół zdobywając wiele, musiał zatroszczyć się, aby ten stan utrzymać. Najprostszą metodą było utrzymanie dyscypliny strachem. Ponadto władza kościelna uległa presji czynników czysto świeckich. Uwikłanie się w procesy polityczne powodowało uzależnienie prestiżowe. Pojawiła się inkwizycja, która podzieliła interesy świeckie  i kościelne. Świat polityki nie zna tolerancji. Herezja była obrażą majestatu cesarskiego. Kodeks Justyniana I Wielkiego z lat 528–534 ujmował karę śmierci dla heretyków. Podobnie uczynił to cesarz Fryderyk II (1224–1238). Pierwsze skazania na stos wyszły od władzy świeckiej. Kościół przez swoje pewne uzależnienie od władzy świeckiej oraz własne interesy przystał i zatwierdzał wyroki.

        Zakon dominikański „wygrał przetarg” i zasłynął jako dostarczyciel największej liczby inkwizytorów. Za papieża Innocentego IV dominikanie chcieli uwolnić się od obowiązków inkwizycyjnych, ale papież nie wyraził na to zgody.

          Średniowiecze to czas kontrastów: Świętości i okrucieństwa, nędzy i przepychu, rozwiązłości i pokuty, szczęścia i rozpaczy.

Owoce reformy gregoriańskiej

          Reforma gregoriańska miała ogromne znaczenie na rozwój kultury średniowiecza w dziedzinach życia kulturalnego, w piśmiennictwie, rzemiośle, szkolnictwie, duchowości. Pojawił się styl romański. Ciężki, zwarty, ale o doskonałej konstrukcji. Nastąpiły przemiany społeczne. Pojawili się nowi intelektualiści. Wrócono do starożytnych wzorców. Świat stał się przedmiotem podziwu i kontemplacji. To kierunkowało do wielbienia Boga. Odkryto na nowo naturę i jej wpływ na losy ludzkie. Piotr Abelard (1079–1142) głosił, że nie należy wierzyć w nic takiego, do czego nie można by dość rozumem (dzisiejszy filozoteizm). Św. Anzelm z Canterbury (1033–1109) wyraził słynną formułę: łac.  fides querens intelectum (wiara poszukująca rozumu), która wyrażała cel metody scholastycznej. Zbudowano uniwersytety jak np. w Paryżu, w Bolonii, w Oksfordzie, w Tuluzie. Teologia stała się przedmiotem nauczania, jak gramatyka, retoryka, dialektyka, arytmetyka, geometria, astronomia i muzyka. Pojawiła się scholastyka – uporządkowana metoda prezentowania wiedzy: lectio (lektura klasyków), questiones (formowanie kwestii, zagadnienia, disputatio (dyskusja) – pro i contra. Miała ona charakter spekulatywny, i przez to stanie się przedmiotem późniejszej renesansowej krytyki. Początkowo uniwersytety były pod władzą biskupa. Uniwersytet paryski uwolnił się spod niej podczas wielkiego strajku w latach 1229–1231. Uniwersytety w dążeniu do własnej niezależności musiały stoczyć walkę również z władzami świeckimi. Niemniej uniwersytety były mocno związane z Kościołem, który tym samym umacniał swoją pozycję na arenie międzynarodowej.

          Ewangelizacja wyszła z murów klasztornych i poszła w świat. Wrócono do tradycji apostolskich. Teologia inspirowała do twórczości artystycznej. Próbowano wychodzić do ludzi. Tak zrodziły się ubogie ruchy laickie. Powstały zakony żebracze katarów, waldensów, dominikanie i franciszkanie. Kazania głoszono w języku ludowym (a nie po łacinie). Reforma spowodowała potrzebę aktów niezwykłych, poświęcenia się dla idei. Wyprawy krzyżowe były nasiąknięte entuzjazmem wiary, tak, że wysyłano na nie również dzieci. Wyprawom wojennym do Ziemi świętej towarzyszyły bogate ryty religijne, ceremonie (np. chrzest w Jordanie), nierzadko porywy mistyczne. Kapłani, kaznodzieje nawoływali do odnowy życia. Powstały zakony rycerskie (krzyżowcy), templariusze.

