Co dla Boga jest ważniejsze?

Wczorajszy mój wykład nasuwa pytanie: Co dla Boga jest ważniejsze, indywidualny człowiek, czy ludzka populacja? Odpowiedź można odczytać ze zdarzeń, które dostarcza nam historia. Nie trudno jest stwierdzić, że liczy się świat jako jedna wielka Boża koncepcja. Pojedynczy człowiek jest jak mrówka w mrowisku. Każdy entomolog powie, że każda mrówka ma swoje zadania i jest bardzo cenna dla swojego stada. Ta zasada nadrzędności populacji jest spostrzegana nie tylko w ludzkich dziełach, ale na poziomie istotowym. Człowiek jest narzędziem i miejsce generowania vis vitalis, pozytywnej energii, którą nazywamy dobrem. To dobro jest substytutem miłości. Bóg powołując Świat dał upust swojej Miłości. Dobro było Jego centralnym założeniem, gliną i motorem twórczym. Na koncepcji dobra i Miłości został zaprojektowany świat i człowiek w roli głównej. W Księdze Rodzaju pisze: “wtedy to Pan Bóg ulepił człowieka z prochu ziemi i tchnął w jego nozdrza tchnienie życia, wskutek czego stał się człowiek istotą żywą” (Rdz 2,7). Tym prochem (gliną) było dobro (energia pozytywną). Szczęście człowieka było zamysłem wtórnym. Wiedzieli o tym hagiografowie i tę prawdę umieszczali w swoich księgach. Były one trudne dla człowieka, jako osobie myślącej, samolubnej i władczej, o wysokim mniemaniu. Bóg jest przedstawiany jako Pan: “Ja jestem Pan” (Wj 20,2,5). Pisali wprost: ” jestem Bogiem zazdrosnym” (Wj 20,5; 34,14; Pwt 4,2 i inne);

Trzeba powiedzieć, że Stwórca zrealizował swój plan jakby dla siebie. Świat należy do Niego. On jest jego Stwórcą i Panem: “bo jest On Bogiem świętym” (Joz 24,19). Człowiek jest tylko Jego narzędziem do realizacji Jego planów. Człowiek musi się z tą prawdą pogodzić. Za tę “usługę” Bóg płaci bardzo wysoką cenę – wieczność. Oddał człowiekowi część swojego królestwa. Obdarzył człowieka swoją naturą, która jest wieczna: “wtedy to Pan Bóg ulepił człowieka z prochu ziemi i tchnął w jego nozdrza tchnienie życia, wskutek czego stał się człowiek istotą żywą” (Rdz 2,7). Człowiek otrzymał możliwość obróbki świata według własnych pomysłów. Stał się współtwórcą i wspólnikiem Boga. Czy to mało? Wiem, człowiek nie prosił się o swoją egzystencję, ale za swoją niefrasobliwość Bóg zapłacił wysoką cenę, i trzeba to uznać za dobro: “A Bóg widział, że wszystko, co uczynił, było bardzo dobre” (Rdz 1,31).

Wartość człowieka uwypuklił Jezus własną Osobą i swoją nauką. Pokazał On nie tylko możliwości jakie drzemią w człowieku ale i relację pomiędzy Bogiem a człowiekiem. Zastrzegł jednak, ażeby człowiek nie ważył się Go osądzać: “Nie będziesz wystawiał na próbę Pana, Boga swego” (Mt 4,7). Tym samym podkreślił rolę i priorytet Stwórcy. Tych, którzy pojęli rolę człowieczą nazwał “światłem świata” (Mt 5,14). Nie ma przeszkód, aby człowiek nie mógł dochodzić do wielkich godności: “Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski ” (Mt 5,48).