          W ciągu XIII wieku duch religijny towarzyszący krucjatom degenerował się stopniowo i wygasał, dochodziły natomiast do głosu motywy polityczne i materialne. Przykładem mogą być krzyżowcy, którzy wyłonili się z Zakonu Szpitalnych Najświętszej Maryi Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie w 1190 r. Historia tego zakonu jest znana Polakom. W 1226 r. sprowadzeni zostali  do Polski. Templariusze, zakon Kawalerów Mieczowych utworzony w 1204 r. stał się ogromną potęgą finansową w Europie. Po upadku Królestwa Jerozolimskiego (1187) zakon został przeniesiony do Francji. Tam król francuski, Filip IV Piękny, potrzebujący pieniędzy uwięził wszystkich zakonników, zagarniając ich majątek. Ostatni generał zakonu Jakub Molay został spalony na stosie w 1314 r. przed katedrą Notre Dame.

Dusza w działaniu

          W marcu tego roku była mowa o naturze duszy. Obecnie chcę ten temat pociągnąć dalej.

          Według wiedzy obecnej, istnieje rzeczywistość realna w której żyjemy oraz rzeczywistość duchowa, która ma swoich domowników: Boga oraz dusze ludzi zmarłym. Człowiek posiada duszę i żyje w świecie realnym.  Można postawić pytanie, czy człowiek żyjąc w świecie rzeczywistym jest zakorzeniony w świecie duchowym, czy odwrotnie, będąc duchem wkroczył w świat rzeczywisty, aby tam wykonać zadanie dane przez Stwórcę?

          Jedno i drugie pytanie jest cenne. Dzisiaj chciałbym odpowiedzieć na pytanie drugie.

          Bóg powołując człowieka do życia wyposaża go w duszę, która stanowi o człowieku. Każdy jest wyposażony w sanktuarium duchowe, które prowadzi do Stwórcy. Dusza jest światłością co do natury i czystą świadomością własnego istnienia. Sanktuarium duszy to miejsce, gdzie poznaje się Stwórcę. Każdemu jawi się inaczej według ludzkich predyspozycji. W sumieniu człowiek jest sobą, o ile sam jego nie zagłusza. Dusza jest odrębnym i niepowtarzalnym światem. Mało kto z obcych ma dostęp do duszy drugiego człowieka. Zasadniczo, człowiek jest bardzo samotny, sam ze sobą. Dla innych jest najczęściej niezrozumiały. 

          Wszystko co jest na zewnątrz duszy, a wiec w świecie rzeczywistym jest realizowaniem tego, co się tworzy w umyśle. Świat jest wizją człowieka. Jednemu uda się zrealizować marzenia, innemu nie. Wielu uczyni ze świata arenę własnych osiągnięć, inni prześpią, przejedzą i zmarnują dany im czas.

          Wszystko co się dzieje w świecie rzeczywistym w temacie duchowym jest tylko obrazowaniem. Prawda jest w każdym człowieku. Nie należy fanatycznie oddawać się żadnej idei, jeżeli nie będzie wypływać z potrzeby serca. Najlepsza, najczystsza jest własna wiara i religia. W świecie realnym realizują się ludzkie interesy. Tam gdzie rządzi mamona, tam z Boga jest niewiele.

          Dobrze jest uczestniczyć we wspólnych przedsięwzięciach religijnych, gdzie jest ten sam duch, ale trzeba mieć świadomość momentu. Teraz pracujemy, teraz się modlimy. Żyjmy po Bożemu. Nie wolno nikomu narzucać wiary, to jest przestępstwo duchowe. Nie wolno w miejscach publicznych obnosić się swoją wiarą, bowiem naraża się sakramentalia (krzyż, obrazy święte i inne) na znieważanie. Niech każdy nosi na piersi znak przynależności religijnej i niech swoim życiem pokazuje do kogo należy.

         Wszystko, co dzieje się w świecie rzeczywistym od człowieka pochodzi. Bóg działa, ale w sposób dyskretny. Można jedynie Boga odczytywać według danych od Boga predyspozycji. Tak więc preferowane przez Kościół Objawienie jest niczym innym jak odczytaniem Boga przez naród semicki i dalsze pokolenia. Z wiedzy przekazanej przez natchnionych hagiografów człowiek uczynił świątynię i umieścił w nim imię Boga. Świątynia stała się symbolem wiary, ale i miejscem ludzkich interesów –  i tak jest do dziś.