Umiem cierpieć biedę, umiem i obfitować

Bardzo podoba mi się werset z Listu do Filipian: “Umiem cierpieć biedę, umiem i obfitować. Do wszystkich w ogóle warunków jestem zaprawiony: i być sytym, i głód cierpieć, obfitować i doznawać niedostatku. Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” (Flp 4,12–13). W tej perykopie ujęty jest program godnego życia człowieka. Taką postawę przyjmuje każdy, kto dorósł do mądrości życiowej. Trzeba przeciwieństwa losu brać na swoją klatę, nie poddawać się. Trzeba wiedzieć, że Świat jest ogromny w swojej skali i w swojej wielkości jest trudny do ujarzmienia. Na człowieka czekają różne niespodzianki. Trzeba umieć sobie z nimi radzić, pokonywać je. Nie można dawać szans losowi na pokonanie. Życie do jedna wielka bitwa. Cierpienia trzeba dzielnie znosić, bo tym pokazuje się własną siłę woli. Żołnierze umierając na polu bitwy nie muszą czuć się pokonani. Ich duch, wola zwycięstwa i zapał unosi się nad polem walki. Ten duch zwycięstwa ma moc uzdrawiającą i działa na innych, podtrzymuje na duchu, jest twórczy. Na życie należy patrzeć nie tylko z punktu własnego interesu, ale szerzej, globalnie. Bóg chce, żeby kwitło dobro, które ma różne pochodzenie. Te wygenerowane dobra rozdaje innym, do tworzenia następnych dóbr. Bóg liczy na swoje stworzenia, że włączą się w ten globalny projekt Jego zamysłu. W Księdze Przysłów autor zachęca: “Człowiek uczynny dozna nasycenia, obfitować będzie, kto [bliźnich] napoi” (Prz 11,25). Kto nie uczestniczy w tym boskim projekcie jest jak truteń w ulu. Żyje dla siebie. Otacza się materią, która jest nietrwała, buduje zamki na piaskach.

Jak postępuje się w życiu przykładnie, to jak smakuje dostatek? Wielka radość, że dzięki mnie ktoś został uratowany, dowartościowany i szczęśliwy. Jak pisze Paweł: “obfitować w chwałę” (2 Kor 11,25). Można sobie mówić: “Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” (Flp 4,13). Jestem wielki, bo wiem, że w swojej niemocy i słabości dokonałem rzeczy niemożliwych. “Więcej szczęścia jest w dawaniu aniżeli w braniu” (Dz 20,35); “Pociągnąłem ich ludzkimi więzami, a były to więzy miłości. Byłem dla nich jak ten, co podnosi do swego policzka niemowlę – schyliłem się ku niemu i nakarmiłem go” (Oz 11,4).

Odpowiedź na zarzut

Spotkałem się z zarzutem, że poruszam w swoich postach tematy polityczne. Rozumiem, że nie licują z zamysłem bloga (ów) uruchomionym na tematykę religijną. Po przemyśleniu stwierdzam, że religia wkomponuje się w całokształt życia i nie można jednoznacznie rozdzielić polityki od bieżącego życia, w tym życia religijnego. Życiu towarzyszy emocja, a ona jest elementem duchowej strefy. Emocje różnego rodzaju spotykają się i wzajemnie na siebie oddziałują. Nie można oddawać się kontemplacji modlitewnej, czy rozważaniom teologicznym przy jednoczesny wzburzeniu na bieżące ekscesy polityczne. Określam się jednoznacznie, aby nie było niedomówień. Jestem przeciwnikiem obecnej ekipy rządzącej. Uważam, że czyni wiele szkód. Czekam na aggiornamento, odnowę polityczną i przywrócenie przynajmniej normalności w życiu politycznym. Można się spierać i przedstawiać własne racje. Trzeba to robić z kulturą polityczną i z poszanowaniem przeciwników.

Brakuje mi ciekawych rozmów z ciekawymi ludźmi. Zauważam, że nie mam wielu adwersarzy. Wynika to z pewnej bojaźni do mojej prezentowanej wiedzy. Prostuję. Uważam siebie za ignoranta i człowieka dla którego jest jeszcze daleka droga do mądrości. Wymagam od adwersarzy logicznie sformułowanych myśli i kultury. Odrzucam zdania gruboskórne, zaczepne, niegrzeczne, czy chamskie.

Mój punkt widzenia nie wszystkim się podoba. To zrozumiałe. Wieloletnia edukacja religijna, tradycyjna zrobiła swoje. W umysłach zakodowane zostały narzucone schematy, które wyryły swoje piętno. Nie ma tak wiele osób, które podchodziłyby do zagadnień fenomenologicznie, czyli bez obciążeń. Mój znajomy, który towarzyszył mi aktywnie w rozwijaniu filozoteizmu, ciekawy tej tematyki religijnej, ukończył studia teologiczne na KULu. Może się mylę, ale w trakcie studiowania zgubił poprzednią otwartość i jasność umysłu. Od tego czasu nie porusza ze mną żadnych tematów. To smutne. Może przyczyna jest w innym miejscu – chciałbym się mylić.

Po wielu latach samodzielnego studiowania, pisania i rozważań chciałbym przełożyć zdobytą wiedzę na konsumpcję duchową. Mam na myśli trwanie przed Bogiem w postawie modlitewnej z całym bagażem wypracowanych myśli. Moje punkty widzenia znane są Bogu i kładę je do Boskiego osądu. Wiem, że wszystkie one są przeze mnie akceptowane i biorę za nie pełną odpowiedzialność. Pod tym względem zaliczam się do szczęśliwych ludzi, bo wiara moja jest w pełni rozumna. Ja ją przeorałem w umyśle i w sumieniu. To jest moje credo. Cała krytyka instytucji kościelnej, a nawet Pisma Świętego wynika z moich prac poszukiwawczych. Nie wszystkie myśli są moje, ale wszystko, co napisałem ma moją akceptację.

Pozorna krzywda

Ludzie poszukują autorytetów. Chcą konfrontować swoje działania z nimi.. Rzecz w tym, że o nie coraz trudniej. Świat zbliżył się do profanum. Dawne idee gdzieś zapodziały się. Może łatwy dostęp do informacji spowodował, że dochodzą do nas szybciej złe wiadomości. One to dołują człowieka i wprowadzają w zły nastrój. Z tych powodu szuka się oparcia. Kościół, który teoretycznie do tego się nadaje sam popadł w dewiację moralną. Gdzie szukać? Wobec odpowiedzi negatywnej ratuję się szukaniem dobrych, mądrych myśli, sentencji wypowiedzianych zarówno przez żyjących, jak i zmarłych. Zachwycam się każdym słowem, które niesie dobrą emocję, przesłanie. Każdy dobrą inicjatywę podjętą przez ludzi dobrej woli w czynieniu dobra wychwytuję. Usłyszane dobro wprowadza w dobry nastrój.

Może przesadzam, ale zachwyciłem się reakcją jednego z moich czytelników na moją prośbę wsparcia finansowego. O nic nie zapytał, nie dyskutował. Napisał krótko: “Proszę o dane do przelewu”. Byłem pod wrażeniem formy i nadal pozostaję. To intencja w czystej postaci, nieskażona domysłami. To słowa wychodzące prosto z serca.

Pamiętam, jak przed studiami pracowałem w fabryce, w której pracowali inwalidzi. Mieli oni ustawową przerwę w pracy na rekreację. W czasie przerwy graliśmy w piłkę i jedliśmy drugie śniadanie. Byłem głodny i patrzyłem jak pracownicy wydobywali przygotowane kanapki. Mnie płynęła ślina. Zostałem zauważony i odczytany. Jeden z pracowników bez zbędnych pytań podszedł do mnie i nie proszony dał mi bułkę i odłamał kawał kiełbasy zwyczajnej. Smakowała znakomicie. Dobroć tego odruchu serca nigdy nie zapomnę.

Liceum rozpocząłem fatalnie. Dwóje z rosyjskiego i niepewna ocena z chemii. Profesorka wezwała mnie do zdawania materiału na półrocze. Nie bardzo mi szło. Zapytała mnie o powód mojego nie przygotowania. Powiedziałem jej, że jak dostanę dwóje z chemii to mi zabiorą drobne stypendium (byłem wtedy w dużej biedzie). Dała mi awansem ocenę dostateczną zobowiązując mnie do rychłej poprawy. Warunki przyjąłem. Od trzeciego kwartału stałem się, jak mi mówiono, najlepszym chemikiem w szkole, a na maturze zostałem nazwany zdrajcą, bo wybrałem fizykę jako przedmiot egzaminacyjny. Pani profesor zaufała mi. Nigdy jej o tym nie zapomnę. Szkoda, że nie mogę jej przytulić. Od trzeciego kwartału pierwszej klasy gimnazjalnej rozpocząłem dawanie lekcji z chemii, fizyki, matematyki i z języka francuskiego. Korepetycje stały się dla mnie stałym źródłem dochodów.