Życie Kościoła

          Od pontyfikatu Grzegorza I (590–604) do Grzegorza VII (1073–1085) zmieniło się ekonomiczne podłoże Kościoła. Kościoły w wielkich miast uważane były za własność biskupów. Na peryferiach funkcjonowały kościoły prywatne. Wszystko było własnością pana tej ziemi. Kościoły były też podporządkowane królom regionalnym (kościoły narodowe). Tak działo się przez cztery stulecia. Papiestwo było za słabe, aby się przeciwstawić. Religia stała się sprawą prywatną feudalną. Majątek kościołów można było sprzedawać, zapisywać w spadku (beneficja). W 826 roku papież Eugeniusz II uznał w pełni system kościołów prywatnych. Kapłan składał swemu panu przysięgę wierności. Kościół stanowił dla pana źródło  dochodów. Za Karola Wielkiego papiestwo przytuliło się do władzy świeckiej licząc na silny protektorat. Upadek karoliński przełożył się na pozycję Kościoła. Silne rody rzymskie sięgnęły po dobra Kościoła. To powodowało niepokoje, kłótnie,  morderstwa itp. Wszystko to osłabiało Kościół. Papieże w swej niemocy kierowania Kościołem oddawali się uciechom tego świata. O grzechach papieży pisałem i nie chcę ich powtarzać. Był to okres nazwany pornokracją.  Szerzyła  się świecka inwestytura, symonia, nikolaizm (łamanie zasad celibatu przez kler), nepotyzm, rozwiązłość seksualna wśród całego kleru, poczynając od papieży do oddolnego kleru.

          Reforma przyszła niespodziewanie  z klasztoru w Cluny (akt fundacyjny z 910 r.). Przełomem było uwolnienie mnichów od wszelkiego patronatu świeckiego, a poddaniu go w bezpośrednią zależność od Stolicy Apostolskiej (prawo egzempcji). Opat Majol zreformował klasztor św. Pawła za murami. Klasztor stał się ogniskiem żarliwej pobożności i nauki. Papiestwo  natomiast otrzymało oręż, na którym próbowało powoli przywrócić własny autorytet. Na tym podłożu ckuniackim powstały nowe zakony jak: kartuzi, cystersi, kameduli, norbertanie.

          Papież Grzegorz VII (1073–1085) przeprowadził w Kościele reformę. Miała ona na celu przywrócenie modelu społeczeństwa odpowiadającemu Ewangelii, uwolnienie Kościoła od władzy świeckie i wpływów możnych rodów rzymskich, podniesienie poziomu moralnego kleru i świeckich, ujednolicenie liturgii, reformę zakonów i wzmocnienie praktyki celibatu duchownych.  Papież znany jest z powodu sporu o inwestyturę z władcą Niemiec Henrykiem IV.

          Ostatnie lata papieża nie były udane. Został wypędzony z Rzymu i zmarł na wygnaniu. Niemniej reformy nie został stracone. Opinia publiczna przenosiła owoce reformy coraz dalej od Rzymu. Planował także wysłać krucjatę do Cesarstwa Bizantyńskiego przeciw Turkom i odzyskać Grób Święty w Jerozolimie.

          Papież Urban II zrealizował pomysł Grzegorza VII. 27 listopada 1095 r. na synodzie w Clermont papież wezwał (Filipa I)  do krucjaty w celu odzyskania Jerozolimy. Niestety zła organizacja, nadmierny szał, brak kontroli spowodował, że rozpoczęto krucjatę od masakry Żydów, a nie wyparcia muzułmanów. Krucjata skończyła się fiaskiem, ale prestiż papiestwa wzrósł w przeciwieństwie do cesarza. Papież po raz pierwszy wystąpił jako przywódca chrześcijaństwa.