Na maturze z polskiego otrzymałem ocenę wyróżniającą, a na świadectwie otrzymałem notę dostateczną. Pani profesor, moja wychowawczyni podczas zabawy pomaturalnej powiedziała mi (w tańcu), że uczyniła to celowo, aby nie miał trudności w przyjęciu na studiach. Na świadectwie miałem zagwarantowane same piątki i czwórki i tylko trója z języka rosyjskiego. Kolejne dostateczne miało świadczyć, że nie jestem humanistą. Na AGH dostałem się, zdając język francuski. Pozorna krzywda była genialnym posunięciem pani profesor. Czasy były dziwne.

 

Konstytucja, czy Pismo Święte ponad Konstytucją?

Ostatnio padło pytanie: “Konstytucja, czy Pismo Święte ponad Konstytucją?”. Jeżeli ktoś chce napić się filiżankę herbaty to używa do tego filiżanki. Spełnia ona ważna rolę, ale nie jest celem, tylko środkiem do celu. Herbatę można napić się używając np. szklanki. Podobnie jest z Konstytucją. Ona jest zbiorem norm, które muszą opierać się na wartościach. Źródłem ich są wszelkie dobra wszelakiego pochodzenia. Może to być etyka judaistyczna, chrześcijańska, muzułmańska, Dalekiego wschodu, czy z prywatnych przemyśleń i opracowań. Każda z nich jest tylko propozycją, która musi być przyjęta rozumem i sumieniem. Tylko wtedy ma sens, jak zostaje zaakceptowana. Pismo Święte jest wartością bezcenną, ale nie jedyną. W niej zawarte są odczytane zamysły Boga, ale świat jest bogatszy w wydarzenia i człowiek wprowadza własne normy etyczne (prawo pozytywne). Narzędziem ich definiowania jest prawo naturalne, które człowiek ma w sobie jako dar od Stwórcy.

Ustawianie priorytetu ważności nie jest to końca trafne. Wiadomo, że przyczyna powoduje skutek, ale co innego jest przyczyna, a co innego skutek, mimo, że są one ze sobą powiązane.

Uporczywe opieranie się na jednym źródle może prowadzić do fundamentalizmu i nietolerancji. Pismo Święte, tylko po egzegezie, nadaje się do praktycznego zastosowania. Literalne jego odczytanie może być mylące i błędne.

Konstytucja w produkcie końcowym winna być do gruntu świecka. Mimo, że dotyczy jednego państwa może być uniwersalna i przykładem dla innych.

W myśl PŚ: “Po czym Bóg im błogosławił, mówiąc do nich: «Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną”     (Rdz 1,28) człowiek ma obowiązek sam zadecydować o losach swojej ziemi i sposobie współistnienia, a to znaczy, że obowiązuje go świeckość za którą bierze odpowiedzialność.

Niech nie myśli, że będzie tak łatwo

Może dobrze się stało, że tak mnie potraktował los. Mam możliwość przejrzenia na oczy. Poznałem gorące serca, wspaniałych ludzi i mierne, chłodne osobniki. Z natury jestem idealistą. Ta cnotliwa utopia zaciemnia rzeczywisty obraz patrzenia. Pomaganie proszącym uważałem za naturalny odruch serca. Teraz mam możliwość przekonania się, jak to jest naprawdę. Dla niektórych pomaganie jest wielkim wysiłkiem wynikający z własnych, wewnętrznych zahamowań. Kieszeń się zamyka, a ręka staje się ciężka. Do głowy przychodzą myśli krytyczne: Nie jest tak, że nie może być gorzej. W prośbie dopatruje się cwaniactwo i oszustwo. Dasz datek pijakowi, a on go przepije; dasz innemu, to ja nie będę miał. Proszą o konkretną kwotę, pożyczę połowę – niech nie myśli, że będzie tak łatwo.