Niepokorni

          Niedawno słowa teologa akademickiego. sprawiły mi wielką radość: Naprawdę sądzi Pan, że nie zdajemy sobie sprawy z problematyczności teologicznych czy filozoficznych tez? Niewiele, a jak dużo i odważnie. Potwierdziły się moje słowa na tym blogu, że wiedzę jaką zdobyłem jest wartością z pewnością znaną teologom akademickim. Różnimy się jedynie tym, że ja mogę wypowiadać i komentować, niemal bezkarnie (wg opinii niektórych: szalony, albo zadufany w sobie, myśli, że pozjadał wszystkie rozumy), własne sądy, a teologów kapłanów obowiązuje dyscyplina doktryny wiary. Tytuł doktora jest pierwszym szczeblem kariery akademickiej i tacy nie zaryzykują kariery. Co innego wielkie postacie, którzy pozwalają sobie na wypowiadanie własnych sądów. Np. Wacław Antoni Hryniewicz OMI (ur. 1936) polski ksiądz katolicki głosiciel nadziei powszechnego zbawienia (apokatastaza – końcowa i ostateczna odnowa całego stworzenia poprzez przywrócenie mu pierwotnej doskonałości i bezgrzeszności lub nawet przewyższenie tego pierwotnego stanu. Potocznie apokatastaza nazywana jest ideą pustego piekła). Były ksiądz, prof. rektor Tomasz Węcławski na którego książkach klerycy uczyli się teologii fundamentalnej, utytułowany i umocowany w kościelnych strukturach, doszedł do własnych przekonań religijnych – musiał odejść z kapłaństwa. Oto jego słowa: teolog jest od tego, żeby ciągle stawiać niewygodne pytania i burzyć pewne obrazy. Doktorat z teologii zrobił w Rzymie. Gdy habilitował się na krakowskiej Papieskiej Akademii Teologicznej, miał 35 lat. W 1997 r. został członkiem watykańskiej Międzynarodowej Komisji Teologicznej.

          Osobą „niepokorną” i kontrowersyjną był ks. Józef Tichner, który balansował na granicy doktryny wiary.

           Odważny był ks. prof. Józef Kudasiewicz (recenzent dwóch moich książek), który niejednokrotnie wypowiadał się publicznie na temat infantylności wiary i fałszywej pobożności.

          Do odważnych można zaliczyć ks. Adama Bonieckiego, który mi co prawda nie pomógł, ale miał odwagę przyznać się, że moje opracowania teologiczne go przerosły.

           W Kościele jest wielu niepokornych kapłanów, których i ja nie popieram, jak ks. Piotr Natanek.

           Z osobami ze świata akademickiego próbowano dyskutować i zachęcano ich do zmiany stanowisk. Niestety, ze mną, osobą świecką nikt się nie liczy (jak mi się zarzuca: pachnie to intelektualną pychą a la Hegel). Kościół potrafi ranić i niszczyć wszelkie niepożądane dla siebie inicjatywy.

          Wielu protestanckich (innowiercy) i prawosławnych (dyzunici) kapłanów uważa się za dysydentów wiary chrześcijańskiej.

Mesjasze przed Jezusem

          Jeżeli Stary testament niesie informację o Zbawicielu, to informacja ta musiała być dostępna i szeroko omawiana. Niejednej osobie świtała myśl o bohaterskim mesjaszu[1], który ma wyzwolić naród żydowskich Wielu pytało siebie: może ja jestem powołany do wielkiego wyczynu? Może to Bóg daje mi znak, abym zrealizował Jego zamysł? Jam się po to narodził i po to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie (J 18,37).

          Józef Flawiusz (37–94) w swoim dziele Wojna Żydowska  w księdze drugiej, w rozdziale 4,2 wspomina o Szymonie z Perei, który nazwał się królem i walczył z Rzymianami. Zginął przeszyty strzałą (4 r. przed Chr.). W 2000 r. odkryto tzw. Kamień Jeselsohna, który prawdopodobnie opisuje Szymona z Perei i jego zmartwychwstanie.

          W czasach Jezusa, co jakiś czas pojawiali się mesjasze, którzy pociągali za sobą lud: Szymon z Perei, Atronges, Judasz z Galilei, Menachem ben Juda, Teudas, Jan z Giszali, Szymon bar Kochba… . Mienili się Bożymi wysłannikami czasów ostatecznych, wyprowadzali ludzi na pustynię, wzniecali powstania przeciw Rzymowi, pewni, że wraz z nimi nadchodzi Boże Królestwo. Wszyscy oni kończyli tragicznie (ks. Marcin Kowalski; Dzieło Biblijne).

          Jezus być może należał do tych, którzy zachwycili się dostępną ideą Zbawiciela. Wiedział, że utopią jest walczyć z Rzymem, ale koncepcja duchowa zbawienia nie wymagała miecza. Trudno powiedzieć, czy Jezus sam doszedł do idei zbawczej[2], czy odczytał zamysł Boga. Ważne, że szukał sił u samego Stwórcy. Być może potrzebował na to ok. 30 lat, aby przygotować się do realizacji objawionej idei.