Ludzie chłodni uczuciowo nie są osobami szczęśliwymi. Sumienie bez przerwy przypomina im o obowiązku ewangelicznym pomagania proszącym. Wszystko jest zapamiętane i będzie rozliczone.

W Dziejach Apostolskich opisane jest małżeństwo, które zataiło część dochodów, które przeznaczone były na zobowiązania wobec Kościoła: “Ale pewien człowiek, imieniem Ananiasz, z żoną swoją Safirą, sprzedał posiadłość i za wiedzą żony odłożył sobie część zapłaty, a pewną część przyniósł i złożył u stóp Apostołów” (Ap 5,1). Los spotkał ich okrutny.

Nie zdajemy sobie sprawy jakimi drogami kroczy Opatrzność Boża. Przykład z życia wzięty. Zablokowałem sobie dostęp do konta bankowe. Byłem zły, że trzeba iść do banku, aby go odblokować. Złorzeczyłem, że w tak durnej spawie jestem doświadczany, jakbym innych problemów nie miał. W efekcie dowiedziałem się o nowych możliwościach kredytowania. Ktoś powie, żart losu, a ja w tym widzę Opatrzność. Bóg wskazał mi drogę.

W Biblii wiele jest ksiąg, które zaliczyłbym do dziwnych: Księga Hioba, Koheleta, Pieśń nad Pieśniami i inne. Niektóre wynikają z koncepcji autorów i nie bardzo pasują do doktryny wiary, a jednak przekazują odczytane zamysły Boga. Mogę identyfikować się z dramatem Hioba i czekać na jego zakończenie. Rzecz w tym, że przesłanie w niej zawarte daje mi wiarę i nadzieję, że moje zmartwienia kiedyś się skończą. Jak mi ktoś pomoże, to będzie mi łatwiej, a jak nie, to sam, wspólnie z osobami życzliwymi, poniosę ten ciężar.

Byłoby cudownie

Biblia opisuje działania grzeszne, ale nigdzie ich nie pochwala. W dużej mierze grzechy wynikające z nierządu są metaforyczne i mówią o zdradzie Izraelitów wobec Boga. Kościół odczytał je literalnie i stąd wzięła się obsesja na ten temat.

Na te kompleksy złożyły się też inne przesłanki. Samo mówienie o seksualności daje pewne zadowolenie emocjonalne. Widać to wyraźnie w czasie spowiedzi, z jaką nadgorliwością pytają spowiednicy o szczegóły z tej materii. Wobec dzisiejszej wiedzy i obyczajów taka nadgorliwość jest nieuzasadniona i wręcz śmieszna. Boga przedstawia się jako stróża obyczajów. W Jego usta wkładane są ludzkiego słowa, a to jest nadużycie i grzechem.

Kiedy pierwszy raz dowiedziałem się o skłonnościach kapłanów do pedofilii nie mogłem sobie tego umieścić w rozumie, że takie czyny w ogóle miały miejsca. Kapłani, którzy obsesyjnie dbają o czystość seksualną sami stali się zgorszeniem dla wiernych. Kapłani do dzisiaj są traktowani jako osoby święte za życia. Niepodobna, że stać ich na taką grzeszność i to wobec niewinnych dzieci. To istna Sodoma i Gomora.

Zażyłość polskiego Kościoła z władzami pozornie mogłaby cieszyć. Zgoda buduje, ale ona wiąże się z interesami finansowymi. Komentarze establishmentu duchowieństwa są tak pełne hipokryzji. Brak ich zrozumienia wypływają albo ze złej woli, albo z głupoty. Hierarchowie kościelni sami wystawiają się na pośmiewisko. Niechęć do papieża, widoczna w różnych przekazach i do jego nowatorskich działań świadczy, że Polski Kościół tkwi w historycznej przestrzeni, w której Kościół miał zawsze rację.