          Według własnych badań, Jezus niechętnie przyjmował tytuł mesjasza. Zgodził się w końcu, widząc, że jego uczniowie tak Go odbierają: A wy za kogo mnie uważacie (Mt 16,15); Odpowiedział Mu Piotr: Ty jesteś Mesjasz (Mk 8,29). Podobnie zgodził się na tytuł króla, jak Go o to zapytał Piłat:  Powiedział Mu Piłat: Jesteś więc królem? Tak, jestem królem – odrzekł Jezus (J 18,37). Trzeba w tym miejscu wziąć pod uwagę autora cytatu, czyli Ewangelię Jana, która lubuje się w wprowadzaniu własnych konwencji religijnych.


[1] Mesjasz (Pomazaniec, Namaszczony, Wybraniec – w judaizmie i chrześcijaństwie pierwotnie religijny tytuł królów, kapłanów-lewitów i proroków – osób namaszczonych (pomazanych) olejem. Z czasem, pod wpływem proroków, ten biblijny termin nabrał eschatologicznego znaczenia – określa on osobę, zapowiedzianą przez Boga Jahwe, która ma przynieść ostateczne rozwiązanie problemu zła, grzechu i śmierci w świecie i ustanowić tzw. królestwo mesjańskie, będące nowym rajem, przewyższającym szczęście pierwszego. Chrześcijanie uznają, że tą osobą jest Jezus Chrystus. Trzon narodu żydowskiego trwa w oczekiwaniu na przyjście mesjasza (wikipedia).

 

[2]  Idea zbawcza, która została przez Boga zaakceptowana i przez to skuteczna.

Tajemnica zmartwychwstania

Przekazuję Wam Dobrą Nowinę. Chrystus Pan Zmartwychwstał.

          Upłynęło ok. 30 lat od śmierci Jezusa kiedy Paweł Apostoł napisał w Pierwszym Liście do Koryntian: Przekazałem wam na początku to, co przejąłem: że Chrystus umarł – zgodnie z Pismem – za nasze grzechy,  że został pogrzebany, że zmartwychwstał trzeciego dnia, zgodnie z Pismem:  i że ukazał się Kefasowi, a potem Dwunastu,  później zjawił się więcej niż pięciuset braciom równocześnie; większość z nich żyje dotąd, niektórzy zaś pomarli.  Potem ukazał się Jakubowi, później wszystkim apostołom.  W końcu, już po wszystkich, ukazał się także i mnie jako poronionemu płodowi (1 Kor 15,3–9). Apostoł przyznaje, że wiedza o zmartwychwstaniu Jezusa została mu przekazana. Potwierdza  ją opisem własnego kontaktu ze Zmartwychwstałym. Przekazał wydarzenia historyczne (umarł, pogrzebany, ukazał się), ale słowo czasownik „zmartwychwstał”  trzeba odbierać jako coś, co się dzieje. Fenomenem tego słowa jest przekaz, że wierzymy, że On jest z nami. Paweł chcąc podkreślić wagę wydarzenia napisał:  Jeśli nie ma zmartwychwstania, to i Chrystus nie zmartwychwstał. A jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, daremne jest nasze nauczanie, próżna jest także wasza wiara (1Kor 15,13–14). Odważne słowa. Albo, albo. Nie ma innej możliwości. Paweł stawia cały swój autorytet na jednej szali. Albo Chrystus zmartwychwstał, i ja Go widziałem, albo jestem marnym kłamcą i bluźniercą. Życiem swoim Paweł udowadniał prawdziwość własnych słów.  Na końcu oddał swoje życie w imię głoszonych prawd. Komu więc można wierzyć?

          Jak wielokrotnie dawałem temu wyraz, nie wszystko podoba mi się w nauce Pawłowej. Niejednokrotnie przekazywał utarte naciągane schematy wiary. Podpierał się mitologią, obrazami prymitywnymi, ale w tej naczelnej prawdzie ja mu zawierzam. Chrystus Pan Zmartwychwstał.  To antycypacja zmartwychwstania każdego człowieka. Bóg ujawnił własny zamiar odnośnie człowieka. To radosna wiadomość dla wszystkich.

          Wszelki przekaz techniczny zmartwychwstania, różniący się w szczegółach potwierdza jego duchową naturę. Warunkiem zobaczenia Chrystusa była i jest wiara. Historyczność Jezusa ustępuje wierze. Wiara jest czymś niezwykłym. Dowody stają się zbędne wobec żarliwości wiary i miłości. Jezus–Bóg zakorzenia się w sercu człowieka. Następuje mistyczne zjednoczenie. Człowiek sam na sam z Bogiem.