Papieża Franciszka czeka bardzo trudna wizyta w Irlandii, kraju, w którym kilka niedawnych oficjalnych dochodzeń ujawniło ogromne nadużycia duchownych wobec dzieci i niezamężnych matek.

Papież Franciszek czeka na wsparcie mądrych kapłanów i teologów. Byłoby cudownie, gdyby Polski Kościół był dla niego wsparciem.

Odczuwam zniechęcenie

Piszę wprost. Odczuwam zniechęcenie. Zadaję sobie pytanie, czy moje teksty coś znaczą? Kilka dni temu moje blogi odwiedziło 360 osób. Nie odczuwam żadnej reakcji poza kilkoma lajkami. Odczytuję, że mój trud jest daremny. Przez 10 lat poświęciłem tysiące godzin, aby w formie bardzo skrótowej, co jest bardzo trudne w tej tematyce, przekazać moje przemyślenia z wiary rozumnej. Jeżeli ktoś z nich skorzystał to dobrze. Ja nie mam informacji krytycznych, ani akceptacyjnych. Muszę pogodzić się z kolejną porażką.

Los nie oszczędza mnie. Może bilans końcowy będzie korzystny. Któż to wie? Z moich przemyśleń wiem jedno. Nasze drogi są inne niż zamysły Boga. My tego nie możemy pojąć, bo myślimy po ludzku. Fascynuję się ideą, ale rzeczywistość jest niezrozumiała. Mam świadomość, że człowiek odpowiada za swój los, ale nie wszystko od człowieka zależy. Ciężko się uchylić przed okrutnym losem. Dopada człowieka niewiadomo z której strony. Bóg na nim buduje warsztat doświadczalny. Czy człowiek potrafi podnieść się z upadku, czy trafiony – zatopiony?

W czym zawiniła rodzina Hioba, która mu wymarła w eksperymencie jego doświadczania? Dlaczego musiało umrzeć pierwsze dziecko Batszeby, po grzechu Dawida? Dlaczego umarł zięć nazirejczyka (nazwisko znane autorowi), w doświadczaniu przez Boga teścia? Takich przypadków można przytaczać wiele. Jak popatrzeć, to złamana jest symetria dobra i zła, szczęścia i biedy, rozkoszy i bólu. Życie jest bardzo trudnym doświadczeniem. Radości jest niewiele. Czy musi tak wiele kosztować bilet do nieba?

W końcu to Stwórca powołał do istnienia ten świat i taki jest, jaki go stworzył. To Bóg rozdał karty do gry. A my jak te kule bilardowe popychane przez los, wcześniej czy później znajdziemy się w dziurze.

Seksualność biblijna cd 4

W księdze Ozeasza (755-725) opisane są dzieje małżeństwa proroka z cudzołożną kobietą o imieniu Gomer. Z nakazu Pana: “Idź, a weź za żonę kobietę, co uprawia nierząd, i [bądź ojcem] dzieci nierządu” (Oz 1,2). Żona zrodziła mu troje dzieci o symbolicznych imionach. “Poczęła znowu i porodziła córkę. Rzekł do niego [Pan]: «Nadaj jej imię Lo-Ruchama – Niemiłowana” (Oz 1,6). Pomimo, że odeszła od proroka nadal ją kochał. Prorok wykupił ją i sprowadził do domu.

Treść księgi jest metaforyczna. Ujawnia też, że Bóg może zsyłać na człowieka doświadczenia, które same w sobie nie są etyczne. Tylko Bóg może przez grzech czynić rzeczy słuszne.

Ozeasz jest symbolem Boga, jego żona symbolem Izraela. Bóg pokazuje jak bardzo kocha swój lud, i jak niewierny jest Izrael. Proroctwo Ozeasza sięga przyszłości (chrześcijaństwa).

Córka jest symbolem Izraela, o tym mówi powyższy tekst, lecz owa córka pochodzi z matki, powiedzieliśmy na początku że to matka była symbolem Izraela, córka pochodzi z matki, więc, tak jak Chrystus pochodził z Izraela, po okresie mesjańskim powstał nowy Izrael, nie może on się utożsamiać z Izraelem z przed Chrystusa, ponieważ przymierze z Izraelem ST trwało aż do śmierci Chrystusa. Od tej pory zaczyna się nowe przymierze, dla chrześcijan, co zatem z Izraelem okresu chrześcijaństwa. To czas określony imieniem Niemiłowana, jak Bóg zapowiedział: “już nie będę dłużej okazywał miłości domowi Izraela” apostoł Paweł napisał o Izraelu ery chrześcijańskiej: “Jeśli bowiem odrzucenie ich jest pojednaniem świata, to czym będzie przyjęcie ich, jeśli nie powstaniem do życia z martwych” “Co do ewangelii są oni nieprzyjaciółmi Bożymi dla waszego dobra” Rzym.11,15.28 Wiersz 7 mówi o wybawieniu, lecz nie siłą, nie za pomocą łuku, wojny, miecza, wybawię ich przez Pana. To wybawienie krwią Chrystusa, odkupienie z grzechów. Jak długo będzie trwało odrzucenie Izraela? Apostoł Paweł mówi “aż poganie w pełni wejdą” trwa to już 2000 lat przyjdzie czas że powróci Izrael do łask.

 

W Księdze Amosa Bóg nakreśla imperatyw: “Dlatego tak rzekł Pan: «Żona twoja będzie nierządnicą w mieście.” (Am 7,17).

 

Hagiografowie często przyrównują Izrael do ladacznicy, a czyny izraelitów do nierządu. Studiując seksualność biblijną trzeba wystrzegać się literalnego odbioru treści. Może się okazać, że czytelnik opacznie zrozumie intencje autorów.

Seksualność w Kościele

Kiedy na chłodno rozpatruje się przesłanie Kościoła, to rzucają się w oczy jego obsesje seksualną. Publikowane teksty biblijne pokazują raczej faktografię wydarzeń. Mało je jednoznacznych potępień, czy krytycznych komentarzy. Seksualność jest zjawiskiem naturalnym i pochodzi z boskiej koncepcji. Oczywistym celem jej jest prokreacja, ale służy też do integracji i zbliżania się ludzi do siebie. Nie można mówić, że homoseksualizm nie pochodzi od Boga. Bóg uczestniczy przy każdym poczęciu i On jest poniekąd odpowiedzialny za zaistniałe dewiacje. Można przyjąć, że w zamyśle Stwórcy jest dopuszczany różny przypadek. Każda osoba zasługuje na szacunek, bo przez Boga zostaje powołana. Nie rzecz jest w seksualności ale to, co człowiek z nią zrobi i jak ją zagospodaruje. Podobnie ma się rzecz z rodzącymi kalekami. Im również należy się szacunek.

Kościół skrzętnie ukrywał dewiacje swoich kapłanów. To przykład ludzi słabych, który nie potrafili sobie poradzić ze swoimi skłonnościami. Potępiać można ich czyny, bo krzywdzą dzieci, ale nadal pozostają ludźmi z należnym im szacunkiem. Takie zjawiska powinny być leczone. Potrzebna jest pomoc ludziom słabszym, a nie nagonka i potępienie. Trzeba się wsłuchać w głos Jezusa który do grzesznicy powiedział: “Ja ciebie nie potępiam. – Idź, a od tej chwili już nie grzesz! (J 8,11, por. J 5,14). Są to słowa przepełnione miłością do człowieka. Mamy z Kogo czerpać przykład naszej postawy i zachowania.

Seksualność jest zakorzeniona w ludzkich potrzebach. Wiele jest na świecie spraw, które wymagają ludzkiego wyboru. Pomiędzy dobrem a złem jest czasem cienka linia.

Kościół w swej mądrości powinien dostrzegać ludzkie sprawy i potrzeby. Konfrontacja je z boskimi powinna być odniesieniem i inspiracją do naprawy, a nie potępienia.

Zaostrzanie problemów jest szczególną wiwisekscją i upodobaniem, które w sobie jest grzeszne. O tym Kościół powinien wiedzieć. Mówienie o seksie jest pewnym zadowoleniem i rozładowaniem napięć. Co uchodzi zwykłym ludziom kapłanom nie koniecznie.