          I kto to mówi. Filozoteista, który wszystko chce ogarnąć rozumem? Nieprawda. Filozoteizm posiada dwa aksjomaty wiary. Bóg jest logiczną koniecznością Świata i Jezus Chrystus (Człowiek) osiągnął chwałę Ojca w Akcie działającym.

Gdzie był Jezus Chryste?

          Po ukrzyżowaniu Jezusa zapadła pustka. Dla stojących pod krzyżem był to moment, w którym nie sposób było zebrać myśli. Przed chwilą przecież był z nami. W sercu Matki kołatała się myśl: Gdzie jesteś mój Synu? Jak pisze Ewangelista Jan, Jezus powiedział do Marii Magdaleny: Nie zatrzymuj Mnie, jeszcze bowiem nie wstąpiłem do Ojca (J 20,17). Czy Jezus faktycznie mógł ominąć Ojca i wstąpić np. do szeolu (miejsce gdzie przebywały dusze opuszczone). Słowa Jezusa wypowiedziane do Marii Magdaleny dotyczyły zupełnie czego innego. Maria chciała się przywitać; prawdopodobnie pragnęła Jezusa z radości uściskać. On jednak zareagował powyższymi słowami. Dotknięcie (zatrzymanie) byłoby formą badania zmysłowego, zdobywania wiedzy. Chrystus był już w ciele uwielbionym, chwalebnym odbieranym neurotycznie. On należał już w całości do innej, niewidzialnej rzeczywistości. Jego ludzka misja skończyła się. Stał się jak Ojciec – Bogiem. Nastąpiła era wiary w Jezusa, a nie wiedzy. Potwierdzeniem powyższej tezy są słowa Pawła w perykopie: później zjawił się więcej niż pięciuset braciom równocześnie (1 Kor 15,6). Równocześnie w tylu miejscach Chrystus mógł być oglądany jedynie w sposób mistyczny. Aby rozpoznać Zmartwychwstałego, nie wystarczał rozum i doświadczenie fizyczne, zmysłowe. Warunkiem zobaczenia Jezusa była wiara.

         Brak informacji o miejscu jego przebywania świadczy o linearności czasu. Czas biegnie zaznaczając momenty historii. Niebo powstało z chwilą powołania Świata. Znikło pojęcie niebytu czasowego. Czas rozpoczął swój bieg do wieczności. Jezus był w czasie i był w otchłani niebieskiej. Jego zadaniem było Zbawienie innych. Na chwałę pozostawił sobie dalszy czas. To nie Jezus potrzebował czasu, aby zanieść Dobrą Nowinę umarłym, ale oni potrzebowali czasu, aby uwierzyć. W niebie następuje oczyszczenie z grzechów i to również wymaga czasu.

          Jezus najpierw wybrał misję zbawczą. To niezwykłe. Ktoś może pomyśleć, że nie uszanował Ojca. To cały On, pozbawiony nepotyzmu, idolatrii, fanatyzmu religijnego. Dla Niego liczyła się miłość, którą sam głosił. Podobnie jak żona kochająca męża najpierw przytuli dziecko, a później jego, tak Jezus najpierw pragnął zbawienia ludzi, a potem miłości Ojca.

Jedna tajemnica

          Za czasów Jezusa Grecy inaczej pojmowali człowieka, a inaczej Żydzi. Dla Greków człowiek składał się z ciała i duszy. W świecie biblijnym człowiek był zawsze pojmowany jako całość (psychofizyczna). Nie było podziału na „ducha” i „materię”. W psalmach np. „moja dusza” to tyle co „ja”. Ciało było traktowane jako doczesność człowieka. Zmartwychwstanie to nie wskrzeszenie zwłok, które uległo rozpadowi, ale przebudzenie (powrót) do nowego życia, przemienionego mocą Bożą. Paweł Apostoł w jednym ze swoich Listów napisał:  On, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi. A w zewnętrznym przejawie, uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej. Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię (Flp 2,5–9). Treść przedstawia przedpawłową myśl teologiczną, która była odzwierciedleniem ówczesnej myśli żydowskiej, a nie jego późniejszych koncepcji teologicznych. Prawdopodobnie był to znany hymn liturgiczny na cześć Jezusa Chrystusa. W tekście posłużono się słowem „wywyższenie”, ale mowa jest o zmartwychwstaniu Jezusa. Prawdopodobnie nie chciano propagować myśli, że zmartwychwstanie było powrotem do zwykłego życia. Anna Świderkówna[1] powołując się również na teksty: A jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego (J 3,14); Rzekł więc do nich Jezus: «Gdy wywyższycie Syna Człowieczego, wtedy poznacie, że JA JESTEM i że Ja nic od siebie nie czynię, ale że to mówię, czego Mnie Ojciec nauczył  (J 8,28); A Ja, gdy zostanę nad ziemię wywyższony, przyciągnę wszystkich do siebie» (J 12,32) interpretuje słowa „wywyższenie” (przemiana chwały), zmartwychwstanie i wniebowstąpienie  jako jedną tajemnicę.

          Najstarsza myśl chrześcijańska najlepiej oddaje historiografię wydarzeń. Jezus Chrystus umierając na krzyżu został wywyższony do chwały Ojca. Powrócił do wiecznie żyjącego stanu Ojca, czyli zmartwychwstał do nowego życia. Jako Duch pozostał w „przestrzeni” nieba, co tłumaczy słowo wniebowstąpienie.

          Już za czasów Ewangelistów tajemnica ta została zniekształcona słowami Marka: Został wzięty do nieba (Mk 16,19), Łukasza: został uniesiony do nieba (Łk 24,51); a potem został wzięty do nieba (Dz 1,2); Po tych słowach uniósł się w ich obecności w górę i obłok zabrał Go im sprzed oczu.  Kiedy uporczywie wpatrywali się w Niego, jak wstępował do nieba (Dz 1,9–10).

           Jezus zmartwychwstały w niebie ukazywał się ludziom neurotycznie przez ok. 40 dni.  Dawał dowody, że żyje u Ojca swego nowym życiem.


[1]  Anna Świderkówna, Rozmowy o Biblii, Nowy Testament, PWN Warszawa 2000 s. 86–89.

Kościół niemiecki 754–1039

          Bonifacy organizując Kościół niemiecki postawił na klasztory.  Pełniły one funkcje pedagogiczne przykładnego życia w praktyce, ale były też siedzibą (instytucji) biskupa–mnicha. Takie rozwiązanie z czasem okazywało się niepraktyczne z chwilą wyboru nowego biskupa przez króla. Próbowano też przejmować klasztor z całym jego majątkiem. W Kościele zaczęły zaznaczać się podziały między duchownymi a świeckimi oraz między wyższym a niższym klerem. Stosunkowo wcześnie wprowadzono w Niemczech organizację parafialną. Ksiądz parafialny głosił Ewangelię, słuchał spowiedzi, nakładał pokuty zgodnie z taryfą penitencjału. Prawdopodobnie kapłan niemiecki był lepiej przygotowany merytorycznie do pełnienia służby Bożej niż np. frankoński. Powstanie pięciu wielkich księstw, Lotaryngii, Frankonii, Saksonii, Szwabii i Bawarii postawiło króla przed problemem nie znanym we Francji i przez pewien czas władza książąt była niemal  równa królewskiej.

          Kiedy umarł ostatni karoliński król Niemiec, po Konradzie (911–918), który nie potrafił zdobyć całej władzy pojawił się król Henryk I (918–936), który znacząco zapisze się w dziejach narodu niemieckiego. Przyporządkował sobie trzy księstwa i przyłączył Lotaryngię do Niemiec. Prowadził wojny na północy i wschodzie, narzucając krajom podbitym chrześcijaństwo. Jego politykę kontynuował jego syn Otton Wielki (936–973)[1]. Otton Wielki marzył objąć Rzym w strefę swoich wpływów, odrodzenia się zachodniego cesarstwa, które można było uzyskać jedynie z rąk papieża. W 962 nastąpiła jego koronacja na cesarza. Nieudolność papiestwa spowodowała, że status protektora, którego papież wzywał w razie niebezpieczeństwa, uległ zmianie. Teraz protektorat Rzymu stał się częścią cesarstwa.

          Otton I sam obsadzał biskupstwa, z wyjątkiem biskupstwa bawarskiego, traktując je jako lenno, za które biskupi winni składać mu hołd. Główne biskupstwa otrzymały rangę księstw, a biskupi byli traktowani na równi z książętami. Siłą rzeczy, biskupi pełnili role polityczne. Pojawiła się groźba inwestytury (handel stanowiskami). Hierarchia kościelna w cesarstwie została silnie zespolona z systemem feudalnym. Biskupi czerpali profity z urzędu oraz przywilejów danych przez cesarza.  (myta, opłaty sądowe, targowe i inne). W gruncie rzeczy Kościół niemiecki zmierzał do statusu Kościoła narodowego. Rzym był dla nich źródłem wszelkiego autorytetu. Papiestwo było za słabe aby sprzeciwić się feudalnym uwarunkowaniom.

          Otton III (983–1002) stworzył ideę powszechnego cesarstwa Zachodu, na wzór starożytnego cesarstwa rzymskiego. Cesarz miał zakusy, aby wchłonąć równie pseudorzymskie cesarstwo konstantynopolitańskie. Tak też kościoły Rzymu stały się własnością cesarza. Otton mianował i usuwał papieży, wydawał im polecenia i przewodniczył na synodach papieskich. Nie miał nic naprzeciw, aby Kościoły zarówno w Polsce, jak i Węgrzech były niezależne od Niemiec. Kolejni władcy cesarstwa byli zdolni. Utrzymali swoje przywileje nad Kościołem. Obowiązywał zakaz odwoływania się do Rzymu.


[1] Otton I Wielki (ur. 23 listopada 912, zm. 7 maja 973 w Memleben) – książę Saksonii 936–961, król niemiecki od 936 i Święty Cesarz Rzymski od 962, z dynastii Ludolfingów.

 

Kościół anglosaski 663–1066

          Kościół anglosaski (plemiona germańskie, Skandynawii, Anglowie, Sasi, Jutowie) na Wyspach Brytyjskich zawdzięcza swój rozwój misjonarzowi Teoderykowi (zm. 690) z Tarsu. Wraz z innymi, włożył wiele pracy, aby zorganizować Kościół i dać podwaliny jego rozwoju. Życie kulturalne skupiało się wokół klasztorów i na dworze królewskim. Praca nad dziećmi w klasztorze Bededykta  Biscopa dała wspaniałe wyniki. Wśród nich wyrósł Beda, późniejszy pisarz i  uczony. Przedstawił on w swoich dziełach rozwój chrześcijaństwa, życie duchowe oraz portrety wspaniałych członków Kościoła. Złoty wiek Kościoła anglosaskiego trwał nieco dłużej niż sto lat (od Teodora do najazdów wikingów). Uczeń Bedy Alkuin przeniósł bogactwo nauki i sztuki na dwór Karola Wielkiego.

          Najsławniejszym królem anglosaskim był Alfred Wielki. Władał w południowej Anglii w IX wieku. Był utalentowanym żołnierzem, który obronił swoje królestwo przed najazdem wikingów. Najazdy jednak zredukowały szeregi kapłanów. Król był wielkim orędownikiem nauki. Pod jego panowaniem rozkwitły sztuka i rzemiosło.  Był królem pobożnym i wiele uczynił dla rozkwitu Kościoła.  Za czasów jego panowania zaczęto spisywać Kroniki anglosaskie (ważne wydarzenia w królestwie). Alfred był też założycielem wielu ufortyfikowanych miast, zwanych burhs. Miast tych broniły masywne wały, za którymi mogli schronić się mieszkańcy uciekający przed  najeźdźcami – wikingami.    

           Kościół anglosaski tworzył pewną enklawę, daleką od Rzymu. Księża zawierali małżeństwa. Mnisi dbali o moralność, a grzeszne życie Watykanu dochodziło do Anglii w złagodzonej formie. Na kontynencie powstawało opactwo w Cluny, odnowy moralnej, jako antidotum na panujące zło. W Anglii, mnisi prowadzili rozwój w sposób ciągły. W rezultacie Kościół anglosaski był w dużej mierze niezależny od Rzymu. Nie było sporów między papieżami a królami. Wszystkie ważne sprawy rozstrzygał król wraz ze swoją radą wybitnych  mężów stanu, w skład której wchodzili wszyscy biskupi i wielu opatów. Biskupi cieszyli się autorytetem i oni w większości rozwiązywali problemy Kościoła. Z Rzymem utrzymywany był kontakt przez regularne przekazywanie świętopietrza, jako znaku lojalnego posłuszeństwa oraz delegacje arcybiskupów  po paliusz (pas stroju liturgicznego), jako znak łączności ze Stolicą Apostolską oraz podkreślający funkcję i władzę metropolity.

          Współczesny język angielski pochodzi od języka, którym Anglosasi posługiwali się 1500 lat temu.